+2
b79 17 maja 2019 11:54
Image


Przejeżdżamy przez miejscowość Chincha, która – tak jak i cały okoliczny region – jest dosyć specyficzna. W czasach niewolnictwa w licznych tutejszych haciendach królowała uprawa bawełny. W 1854 r. niewolnictwo zostało zniesione, a wykorzystywana czarna ludność w większości osiedliła się w najbliższej okolicy. W ten sposób powstał w Peru region, gdzie oprócz rdzennej ludności i potomków przybyłych tu Hiszpańskich panów, funkcjonuje również pokaźna czarnoskóra społeczność. Powstało nawet określenie kultura Afro-Peruwiańska. Ma to odzwierciedlenie w tutejszym mixie kulturowym (np. kuchni) i… wrażeniach estetycznych. Tu jest po prostu brudno, pobocze wzdłuż drogi jest jednym wielkim śmietnikiem. Przez szybę busa czarnoskórych widziałem raptem kilku, natomiast śmiecie przed i za miastem są wszędobylskie. Widać panuje na to przyzwolenie wśród mieszkańców.
Zatrzymujemy się w Hacienda San José, pięknej posiadłości skrywającej czarną przeszłość.

Widok na San Jose od frontu
Image

arkady
Image

Image

Obecnie jest to hotel, gdzie w pięknej scenerii można spędzać czas ze świadomością, że ludzie tracili tu zrowie, a nawet życie. Bo oprócz takich miejsc, jak miejsce z dybami do karania niepokornych, zachowanych śladów w postaci narzędzi do przymusowej pracy, posiadłość ta skrywa w swoich podziemiach korytarze o łącznej długości 17 km. Służyły one do przemycania niewolników. Linia brzegowa, gdzie przybywały transporty, znajduje się 12 km od tego miejsca. W pewnym momencie zaczynał się tunel, którym sprowadzano (a raczej pędzono) nową siłę roboczą. Po ciemku, bez wody, z zadaniem dojścia do celu. Nie każdy potrafił przetrwać taką próbę, na tym wstępnym etapie ludzie ginęli, wystarczyło że ktoś nie potrafił opanować lęku, czy fobii. Jeszcze w 1811 r. żyło i pracowało tu ponad 1000 niewolników.

Zamykani mieli łamane kończyny, nie był w stanie przeżyć
Image

Plac główny wokół którego zbudowana jest hacienda
Image

Arkady
Image

Image

A czemu w kraju, gdzie funkcjonowało legalne niewolnictwo, uciekano się do przemycania ludzi? Przez oszczędności. Od każdej osoby należało odprowadzać podatki. Przemycony niewolnik nie był wykazany w rejestrze. Z racji na dużą śmiertelność łatwiej było zachować statystyczne status quo. Tunele bezpośrednio pod haciendą pełniły również funcję piwnic. Były tam pomieszczenia z konkretną funkcjonalnością, np. prokreacji. Zamykano najsilniejszego niewolnika z kobietami i kazano rozmnażać się. Od siebie dodam, że gdy na moment odłączyłem się od grupy, by porobić zdjęcia, momentalnie zgubiłem się w tym labiryncie. Mimo posiadanej latarki.

Image

Tak jak wspomniałem, obecnie jest to drogi, 5-gwiazdkowy hotel z pięknie zachowanym wnętrzem, basenem, barem w stylu angielskim i utrzymanym ogrodem. Ten widok kręcących się pracowników o ciemnej karnacji skóry, z nakryciem głowy, obsługujących kosiarkę, grabie, pośród białych hamaków rozpoztartych o palmy, robił na mnie ogromne wrażenie. Jakbym się przeniósł wstecz o 200 lat.

