0
pabien 8 lipca 2021 16:23
Mój lot miał być dolotem na lot docelowy do Petersburga. Niestety Wizzair postanowił nie latać latem z Wilna, więc bilet miał zmienić się w voucher. No bo w końcu taka Litwa to jedna z najmniej emocjonujących destynacji. Niby to Poradziecja, ale wydaje się, że egzotyki to tam tyle co na lekarstwo. Nuda, nuda, nuda. Zresztą byłem na Litwie 2 razy i tyle wystarczy.

Za pierwszym razem było jeszcze w miarę OK, bo w takim Wilnie fasady były już co prawda odnowione, ale za to podwórka kryły liczne wspaniałości. Kolejnym razem już całe centrum było jak nowe. Takie zwykłe europejskie turystyczne piekiełko z nielicznymi wartościowymi zabytkami. Fuj.

Cóż, okazało się, że LOT odwołał mój lot, a ceny biletów poszybowały w kosmos. Dla mnie oznaczało to szanse na duuuuuuużo mil za lot z jakiejś dawno już zapomnianej promocji.

Na dodatek Ibis w Wilnie kosztuje 28 EUR za noc ze śniadaniem, a ja zbieram accorowe noclegi na platynowe potrzeby. Wyszło więc na to, że trzeba pocierpieć i lecieć.

Podróż tam osłodził mi pobyt w Polonezie. To teraz salon pierwsza klasa. Z pożądanych rzeczy brak tylko kraftów. Ale jest ciepłe papu, są fancy drinks, a jak ktoś ma taką potrzebę to nawet Nosecco dostanie.

Dalej też było OK, bo samolot okazał się być Embrarerem nie Daszem, formalności wjazdowe sprowadzały się do sczytania (skanerem, znaczy telefonem) Qr kodu i od razu można było jechać do miasta. Autobus miejski, za darmo w związku z pierwszym użyciem aplikacji biletowej stał wprost przed wyjściem z lotniska. Nie minęło 20 min a ja już minąłem centrum udając się do Ibisa Centrum, który znajduje się po drugiej stronie Wilii niż centrum, ale nadal blisko.

To już było popołudnie i nawet miałem na nie plan. Prosty. Zobaczenie najbliższego od hotelu budynku, który sobie zaznacyzłem na mapie, spacer między blokami a potem na krafciki.

I realizując ten plan zacząłem czuć, że to Wilno nie musi być takie straszne, jeśli się podejdzie do niego z właściwej stronyZanim poszedłem na pierwszy spacer zameldowałem się w hotelu. Nie obyło się bez niespodzianek.

Nocleg miałem w większości opłacony punktami, ale Pani w recepcji poinformowała mnie, że mają problem z rozliczaniem punktów i czy będę miał coś przeciw zapłaceniu całości gotówką.

Odpowiedziałem, że owszem będę miał i w ogóle to jest wykluczone, bo nie mam zamiaru potem odzyskiwać punktów od Accoru. Dość mocno zdziwiło mnie to, że Pani zdawała się być zdziwiona moim stanowiskiem.

Skończyło się na tym, że poprosiłem o wyjaśnienie sprawy do mojego wyjazdu. Dostałem kartę i poszedłem do pokoju. Pokój jak pokój w Ibisie, taki lepszy, bo z kawą i herbatą, ale tak nie do końca:

Image

Zastanawiam się czy na Litwie czajniki tak jak u nas suszarki uznane zostały za roznosicieli zarazy.

Nie dowiedziałem się o sposób w jaki miałbym zrobić sobie herbatę czy kawę, nie były mi do niczego potrzebne.

W pokoju nie spędziłem zbyt wiele czasu. Ustaliłem gdzie jest najbliższy betonowy obiekt, który zaznaczyłem na mapie, gdzie jest bar z kraftami i wyruszyłem na zwiedzanie.

Tym razem, wyjątkowo przygotowałem się do wyjazdu, bo skoro uznałem Wilnonza wybitnie niepociągające miasto, podejrzewałem, że już tam nie wrócę, postanowilen nie zdawać się na nogi i intuicję, tylko iść tam, gdzie powinno być coś ciekawego.

