+1
przemos74 28 września 2020 00:21
Image

Image

Lądujemy na terminalu 3 o czasie, chwilę przed rozkładowym czasem. To bardzo dobra wiadomość, ponieważ chcieliśmy uniknąć nocowania w Manili i od razu udać się na Boracay. Wygląda na to, że będzie to możliwe, ponieważ nasz rejs jest o 14:35, czyli za 2,5 godziny, jednak musimy jeszcze przejść kontrolę paszportową i zmienić terminal (z 3 na 4 z którego lata Philippines AirAsia).

Image

Wszystko przebiega nad wyraz sprawnie, więc cały stres z nas schodzi i jesteśmy już wręcz pewni że zdążymy. Stajemy jeszcze w kolejce po zakup karty SIM, którą można nabyć na lotnisku w Manili. Na Filipinach dostępnych jest kilku operatorów i trudno mi wskazać, który działa najlepiej. Za każdym razem korzystałem z innego i nigdy nie mogłem narzekać. Znowu bez większego czekania łapiemy bus lotniskowy, który kursuje pomiędzy terminalami i dostajemy się do T4, skąd polecimy na lotnisko Caticlan, które jest położone najbliżej wspomnianego Boracay’u.

Na lot AirAsia odprawiamy się w automacie i mając już bilety w ręku przechodzimy kontrolę bezpieczeństwa i wchodzimy do wielkiej poczekalni, skąd są przejścia do autobusów, które zawożą pasażerów na poszczególne loty krajowe. Jest już grubo po 13, więc pojawia się głód, a że ceny na lotniskach na Filipinach nie są jakieś paskudnie wysokie to rozglądamy się za jakąś przekąską i czymś do picia. Kiedy przychodzi do płacenia zaczynam szukać portfela w plecaku, znajduję go szybko i w tym samym momencie uświadamiam sobie, że czegoś mi tu brakuje. Zadaję sobie w głowie pytanie: „a gdzie do jasnej ch***** aparat?”. Zaczynam nerwowo wyjmować wszystko z jednego plecaka, następnie sprawdzamy drugi plecak i nie ma nic. Nie chce nam się aż wierzyć, że mogliśmy go gdzieś zostawić, może ktoś nam go ukradł, ale jak? Pojawia się podstawowe pytanie co teraz powinniśmy zrobić? Mamy dosłownie godzinę do odlotu… Rozpoczyna się prawdziwa walka z czasem…

Biegiem opuszczamy strefę odlotów i kierujemy się do agenta AirAsia. Pytam go czy jest późniejszy lot do Caticlan tego dnia, niestety nie ma. Proszę, żeby jak najszybciej zadzwonił na drugi terminal i sprawdził czy nie znaleziono torby z aparatem. Niestety wszystko to trwa za długo, więc po prostu opuszczamy terminal 4, wskakujemy do taksówki i jedziemy na terminal 3. Czas leci nieubłaganie. Jakieś 200 metrów przed wjazdem na teren terminalu rozpoczynają się korki, kierowca nie jest w stanie ich ominąć, a dla nas każda sekunda jest wagę złota. Podejmuję szybką decyzję, że się rozdzielamy. Ja wyskakuję z samochodu i biegnę do wejścia na lotnisko, a następnie do punktu „lost and found”. Natalia została w taksówce, żeby pod dojechaniu pod terminal wypłacić parę pesos i zapłacić za przejazd. Niestety nie mieliśmy wcześniej wymienionej gotówki, przez to lekkie komplikacje i tutaj.

Terminal 3 jest dobrze oznakowany, wbiegam po schodach do niewielkiego biura rzeczy znalezionych, opisuję swój problem i proszę o sprawdzenie czy w samolocie Cebu z Dubaju nie została jakaś torba z aparatem. Obsługa jest pomocna, od razu udaje się do samolotu, żeby sprawdzić czy coś zostało zgłoszone. Ja nerwowo czekam, tupię nogą, chodzę w przód i w tył, a zegar tyka. Zapewne już trwa boarding, a nasz samolot niebawem odleci. Nadzieja znalezienia aparatu trzyma mnie jednak przy życiu. Po chwili dostaję powiadomienie na moim telefonie od Revolut. Wypłata z bankomatu w Manili, kwota 10250 PHP ( ~817 PLN). Myślę sobie, o co chodzi? Po cholerę wypłacała aż tyle pieniędzy, przecież przejazd mógł kosztować maksymalnie jakieś 500 PHP, pewnie dużo mniej. Niestety nie mogę się w żaden sposób do niej dodzwonić/napisać, ponieważ kupiliśmy tylko jedną kartę SIM, a WiFi na lotnisku nie działa w żaden sposób.