Image

Image

W drodze do Paracas
Image

Do Paracas przyjechaliśmy o godz. 14. Cała grupa zameldowała się w hotelu Residencial Los Frayles, co zaskoczeniem nie jest, gdyż klienci PeruHop uprawnieni są do -60% zniżki. A samo miejsce ok – czysto, basen, lokalizacja w centrum miasteczka.

hotel i jego okolica
Image

Paracas to dosyć duży plac budowy, wzdłuż głównej ulicy powstają nowe hotele. Nie widzę tego miejsca jako przyszłego kurortu. Plaża i Pacyfik raczej nie zachęcają. Jest za to sporo knajpek, deptak, mały port. Główną atrakcją są okoliczne wyspy Ballestas oraz Rezerwat Paracas. Udamy się tam w dniu nastęnym, tymczasem resztę dnia spędzamy na spacerze i wieczornej wizycie w knajpie.

deptak
Image

plaża
Image
z drona
Image

Image

Image

Paracas nocą z tarasu knajpy
Image

Dorada
Image

deptak nocą
Image


O godzinie 8 nasza grupa melduje się na molu w porcie. Czeka nas dwugodzinny rejs do Rezerwatu wysp Ballestas, pieszczotliwie nazywanych Galapagos dla ubogich. Ruszamy około 40-osobową dużą łodzią motorową.

Image

Niech o jej wielkości i mocy silników świadczy fakt, że w jedną stronę jest 20km, a dystans ten pokonaliśmy w około pół godziny. Po drodze mijamy wiele statków, a po naszej lewej stronie półwysep, którego nabardziej charakterystycznym, widocznym od strony wody elementem jest Candelabro, symbol kultury Paracas.

Image

półwysep Paracas
Image

symbol Candelabro
Image

Jest to wysoki na 190 m geoglif wyryty na zboczu klifu. W przeciwieństwie do geoglifów Nazca, ten jest starszy i o wiele głębiej rzeźbiony, bo maksymalnie na 3 metry.
O kulturze Paracas warto napisać trochę więcej. Jest starsza od Nazca, pojawiła się około 1000 lat pne. Zachowały się grobowce (tzn wyryte pionowo w skałach odwrócone leje), gdzie w pozycji embrionalnej chowano ludność o zdeformowanych czaszkach, sztucznie wydłużanych. Osiąganie takiego efektu nie jest niczym nowym, w wielu miejscach na świecie napotykano na takie znaleziska (np. Bliski Wchód). Ale jest jedna zasadnicza różnica, stanowiąca tajemnicę sprawy. Zmiana kształtu czaszki, wpływ na jej wielkość, nie zmienia jej ostatecznej objętości. Ale nie w Paracas. Tutaj część czaszek jest faktycznie większa o około 1/4 od standardowej. Do tego nie ma śladów deformacji (wówczas przód i tył czaszki są spłaszczone przez przywierające, płaskie elementy), oczodoły mają większe, z tyłu czaszki znajdują się dwa naturalne otwory, a kość ciemieniowa jest pojedyncza (homo sapiens ma podwójną). Również na poziomie DNA zmiany są na tyle duże, że możemy wykluczyć pochodzenie z obu Ameryk. Bliższe wydają się Europa a nawet Azja, gdzie musiał istnieć nieznany nam gatunek ludzki.

Image

Temat jest naprawdę ciekawy, zainteresowanych odsyłam do poczytania i tylko dodam na koniec na zachętę, że kultura Paracas opanowała do perfekcji trepanacje czaszek. Wiele z przebadanych mumii miało wykonane bardzo precyzyjne otwory. Wierzyli, że w ten sposób można wyleczyć choroby psychiczne dzięki uwolnieniu złego ducha z ciała. W Paracas przybrało to formę profilaktyczną – połowa odnalezionych niezdeformowanych czaszek posiada ślady ingerencji, podczas gdy śladów trepanacji nie stwierdzono wśród czaszek wydłużonych, właściwych dla zamożniejszej części społeczeństwa.

Image

Istnieje teoria, według której część ówczesnych ludzi rodziła się z naturalnymi zmianami, a pozostali sztucznie deformowali czaszki chcąc dorównać istotom wyższym.
Temat wydłużonych czaszek jest na tyle ciekawy, że ewidentnie był inspiracją przy tworzeniu Indiana Jones 4, tym bardziej, że akcja dzieje się finalnie w Peru.

Tymczasem… dopławamy do wysp Ballestas. Już z daleka widać tysiące ptaków grupujących się na zboczu jednej z wysp. Żyją tu m.in. mewy, głuptaki, pelikany, kormorany, sępniki różowogłowe oraz pingwiny Humboldta. Ich obecność tutaj warunkowana jest zimnym prądem oceanicznym płynącym z Antarktydy.

