+2
jekyll 19 października 2020 00:09
Madera nigdy nie była zbyt wysoko na mojej podróżniczej liście.
Ot wiedziałam, że tam kiedyś polecę prędzej czy później. Jak znajdę bilet w odpowiedniej cenie.
I tak się właśnie stało. W grudniu tamtego roku pojawiły się bilety TP z Pragi za 500 zł/os.
Ani nie mam blisko do Pragi, ani po drodze, ani w ogóle. No który z forumowiczów nie lubi sobie komplikować podróży :D

Chyba taka byłam podekscytowana tą podróżą, że bilet kupiłam przez jakąś skandynawską wersję trip.com.
Kto by się tym przejmował, jak rezerwacja na mailu (a bilet widoczny w TP) na prawie rok przed podróżą.
I kto by się przejmował tym, że godziny skaczą jak ceny w sklepie. Nie ja. Do czasu.

Image

Trzy tygodnie przed wylotem przyszła kolejna zmiana. Nie zrobiła na mnie wrażenia. (To chyba wtedy właśnie TAP przyciął ilość lotów.)
Coś mi jednak nie pasowało. Dlaczego tylko 3 loty się zmieniły? A co z czwartym?
Ano trzy przesunięte na dzień później a czwarty ostał, jak był. Samiusieńki.
Tylko w tym problem, że to ten z Lizbony na Maderę. Musiałabym zagiąć czasoprzestrzeń, żeby najpierw polecieć na Maderę a dzień później wystartować z Pragi.

Image

Żadne twittery, messengery czy fejsbuki nie pomogły. Zlewka totalna. Łapie za telefon. Polski nr TAP nie odpowiada.
Dzwonię w świat. Nawet jakoś szybko poszło. Pani kupiła bilet przez pośrednika, sorry, nie możemy pomóc. Musi się pani z nim kontaktować.
Na nic moje lamenty, że lot za mniej niż trzy tygodnie. Może mogłam zadzwonić drugi raz i trafiłabym na kogoś przyjaźniejszego, ale wolałam walnąć focha ;)

Image

Dzwonię do mytrip. Nikt nie odbiera. Kontaktuję się przez formularz. Cisza.
Przeszukuję na forum różne wątki i w końcu wygrzebuję gdzieś jakiś polski nr na ich infolinię. Numer polski, rozmowa po angielsku. Taki myk. Nawet po pół godziny wiszenia i słuchania wcale nie relaksującej muzyki się dodzwoniłam:
- Oczywiście, możemy zmienić, będzie opłata, - Ile? - 140. - Euro???- Nie, złotych. Uff. - Wysyłam pani linka, odebrała Pani? - Nie, nic nie ma.
- Przeliteruję maila, - Ok, proszę, - Zgadza się? - Tak, - Wysyłam drugi raz linka do płatności, otrzymała pani? - Nie,
- Sorry madame nie możemy dłużej blokować linii. Jak pani zapłaci, proszę do nas zadzwonić. Jak tylko się rozłączyłam, przyszedł mail.
Czemu zawsze mnie się przytrafiają takie rzeczy :roll:

Image

Przed wyjazdem siedzimy jak na szpilkach. Druga fala COVID—19. Obserwujemy, co się dzieje w Czechach. Co tam nasi (p)osłowie wymyślą.
Polecimy czy nie? Słupki rosną jak na drożdżach, pojedyncze kraje wprowadzają obostrzenia.

Do Czech pojedziemy jednak tylko dzień wcześniej, wieczorem. Nie będziemy kusić losu. Wysyłam maila, aby potwierdzić rezerwację noclegu. Pani odpisuje, że hotel zamknięty i mogą mnie zakwaterować w innym hotelu.
Dzwonię do bookingu.

Myślę ... Może te wszystkie znaki na niebie i ziemi dają nam do zrozumienia, żeby nie jechać? :roll:
A co, jak wykryją u nas wirusa. Wiecie jak to jest, człowiek myśli i sam się nakręca. W dodatku czytam na forum, że ten test jest bolesny.
Już w ogóle mi się się wszystkiego odechciewa.

