Dawno mnie tutaj nie było! Prawie dwa lata nie mogłem się zebrać żeby napisać kolejną relację z podróży. Teraz mając nieco więcej wolnego czasu spiąłem się i zacząłem przygotowywać opis trzytygodniowej wycieczki po Azji. Mapka poniżej najlepiej obrazuje pierwotnie przygotowaną trasę i miejsca, które były w planie do odwiedzenia. Zgodnie z tytułem muszę przyznać, że była to jedna z moich najbardziej pechowych wycieczek, gdzie wiele rzeczy poszło nie po mojej myśli.
Dzisiaj są już tylko fantastyczne wspomnienia, nowe doświadczenia oraz kilkaset zdjęć, którymi się z Wami podzielę. Na koniec postaram się także zrobić skrótowe zestawienie kosztów. Niestety nie będzie latania biznes klasą, ale będzie kilka naprawdę fajnych miejscówek (nie tylko sieciowych).
Podróż odbyła się w lutym tego roku. Zostańcie ze mną niebawem ruszamy z pierwszym etapem podróży czyli lotem z Katowic do Dubaju z międzylądowaniem w Larnace.
Zapnijcie pasy!
:DJestem wręcz pewny, że są tutaj dziesiątki użytkowników, którzy latali już składakiem WizzAir + Cebu na Filipiny. Ja również, teraz już po raz trzeci postanowiłem wybrać się w ten sam sposób na azjatycki kontynent. Dojazd do Pyrzowic z Poznania nie jest najwygodniejszy i zawsze mocno mnie męczył jeszcze przed rozpoczęciem właściwej podróży. W poprzednich latach jechałem dzień wcześniej do Krakowa, żeby tam spędzić wieczór i kolejnego dnia udać się do Dubaju. Tym razem jednak było intensywniej: nocny pociąg do Katowic i tuż po godzinie 8 rano bus firmy Matuszek do Pyrzowic. W zasadzie nie wiem czy jest jakiś lepszy/tańszy sposób obecnie, ale z przyzwyczajenia właśnie taką drogę obrałem.
Do odlotu jeszcze prawie 4 godziny, a tłumów zdecydowanie nie ma. Dzięki wcześniejszej odprawie online można przejść kontrolę bezpieczeństwa i udać się do jednej z moich ulubionych w Polsce saloników z widokiem na płytę lotniska. Poczekalnie oferuje szeroki wybór jedzenia i picia, a także bardzo wygodne fotele. W czasach COVIDu jest nieco mniejszy wybór, ale dalej uważam, że jest bardzo przyzwoicie. Można zjeść pożywne śniadanie, wypić dobrą kawę i drinka (jak tylko wybije 12).
Boarding rozpoczyna się około 12:20, czyli na 30 minut przed czasem odlotu. Samolot jest praktycznie pełny, a mało przyjazny system odprawy WizzAir sprawia, że wylosowane za darmo miejsca nie są obok siebie. Teoretycznie lot jest do Dubaju, jednak na początek, po około 3 godzinach następuje międzylądowanie w Larnace, bardzo krótkie, bo dosłownie po 30 minutach lecimy dalej. Kolejne kilka godzin i w zasadzie w nocy docieramy na mniejsze, położone zupełnie poza centrum lotnisko Al Maktoum. To niestety kolejny minus podróżowania na tej trasie z budżetowym Wizzem, chociaż w tym przypadku cena 56 złotych za bilet rekompensuje wszystkie te niedogodności.
Na miejscu szybka kontrola paszportowa, i udajemy się do punktu po zakup karty SIM. Niestety otwarte jest tylko jedno stanowisko, więc nie mamy za bardzo wyboru. Trzeba się spieszyć bo teoretycznie powinien jechać jeszcze autobus do Dubaju. Czekamy na niego ponad 20 minut wraz z wieloma innymi osobami, jednak nic nie nadjeżdża. Taksówkarze sugerują żeby zrezygnować, ponieważ już nic nie przyjedzie. Powoli zaczynamy sprawdzać ceny Ubera i kombinować jak tu najtaniej dojechać do hotelu, kiedy to nagle zjawia się autobus F55A. Ten w odróżnieniu od F55 jedzie do centrum miasta (także obok stacji Ibn Battuta), więc jest to dla nas rozwiązanie idealnie. Śledzimy tylko nawigację i po około 40 minutach jazdy, kiedy jesteśmy już stosunkowo blisko hotelu ibis Dubai Mall of the Emirates wysiadamy. Jest już zdecydowanie po północy, a my jesteśmy nieźle zmęczeni tymi dwoma wizzowymi lotami, więc od razu za parę złotych zamawiamy Ubera i po kilku minutach jesteśmy w hotelu.
