0
pabien 24 kwietnia 2021 16:16
Kolumbia to dla mnie bardziej skomplikowana materia niż Ukraina. Na dodatek onedrive zajumał mi zdjęcia i odzyskanie ich to prawdziwa walka. W Kolumbii zatrzymałem się na zachwycaniu Medellin, tymczasem zbliżał się pierwotny termin wyjazdu do Aleksandrii, niestety Wizz skasował lot bez możliwości zmiany terminu.
Szczęśliwie tych skasowanych biletów było więcej, więc dało się coś poprzestawiać i anulacja lotu nie przeszkodziła mi w dotarciu do Aleksandrii.

Aleksandria.jpg



Mój wyjazd zbiegł się z działaniami Rosji, których cel nie był do końca zrozumiały, ale wydawało się, że raczej nie była nim poprawa stosunków z Ukrainą. Postanowiłem zatem pojechać zanim sytuacja się rozwinie. Szczęśliwie po wydaleniu kilkudziesięciu dyplomatów z Europy i Stanów jakimś dziwnym sposobem tajemnicze zgrupowanie wojsk rosyjskich przy granicy z Ukrainą i na Krymie zakończyło się, zatem szczęśliwie sytuacja się zwinęła zamiast rozwijać.
Do Aleksandrii dotarłem wynajętym samochodem. Dzielnym niebieskim Fiatem 500 z automatyczną skrzynią biegów i przebiegiem ponad 100K, którego znałem już z grudniowego wyjazdu i wiedziałem, że na ukraińskich drogach, zarówno tych gorszych jak i lepszych sprawdzał się znakomicie.

Fiat 500.jpg


Pierwszym punktem wycieczki były Czerkasy. Od Borispola do Czerkasów przejeżdża się długą groblą przez Dniepr. Widoki są niezwykle atrakcyjne. Zresztą widok na rzekę z miasta jest również nienajgorszy. A po drodze znalazłem jeszcze ponad 2 miesiące nie widziany posowiecki brutalistyczny budynek. Początek wycieczki był zatem bardzo udany. Na dodatek padający po drodze deszcz postanowił skończyć się, kiedy przyszedł czas na wyjście z samochodu.

Dniepr.jpg



Czerkasy pomnik.jpg



Czerkasy beton.jpg


Wrażenia z pobytu w Aleksandrii okazały się natomiast ambiwalentne. W mieście jest pałac ślubów ze wspaniałą trójwymiarową mozaiką oraz witrażem przedstawiającym państwo radzieckie troszczące się o rodzinę. Na dodatek kierowniczka tego przybytku z wielką radością opowiada zarówno o nim jak i o mieście.

mozaika.jpg



witraż.jpg


(zrobiłem lepsze zdjęcia obydwu obiektom, ale nie trafiłem na nie w procesie odzyskiwania zdjęć, więć nie zobaczycie stópek Sojuza na witrażu - a dodają mu uroku)
Z ciekawych rzeczy znalazłem jeszcze fontannę i relief na domu kultury ze zdecydowanie lokalnymi motywami.

Relief.jpg



fontanna.jpg


O ile w sferze wizualnej było przyjemnie, to z rozmów z mieszkańcami wyłaniał się bardzo smutny obraz tej miejscowości. Dawniej były tam kopalnie, przemysł ciężki – wszystko zamknięte, po kopalniach pozostały malownicze jeziorka z krystalicznie czystą wodą. Teraz jest tam tylko fabryka materacy i oddział browaru Obołoń produkujący soft drinki. 50% mieszkańców wyjechało zagranicę, kolejne 40% o tym myśli – i był to główny temat prowadzonych i zasłyszanych przeze mnie rozmów.
Jakże to było odmienne od tego co zaobserwowałem w styczniu we Lwowie – tam miasto się rozwija, ludzie mają pracę, lubią miejsce w którym żyją i mają nadzieję na dobrą przyszłość.
Jeśli komuś wydaje się, że odwiedzona przeze mnie Aleksandria jest skrajnym przeciwieństwem tej, do której miałem lecieć mogę tylko powiedzieć, że znalazłem tam kawałek świata orientalnego, a w zasadzie cały świat - owoców suszonych

Świat suchofruktów.jpg


O Aleksandrii to tyle, ale wycieczka miała swój dalszy ciąg o czym wkrótce napiszęPo obuszczeniu Aleksandrii udałem się do Krzywego Rogu. Jest on jednym z tych miast do których wybieram się często, a trafiam rzadko z powodu trudnego dojazdu. Drogi prowadzące tam są słabej jakości, czasami wrcz jedzie się po dzurach, które kiedyś były drogą.

