Kiedy myślimy o długiej podróży w pociągu, od razu nasuwa się myśl o słynnej Kolei Transsyberyjskiej. Z wielu powodów nie jest to opcja odpowiednia dla wszystkich, dlatego chciałbym Wam dzisiaj przedstawić pewną alternatywę, podróż przez USA. Wrażenia z jazdy, a także koloryt jazdy, szczególnie w najtańszej taryfie będą nieporównywalne, ale mimo wszystko warto się wybrać, by wrócić do czasów, w których podróżowało się powoli. Część forumowiczów wspominało nasze kilkudziesięciogodzinne autobusowe podróże - (tutaj). Postanowiłam napisać o swojej, zajęło mi to pół roku, ale się udało. Moja podróż rozpoczęła się w San Francisco, a zakończyła w Bostonie, ale dostępnych jest kilka innych opcji. Możemy wyjechać także z Los Angeles lub Seattle i udać się w podróż do Nowego Jorku czy Waszyngtonu. Zawsze(?) trafimy jednak na przesiadkę w Chicago. Trasa, którą wybrałem jest najpopularniejsza, choć większość kończy swoją przygodę w wietrznym mieście, albo jeszcze wcześniej. Całość kosztowała mnie ponad 230$, bo czekałem, aż wartość dolara spadnie, uśpiony bardzo dużą dostępnością biletów w najtańszej taryfie nawet na bliskie terminy. Najniższa cena to jednak 193$. Przejazd składa się z dwóch elementów. Pierwsza to słynny "California Zephyr".
Powyżej widać trasę z zaznaczonymi przystankami. Podróż zaczynamy w Emeryville, znajdującym się po drugiej stronie zatoki San Francisco, niedaleko od zakończenia San Francisco–Oakland Bay Bridge. Pociąg odjeżdża codziennie o 9:10 i po 51 godzinach i 40 minutach dojeżdża do Chicago o 14:50 czasu lokalnego dwa dni później. Tak przynajmniej mówi rozkład, ale należy się spodziewać opóźnień. Szczegółowy rozkład/ulotka informacyjna dostępny jest na stronie - Amtrak. Brzmi jak koszmar, ale po mimo całkowitego odcięcia od świata (brak wifi, a więc w moim przypadku internetu. Trzeba jednak zaznaczyć, ze na trasie występują problemy nawet ze standardowym zasięgiem) i samotnego podróżowania, byłem zachwycony. Cały dzień patrzyłem się przez okno i czytałem.
Przejazd kosztuje od 139$ za klasę ekonomiczną, za 550$(1.os)-790$(2 os.) dostaniemy łóżko w pokoju 2-os. Jeśli chcemy mieć jeszcze własną łazienkę, to musimy się liczyć z wydatkiem ponad 1000$. Ceny nie są stałe i zmieniają się w czasie, ale raczej w górę. Kiedy jechałem dostępne były 3 miejsca odbioru w San Francisco, teraz (chyba chwilowo) jest tylko jeden. Przejazd autobusem na stację kolejową kosztuje ok. 1$ i jest na jednym bilecie z pociągiem.
:!: Nie stawienie się na pierwszym odcinku, nawet jeśli jest to autobus, może skutkować anulacją dalszej podróży. Niema natomiast problemu z darmową zmianą przez infolinię jeśli jednak chwielibyśmy sami dojechać na stację kolejową.
:!:
No dobra, a co dostaniemy w cenie przejazdu w economy? NIC. Jest siedzenie i tyle, posiłki i napoje nie są zapewnione. Tak naprawdę nie jest jednak, aż tak źle, bo w wagonach są dystrybutory z wodą, a siedzenie wyposażone są w gniazdka. Nie musimy się również martwić o nasz bagaż, możemy go odprawić na stacji początkowej, ale nie musimy, bo w pociągu jest miejsce jeśli wolimy korzystać z bagażu w czasie podróży.. W cenie są 2 walizki po 22,5kg każda i jeszcze jeden bagaż podręczny do 12kg.