Za nocleg zapłaciłem 2000 punktami Accor, więc do dopłaty pozostało mi zaledwie 21.88 AED (stawka bez śniadania). Hotel ten położony jest w bardzo dobrej lokalizacji, o czym świadczy sama jego nazwa (Mall of the Emirates), do stacji metra jest dosłownie kilka minut spaceru. Pokoje są dosyć małe, ale jest dostęp do biurka, lodówki (2 butelki wody w cenie) czy telewizora. Zdecydowanie niczego nie brakuje, tym bardziej kiedy przyjeżdżasz wyłącznie wyspać się przed zwiedzaniem kolejnego dnia. A i dodatkowo dostajemy dwa vouchery na drinka powitalnego, które można zrealizować w barze sportowym, który należy do hotelu.
Drugi dzień zaczynamy około 9 rano, kiedy po prostu pakujemy się z powrotem, a bagaż zostawiamy w przechowalni, żeby po niego wrócić przed zakwaterowaniem w drugim hotelu. Udajemy się metrem do znanej dobrze dzielnicy Dubai Marina, gdzie chcemy zjeść śniadanie i przejść się po plaży. Dojazd zajmuje około 20 minut, a później spacerujemy przez kilka godzin. Marina to nic innego jak ekskluzywna dzielnica z wieżowcami, jachtami i sztucznym kanałem o długości około 3 kilometrów. Znajduje się tutaj masa hoteli, restauracji i mieszkań. Niektóre z nich mają nawet ponad 100 pięter, a podobnie niedługo mają być jeszcze wyższe.
Spacer po Marina Walk to świetna sprawa, ponieważ jest tutaj aż 7 kilometrów chodników, wzdłuż których posadzono drzewa palmowe. Do tego jest tutaj sporo cienia, więc arabski upał jest nieco mniej odczuwalny. W końcu zatrzymujemy się w EETEN Urban Kitchen, gdzie zjadamy jedno angielskie śniadanie i wypijamy owocowy koktajl. Miejsce można ocenić bardzo pozytywnie – dobra obsługa, smaczne jedzenie i świetny widok. Cena była już mniej dobra (ok. 70 AED za całość)
;)
Dalszy spacer był już po plaży JBR Open Beach. To plaża publiczna na której rzeczywiście zawsze jest dużo ludzi. Ma ona długość około 1 kilometra, a woda ma przepiękny kolor. Po spacerze wskakujemy ponownie do metra i wracamy po bagaże do hotelu ibis. Przypominamy sobie, że mamy do wykorzystania jeszcze vouchery, więc idziemy na zimne piwo do baru (bo co w taki upał mogłoby smakować lepiej). Teraz czekała nas nieco dłuższa trasa do drugiego hotelu w którym zatrzymaliśmy się w Dubaju, czyli Conrad Dubai. Znajduje się on tuż przy samej stacji metra World Trade Centre, dosłownie 2 minuty spaceru.
Zakwaterowanie ma miejsce na jednym z najwyższych pięter w saloniku (dla statusu Gold i Diamond), gdzie dowiadujemy się o podwyższeniu klasy pokoju do Executive. Od razu dostajemy karty do pokoju, który położony jest kilka pięter niżej oraz vouchery do wydania w winiarni Cave, która znajduje się na terenie hotelu. Z pokoju jest widok na morze, a w zasadzie na wielką strefę budowy. Całość jest bardzo ładnie zaprojektowana, widać dużą dbałość o szczegóły. W pokoju nie zabrakło ekspresu do kawy oraz panelu dotykowego do sterowania światłem i zasłonami. W łazience jest osobna kabina prysznicowa, wanna i zestaw kosmetyków Shanghai Tang.
Pozostałą część popołudnia spędziliśmy na basenie, który robi świetne wrażenie i został zabudowany na 6 piętrze. Taka lokalizacja sprawia, że nie ma się pojęcia że jesteś właśnie przy najbardziej ruchliwej ulicy w Dubaju. Został on umieszczony na rozległym terenie z licznymi kwiatami, palmami i leżakami. Jest również dostępny bar. To coś więcej niż można by oczekiwać po typowo biznesowym hotelu.
Do saloniku wracamy o godzinie 18, kiedy serwowana jest tam kolacja. Jest on naprawdę przestronny, wygodny i oferuje przyjemny widok na okolicę. Zabrakło w nim nieco więcej miejsc do pracy. Serwowane są dania na ciepło i na zimno, można też zjeść sporo owoców i słodkości. Do tego podawane są różne napoje, w tym także alkoholowe.
Po kolacji ruszamy w kierunku Downtown Dubai, żeby pospacerować po olbrzymim centrum handlowym Dubai Mall oraz zobaczyć akwarium wypełnione między innymi rekinami. Naszym głównym celem jest jednak sztuczne jezioro Burj Lake, na którym odbywają się pokazy fontann Dubai Fountain. Do tego oczywiście w tle możemy podziwiać Burj Khalifa, który jest najwyższym budynkiem na świecie, ale też posiada największą liczbę pięter, najwyższą windę i posiadał najwyższy zewnętrzny taras widokowy (teraz ten znajduje się w Chinach na Canton Tower). Pokaz fontann jest fantastyczny i jest to moja ulubiona atrakcja w tym mieście, którą miałem już okazję kilka razy oglądać. Przy kolejnej wizycie na pewno bym zrobił to ponownie.