Image

Dzień wcześniej pakujemy się do flixbusa i jedziemy do stolicy Czech. W autobusie może z 10 osób. Odległość 2 m zachowana. Nikt w maseczce, tylko ja. W Pradze jesteśmy wieczorem. Udajemy się prosto do hotelu.
Rano po śniadaniu pakujemy się i idziemy na stację metra (Hlavní nádraží).
Wyczytałam, że na lotnisko można pojechać autobusem airport express (bezpośrednio i drożej) bądź metrem i autobusem (z przesiadką i taniej).
Na przystanku informacja, że airport express nie jeździ do odwołania. Czyżby kolejny znak?

Image

Lot do Lizbony o czasie. W samolocie obserwuję jak ludzie kombinują jakby tu ściągnąć maseczkę. Mistrzem jest pan siedzący przed nami.
Został upomniany pierdylion razy. Stewardesy mają anielską cierpliwość, może dlatego, że jesteśmy bliżej nieba ;)

Przy boardingu w Lizbonie zmieniają nam miejsca, z rzędu 29 na 4. Płakać nie będziemy.
Dzięki temu jako jedni z pierwszych wychodzimy z samolotu i jako pierwsi jesteśmy skierowani na test.
Warto sobie zrobić screena kodu QR po rejestracji. Przy pierwszym stanowisku potwierdzamy dane i nr tel. Później kierują nas do testu.
Oczywiście wszyscy w kombinezonach. Sam test jest mało przyjemny, ale do przeżycia.
Test zajął nam dosłownie z 10 min. Dzwonię do hotelu po taksówkę i po chwili jesteśmy w naszym pokoju.
Ja chciałam iść na nogach ale M się uparł, że nie wiadomo jak długo potrwa test, o której wyjdziemy z lotniska. Taxi po 1:00 w nocy kosztowała nas 10e.

Image

Hotel Santa Cruz Village jest 4 gwiazdkowy, ale chyba na razie do nich aspiruje. Na zdjęciach wydaje się olbrzymi a basen jeszcze większy :D Tak się teraz zastanawiam, że nie widziałam nikogo, kto by się tam kąpał. W każdym razie, na jedną noc po przylocie w sam raz. Ja niestety wzięłam dwie.

Śpimy wcale nie za długo. Jak tylko otwieram oczy łapię za telefon. Jest mail. Negatywny. Uff

Image

Jeszcze na lotnisku w Lizbonie kontaktuje się ze mną wypożyczalnia, bo nie podałam nr lotu. Tłumaczę, że przylatuję dziś w nocy i muszę poczekać na wyniki testu. Samochód zarezerwowałam na następny dzień, na 13:00. Umawiamy się, że jak będę miała wynik, to się odezwę i tak też robię. Ustalamy, że samochód dostarczą nam do hotelu, o 12:00, bez opłat. Miła niespodzianka. Koszt 165e + 15e za oddanie auta w nocy.

Jest po 10:00, idziemy więc zobaczyć Santa Cruz. Nazwa miasta oznacza Święty Krzyż, co upamiętnia odkrywców, którzy po dotarciu do nowego lądu wbijali w ziemię krzyż. Miasteczko same w sobie jest urokliwe.
Długa promenada wzdłuż oceanu obsadzona palmami. Kamienista plaża Praia das Palmeiras. W centrum białe, wąskie uliczki oblepione knajpkami.

