Jak widać koszt amuletu zależny jest od tego jak trudno spełnić jest określone zadanie. Z nauką jest łatwo, ale przywiązać do siebie kogoś na dłużej to cięższa sprawa. Jeśli chodzi o dobrych teściów, to nie było takiego amuletu, rzeczy niemożliwych najwyraźniej nie próbują spełnić.
:lol: Świątynia znajduje się na wzgórzu i u jej podnóża sprzedają różne rzeczy. Lody o smaku zielonej herbaty były całkiem dobre, choć daleko im do tych sprzedawanych w Pekinie.
Uczniowie nawet na wycieczkach chodzą w mundurkach
Stamtąd już nie jest daleko do Gionu czyli słynnej dzielnicy gejsz. Czatowaliśmy w okolicach kawiarni, widzieliśmy duże, czarne Toyoty potencjalnych towarzyszy gejsz. Niestety nie udało nam się tych kobiet zobaczyć. Tak czy owak, Gion jest warty uwagi, bardzo urokliwe miejsce.
Czwartek – dzień 14, Hiroszima i Miyajima
Wstajemy wcześnie rano, aby zdążyć na pociąg do Hiroszimy odjeżdżający o 7:20. To dobra opcja, bo niewiele jest bezpośrednich pociągów z Kioto, a do zobaczenia dzisiaj mamy wiele. Pociąg pędzi i już o 9:15 wsiadamy do autobusu Maple Loop w Hiroszimie. Nie potrzeba biletu na ten autobus, jeśli ma się JR pass. Są trzy trasy którymi jeździ autobus, ale wszystkie obejmują najważniejsze miejsca. Wysiadamy przy Parku Pamięci i od razu udajemy się do Peace Memorial Museum. Tutaj mamy trochę kłopot, bo wystawa jest poruszająca i pokazuje dramat ofiar bomby atomowej, a nie jest to temat na który Alex jest przygotowana. Rozwiązujemy to w ten sposób, że jedno z nas rozmawia z Alex oglądając neutralne eksponaty, a drugie w tym czasie zwiedza właściwą wystawę. Następnie zamieniamy się rolami.
W muzeum są też starsi wolontariusze, którzy chętnie odpowiadają na pytania. Alex bardzo cieszy się z papierowego żurawia, którego dostała od staruszka. Pewnie znacie historię związaną z żurawiami? Sadako Sasaki zachorowała w wieku 11 lat na białaczkę wywołaną skutkami bomby atomowej. Wierzyła, że jeśli złoży tysiąc papierowych żurawi, to wyzdrowieje. Zmarła mając 644 żurawie, a koledzy przygotowali pozostałe i tak tysiąc żurawi złożono do grobu razem z dziewczynką. Później z całego świata zaczęto do Hiroszimy przesyłać papierowe żurawie. Aktualnie można zobaczyć całe żurawie wstęgi.
Kopuła bomby atomowej, czyli jedyny budynek w pobliżu miejsca zrzucenia bomby który przetrwał. Zaprojektowany w Czechach
:)
Stylowe tramwaje w Hiroszimie.
Warto się chwilkę pokręcić w okolicach Parku Pokoju, można zobaczyć miejsce zrzucenia bomby, oznaczone tabliczką. My jeszcze zdecydowaliśmy się zjeść obiad i wróciliśmy na stację. Stamtąd jedzie pociąg JR Sanyo Line do stacji Miyajimaguchi (ok. 25min) znajdującej się tuż przy promie płynącym do Miyajimy.
A jednak! Lokalny pociąg ma 10 minut opóźnienia.
Trzeba tylko zwrócić uwagę by wsiąść do promu JR, a nie konkurencyjnej firmy, aby móc przeprawić się wykorzystując JR Pass.
Po chwili można cieszyć się widokami na słynną bramę Tori
Sarenki witają przybyszów już przy wyjściu z przeprawy i są bardzo „asertywne”
Brama w całej okazałości
Warto pospacerować po okolicy i obejrzeć świątynię.
Potem powrót szybkim pociągiem i w ten sposób spokojnie można zobaczyć zarówno Hiroszimę jak i Miyajimę w jeden dzień.@marcinsss zawsze trzeba zostawic sobie cos na przyszlosc..
