0
tropikey 10 kwietnia 2021 23:32
Image

Ozdobą Campeche jest Plac Niepodległości z otaczającymi go reprezentacyjnymi budynkami.

Image

Image

Image

Image

Image

Na jednym z nich (Museo El Palacio) o 20:00 zaczyna się pokaz typu "sound & light", o którym dowiadujemy się od nieanglojęzycznego pracownika informacji turystycznej (mój pożal się Boże hiszpański okazał się lepszy do komunikacji). Siadamy tam bez wielkich oczekiwań, ale okazuje się, że półgodzinny pokaz jest świetnie przygotowany. Na ścianie budynku wyświetlane są legendy i wierzenia Majów, historia walk z piratami, obrazki lokalnej fauny i flory, zdjęcia starego Campeche, a to wszystko w doskonałej, nowoczesnej otoczce muzycznej (dla zainteresowanych, spora część, nie mojego autorstwa, jest do obejrzenia tu:
https://youtu.be/8wEi80WOlEI).

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

A że szykują się tu wspomniane już wybory samorządowe, kawałek dalej odbywa się typowy tu wiec wyborczy - niewielka parada z bębnami i transparentami.

Image

Zanim jednak dotarliśmy na show, była jeszcze wizyta w lokalu, który polecił nam recepcjonista z Hacienda Uayamón. Chodzi o położony przy tutelszym maleconie, choć ciut poza centralną jego częścią, lokal La Palapa de Tio Fito. Restauracja znajduje się vis a vis Holiday Inn, więc dla zbieraczy punktów IHG jak znalazł.
Obiekt jest spory, a i tak w weekendy robi się tłoczno i bez rezerwacji trzeba swoje odczekać. Jednak warto. Same gratisowe przystawki wystarczyłyby za posiłek, a owoce morza mają tu w różnorakiej postaci.

Image

Image

Image

Właściciel - syn tytułowego wujka Fito - krąży czasem między stolikami. Zaciekawiony gośćmi z Polski, również z nami zamienił kilka zdań bardzo dobrą angielszczyzną, opowiadajac trochę o historii lokalu.
Najedzeni i nasyceni campechańską kuchnią kulturą wracamy do haciendy. Pierwszy raz tutaj jedziemy po zmroku. Wszystko przebiega bezproblemowo.
Przed snem rozważam jeszcze, czy nie pocałować żabki, która pojawiła się w łazience, ale uznałem, że jest zbyt duże ryzyko, że w meksykanich bajkach pod taką postacią może się kryć zapaśnik Lucha Libre, wąsaty hodowca fasoli, albo Frida Kahlo.

Image

ImageTo już chyba ostatni obiekt z kręgu Twego zainteresowania, więc będziesz miał na pewno duże pole do popisu :DCzas nadgonić trochę z relacją, bo jestem "niedzisiejszy".

Zamiast wczorajszej żabki, na dzień dobry wita nas taki oto liściasty owad.

Image

Śniadanie w Uayamón ujmę skrótowo, gdyż okazuje się, że we wszystkich jukatańskich haciendach z sieci Luxury Collection, menu jest takie samo. Dostajemy zatem tradycyjna bazę, do której - głównie w celach porównawczych - zamawiam motuleños. Są równie dobre, jak wcześniej, choć na oko porcja jest ciut mniejsza (ale nadal ogromna).