A Krzywy Róg jest ciekawy. To najdłuższe miasto Ukrainy ciągnące się między kopalniami a zakładami przemysłu ciężkiego. Na mapie widać od czasu do czasu różne ciekawie wyglądające jeziora. Próbowałem je pozwiedzać, niestety są niedostępne z dziwnie wyglądającą infrastrukturą przemysłową obok nich. Dojechałem też do krateru, ale bez przepustki nie chcieli mnie wpuścić. Następnym razem spróbuję ją uzyskać, bo to miejsce wygląda ciekawie

https://goo.gl/maps/98KsRy376iku7vm99

Znalazłem również instalację upamiętniającą licznych bohaterów ZSRR oraz Ukraińskiej SSR a także nielicznych bohaterów Ukrainy. Z jednej strony byli bohaterowie po drugiej ich bohaterskie czyny przedtawione w sposób nieco statyczny, ale za to w formie mozaiki.


KR mozaika 1.jpg



KR mozaika 2.jpg



KR mozaika 3.jpg



Znalazłem też inny, ciekawy pomnik ku czci poległych żołnierzy


KR bohat.jpg



Był rownież cyrk, ciekawy, ale ze względu na problemy techniczne nie będę wrzucał fotografii (jest guglalny)

Nie mam niestety dokumentacji fotograficznej pokazującej rozrywki miejscowej zmotoryzowanej młodzierzy. W centrum między supermarketem a budynkiem administracji swoimi ładami kręcili bączki i palili opony.
Udało mi się natomiast sfotografować inny obiekt motoryzacyjny, Stał niedaleko stamtąd i był to sexy Zaporożec

[
KR zapo1.jpg



KR zapo 2.jpg



KR zapo 3.jpg



Pierwszy raz pojechałem do Krzywego, aby zrobić zdjęcia w tamtejszym „metrze”. Przejechałem się nim do końca w jedną stronę. Okazało się, że nie w tę co trzeba. Tym razem jadąc wzdłuż linii w drugą stronę zobaczyłem kolejne stacje i zachwyciłem się nimi


KR metro1.jpg



KR metro 2.jpg



KR metro 3.jpg



KR metro 4.jpg



KR metro 5.jpg



Samo metro jest dość specyficzne, co widać na filmie do którego link znajduje się poniżej
https://youtu.be/i3_566E2wPc
Głos w tle należy do ochroniarza znęcającego się nad chętnym na pasażera, który był pijany do nieprzytomności, prawdopodobnie nie był nawet świadomy faktu znęcania się nad nim, ale kolejnego dnia na pewno poczuł. To był bardzo przykry obrazek pokazujący złą stronę człowieka – kiedy słaby i biedny wykorzystuje okazję do zrobienia krzywdy komuś, kto znajduje się w gorszej od niego pozycji, a na dodatek jest kompletnie bezbronny.

W KR postanowiłem zaoszczędzić trochę pieniędzy na noclegu i zamiast hotelu zarezerwowałem apartament. Mieścił się on w budynku pewnie z lat 60 tych, wyglądającym jak większość takich budynków.
Wejście jak to wejście - solidne

KR ap 1.jpg


Klatka jest wspólna czyli niczyja zatem wygląda tak:


KR ap 2.jpg



Drzwi do mieszkania przychodzą na myśl tekst piosenki KnŻ
https://youtu.be/mI8_LIn-lDc


KR ap 3.jpg



A środek to już zupełnie inna bajka. W twierdzy jest miejsce na puszczenie wodzy fantazji. On nie jest jakoś szczególnie wyjątkowy. Spałem już w podobnych w stylu miejscach w kilku miastach Ukrainy


KR ap 4.jpg



W samym centrum miasta znalezłem jeszcze polonikum, myślę, że w tvp info na pasku mogliby napisać „Niemcy zazdroszczą nam naszych wpływów na kulturę ukraińską”