Co chwilę spoglądam nerwowo na zegarek, nie wiem co ze sobą zrobić. Marzę już tylko żeby wrócił pracownik tego punktu i przyniósł mój aparat. I rzeczywiście po około 15 minutach wraca, z tym że bez torby z aparatem… W samolocie nic nie znaleziono i bardzo wątpi, że właśnie tam zostawiłem swój sprzęt. Bierze ode mnie dane kontaktowe, a mi zostawia swój numer telefonu, żebym mógł uzyskać jakąkolwiek informację później. Mocno rozczarowany biegnę z powrotem, jednak jestem świadomy, że szansa na złapanie samolotu jest znikoma. Na szczęście szybko znajdujemy się wzajemnie i łapiemy kolejną taksówkę, teraz prosimy o kurs z powrotem na terminal 4. Niestety nic nie udało się załatwić, a dodatkowo straciliśmy jak się okazuje 8000 PHP na przejazd pierwszą taksówką i jakieś 200 PHP za powrót. Brzmi kosmicznie, ale taksówkarz wykorzystał nasz pośpiech i niewiedzę o kursie. A przy braku dostępu do Internetu trudno było szybko sprawdzić i uświadomić sobie, że ta cena to zwykłe oszustwo. Stało się. O tym szybko zapominamy i biegniemy do hali odlotów z nadzieją, że złapiemy nasz samolot na Boracay. I w końcu karta lekko się odwraca, trwa boarding.

Wchodzimy na pokład i rozpoczynamy dokładną analizę tego co, gdzie i kiedy mogło się stać z torbą. Dochodzimy do jednego wniosku – ostatni raz robiliśmy nim zdjęcia po wyjściu z hotelu Conrad, a przed wejściem do stacji metra. Ja jednak przypominam sobie, że miałem go jeszcze, kiedy odbieraliśmy bilety od agenta Cebu na lotnisku. Jeżeli nie ma rzeczywiście w samolocie, to musiał zostać na lotnisku. Powoli składamy tę historię w całość.

Po godzinie lotu docieramy do Caticlan (MPH), które znajduje się przy samej wyspie. Wracać będziemy już z większego lotniska Kalibo, które jest jednak położone około 70 km dalej. Po przylocie kierujemy się na terminal portowy, skąd popłyniemy na Boracay (obecnie byliśmy na wyspie Panay). Przeprawa morska jest nieunikniona, a przy lotnisku czeka już tłum naganiaczy oferujących swoje usługi. Ten kilkumetrowy dystans pokonujemy pieszo i już jesteśmy przy przystani promowej. Tutaj pierwsze oznaki koronawirusa – już przed zakupem biletu sprawdzana jest temperatura każdego pasażera i trzeba wypełnić jakieś deklaracje (głównie czy było się wcześniej w Chinach). Po tym nabywamy bilety, płacimy jakąś opłatę portową i klimatyczną czy coś takiego i przechodzimy kolejne kontrole. Wszystko to wygląda jak tor przeszkód. Aaa i trzeba udowodnić, że ma się zarezerwowany hotel na wyspie, bez tego ani rusz.

Rejs nie trwa zbyt długo, nieco buja, ale ogólnie wrażenia są pozytywne. Na Boracay byłem już kolejny raz i dosyć dobrze wiedziałem czego się spodziewać. Po dotarciu na wyspę rozpoczyna się kolejna walka o klienta i kierowcy oferują przejazdy swoimi tuk tukami i taksówkami do hoteli. Większość turystów zmierza do przybytków położonych przy stacji 1, 2 i 3. My jednak mieliśmy nieco inny plan, ponieważ tym razem zarezerwowaliśmy hotel Savoy Hotel Boracay Newcoast, który znajduje się jeszcze na północ od stacji pierwszej, a przede wszystkim nie przy najpopularniejszej White Beach, ale z drugiej strony wyspy. Tereny tam są jeszcze nieopanowane przez masową turystykę i jest tam nieco spokojniej – brak setek restauracji, barów i biur podróży.

Łapiemy tuk tuka, negocjujemy cenę około 15 złotych i ruszamy w drogę, wcale nie taką krótką drogę (około 30 minut, 9 kilometrów). Oczywiście ruch uliczny tutaj jest totalnie chaotyczny i nieuporządkowany, a klaksony słychać na każdym kroku. Mimo wszystko cały ten „bałagan” funkcjonuje bardzo dobrze. W hotelu od razu dostajemy pokój i możemy odetchnąć z ulgą, że ten dzień powoli się kończy.