:)
Co do restauracji, to sprawa byla w miare prosta: albo dostepne byly realistyczne plastikowe modele jedzenia, ktore dawaly podstawowe wyobrazenie, czym dany posilek moze byc, albo byly zdjecia. Czasami tez zamawialo sie i placilo w automacie przy wejsciu do restauracji i niekiedy byly angielskie opisy.
Lubilismy zamawiac tez zupy ramen z przystawkami.
Ogolnie nie bylo tak trudno jak na przyklad w Chinach, gdzie czasami nawet jak skonczylismy jesc nie mielismy pojecia co to moglo byc. Moze to i dobrze
:lol:Piątek – dzień 15, Uji i Nara
Dziś przed nami wizyta w kolejnej dawnej stolicy Japonii – Narze. Właściwie to jechaliśmy już pociągiem w kierunku Nary, bo to ta sama linia którą można dojechać do świątyni Fushimi Inari. To lokalny pociąg, więc pewnie niedrogi, ale my korzystamy z Japan Rail Pass. Przy czym tutaj mała uwaga: wybierając się do Nary warto zwrócić uwagę na typ pociągu, bo Rapid Service jedzie 47 minut, podczas gdy zwykły nawet 72 minuty. (Uwaga: z kolei jadąc do Fushimi Inari właśnie należy wsiąść w ten wolniejszy pociąg, bo szybszy się tam nie zatrzymuje). Nam opłaciło się zignorować zwykły pociąg i być „rapidem” szybciej, mimo, że odjeżdżał później. Szybsza wersja pociągu zatrzymuje się w Uji i warto zrobić tam krótki przystanek. Uji słynie ze swojej znakomitej herbaty, a po drodze do znajdującej się tam świątyni Byodo-in jest wiele sklepików oferujących najróżniejsze rodzaje matchy i innych gatunków. Praktycznie każdy sprzedawca oferuje bezpłatną degustację. Jak wspomniałem zerknęliśmy do Byodo-in, świątynia okazała się całkiem przyjemna, czego nie można powiedzieć o obsłudze, która zajmowała się instruowaniem nas na co uważać. Trochę to było dziwne w zestawieniu z wcześniejszymi kontaktami z Japończykami, którzy zawsze byli nieprawdopodobnie mili. Musieliśmy jakoś podpaść.
:P
Bilety do świątyni – Francja, elegancja
:)
W Uji można zjeść pierogi z matchą.
Makaron z matchą?
„Japan dream”? Piękny, niewielki ogródek przy domu
Na Uji poświęciliśmy nie więcej niż dwie godziny i wkrótce byliśmy w Narze.
Od stacji do parku przy którym zlokalizowane są główne atrakcje Nary jest jakieś 20 minut pieszo, jak ktoś chce może skorzystać z autobusu. My wybraliśmy tą pierwszą opcje, by jak zawsze zobaczyć coś nieplanowanego. Tym razem natknęliśmy się na sowią kawiarnię, z tego co czytałem wcześniej takie miejsca są obecnie w modzie w Japonii i to nie sowy piją tam kawę,
:) tylko goście mogą pogłaskać i potrzymać ptaki.
Przed właściwym zwiedzaniem warto zahaczyć o Nara Visitor Center. To nie byle jaki punkt informacji turystycznej. Mnóstwo się tam dzieje: można wziąć udział w kursie składania origami, przymierzyć kimono. Mogą też napisać twoje imię w alfabecie japońskim i wytłumaczyć znaczenie poszczególnych znaków. To wszystko nieodpłatnie. Bardzo przyjazne miejsce!
Ola oznacza wg Japończyków Big joy i czesto to faktycznie wielka radosc
:D
Wreszcie trafiliśmy do świątyń dla których tu przyjechaliśmy. Znowu mają trochę inny charakter niż te które do tej pory zobaczyliśmy, więc było warto. Tutaj również było mnóstwo sarenek, ale były zdecydowanie lepiej wychowane niż te z Miyajimy.
:) Albo może mniej głodne, bo na każdym kroku można było kupić sarnie przysmaki
Tak wygląda świątynia w remoncie. Wiele obiektów jest aktualnie remontowanych, bo Japończycy bardzo poważnie przygotowują się do Olimpiady, która będzie miała właśnie miejsce u nich w 2020 roku.
Świątynia Todai-ji Same naj: największy drewniany budynek na świecie, a w środku znajduje się największy pomnik z brązu
Podobno komu uda się przejść przez dziurę w słupie, osiągnie oświecenie w kolejnym życiu. Chcesz oświecenia? Bądź szczupły!
