0
Tom Stedd 30 czerwca 2021 22:03
Zgłaszam się do konkursu na najbardziej dziwną / bezsensowną podróż. A może lepiej do konkursu na prawdziwą przygodę i spełnienie swoich mini marzeń?
Ktoś na tym forum leciał między dwoma polskimi miastami z pauzą w Grecji. Ja poszedłem inną drogą, bo część trasy pokonałem autokarem. Dotarłem Lwowa, wyjeżdżając z województwa świętokrzyskiego przez Bieszczady i Gdańsk. Inspiracją było ogłoszenie przez Flixbusa najdłuższej (prawdopodobnie) trasy w Polsce – z Ustrzyk Górnych do Gdańska (na lotnisko). Że ja nie pojadę? Ja???
Z mojego miasta do Lwowa jest do pokonania dystans 280 km. Dzięki moim kombinacjom przejechałem autokarem o wiele, wiele więcej kilometrów. No to jedziemy!
Zacząłem moim ulubionym Neobusem. Wsiadam w Ostrowcu Św. o godzinie 11.50, miejsce docelowe to oczywiście Ustrzyki Górne. Zajeżdża piętrowy VDL, w którym warunki podróży są dobre, aczkolwiek dalekie od ideału. Miejsca na nogi niewiele, ale co zrobić, jeśli w tym autokarze upchnięto foteli tyle, ile się dało.

1.jpg



2.jpg



3.jpg


Specyfiką Neobusa są częste przesiadki albo w Rzeszowie, albo w siedzibie głównej firmy w niewielkim Niebylcu. Tam czekał na nas kolejny autokar, tym razem standardowy VDL. Podróż rozpoczęła się o 15.00, a zakończyła punktualnie o 18.30.

4.jpg



5.jpg



6.jpg



7.jpg


W czasie jazdy coraz częściej pojawiały się krajobrazy bieszczadzkie i nieco dziwne nazwy miejscowości. Widoki za oknem może nie były „alpejskie”, ale i tak cieszyły oko. Dominowała soczysta zieleń.

8.jpg



9.jpg



10.jpg


Pokonałem pierwszy etap podróży, czyli trasę Ostrowiec Św. – Ustrzyki Górne (łącznie 295 km – czyli więcej, niż miałem bezpośrednio do Lwowa), a to dopiero był wstęp. Ustrzyki Górne to prawdziwy koniec świata - kilka ośrodków turystycznych, kilka knajp i kilka sklepów na krzyż, czyli prawdziwe miejsce startowe do eksploracji bieszczadzkich szlaków.

11.jpg



12.jpg


Przystanek autobusowy w Ustrzykach Górnych prezentuje się tak:

13.jpg


Szybkie zakupy na drogę (oczywiście w sklepach ceny bez mała skandaliczne) i już oczekiwałem na zielonego Flixbusa. Cisza, spokój, a tu nagle na horyzoncie pojawił się ten autokar. Hmmm, to naprawdę Flixbus? Po chwili dostrzegłem oznaczenie i już wiedziałem, że jedziemy Scanią nad morze.

14.jpg


Wraz ze mną wsiadło kilkunastu cudzoziemców wyglądających na uczestników Erasmusa i kilka innych osób, więc obłożenie początkowe było skromne, a przez to było komfortowo.

15.jpg



16.jpg


Trasa wyglądała imponująco. Sami zobaczcie:

17.jpg


Wyjechaliśmy punktualnie o 18.30. Trochę dłużyła się jazda w samych Bieszczadach, gdzie trzeba było zajechać do Soliny, czy Polańczyka. W stosunkowo nieodległym Lesku kierowcy, z którymi szybko znalazłem wspólny język, zatankowali autokar. Hmmm, ilość litrów robi wrażenie. A pojemność zbiornika to podobno około 500 litrów, przy spalaniu na poziomie 27-30 litrów na 100 km. Robi wrażenie.