Image

Była godzina ~18, więc wykorzystaliśmy jeszcze że hotel Savoy oferuje darmowy transfer w okolice White Beach kilka razy dziennie (+ powrót). Taki przejazd zajmuje około 15 minut. Nie zdążyliśmy na zachód słońca, ale nawet teraz widok pochylonych palm i ten czysty piasek robiły wrażenie. Było oczywiście gorąco i nieco tłocznie. To wszystko ma jednak pewien niepowtarzalny klimat, za który jedni kochają Boracay, a inni omijają go szerokim łukiem. Na zakończenie dnia zjedliśmy kolację w Thai Basil Restaurant, którą zdecydowanie polecam, a najlepszą rekomendacją będzie to że w ostatni dzień tam wróciliśmy.

Image

To był ekstremalnie stresujący i wykańczający dzień. Pomimo, że minęło od niego sporo czasu to do dzisiaj mam gęsią skórkę pisząc o tym wszystkim. A jeżeli jesteście ciekawi co było dalej to zapraszam do kolejnych postów, które będę się starał umieszczać tutaj regularnie. Emocji będzie jeszcze więcej :? A na zachętę wrzucam pierwsze zrobione zdjęcie na Iligan Beach kolejnego poranka.

ImageWracamy do relacji – przerwa była spowodowana nie czym innym, a podróżowaniem :)

Na Boracay’u spędziliśmy 5 nocy, trzy pierwsze w hotelu Savoy, a dwie następne w Airbnb (był to po prostu duży pokój z aneksem kuchennym, położony na północnym-zachodzie wysypy). Ponieważ nasze dni na wyspie wyglądały bardzo podobnie to nie będę opisywał każdego po kolei, ale po prostu opowiem kilka rzeczy z pobytu. Może okażą się dla kogoś pomocne.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Przedpołudniowy czas spędzaliśmy głównie na basenie lub na plaży Iligan Beach, czyli tej najbliżej hotelu. Można do niej było dotrzeć pieszo w kilka minut, lub meleksem hotelowym jeszcze szybciej. Na plaży jest idealny, przyjemny piasek i co istotne bardzo mało ludzi. Nie wspominając już o tym, że udało nam się raz wstać około 5 na wschód słońca (zobaczcie zdjęcia) i oczywiście wtedy nie było żywej duszy. Śniadania jadaliśmy w hotelu (były wliczone w cenę), ale były one monotonne i nie wyróżniały się niczym specjalnym. Można było zjeść w hotelowej restauracji lub na powietrzu, jednak było już zawsze tak ciepło, że na to decydowali się nieliczni.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Chciałem spróbować czegoś nowego, stąd też wybrałem ten rejon Boracay’u, jednak muszę szczerze przyznać, że wolę okolice White Beach, które może i są tłoczne i bardzo skomercjalizowane, ale za jakoś tam czuje się ten klimat którego brakowało tutaj. Brakowało także jakiś knajpek z niedrogim jedzeniem (tych już na całej wyspie coraz mniej, bo ceny wzrosły znacząco).

Image

Image

Image

Na White Beach codziennie bywaliśmy popołudniu i to był bardzo dobry wybór. Zachody słońca są tam czymś fantastycznym i przyciągają tysiące obserwujących. Do tego ciekawostką są lepione figury z piasku przez miejscowych z bieżącą datą przy których później można za kilka peso pstryknąć sobie fotkę. Bardzo ciekawy sposób zarobku. Innym miejscem, gdzie wszyscy robią sobie zdjęcia jest Boracay’s Grotto, czyli kapliczka położona na morzu, blisko plaży. Warto przypomnieć, że Filipiny to kraj katolicki i tutaj wiarę traktuje się bardzo poważnie.

Image

Image

Image

Jadaliśmy w różnych miejscach, jednak najbardziej w pamięci zapadła mi kolacja w restauracji… włoskiej! Jej dokładna nazwa to Trattoria Stella Cucina casalinga Italiana Diniwid Boracay. To dosłownie miniaturowa knajpa prowadzona przez Włocha i jego żonę, w której używa się tylko oryginalnych włoskich składników. Niestety ceny też są włoskie, ale smak to wynagradza. Piwka i przekąski kupowaliśmy na początku w sklepach 7-eleven, które są znaną międzynarodową siecią na wzór naszej Żabki. Ceny nie należą tam do najniższych, ale zawsze jest dobra dostępność. Później wyguglowaliśmy informacje o większym supermarkecie położonym przy głównej ulicy i rzeczywiście różnica była znacząca. Od tej chwili mogliśmy wypić i zjeść więcej ;)

Image

Image

Przy White Beach nadal nie ma jakiś olbrzymich resortów, raczej są tam małe, kameralne hotele i prywatne pensjonaty. Spacerując po niej można na każdym kroku podziwiać typowe dla tego regionu łódki ze stabilizatorami, które chronią je przed wywrotką na falach.