Ballestas
Image

Image

Jeśli chodzi o ssaki, wyspy stanowią królestwo dla lwów morskich, a w okolicznych wodach spotkać można delfiny. Mimo że w necie wymieniane są także foki, przewodnik zaprzeczył jakoby występowały na wyspach. Na Galapagos nie byłem, ale wersja uboga podobała mi się i – w połączeniu z następną atrakcją – warta jest przybycia do Paracas.

Ballestas – królestwo ptaków
Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image


Most, na którym siedzą sępniki
Image

Image

Szał robienia zdjęć
Image

lwy morskie
Image

Image

Image

Pożegnanie z wyspami
Image


Na drugą wycieczkę po okolicy wybraliśmy się małym busem. Wjechaliśmy na teren rezerwatu półwyspu Paracas.

W drodze do rezerwatu
Image

W języku keczua Para-cas znaczy burza piaskowa. Nie dziwne, bo krajobraz zmienił się na wybitnie pustynny. Dominują pagórki, podłoże jest skaliste, ale dosyć drobne, paleta barw to zakres między żółtym a pomarańczowym.

Image

Region ten jest bardzo aktywny sejsmicznie, praktycznie co chwila ziemia trzęsie się (ostatni raz 28 maja br.). Naprawdę duże trzęsienie ziemi (8.0) miało miejsce w 2007r. Jak nam tłumaczył przewodnik, krajobraz zmienia się tu dynamicznie. Widać to na przykładzie miejsca zwanego katedrą, gdzie podobnie jak na Malcie i przypadku Azure Window, tak tu z pięknej formacji skalnej, w wyniku zawalenia, pozostała tylko skalista wyspa.

Miejsce zwane katedrą, widok na prawo
Image

Katedra – to co pozostało z mostu łączącego skałę z klifem
Image

Z klifu rozpościera się piękny widok na Pacyfik, a żółty kolor pustyni ciągnie się po horyzont. Przy odrobinie szczęścia można spotkać tu szybujące sępniki różowogłowe, które wykorzystując prądy powietrzne rozbijające się o klif dostojnie szybują nad głowami turystów.

Image

Oczekujący na nas mały busik
Image

W drodze
Image

Drugim miejscem postoju był punkt widokowy, z którego można obserwować przewężenie półwyspu. Po lewej woda, po prawej daleko na horyzoncie woda, pośrodku płaski teren narażony na zalanie w przypadku większego trzęsienia. Kiedyś może powstać tu wyspa.

Ścieżka do punktu widokowego na przewężenie

Dodaj Komentarz

Komentarze (16)