18.jpg


Cóż, co można robić w autokarze przez kilkanaście godzin? Spanie, czytanie, rozmawianie, słuchanie rozmów współpasażerów, oglądanie widoków za oknem, porozumiewanie się z ukochaną. Na szczęście noc była bardzo krótko, więc szybko zrobiło się dość jasno. Dziwnie poczułem się, gdy przejeżdżaliśmy przez Kielce, Skarżysko-Kamienną, czy Radom, czyli miasta leżące od mojego Ostrowca Św. w odległości około 50-60 km. Tyle świata przejechać, żeby znaleźć się tak blisko domu …
Sporo osób wsiadło w Warszawie, głównie seniorów jadących do sanatoriów w Ciechocinku. Rozbroiła mnie dziarska 80-latka o lasce, która koleżance przedstawiła swoje motto w relacjach z mężczyznami: starego się brzydzę, młodego się wstydzę…
Gdy dojechaliśmy do Modlina, to sami kierowcy zauważyli, że parkingi lotniskowe są prawie pełne, a całkiem niedawno były całkowicie puste. Ludzie wrócili do latania. Tak trzymać.
Droga była spokojna, niewiele się działo, więc nie ma co opisywać. Fajnie znaleźć się w miastach, w których nigdy się nie było, jak Ciechocinek, czy Toruń. Kilka, kilkanaście minut oglądania przez szybę i zmiana krajobrazu. Nieco korków pojawiło się przed samym Gdańskiem, ale na szczęście pokonaliśmy ostatnie bramki autostradowe i znaleźliśmy się w Trójmieście.

19.jpg


Mocno zdziwiłem się, jak wygląda dworzec autokarowy w Gdańsku. Miasto bogate, a tu bieda z nędzą … Ludzie wysiadali i wysiadali, aż okazało się, że jestem … jedynym pasażerem w autokarze. Z radości otworzyłem przechowywane (dzięki uprzejmości kierowców) w lodówce autokarowej piwo bezalkoholowe i jak klient VIP dojechałem ostatnie 10 km na lotnisko w Gdańsku. Bardzo miłe uczucie.

20.jpg


Zebrało mnie na melancholię i spytałem, ile kilometrów panowie przejechali już na drogowych szlakach. Trochę pomyśleli, podumali, policzyli i stwierdzili, że mają na liczniku około 2,5 – 3 miliony kilometrów. Gdy porówna to się do obwodu ziemi (około 40.000 km), to podziw aż sam się rodzi. Jak powiedział jeden z kierowców, oni też nieco korzystają turystycznie przy wynajmach autokarów i wyjazdach. Przejechał kawał kontynentu, od Krymu po Portugalię. Szacun, panie kierowco.
Dobra, pora podsumować małe marzenie. Dystans na trasie Ustrzyki Górne – Gdańsk Lotnisko to dokładnie wg licznika w autokarze 1142 km. Czas jazdy od godziny 18.30 do godziny 14.10, czyli w autokarze spędziło się 19 godzin 40 minut, praktycznie bez postojów dłuższych, niż na wpuszczenie-wypuszczenie pasażerów. Mission completed, mini marzenie zaliczone. Może byłem pierwszym klientem, który pokonał pełną trasę, bo została ona całkiem niedawno uruchomiona?
A że głupio byłoby wrócić tak po prostu do domu pociągiem, czy innym autokarem, to poleciałem sobie do Lwowa. Wizzair zaproponował dogodną godzinę i cenę (109 zł), więc niewiele się namyślając skusiłem się na tą podróż. Oczywiście była ona zaplanowana już wcześniej, ale liczyłem się z tym, że mogę nie zdążyć na lot, mając tylko nieco ponad 1,5 godziny rezerwy. Wtedy musiałbym ze spuszczoną głową wracać do domu.

21.jpg



22.jpg



23.jpg



24.jpg


Lot jak lot, ładna pogoda, słoneczko, fajne chmurki. Prawie przez rok nigdzie nie leciałem (jeśli nie liczyć krótkiej czerwcowej trasy Warszawa-Poznań), więc i radość była duża.