Wagony są dwupiętrowe, większość foteli znajduje się na poziomie górnym. To dobry wybór, bo pozwala lepiej podziwiać krajobraz. Miejsca jest bardzo dużo. Fotele są szerokie i choć nie rozkładają się do pozycji całkowicie leżącej pozwalają na komfortowy sen. Pociąg nie jest zazwyczaj jakoś bardzo oblegany, więc jest możliwość posiadania na własność dwóch miejsc, ale naprawdę nie jest to konieczne by wypocząć.
Na parterze znajduje się kilka łazienek, w moim wagonie była też taka dla inwalidów, w której łatwiej się było ogarnąć, bo niestety brak pryszniców dla biedaków. Prysznice są dla łóżkowców. Ciekawostka to women's room, w którym można usiąść i zrobić sobie makijaż, bo w końcu jakoś podczas podróży trzeba wyglądać.
:lol: Niestety zdjęcia z łazienek są zrobione w złym momencie podróży, ale zapewniam że przez większość czasu niebyły obrzydliwe i zawsze był papier. Ogólnie w tym konkretnym wagonie każda z czterech łazienek była inna. Była jeszcze jedna z wyraźniej wydzieloną częścią umywalkową oraz jedne we wspomnianym wcześniej pokoju do makijażu.
Pociąg posiada dodatkowo wagon panoramiczny z obracanymi fotelami, z którego jeszcze lepiej możemy podziwiać krajobrazy. Niektórzy przesiadują tam całymi godzinami, więc może być czasami problem z dostępnością "lepszej strony".
Zaraz obok znajduje się wagon restauracyjny. Jego oferta znajduje się - tu. Jako, że obkupiłem się przed wyjazdem, byłem tam tylko raz żeby spróbować burgera z chipsami za 12,5$. W wagonie można płacić kartą. Trzeba pamiętać, że obiad jest na zapisy i o określonych godzinach, trzeba zarezerwować sobie miejsce o określonej godzinie (jeśli chcemy mieć pewność) o czym przypominają komunikaty. Dostępny jest też "bar" z przekąskami i napojami.
Na koniec bardzo ważna informacja, żeby potem nie było, że nie uprzedzałem. Podróżowanie pociągiem może powodować raka według prawa stanu Kalifornia, lepiej więc wsiąść dopiero w Reno w Newadzie. Podobne ostrzeżenie widziałem też kiedyś w Wal-martcie.
-- 03 Lis 2020 00:57 --
No dobra to teraz już zdjęcia. Jak tak teraz patrzę, to większość nie wygląda jakoś super, ale zapewniam Was, że całymi godzinami siedziałem z rozdziawioną paszczą. Na prawdę nie dziwie się sławie "California Zephyr". Jako, że mam problem z załadowaniem zdjęć, to muszę podzielić wszystko na części. Jeśli pokręcę coś z kolejnością to przepraszam.
Dzień 1, część 1 Zaczynamy obok zajezdni BARTa, dalej wzdłuż zatoki, przejeżdżamy przez stolicę stanu - Sacramento, a później wspinamy się pod górę.
-- 03 Lis 2020 01:07 --
Dzień 1, część 2 Dalsza wędrówka po górach.
Czasami miniemy po drodze inny pociąg, czasami możemy zobaczyć ciężarówkę Wal-Martu.
1.Trasa ma niemal 4000km, więc średnia prędkość handlowa wynosi ok.77km/h. Pociąg rozpędza się do ok. 160km/h na trasie, ale trzeba pamiętać o bardzo dużej liczbie zakrętów oraz pokonywaniu gór, dlatego często jest to jednak mniej. Szczególnie pierwszy odcinek przez pasmo górskie Sierra Nevada odbywa się powoli.2. Wagonów jest dużo, nie wiem czy jest stała liczba, ale było ich chyba ze 12. Jest też wagon restauracyjny oraz wagon widokowy. Nie wiem dokładnie gdzie składowane są nadawane bagaże, być może w oddzielnym wagonie tuż za lokomotywą. Natomiast cargo z nami nie jedzie. Lokomotywy są dwie i zdarzają się ich zmiany.Chupacabra napisał:Czy dobrze zauważyłem, że lokomotywa jest spalinowa? Tankuje po drodze?Lokomotywa jest dieslowska, bo trasa jest niezelektryfikowana. Właśnie, dlatego stan Kalifornia informuje o negatywnych konsekwencjach zdrowotnych jazdy takim pociągiem. Na szczęście w tamtym momencie byłem w Kolorado.
