Czas na małą przekąskę: ser plus twarda marmolada czyli kolumbijski przysmak. Naprawdę dobre!
Żegnamy się z naszymi nowymi przyjaciółmi i wracamy na piechotę do Villa de Leyva, żona czuje się już dobrze, a miasteczko już blisko. Ceny w restauracjach są z tych wyższych, ale i tu udaje nam się znaleźć knajpkę z zestawami obiadowymi po 10k COP. Niespiesznie spacerujemy uliczkami miasteczka, które zachowało oryginalny kolonialny charakter.
Na nocleg udajemy się do przytulnego hostelu na obrzeżach miasteczka
Dzień 15, 16, środa Villa de Leyva -> Bogota, Bogota, powrót do kraju
Jeden pełny dzień w Villa de Leyva wydawał nam się w sam raz, choć w hostelu widzieliśmy ofertę różnorodnych treków w górach, więc gdyby ktoś chciał zostać dłużej to jest co robić. Tak więc wsiedliśmy do autobusu i ruszyliśmy do Bogoty. Kilka spostrzeżeń z podróży:
W Villa de Leva była ciepła woda w kranie. Domyślam się, że te czarne zbiorniki na dachach mają coś z tym wspólnego
:)
Transport miejski w Bogocie, to często bardzo, bardzo długie autobusy. Jeżdżą swoimi własnymi pasami i wsiada się do nich na specjalnych peronach
Tradycyjnie szukaliśmy w sklepach polskich akcentów, ale było o to trudniej niż na przykład w Azji. Tutaj lokalny produkt o wdzięcznej nazwie „Danusia”
W Bogocie wybraliśmy się na zakupy, by przywieść prezenty dla rodziny i przyjaciół (heh, dobrze, że Turkish nie skąpi jeśli chodzi o bagaż, bo skończyło się na osobnej torbie pełnej kawy). Powłóczyliśmy się też nieco co samej Bogocie, ale miasto nie zachwyca zbytnio, warto się przejść, ale nie nastawiać na zbyt wiele.
W Bogocie warto wybrać się do muzeum złota
Wyrwy na chodnikach w ścisłym centrum przypominają o tym co działo się tutaj dwa dni temu
Okna banków ciągle zabite płytami
Kolejny przykład, że nie wszystko wróciło do normalności
I na koniec pewne spostrzeżenie socjologiczno-anatomiczne
:D
Ideał kobiecych kształtów jest dość unikalny i istnieje cały sektor zajmujący produkcją specjalnych spodni i bielizny uwypuklającej …. hmmm … część sylwetki.
:)
No to właściwie tyle z Bogoty, bo nie czuliśmy się tam wystarczająco komfortowo, by chodzić po zmroku. Powrót standardowo Turkishem, ale z małym bonusem, bo mieliśmy międzylądowanie w Panamie, co wiązało się z pięknymi widokami za oknem.
Dwugodzinny stop w Panamie, przesiadka w Turcji .. to wszystko sprawiło, że cieszyliśmy się, że wpadliśmy na pomysł, by wziąć nocleg w Wiedniu. Najszczęśliwsza była Alex, bo nocowaliśmy tuż koło dworca Hauptbahnhof i dostaliśmy pokój z widokiem na perony, a jej łóżko było dokładnie przy oknie, więc mogła obserwować co dzieje się na dworcu. Można przejechać kawał świata i odnaleźć szczęście tuż za rogiem
:D
No i jeszcze zdjęcie instrukcji obsługi szczotki toaletowej z ubikacji na stacji benzynowej na Słowacji
Wróciliśmy zadowoleni i muszę przyznać, że Kolumbia zupełnie przekroczyła nasze oczekiwania. To piękny i różnorodny kraj, jedźcie jeśli możecie! (stwierdzenie nabiera nowego znaczenia w czasach koronawirusa)
Na koniec dziękuję wszystkim tym którzy pomogli na etapie planowania podróży oraz mojej żonie i córce, bo jedna z wyrozumiałością, a druga z dzikim entuzjazmem przyjmują moje szalone pomysły podróżnicze. Do następnego razu!
MaPS napisał:Tylko uważajcie na agawy!Moja ex kiedyś weszła w takie po piłkę i potem cały wieczór musiałem jej wyciągać mikroskopijne igiełki z biustu.Może specjalnie weszła, wiedząc co będzie potem...
;)
@amphi:cyt.: "Można by się wręcz zastanawiać z czego jeśli nie z opłat od zwiedzających te plantacje się utrzymują, skoro jak wyjaśnił nam Jesus, właściciel hostelu kawa z tej prowincji jest kiepskiej jakości".A powiedzieli Wam może, które rejony Kolumbii są pod tym względem lepsze?
@tropikey na plantacjach oczywiście o jakości lokalnego produktu nic nie wspominali, ale o kawie dużo dowiedzieliśmy się od właściciela hostelu w Salento. Oto jego porady:- kawę najlepiej kupić w Bogocie. Szczególnie poleca firmę Amor Perfecto, która jego zdaniem robi dokładną analizę jakości kawy w danym sezonie i wykupuje produkt z całych plantacji w dystryktach w których aktualnie kawa jest najlepsza- prowincje polecane: Narino (typowo kawa łagodna w smaku), Huila, Sierra Nevada (mocna kawa do espresso)Nam się udało kupić świetnej jakości kawę w wielkim centrum handlowym w pobliżu Terminal Salitre. Był tam duży market Exito,w którym był solidny wybór kawy w dobrych cenach. Była i Amor Perfecto i Juan Valdez. Można było sobie wybrać kawę typu single origin z danego regionu.