Późnym wieczorem wracamy do hotelu, żeby odwiedzić wspomnianą wcześniej winiarnię Cave. Tutaj zamawiamy wszystkim dobrze znany, hiszpańską (chociaż może też portugalską) Sangrię. I tak właśnie kończy się drugi dzień tego wyjazdu. Kolejny już niestety będzie znacznie mniej szczęśliwy
:roll:Kolejny dzień to dzień totalnego nic nierobienia. Rano schodzimy do hotelowej restauracji na śniadanie i tutaj zgodnie z oczekiwaniami jesteśmy oczarowani wyborem jedzenia i picia. Naprawdę trudno wszystkiego spróbować – oczy chcą, a żołądek już mówi dosyć. Dla mnie zawsze najważniejsze są świeże owoce, soki i dobra kawa. Tutaj wszystko to mamy dostępne. Brakuje jedynie jakiegoś fajnego widoku z restauracji. Po takim obżarstwie nie można robić nic innego niż leżeć, więc dalej korzystamy z basenu, ponieważ bez problemu dostaliśmy zgodę na wymeldowanie się o godzinie 16.
Jak to luty w ZEA jest bardzo ciepło, nie ma chmury na niebie, a woda w niepodgrzewanym basenie jest na tyle ciepła że można wejść bez żadnej aklimatyzacji. To idealny czas, żeby przygotować swoją skórę pod palące filipińskie i indonezyjskie słońce za kilka dni. Dodatkowo dobry czas, żeby pouczyć się obsługi nowego sprzętu foto, który zabrałem po raz pierwszy na dalszy wyjazd. Od ponad 5 lat wszystkie fotki poza telefonem robiłem też kamerką Xiaomi Yi Action 4K oraz lustrzanką Canon EOS 1000D. Teraz udało mi się po tym czasie w końcu zdecydować na małe odświeżenie i zacząłem swoją przygodę z marką GoPro (ósemka) oraz bezlusterkowcem Sony Alpha III A7. Sami wiecie co to znaczy dla osoby, która od zawsze lubiła gadżety i nowe technologie.
Około godziny 14 robimy przerwę na tzw. afternoon tea, które jest podawane w saloniku. Dostępne są o tym czasie drobne przekąski, które w pełni zastępują nam obiad. Po tym pakujemy się, robimy godzinną siłownię i wracamy na basen, gdzie spędzamy czas aż do momentu, kiedy trzeba udać się na główne lotnisko w Dubaju na rejs do Manili. Zajmuje nam to tylko chwilę, ponieważ hotel Conrad jest położony przy samej stacji, podobnie jak lotnisko kilka kilometrów dalej. Ponieważ odprawa online nie była możliwa, to przechodzimy do stanowiska linii Cebu, gdzie otrzymujemy wydrukowane bilety. Jest także pytanie o bagaż, mamy tylko podręczny z dodatkową małą torbą na aparat, więc agent nie robi żadnego problemu i zaprasza do przejścia kontroli bezpieczeństwa.
Tu wszystko przebiega bardzo szybko i sprawnie, jeszcze pokazujemy paszporty i możemy szykować się do lotu. Wpierw jednak wskakujemy do saloniku Ahlan w terminalu 1 (chyba mój ulubiony z Priority Pass w Dubaju) na kolację. Jest tutaj dostępny bardzo duży bufet z jedzeniem, ale można też co nieco zamówić z karty (np. pyszne spaghetti). Do tego nie brakuje drinków, które są idealnym sposobem na przetrwanie długiego (i zimnego?) lotu z Cebu. Tak więc próbujemy jak smakuje ichniejsza Margarita, a także wina musujące. Ponieważ zostało nam jeszcze trochę czasu to postanawiamy zobaczyć jak prezentuje się inna poczekalnia i mijając po drodze jeden z wielu Marhaba Lounge zatrzymujemy się tam na chwilę. Według mnie nie jest on jednak tak dobry jak Ahlan, przede wszystkim jest mniejszy, mniej wygodny i oferta gastronomiczna jest uboższa.
W każdym razie rozpoczyna się boarding, więc jak najszybciej ruszamy do wyznaczonej bramki. Samolot okazuje się w połowie pusty, więc zapowiada się przyjemny lot. Startujemy po godzinie 23, żeby około 12 dnia kolejnego wylądować w stolicy Filipin. W trakcie rejsu nie ma żadnego darmowego serwisu, jednak odbywa się on większość czasu w nocy, więc można się dobrze wyspać, tym bardziej mają do swojej dyspozycji po 3 siedzenia.
przemos74 napisał:Jestem wręcz pewny, że są tutaj dziesiątki użytkowników, którzy latali już składakiem WizzAir + Cebu na Filipiny. Ja również, teraz już po raz trzeci postanowiłem wybrać się w ten sam sposób na azjatycki kontynent. Chyba łatwiej byłoby wymienić kto nie leciał
;) U mnie w Chromie nie wyświetlają się zdjęcia, w Firefoxie już tak. Ma ktoś ten sam problem?