Image

Image

Image

Image

Nasza druga miejscówka była kawałek od najpopularniejszej plaży, a dojść tam mogliśmy przechodząc wybetonowanym chodnikiem wzdłuż wielkiej skały. Dokładnie to na uliczce na wprost plaży Diniwid, gdzie też piękne są zachody słońca. Trudno było spostrzec ludzi pływających z maską, ponieważ wszelka rafa koralowa w tej okolicy po prostu wymarła. Nie pozostało z niej praktycznie nic, głównie z uwagi na zanieczyszczenia i miliony turystów. Jak pewnie wiecie wyspa jakiś czas temu została zamknięta na kilka miesięcy. To sprawiło, że mieszkańcy stracili olbrzymie kwoty pieniędzy, ale z drugiej strony uniknięto katastrofy i udało się wykonać pewne remonty.

Image

Image

Image

Image

Image

My z pływaniem pod wodą też nie będziemy mieli dobrych wspomnień. Jak pamiętacie jesteśmy już bez głównego aparatu, bo ten zgubiłem w Dubaju. Tutaj GoPro 8 niestety okazało się w ogóle niewodoodporne i już po kilku zanurzeniach na głębokość nie większą niż 2 metry rozszczelniło się i do środka dostała się woda. W ten sposób w zasadzie straciliśmy drugie narzędzie do nagrywania wideo i robienia filmików z podróży. Co ciekawe, po paru dniach odkryliśmy że kamerka jednak działa kiedy jest podłączona do power banka, także momentami używaliśmy jej żeby cokolwiek nagrać na pamiątkę. Jednak przewodowa kamerka to zdecydowanie mało wygodne rozwiązanie.

Image

Image

Image

Wróćmy jeszcze do całego zamieszania ze zgubionym aparatem Sony. Oczywiście po przylocie na Boracay od razu skontaktowałem się z lotniskiem w Dubaju – jest dedykowany email do biura rzeczy znalezionych oraz z salonikiem, gdzie jedliśmy kolację. Ten drugi szybko odpowiedział, że nic nie znaleźli. Dużo większa nadzieja płynęła z wiadomości od biura rzeczy znalezionych, ponieważ tutaj dostałem odpowiedź, że przedmiot o podobnych cechach jest u nich i możliwe że to mój aparat. Moje szczęście było przeolbrzymie, jednak procedury z odbiorem tego były bardzo skomplikowane. W zasadzie pozostał tylko odbiór osobisty. Nawet chodziło mi po głowie kupienie szybko lotu w dwie strony za mile i próba odzyskania go. Z drugiej strony mocno pokrzyżowałoby to nasze plany i skróciło wakacje (to jednak co najmniej 9 godziny lotu z przesiadką + załatwienie wszystkiego). W związku z tym wiedziałem, że mam 6 miesięcy, żeby to załatwić. Szukałem już nawet lotów Wizz na kilka dni do Emiratów, żeby to załatwić jeszcze w I połowie roku. Sytuacja potoczyła się jednak zupełnie inaczej o czym opowiem dalej. Teraz wróćmy jeszcze do samego Boracay’u.

Image

Image

Image

Image

Image

Wcześniej wspomniałem Wam o tajskiej restauracji, którą odwiedziliśmy jeszcze ostatniego dnia w porze obiadowej i skosztowaliśmy kolejnego pad thai’a oraz tom yum. Jeżeli już jesteśmy przy jedzeniu, to w dniu kiedy taszczyliśmy nasze bagaże do Airbnb to po drodze napotkaliśmy na położoną z dala od turystycznego zgiełku małą knajpkę przy Diniwid Road, gdzie ceny i jakość jedzenia były świetne. W kolejnych dniach wracaliśmy tam na jakiś koktajl owocowy czy nawet na śniadanie.

Image

Image

Image

Image

Image

Nasz pobyt na Boracay’u dobiegł końca i musieliśmy pakować nasze plecaki i wracać z powrotem do Manili. Nasz plan podróży zakładał, że tę noc spędzimy po prostu w podróży – najpierw wzięliśmy około godziny 18 tuk tuka z ulicy i podjechaliśmy do przystani promowej. Opłaciliśmy rejs powrotny (już po ciemku) i dalej już zdaliśmy się na naganiaczy którzy jechali do Kalibo na lotnisko. Nie pamiętam już dokładnej ceny, ale było to nawet mniej niż przewidywałem, a droga wcale nie jest krótka.

