0
macio106 14 października 2020 17:49
Pomysł wyjazdu do Czarnogóry pojawił się wraz z publikacją tego posta: klik. Oczywiście potem plułem sobie w brodę, bo można było spokojnie taniej to rozegrać dzięki akcji #lotnawakacje którą koniec końców i tak leciałem klik. Czas trwania 21-25 lipca. Plan wstępnie był rozpisany tutaj, trochę uległ zmianie, ale o tym później. Czas wyjazdu jest pandemiczny, jednak Czarnogóra była jeszcze otwarta. Po powrocie pisałem na forum "Wróciłem 25 lipca z Czarnogóry, byłem tam 4 dni. Są pustki, większość obcokrajowców turystów to Polacy/Rosjanie. Jak wprowadzili znowu nakaz noszenia maseczek, wszędzie oprócz restauracji i parków to policjanci informowali, że trzeba nosić. Na drogach pustki zarówno nad morzem (P16) minąłem 3 samochody w tym 2 na rejestracji PL. Jak i w górach. na (P14) może z 5 samochodów mijałem. Czarnogórcy, jak widzą turystę do razu podchodzą i oferują to co mają. Kotor opustoszały, na schodach może z 10-15 osób. W górach wchodząc na Bobov Kuk, były tez 2 osoby para z Polski." Trafiłem idealnie, ludzi mało ceny niskie, a do tego 28 lipca Czarnogóra była zamknięta. Nie ma co przedłużać zaczynamy.

Wylot 21 lipca o 5:30 z GDN do WAW, następnie WAW-TGD o 7:20, i już o godzinie 9 jesteśmy na miejscu. Od razu po wyjściu idziemy na parking, gdzie czeka nas VW Up z wypożyczalni Pro Auto. Wypożyczalnia najlepsza, 0 problemów, polecana wielokrotnie na forum. Wracam jeszcze do terminala, aby w kiosku kupić kartę z internetem za 5 Euro. Starczyło na cały wyjazd i jeszcze zostało. Po wyjeździe z parkingu, udajemy się od razu w stronę miasta Sutomore, gdzie mamy pierwszy nocleg. Przejeżdżamy obok Jeziora Szkoderskiego oraz przez Tunel Sozina (płatny 2,5 euro!). Meldujemy się domu, gdzie będziemy nocować i od razu musimy udać się gospodarzem do Bar, aby mógł nas zameldować na 2 dni... Nic nie poradzę, trzeba to trzeba. Zostajemy w Bar. Jako parking polecam 42°06'04.7"N 19°05'33.3"E spory, są miejsca w cieniu i darmowy. Trochę szwędamy się po mieście czy porcie, ale to nie jest to czego oczekujemy. Same plaże i knajpy, to nie dla Mnie.

Image
Image

Pada decyzja, jedziemy na trasę P16. Warto brać ulotki z informacji turystycznej, bo to one pomogły podjąć nam tę decyzje. Po drodze jeszcze zahaczamy o miejscowości Dobra Voda, Ulcinj, aż dojechałem na Bojana Island. Szyba zwrotka, kupno arbuza po drodze i jadę na trasę P16. Uliczki coraz węższe, zakręty coraz bardziej ostre, robią się wzniesienia, ale VW Up daje radę. Docieramy do punktu Viewpoint Shtegvashë, nie ma nikogo. Widoki? Wspaniałe:

Image
Image
Image
Image

Jadąc cały czas P16 jechałem powoli, bo nie było na trasie nikogo, natknąłem się na pożary i strażaków, oraz na piękne widoki. Wyjechałem przy Lake Skadar National Park Visitors Centre, i musiałem znowu przejechać tunelem 2,5 euro boli. Wracamy, do Sutomore, robimy małe zakupy w spożywczaku i idziemy spać.