Skoro jednym działają zdjęcia (mi też w Chrome działa), a innym nie, to problem jest lokalny u tych, co im nie działa. Naprawcie u siebie i nie zaśmiecajcie tematu
:)
xionc napisał:Skoro jednym działają zdjęcia (mi też w Chrome działa), a innym nie, to problem jest lokalny u tych, co im nie działa. Naprawcie u siebie i nie zaśmiecajcie tematu
:)Zajrzałem w kod strony i problemem jest to, że obrazki są podlinkowane z serwera po http, a fly4free idzie po https, więc obrazki obniżają bezpieczeństwo połączenia (można je w locie podmienić i wpłynąć na wygląd strony tak w skrócie), więc niektóre przeglądarki tylko krzykną ostrzeżeniem, a niektóre takie obrazki zablokują. Problem nie do końca taki lokalny jednak
;) i najlepiej jakby robiący relacje (nie tylko tę) wrzucali obrazki na zasoby wystawione po https
8-)ps. Sorry za spam dla obserwujących relację...
Bardzo mi sie podoba Twoja relacja!Ponieważ więcej niż polowe zajmują opisy i zdjęcia jedzenia oraz fajnych hoteli do moczenia 4liter w basenach i plażach.
Jedna uwaga: W DXB zamiast Ahlan Business wybierz następnym razem Ahlan First Class Lounge. To o poziom wyżej. Ahlan First Class nie działa na PP, ale działa za to na DC lub Dragona. Druga drobna sprawa: Jeżeli w MNL dalej lecisz krajówkę to warto wziąć również Cebu (nawet gdy jest droższe od Air Asia czy PAL), ponieważ nie ma zmiany terminala to raz, a dwa że mimo tego że loty nigdy nie będą na jednym bilecie to obsługa Cebu zazwyczaj poczuwa się do odpowiedzialności tak jakby to była jedna rezerwacja i idzie się dogadać na ew. zmiany lotów itd.W Caticlanie uwaga na naciągaczy bagażowych. Chętnie wyładują i przeniosą walizki do trike'a, ale stawki mają złodziejskie za taką usługę. Wiadomo jak to jest w takich miejscach
;) Tak jak z tą taryfą w MNL.
@przemos74 Możesz podać nazwę lub pinezkę do tej knajpy przy Diniwid Road?Przy okazji: na Diniwid Beach po prawej stronie (stojąc na plaży i patrząc w ocean) jest wzgórze u podnóża którego chodziłeś tą betonową ścieżką. Jakieś dwa lata temu był tam pożar i do dziś stoją spalone chaty. Na szczycie tego wzgórza jest jakiś słynny mistrz kung-fu czy podobnego sportu walki (nie wnikałem). Podobno to człowiek mega legenda. Aktualnie pustelnik. Niektórzy podróżują przez pół świata w to miejsce mając nadzieje na lekcje u mistrza. Ot taka legenda, aczkolwiek zasłyszana już z kilku źródeł.
To będzie gdzieś w tym miejscu: https://goo.gl/maps/DGTUY68rvY1qZcPC6Tak, byłem świadkiem tego pożaru - również wtedy byłem na Boracay'u i mieszkałem bardzo blisko, widziałem wszystko z okna pokoju. A legendy nie znałem - bardzo ciekawa sprawa!
Jeszcze dwa dni wcześniej mogłem widzieć zdjęcia, wczoraj już nie. Myślałem, że to przejściowe, ale dzisiaj jest tak samo. Sprawdziłem w innych relacjach i wszędzie jest ok
:(
Nie do końca lokalny, kolega xionc opisał to na pierwszej stronie wątku. Faktycznie pomaga zmiana przeglądarki na taką, która nie będzie aż tak restrykcyjna, na przykład EDGEQuote:Zajrzałem w kod strony i problemem jest to, że obrazki są podlinkowane z serwera po http, a fly4free idzie po https, więc obrazki obniżają bezpieczeństwo połączenia (można je w locie podmienić i wpłynąć na wygląd strony tak w skrócie), więc niektóre przeglądarki tylko krzykną ostrzeżeniem, a niektóre takie obrazki zablokują. Problem nie do końca taki lokalny jednak
;) i najlepiej jakby robiący relacje (nie tylko tę) wrzucali obrazki na zasoby wystawione po https
8-)A relacja świetna, idealnie dobierasz ilość tekstu oraz obrazków, więc się nie dłuży, a można też z niej coś ciekawego wyciągnąć i nie jest to tylko zbiór fotek.