Image

Image

Image

Image

Przed 12 stawiamy się w hotelu, po chwili zjawia się pracownik wypożyczalni. Przesympatyczny gaduła. Odbieramy kluczyki, zabieramy plecaki i w drogę.
Kierowcą jest M. W ogóle nie spodziewał się, na co się pisze. Wsadziłam go na przysłowiową minę. Wąskie, strome i kręte uliczki. Czasem i pod kątem 90 st. Jazda to w górę, to w dół. Nawet mnie jako pasażera wyczerpywała. Niecierpliwym powiem, tak, na Monte też wjechaliśmy TĄ drogą z saniami :D

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Co do wypożyczalni. Formalności naprawdę na szóstkę z plusem. Natomiast samochód, zamawiałam auto klasy C, a dostaliśmy nissana micrę, pojemność 898 cm3. Pod górki czasami we dwójkę wjeżdżaliśmy na jedynce i miałam czarne myśli, czy się nie stoczymy, więc nie wiem, jakby to było przy czterech osobach. Chyba te dwie dodatkowe musiałyby wyjść i nas pchać :)

Wszyscy polecają na nocleg Funchal, bo wyspa jest niewielka. Ja swój wyjazd podzieliłam na 2+2+3. Dwie noce Santa Cruz, dwie noce w Porto Moniz i 3 noce w Funchal/Lido. Ten ostatni hotel był najsłabszy. Ze względu na rozmiar i gwar. Ta dzielnica w ogóle mi nie podpasowała. Następnym razem zatrzymałabym się w jakimś mniejszym miasteczku, np. Machico lub coś w tym stylu.

Powiem jeszcze, że w ogóle nie mieliśmy szczęście do pogody. Jak tylko siedzieliśmy w samochodzie świeciło słońce. Jak dojeżdżaliśmy na miejsce padało albo niebo zaciągało się chmurami. Taka karma.

Tyle tytułem przydługiego wstępu :)

P.S. A jeszcze tytułem wyjaśnienia:
Podróżni: ja i M (jak Małżonek)
Termin: 3-11 października br.
Zdjęcia robię w formacie RAW i potem je wywołuję w zależności od nastroju. Często się zdarza, że jedno zdjęcie wywołuję kilka razy.Dziękuję za miłe komentarze i doping :D
Wszystkich zdjęć jeszcze nie wywołałam, zobaczymy jak będzie szło mi to pisanie. Najważniejsze, że zaczęłam :mrgreen:
@Gadekk nie wiem, czy coś wyłuskasz, bo mam wrażenie, że swój plan zrealizowałam tak na 50% ;)
@correos daj jej szansę :) Ciekawa jestem jaki będzie werdykt, po relacji. ALE patrz wyżej :P
@HandSome @tarman 3mam kciuki. Wiosna będzie moim zdaniem lepsza, wszystko tam wtedy kwitnie. Tak mi się wydaje przynajmniej :)

Co do sytuacji covidowej. Na Maderze, obojętnie w którym rejonie, do sklepu nie wejdziesz bez maseczki. Zaraz Cię wyproszą.
Często, w tych mniejszych sklepach, każą też dezynfekować ręce. Restauracje tak samo, nawet do Ciebie wyskakują, żeby zdezynfekować ręce.
We wszystkich hotelach mieliśmy śniadania. W jednym tylko był szwedzki stół.
Na lotnisku w Pradze, jak latam, takich pustek nie widziałam. W Lizbonie norma.
____

Dzień 1
Na resztę dnia mamy następujący plan: Machico, Caniçal i Przylądek św. Wawrzyńca.
I w sumie dobrze, że nie więcej, bo po tej wędrówce szlakiem jesteśmy wykończeni :mrgreen:

Machico
Od tego miejsca zaczęło się odkrywanie wyspy. Tutaj postawili swoje pierwsze kroki Gonçalves Zarco i Tristão Vaz Teixeira, w 1419 r.
Przez pewien okres miasto było stolicą Madery.
Image

Image

Miejscowość jest malowniczo położona, bo okalają ją zielone zbocza zatoki w kształcie półksiężyca.
Zarówno miłośnicy plażowania, jak i zwiedzania znajdą coś dla siebie.
Image

W miasteczku są dwie plaże. Jedna kamienista, naturalna. Druga piaszczysta, nawieziona piaskiem z Maroka.
Wzdłuż zatoki można spacerować promenadą.
Image