Image

Image

Plan na dziś, to Edzna, a później ponowna wizyta w Campeche.
Do ruin jest niemal tyle, co rzut beretem (40 km), więc po niecałej pół godzinie jazdy jesteśmy u bram tego obiektu.
Tym razem przyjmujemy ofertę lokalnej przewodniczki, Beatrice (mam nadzieję, że nie przekręciłem imienia, a mam w tym względzie duże osiągnięcia).
Nie mieliśmy w zasadzie takiego planu, ale zagadała nas całkowicie nienachalnie przy wejściu, a do tego 500 MXN za dwóch wydaje się bardzo rozsądną stawką, więc korzystamy. To świetny ruch, bo dziewczyna jest nie tylko sympatyczna, ale w bardzo ciekawy sposób opowiada o Edznie i ogólnie o Majach, pokazując nam masę szczegółów, które umykają, gdy chodzi się bez przewodnika. Do takiego zwiedzania Edzna nadaje się znakomicie, bo jest to obiekt stosunkowo kompaktowy i prawie zupełnie pusty.
Opowiada m.in. o stelach służących Majom do zapisywania istotnych wydarzeń z historii, o ich kamiennych łóżkach, systemach gromadzenia wody, architektonicznym łuku majańskim, czy o uchodźcach z Gwatemali, którzy w ramach robót publicznych doprowadzili Edznę do dzisiejszego stanu. Gdybyście chcieli również skorzystać z usług Beatrice, jej strona to http://www.chelitatravel.com/.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Po zwiedzaniu wracamy do haciendy na basenowe odświeżenie i jedziemy poszwendać się po Campeche. Trafiamy też ponownie do wujka Fito.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image


Dodaj Komentarz

Komentarze (42)