Rozmawiałem z supportem od hostingu i obecnie nie mają dostępnych darmowych certyfikatów dla tej domeny. Postaram się to jak najszybciej przenieść, żeby problem zniknął i rotacje między przeglądarkami nie były konieczne.
przemos74 napisał:Rozmawiałem z supportem od hostingu i obecnie nie mają dostępnych darmowych certyfikatów dla tej domeny. Postaram się to jak najszybciej przenieść, żeby problem zniknął i rotacje między przeglądarkami nie były konieczne.Kiedyś chciałem nawet zaproponować na forum zrobienie takiej funkcji (przełącznika), żeby dało się oglądać posty z załączonymi zdjęciami lub bez.Czasem szuka się np. jakichś faktów w znanej już relacji i zdjęcia nie dość, że muszą się załadować, to jeszcze utrudniają przegląd. A tu proszę - jest i działa
:)
Stasiek_T napisał:Kiedyś chciałem nawet zaproponować na forum zrobienie takiej funkcji (przełącznika), żeby dało się oglądać posty z załączonymi zdjęciami lub bez. Czasem szuka się np. jakichś faktów w znanej już relacji i zdjęcia nie dość, że muszą się załadować, to jeszcze utrudniają przegląd. A tu proszę - jest i działa
:)Jak @przemos74 już zepsuł niewyświetlanie naprawił wyświetlanie zdjęć, to mam coś dla Ciebie. Przetestowałem właśnie u siebie w Chrome. Robisz sobie zakładkę z takim adresem URL:Code:javascript:{$('img').hide();} i nazywasz ją np. "Ukryj obrazki".Potem otwierasz sobie relację, klikasz w tak utworzoną zakładkę i obrazki magicznie znikają
;)
przemos74 napisał:Niech jeszcze ktoś potwierdzi że jest okay i zepsuję niewyświetlanie w pozostałej części
;)wczoraj nie było, dzisiaj są
;) dawaj dalej, bo fajnie się czyta i ogląda
:)
Wróciliśmy, ale nerwowo tu jeszcze będzie i loty, które kupiliśmy nie okazały się ostatecznymi. Może ktoś zauważył, że coś w tym składaku jest nie tak?
:) Postaram się dzisiaj wrzucić kolejną część relacji.
Przesiadka w Indiach bez wizy na dwóch osobnych biletach ... Uratować sytuację mogłyby tylko 104ry dodatkowe pieczątki na kartach pokładowych
:DAlbo nie wpuścili w KUL na pokład albo jakiś fuck up w Chennai
Przesiadka w Indiach nawet z wiza tranzytowa (badz jakakolwiek inna) na dwoch osobnych biletach, tanimi liniami, nawet jesli tylko z bagazem podrecznym, w 3 GODZINY to jest sport ekstremalny.
mk89 napisał:Chcemy więcej! Co takie krótkie te odcinki ostatnio
;)?Bo to nie Netflix, nie przeczytasz wszystkiego w jeden wieczór
:)Przemos74 Nas tak przeciągnie do grudnia, a przed Bożym Narodzeniem będzie finał sezonu i rozwiązanie zagadki, co się stało z aparatem i dlaczego wycieczka nie skończyła się szczęśliwie.
yaacek napisał:mk89 napisał:Chcemy więcej! Co takie krótkie te odcinki ostatnio
;)?Bo to nie Netflix, nie przeczytasz wszystkiego w jeden wieczór
:)Przemos74 Nas tak przeciągnie do grudnia, a przed Bożym Narodzeniem będzie finał sezonu i rozwiązanie zagadki, co się stało z aparatem i dlaczego wycieczka nie skończyła się szczęśliwie.to skoro to nie Netflix to jakieś zapowiedzi wrzucaj
:) na forum jestem krótko, może i mało widziałem i czytałem ale ta relacja jest prze fajna
:) czyta się jak dobrą powieść, nie mogę się doczekać wyjaśnienia co z aparatem i jak wyglądał powrót z urlopu (zwłaszcza po tym jak wielu ludzi piszę o problemach z wizą w Indiach).
Super że takie szczęśliwe zakończenie i z powrotem i z aparatem
:) No i nie sądziłem że takie składane loty lastminute z Azji do Europy mogą być aż takie tanie
:)
Ten koniec w sumie nie był taki zły, trochę nastraszyłeś
;) Te pisane dziś relacje z ciepłych krajów, z pobytów sprzed prawie roku, to taki wirtualny powrót do normalności. Takie to trochę na niby, ale z drugiej strony zapowiedź lepszego jutra. Super się czytało. I tak jak Bali nigdy dotąd nie było moim celem, zachęciłeś mnie i się pochylę nad tym kierunkiem, dzięki!
Gaszpar napisał:@przemos74 a odzywałeś się później do Kiwi w sprawie "gwarancji" przesiadki? Tak z ciekawości pytam czy jakoś się poczuli do błędu?Ja nie kupiłem przez Kiwi, oni byli dla mnie tylko inspiracją żeby zrobić takie połączenie. Zawsze taniej wychodzi kupić 2 osobne bilety niż u nich 'jeden' z ich "gwarancją", o której słyszałem wiele złych opinii.