KR the budka.jpg



O ile Krzywy Róg był miejscem do którego udało mi się wcześniej dojechać mimo, że łatwo nie było, o tyle kolejny cel udało mi się osiągnąć po raz pierwszy i dopiero za trzecią próbą. Uznałem, że miasto do którego prowadzą tak złe drogi musi mieścić coś tajemniczego, dobrze ukrywanego. Podejrzewałem, że jakąś fabrykę broni czy coś podobnego. Myliłem się bardzo, zastałem coś zupełnie innego niż się spodziewałem, a już zupełnie poza możliwością przewidzenia była tematyka mozaiki którą tam znalazłem
Kiedy ją zobaczyłem natychmiast pomyślałem o tym utworze
https://youtu.be/TjxuG6xvzsE
Ja rozumiem, że można zrobić mozaikę przedstawiającą milicjantów, ale nie spodziewałem, że to mogą być milicjanci (i milicjantka) należący do powszechnie znienawidzonej służby o wiele mówiącej nazwie DAJ


DAJ.jpg

Nie, nie witraż jest z zupełnie cywilnego i całkowicie świeckiego дворцa бракосочетанияMiejscowość od mozaiki z DAJami nazywa się Nikopol i droga do niej była faktycznie słaba. To taka wersja najbardziej zdradziecka złej drogi równo ale z dziurami, które w 90% są płytkie i nieduże, więc można jechać szybko, wjechanie w kolejne 8% powoduje dyskomfort, a w następne 2% szkody w zawieszeniu.
Na dodatek w pewnym momencie pojawiła się za mną czarna Wołga. Wiem, że mi ona nie grozi; nawet nie ze względu na płeć, bo z tym jednak bywa różnie, a ze względu na wiek, jednak nie czułem się z nią dobrze. Szybko poszedłem po rozum do głowy i zjechałem z jezdni. Wołga mnie wyprzedziła i potem to ja jechałem za nią.
Trasa do czasu dojechania nad Dniepr nie oferuje porywających widoków. Potem zaczyna być lepiej. Na przykład toaleta Damsko/męska klucz w barze oferowała mniej więcej taki widok.


Nikipol MZ.jpg



Nikipol View.jpg



Kawałek dalej zaczynała się ciągnąca kilometrami tama (nr 5), która postawiona była nie w poprzek, ale wzdłuż zalewu na Dnieprze. Górą tamy prowadziła droga, która oferowała całkiem niezwykły widok: woda po prawej była znacznie wyżej niż ląd po lewej


tama.jpg



W dalszej częśći podróży w takich miejscach byłem jeszcze dwukrotnie. Cel takich konstrukcji jestr zupełnie oczywisty - miały one zapobiec dalszemu rozlewaniu się sztucznych zbiorników na Dnieprze: w płaskim terenie spietrzona woda rozpływałabu się na dalekie kilometry.

Już niedaleko za tamą leży Nikopol. Miasto wyglądało bardziej na taki biedniejszy (znacznie) kurort nadrzeczny niż miejsce jakiegoś tajnego przemysłu, a zabudowania nad samą rzeką należały raczej do brzydszych niż ładniejszych. Były sponiewierane flagi i ledowa fontanna - to w sumie rozwiązanie znacznie tańsze niż fontanna wodna i na dodatek kolorowe. W sprawie tej flagi pomyślałem, że to jest nieunikniony efekt nadużywania symboli narodowych - przy dużej liczbie wywieszonych flag znajdzie się miejsce, gdzie one się zeszmacą.


Nikopol.jpg



Nikopol 2.jpg



Nikopol fontanna.jpg



Nikopol fontanna 2.jpg



Do tego dochodziły piaszczyste plaże, place zabaw z poprzedniej epoki długi bulwar nadrzeczny i widok na znajdujący się trochę w poprzek zalewu Energodar. Miasto znajdowało się w odległości ok 10 km w linii prostej i 200 km drogą.


Energodar.jpg



Chętnie bym kiedyś wrócił do Nikopola latem zobaczyć jak to miasteczko wygląda w sezonie. Tymczasem po nocy spędzonej w hotelu Miami nad samą rzeką, pojechałem do kolejnego celu Podróży – Dniepru (d. Dniepropietrowska). Z wielkim zdziwieniem odkryłem, że droga jest w znaczącej części doskonałej jakości. Co więcej po drodze znalazłem przystanki wraz z toaletami ozdobione świetnie zachowanymi mozaikami. Tak naprawdę to one wyglądają jak nowe, ale prawdopodobieństwo, że powstały niedawno oceniam bardzo nisko, zważywszy iż znajomość tej techniki należy obecnie w Ukrainie do rzadkości, więc raczej jeśli ktoś umie układać mozaiki nie zdobiłby nimi kibli, a raczej realizowałby jakieś bardziej monumentalne projekty. Jak jest naprawdę nie wiem, ale może się dowiem