Tak ciekawego jak pierwszy z zaznaczonych obiektów

Image

Ten po lewej, oczywiście. Ten na wprost potwierdził moje wyobrażenie o mainstreamowych turystycznych walorach Wilna - zbudowali nowiutkie ruiny i na dodatek kolejkę na wzgórze, aby turyści nie przemęczali się zbytnio wchodząc pod górę

A hala sportowo widowiskowa jest akurat pierwsza klasa, choć nieczynna jest starannie zabezpieczona, więc można się spodziewać, iż dostanie drugie życie. Obok są też pozostałości basenu.

Image

Image

Image
Image

Zdecydowanie usatysfakcjonowany tym co zobaczyłem postanowiłem udać się na krafty, licząc, że po drodze znajdę jakieś bloczki. Zdecydowanie się nie przeliczyłem. Bloki były prawie jak w Kidzuniowie, tylko w znacznie lepszym stanie

Image

Image

Mając takie widoki doszedłem do baru. Wybór piw był, ceny całkiem znośne (te niższe są za 0,5l). Niestety jakość różna. Od poprawnych do niepijalnych. Jednak jakoś polubiłem to miejsce. Spędziłem tam kilka godzin oglądając jeden mecz, a potem kawałek kolejnego. Miało to pewien, na szczęście niewielki, skutek uboczny dnia kolejnego


ImageKolejnego, i jedynego pełnego, dnia mojego pobytu w stolicy Litwy długo nie mogłem się zebrać z hotelu. Bo na dworze upał, a w pokoju przyjemnie, bo mam zaledwie kilka punktów do odwiedzenia, więc nie muszę się spieszyć.

Zebrałem się koło 10. Moim celem nie było historyczne centrum, jednak musiałem przez nie przejść. Jakoś przeżyłem, ale było niefajnie. Oprócz tego, że wszystko wygląda jak nowe, to dodatkowo po zachodniemu ruch samochodowy tam jest ograniczony, a jeśli już coś jedzie to bardzo powoli i ostrożnie - zawzwyczaj znajdując się w kadrze i to dużo za długo.

Pierwszy punkt wizyty to galeria sztuki nowoczesnej (z zewnątrz). W porządku, jednak trochę rozczarowujący.

Image

W drodze do kolejnego miejsca, którego zresztą jako jedynego nie znalazłem, natrafiłem na pierwszy nirzaplanowany budynek - gimnazjum z lat 60-tych. Taki czysty modernizm, ciekawy przez łukowate wygięcie budynku. Do takiego gimnazjum mógłbym chodzić.

Image

Image

Następny w kolejce do zwiedzania był czysto brutalistyczny Pałac Ślubów, z zachowanymi wnętrzami i wyłącznie rosyjskojęzycznym ruchem w interesie. Zresztą te śluby Covidowo organizowano tak, że para wchodzi do wnętrza, bierze ślub przed urzędniczką, a goście i szampan czekały przy rozstawionych obok namiotach.

Budynek wygląda znakomicie i jest bardzo zadbany. Uważam, że to niezwykle klimatyczne miejsce dla ceremonii do których został stworzony.

Image

Image

Image

Spędziłem trochę czasu oglądając Pałac z każdej strony i od środka. Jest on położony przed małym parczkiem na wzgórzu z którego rozpościera się ładny widok na wileński skyline

Pałac jest położony na obrzeżach ścisłego centrum, do którego musiałem wrócić, aby odwiedzić kolejne punkty na mojej mapie wileńskiego modernizmu. Zamieszczę zdjęcia jedynie tych najciekawszych. Opera, budynki rządowe czy Seimas były lekko rozczarowujące. Za to Ministerstwo Zdrowia (dawniej telekomunikacji), a zwłaszcza budynek Związku Spółdzielców okazały się niezwykle ciekawe, a w bonusie trafił się też znaczek apteki na jednej ze ścian po drodze


Image

Image

Image

Image

Powyżej podsumowałem zwiedzanie miejsc, które zaznaczyłem na mapie przed przyjazdem. Część z nich okazała się znacznie ciekawsza niż przypuszczałem.
Kolejny punkt był już wyprawą w nieznane. Do dzielnicy Fabianiszki. Przeczytałem, że tam kręcono serial Czarnobyl. Miejsce wybrano dlatego, że są tam dobrze zachowane budynki z epoki.