Potwierdzam, Nariño jest bardzo przyzwoita. W Juan Valdez można się napić jako cafe origen, trzeba prosić o suave, trochę drożej niż zwykłe cafe volcan. Sprzedają też w paczkach 0,5 kg ziarno, polecam choć nie tanie. W domu smakuje nawet lepiej
:). Mnie podpasowała, inne dopiero będę próbował. Niezła jest też cafe Quindio, firma prowadzi też sieć kawiarni. Generalnie na miejscu smakuje nieźle, lokalesi chwalą. Kiedyś piłem ale dostałem mieloną, ziarno dopiero popróbuję bo mam zapasik
:). W Kolumbii podobno gorsze gatunki kawy są mocniej palone. Kawa kolumbijska wyższej jakości (zawsze arabika, innej się nie uprawia) jest lekka, z owocowymi nutami.@amphi Czekam na dalszą część relacji!
Czas na małą przekąskę: ser plus twarda marmolada czyli kolumbijski przysmak. Naprawdę dobre!
Żegnamy się z naszymi nowymi przyjaciółmi i wracamy na piechotę do Villa de Leyva, żona czuje się już dobrze, a miasteczko już blisko. Ceny w restauracjach są z tych wyższych, ale i tu udaje nam się znaleźć knajpkę z zestawami obiadowymi po 10k COP.
Niespiesznie spacerujemy uliczkami miasteczka, które zachowało oryginalny kolonialny charakter.
Na nocleg udajemy się do przytulnego hostelu na obrzeżach miasteczka
Dzień 15, 16, środa Villa de Leyva -> Bogota, Bogota, powrót do kraju
Jeden pełny dzień w Villa de Leyva wydawał nam się w sam raz, choć w hostelu widzieliśmy ofertę różnorodnych treków w górach, więc gdyby ktoś chciał zostać dłużej to jest co robić. Tak więc wsiedliśmy do autobusu i ruszyliśmy do Bogoty. Kilka spostrzeżeń z podróży:
W Villa de Leva była ciepła woda w kranie. Domyślam się, że te czarne zbiorniki na dachach mają coś z tym wspólnego :)
Transport miejski w Bogocie, to często bardzo, bardzo długie autobusy. Jeżdżą swoimi własnymi pasami i wsiada się do nich na specjalnych peronach
Tradycyjnie szukaliśmy w sklepach polskich akcentów, ale było o to trudniej niż na przykład w Azji. Tutaj lokalny produkt o wdzięcznej nazwie „Danusia”
W Bogocie wybraliśmy się na zakupy, by przywieść prezenty dla rodziny i przyjaciół (heh, dobrze, że Turkish nie skąpi jeśli chodzi o bagaż, bo skończyło się na osobnej torbie pełnej kawy).
Powłóczyliśmy się też nieco co samej Bogocie, ale miasto nie zachwyca zbytnio, warto się przejść, ale nie nastawiać na zbyt wiele.
W Bogocie warto wybrać się do muzeum złota
Wyrwy na chodnikach w ścisłym centrum przypominają o tym co działo się tutaj dwa dni temu
Okna banków ciągle zabite płytami
Kolejny przykład, że nie wszystko wróciło do normalności
I na koniec pewne spostrzeżenie socjologiczno-anatomiczne :D
Ideał kobiecych kształtów jest dość unikalny i istnieje cały sektor zajmujący produkcją specjalnych spodni i bielizny uwypuklającej …. hmmm … część sylwetki. :)
No to właściwie tyle z Bogoty, bo nie czuliśmy się tam wystarczająco komfortowo, by chodzić po zmroku.
Powrót standardowo Turkishem, ale z małym bonusem, bo mieliśmy międzylądowanie w Panamie, co wiązało się z pięknymi widokami za oknem.
Dwugodzinny stop w Panamie, przesiadka w Turcji .. to wszystko sprawiło, że cieszyliśmy się, że wpadliśmy na pomysł, by wziąć nocleg w Wiedniu. Najszczęśliwsza była Alex, bo nocowaliśmy tuż koło dworca Hauptbahnhof i dostaliśmy pokój z widokiem na perony, a jej łóżko było dokładnie przy oknie, więc mogła obserwować co dzieje się na dworcu. Można przejechać kawał świata i odnaleźć szczęście tuż za rogiem :D
No i jeszcze zdjęcie instrukcji obsługi szczotki toaletowej z ubikacji na stacji benzynowej na Słowacji
Wróciliśmy zadowoleni i muszę przyznać, że Kolumbia zupełnie przekroczyła nasze oczekiwania. To piękny i różnorodny kraj, jedźcie jeśli możecie! (stwierdzenie nabiera nowego znaczenia w czasach koronawirusa)
Na koniec dziękuję wszystkim tym którzy pomogli na etapie planowania podróży oraz mojej żonie i córce, bo jedna z wyrozumiałością, a druga z dzikim entuzjazmem przyjmują moje szalone pomysły podróżnicze.
Do następnego razu!