Kiber.jpg



W czasie pobytu w Dnieprze trochę pochodziłem starymi szlakami, choć znalazłem również coś nowego, jednak najważniejsze wydarzenia miały miejsce w najbliższej okolicy tej tablicy:


tableau.jpg

Kiedyś muszę pojechać do Dniepru na tydzień czy 10 dni i zwiedzić go w sposób bardziej systematyczny. Na razie pooglądałem wycinki: bulwary z niedokończonym hotelem na jednym końcu oraz parkiem z włączanym wodospadem na drugim – wspaniałe, park z amfiteatrem i rakiety nieopodal – zawsze chętnie tam wracam. Okolice hotelu Menorah – taki miks starego i nowego, ulica Korolenki – przeniesiona z innego świata. Naprawdę ciekawa mieszanka.
Odkryciem architektonicznym w czasie tego pobytu był położony nad Dnieprem lecz trochę na uboczu Pałac Młodzieży. Duży o skomplikowanym planie i fantazyjnej architekturze. Ciekawe ile takich perełek kryje się jeszcze w tym mieście?


IMG_20210420_112715694_HDR.jpg



IMG_20210420_112618202_HDR.jpg



IMG_20210420_112544820.jpg




IMG_20210420_112429951_HDR.jpg



IMG_20210420_112352884_HDR.jpg



IMG_20210420_112316892_HDR.jpg



Ale miało być o kraftach. Jeśli chodzi o piwa rzemieślnicze to jestem neofitą. Musiałem pomęczyć się kilka miesięcy pijąc te różne wynalazki, aby zrozumieć że one bywają bardzo dobre. Potem okazało się, że zwykłe piwa nie za bardzo mi smakują. A krafty ukraińskie to w ogóle odkryłem niedawno, ponieważ w ich przypadku amatorów czekają dwie zasadzki. Nazywają się Pravda i Kumpel – to nie są żadne krafty, to biznes turystyczny.
I tu jak zwykle pojawia się niezastąpiony @Zeus, który polecił mi Cipę we Lwowie. To już są krafty jak się patrzy. Następne odkrycie było już moje własne. To Złoty Kolos w pasażu Krzywa Lipa – jednocześnie pierwszy (znaczy drugi, bo pierwszy, gorszy jest tuż obok) multitap w którym byłem w Ukrainie lejący piwa różnych browarów. Zakochałem się w miejscu i w piwach – dość powiedzieć, że jednego dnia przyszedłem tam o 16 na małe piwo i po czymś co wydawało się krótkim pobytem wyszedłem po północy: super atmosfera, ludzie, piwo. I naprawdę te piwa mają coś w sobie, jakąś taką dzikość, choć trzeba przyznać, że jeśli chodzi o kwasy to jeszcze nie znalazłem takiego, który by mi pasował.
Pomny doświadczeń lwowskich postanowiłem znaleźć jakąś kraftownię w Dnieprze. Tak się złożyło, iż w momencie gdy pojawiło się to postanowienie mapy pokazały, że najbliższy bar jest odległy 150 m ode mnie. Choć miejsce wyglądało jak połączenie sklepu z barem tablica z piwami zachwyciła mnie od razu. Barman był pomocny i chętnie dawał do spróbowania poszczególne piwa, choć początkowo powstrzymywał się z rekomendacjami.
Piwa były dobre i ciekawe (za wyjątkiem kwasu, który okazał się raczej słodkim sokiem), a jednocześnie jako, że był to poniedziałek, więc do środy, kiedy mamy wigilię małego piątku ruch w interesie nie specjalnie występuje, miałem okazję wieść rozmowę z barmanem i nielicznymi gośćmi.
Było o Ukrainie o muzyce i o piwach, a w zasadzie o food pairingu. I zacznę może od tego – barman po krótkim narzekaniu, że my w Polsce nie znamy ryb suszonych i w zasadzie to jest jego główna wiedza na temat Polski: wszyscy mu mówią „w Polsce nie kupisz ryby na zagryzkę” (to nie do końca prawda – w Opolu znalazłem sklep ukraiński z naprawdę dużym wyborem suszonych ryb). W ten sposób od ryb doszliśmy do IP, do których rybki za bardzo nie pasują, ale to co mi polecił jest naprawdę godne rozpropagowania. Do IPY świetnie pasują suszone morele – szczerze polecam.
Rozmawialiśmy trochę o muzyce – ja przedstawiłem moją teorię, że eksport ruskiego popu do Poradziecji to działania o charakterze dywersyjnym mającym na celu systematyczne niszczenie mózgów słuchaczy. Niestety moje błyskotliwe odkrycie (miało miejsce dzień wcześniej w restauracji hotelu Miami w Nikopolu, gdzie zostałem zaatakowany składanką „Same największe hity”) nie zostało docenione, ale już moja odpowiedź na pytanie jakiej ruskiej muzyki teraz słucham – owszem.
A moja odpowiedź brzmiała: Krovostok
Poniżej 2 kawałki (nawet moja córka, która umie w muzykę i zasadniczo dissuje moje wschodnie wynalazki, kiedy ich usłyszała poprosiła o przesłanie linka)
https://youtu.be/cwQA5ictnbE
https://youtu.be/SNoOPX1uysw

