+12
STOhistorii 3 sierpnia 2016 05:27
Cześć!

Na forum nie ma jeszcze relacji z Samoa, więc z chęcią podzielę się planem, zdjęciami i wrażeniami z tego przepięknego kraju.


apia market-19.jpg


Będąc w Nowej Zelandii przez rok na wizie woking holiday nie mogliśmy przepuścić okazji i nie polecieć na urlop na któreś z wysp Pacyfiku. Myśleliśmy o Fidżi lub Samoa. Więcej dobrego słyszeliśmy o Samoa, więc korzystając z noworocznej promocji Air New Zealand kupiliśmy bilety na drugą połowę czerwca. Loty z Auckland bez bagażu rejestrowanego wyniosły nas 1000 NZD w obie strony za 2 osoby.

Samoa składa się z dwóch dużych i ośmiu mniejszych wysepek, a przez dwa tygodnie udało nam się zwiedzić trzy z nich. Na tych wyspach jest masa naturalnych atrakcji, tj. wodospady, jaskinie, kamienne ślizgawki wodne itp. Nie było opcji, żeby zobaczyć wszystkie ciekawe miejsca, więc wybraliśmy kilka i stworzyliśmy plan: 5 nocy na Savaii, 7 na Upolu i 2 na Namua.

Po wylądowaniu na lotnisku Faleolo na Upolu od razu przetransportowaliśmy się na Savaii (autobus spod lotniska + prom). Na pierwsze trzy noce zakotwiczyliśmy się niedaleko portu w małej drewnianej chatce nad wodą. W cenie mieliśmy wypożyczenie kajaku, więc następnego dnia zrobiliśmy sobie rundkę po najbliższych zatokach i mieliśmy szczęście zobaczyć żółwia zaraz przy powierzchni.


samoaa-24.jpg


Nazajutrz dostarczono nam zamówiony skuter, na który od razu wskoczyliśmy i pojechaliśmy odkrywać południowe wybrzeże wyspy. Pierwszy przystanek zaliczyliśmy na ekstra wodospadzie Afu-a-au, przy którym popływaliśmy i poskakaliśmy do wody z mniejszego uskoku w pobliżu.


samoa-8.jpg



samoa-10.jpg


Zawinęliśmy się i pojechaliśmy na zachód do Alofaaga blowholes, które wywarły na nas ogromne wrażenie. Woda rozbijająca się o skalny brzeg znajduje ujście w tunelach wydrążonych przez lawę i wystrzeliwuje na dużą wysokość. Poza nami nie było nikogo i mogliśmy się cieszyć takim widokiem w samotności. Spędziliśmy tam godzinkę, po czym wsiedliśmy na skuter i ruszyliśmy w drogę powrotną, podczas której kilkukrotnie złapał nas deszcz, ale dojechaliśmy cali:)


samoa-14.jpg



samoa-15.jpg


Kolejnego dnia spakowaliśmy się i pojechaliśmy na północ wyspy na plażę Manase, gdzie zatrzymaliśmy się na dwie noce. Jadąc na Samoa mieliśmy nadzieję na dobre warunki do snorklingu, ale doczytaliśmy, że nie należy się nastawiać, bo po tsunami w 2009 r. rafa została uszkodzona, szczególnie na południu Upolu. Na Manase rafa znajduje się spory kawałek od brzegu i przy odpływie wystaje z wody, więc trzeba uważać, żeby się na nią nie nadziać. Pomyśleliśmy, że spoko byłoby sprawdzić jak wygląda życie podwodne nieco głębiej, więc następnego dnia daliśmy nura z DiveSavaii. Widoczność i kolory co prawda gorsze niż podczas nurkowań w Tajlandii, ale po raz pierwszy zobaczyliśmy wrak statku, więc nie żałowaliśmy.


samoaa-14.jpg



samoaa-17.jpg


W okolicy znajdują się Saleula lava fields, czyli ogromne pola zastygniętej lawy z 1905 r., gdzie przespacerowaliśmy spory kawałek od głównej drogi do brzegu oceanu.


samoa-28.jpg



samoa-31.jpg


Dzień później czekała nas dłuuuga podróż, bo wróciliśmy na Upolu i dojechaliśmy na południowe wybrzeże, w okolice plaży Tafatafa, która posłużyła nam następnego dnia jako baza wypadowa na wodospad Sopoaga. Przy tarasie widokowym znajduje się ogródek miejscowej rodziny, w którym można zobaczyć jak rosną ananasy, taro (samoański a’la ziemniak) czy kava, z której przyrządza się narkotyzujący wywar. Zagadaliśmy do babeczki, która zbierała opłaty i pokazała nam jak przygotowuje się tradycyjne jedzenie, obiera kokosy czy robi mleczko kokosowe.


samoa-43.jpg



samoaa-45.jpg



samoaa-46.jpg


Kolejnym przystankiem było To-sua trench – najpopularniejsze miejsce na Samoa, czyli wielka dziura wypełniona wodą z oceanu. Po raz kolejny byliśmy zaskoczeni, że nie ma tłumów. Fakt, że chwilę przed nami przyjechał autokar z drużyną rugbystów z Tonga, więc swoje odczekaliśmy, ale gdyby nie oni to byłoby luźno.


samoaa-64.jpg



samoaa-54.jpg


Zgodnie z planem następnego dnia wróciliśmy do stolicy, żeby oddać skuter. Przy okazji udało nam się zdążyć na ostatnią chwilę na pokaz kultury samoańskiej do Samoa Cultural Village, zaraz przy informacji turystycznej. Zobaczyliśmy jak przygotowuje się tradycyjne jedzenie, rękodzieło i tatuaż.