wojtekgreen 21 maja 2019 06:50 Odpowiedz
Genialne zdjęcia!!
grzalka 21 maja 2019 22:16 Odpowiedz
Z niecierpliwością czekam na dalszy ciąg i zdjęcia.
sudoku 21 maja 2019 22:36 Odpowiedz
Tak myślałem o "zaliczeniu" Machu Picchu przy okazji np. wypadu na Galapogos.A tu nagle ta dżungla i wygląda na to, że Peru trzeba zrobić niezależnie od Ekwadoru...
maginiak 21 maja 2019 22:57 Odpowiedz
Wydaje się że na tym forum były już relacje zewsząd. A tu niby oczywista - ale jednak chyba nie do końca - dżungla w Peru, i pasja, i super zdjęcia. Nie przypominam sobie podobnej relacji. Pewnie przegapiłam, ale tym bardziej dzięki za inspirację
makdeb 23 maja 2019 13:46 Odpowiedz
Piękne zdjęcia, super relacja. Zazdroszczę, Plus Ultra, do diabła z Wami! :mrgreen:
katka256 23 maja 2019 14:21 Odpowiedz
no to czekam na cd
lousylucky 29 maja 2019 07:29 Odpowiedz
Świetna relacja! Czytałem z wypiekami na twarzy, nie mogę się doczekać kiedy sam odwiedzę ten kraj, a plan zwiedzania będzie mocno zainspirowany tą relacja :D
tropikey 29 maja 2019 08:38 Odpowiedz
Teraz już wiem, że po dwóch jednodniowych wizytach w Limie we wrześniu (tak samo, jak Wy: Centro Historic i Miraflores), będę musiał jeszcze wrócić do Peru, by pojechać do Cuzco. Z Waszych zdjęć wynika, że to piękne miasto!Dzięki za przydatne informacje dot. Limy :) Wysłane z mojego CLT-L29 przy użyciu Tapatalka
tropikey 31 maja 2019 11:49 Odpowiedz
Świetna relacja, a do tego bardzo fajnie zaplanowana wyprawa. Gratuluję :) Wysłane z mojego CLT-L29 przy użyciu Tapatalka
b79 31 maja 2019 11:57 Odpowiedz
Dziękuję. Planowanie to zawsze fajna zabawa w układanie pasujących klocków. Tu akurat brakuje jeszcze jednego dnia na okolice Cuzco - 11 pełnych dni na miejscu jest optymalne pod powyższy opis.
e-prezes 7 czerwca 2019 15:45 Odpowiedz
Fajna i bogata w szczegóły relacja.Znaliście hiszpański na poziomie komunikatywnym?
b79 8 czerwca 2019 11:13 Odpowiedz
@e-prezes hiszpańskiego nie znam, ale przed wyjazdem ostatnie 2 tygodnie tłukłem na słuchawkach w drodze do pracy rozmówki hiszpańskie. Podstawą jest nauczenie się liczenia i najbardziej potrzebnych zwrotów, jak "chcę dojechać do", itp. W Peru akurat było w miarę prosto, ale 2 lata wcześniej w Meksyku, gdzie sporo busami jeździliśmy, taka umiejętność wypowiedzenia swoich oczekiwań była wielce pomocna.
pietrucha 12 czerwca 2019 11:29 Odpowiedz
Pięknie napisana i bogata w informacje relacja :) Jednakże odradzam jej czytanie, bo to tylko pogłębia żal związany z ostatnim anulowanym EF :D
pabloo 12 czerwca 2019 12:14 Odpowiedz
Super relacja, a sama wyprawa rzeczywiście wydaje się być co do każdego zaplanowana tak, by maksymalnie wykorzystać miejsce i czas. ;) A jak z kosztami? Ile mniej więcej wydaliście na wycieczki/biletu wstępu?
b79 12 czerwca 2019 13:55 Odpowiedz
@Pabloo koszty na 1 os. Przeloty w sumie 2783 zł:- LOT Waw>Ams 663 zł- AeroMexico 1520 zł- 3x wewnętrzne Peru 600 złPozostałe wydatki w sumie 4000 zł:- PeruHop 260 usd- pociąg Machu Picchu 126 usd- wstęp MP 188 zł- dżungla all incl. 180 usd- reszta to hotele, żarcie, polisa ubezp. itd.Całość ok. 6700/os.
sz-lony 13 czerwca 2019 21:33 Odpowiedz
Drogi kolego @b79 - to nie jest relacja miesiąca, to powinna być relacja DEKADY na tym forum.Trudno już o nudniejsze rzeczy, jak zachwyty nad uśmiechaniem się ludzi w islamskim Iranie, czy przeciętne opowieści o wycieczkach najtańszymi lotami z siatki Wizz'a, albo zdjęciami w NYC/Golden Gate Bridge. Robienie RTW na szybko za 10 tys. żeby sobie posiedzieć na lotniskach i mieć kreski na mapie robi podobne wrażenie jak kolekcjonowanie słomek po coli wypitej w różnych krajach.To jest relacja z podróży z prawdziwego zdarzenia, dawno takiej nie było. Niesamowita przyroda, różnorodność krajobrazów, nieunikanie trudności. Ciekawy i treściwy opis ubogacony przepięknymi zdjęciami, bez sztucznych przekolorowań rzeczywistości i retuszowania zdjęć do poziomu nasycenia RGB. Widoki od dżungli majestatycznej, acz przesyconej wilgocią i dzikością, przez miasta nowe i starożytne, góry i przepaście, po pustynie i ocean. Twoja opowieść urzeka prawdziwością i naturalnym pięknem odwiedzonych krain. Czytając tę relację czułem zapach tych miejsc, w które sam też przemierzałem; lasów tropikalnych o poranku, słońca pustyni i stepów, targowisk z owocami i knajp z przeróżnymi rodzajami pieczonego mięsa. Powinieneś wydać jakąś książkę jak tak dalej będziesz podróżował ;)Konkludując - masz mój wielki szacunek.Trzymam kciuki i pozdrawiam.