p-wl 11 kwietnia 2021 05:08 Odpowiedz
Przyjemnie sie zaczyna. Chetnie bym do was dolaczyl, lecz zanizylbym taka piekna srednia wieku (druga polowa wlasnie krzyczy z salonu, ze owszem - zanizylbym, ale tylko nieznacznie; ide po tasak i worek na zwloki) ;)
enzym 11 kwietnia 2021 05:08 Odpowiedz
Ja z moim psem mamy średnio po 3 nogi, więc to może kolega zawyża Waszą?
kubus95 11 kwietnia 2021 05:08 Odpowiedz
Miód na nasze uszy, a raczej oczy :D
ptehu 11 kwietnia 2021 12:08 Odpowiedz
O, super. Czekam i ciekaw jestem czy powtórzysz miejsca, w których byłem niedawno :) POWODZENIA!
billabong 11 kwietnia 2021 17:08 Odpowiedz
Buen viaje! 8-)
raphael 11 kwietnia 2021 23:08 Odpowiedz
tropikey napisał:Na pokładzie TAP (...) pyszne czerwone wino dolewane bez żadnego zająknięcia, smakowity deserek. I jeszcze gdyby nie te maseczki...... a to nielimitowane dolewki wina nie eliminują kwestii maseczek? ;)
pabien 11 kwietnia 2021 23:08 Odpowiedz
No co Ty? Nasączasz maseczkę winem i wchłaniasz dostojnie ;)
pemat 11 kwietnia 2021 23:08 Odpowiedz
wino to najmniejszy problem, ale co z wołowiną..?i deserem?
tropikey 11 kwietnia 2021 23:08 Odpowiedz
Wkrótce się odezwę :)
sudoku 12 kwietnia 2021 17:08 Odpowiedz
@tropikey Wracasz do Mayan Beach Garden w tej podróży?
tropikey 12 kwietnia 2021 17:08 Odpowiedz
Myślałem o tym, ale trasa ostatecznie omija to miejsce. Poza tym, problemem jest to, że mają tam tylko podwójne łóżka. O ile z córką dało radę (choć niektórzy goście patrzyli na mnie podejrzliwie), o tyle z kolegą byłoby to już o krok za daleko :D . Zarezerwowałem za to inne obiekty, które zapowiadają się, a nawet są (jak aktualny hotel w Valladolid) ciekawie :)Odcinek o Valladolid - mam nadzieję - za kilkanaście godzin :)
kothson 12 kwietnia 2021 17:08 Odpowiedz
Polecam park Xcacel i plaże - pełna egzotyka w najlepszym wydaniu.
marek2011 12 kwietnia 2021 23:08 Odpowiedz
Mam wrażenie, że rzeczywiście TP poprawił jakościowo katering w C. Wygląda to całkiem dobrze.
kubus95 13 kwietnia 2021 05:08 Odpowiedz
@marek2011 w eco nadal taka bida jak była "przez" pandemię?
marek2011 17 kwietnia 2021 05:08 Odpowiedz
Dobrze, że w Meridzie pojawiała się Hiltonowa alternatywa, bo kiedy tam byłem parę lat temu był tylko Hampton - zlokalizowany też obok centrum handlowego, ale chyba nieco dalej od centrum miasta i wtedy też był nowym hotelem, z resztą na solidnym sieciowym poziomie. I te tanie Ubery również zapamiętałem - teraz i tak już widzę, że są trochę droższe - wtedy przejazd dość spory kawałek do centrum z Hamptona oscylował wokół 4-5 zeta, więc byłem na tyle rozrzutny, że je zamawiałem co chwile łącznie z "eksluzywnym" wyjazdem na dworzec autobusowy po bilet na kolejny dzień i powrotem do hotelu.
j-1 17 kwietnia 2021 12:08 Odpowiedz
W Maridzie jest jeszcze Ibis w centrum za grosze.@tropikey jeśli jedziecie z Meridy na południe do Uxmal (swoją drogą najpiękniejsze jukatańskie ruiny w mojej opinii) to możecie wymoczyć się w Cenote Kankirixche.
potek7 18 kwietnia 2021 12:08 Odpowiedz
Pięknie się "Was czyta i ogląda". Za rok podążę Waszym szlakiem.
raphael 18 kwietnia 2021 17:08 Odpowiedz
@tropikeyile Was wyszła Hacienda Temozon? patrzę na ceny standardowe i "dwójka" potrafi osiągać 200 USD. Mieliście jakiś "bon/kod/ect."?
tropikey 18 kwietnia 2021 17:08 Odpowiedz
No niestety, 200 USD za dobę :(Jedyny bonus, to śniadanie gratis za platynę w bonvoyu. Gdy się to podzieli na dwóch, jest do przełknięcia, ale przy płaceniu całości z własnej kieszeni może być to zbyt bolesne.
marek2011 18 kwietnia 2021 23:08 Odpowiedz