samoaa-69.jpg



samoaa-75.jpg



samoaa-81.jpg


Po pokazie pojechaliśmy kawałek za miasto na ślizgawki wodne Papase-ea sliding rocks. Najlepsza pora na wizytę w tym miejscu to pora deszczowa kiedy w basenach wody jest naprawdę dużo. Czerwiec to jednak sucha pora, ale wody było wystarczająco, żeby zjeżdżać, choć za pierwszym razem i tak mieliśmy stracha. Za to frajda była niesamowita. Poza nami było tylko trzech Niemców, dla których zabawa skończyła się nieprzyjemnie, bo ukradziono im plecak z kasą i dokumentami.


samoaa-89.jpg


Pod wieczór przeszliśmy się na dworzec, żeby upewnić się o której odjeżdża autobus na plażę Lalomanu i następnego dnia pojawiliśmy się na godzinę przed odjazdem. Zastanawialiśmy się czy nie będziemy za szybko, ale trafiliśmy idealnie, bo po nas do autobusu poza lokalesami zaczęto pakować różne towary typu zupki chińskie, jaja i kurczaki, więc zrobiło się ciasno. Przejażdżka jest atrakcją samą w sobie. Przede wszystkim dlatego, że siedzenia są… drewniane! Pod koniec odpadały nam tyłki, a podróż trwała tylko 2 h. Ponadto przez całą drogę puszczano głośno tradycyjną samoańską muzykę i co jakiś czas autobus zgarniał kolejnych miejscowych. Jeśli brakuje już miejsc stojących w przejściu, ludzie pakują się między rzędy siedzeń i kolana pasażerów. Warto choć raz się przejechać i zobaczyć to na własne oczy!


apia market-15.jpg



apia market-17.jpg


Kolejne dwie nocki spędziliśmy na Lalomanu, gdzie serwowano niesamowite jedzenie, w soboty organizuje się tzw. Fiafia night, czyli pokaz taneczny, a w niedziele lunch z tradycyjnymi potrawami. Dodatkowo codziennie jest happy hour z tańszymi drinkamiii! Czas zleciał nam czytaniu książek, leżeniu plackiem na plaży i snorklowaniu.


lalomanu-2.jpg



lalomanu-4.jpg



apia market-25.jpg


Na ostatnie kilka dni przenieśliśmy się na wysepkę Namua, na której nie ma nic prócz kilku chatek do wynajęcia. Czuliśmy się jak na bezludnej wyspie, bo poza nami i obsługą nie było nikogo.


namua-4.jpg



namua-5.jpg



namua-14.jpg


Na ostatnią noc przed wylotem wróciliśmy do stolicy, gdzie ponownie zatrzymaliśmy się w Tatiana Motel i wybraliśmy się na market. Na lotnisko dojechaliśmy lokalnym autobusem.


apia market-2.jpg



apia market-6.jpg



apia market-7.jpg



apia market-10.jpg


PRAKTYCZNIE
- walutą są samoańskie tale, a kurs: 1 WST ~ 1,5 zł; najlepiej przywieźć gotówkę (USD, AUD, NZD) i całą kwotę wymienić w kantorach na lotnisku; nie ma zbyt wielu bankomatów na wyspie,

- tradycyjne zakwaterowanie, tj. chatki przy plaży to „fale”; cena za osobę/noc to 60 – 120 WST, w tym z reguły śniadanie i obiadokolacja; większość chatek jest otwarta i nie ma drzwi na zamek, więc dokumenty i gotówkę trzymaliśmy przy sobie; w chatkach z reguły jest gniazdko, materac z pościelą i moskitiera; niedogodnością są dzielone łazienki, których standard często nie powala na kolana; na Samoa nie ma ciepłej wody, więc przy złej pogodzie trzeba było się streszczać pod prysznicem, żeby nie zamarznąć,

- w sezonie (czerwiec – wrzesień) na popularnych plażach, tj. Manase czy Lalomanu najlepiej zarezerwować nocleg z wyprzedzeniem; w pozostałych częściach kraju nie powinno być problemu z dostępnością od ręki,

- tradycyjne jedzenie to taro (a’la ziemniak) i palusami (liście taro przyrządzone w mleczku kokosowym), którego próbowaliśmy w trzech różnych miejscach i za każdym razem smakowało inaczej, a najlepsze było w Samoa Cultural Village,

- z większością mieszkańców bez problemu można porozumieć się po angielsku,

- wstęp na większość atrakcji jest płatny, ponieważ tereny, na których się znajdują najczęściej należą do miejscowej wioski/rodziny,

- koszt wynajęcia auta to średnio 140 – 160 WST/dzień, a skutera niecałe 60 WST/dzień (póki co jest tylko jedna wypożyczalnia); przy wynajęciu skutera trzeba uważać na dzikie psy, które mogą być agresywne, więc najlepiej omijać je szerokim łukiem; benzyna kosztuje ok. 2 WST/litr.

I to by było na tyle. Więcej praktycznych informacji możecie znaleźć na blogu.


samoa-25.jpg


Pozdrawiam
Olo

Dodaj Komentarz

Komentarze (2)

jollka 28 sierpnia 2016 14:36 Odpowiedz
Oj, zazdroszczę takiej wycieczki :) Piękne plaże i soczysta zieleń. Podobny transport z upychaniem pasażerów przeżyłam na Sri Lance :)
jollka 28 sierpnia 2016 14:36 Odpowiedz
Oj, zazdroszczę takiej wycieczki :) Piękne plaże i soczysta zieleń. Podobny transport z upychaniem pasażerów przeżyłam na Sri Lance :)