0
blantomat 20 marca 2015 12:03
Kava, plaża, rafa i uśmiech - te cztery słowa najlepiej definiują najszczęśliwszą narodowość na Ziemii. Witamy na Nowych Hybrydach!

Pomysł wyjazdu na Vanuatu zrodził się jeszcze w Polsce, ale będąc na kilkumiesięcznym wyjeździe w Nowej Zelandii, nie czekałem długo żeby nabyć loty do Port Vila.
Z pomocą przyszło Air New Zealand, oferujące tygodniowe promo na wyspy Pacyfiku.
Bilet w jedną stronę do Port Vila z Auckland kosztował ok. 170 NZ$ - jak za darmo, więc wylądował od razu w moim koszyku.


P1030030.JPG





P1030038.JPG




Po przylocie pasażerów wita świetny zespół grający "rajską" muzykę na żywo. Kilka formalności i można udać się na parking przed lotnisko.

Najpopularniejszym "tubylczym" środkiem transportu są ledwo zipiące busy Hyundaia, gdzie za ok. 1-3pln można odbyć przejazdzkę w dowolne miejsce w "rejonie aglomeracji" Port Vila. Jako jedyny biały na którego nie czekał Pan z karteczką i klimatyzowany autokar, znalazłem takiego Hyundaia i za chwile byłem w drodzę do Pango.

Pango to wieś na SW od Port Vila. Cisza spokój, wieś spokojna, wieś wesoła.
Kierowca zawiózł mnie do mojego "hostelu" który w rzeczywistości był bardzo przyjemnym bungalowem prowadzonym przez Chińczyka (na Vanuatu bardzo dużo osób mających własne biznesy to obywatele Państwa Środka).

Szybka przebierka i już znalazłem swoje miejsce i zajęcie dla siebie na resztę dnia:

P1030046.JPG




Zakupy w sklepach na Vanuatu nie należą do najtańszych. Wiążę się to z wysokim cłem na towary importowane (głównie z Nowej Zelandii, Australii i Francji). Zdecydowanie lepiej żywić się na regionalnych targowiskach:


P1030100.JPG




P1030110.JPG




P1030116.JPG




P1030121.JPG



Na całych dwóch targowiskach w Port Vila, istnieje polityka wiosek: w dni parzyste sprzedającymi na bazarze są mieszkańcy jednych okolicznych wiosek, natomiast w nieparzyste innych wiosek, wszystko po to by dać równe szanse na sprzedaż i zarobek.

-- 20 Mar 2015 12:23 --

Przy moim hostelu zejście do oceanu prowadziło poprzez rafę koralową, a czasami człowiek chciał poleżeć bezpośrednio na piasku w wodzie.
Jednak 150m dalej, znajdował się 5* kompleks z bungalowami, gdzie normalnie można było sobie wejść z zewnątrz nie będąc gościem. Plusem był fakt iż był niski sezon, więc cała plaża i woda była tylko dla mnie.


P1030126.JPG




P1030133.JPG




P1030149.JPG



Czasami pojawiali się lokalsi na połów ryb:


P1030193.JPG




P1030209.JPG




P1030315.JPG



W tym miejscu chciałbym nawiązać ludzi których spotykamy na ulicy, na plaży, pod palmą na Vanuatu. Otóż uczucie rajskości tworzą mieszkańcy Vanuatu. Zawsze życzliwi, zawsze uśmiechnięci. Będąc na Vanuatu nigdy nie czułem się jak chodząca skarbonka. Ludzie są BARDZO uczciwi. Zwykłe zagadanie na ulicy wiążę się... z niczym :) po prostu normalnym jest że mijając drugą osobę zamieniamy z nią kilka zdać. Tak niewiele, ale ile radości i uśmiechu zostaje na twarzy. Myślenie jak bardzo brakuje nam tego w naszym świecie nasuwa się samo.

-- 20 Mar 2015 12:41 --

Skoro mowa o ludziach, kilka zdjęć szczęśliwego narodu.

sąsiedzi zza płotu:


P1030248.JPG




P1030273.JPG




P1030292.JPG




P1030264.JPG



A to już ludzie z sąsiedniej wioski z którymi można pokopać w piłkę, napić się kavy i pokażą Ci węża:


P1030496.JPG




P1030502.JPG




P1030494.JPG

Na "stołecznej" wyspie Efate spędziłem zaledwie 3 dni, gdyż w dalszych planach było dwutygodniowe "nicnierobienie" na Espritu Santo, największej wyspie Vanuatu.