Image

Image

Lot z Kalibo do Manili był zaplanowany na godzinę 22:30, czyli bardzo późno. Żeby umilić sobie ten czas to zakupiliśmy w sklepie spożywczym przed lotniskiem małe co nieco. Osoby, które były na Filipinach na pewno doskonale poznają ten zestaw – rum Tanduay i Coca Cola. Ten pierwszy nieco droższy od tego drugiego, ale oba współgrają ze sobą odpowiednio ;) Warto dodać, że restauracje obok lotniska były zamykane przed 21, więc nie udało nam się zjeść jakieś kolacji, ale mieliśmy nadzieję zrobić to jeszcze w stolicy przed kolejnym lotem. Tym razem podróżowaliśmy filipińskimi liniami AirAsia na pokładzie A320. Lot bez żadnej historii, brak sprawdzania wielkości bagażu i wszystko zgodnie z rozkładem.


Dodaj Komentarz

Komentarze (57)

nvjc 28 września 2020 19:19 Odpowiedz
przemos74 napisał:Jestem wręcz pewny, że są tutaj dziesiątki użytkowników, którzy latali już składakiem WizzAir + Cebu na Filipiny. Ja również, teraz już po raz trzeci postanowiłem wybrać się w ten sam sposób na azjatycki kontynent. Chyba łatwiej byłoby wymienić kto nie leciał ;) U mnie w Chromie nie wyświetlają się zdjęcia, w Firefoxie już tak. Ma ktoś ten sam problem?
janeczek 28 września 2020 19:36 Odpowiedz
W chromie nie pokazują się zdjęcia.
maginiak 28 września 2020 20:32 Odpowiedz
A u mnie się wyświetlają i tu i tu, ja to mam szczęście :)
bedbo 28 września 2020 20:38 Odpowiedz
Mam ten sam problem, niestety
xionc 28 września 2020 20:47 Odpowiedz
Skoro jednym działają zdjęcia (mi też w Chrome działa), a innym nie, to problem jest lokalny u tych, co im nie działa. Naprawcie u siebie i nie zaśmiecajcie tematu :)
xionc 29 września 2020 21:55 Odpowiedz
xionc napisał:Skoro jednym działają zdjęcia (mi też w Chrome działa), a innym nie, to problem jest lokalny u tych, co im nie działa. Naprawcie u siebie i nie zaśmiecajcie tematu :)Zajrzałem w kod strony i problemem jest to, że obrazki są podlinkowane z serwera po http, a fly4free idzie po https, więc obrazki obniżają bezpieczeństwo połączenia (można je w locie podmienić i wpłynąć na wygląd strony tak w skrócie), więc niektóre przeglądarki tylko krzykną ostrzeżeniem, a niektóre takie obrazki zablokują. Problem nie do końca taki lokalny jednak ;) i najlepiej jakby robiący relacje (nie tylko tę) wrzucali obrazki na zasoby wystawione po https 8-)ps. Sorry za spam dla obserwujących relację...
eskie 30 września 2020 05:59 Odpowiedz
Bardzo mi sie podoba Twoja relacja!Ponieważ więcej niż polowe zajmują opisy i zdjęcia jedzenia oraz fajnych hoteli do moczenia 4liter w basenach i plażach.
ofer 2 października 2020 05:08 Odpowiedz
Jedna uwaga: W DXB zamiast Ahlan Business wybierz następnym razem Ahlan First Class Lounge. To o poziom wyżej. Ahlan First Class nie działa na PP, ale działa za to na DC lub Dragona. Druga drobna sprawa: Jeżeli w MNL dalej lecisz krajówkę to warto wziąć również Cebu (nawet gdy jest droższe od Air Asia czy PAL), ponieważ nie ma zmiany terminala to raz, a dwa że mimo tego że loty nigdy nie będą na jednym bilecie to obsługa Cebu zazwyczaj poczuwa się do odpowiedzialności tak jakby to była jedna rezerwacja i idzie się dogadać na ew. zmiany lotów itd.W Caticlanie uwaga na naciągaczy bagażowych. Chętnie wyładują i przeniosą walizki do trike'a, ale stawki mają złodziejskie za taką usługę. Wiadomo jak to jest w takich miejscach ;) Tak jak z tą taryfą w MNL.
ofer 8 października 2020 21:36 Odpowiedz