:D Szczerze mówiąc nie zastanawiałem się nad tym jak jest tankowana. Wiem, że zdarzyła się podmianka lokomotyw. Ogólnie pociąg nie stoi na żadnej stacji dłużej niż pół godziny.
Nieszablonowa podróż. Szacun.Ciekawe są zdjęcia robione przez okno. Czasami mnie to wkurzało (brudne okna), a czasem miało swój urok (odbicie wnętrza wagonu). Widać nawet kiedy padało, bo były krople deszczu na szybie.
;)
micnur napisał:Super sprawa @adam1987
:)W jakim miesiącu Twoja podróż się odbyła?W listopadzieJaponka76 napisał:Ciekawe są zdjęcia robione przez okno. Czasami mnie to wkurzało (brudne okna), a czasem miało swój urok (odbicie wnętrza wagonu). Widać nawet kiedy padało, bo były krople deszczu na szybie.
;)Cieszę się, że ktoś widzi w tym czasem pozytywy.
:) Mi się zrobiło trochę szkoda gdy zobaczyłem zdjęcia na ekranie większym niż komórki i zauważyłem całą masę odbić, brudu, zarysowanych szyb, itp. Fragment trasy, który naprawdę warto zobaczyć ciągnie się od San Francisco, aż po Denver, a więc 1,5 doby w pociągu. Długo. Polecam, ale wiem, że to nie dla każdego.
Aż poszedłem na stronę Amtrak sobie poklikać. Może za ileś lat na emeryturze i po pandemiach się wybiorę, takie "slow travel".Roomette są drogie, ale z żarciem przez całą podróż + lounge na stacjach końcowych.
Bardzo ciekawa relacja i zdjęcia! adam1987 napisał:Zawsze(?) trafimy jednak na przesiadkę w Chicago. Jest jeszcze możliwość podróży Los Angeles - Nowy Orlean przez Arizonę i Teksas, pociąg nazywa się Sunset Limited, a potem stamtąd jest inny pociąg do Nowego Jorku. Wszystkie pozostałe trasy są chyba faktycznie przez Chicago.
Fajna relacja i przyjemne fotki. Przyda się, bo w przyszłym roku, planuję podobnego tripa, chyba że covidoza, skutecznie zablokuje możliwość podróżowania. Chociaż planuję, trochę bardziej "ambitniejszą"
;) trasę:Z Chicago do Sacramento Zephyrem, potem przesiadka na Coast Starlighta do Seattle, i droga powrotna do Chicago, na pokładzie Empire Buildera.
@adam1987: czy ta taryfa na pierwszy pociąg pozwala na jakieś "prawdziwe" stopy po drodze (w ramach jednej ceny), czy można tylko jechać od...do... jednym ciągiem?
adam1987 napisał:Jedyne co mnie zaintrygowało na trasie, to po za zmieniającymi się pasażerami były takie dziwne mosty. Było ich naprawdę dużo. Rury nimi ciągnęli czy co? Nie miały ani zjazdu, ani wjazdu, a jednak posiadały kratownicę wspierającą. Po co to wszystko? Dla ozdoby? Zupełnie się na tym nie znam, ale wydawało mi się to dziwne. Nie można już było zrobić przejazdu skoro i tak taki most sobie się stoi? Pojawiały się też zabudowania przemysłowe, które dawały skojarzenia z elektrowniami wodnymi, ale pod mostami nie widziałem za bardzo spiętrzeń, więc nie wiem. Z drugiej strony raz coś wyglądało jakoś dziwnie, ale kaskad nie było. Wystartuję w konkursie " O Złotą Łopatę"
;) Te budowle to rodzaj jazu, umożliwiającego kontrolowane spiętrzanie wody:https://www.tylin.com/en/projects/dam_10_at_lock_14https://dailygazette.com/2012/10/29/sandy-canal-system-gates-mohawk-flowing-freely/
marek2011 napisał:Szkoda, że się nie da, ale odbycie takiego przejazdu na jakimś odcinku jest też fajnym pomysłem, np. z Kalifornii do Denver
:)Część do Denver zdecydowanie polecam najbardziej.