Image

Image

Amatorzy zwiedzania mają do dyspozycji dwa forty. Pierwszy na zboczu klifu Forte de São João Baptista.
Chcieliśmy do niego wejść, ale z mariny przejścia nie było. Może od góry jakoś się da. Nie dociekaliśmy, bo na aż taką urodziwą ona nie wyglądała.
Image

Image

Image

Drugi Forte de Nossa Senhora do Amparo, trójkątny, znajduje się na ternie parku w mieście. Cały pomalowany na kanarkowy żółty :D
Niestety twierdza była zamknięta na pietruchę. Byliśmy w niedzielę.
Image

Image

Na koniec zostawiliśmy sobie Kaplicę Cudów (Capela dos Milagres). Przypuszcza się, że była to pierwsza świątynia wybudowana na wyspie.
Pierwotnie zarezerwowałam hotel tutaj, a przez późniejsze ciągłe „uaktualniania” TAPa zmieniłam na Santa Cruz. Trochę żałowałam.
Przy kaplicy mamy zaparkowany samochód.
Image

Caniçal
Niegdyś wioska rybacka, przez wiele lat żyła z rybołówstwa i wielorybnictwa. To drugie zostało zabronione w latach 80.
Znajduje się tutaj Muzeum Wieloryba (Museu da Baleia), w którym prezentowana jest cała historia, techniki i sprzęt połowu tych morskich ssaków.
Kiedyś o tym oglądałam program na Discovery. Był ciekawy. Natomiast muzea raczej nas nie interesują.
Image

Jak ustawiliśmy nawigację na centrum, to nas zawiozła na nabrzeże. I w sumie dobrze, bo zgłodnieliśmy.
Chcieliśmy zjeść w Muralha’s Bar, ale było pełno ludzi, więc poszliśmy do Aquarium, po przeciwnej stronie.
Oczywiście zjedliśmy espadę. Smaczna była :D
Image

Później kilka razy przyjeżdżaliśmy tutaj zjeść. Aquarium było zamknięte a w Muralha’s Bar pustki. Nie wiem, co się zmieniło.
Według przewodnika, w latach 50 XX nakręcono tutaj kilka scen do filmu Moby Dick.
Poza tym w mieście nie ma starówki. Plaża jest kamienista. Życie toczy się wokół portu.

Image

Image
Stąd można się wybrać na Półwysep św. Wawrzyńca (Ponta de São Lourenço). My jednak piechurami nie jesteśmy ;)

W drodze z Caniçal na przylądek zatrzymujemy się w punkcie widokowym.
Tak naprawdę, nie miałam go zaznaczonego ale stało pełno samochodów i M się zatrzymał.
Jak mu później wytłumaczyłam, że „Miradouro” to punkty widokowe, to często, gdy widział kierunkowskazy, zjeżdżał, nawet mnie nie pytając.
Czasami miałam serce w gardle, takie to były wąskie i strome uliczki. Na szczęście zawsze w takich punktach są parkingi :D
Ten punkt, na którym teraz się zatrzymaliśmy, to widok na jedyną naturalną piaszczystą plażę na Maderze. Prainha, czyli mała plaża.
Wciśnięta w małą zatoczkę 100 - metrowa plaża. W słoneczny dzień wygląda pewnie bardziej atrakcyjnie, a i amatorów plażowania oraz kąpania jest więcej.

Image

Image

Powyżej, na klifie znajduje się kapliczka Capela de Nossa Senhora da Piedade.
Według legendy wybudowali ją miejscowi rybacy w podzięce za ocalenie życia podczas sztormu.
W trzecią niedzielę września odbywa się procesja ku czci Matki Boskiej Miłosierdzia.
Co ciekawe, procesja płynie łodziami rybackimi przystrojonymi kwiatami, specjalnie na tą okazję.
Podobno można wziąć udział w takiej procesji, łodzie zabierają chętnych nieodpłatnie, w miarę wolnych miejsc. Niesamowicie to musi wyglądać.
Image

Ponta de São Lourenço
Ten moment, kiedy wysiadłam na parkingu, szczęka na asfalcie, widoki zachwycają.
Nie wierzę, że tu jestem. Mam ochotę powiedzieć, żeby M mnie uszczypnął :D
Image