25.jpg



26.jpg



27.jpg



28.jpg



29.jpg



30.jpg


A jak było przy przekraczaniu granicy? Otóż pani celniczka poprosiła o test COVID i ubezpieczenie, ale stwierdziłem, że mam potwierdzenie i przejścia choroby, i zaszczepienia (z IKP). Obejrzała papiery i bez słowa przepuściła dalej. Ubezpieczenie wykupiłem przez internet w firmie ukraińskiej jeszcze przed przylotem.
We Lwowie już byłem kilka razy, więc nie miałem żadnych planów. Po prostu wpadłem, żeby kolejnego dnia wyjechać. Tak po prostu. Znalazłem hotel o nazwie Lwiwskij niedaleko lotniska (20 minut pieszo), którego największą zaletą była cena około 50 zł za bardzo przyzwoity pokój z łazienką. Polecam, ale na jedną noc, bo otoczenie i sam obiekt wyglądają jak hotel pracowniczy. Wykaz rzeczy gratisowych był duży – no jakże na Ukrainie obyć się bez otwieracza, noża i widelca, nie wspominając o kawie, czy herbacie, które stosuję nader rzadko. Aha, jeszcze można było używać kapci jednorazowych.

31.jpg


Jako że dotarłem do hotelu około godziny 19, to nie pozostało nic innego, jak udać się po kolację, nie tylko w postaci płynnej. Na Ukrainie jest zatrzęsienie małych sklepików spożywczych, wstąpiłem do jednego z nich i poprosiłem o kilka plasterków słoniny na kolację (być na Ukrainie i nie zjeść sała to jak być w Paryżu i nie widzieć słynnej wieży). Pani sama wybrała rodzaj słoniny (wg niej najlepszej w smaku), od serca ukroiła cztery plasterki, a właściwie plastry o grubości palca i dopiero w pokoju zobaczyłem, czym mnie uraczyła. Otóż pierwszy raz widziałem, żeby słonina była pokryta w całości … solą. Jeden plaster był cały słony, pozostałe głównie po brzegach. Ki diabeł? Nowa metoda konserwacji sała? Ze wstydem muszę przyznać, że słonina pierwszy raz mnie przerosła i wylądowała w koszu. Zszamałem jeden plaster i podziękowałem.

32.jpg


Wybór piwa na Ukrainie jest przeogromny, każdy rodzaj jest osiągalny. I niech ktoś powie, że butelki nie są interesujące.

33.jpg


W dużym supermarkecie można spotkać ciekawe rzeczy: piwo i wino z nalewaka …

34.jpg


… mąka i cukier na wagę z dużych pojemników …

35.jpg


… i słynne ukraińskie torciki (jak widać, mocno przetrzebione).

36.jpg


Drugiego dnia po opuszczeniu hotelu poleciałem na spacer (dwie godziny w jedną stronę) do centrum Lwowa, czyli pod Operę i na Stare Miasto. Niewiele zmieniło się od mojego ostatniego pobytu, no może było zdecydowanie więcej ludzi i nie byli zamaskowani.

37.jpg


Słynny „Baczewski”, w którym raz stołowałem się pół roku temu, tym razem był prawie pusty, a wtedy trzeba było stać w kolejkach na zewnątrz.

38.jpg


Wycieczka na Ukrainę bez ujrzenia tej ślicznotki byłaby mocno niepełna.

39.jpg


Podejrzewam, że to poddupnik. Kilka takich ustrojstw stało przed jakimś urzędem. Jak działa? Podejrzewam, żeby nie męczyć nóg, należy oprzeć o niego zadek i tak sobie oczekiwać na przychylność urzędniczą.

40.jpg


Wylot był o 18.15. Długo wahałem się, czy wybrać powrót samolotem, czy marszrutką na granicę i dalej Neobusem. Patrzyłem na cenę LOT-u, która przez ostatnie dni wahała się mocno: ok. 190 zł, ponad 200 zł, by wreszcie dzień przed lotem spaść do ok. 150 zł. To wygrało. Lotnisko prawie puste, kilka odlotów na krzyż, samolot może w połowie zapełniony, wejście do samolotu tunelem i wyjście w Warszawie również tunelem. Ogólnie bez emocji, standardowy lot.