Air Vanuatu oferuje stałe ceny na przeloty. Co ciekawe nie ma znaczenia czy lecimy z Efate na Tannę, Santo, czy Futunę. Cena zawsze taka sama. Dodatkowo jeżeli skorzystaliśmy z ich linii na dolot na Vanuatu np. z Nowej Zelandii czy Australii, mamy kilkunastoprocentowy discount na loty krajowe. Ja tego problemu nie miałem więc bez zbędnych ceregieli zapłaciłem podatek wylotowy na lotnisku i odbyłem 50 minutowy lot na Santo.


P1030321.JPG



Po przylocie w porze wieczornej do Luganville, niestety jedyna opcja przejazdu po zmroku z lotniska to taksówka lub transport prywatnym autem. Ja dogadałem się z Chińczykami którzy mieszkają i prowadzą knajpę w Luganville, że podrzuca mnie do miasta na pace pickupa. Tak też się stało, jednak mój resort znajdował się w Turtle Bay, ok. 25-30 km od stolicy wyspy. Bez lotniskowego haraczu, z centrum miasta złapałem taksówkę gdzie kierowca zgodził się mnie zawieźć za równowartość 15pln na miejsce.

Będąc na Santo, zdecydowanie polecam Turtle Bay Resort. Ceny bardzo niskie, a oferują bardzo dużo w zamian. 5* widok i otoczenie gratis. Są to bungalowy. Ja z racji podróży w pojedynkę wziąłem opcję "dorm", jednak tylko przez 1 noc na 13 miałem współlokatora. Poza tym "dorm" niczym nie różnił się od pobytu w prywatnym bungalowie, bardzo czysto i schludnie, prywatna łazienka, drinki na powitanie etc.


P1030340.JPG




P1030347.JPG




P1030358.JPG




Vanuatu słynie z produkcji kopry z orzecha kokosowego. Wszędzie są palmy i domowej roboty piece do suszenia miąższu.


P1030332.JPG



Sok ze świeżego zielonego kokosa - bezcenny.
Cała gałąź ze świeżymi kokosami na targu (ok. 8-10 sztuk) 3pln :)


P1030568.JPG





Oczywiście nie samym leniuchowaniem człowiek żyje. Czasami prócz leżenia na własnej plaży, wypadało wybrać się kawałek dalej i zakosztować kąpieli na słynnej Champagne Beach. W tym celu należy wyjść na główną drogę i wypatrywać samochodów z dużym "PT" na rejestracji /Public Transport/. Mamy do wyboru albo minibusy, albo przeładowane pickupy. Czasami szczególnie poza miastami (a ja tak mieszkałem) oczekiwanie na taki może się wydłużyć nawet do 2-2,5h, bo akurat nikt nie będzie jechał. Co tam! Mam czas, jestem przecież na wakacjach. Dobrze znaleźć sobie wtedy trochę cienia, by nie kwitnąć tego czasu na Słońcu. Czasami wychodzimy na drogę i od razu ktoś jedzie. Reguły nie ma i to jest piękne. Spotykałem osobiście dużo innych turystów którzy płacili dość duże pieniądze za "wycieczki" oferowane przez kierowców (np. 25$), po czym kierowca ten zatrzymywał się z nimi po mnie na drodze i ja za ta samą wycieczkę płaciłem cenę za Public Transport czyli ok. 3pln. Będąc na Vanuatu opłaca się wszystko robić na własna rękę, bez wycieczek, wszędzie /prędzej czy później/ dotrzemy po swojemu.


A więc Champagne Beach:


P1030509.JPG




P1030512.JPG



Oczywiście "prywatna" - mamy low season i czasami przejdą nią jacyś miejscowi, lub pies. Zero "białych'.


P1030529.JPG



-- 20 Mar 2015 13:20 --

A to już sąsiedni Lonnoc:


P1030549.JPG




P1030552.JPG




P1030546.JPG



-- 20 Mar 2015 13:43 --

Wypad do Millenium Cave:

Jaskinia jak sama nazwa wskazuje, jednak wg. mnie to nie ona była atrakcją dnia pomimo wzmianki w tytule.