Kiedy myślimy o długiej podróży w pociągu, od razu nasuwa się myśl o słynnej Kolei Transsyberyjskiej. Z wielu powodów nie jest to opcja odpowiednia dla wszystkich, dlatego chciałbym Wam dzisiaj przedstawić pewną alternatywę, podróż przez USA. Wrażenia z jazdy, a także koloryt jazdy, szczególnie w najtańszej taryfie będą nieporównywalne, ale mimo wszystko warto się wybrać, by wrócić do czasów, w których podróżowało się powoli. Część forumowiczów wspominało nasze kilkudziesięciogodzinne autobusowe podróże - (tutaj). Postanowiłam napisać o swojej, zajęło mi to pół roku, ale się udało.
Moja podróż rozpoczęła się w San Francisco, a zakończyła w Bostonie, ale dostępnych jest kilka innych opcji. Możemy wyjechać także z Los Angeles lub Seattle i udać się w podróż do Nowego Jorku czy Waszyngtonu. Zawsze(?) trafimy jednak na przesiadkę w Chicago. Trasa, którą wybrałem jest najpopularniejsza, choć większość kończy swoją przygodę w wietrznym mieście, albo jeszcze wcześniej. Całość kosztowała mnie ponad 230$, bo czekałem, aż wartość dolara spadnie, uśpiony bardzo dużą dostępnością biletów w najtańszej taryfie nawet na bliskie terminy. Najniższa cena to jednak 193$. Przejazd składa się z dwóch elementów. Pierwsza to słynny "California Zephyr".
Powyżej widać trasę z zaznaczonymi przystankami. Podróż zaczynamy w Emeryville, znajdującym się po drugiej stronie zatoki San Francisco, niedaleko od zakończenia San Francisco–Oakland Bay Bridge. Pociąg odjeżdża codziennie o 9:10 i po 51 godzinach i 40 minutach dojeżdża do Chicago o 14:50 czasu lokalnego dwa dni później. Tak przynajmniej mówi rozkład, ale należy się spodziewać opóźnień. Szczegółowy rozkład/ulotka informacyjna dostępny jest na stronie - Amtrak. Brzmi jak koszmar, ale po mimo całkowitego odcięcia od świata (brak wifi, a więc w moim przypadku internetu. Trzeba jednak zaznaczyć, ze na trasie występują problemy nawet ze standardowym zasięgiem) i samotnego podróżowania, byłem zachwycony. Cały dzień patrzyłem się przez okno i czytałem.
Przejazd kosztuje od 139$ za klasę ekonomiczną, za 550$(1.os)-790$(2 os.) dostaniemy łóżko w pokoju 2-os. Jeśli chcemy mieć jeszcze własną łazienkę, to musimy się liczyć z wydatkiem ponad 1000$. Ceny nie są stałe i zmieniają się w czasie, ale raczej w górę. Kiedy jechałem dostępne były 3 miejsca odbioru w San Francisco, teraz (chyba chwilowo) jest tylko jeden. Przejazd autobusem na stację kolejową kosztuje ok. 1$ i jest na jednym bilecie z pociągiem.