41.jpg


Na lotnisku popatrzyłem sobie na dreamlinera o miłym imieniu Franek. Cóż, może kiedyś nasze drogi mocniej się skrzyżują …

42.jpg


Ciekawostka z lotu LOT-em. Gratis woda mineralna, gratis słodka bułeczka, gratis mini orzeszki o zatrważającej wadze 15 gramów. Tyle ucztowania za ok. 150 zł…

43.jpg


Na koniec dwie standardowe informacje praktyczne:

44.jpg



45.jpg


A w Warszawie z Okęcia na Dworzec Zachodni dojechałem pociągiem, odczekałem ponad godzinę i Neobusem wróciłem do siebie (165 km). Szybko zleciało. Bardzo szybko. Mam na myśli oczywiście 3 dni wyprawy, a nie niecałe 3 godziny w autokarze.
Kurczę, po głowie chodzi mi wyprawa Flixbusem na trasie Warszawa – Barcelona. Mocno ponad 40 godzin w pojeździe. Takiego wyczynu nie mam jeszcze na swoim koncie. Hmmm, Flixbus, Barcelona, dwie doby w autokarze … Czyżbym znów znalazł nowe małe marzenie?

Podsumowanie:
Ostrowiec Św. – Ustrzyki Górne: Neobus, 295 km
Ustrzyki Górne – Gdańsk (lotnisko): Flixbus, 1142 km
Gdańsk – Lwów: Wizzair, 632 km
Lwów – Warszawa: LOT, 335 km
Warszawa – Ostrowiec Św.: Neobus 165 km
Łącznie w autokarach 1602 km, w samolotach 967 km.

Dodaj Komentarz

Komentarze (11)