Hacjenda prezentuje się lovely, nawet jeśli nie ocieka luksusem. A jak śniadanie? Cena jest słona, zwłaszcza jak na Meksyk, ale dzięki przynależności do sieci mogą "monetyzować" swoje walory.
pabien 18 kwietnia 2021 23:08 Odpowiedz
no wiesz! Monetyzować walory to chyba nie w przypadku pięćdziesięciolatków
jaco027 18 kwietnia 2021 23:08 Odpowiedz
A ja nie wiem dlaczego @tropikey i drugi "tetryk" realizują mój przyszły, ewentualny i nieopisany (jeszcze) plan podróży po Jukatanie. Zaczynam sie obawiac co jeszcze wiedza o moich planach :-)
tropikey 19 kwietnia 2021 05:08 Odpowiedz
@marek2011: o śniadaniu wypowiem się wkrótce - dziś nie będzie odcinka, bo jesteśmy w miejscu, gdzie internet ledwo zipie. Ujmując jednak rzecz skrótowo, jest dobrze :)@pabien: o przepraszam, nie wszyscy w naszym duecie (zgodnie z porównaniem, którego na poczatku użył @Enzym) mamy "po trzy nogi" :D@jaco027: podejrzewam, że w obiekcie, w którym jesteśmy dzisiaj nie wylądujesz ;)Wszystko w swoim czasie...Z ciągiem dalszym wracam za niedługo.
raphael 19 kwietnia 2021 23:08 Odpowiedz
Dzięki tej relacji dostrzegłem rolę zdjęć kulinariów (i nie chodzi li tylko o piwo ;) ) w opisach podroży... aż ślinka leci.
jaco027 21 kwietnia 2021 12:08 Odpowiedz
@tropikey Napisze przewrotnie, ze jak dalej tak pojdzie z relacja, to bede musial zrezygnowac z wyjazdu na Jukatan, bo wszystko juz bedzie...znane. Albo alternatywa jest natychmiastowe przerwanie czytania tego "live'a"...Obydwa rozwiazania mnie nie satysfakcjonuja...Panie, jak zyc? :-) (albo bardziej adekwatnie: ¿Cómo vivir?)
tropikey 21 kwietnia 2021 17:08 Odpowiedz
To już chyba ostatni obiekt z kręgu Twego zainteresowania, więc będziesz miał na pewno duże pole do popisu :D
handsome 23 kwietnia 2021 12:08 Odpowiedz
Wcześniejsze fotki z potrawami lepiej się prezentowały zatem domniemywam , że smaki także jednak były lepsze :mrgreen:
raphael 23 kwietnia 2021 17:08 Odpowiedz
Siatki nad łóżkami wywołały u mnie refleksję i skłoniły do pytania: a jak tam z robactwem, komarami, muchami itp. stworzeniami? kąsają, gryzą, spadają z drzew, pchają się do nosa, uszu itp. otworów?
tropikey 23 kwietnia 2021 23:08 Odpowiedz
Jest bardzo przyzwoicie. Jak dotąd mieliśmy tylko jedną cucarachę (całkiem spory egzemplarz), a komary są w dawce bardzo znośnej (nie używam żadnych odstraszaczy, a mam jedynie nieco ugryzień w okolicach kostek). Pozostałe żyjątka, jak żabka, liściasty owad, czy inne spotykane gdzieś po drodze, są przyjazne :)Dla miłośników przyrody jest tu generalnie wspaniale, bo wszystkie hotele otoczone roślinnością dają niesamowitą atmosferę wynikającą z wielkiej ilości śpiewających (lub skrzeczących) ptaków, cykad, itp.Edit: zapomniałem o gekonach, których jest dużo, ale pamiętajcie, że to najwięksi sprzymierzeńcy człowieka w walce z insektami, więc trzeba je hołubić :)
marek2011 26 kwietnia 2021 05:08 Odpowiedz
Z tymi różnymi ruinami jest jak np. z gwatemalskimi Yaxha, do których też jest fataaaalny dojazd w końcowym odcinku po wertepach i wielkich kałużach, ale za to można mieć całe miasto praktycznie dla siebie, w przeciwieństwie do "zadeptanego" przez turystów pobliskiego Tikal. I choć Yaxha nie jest oczywiście tak monumentalne architektonicznie, jak Tikal (choćby dlatego, że całkiem spora część jego struktur pozostaje nawet nieodsłonięta do tej pory), to na mnie zrobiło w sumie większe wrażenie dzięki właśnie tej "tajemniczości" i "dzikości" od pełnego ludzi Tikal.
cubero4 27 kwietnia 2021 17:08 Odpowiedz
To my wszyscy forumowicze dziękujemy Ci za kawał dobrej relacji, pełno przydatnych informacji, a także za lekki przedsmak tego co czeka wielu z nas! :) Dziękujemy! @tropikey