Myślałem, że to jakaś ściema. Amerykanie trzęśli portkami przed wyjazdem do Ukrainy, wybrali więc w zastępstwie cywilizowaną i oswojoną Litwę. Na mięjscu okazało się, że wybór był nieglupi i rozsądny, choć moim zdaniem LSM w Lublinie mogłaby być bardziej fotogeniczna. Ale o tym w następnym odcinku

ImageO ile w centrum architektura modernistyczna bywała ciekawa, zaskakująca, dobrej albo bardzo dobrej jakości, do Fabianiszek pojechałem po duchologię oraz potwierdzenie, że Amerykanie są głupi.

Jak zapowiedziałem, okazało się, że wybór tego osiedla jako scenerii filmu o Czarnobylu miał sens. Późniejsze ingerencję w tamtą zabudowę i przestrzeń są minimalne. Jeśli usunąć samochody, nieliczne klimatyzatory i anteny satelitarne, osiedle wygląda tak jak w latach 80-tych.

Te wszystkie betonowe łączniki, portale, kraty i zabudowy po prostu mają po tych 35 lat. Trzeba jednak przyznać, że sama architektura nie jest porywająca

Image

Image

Image

Image


Image


Image

Image

Image

W Fabianiszkach sama architektura nie porywa, ale na kolejnym osiedlu bliżej centrum trochę to się zmienia dzięki budynkom o zmiennym rytmie balkonów.

Duchologię nadal występuje. Choć między blokami prowadzi szeroka ścieżka rowerowa, życie toczy się spokojnym, dzielnikowym rytmem. Są kwiaty na balkonach, starsi ludzie siedzący na ławkach. Dominującym językiem jest rosyjski. To jeszcze do ustalenia dlaczego tak jest. Może Litwini wyjechali za pracą na zachód, może osoby rosyjskojęzyczne zachowują się głośniej, może to taka okolica, a może powód jest jeszcze inny


Image

Image

Image

Image

Image

Image

Przeszedłem między osiedlami ładnych kilka kilometrów, całkiem się nawet zmęczyłem i zostałem z poczuciem niedosytu. Fajne te bloki - chciałem więcej. Myślę, że tam jeszcze wrócę. Na razie wróciłem do hotelu, potem na zakupy i tu nastąpiło.kolejne zetknięcie z tą cywilizowaną, współczesną Litwą. Alkohol w sklepach (supermarketach przynajmniej) sprzedają do 20.

Trudno, w odwodzie był sprawdzony poprzedniego dnia bar z kraftami czynny do 24.

Kolejny dzień to bardzo powolne wychodzenie z hotelu i podróż na lotnisko. Niczego już nie oglądałem.

Spodziewałem się nudy i znalazłem ją, ale tam gdzie nie chciałem być i poza tranzytem nie byłem. To co oglądałem było znacznie ciekawsze niż się spodziewałem, więc wyjazd oprócz mil i pobytów przyniósł mi też dużo satysfakcji ze zwiedzania. Okazało się też, że Litwa wbrew obawom to Poradziecja pełną gębą. PolecamDostałem PW z pytaniami co mnie kręci w architekturze Poradziecji. Pomyślałem, że odpowiem na forum, ponieważ innych ta kwestia może również zastanawiać.

A odpowiedź nie jest prosta - nie mam czasu na długie i szczegółowe rozważania, więc spróbuję ująć to w kilku punktach:

1. Wdrożenie awangardowej koncepcji maszyny do mieszkania
2. Realizacja tego planu w warunkach gospodarki socjalistycznej
3. To co pozostało z realizacji tych planów teraz
4. Porównanie jak to robiło się dawniej a jak obecnie
5. Planowanie przestrzenne - tu też jest nawiązanie do pkt 1 i 4
6. Wartość architektoniczna (bardziej sztuczna niż techniczna) tego co powstało.

A poniżej rozwinę kilka z nich

Nie jest prawdą że to co oglądam to jest zła architektura. Jest ona zazwyczaj przynajmniej poprawna. Z drugiej strony fascynujące jest to jak architekci próbowali zindywidualizować tworzone osiedla, mając ograniczenia budżetowe oraz często wynikające z modłuowości budowli oraz wielkośći prefabrykowanych elementów. Stąd moja fascynacja obramowaniami okien, falowaniem balkonów, fasad czy ażurowymi ozdobami zakrywającymi klatki schodowe lub innymi elementami dekoracyjnymi, jak również grą kształtów poszczególnych budynków lub zespołów bydynków na osiedlach.