:!: Nie stawienie się na pierwszym odcinku, nawet jeśli jest to autobus, może skutkować anulacją dalszej podróży. Niema natomiast problemu z darmową zmianą przez infolinię jeśli jednak chwielibyśmy sami dojechać na stację kolejową. :!:
No dobra, a co dostaniemy w cenie przejazdu w economy? NIC. Jest siedzenie i tyle, posiłki i napoje nie są zapewnione. Tak naprawdę nie jest jednak, aż tak źle, bo w wagonach są dystrybutory z wodą, a siedzenie wyposażone są w gniazdka. Nie musimy się również martwić o nasz bagaż, możemy go odprawić na stacji początkowej, ale nie musimy, bo w pociągu jest miejsce jeśli wolimy korzystać z bagażu w czasie podróży.. W cenie są 2 walizki po 22,5kg każda i jeszcze jeden bagaż podręczny do 12kg.
Wagony są dwupiętrowe, większość foteli znajduje się na poziomie górnym. To dobry wybór, bo pozwala lepiej podziwiać krajobraz. Miejsca jest bardzo dużo. Fotele są szerokie i choć nie rozkładają się do pozycji całkowicie leżącej pozwalają na komfortowy sen. Pociąg nie jest zazwyczaj jakoś bardzo oblegany, więc jest możliwość posiadania na własność dwóch miejsc, ale naprawdę nie jest to konieczne by wypocząć.
Na parterze znajduje się kilka łazienek, w moim wagonie była też taka dla inwalidów, w której łatwiej się było ogarnąć, bo niestety brak pryszniców dla biedaków. Prysznice są dla łóżkowców. Ciekawostka to women's room, w którym można usiąść i zrobić sobie makijaż, bo w końcu jakoś podczas podróży trzeba wyglądać. :lol: Niestety zdjęcia z łazienek są zrobione w złym momencie podróży, ale zapewniam że przez większość czasu niebyły obrzydliwe i zawsze był papier. Ogólnie w tym konkretnym wagonie każda z czterech łazienek była inna. Była jeszcze jedna z wyraźniej wydzieloną częścią umywalkową oraz jedne we wspomnianym wcześniej pokoju do makijażu.
Pociąg posiada dodatkowo wagon panoramiczny z obracanymi fotelami, z którego jeszcze lepiej możemy podziwiać krajobrazy. Niektórzy przesiadują tam całymi godzinami, więc może być czasami problem z dostępnością "lepszej strony".
Zaraz obok znajduje się wagon restauracyjny. Jego oferta znajduje się - tu. Jako, że obkupiłem się przed wyjazdem, byłem tam tylko raz żeby spróbować burgera z chipsami za 12,5$. W wagonie można płacić kartą. Trzeba pamiętać, że obiad jest na zapisy i o określonych godzinach, trzeba zarezerwować sobie miejsce o określonej godzinie (jeśli chcemy mieć pewność) o czym przypominają komunikaty. Dostępny jest też "bar" z przekąskami i napojami.
Na koniec bardzo ważna informacja, żeby potem nie było, że nie uprzedzałem. Podróżowanie pociągiem może powodować raka według prawa stanu Kalifornia, lepiej więc wsiąść dopiero w Reno w Newadzie. Podobne ostrzeżenie widziałem też kiedyś w Wal-martcie.
-- 03 Lis 2020 00:57 --
No dobra to teraz już zdjęcia. Jak tak teraz patrzę, to większość nie wygląda jakoś super, ale zapewniam Was, że całymi godzinami siedziałem z rozdziawioną paszczą. Na prawdę nie dziwie się sławie "California Zephyr". Jako, że mam problem z załadowaniem zdjęć, to muszę podzielić wszystko na części. Jeśli pokręcę coś z kolejnością to przepraszam.
Dzień 1, część 1
Zaczynamy obok zajezdni BARTa, dalej wzdłuż zatoki, przejeżdżamy przez stolicę stanu - Sacramento, a później wspinamy się pod górę.
-- 03 Lis 2020 01:07 --
Dzień 1, część 2
Dalsza wędrówka po górach.
Czasami miniemy po drodze inny pociąg, czasami możemy zobaczyć ciężarówkę Wal-Martu.
-- 03 Lis 2020 01:11 --
Dzień 1, część 3/ostatnia