@przemos74 Możesz podać nazwę lub pinezkę do tej knajpy przy Diniwid Road?Przy okazji: na Diniwid Beach po prawej stronie (stojąc na plaży i patrząc w ocean) jest wzgórze u podnóża którego chodziłeś tą betonową ścieżką. Jakieś dwa lata temu był tam pożar i do dziś stoją spalone chaty. Na szczycie tego wzgórza jest jakiś słynny mistrz kung-fu czy podobnego sportu walki (nie wnikałem). Podobno to człowiek mega legenda. Aktualnie pustelnik. Niektórzy podróżują przez pół świata w to miejsce mając nadzieje na lekcje u mistrza. Ot taka legenda, aczkolwiek zasłyszana już z kilku źródeł.
przemos74 8 października 2020 22:13 Odpowiedz
To będzie gdzieś w tym miejscu: https://goo.gl/maps/DGTUY68rvY1qZcPC6Tak, byłem świadkiem tego pożaru - również wtedy byłem na Boracay'u i mieszkałem bardzo blisko, widziałem wszystko z okna pokoju. A legendy nie znałem - bardzo ciekawa sprawa!
yaacek 11 października 2020 07:48 Odpowiedz
Umiesz budować napięcie z tym aparatem :)Remigiusz Mróz mógłby się u ciebie szkolić .
klapio 14 października 2020 00:44 Odpowiedz
Zostawić paszport w obcym miejscu w Azji... Odważnie :D
yaacek 14 października 2020 07:51 Odpowiedz
Ceny na luty 2021 nie są juz tak atrakcyjne.Chyba planują sobie odbić tegoroczne straty.
przemos74 14 października 2020 09:15 Odpowiedz
Ooo, rzeczywiście dużo drożej. To już nie byłby takie dobry deal:)
micnur 15 października 2020 12:34 Odpowiedz
Jeszcze dwa dni wcześniej mogłem widzieć zdjęcia, wczoraj już nie. Myślałem, że to przejściowe, ale dzisiaj jest tak samo. Sprawdziłem w innych relacjach i wszędzie jest ok :(
turczy 15 października 2020 12:37 Odpowiedz
U mnie działa
monus 15 października 2020 13:29 Odpowiedz
@micnur to problem lokalny, kwestia przeglądarki, u mnie w chrome mam tak jak u Ciebie, ale w edge jest już wszystko dobrze
xszefo 15 października 2020 16:03 Odpowiedz
Nie do końca lokalny, kolega xionc opisał to na pierwszej stronie wątku. Faktycznie pomaga zmiana przeglądarki na taką, która nie będzie aż tak restrykcyjna, na przykład EDGEQuote:Zajrzałem w kod strony i problemem jest to, że obrazki są podlinkowane z serwera po http, a fly4free idzie po https, więc obrazki obniżają bezpieczeństwo połączenia (można je w locie podmienić i wpłynąć na wygląd strony tak w skrócie), więc niektóre przeglądarki tylko krzykną ostrzeżeniem, a niektóre takie obrazki zablokują. Problem nie do końca taki lokalny jednak ;) i najlepiej jakby robiący relacje (nie tylko tę) wrzucali obrazki na zasoby wystawione po https 8-)A relacja świetna, idealnie dobierasz ilość tekstu oraz obrazków, więc się nie dłuży, a można też z niej coś ciekawego wyciągnąć i nie jest to tylko zbiór fotek.
przemos74 15 października 2020 16:10 Odpowiedz
Rozmawiałem z supportem od hostingu i obecnie nie mają dostępnych darmowych certyfikatów dla tej domeny. Postaram się to jak najszybciej przenieść, żeby problem zniknął i rotacje między przeglądarkami nie były konieczne.
bonifacy 15 października 2020 16:39 Odpowiedz
Czytajcie przez tapatalka to nie będzie problemu
stasiek-t 15 października 2020 16:52 Odpowiedz
przemos74 napisał:Rozmawiałem z supportem od hostingu i obecnie nie mają dostępnych darmowych certyfikatów dla tej domeny. Postaram się to jak najszybciej przenieść, żeby problem zniknął i rotacje między przeglądarkami nie były konieczne.Kiedyś chciałem nawet zaproponować na forum zrobienie takiej funkcji (przełącznika), żeby dało się oglądać posty z załączonymi zdjęciami lub bez.Czasem szuka się np. jakichś faktów w znanej już relacji i zdjęcia nie dość, że muszą się załadować, to jeszcze utrudniają przegląd. A tu proszę - jest i działa :)
przemos74 15 października 2020 23:09 Odpowiedz
Ok, edytował post na tej stronie (ostatnią część relacji). Czy osoby które miały problemy mogą sprawdzić czy coś to pomogło?
xionc 15 października 2020 23:21 Odpowiedz