:lol:
I jeszcze na koniec fotka mojej kolacji
:)@tropikey dokladnie tak to wygladalo w naszym przypadku. Dojscie od stacji do swiatyni zajmuje okolo 20minut. Daje to w obie strony okolo 40min. Do tego czas spedzony w swiatyni, zdjecia, powiedzmy godzine, chyba, ze ktos chce bardzo dokladnie obejrzec znajdujace sie tam ekspozycje. Do tego pewnie bedziesz sie chcial zatrzymac i obejrzec co oferuja sklepiki z herbata znajdujace sie w drodze do swiatyni. Zakladam, ze zajelo nam wszystko dwie godziny lub nieznacznie wiecej. Jesli na powaznie planujesz tam zrobic zakupy (my sobie darowalismy) to wiadomo, trzeba dokladnie wszystko wyprobowac, porownac ceny itd i ten czas bedzie dluzszy. Tak, dojazd z Kioto jest bardzo dogodny, pociagi kursuja czesto. Co do biletow to jezdzilismy na JRP, ale z tego co widzielismy to na kazdej stacji byly bramki. Stad podejrzenie, ze tak jak piszesz, bedziesz musial kupic dwa bilety raczej.Sobota – dzień 16, Himeji i Osaka
Zawsze fascynowała mnie koncepcja nieograniczonej możliwości podróżowania. Wsiąść do pociągu byle jakiego.. Japan Rail Pass za który trzeba dość trochę zapłacić pozwala przez chwilę poczuć namiastkę takiej wolności. Dziś mamy kaprys by pojechać do Himeji, które znajduje się jakieś 150km od Kioto, zobaczyć słynny zamek i od razu wrócić.
:) Tak też robimy i cały dystans pokonujemy w około 60 minut wliczając w to przesiadkę. Właściwie to nawet udaje nam się skrócić znacznie całą wyprawę, bo pierwszy raz zaczyna solidnie lać. Pędzimy więc przez zalane wodą Himeji, robimy trochę zdjęć zamku i niemal jak klasyczna autokarowa wycieczka
:) bierzemy się za kolejny punkt programu.
Nie wracamy jednak do Kioto, tylko wysiadamy w Osace i udajemy się do oceanarium. Tutaj mała uwaga: to miejsce jest bardzo popularne, więc żeby uniknąć kolejek do kasy warto kupić bilety wcześniej. Dobrym rozwiązaniem jest zakup biletu łączonego na stacji kolejowej, tj. Osaka Kaiyu Ticket, który kosztuje 2550 jenów i stanowi również całodzienny bilet na metro. Opłaca się biorąc pod uwagę, że zwykły bilet kosztuje 2300 jenów. Największe wrażenie robią na nas olbrzymie kraby które wyglądają niczym z horroru. Wielką atrakcją jest rekin wielorybi czyli największa ryba na świecie. Dla Alex największą radością jest możliwość zbierania pieczątek ze zwierzątkami do specjalnej pamiątkowej książeczki, a blisko końca mamy możliwość pogłaskać płaszczkę lub niewielkiego rekina. Płaszczka wydaje się dość miękka, a rekin szostkawy.
:)
Ciekawostki
Zanim przejdę do relacji z ostatniego dnia naszej podróży trochę ciekawostek zauważonych przez nas w Japonii
Maseczki na twarzach nosi chyba nawet kilkadziesiąt procent ludzi. Podobno wszystko zaczęło się od tego, że ludzie chodząc chorzy do pracy nosili je by nie zarazić innych. Aktualnie powody prawdopodobnie są różne, ale może po prostu chodzić o stworzenie takiej specyficznej bariery chroniącej przed kontaktem z innymi ludźmi.
Salon pachinko czy warzywniak? Wielki salon gier hazardowych wyposażony był w .. malutkie stoisko z warzywami. Po co? Może oficjalnie zarejestrowany jest jako warzywniak, a może klienci mogą z czystym sumieniem mówić do żon: „-czekaj, tylko skoczę kupić trzy pomidory.. –to po co ci cały portfel pieniędzy? - no wiesz jakie warzywa są u nas drogie
:)
Sporo jest sklepów Tax-Free, które w rzeczywistości są czymś w rodzaju niedrogiej drogerii
Automat sprzedający podejrzane specyfiki, które po dokładniejszej analizie okazują się zupą ze słodkiej kukurydzy
amphi napisał:Dojazd do naszego hotelu jest banalny i już wkrótce wybieramy się na kolację. Dobrze trafiliśmy, bo Geylang, czyli dzielnica gdzie mieszkamy [...]Możesz podzielić się informacją, gdzie mieszkaliście? Jeśli tak, to jak oceniasz ten hotel?