michcioj 1 lipca 2021 17:08 Odpowiedz
fajna relacja dzieki :) gdzie i za ile wykupiles ubezpieczenie potrzebne do wjazdu na Ukraine ?
pabien 1 lipca 2021 17:08 Odpowiedz
Hardkor!
warsawreceiver 1 lipca 2021 17:08 Odpowiedz
michcioj napisał:fajna relacja dzieki :) gdzie i za ile wykupiles ubezpieczenie potrzebne do wjazdu na Ukraine ?Podpinam się pod pytanie, bo w wakacje też chcę do Lwowa skoczyć. ;)
chde 1 lipca 2021 23:08 Odpowiedz
Ja ostatnio miałem przyjemność zrobić trasę :Rzeszów --> Poznań , PKP Intercity 9,5 godziny,godzinka przerwy Poznań --> Lyon , Flixbus i kolejne 22 godziny ,4 godzinki przerwypowrót Lyon --> Warszawa 26 godzin Pół godziny przerwyWarszawa --> Rzeszów, Neobus 6 godzin Obecnie muszę troszkę odpocząć ale plany są aby dojechać i wrócić bez noclegu w hotelu do Hiszpanii , pewnie Madryt Flixbusem :)
pietia 1 lipca 2021 23:08 Odpowiedz
Skoro autokar nie przejeżdża przez Elbląg, to jak i gdzie się zmieniają kierowcy?
tiffany 1 lipca 2021 23:08 Odpowiedz
Quote:Kurczę, po głowie chodzi mi wyprawa Flixbusem na trasie Warszawa – Barcelona. Mocno ponad 40 godzin w pojeździe. Takiego wyczynu nie mam jeszcze na swoim koncie. Hmmm, Flixbus, Barcelona, dwie doby w autokarze … Czyżbym znów znalazł nowe małe marzenie?Ja wlasnie po takiej wyprawie, serdecznie NIE POLECAM. Nie polecam o ile to ma byc flixbus. Dlaczego?1. Cena ktora zazwyczaj zwala z nog, choc owszem - trasa jest po byku, nawet mimo ze w moim przypadku mialo byc to odrobine ponizej 40 godzin.2. Na samym starcie kierowca zachowujacy sie jak analfabeta, nie umial prawie nic po angielsku co skutkowalo odpowiedzia na jakiekolwiek pytanie "no, no, no". Niestety na moj test wykonany po hiszpansku i angielsku takze odpowiedzial "no no no" co poskutkowalo odmowa boardingu. Na sam start pol dnia w plecy (takze wlasciwie gruuuuubo ponad 40 godzin juz).3. Jakis tam malutki plus trzeba przyznac obsludze flixbusa, ktora zdecydowala sie na zmiane biletu na pozniejszy kurs. Ale warto zaznaczyc ze ponad pol godziny starali sie mnie przekonac ze jedyna opcja jest zeby sie nie spieszyc, zostac w Barcelonie i na spokojnie zlozyc reklamacje a oni sobie to rozpatrza do 30 dni i wtedy ewentualnie zwroca za przejazd. W koncu zmiane wykonali z duza laska, jakby conajmniej bus tylko dla mnie czarterowali. 4. W pierwszym busie nie bylo problemu z tym samym testem (na granicy rowniez), natomiast kierowca chwile po odjezdzie z Barcelony (mniej niz godzine) stwierdzil ze wszystkim pasazerom potrzebna jest przerwa wiec powiedzial mi jaze grzecznie "go out!“ i zamknal autobus na 50 minut. Godzina opoznienia na przyjezdzie.5. W drugim autobusie kierowca uparl sie ze jak nie ma rezerwacji na konkretne miejsce to nalezy zajac miejsce z zielona naklejka. Naklejka byla przy ~ co 2 siedzeniu co poskutkowalo - mimo ze pol autobusu pozostawalo wolne - ze niektorzy siedzieli na przejsciu, bo kierowca bardzo mial z tym problem i pouczal "jak siade na rezerwowanym miejscu, mimo ze jeszcze jest wolne, to byloby to nie fair wobec innych pasazerow z rezerwacja".Doba siedzenia stloczeni jak sardynki spowodowala ze po tylu zdrowych miesiacach mam covida.Flixbus na tak dlugiej trasie (w 2. autobusie dla kontrastu zadnych pit stopow, tylko deboarding i boarding i odjazd natychmiast; poza 3 minutowa przerwa na zmiane kierowcow jeden raz): NIGDY WIECEJ!
potek7 1 lipca 2021 23:08 Odpowiedz
Nie miło się to czyta. Warto takie uwagi publikować, aby inni mieli wybór i ocenę.
tom-stedd 1 lipca 2021 23:08 Odpowiedz
-- 01 Lip 2021 22:02 -- michcioj napisał:fajna relacja dzieki :) gdzie i za ile wykupiles ubezpieczenie potrzebne do wjazdu na Ukraine ?Na dole tej strony jest opcja kupienia ubezpieczenia w kilku firmach. https://visitukraine.todayW sumie nieważne co kupisz, cena będzie niska. Za dwudniową umowę zapłaciłem 114 hrywien (kartą), czyli około 18 zł. To ubezpieczenie kupiłem, żeby pokazać na granicy, bo celnicy mogą wymagać ubezpieczenia tylko z ukraińskiej firmy. Dodatkowo dla siebie kupiłem PZU Wojażer w podobnej cenie, ale z bardzo bogatym assistance, wysokim NNW. Zawsze tak robię, żeby potem nie kłócić się z zagranicznymi ubezpieczycielami. -- 01 Lip 2021 22:05 -- pietia napisał:Skoro autokar nie przejeżdża przez Elbląg, to jak i gdzie się zmieniają kierowcy?Ze mną jechało dwóch panów, nie było po drodze żadnych podmian z innymi nowymi kierowcami. I o ile czegoś ja nie przespałem, to przez całą trasę oni w ogóle nie spali :) Zmieniali się jak przepisy mówią, ale jechali bez spanka. Dla mnie szok, dla nich podobno standard. Cóż, kilkadziesiąt lat praktyki za kółkiem ...
warsawreceiver 2 lipca 2021 12:08 Odpowiedz
Cenowo to nawet podobnie (przynajmniej dla 3 osób jak patrzyłem).
tom-stedd 2 lipca 2021 12:08 Odpowiedz
warsawreceiver napisał:Cenowo to nawet podobnie (przynajmniej dla 3 osób jak patrzyłem).Tylko że kupując polisę w Polsce dostajesz jej tekst po polsku, ewentualnie wstawki są angielskie. A jak celniczka uprze się, że nie rozumie nic z tekstu, albo że musi być po ukraińsku, to mogą być problemy. Zależy na kogo trafi się w okienku. Dlatego zawsze kupuję dwie polisy.
pabien 2 lipca 2021 12:08 Odpowiedz
Prawdę mówiąc zupełnie nie rozumiem tych pojawiających się co chwila wątpliwości dotyczących ubezpieczenia.Byłem w Ukrainie chyba 6 razy w czasie pandemii i jedyne co ewentualnie interesowało pograniczniczki i pograniczników ukraińskich to czy na polisie jest napisane covid