+2
amphi 1 marca 2020 20:53
Image

Image

Image

Image

Image

Droga powrotna zajęła nam znacznie krócej, bo już mniej przystawaliśmy by podziwiać piękno parku, natomiast bardziej skupieni byliśmy na pokonaniu sporego dość dystansu. Wreszcie wskoczyliśmy w autobus powrotny i dotarliśmy do targu. Wysiadamy z autobusu, a tu wielkie zamieszanie. Jacyś ludzie z megafonami, ktoś wciska jakieś losy na loterię, pokrzykiwania. Prawdopodobnie byliśmy świadkami jakiegoś oszustwa. Błyskawiczna ocena sytuacji i zdecydowaliśmy się jak najszybciej wycofać się, pilnując jak tylko potrafiliśmy naszych rzeczy. Już z daleka udało mi się zrobić fotkę, co nie było zbyt mądre, bo ktoś to zauważył i zaczął iść w naszym kierunku, na co .. daliśmy dyla :) Biorąc pod uwagę, że cała szopka odbywała się dokładnie w miejscu gdzie wysiadała wielka grupa obcokrajowców podejrzewam, że to mogła być szajka kreatywnych kieszonkowców, albo jakiś scam.

Image

Właściwie tego dnia popełniliśmy największe błędy jakie nam udało się podczas lat podróżowania jak do tej pory dokonać. A to wszystko dlatego, że wymyśliliśmy też, że po takim wysiłku czas na wielką, pyszną, tłustą pizze. Google pokazał, że najlepsze opinie ma pizzeria zlokalizowana nieco ponad kilometr od targu. Poszliśmy tam na piechotę. Okolica zaczęła wydawać się cokolwiek dziwna. Wszędzie pełno śmieci, a zakratowane było dosłownie wszystko. Do tego jacyś dziwni kolesie, kręcący się w okolicy. Z duszą na ramieniu dotarliśmy w końcu do pizzerii. Oczywiście zamiast miłego lokalu zobaczyliśmy coś przygotowanego do odparcia ataku :) Lokal ewidentnie nastawiony był na sprzedaż na telefon. Tak więc wróciliśmy na targ, tym razem ostrożniej dobierając trasę wzdłuż głównych dróg i zadowoliliśmy się bardzo smacznymi hot dogami na targu.

Image

ImageDzień 8 czwartek, Santa Marta -> Cartagena

Rano zdecydowaliśmy się wrócić w okolicę targu by zrobić zakupy. Chcieliśmy też poobserwować życie zwykłych Kolumbijczyków, więc mam kilka fotek.

Image

Image

Image

Image
Sklepy czasami zatrudniają .. DJ’a, który z wielkiego głośnika puszcza muzykę i zachęca przechodniów do wejścia do sklepu. Od razu nas zauważył, zadał kilka pytań i zaczął coś nawijać o gościach z Polonia do mikrofonu. :)

Image

Jak już mieliśmy dość wrażeń wzięliśmy taksówkę i udaliśmy się na stację Berlinas. Jest kilka sposobów jak można dostać się do Cartagena, jedną z nich jest przejazd regularnym autobusem. Wyjdzie prawdopodobnie najtaniej, ale czas jazdy przekracza sześć godzin, a i dworzec autobusowy jest daleko poza centrum. Inną opcją, którą my wybraliśmy, jest skorzystanie z busów Berlinas jadących bezpośrednio do Cartagena. Busik odjeżdżał raptem dwa kilometry od naszego hotelu, w Cartagena też pojawił się blisko centrum, a do tego jechał tylko nieco ponad cztery godziny. Cena trochę wyższa (aktualnie 48k COP), ale byliśmy bardzo zadowoleni.

Image

W drodze do Cartageny mieliśmy okazję obserwować z okien autobusu jak żyje się w mniejszych wioskach. Skromne zabudowania, gruntowe drogi, podstawowa infrastruktura, wygląda na to, że łatwo nie jest.

Image

Image

Image

Image

Image
W drodze mieliśmy kilkunastominutowy postój na stacji benzynowej i w końcu udało nam się dowiedzieć co to jest Postobon. Tyle reklam wszędzie, a to po prostu oranżada. Przypomniał nam się też Meksyk, bo tutaj też można kupić Chicharron czyli świńską skórę :)

Image

Image

Szczęśliwie dotarliśmy do naszego hostelu w Cartagena i nawet mieliśmy jeszcze trochę czasu poszwędać się wieczorem po mieście, ale o tym najlepiej w osobnym odcinku. Do usłyszenia wkrótce!Dzień 9, piątek, Cartagena

Jakże wielki kontrast stanowi Cartagena w porównaniu z Neiva czy Villavieja! Spore, tętniące życiem, turystyczne miasto kontra uboga, ale jakże autentyczna prowincja.
Już poprzedniego dnia po południu i wieczorem mieliśmy okazję przekonać się o tym. A to dlatego, że zamieszkaliśmy w klimatycznej dzielnicy Getsemani, co okazało się to znakomitym wyborem.
Co prawda Getsemani jest poza murami, ale czuliśmy się bezpiecznie, a życie wieczorne przypominało inne backpackerskie miejsca na świecie. Straganiki z tanim jedzeniem, uliczni performerzy, złodzieje (podobno) i kto tam wie co jeszcze :)

Image

Image
Okolice hostelu

Image
Party bus – kolorowe światełka i muzyka na żywo. Brzmi ekstra. :)

Image

Image

Image
Soki owocowe – Jezus :)

Kolejnego dnia rankiem wybraliśmy się do twierdzy Castillo San Felipe de Barajas. Warto tam być wcześnie, ze względu na upał. Sam zamek robi wrażenie, do tego widoki na Cartagenę są fantastyczne.