Stasiek_T napisał:Kiedyś chciałem nawet zaproponować na forum zrobienie takiej funkcji (przełącznika), żeby dało się oglądać posty z załączonymi zdjęciami lub bez. Czasem szuka się np. jakichś faktów w znanej już relacji i zdjęcia nie dość, że muszą się załadować, to jeszcze utrudniają przegląd. A tu proszę - jest i działa :)Jak @przemos74 już zepsuł niewyświetlanie naprawił wyświetlanie zdjęć, to mam coś dla Ciebie. Przetestowałem właśnie u siebie w Chrome. Robisz sobie zakładkę z takim adresem URL:Code:javascript:{$('img').hide();} i nazywasz ją np. "Ukryj obrazki".Potem otwierasz sobie relację, klikasz w tak utworzoną zakładkę i obrazki magicznie znikają ;)
stasiek-t 15 października 2020 23:39 Odpowiedz
@przemos74 ja widzę! :) @xionc a jak nie chcę to nie widzę ;)
przemos74 16 października 2020 01:02 Odpowiedz
Niech jeszcze ktoś potwierdzi że jest okay i zepsuję niewyświetlanie w pozostałej części ;)
micnur 16 października 2020 06:07 Odpowiedz
@przemos7Jest super :)Dziękuję
jik 16 października 2020 13:59 Odpowiedz
przemos74 napisał:Niech jeszcze ktoś potwierdzi że jest okay i zepsuję niewyświetlanie w pozostałej części ;)wczoraj nie było, dzisiaj są ;) dawaj dalej, bo fajnie się czyta i ogląda :)
wintermute 16 października 2020 14:24 Odpowiedz
Wreszcię mogę pooglądać. Super zdjęcia. Dobrze mi robią w obecnych czasach
przemos74 16 października 2020 15:39 Odpowiedz
Wszystkie fotki poprawione, kto nie widział to zachęcam do ponownego przejrzenia :)A ja w takim razie piszę dalej :)
handsome 17 października 2020 12:51 Odpowiedz
Świetne foto które zdecydowanie poprawiają jesienny humor :P
lataczuk 1 listopada 2020 23:12 Odpowiedz
helloooou!
bepi 4 listopada 2020 15:10 Odpowiedz
lataczukhelloooou!
i co było dalej ??? czekamy na ciąg dalszy-)))
popcarol 5 listopada 2020 11:43 Odpowiedz
Jak na razie wcale źle nie jest ;) Katastrofy tez nie było skoro wróciliście szczęśliwie?Zdjęcia super :)
przemos74 5 listopada 2020 11:43 Odpowiedz
Wróciliśmy, ale nerwowo tu jeszcze będzie i loty, które kupiliśmy nie okazały się ostatecznymi. Może ktoś zauważył, że coś w tym składaku jest nie tak? :) Postaram się dzisiaj wrzucić kolejną część relacji.
walerek 5 listopada 2020 11:46 Odpowiedz
Czyżby brak wizy indyjskiej?
washington 5 listopada 2020 12:01 Odpowiedz
Też obstawiam brak wizy tranzytowej - loty różnymi liniami mogły Was zmusić do opuszczenia strefy tranzytowej a wtedy potrzeba wizy
akna 5 listopada 2020 12:03 Odpowiedz
a nie po prostu odwołane kolejne loty przez lockdown ?
bonifacy 5 listopada 2020 12:11 Odpowiedz
na lockdown jeszcze za wcześnie było
gaszpar 5 listopada 2020 22:32 Odpowiedz
Przesiadka w Indiach bez wizy na dwóch osobnych biletach ... Uratować sytuację mogłyby tylko 104ry dodatkowe pieczątki na kartach pokładowych :DAlbo nie wpuścili w KUL na pokład albo jakiś fuck up w Chennai
tit 6 listopada 2020 00:24 Odpowiedz
Przesiadka w Indiach bez wizy niestety :( na 2 osobnych biletach to nie moglo sie udac .. ale przez ND mieliby szanse
2catstrooper 6 listopada 2020 03:59 Odpowiedz
Przesiadka w Indiach nawet z wiza tranzytowa (badz jakakolwiek inna) na dwoch osobnych biletach, tanimi liniami, nawet jesli tylko z bagazem podrecznym, w 3 GODZINY to jest sport ekstremalny.
nick 6 listopada 2020 04:06 Odpowiedz
@2catstrooper i brązowe rajtuzy.
eskie 6 listopada 2020 09:59 Odpowiedz
A może posty @przemos74 to jest pierwszy, udokumentowany, przekaz z Tamtej Strony?
mk89 7 listopada 2020 09:18 Odpowiedz
Chcemy więcej! Co takie krótkie te odcinki ostatnio ;)?
yaacek 7 listopada 2020 09:18 Odpowiedz