@WaldekK Mieszkaliśmy w Fragrance Hotel Ruby. Byliśmy bardzo zadowoleni. Wyszło nas to wtedy niedrogo, bo załapaliśmy się na słynną promocję booking ze zwrotem $40. Pokoje są niewielkie, ale czyste. Hotel położony jest 10 minut piechotą od stacji metra Aljunied, więc dojazd zarówno na lotnisko jak i do różnych atrakcji jest świetny. Do tego w pobliżu jest sporo knajpek dla miejscowych w których można dobrze i tanio pojeść.
:)
Dobre i ciekawe zdjęcia, świetne opisy. Muszę chyba odgrzebać Twoje pozostałe relacje.
:)Czy można liczyć na jakieś podsumowanie kosztów? Choćby przybliżone....
dzięki @marcinsss ! Co do podsumowania kosztów, to może uda mi się przygotować, ale to pewnie trochę potrwa. O ile z relacją jest łatwo, to co do wydatków musiałbym sobie to i owo przypomnieć i przeliczyć.
@amphi nie chodzi o to, żeby Ci dokładać roboty. Sam właśnie zacząłem pisać relację i wiem, ile czasu na to schodzi.
:)Jeżeli o mnie chodzi, to pytając miałem nadzieję, że robiłeś jakieś podsumowanie kosztów na bieżąco. Jeśli nie, to nie zawracaj sobie głowy.
:)
Czy o Kioto będzie cos jeszcze, czy też chirurgia zdominuje dalszą część?Będę tam w przyszłym miesiącu, więc chętnie zaczerpnę więcej informacji
:)Wysłane z mojego P9 przy użyciu Tapatalka
Patent z muzeum w Hiroszimie można było zastosować do bliższego zapoznania się z atrakcjami Gionu. Relacje byłaby jeszcze ciekawsza...
:lol:A tak poważnie - jak sobie radzicie w restauracjach? W menu są obrazki albo angielskie nazwy? A może chybił-trafił?
Czy dobrze rozumiem, że "zaliczenie" Uji po drodze do Nary wygląda w ten sposób, że wysiada się z Rapida i po spacerze po Uji wsiada się do któregoś kolejnego Rapida jadącego do Nary? Jeśli tak, to ile trzeba sobie zarezerwować na Uji?Pierwotnie zakładałem, że do Nary będę jechać z Osaki, a nie z Kioto (w obu miastach będę miał po 3 noclegi), ale ta opcja z Kioto wygląda też całkiem OK
:)
@tropikey dokladnie tak to wygladalo w naszym przypadku. Dojscie od stacji do swiatyni zajmuje okolo 20minut. Daje to w obie strony okolo 40min. Do tego czas spedzony w swiatyni, zdjecia, powiedzmy godzine, chyba, ze ktos chce bardzo dokladnie obejrzec znajdujace sie tam ekspozycje. Do tego pewnie bedziesz sie chcial zatrzymac i obejrzec co oferuja sklepiki z herbata znajdujace sie w drodze do swiatyni. Zakladam, ze zajelo nam wszystko dwie godziny lub nieznacznie wiecej. Jesli na powaznie planujesz tam zrobic zakupy to wiadomo, trzeba dokladnie wszystko wyprobowac, porownac ceny itd i ten czas bedzie dluzszy.Tak, dojazd z Kioto jest bardzo dogodny, pociagi kursuja czesto. Co do biletow to jezdzilismy na JRP, ale z tego co widzielismy to na kazdej stacji byly bramki. Stad podejrzenie, ze tak jak piszesz, bedziesz musial kupic dwa bilety raczej.