Gwarancja kiwi.com to pic na wodę fotomontaż. Znam wiele historii związanych z tym syfem ale dwie najgorsze to :ARN-WAW LOWMI-AMM FRZ gwarancją przesiadki.. niestety nie poinformowali,że drugi lot odbywa się z innego lotniska. Na szczęście nocna przesiadka i 200pln za taxi z lotniska załatwiło sprawę.Druga to spóźniony wizz do WAW i przesiadka do OSL. Call center kiwi stwierdziło,że trzeba kupić nowy bilet (1500pln) a oni oddadzą na drodze reklamacyjnej..Super,że dotarłeś bez utknięcia gdziekolwiek. Nauczyka dla nas wszystkich by sprawdzać terminale przy przesiadkach bezwizowych
ofer napisał:Jedna uwaga: W DXB zamiast Ahlan Business wybierz następnym razem Ahlan First Class Lounge. To o poziom wyżej. Ahlan First Class nie działa na PP, ale działa za to na DC lub Dragona. Jeżeli korzystałeś z tego saloniki to podpowiedz mi: czy Ahlan First Class Lounge jest na przylotach? i po przylocie z Polski można skorzystać z jego oferty (lecimy wizzairem z Krakowa)?
Dzisiaj są już tylko fantastyczne wspomnienia, nowe doświadczenia oraz kilkaset zdjęć, którymi się z Wami podzielę. Na koniec postaram się także zrobić skrótowe zestawienie kosztów. Niestety nie będzie latania biznes klasą, ale będzie kilka naprawdę fajnych miejscówek (nie tylko sieciowych).
Podróż odbyła się w lutym tego roku. Zostańcie ze mną niebawem ruszamy z pierwszym etapem podróży czyli lotem z Katowic do Dubaju z międzylądowaniem w Larnace.
Zapnijcie pasy! :DJestem wręcz pewny, że są tutaj dziesiątki użytkowników, którzy latali już składakiem WizzAir + Cebu na Filipiny. Ja również, teraz już po raz trzeci postanowiłem wybrać się w ten sam sposób na azjatycki kontynent. Dojazd do Pyrzowic z Poznania nie jest najwygodniejszy i zawsze mocno mnie męczył jeszcze przed rozpoczęciem właściwej podróży. W poprzednich latach jechałem dzień wcześniej do Krakowa, żeby tam spędzić wieczór i kolejnego dnia udać się do Dubaju. Tym razem jednak było intensywniej: nocny pociąg do Katowic i tuż po godzinie 8 rano bus firmy Matuszek do Pyrzowic. W zasadzie nie wiem czy jest jakiś lepszy/tańszy sposób obecnie, ale z przyzwyczajenia właśnie taką drogę obrałem.
Do odlotu jeszcze prawie 4 godziny, a tłumów zdecydowanie nie ma. Dzięki wcześniejszej odprawie online można przejść kontrolę bezpieczeństwa i udać się do jednej z moich ulubionych w Polsce saloników z widokiem na płytę lotniska. Poczekalnie oferuje szeroki wybór jedzenia i picia, a także bardzo wygodne fotele. W czasach COVIDu jest nieco mniejszy wybór, ale dalej uważam, że jest bardzo przyzwoicie. Można zjeść pożywne śniadanie, wypić dobrą kawę i drinka (jak tylko wybije 12).
Boarding rozpoczyna się około 12:20, czyli na 30 minut przed czasem odlotu. Samolot jest praktycznie pełny, a mało przyjazny system odprawy WizzAir sprawia, że wylosowane za darmo miejsca nie są obok siebie. Teoretycznie lot jest do Dubaju, jednak na początek, po około 3 godzinach następuje międzylądowanie w Larnace, bardzo krótkie, bo dosłownie po 30 minutach lecimy dalej. Kolejne kilka godzin i w zasadzie w nocy docieramy na mniejsze, położone zupełnie poza centrum lotnisko Al Maktoum. To niestety kolejny minus podróżowania na tej trasie z budżetowym Wizzem, chociaż w tym przypadku cena 56 złotych za bilet rekompensuje wszystkie te niedogodności.
Na miejscu szybka kontrola paszportowa, i udajemy się do punktu po zakup karty SIM. Niestety otwarte jest tylko jedno stanowisko, więc nie mamy za bardzo wyboru. Trzeba się spieszyć bo teoretycznie powinien jechać jeszcze autobus do Dubaju. Czekamy na niego ponad 20 minut wraz z wieloma innymi osobami, jednak nic nie nadjeżdża. Taksówkarze sugerują żeby zrezygnować, ponieważ już nic nie przyjedzie. Powoli zaczynamy sprawdzać ceny Ubera i kombinować jak tu najtaniej dojechać do hotelu, kiedy to nagle zjawia się autobus F55A. Ten w odróżnieniu od F55 jedzie do centrum miasta (także obok stacji Ibn Battuta), więc jest to dla nas rozwiązanie idealnie. Śledzimy tylko nawigację i po około 40 minutach jazdy, kiedy jesteśmy już stosunkowo blisko hotelu ibis Dubai Mall of the Emirates wysiadamy. Jest już zdecydowanie po północy, a my jesteśmy nieźle zmęczeni tymi dwoma wizzowymi lotami, więc od razu za parę złotych zamawiamy Ubera i po kilku minutach jesteśmy w hotelu.