mk89 napisał:Chcemy więcej! Co takie krótkie te odcinki ostatnio ;)?Bo to nie Netflix, nie przeczytasz wszystkiego w jeden wieczór :)Przemos74 Nas tak przeciągnie do grudnia, a przed Bożym Narodzeniem będzie finał sezonu i rozwiązanie zagadki, co się stało z aparatem i dlaczego wycieczka nie skończyła się szczęśliwie.
mk89 7 listopada 2020 12:37 Odpowiedz
yaacek napisał:mk89 napisał:Chcemy więcej! Co takie krótkie te odcinki ostatnio ;)?Bo to nie Netflix, nie przeczytasz wszystkiego w jeden wieczór :)Przemos74 Nas tak przeciągnie do grudnia, a przed Bożym Narodzeniem będzie finał sezonu i rozwiązanie zagadki, co się stało z aparatem i dlaczego wycieczka nie skończyła się szczęśliwie.to skoro to nie Netflix to jakieś zapowiedzi wrzucaj :) na forum jestem krótko, może i mało widziałem i czytałem ale ta relacja jest prze fajna :) czyta się jak dobrą powieść, nie mogę się doczekać wyjaśnienia co z aparatem i jak wyglądał powrót z urlopu (zwłaszcza po tym jak wielu ludzi piszę o problemach z wizą w Indiach).
oskiboski 7 listopada 2020 16:11 Odpowiedz
Poczytaj jego poprzednie relacje w oczekiwaniu na kolejne odcinki :)
maginiak 7 listopada 2020 19:17 Odpowiedz
A w ostateczności poczytaj Marquez'a ;)
biko 8 listopada 2020 17:30 Odpowiedz
OBY JAK NAJSZYBCIEJ !!!
klapio 8 listopada 2020 18:21 Odpowiedz
Super że takie szczęśliwe zakończenie i z powrotem i z aparatem :) No i nie sądziłem że takie składane loty lastminute z Azji do Europy mogą być aż takie tanie :)
maginiak 8 listopada 2020 18:22 Odpowiedz
Ten koniec w sumie nie był taki zły, trochę nastraszyłeś ;) Te pisane dziś relacje z ciepłych krajów, z pobytów sprzed prawie roku, to taki wirtualny powrót do normalności. Takie to trochę na niby, ale z drugiej strony zapowiedź lepszego jutra. Super się czytało. I tak jak Bali nigdy dotąd nie było moim celem, zachęciłeś mnie i się pochylę nad tym kierunkiem, dzięki!
gaszpar 8 listopada 2020 19:41 Odpowiedz
@przemos74 a odzywałeś się później do Kiwi w sprawie "gwarancji" przesiadki? Tak z ciekawości pytam czy jakoś się poczuli do błędu?
bonifacy 8 listopada 2020 20:07 Odpowiedz
O to samo miałem właśnie pytać
przemos74 9 listopada 2020 01:22 Odpowiedz
Gaszpar napisał:@przemos74 a odzywałeś się później do Kiwi w sprawie "gwarancji" przesiadki? Tak z ciekawości pytam czy jakoś się poczuli do błędu?Ja nie kupiłem przez Kiwi, oni byli dla mnie tylko inspiracją żeby zrobić takie połączenie. Zawsze taniej wychodzi kupić 2 osobne bilety niż u nich 'jeden' z ich "gwarancją", o której słyszałem wiele złych opinii.
obisananna 9 listopada 2020 09:14 Odpowiedz
Dobrze, że chociaż wszystko skończyło się dobrze
oskiboski 7 grudnia 2020 14:54 Odpowiedz
Gwarancja kiwi.com to pic na wodę fotomontaż. Znam wiele historii związanych z tym syfem ale dwie najgorsze to :ARN-WAW LOWMI-AMM FRZ gwarancją przesiadki.. niestety nie poinformowali,że drugi lot odbywa się z innego lotniska. Na szczęście nocna przesiadka i 200pln za taxi z lotniska załatwiło sprawę.Druga to spóźniony wizz do WAW i przesiadka do OSL. Call center kiwi stwierdziło,że trzeba kupić nowy bilet (1500pln) a oni oddadzą na drodze reklamacyjnej..Super,że dotarłeś bez utknięcia gdziekolwiek. Nauczyka dla nas wszystkich by sprawdzać terminale przy przesiadkach bezwizowych
potek7 5 lutego 2022 23:08 Odpowiedz
ofer napisał:Jedna uwaga: W DXB zamiast Ahlan Business wybierz następnym razem Ahlan First Class Lounge. To o poziom wyżej. Ahlan First Class nie działa na PP, ale działa za to na DC lub Dragona. Jeżeli korzystałeś z tego saloniki to podpowiedz mi: czy Ahlan First Class Lounge jest na przylotach? i po przylocie z Polski można skorzystać z jego oferty (lecimy wizzairem z Krakowa)?