Image

Image

Image

Image

Warto poszwendać się wąskimi korytarzami lochów, bo tworzą fantastyczny labirynt. Raz udało nam się trafić na szczególnie długi korytarz, zakończony znakiem „brak przejścia”. Już mieliśmy wracać, gdy nadeszła kilkuosobowa grupa z przewodnikiem. Dali nam znać, że można iść dalej i tak to podążyliśmy do jakiś totalnych podziemi. Zrobiło się naprawdę ciemno i pojawiła się woda. Jako, że z każdym krokiem robiło się coraz gorzej i idący przed nami zaczęli brodzić w wodzie do łydek, zdecydowaliśmy się wycofać. :)
Oczywiście sporo czasu warto spędzić włócząc się po mieście. Kolorowe kamieniczki, wąskie uliczki, piękne placyki - tego wszystkiego jest mnóstwo w Cartagena. Ceny w Cartagena są znacznie wyższe niż gdzie indziej, ale oddalając się od najbardziej turystycznych miejsc trafiliśmy na knajpkę w której zestaw obiadowy kosztował 12k COP.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image
W wielu miejscach Palenqueras, kobiety pochodzących z miejscowości Palenque, pozują za opłatą do zdjęcia.

Image
Pomnik typowej Kolumbijki ;)

Image
Słynna La Cevicheria

Image
Afrorock. Tego jeszcze nie poznaliśmy.

W Kolumbii piliśmy napoje podawane do obiadu, a nawet popularne wśród lokalnych (i jakże pyszne) napoje sprzedawane na straganach. Zero kłopotów żołądkowych.
Image

I jeszcze parę murali, których tutaj sporo:
Image

Image


Dodaj Komentarz

Komentarze (11)

maps 1 marca 2020 21:10 Odpowiedz
Ale jak to tak? Bez Medellin?
amphi 2 marca 2020 06:41 Odpowiedz
Bo Pablo już w Medellin nie mieszka :)https://www.youtube.com/watch?v=C19U4guWDq8A tak na serio, trochę szkoda Guatape koło Medellin, no ale nie można mieć wszystkiego...
maps 3 marca 2020 22:30 Odpowiedz
Tylko uważajcie na agawy!Moja ex kiedyś weszła w takie po piłkę i potem cały wieczór musiałem jej wyciągać mikroskopijne igiełki z biustu.
ozim 4 marca 2020 14:38 Odpowiedz
chyba opuncje?
jekyll 4 marca 2020 19:52 Odpowiedz
Słonia :D
sudoku 5 marca 2020 15:05 Odpowiedz
MaPS napisał:Tylko uważajcie na agawy!Moja ex kiedyś weszła w takie po piłkę i potem cały wieczór musiałem jej wyciągać mikroskopijne igiełki z biustu.Może specjalnie weszła, wiedząc co będzie potem... ;)
maps 5 marca 2020 15:05 Odpowiedz
@ozimJasne, że opuncje! Wybacz niepamięć, to było prawie 20 lat temu ;)@SudokuPewnie, że specjalnie - po piłkę :lol:
tropikey 13 marca 2020 19:06 Odpowiedz
@amphi:cyt.: "Można by się wręcz zastanawiać z czego jeśli nie z opłat od zwiedzających te plantacje się utrzymują, skoro jak wyjaśnił nam Jesus, właściciel hostelu kawa z tej prowincji jest kiepskiej jakości".A powiedzieli Wam może, które rejony Kolumbii są pod tym względem lepsze?
amphi 14 marca 2020 08:24 Odpowiedz
@tropikey na plantacjach oczywiście o jakości lokalnego produktu nic nie wspominali, ale o kawie dużo dowiedzieliśmy się od właściciela hostelu w Salento. Oto jego porady:- kawę najlepiej kupić w Bogocie. Szczególnie poleca firmę Amor Perfecto, która jego zdaniem robi dokładną analizę jakości kawy w danym sezonie i wykupuje produkt z całych plantacji w dystryktach w których aktualnie kawa jest najlepsza- prowincje polecane: Narino (typowo kawa łagodna w smaku), Huila, Sierra Nevada (mocna kawa do espresso)Nam się udało kupić świetnej jakości kawę w wielkim centrum handlowym w pobliżu Terminal Salitre. Był tam duży market Exito,w którym był solidny wybór kawy w dobrych cenach. Była i Amor Perfecto i Juan Valdez. Można było sobie wybrać kawę typu single origin z danego regionu.
j-a 16 marca 2020 16:10 Odpowiedz
Potwierdzam, Nariño jest bardzo przyzwoita. W Juan Valdez można się napić jako cafe origen, trzeba prosić o suave, trochę drożej niż zwykłe cafe volcan. Sprzedają też w paczkach 0,5 kg ziarno, polecam choć nie tanie. W domu smakuje nawet lepiej :). Mnie podpasowała, inne dopiero będę próbował. Niezła jest też cafe Quindio, firma prowadzi też sieć kawiarni. Generalnie na miejscu smakuje nieźle, lokalesi chwalą. Kiedyś piłem ale dostałem mieloną, ziarno dopiero popróbuję bo mam zapasik :). W Kolumbii podobno gorsze gatunki kawy są mocniej palone. Kawa kolumbijska wyższej jakości (zawsze arabika, innej się nie uprawia) jest lekka, z owocowymi nutami.@amphi Czekam na dalszą część relacji!
chester0 29 marca 2020 15:46 Odpowiedz
poznaje widoki z ibisa w Bogocie, fajnie zobaczyć je ponownie :D