Za nocleg zapłaciłem 2000 punktami Accor, więc do dopłaty pozostało mi zaledwie 21.88 AED (stawka bez śniadania). Hotel ten położony jest w bardzo dobrej lokalizacji, o czym świadczy sama jego nazwa (Mall of the Emirates), do stacji metra jest dosłownie kilka minut spaceru. Pokoje są dosyć małe, ale jest dostęp do biurka, lodówki (2 butelki wody w cenie) czy telewizora. Zdecydowanie niczego nie brakuje, tym bardziej kiedy przyjeżdżasz wyłącznie wyspać się przed zwiedzaniem kolejnego dnia. A i dodatkowo dostajemy dwa vouchery na drinka powitalnego, które można zrealizować w barze sportowym, który należy do hotelu.
Drugi dzień zaczynamy około 9 rano, kiedy po prostu pakujemy się z powrotem, a bagaż zostawiamy w przechowalni, żeby po niego wrócić przed zakwaterowaniem w drugim hotelu. Udajemy się metrem do znanej dobrze dzielnicy Dubai Marina, gdzie chcemy zjeść śniadanie i przejść się po plaży. Dojazd zajmuje około 20 minut, a później spacerujemy przez kilka godzin. Marina to nic innego jak ekskluzywna dzielnica z wieżowcami, jachtami i sztucznym kanałem o długości około 3 kilometrów. Znajduje się tutaj masa hoteli, restauracji i mieszkań. Niektóre z nich mają nawet ponad 100 pięter, a podobnie niedługo mają być jeszcze wyższe.
Spacer po Marina Walk to świetna sprawa, ponieważ jest tutaj aż 7 kilometrów chodników, wzdłuż których posadzono drzewa palmowe. Do tego jest tutaj sporo cienia, więc arabski upał jest nieco mniej odczuwalny. W końcu zatrzymujemy się w EETEN Urban Kitchen, gdzie zjadamy jedno angielskie śniadanie i wypijamy owocowy koktajl. Miejsce można ocenić bardzo pozytywnie – dobra obsługa, smaczne jedzenie i świetny widok. Cena była już mniej dobra (ok. 70 AED za całość) ;)
Dalszy spacer był już po plaży JBR Open Beach. To plaża publiczna na której rzeczywiście zawsze jest dużo ludzi. Ma ona długość około 1 kilometra, a woda ma przepiękny kolor. Po spacerze wskakujemy ponownie do metra i wracamy po bagaże do hotelu ibis. Przypominamy sobie, że mamy do wykorzystania jeszcze vouchery, więc idziemy na zimne piwo do baru (bo co w taki upał mogłoby smakować lepiej). Teraz czekała nas nieco dłuższa trasa do drugiego hotelu w którym zatrzymaliśmy się w Dubaju, czyli Conrad Dubai. Znajduje się on tuż przy samej stacji metra World Trade Centre, dosłownie 2 minuty spaceru.
Zakwaterowanie ma miejsce na jednym z najwyższych pięter w saloniku (dla statusu Gold i Diamond), gdzie dowiadujemy się o podwyższeniu klasy pokoju do Executive. Od razu dostajemy karty do pokoju, który położony jest kilka pięter niżej oraz vouchery do wydania w winiarni Cave, która znajduje się na terenie hotelu. Z pokoju jest widok na morze, a w zasadzie na wielką strefę budowy. Całość jest bardzo ładnie zaprojektowana, widać dużą dbałość o szczegóły. W pokoju nie zabrakło ekspresu do kawy oraz panelu dotykowego do sterowania światłem i zasłonami. W łazience jest osobna kabina prysznicowa, wanna i zestaw kosmetyków Shanghai Tang.
Pozostałą część popołudnia spędziliśmy na basenie, który robi świetne wrażenie i został zabudowany na 6 piętrze. Taka lokalizacja sprawia, że nie ma się pojęcia że jesteś właśnie przy najbardziej ruchliwej ulicy w Dubaju. Został on umieszczony na rozległym terenie z licznymi kwiatami, palmami i leżakami. Jest również dostępny bar. To coś więcej niż można by oczekiwać po typowo biznesowym hotelu.
Do saloniku wracamy o godzinie 18, kiedy serwowana jest tam kolacja. Jest on naprawdę przestronny, wygodny i oferuje przyjemny widok na okolicę. Zabrakło w nim nieco więcej miejsc do pracy. Serwowane są dania na ciepło i na zimno, można też zjeść sporo owoców i słodkości. Do tego podawane są różne napoje, w tym także alkoholowe.