Półwysep jest bardzo jałowy. Ciekawe czy na wiosnę też :roll:
Image

Najbardziej wysunięty na wschód punkt Madery. Najbardziej malowniczy punkt Madery. Najbardziej popularny :)
Półwysep św. Wawrzyńca stanowi częściowy rezerwat przyrody. Cały ten teren należy do Parku Naturalnego Madery (Parque Natural da Madeira).
Image

Jesteśmy po 14. Ludzi jest całkiem sporo. Cała trasa ma 3 km w jednym kierunku i zajęła nam 3,5h (w obu kierunkach).
Na szczęście niezbyt mocno wiało, a słońce dość nieśmiało wyglądało zza chmur.
Wędrówkę rozpoczynamy zboczem góry, pięknie wytyczoną ścieżką, po drewnianym pomoście, by później wejść na tę właściwą, kamienistą i żwirową.
Image

Jak to na Maderze, ścieżka momentami wiedzie z górki, po to, by zaraz wspinać się pod górkę ((te białe nitki na zdjęciach, to właśnie one :D ).
Nie jest jakoś szczególnie wymagająca, ale czasami męcząca. Kilka razy miałam zadyszkę. Najbardziej wymagająca jest końcówka.
Image

Image

Czasami są wytyczone ścieżki, czasami schody, czasami idziesz „na czuja”. Nie wiem, kto wymyślił schody w górach. One mnie wykańczały :x
Chwilami idziesz ścieżką nad przepaścią, od której chroni Cię stalowa linka (lub nie).
Na każdym kroku można podziwiać zapierające dech w piersiach widoki.
Image

Image

Kolorowe klify wynurzające się z błękitnej wody, w oddali majaczące samotne ostańce, o które rozbijają się fale.
Image

Image

Na trasie jest kilka punktów widokowych i są wyznaczone do nich ścieżki.
Ostatni etap to strome podejście, są ułożone pale, ale tabliczka informuje „zakaz wejścia”.
Inna oznaczona sznurami ścieżka wyprowadza nas „w pole”.
Postanawiamy iść swoją ścieżką. Dochodzimy do tej zamkniętej trasy i w pocie czoła (i nie tylko), guzdrzemy się na górę. Dosłownie.
Image

Za to na górze, euforia. Widoki przepiękne. Trud się opłacił.
Image


Dodaj Komentarz

Komentarze (17)