Bardzo fajna relacja! Dzięki za wiele cennych informacji praktycznych. Na pewno przydadzą się już za jakieś 3 tygodnie
:)Wysłane z mojego P9 przy użyciu Tapatalka
Jak widać koszt amuletu zależny jest od tego jak trudno spełnić jest określone zadanie. Z nauką jest łatwo, ale przywiązać do siebie kogoś na dłużej to cięższa sprawa. Jeśli chodzi o dobrych teściów, to nie było takiego amuletu, rzeczy niemożliwych najwyraźniej nie próbują spełnić. :lol:
Świątynia znajduje się na wzgórzu i u jej podnóża sprzedają różne rzeczy. Lody o smaku zielonej herbaty były całkiem dobre, choć daleko im do tych sprzedawanych w Pekinie.
Uczniowie nawet na wycieczkach chodzą w mundurkach
Stamtąd już nie jest daleko do Gionu czyli słynnej dzielnicy gejsz. Czatowaliśmy w okolicach kawiarni, widzieliśmy duże, czarne Toyoty potencjalnych towarzyszy gejsz. Niestety nie udało nam się tych kobiet zobaczyć. Tak czy owak, Gion jest warty uwagi, bardzo urokliwe miejsce.
Czwartek – dzień 14, Hiroszima i Miyajima
Wstajemy wcześnie rano, aby zdążyć na pociąg do Hiroszimy odjeżdżający o 7:20. To dobra opcja, bo niewiele jest bezpośrednich pociągów z Kioto, a do zobaczenia dzisiaj mamy wiele. Pociąg pędzi i już o 9:15 wsiadamy do autobusu Maple Loop w Hiroszimie. Nie potrzeba biletu na ten autobus, jeśli ma się JR pass. Są trzy trasy którymi jeździ autobus, ale wszystkie obejmują najważniejsze miejsca.
Wysiadamy przy Parku Pamięci i od razu udajemy się do Peace Memorial Museum. Tutaj mamy trochę kłopot, bo wystawa jest poruszająca i pokazuje dramat ofiar bomby atomowej, a nie jest to temat na który Alex jest przygotowana. Rozwiązujemy to w ten sposób, że jedno z nas rozmawia z Alex oglądając neutralne eksponaty, a drugie w tym czasie zwiedza właściwą wystawę. Następnie zamieniamy się rolami.
W muzeum są też starsi wolontariusze, którzy chętnie odpowiadają na pytania. Alex bardzo cieszy się z papierowego żurawia, którego dostała od staruszka. Pewnie znacie historię związaną z żurawiami? Sadako Sasaki zachorowała w wieku 11 lat na białaczkę wywołaną skutkami bomby atomowej. Wierzyła, że jeśli złoży tysiąc papierowych żurawi, to wyzdrowieje. Zmarła mając 644 żurawie, a koledzy przygotowali pozostałe i tak tysiąc żurawi złożono do grobu razem z dziewczynką. Później z całego świata zaczęto do Hiroszimy przesyłać papierowe żurawie. Aktualnie można zobaczyć całe żurawie wstęgi.
Kopuła bomby atomowej, czyli jedyny budynek w pobliżu miejsca zrzucenia bomby który przetrwał. Zaprojektowany w Czechach :)
Stylowe tramwaje w Hiroszimie.
Warto się chwilkę pokręcić w okolicach Parku Pokoju, można zobaczyć miejsce zrzucenia bomby, oznaczone tabliczką. My jeszcze zdecydowaliśmy się zjeść obiad i wróciliśmy na stację. Stamtąd jedzie pociąg JR Sanyo Line do stacji Miyajimaguchi (ok. 25min) znajdującej się tuż przy promie płynącym do Miyajimy.
A jednak! Lokalny pociąg ma 10 minut opóźnienia.
Trzeba tylko zwrócić uwagę by wsiąść do promu JR, a nie konkurencyjnej firmy, aby móc przeprawić się wykorzystując JR Pass.
Po chwili można cieszyć się widokami na słynną bramę Tori
Sarenki witają przybyszów już przy wyjściu z przeprawy i są bardzo „asertywne”
Brama w całej okazałości
Warto pospacerować po okolicy i obejrzeć świątynię.
Potem powrót szybkim pociągiem i w ten sposób spokojnie można zobaczyć zarówno Hiroszimę jak i Miyajimę w jeden dzień.@marcinsss zawsze trzeba zostawic sobie cos na przyszlosc.. :)
Co do restauracji, to sprawa byla w miare prosta: albo dostepne byly realistyczne plastikowe modele jedzenia, ktore dawaly podstawowe wyobrazenie, czym dany posilek moze byc, albo byly zdjecia. Czasami tez zamawialo sie i placilo w automacie przy wejsciu do restauracji i niekiedy byly angielskie opisy.