Chciałem dowiedzieć się czegoś o ukraińskim hip hopie, bo moja jego znajomość ogranicza się do Alyony Alyony. Ku mojemu rozczarowaniu polecano mi jedynie Okean Elzy. Znaczy, nie żeby to była zła muzyka, wręcz przeciwnie to jest rzecz wysokiej jakości – w sumie Ukraina nam niekoniecznie się z tym kojarzy, tylko to nie mój stajlisz. Warto jednak wrzucić tu 2 kawałki Wakarczuka, bowiem on chyba nie jest u nas znany, a po pierwsze pokazuje jak śpiewany ukraiński jest ładny, po drugie to jest po prostu dobrze zrobione.
Pierwszy kawałek ma już trochę lat
https://youtu.be/lD6PAE_STj4
Drugi jest chyba największym hitem
https://youtu.be/--Wokwe4-i0
Zostawmy jednak muzykę i przejdźmy do rzeczy poważniejszych. Okolice po których jeździłem to zdecydowanie obszar zróżnicowany etnicznie i rosyjskojęzyczny. Oczywiście pytałem o to, jak odbierają to co obecnie robi Rosja. Ku mojemu zdziwieniu jako odpowiedź słyszałem, że raczej nie obawiają się kolejnej wojny, a w ogóle to trudny i w sumie to trudny temat, który ze względu na swoje skomplikowanie nie jest przedmiotem codziennej refleksji. Co ciekawe jakoś tak się złożyło, że każdy z moich rozmówców miał jakieś rosyjskie korzenie (no właśnie czy to nie jest norma w tych rejonach)
Mój główny rozmówca z baru okazał się być Rosjaninem i umiarkowanym ukraińskim patriotą – jak mówił lubił miejsce, ludzi, ale już nie to jak wszystko jest zorganizowane. Ja próbowałem forsować moją teorię, że wbrew niesprzyjającym okolicznościom odnoszę wrażenie, że państwo Ukraińskie teraz zdaje się działać lepiej i podawałem mój kluczowy przykład, że choć z trudem to jednak udało się doprowadzić do tego, że Bukowel zamknięto zgodnie z regulacjami dla czerwonej strefy (właścicielem Bukovela jest oligarcha, który według powszechnej wiedzy ma prezydenta Ukrainy za swoją marionetkę). Ponownie mój argument nie za bardzo spotkał się ze zrozumieniem, może to wpływ alkoholu u odbiorcy komunikatu to spowodował? Nieważne, bo jednak potem usłyszałem kilka zdań, które po pierwsze wydają się w punkt, a po wtóre pokazują, jak słuszne było spostrzeżenie Marsa, iż byt określa świadomość.
Mój rozmówca zgadzał się ze mną, że w Ukrainie funkcjonuje demokracja, jest wolność, jednak często słyszy od ludzi: „co mi z wolności skoro pieniędzy nie ma?” a z drugiej strony od zaprzyjaźnionego białoruskiego informatyka zarabiającego tysiące euro w Mińsku usłyszał „na co mi pieniądze, skoro nie mam wolności?”
Rozmowa trwała by dłużej – już chciałem puszczać Izrael, niestety jako że był to poniedziałek bar zamykał się o 22 (w Dnieprze w zółtej strefie wszystko musi zamknąć się o 24), więc trzeba było wrócić do hotelu z polecanym wiśniowym kwasem w butelce.
Kolejny dzień to już początek powrotu do Boryspola z noclegiem po drodze, bo droga długa. Wybór padł na Łubnie, które są jeszcze w obwodzie Połtawskim, ponieważ wydawało mi się, że nie wszystko jest tam zamknięte w przeciwieństwie do sąsiadującego obwodu Kijowskiego.
Droga była raz lepsza raz gorsza, czasem całkiem zła. Aż do pewnego momentu, kiedy wjechałem, z jakiegoś powodu na lewą jezdnię powstającej na odcinku ze 100 km drogi szybkiego ruchu. Droga nie była w żadnym (oprócz tego, gdzie jechałem nie tą jezdnią) odcinku, ale jakość nawierzchni była niebywała. Pewnie po lepszej nigdy nie jeździłem