22 lipca pobudka wcześnie rano i wyjazd do Kotor'u. Ruch na drodze mały, nikt nie jeździ przepisowo, ale jest ok. W Kotorze wszystkie parkingi płatne, ale Ja prawdziwy Polak nie zapłacę! Darmowy parking tutaj: 42°25'19.6"N 18°45'43.6"E. Jest on blisko szpitala i stadionu, który jest w malowniczej scenerii. szkoda że klub gra tylko w 2 lidze.

Image

Z początku spacerujemy trochę po mieście, pobieramy z informacji turystycznej polski informator i ruszmy na górę schodami. Czas wejścia wbiegnięcia 28 minut, ale kosztowało to trochę sił, jak i picia. Czy było warto? Oczywiście!

Image

Zejście zajęło nam 35 min spokojnym tempem, z przerwami na foteczki. Po zejściu jeszcze trochę pokręciliśmy się po starówce, uzupełniliśmy zapasy w sklepach, zregenerowaliśmy siły w parku Slobode. I po przerwie ruszyliśmy dalej. Stwierdziliśmy że jedziemy trasą E65, do miejsca które się nam spodoba i się wytaplamy w Zatoce Kotorskiej. Tak się dobrze jechało że zajechaliśmy aż do Herceg Novi. Niestety nic nas tam nie zaciekawiło, zwykły typowy nadmorski kurort nastawiony na plażowiczów. W końcu znaleźliśmy, wydzielone kąpielisko. Parking darmowy, ludzi malutko no po prostu idealnie. 42°30'17.0"N 18°40'10.9"E. Trochę potaplaliśmy się zatoce, woda mega słona. :)

Image

Czas płynął,więc powoli wracaliśmy do Sutomore, gdyż już jutro mieliśmy wyjechać w góry. Noc była ciężka, gdyż owady nie dały o sobie zapomnieć i było dość głośno.

23 Lipca z samego rana ruszamy w góry konkretnie do Žabljak. Jednak po dodrze zahaczamy o dwie rzeczy mianowicie. Coś co jest na każde pocztówce z Czarnogóry czyli Sveti Stefan.

Image

Następnie jedziemy dalej droga M23 do Monaster Ostrog. Droga dojazdowa do Monastyru jest kręta i wysoka, ale nasz VW dawał radę. Podjechać można praktycznie pod samą świątynie, parkingi darmowe, ale też ludzi było mało. Większość turystów to Polacy. Co ważne do Monastyru nie wolno wchodzić w krótkich spodenkach. Sama świątynia bardzo interesująca, przejścia w skale wąskie. Widok z góry piękny.

Image
Image

Wracamy, po drodze zatrzymując się jeszcze w Niksic. Tam zjedliśmy na starówce i tyle jedziemy dalej. Dobre jedzenie i tanie jest w piekarni Kod Olje

Image

Jedziemy, widoki coraz bardziej górzyste, coraz bardziej mi się podoba i dojeżdżamy do miejscowości Žabljak. Meldujemy się w domku i do razu ruszamy na Crno jezero. żeby się do niego dostać trzeba w kasie kupić bilet wejścia do parku narodowego Durmitor oraz opłacić parking. Ludzi tak jak wspominałem było bardzo mało, więc znaleźliśmy miejsce praktycznie przy samym wejściu. Koszt pakietu bilet + parking wyniósł 3,6 Euro. Droga do samego jeziora to mniej niż kilometr piękną asfaltową trasą, po drodze są stoiska z miodem, winem, pamiątkami. Samo jezioro składa się tak naprawdę z dwóch jezior.

Image
Image
Image

Według wpisów w internecie można obejść oba jeziora dookoła, Ja jednak nie podołałem się tego wyzwania, tylko poszedłem na lewą stronę Jeziora. Co ciekawe było paru śmiałków, którzy brali kąpiele w jeziorze, ale straż parku, zaraz ich wyganiała. Moim skromnym zdaniem, to jezioro to takie Europejskie Lake Louise. Musieliśmy się trochę sprężać, gdyż przyszedł deszcz, a i było widać że nadciąga burza. Jezioro naprawdę warte odwiedzenia polecam w 100%. Przy jeziorze jest knajpa, jednak ceny wysokie. Wrzucam też zdjęcie, tabliczki ze szlakami.