Lubilismy zamawiac tez zupy ramen z przystawkami.
Ogolnie nie bylo tak trudno jak na przyklad w Chinach, gdzie czasami nawet jak skonczylismy jesc nie mielismy pojecia co to moglo byc. Moze to i dobrze :lol:Piątek – dzień 15, Uji i Nara
Dziś przed nami wizyta w kolejnej dawnej stolicy Japonii – Narze. Właściwie to jechaliśmy już pociągiem w kierunku Nary, bo to ta sama linia którą można dojechać do świątyni Fushimi Inari. To lokalny pociąg, więc pewnie niedrogi, ale my korzystamy z Japan Rail Pass. Przy czym tutaj mała uwaga: wybierając się do Nary warto zwrócić uwagę na typ pociągu, bo Rapid Service jedzie 47 minut, podczas gdy zwykły nawet 72 minuty. (Uwaga: z kolei jadąc do Fushimi Inari właśnie należy wsiąść w ten wolniejszy pociąg, bo szybszy się tam nie zatrzymuje). Nam opłaciło się zignorować zwykły pociąg i być „rapidem” szybciej, mimo, że odjeżdżał później. Szybsza wersja pociągu zatrzymuje się w Uji i warto zrobić tam krótki przystanek. Uji słynie ze swojej znakomitej herbaty, a po drodze do znajdującej się tam świątyni Byodo-in jest wiele sklepików oferujących najróżniejsze rodzaje matchy i innych gatunków. Praktycznie każdy sprzedawca oferuje bezpłatną degustację. Jak wspomniałem zerknęliśmy do Byodo-in, świątynia okazała się całkiem przyjemna, czego nie można powiedzieć o obsłudze, która zajmowała się instruowaniem nas na co uważać. Trochę to było dziwne w zestawieniu z wcześniejszymi kontaktami z Japończykami, którzy zawsze byli nieprawdopodobnie mili. Musieliśmy jakoś podpaść. :P
Bilety do świątyni – Francja, elegancja :)
W Uji można zjeść pierogi z matchą.
Makaron z matchą?
„Japan dream”? Piękny, niewielki ogródek przy domu
Na Uji poświęciliśmy nie więcej niż dwie godziny i wkrótce byliśmy w Narze.
Od stacji do parku przy którym zlokalizowane są główne atrakcje Nary jest jakieś 20 minut pieszo, jak ktoś chce może skorzystać z autobusu. My wybraliśmy tą pierwszą opcje, by jak zawsze zobaczyć coś nieplanowanego. Tym razem natknęliśmy się na sowią kawiarnię, z tego co czytałem wcześniej takie miejsca są obecnie w modzie w Japonii i to nie sowy piją tam kawę, :) tylko goście mogą pogłaskać i potrzymać ptaki.
Przed właściwym zwiedzaniem warto zahaczyć o Nara Visitor Center. To nie byle jaki punkt informacji turystycznej. Mnóstwo się tam dzieje: można wziąć udział w kursie składania origami, przymierzyć kimono. Mogą też napisać twoje imię w alfabecie japońskim i wytłumaczyć znaczenie poszczególnych znaków. To wszystko nieodpłatnie. Bardzo przyjazne miejsce!
Ola oznacza wg Japończyków Big joy i czesto to faktycznie wielka radosc :D
Wreszcie trafiliśmy do świątyń dla których tu przyjechaliśmy. Znowu mają trochę inny charakter niż te które do tej pory zobaczyliśmy, więc było warto. Tutaj również było mnóstwo sarenek, ale były zdecydowanie lepiej wychowane niż te z Miyajimy. :) Albo może mniej głodne, bo na każdym kroku można było kupić sarnie przysmaki
Tak wygląda świątynia w remoncie. Wiele obiektów jest aktualnie remontowanych, bo Japończycy bardzo poważnie przygotowują się do Olimpiady, która będzie miała właśnie miejsce u nich w 2020 roku.