droga.jpg



Potem przez chwilę drogi nie było, dzięki temu przejechałem przez miasteczko mające dyskotekę z mozaiką.


mafia.jpg



Dalej zaczynała się stara dwujezdniowa droga przyzwoitej jakości prowadząca aż do Boryspola.
Ja jednak zatrzymałem się w Łubniach. Już tam wcześniej byłem, miasto ma wspaniałe mozaiki na budynku dawnego kina i w sumie niewiele więcej. Zatrzymałem się w hotelu w którym mieści się najlepsza knajpa w mieście, planowałem w niej spędzić trochę czasu na koniec pobytu i taka lokalizacja wydawała się być idealna. Okazało, się że miałem rację, ale tylko częściowo.
Sama knajpa to taki ukraiński, ale nie obcy innym krajom poradziecji koncept. Nazywa się Mafia i oferuje pizze, sushi, ramen, burgery. Dodatkowo jest miejsce do palenia shishy oraz karaoke. Nigdy w żadnej Mafii nie byłem, choć oferowanie wszystkiego w jednej kuchni nie wróży szczególnych przeżyć kulinarnych całość wydawała mi się dawać szanse na ciekawe spędzenie czasu.
Jakież było moje rozczarowanie, kiedy dowiedziałem się, że Łubnie też są w czerwonej zonie, więc jedzenie tylko na wynos, więc ofertę Mafii mogę sobie skonsumować w pokoju. I to właśnie była przewaga wynikająca z wyboru hotelu. Kiedy zamówiłem jedzenie (ramen i pasta oczywiście) usłyszałem, że opakowanie na wynos jest za dopłatą. Ja powiedziałem, że chcę na talerzu, Pani do mnie, OK gościowi hotelowemu możemy dać opakowanie za darmo, ja że nie w tym rzecz, wolę jeść na talerzu normalnymi sztućcami. Po obietnicy, że odniosę dostałem to co chciałem.


mafia (2).jpg



Oceniam na 5/10
A jeśli już jesteśmy przy cyferkach, to ku mojemu zdumieniu w sklepie w Łubniach wisiała taka karteczka


21.jpg



Próbowałem dojśc o co chodzi i albo to pomyłka jakaś i samowola sklepu, albo władze lokalne mają możliwość ustalania innego niż ustawowy wieku pozwalającego na zakup alkoholuMałe postscriptum dotyczące zdania o wolności i pieniądzach

Image

Dodaj Komentarz

Komentarze (4)

chupacabra 24 kwietnia 2021 23:08 Odpowiedz
Szkoda, że zdjęcia mozaik takie malutkie. Uwielbiam tę formę ekspresji.
londynia 24 kwietnia 2021 23:08 Odpowiedz
Patrzac na twoje zdjecia chyba rozumiem czemu ludzie chodza do kosciola/cerkwii (zakaladam ze z tamtad jest witraz?) :lol:
wtak 25 kwietnia 2021 12:08 Odpowiedz
@pabien wraca do formy. Mam nadzieję, że to zwiastun odwrotu i zdławienia światowej zarazy. Nikopol bardzo ładnie się zapowiada ? .W Krzywym Rogu jest pono interesująca do zwiedzenia KWK? A to ich metro, to oparte jest na czechosłowackich skodach?
pudelek 3 maja 2021 17:08 Odpowiedz
pabien napisał:I tu jak zwykle pojawia się niezastąpiony @Zeus, który polecił mi Cipę we Lwowie. To już są krafty jak się patrzy. Cipa jest fajna, choć mnie przeszkadzał tam zbyt głośny telewizor. Można też jeszcze wpaść do Czowena (tlumy ludzi, ale 16 kranów). Ale najbardziej chyba podobała mi się Warka.