Image

Deszcz mocno dawał we znaki, więc poszliśmy do sklepu VOLI, taki ichniejsza Biedronka jest wszystko co potrzeba. Ceny bardzo dobre. Czasu było jeszcze sporo, więc wybraliśmy się na Most na Đurđevića Tari. Most o długości 365 metrów ma pięć łuków; największa rozpiętość wynosi 116 metrów. Jezdnia jest na wysokości 172 m nad rzeką Tara. W momencie ukończenia był to największy betonowy most łukowy w Europie. Gdy już przyjechaliśmy pogoda się polepszyła, i można było zjechać na kolejce liniowej w dół. Koszt to 10 euro. Nie odważyłem się. Most jest wąski, ale spokojnie można na niego wejść i się nim przejść. Widoki wspaniałe.

Image
Image

Wracamy do domku, godzina coraz to późniejsza, a jutrzejszy dzień będzie ostatni i najbardziej wymagający.

24 lipca. wstajemy dość wcześnie, jemy śniadanie, potem jeszcze uzupełnienie zapasów w VOLI, nie polecamy piekarni Pekara "Toni", sprzedali nam kanapki z pleśnią... Jedziemy atakować Bobotov Kuk. Samochód zostawiliśmy na przełęczy Sedlo. Po drodze mijając krowy. Na parkingu byli strażnicy, jednak pokazałem im bilet z wczoraj i wpuścili bez problemu.

Image

Pogoda zapowiadała się świetnie. Już od początku wchodzenia, aż do łańcuchów towarzyszył nam piesek. Druga osoba z którą byłem zrezygnowała, więc zacząłem wspinaczkę sam. Z racji, że ta druga osoba czekała tam na dole przyśpieszyłem znacząco tempo. Po drodze spotkałem niezliczoną ilość razy kozicę czy małe gryzonie.

Image
Image
Image

Widoki na szlaku, były przepiękne, tym bardziej że nikogo nie mijałem byłem kompletnie Sam! Nikogo w około! Dotarłem do jeziorka Zeleni Vir i wtedy się pogoda popsuła zaczęły nadciągać czarne chmury oraz w tle było słychać burzę. Nie było innej opcji trzeba się wycofać. W drodze powrotnej jeszcze bardzie podkręciłem tempo, czasami biegając. Na powrocie minąłem parę z Polski. Niestety nie udało się wejść do góry. Może następnym razem się uda. Link do wspinaczki: https://www.strava.com/activities/3818896375/overview
Dużo się nie myliłem po 30 minutach po powrocie do samochodu zaczęła się mały deszczyk, nie trwał długo, no ale skąd mogłem to wiedzieć. Stwierdziliśmy, że jedziemy górską drogą P14 do Plužine. Był to najlepszy wybór. Górska droga i te widoki po mżawce to było coś pięknego do tego spotkaliśmy na drogach konie czy owce biegające samopas.

Image
Image

Zjazd do Plužine z drogi P14 na samym końcu jest bardzo stromy i bardzo kręty. Do tego dochodzi masa wydrążonych tuneli w skałach. Naprawdę świetne widoki. Samochód zostawiamy przy Marinie/plaży/placu zabaw i udajemy się nad jezioro, gdzie miejscowi korzystają z jeszcze dobrej pogody. Spędziliśmy tam trochę czasu, bo okolica jest naprawdę przepiękna, a do tego było spokojnie.