Świątynia Todai-ji Same naj: największy drewniany budynek na świecie, a w środku znajduje się największy pomnik z brązu
Podobno komu uda się przejść przez dziurę w słupie, osiągnie oświecenie w kolejnym życiu. Chcesz oświecenia? Bądź szczupły! :lol:
I jeszcze na koniec fotka mojej kolacji :)@tropikey dokladnie tak to wygladalo w naszym przypadku. Dojscie od stacji do swiatyni zajmuje okolo 20minut. Daje to w obie strony okolo 40min. Do tego czas spedzony w swiatyni, zdjecia, powiedzmy godzine, chyba, ze ktos chce bardzo dokladnie obejrzec znajdujace sie tam ekspozycje. Do tego pewnie bedziesz sie chcial zatrzymac i obejrzec co oferuja sklepiki z herbata znajdujace sie w drodze do swiatyni. Zakladam, ze zajelo nam wszystko dwie godziny lub nieznacznie wiecej. Jesli na powaznie planujesz tam zrobic zakupy (my sobie darowalismy) to wiadomo, trzeba dokladnie wszystko wyprobowac, porownac ceny itd i ten czas bedzie dluzszy.
Tak, dojazd z Kioto jest bardzo dogodny, pociagi kursuja czesto.
Co do biletow to jezdzilismy na JRP, ale z tego co widzielismy to na kazdej stacji byly bramki. Stad podejrzenie, ze tak jak piszesz, bedziesz musial kupic dwa bilety raczej.Sobota – dzień 16, Himeji i Osaka
Zawsze fascynowała mnie koncepcja nieograniczonej możliwości podróżowania. Wsiąść do pociągu byle jakiego.. Japan Rail Pass za który trzeba dość trochę zapłacić pozwala przez chwilę poczuć namiastkę takiej wolności. Dziś mamy kaprys by pojechać do Himeji, które znajduje się jakieś 150km od Kioto, zobaczyć słynny zamek i od razu wrócić. :) Tak też robimy i cały dystans pokonujemy w około 60 minut wliczając w to przesiadkę. Właściwie to nawet udaje nam się skrócić znacznie całą wyprawę, bo pierwszy raz zaczyna solidnie lać. Pędzimy więc przez zalane wodą Himeji, robimy trochę zdjęć zamku i niemal jak klasyczna autokarowa wycieczka :) bierzemy się za kolejny punkt programu.
Nie wracamy jednak do Kioto, tylko wysiadamy w Osace i udajemy się do oceanarium. Tutaj mała uwaga: to miejsce jest bardzo popularne, więc żeby uniknąć kolejek do kasy warto kupić bilety wcześniej. Dobrym rozwiązaniem jest zakup biletu łączonego na stacji kolejowej, tj. Osaka Kaiyu Ticket, który kosztuje 2550 jenów i stanowi również całodzienny bilet na metro. Opłaca się biorąc pod uwagę, że zwykły bilet kosztuje 2300 jenów.
Największe wrażenie robią na nas olbrzymie kraby które wyglądają niczym z horroru. Wielką atrakcją jest rekin wielorybi czyli największa ryba na świecie. Dla Alex największą radością jest możliwość zbierania pieczątek ze zwierzątkami do specjalnej pamiątkowej książeczki, a blisko końca mamy możliwość pogłaskać płaszczkę lub niewielkiego rekina. Płaszczka wydaje się dość miękka, a rekin szostkawy. :)
Ciekawostki
Zanim przejdę do relacji z ostatniego dnia naszej podróży trochę ciekawostek zauważonych przez nas w Japonii
Maseczki na twarzach nosi chyba nawet kilkadziesiąt procent ludzi. Podobno wszystko zaczęło się od tego, że ludzie chodząc chorzy do pracy nosili je by nie zarazić innych. Aktualnie powody prawdopodobnie są różne, ale może po prostu chodzić o stworzenie takiej specyficznej bariery chroniącej przed kontaktem z innymi ludźmi.
Salon pachinko czy warzywniak? Wielki salon gier hazardowych wyposażony był w .. malutkie stoisko z warzywami. Po co? Może oficjalnie zarejestrowany jest jako warzywniak, a może klienci mogą z czystym sumieniem mówić do żon:
„-czekaj, tylko skoczę kupić trzy pomidory..
–to po co ci cały portfel pieniędzy?
- no wiesz jakie warzywa są u nas drogie :)
Sporo jest sklepów Tax-Free, które w rzeczywistości są czymś w rodzaju niedrogiej drogerii
Automat sprzedający podejrzane specyfiki, które po dokładniejszej analizie okazują się zupą ze słodkiej kukurydzy
Zbalansowany posiłek w kształcie kosteczki?