Po kolacji ruszamy w kierunku Downtown Dubai, żeby pospacerować po olbrzymim centrum handlowym Dubai Mall oraz zobaczyć akwarium wypełnione między innymi rekinami. Naszym głównym celem jest jednak sztuczne jezioro Burj Lake, na którym odbywają się pokazy fontann Dubai Fountain. Do tego oczywiście w tle możemy podziwiać Burj Khalifa, który jest najwyższym budynkiem na świecie, ale też posiada największą liczbę pięter, najwyższą windę i posiadał najwyższy zewnętrzny taras widokowy (teraz ten znajduje się w Chinach na Canton Tower). Pokaz fontann jest fantastyczny i jest to moja ulubiona atrakcja w tym mieście, którą miałem już okazję kilka razy oglądać. Przy kolejnej wizycie na pewno bym zrobił to ponownie.
Późnym wieczorem wracamy do hotelu, żeby odwiedzić wspomnianą wcześniej winiarnię Cave. Tutaj zamawiamy wszystkim dobrze znany, hiszpańską (chociaż może też portugalską) Sangrię. I tak właśnie kończy się drugi dzień tego wyjazdu. Kolejny już niestety będzie znacznie mniej szczęśliwy :roll:Kolejny dzień to dzień totalnego nic nierobienia. Rano schodzimy do hotelowej restauracji na śniadanie i tutaj zgodnie z oczekiwaniami jesteśmy oczarowani wyborem jedzenia i picia. Naprawdę trudno wszystkiego spróbować – oczy chcą, a żołądek już mówi dosyć. Dla mnie zawsze najważniejsze są świeże owoce, soki i dobra kawa. Tutaj wszystko to mamy dostępne. Brakuje jedynie jakiegoś fajnego widoku z restauracji. Po takim obżarstwie nie można robić nic innego niż leżeć, więc dalej korzystamy z basenu, ponieważ bez problemu dostaliśmy zgodę na wymeldowanie się o godzinie 16.
Jak to luty w ZEA jest bardzo ciepło, nie ma chmury na niebie, a woda w niepodgrzewanym basenie jest na tyle ciepła że można wejść bez żadnej aklimatyzacji. To idealny czas, żeby przygotować swoją skórę pod palące filipińskie i indonezyjskie słońce za kilka dni. Dodatkowo dobry czas, żeby pouczyć się obsługi nowego sprzętu foto, który zabrałem po raz pierwszy na dalszy wyjazd. Od ponad 5 lat wszystkie fotki poza telefonem robiłem też kamerką Xiaomi Yi Action 4K oraz lustrzanką Canon EOS 1000D. Teraz udało mi się po tym czasie w końcu zdecydować na małe odświeżenie i zacząłem swoją przygodę z marką GoPro (ósemka) oraz bezlusterkowcem Sony Alpha III A7. Sami wiecie co to znaczy dla osoby, która od zawsze lubiła gadżety i nowe technologie.
Około godziny 14 robimy przerwę na tzw. afternoon tea, które jest podawane w saloniku. Dostępne są o tym czasie drobne przekąski, które w pełni zastępują nam obiad. Po tym pakujemy się, robimy godzinną siłownię i wracamy na basen, gdzie spędzamy czas aż do momentu, kiedy trzeba udać się na główne lotnisko w Dubaju na rejs do Manili. Zajmuje nam to tylko chwilę, ponieważ hotel Conrad jest położony przy samej stacji, podobnie jak lotnisko kilka kilometrów dalej. Ponieważ odprawa online nie była możliwa, to przechodzimy do stanowiska linii Cebu, gdzie otrzymujemy wydrukowane bilety. Jest także pytanie o bagaż, mamy tylko podręczny z dodatkową małą torbą na aparat, więc agent nie robi żadnego problemu i zaprasza do przejścia kontroli bezpieczeństwa.
Tu wszystko przebiega bardzo szybko i sprawnie, jeszcze pokazujemy paszporty i możemy szykować się do lotu. Wpierw jednak wskakujemy do saloniku Ahlan w terminalu 1 (chyba mój ulubiony z Priority Pass w Dubaju) na kolację. Jest tutaj dostępny bardzo duży bufet z jedzeniem, ale można też co nieco zamówić z karty (np. pyszne spaghetti). Do tego nie brakuje drinków, które są idealnym sposobem na przetrwanie długiego (i zimnego?) lotu z Cebu. Tak więc próbujemy jak smakuje ichniejsza Margarita, a także wina musujące. Ponieważ zostało nam jeszcze trochę czasu to postanawiamy zobaczyć jak prezentuje się inna poczekalnia i mijając po drodze jeden z wielu Marhaba Lounge zatrzymujemy się tam na chwilę. Według mnie nie jest on jednak tak dobry jak Ahlan, przede wszystkim jest mniejszy, mniej wygodny i oferta gastronomiczna jest uboższa.
W każdym razie rozpoczyna się boarding, więc jak najszybciej ruszamy do wyznaczonej bramki. Samolot okazuje się w połowie pusty, więc zapowiada się przyjemny lot. Startujemy po godzinie 23, żeby około 12 dnia kolejnego wylądować w stolicy Filipin. W trakcie rejsu nie ma żadnego darmowego serwisu, jednak odbywa się on większość czasu w nocy, więc można się dobrze wyspać, tym bardziej mają do swojej dyspozycji po 3 siedzenia.