Z poznaną w Kava barze parką z UK oraz Francuzką wracającą "z saksów" w Nowej Kaledonii, stwierdziliśmy że chcemy wybrać się na trek. Chcieliśmy to jednak zrobić w kameralnym gronie, czyt. bez gromady białych z biura podróży. Z poznanym również w kava barze przewodnikiem (cholera, przydatna miejscówka - poznasz tam każdego: przedsiębiorców, miejscowych rolników, polityków, policjantów, turystów i innych hydraulików), wybraliśmy się nazajutrz na trek. Pomimo wysokiej samoodwagi jednak nie zdecydowałbym się tego robić na własną rękę, gdyż zgubić można się tam co 10 metrów.

Najpierw z miasta jechaliśmy ok 20 kilometrów po wertepach wzwyż, czyli w góry do wioski:


P1030454.JPG




P1030455.JPG



Szybkie pozwolenie od wodza i można iść dalej. Trasa nie jest zbytnio wymagająca, prowadzi przez lasy tropikalne.


P1030470.JPG



aż w końcu dochodzimy do jaskini Millenium, wysokiej na 50m. Polecam wziąć szybkoschnące ciuchy, gdyż czasami będziemy tam chodzili po szyje w wodzie, a czasami po kostki. "Trasa" /o ile w ogóle można ją tak nazwać/ jest kompletnie nieprzygotowana, wschodzimy na wielkie głazy i zeskakujemy do wody, co chwile nad głowami przelatują nietoperze. Na głowie czołówki i jakoś dajemy radę. Nie zamieszczam zdjęć ze środka, gdyż na dobra sprawę takowych nie mam /brak dobrego aparatu do robienia zdjęć nocnych, a także nie wyciągałem go z wodoszczelnego worka będąc po szyje w wodzie/. Można wygooglować zdjęcia profesjonalistów :)

Po ok. 30minutach wychodzimy z jaskini:


P1030471.JPG



I zaczynamy wspinaczkę po głazach w kanionie:


P1030483.JPG




P1030487.JPG



I to co spotykamy za nimi, dla mnie jeden z faworytów spędzania wolnego czasu na Vanuatu:


P1030490.JPG




P1030488.JPG



Spływ ok. 5 kilometrów rzeką (bardzo spokojną, nie czuć że się płynie) wewnątrz kanionu. Wtedy dowiedziałem się po co nasz przewodnik zabrał ze sobą kapoki. Nie pływam najgorzej, jednak taka odległość wpław wykańcza. W kapoku można się zatrzymać i spokojnie dryfować ciesząc się baśniową scenerią. Dla mnie bajka, robi niesamowite wrażenie na żywo, czego nie oddają zdjęcia.

Trek na dobrą sprawę całodniowy.

-- 20 Mar 2015 13:55 --

Zapewne większość już wie że na Vanuatu w czasie II WŚ była baza amerykańska. Po zakończeniu wojny, Amerykanie stwierdzili ze nie jest opłacalnym zbieranie zabawek z powrotem do domu, więc część sprzętu wrzucili do wody /słynny Million Dollar Point/, a część zakopali na wyspie i nawet miejscowym ciężko wskazać dokładne miejsca gdzie znajdują się działa, Willys'y i czołgi schowane parę metrów pod ziemią. Na Wyspach było też sporo lotnisk, więc szczątki myśliwców leżą sobie nieopodal starych pasów startowych gdzieś w zapomnianej dżungli. Można na nie trafić całkiem przypadkowo udając się na spacer po obrzeżach Luganville:


P1030608.JPG




P1030611.JPG




P1030612.JPG




P1030613.JPG




Szczątki leżą tam ponad 70 lat i nikt nie kwapi się żeby odwieźć do skupu złomu :)

Dodaj Komentarz

Komentarze (6)