tropikey 27 kwietnia 2021 17:08 Odpowiedz
Do usług :)Choć jestem pewien, że wcale nie "wszyscy forumowicze" są zainteresowani tymi wypocinami :D
katka256 27 kwietnia 2021 17:08 Odpowiedz
Patrząc na liczbę polubień, można zaryzykować stwierdzenie, że większość ;) I to głównie "starych" forumowiczów. Powodzenia w konkursie na relację.
agagy 27 kwietnia 2021 23:08 Odpowiedz
katka256 napisał:Patrząc na liczbę polubień, można zaryzykować stwierdzenie, że większość ;) I to głównie "starych" forumowiczów. Powodzenia w konkursie na relację.Oj nie tylko „starych”.Świetna relacja... może kiedyś i mnie się uda... miał być Jukatan w lutym...
marek2011 28 kwietnia 2021 05:08 Odpowiedz
Gratuluję udanego i bezproblemowego wyjazdu. Dobrze jest zobaczyć, że nie wszyscy zwariowali na punkcie pandemii i Meksyk od jej samego początku znalazł chyba idealny zloty środek między jakąś formą zaleceń czy innych ograniczeń epidemiologicznych, a zdroworozsądkowym podejściem do problemu, który skutkował i skutkuje tym, że nigdy się nie zamknęli na przyjeżdżających, także a może przede wszystkim turystycznie i nie dali się omamić szaleństwem, które niestety zagościło tutaj w Europie. Fajnie widzieć także poprawę produktu "miękkiego" w TAP, wszystko wygląda solidnie. Trzymam kciuki, żeby trasa do CUN im się spinała nie tylko frekwencyjnie, ale przede wszystkim też finansowo i pozostała na stałe w ich ofercie.
tropikey 28 kwietnia 2021 23:08 Odpowiedz
Relacja już zakończona, ale właśnie przypomniałem sobie, że miałem wspomnieć o ciekawym zjawisku, które zaintrygowało mnie w Meksyku. Chodzi mi o imiona męskie, a bardziej precyzyjnie o tamtejsze zamiłowanie do tych rosyjskich... Ponoć to pęd do nadawania synom (córkom może i też) imion oryginalnie brzmiących. Pewnie chodzi o to, by się odróżnić od sąsiadów :) Trochę, jak z naszymi Brajanami.O ile Ivan (np. nasz przewodnik w Sotuta de Peón) jakoś jeszcze ujdzie (choć gościu był ok. pięćdziesiątki, więc rodzice wykazali się dużą oryginalnością te pół wieku temu), ale około 20-letni Vladimir we wsi przy Hacienda Temozon mocno mnie zaskoczył. Pytaliśmy, czy wie, że rosyjski prezydent zowie się tak samo, ale nie kojarzył człowieka :DNajwiększym przebojem był dla mnie jednak... Bladimir :)Był to jeden z recepcjonistów w The Explorean. Zapytałem go, skąd takie imię i otrzymałem odpowiedź, że to wynik błędu. Ojciec poszedł go zarejestrować w USC, a tam ktoś pomylił pierwszą literkę :DTo już mogli się pomylić bardziej i wpisać mu Bloodymir.
marek2011 28 kwietnia 2021 23:08 Odpowiedz
@tropikey: jakbyś miał 17 sąsiadów Juan Diego Gutierrez Gonzalez Perez to też byś pragnął świeżości :D
digger 28 kwietnia 2021 23:08 Odpowiedz
Bladimir przypomniał mi jak mieszkałem kiedyś w "IFA Billas Babaro" (IFA Villas Bavaro)
cart 28 kwietnia 2021 23:08 Odpowiedz
V czyta się jak B po hiszpańsku, więc może dlatego...
j-a 28 kwietnia 2021 23:08 Odpowiedz
@tropikey Latynosi tak jakoś mają z tymi imionami. Najlepsze spotkałem w Ekwadorze, gdzie prezydentem jest jegomość imieniem Lenín. Jest to dość popularne imię i tylko imię, przepytywaliśmy jakiegoś młodego kierowcę na tę okoliczność i on w ogóle nie wiedział kto to był ten Lenin. :roll: Pewien przewodnik wspominał, że w departamencie Amazonki widział na sąsiednich plakatach dwóch kandydatów na burmistrza, jeden miał na imię znowu Lenin, drugi Stalin. :)
tropikey 29 kwietnia 2021 05:08 Odpowiedz
Nie ma sprawy, może być i tu :D
katka256 8 maja 2021 23:08 Odpowiedz
@tropikey zasłużona wygrana, gratulacje