gadekk 19 października 2020 00:44 Odpowiedz
Pisz, bo właśnie jestem w Funchal i szukam inspiracji ;)
nelson-1974 19 października 2020 06:11 Odpowiedz
Czekamy na ciąg dalszy ;).
correos 19 października 2020 07:51 Odpowiedz
:) Pisz, pisz, wrzucaj zdjęcia mam nadzieje, ze przesune Madere wyzej w " moim rankingu miejsc wartych odwiedzenia"OT :D @jekyll pierwsze zdania relacji.... i zaskoczenie kobieta :D skad mi sie ubzduralo ze .... :D
handsome 19 października 2020 09:56 Odpowiedz
Jako nieostrożny optymista już mam wykupiony lot na Maderę na majówkę :P Ciekawe czy wtedy sytuacja Covidova będzie lepsza? Zarezerwowałem nawet fajniutki apartament w Funchal za naprawdę rewelacyjną cenę .
tarman 19 października 2020 10:03 Odpowiedz
Również czekam na dalszy ciąg relacji [emoji846]Madera wiosną (mam taką nadzieję), a obecnie trzeba nacieszyć oczy tymi widokami z Twoich zdjęć [emoji106][emoji41]
blackall 19 października 2020 22:53 Odpowiedz
jekyll napisał:Co do wypożyczalni. Formalności naprawdę na szóstkę z plusem. Natomiast samochód, zamawiałam auto klasy C, a dostaliśmy nissana micrę, pojemność 898 cm3.Czerwoną micrę? Chyba zostawiliście umowę w schowku :) Pozdrawiamy ;)
metia 19 października 2020 23:48 Odpowiedz
Fajnie było zobaczyć koniec trasy na Ponta de São Lourenço ;) Siedem lat temu udało nam się dojść do połowy trasy mniej więcej, bo tak bardzo wiało, że ciężko było momentami ustać.A będą jakieś kolejki linowe? Jestem ciekawa, jak zmieniła się sytuacja w tym zakresie, 6 lat temu zrobiła nam się z kolejek główna atrakcja wyjazdu (byliśmy na Maderze dwa razy, rok po roku). Nawet popełniłam relację ze wszystkich, które udało się nam odwiedzić :)
jekyll 19 października 2020 23:53 Odpowiedz
Tak :D Tak nam powiedziano, że jeden egz ma zostać w schowku :)
jerzy5 20 października 2020 00:00 Odpowiedz
Świetne zdjęcia i praktyczne info, zamiast micry wezmę traktor :D Tak więc pisz dalej, może się uda w ferie tam dotrzeć
metia 31 października 2020 16:50 Odpowiedz
Widzę, że lata mijają, a Kaszalot nadal działa :lol: Nie pozdrawiam, jedno z moich najgorszych doświadczeń kulinarnych ever. Po ich "grilled limpes" do dziś nie mogę patrzeć na wszelkie mule i małże :twisted: A już 7 lat minęło...
metia 31 października 2020 17:00 Odpowiedz
@jekyllJa to bym nawet chciała nie być pamiętliwa, ale mój organizm na widok i zapach muszli od czasu wizyty w Kaszalocie urządza... No powiedzmy, że urządza powrót owoców morza do morza :lol:
micnur 7 listopada 2020 22:54 Odpowiedz
Niestety zdjęcia z ostatniego postu się nie ładują :(
jekyll 8 listopada 2020 16:22 Odpowiedz
Mam nadzieję, że teraz będzie ok :)
micnur 8 listopada 2020 19:32 Odpowiedz
Super, dziękuję bardzo. Piękne zdjęcia :)
eskie 9 listopada 2020 10:02 Odpowiedz
@obisananna nie cytuj tak wielkiego postu, wystarczy fragmencik
cccc 21 grudnia 2020 11:11 Odpowiedz
Swietna relacja i fotki, gratulacje. Fajnie sie czyta, bo akurat mialem okazje zwiedzic w 2 polowie listopada br. Bylem 10 dni i czesto slyszalem polski jezyk. Jedyne co mi przeszkadzalo, ze czasami musialem szukac knajpki, gdzie otrzymam cala gryllowana rybke.Wino maderskie mi nie podchodzilo, ale maja fajne wina z ladu stalego Portugalii, ktorych jestem fanem.Btw warto podegustowac Poncha, szczegolnie z sokiem lemonki.Jeszcze taka ciekawostka, ze przed masazem mierzyli temperature, co nie jest praktykowane w Serbii czy Etiopii, ktore zwiedzilem zaraz po Maderze.Po kosztach widze, ze jednak ostro przeplacilem. :DZdrowka i Wesolych Swiat.
skrzat 22 grudnia 2020 00:33 Odpowiedz
Dzięki za relację, przypomniałaś mój wyjazd w 2008r.: te wszechobecne jaszczurki, odmienna pogoda po obu stronach tuneli, pyszna espada, spacer ponad chmurami na Pico do Arieiro i Pico Ruivo, niekończące się plaże na Porto Santo itd.A propos jazdy po Maderze, to wracając taksówką z portu do hotelu, kierowca jechał przez dłuższy czas na pierwszym biegu, bo na "dwójce" auto pod górkę nie dawało rady :)Nie zapomnę parkowania "na kopertę" auta pod hotelem, na drodze o nachyleniu 20-25% :)BTW polecam punkt spotterski przy pasie startowym. Można mieć fajne ujęcia startujących/lądujących samolotów. Podobnie podczas "spaceru" w Ponta do Furado można uchwycić podchodzące do lądowania samoloty.