fortuna 8 grudnia 2015 06:47 Odpowiedz
super, mozliwe ze tez sie tam wkrotce wybiore :)powiedz mi prosze w tym Turtle Bay Resort jak mieszkales w dromie to bylo bezpiecznie zostawic swoje rzeczy czy jest jakas szafka na kluczyk itp?unikam mieszkania w kilka osob na raz, ale z tego co patrze to noclegi tam sa drogie i bede sie musial na taki zdecydowac
michzak 8 grudnia 2015 07:04 Odpowiedz
Jakim cudem taka relacja nie miała żadnych komentarzy? :OWysłane z mojego SM-A500FU przy użyciu Tapatalka
blantomat 8 grudnia 2015 20:03 Odpowiedz
fortuna napisał:super, mozliwe ze tez sie tam wkrotce wybiore :)powiedz mi prosze w tym Turtle Bay Resort jak mieszkales w dromie to bylo bezpiecznie zostawic swoje rzeczy czy jest jakas szafka na kluczyk itp?unikam mieszkania w kilka osob na raz, ale z tego co patrze to noclegi tam sa drogie i bede sie musial na taki zdecydowacTen dorm w Turtle Bay to tak nazwałem gdyż mogłeś wziąć łóżko w pokoju kilkuosobowym (o ile dobrze pamiętam 5-cio), ale tak naprawdę to naprawdę fajny pokój jak i zresztą cały resort.Resorcik na miano wakacyjnego.Jak wspomniałem przez cały pobyt tylko na chwile była jeszcze jedna osoba i poza tym miałem wszystko dla siebie.W samym pokoju nie ma żadnych schowków czy sejfów.Na pewno jak dasz do recepcji to co chcesz przechować wartościowego to Ci pomogą. Ekstremalnie przyjaźni, jak i zresztą wszyscy mieszkańcy Vanuatu.Na pewno nie nocuj w centrum Luganville, bo jest tam kiepsko, taka mieścinka.
don-bartoss 8 grudnia 2015 20:40 Odpowiedz
blantomat napisał:Na całych dwóch targowiskach w Port Vila, istnieje polityka wiosek: w dni parzyste sprzedającymi na bazarze są mieszkańcy jednych okolicznych wiosek, natomiast w nieparzyste innych wiosek, wszystko po to by dać równe szanse na sprzedaż i zarobek. Nie jest to do końca prawda i gdybym tam żył, lobbowałbym by moja wioska handlowała w dni nieparzyste. W roku przestępnym jest ich bowiem 4,5% więcej od dni nieparzystych, a w roku nieprzestępnym odchylenie to wynosi +3,9%.
fortuna 8 grudnia 2015 23:02 Odpowiedz
updlatego tam nie jedz, tylko siedz w chacie i tam wprowadzaj swoje prawa.Jakby wszyscy byli tak wyliczeni to ten swiat bylby 100 razy gorszy.@blantomat dziekuje za odpowiedz, bede tam w okresie swiatecznym wiec raczej bedzie zalew turystow z OZ.Polecasz cos jeszcze na Santo oprocz:- milion dollar point- port rely- asmine millennium- plaza champagne
blantomat 9 grudnia 2015 20:51 Odpowiedz
Tak,- znajdź taksiarza i poproś by Cię przewiózł i pokazał jakieś cmentarzysko samolotów lesie których jest kilka;-Matevulu Blue Hole (!). Jakbyś był w Turtle Bay Lodge tam gdzie ja, znajdziesz tam za free kajaki. Weź sobie i popływaj po lagunie. Koniecznie popłyń do Matevulu Blue Hole. Płyniesz od ośrodka na południe wzdłuż wybrzeża i jak zobaczysz ujście rzeki skręcaj wgłąb (swoje prawo). Płyń do końca;-kava bary w centrum Luganville są słabe i kava w nich też jest słaba. Szukaj tych na obrzeżach i w wioskach. Najlepiej jak poznasz kogoś w centrum i Cię weźmie do jakiejś meliny. W tych w centrum kava jest słaba i słabo kopie, tam lokale są prowadzone głównie przez Australijczyków. Pijesz tuzin kolejek i nic. Jak wypijesz 1 miseczkę w tych na obrzeżu to masz dość :)-jeździj pickupami (z PT - public transport na rejestracji). Kosztuje to grosze, a wrażenia bezcenne. W Luganville masz tylko jedną firmę (dane z września 2014) która wynajmuje skutery i jest to mega nieopłacalne (to nie Azja);-weź jakieś repelenty, bo mnie pojadły moskity i spędziłem w szpitalu w Luganville 2 dzionki z powodu dengi. Rodzina wodza skąd są foty (gość z wężem i dzieciaki na tle chatek) poważnie chorowała na dengę i to nie są przelewki.-nie wiem skąd lecisz ale jak masz miejsce w plecaku to wypełnij wolne przestrzenie jedzeniem. Na miejscu jednak droższe (import głównie Francja, Nowa Zelandia i Australia), ja leciałem z NZ i na Vanuatu dużo droższe ; szczególnie słodycze. Owoce na targowisku tanie.