Image

Po jeziorze są organizowane rejsy turystyczne, niestety nie wiem nic więcej. Stwierdzamy, że wracamy drogą M18 do Jasenovo Polje, a następnie droga P5 z powrotem do Žabljak, po drodze zahaczając o Šavnik. W między czasie rozpętała się taka ulewa, że studzienki wybijały, nie nadążały zbierać wody. Udało się nam ucieknąć i zrobić zdjęcia z daleka:

Image

Mamy jeszcze spora dnia, więc stwierdzamy że jedziemy jeszcze raz popatrzeć na widoki z Most na Đurđevića Tari. Czasu nadal jest jeszcze sporo, więc spontanicznie udajemy się do miasta Pljevlja. Na samym wjeździe przywita nas wielki komin elektrowni, pomalowanego w barwy Czarnogóry. Jak wiadomo jestem fanem sportu, więc musiałem odwiedzić Stadion Pod Golubinjom, znajduje się w parku w ładnym otoczeniu. Jednak dojazd do niego tymi wąskimi krętymi uliczkami jest problematyczny. Jestem ciekawy jak dojeżdżają tamtędy autokary z piłkarzami, albo jak wracają kibice z meczu.

Image

Po drodze zahaczamy jeszcze o Meczet Husejna Paszy. Samo miasto wyróżnia się na tle innych miast i widać że tutaj rządzą Serbowie. Spędziliśmy tam może godzinę i wracamy już do naszego domku w Žabljak. Jutro rano trzeba wcześnie wstać.
25 lipca. Wstajemy o 4 rano, gdyż o godzinie 10 mamy wylot do Warszawy. Stwierdziłem że do Podgoricy pojadę drogą P18. Droga jest dość wąska i kręta po nocy ciężko się jedzie, jednak jak wyszło słońce to widoki były bardzo dobre.

Image

Przyjechaliśmy, trochę przed czasem, o godzinie 7 rano w Podgoricy nie ma korków. Więc podjechaliśmy jeszcze pod ich stadion narodowy. Wszystko pozamykane, ale z "wierzchu" obejrzałem. Jeszcze runda po mieście, zatankować auto do pełna, zakupy w sklepie i wracamy na lotnisko. Tam zdajemy samochód formalności to 2 minuty. I czekamy na nasz odlot. Boarding i kontrola szybko i sprawnie, otwierają krótko przed odlotem, po kontroli jest jedna kawiarnia otwarta. Wylatujemy o 10:10, lądujemy w Warszawie o 11:40. Udajemy się do McDonald i czekamy do 18:40 na nasz lot powrotny do Gdańska. Samo lotnisko w Warszawie w lipcu, było mocno opustoszałe. Np. jak wysiadaliśmy z samolotu z Podgoricy i szliśmy na tranzyt to byliśmy sami we 2. O godzinie 18:50 lądujemy w Gdańsku i tak się zakończyła przygoda 4 dniowa w Czarnogórze. Czy było warto? Oczywiście że tak. Praktycznie cała Czarnogóra zwiedzona w 4 dni. Przejechaliśmy łącznie 1110 km.

--------------------------------------------------------------------------------------------------

Koszt na 1 osobę. Byliśmy we 2.

Bilety samolotowe - 512 zł
Samochód z wypożyczalni - 40 euro ~ 180 zł
Paliwo - 25 euro ~ 112 zł
Apartament w Sutomore (2 noce) - 20 euro ~ 90 zł
Domek w Žabljak (2 noce) - 15 euro ~ 67 zł
Pamiątki - 10 euro ~ 45 zł
Spożywka - 20 euro ~ 90 zł
Przejazd tunelem/ bilet wstępu do parku/parking - 7.5 Euro ~ 33 zł

Łącznie daje nam to 1129 zł za 1 osobę. Nie jest to mało, ale też bez dramatu. ;)

Dodaj Komentarz

Komentarze (2)

katka256 23 stycznia 2021 10:35 Odpowiedz
nie widzę żadnego zdjęcia :(
januszjanuszewski 23 stycznia 2021 12:01 Odpowiedz
Zdjęcia zniknęły!