Wypada tu dodać, że i jakość pracy projektantów osiedli w czasach komuny (mówię o okresie postalinowskim) bywała znacznie lepsza niż jest teraz. Publiczny inwestor dawał grunt o powierzchni zazwyczaj wielokrotnie większej niż obecnie dostępny komercyjnie i żądał odpowiedniej liczby mieszkań pozostawiając dozę swobody w kwestiach estetycznych. Architekci zmagali się więc z ograniczeniami materii bardziej niż z kaprysami inwestorów. (nie ręczę, że zdania w tym akapicie oddają rzeczywistość - jest to efekt moich rozmów z niereprezentatywną grupą artystów niekoniecznie zajmujących się architekturą)

Prawda, że wiele (pewnie większość) osiedli zużyła się lub została zaprojektowana w sposób, który nie odpowiada oczekiwaniom mieszkańców, ale z drugiej strony tereny osiedli oferują jakość całkowicie niedostępną we współczesnych projektach. Przestrzeń, zieleń, dużo wspólnej infrastruktury. Częśto też wyeliminowanie lub drastyczne ograniczenie ruchu kołowego na terenach, gdzie mieszkańcy mieli spędzać swój czas.

Odnoszę wrażenie, iż znaczna część obecnie budowanych domów czy osiedli zestarzeje i zdegraduje się znacznie szybciej niż te z lat 70 tych czy 80-tych. Oferują one znacznie gorszą jakość przestrzeni, często są fatalnie zlokalizowane. Jakość ich budowania i użytych materiałów też nie zawsze jest najwyższa.

Część z miejsc, które oglądam to architektura naprawdę wysokiej klasy tak jak miało to miejsce w przypadku pałacu ślubów czy budynku związku spółdzielców w Wilnie - nie odbiegają one od tego co budowano na zachodzie

Inną kwestią jest moje zainteresowanie tym w jaki sposób obecni mieszkańcy starają się radzić z ograniczeniami dotyczącymi starych domów (izolacja termiczna, ograniczony metraż) i jak wyglądają ograniczenia regulacyjne dotyczące wprowadzania indywidualnych zmian. To też jest kwestia estetyczna.

Właśnie dziś facebook przypomniał mi mój wpis sprzed 7 lat z wyjazdu do Gruzji z moimi dziećmi. Bloki nazywały "zlepami" i uważały, że są ohydne. Obecnie wszyscy z wielką przyjemnośćią oglądamy te "zlepy" traktując jako interesujące przeżycie estetyczne.

Jakby co, to w Wilnie "zlepów" nie oglądałem. Ten, który był przedmiotem wpisu załączam. Dla zainteresowanych, miejscowość nazywa się Gonio

Dodaj Komentarz

Komentarze (6)

wtak 8 lipca 2021 17:08 Odpowiedz
No właśnie. Litwa, to jednak inny klimat niż reszta Najbliższego Wschodu. Polonica nieco ten fakt osładzają.@ pabien nie sądziłem, iż Ty nie doceniasz dash'a. Przecież on jest jak, jak .... Cocmoc w Kiszyniowie ?
e-prezes 10 lipca 2021 17:08 Odpowiedz
Podziwiam Twój zachwyt budownictwem socrealizmu. Większości nie drgnęła by dłoń by sięgnąć po aparat, nie mówiąc o tym, by tam być.
e-prezes 12 lipca 2021 23:08 Odpowiedz
Idea funkcjonalizmu (nie wymyślonego w ZSRR) jednym wychodziła estetycznie innym mniej. Sam jestem po budownictwie, ale z trudem rozumiem fascynację. Ale szanuję!
pacyfa 12 lipca 2021 23:08 Odpowiedz
pabien napisał:(...) Alkohol w sklepach (supermarketach przynajmniej) sprzedają do 20 (...) Tak, ta część Poradziecji (wyśmienita nazwa) już kilka lat temu podążyła tą ścieżką (zdrowia). Pierwsi byli Estończycy, którzy w ten sposób postanowili walczyć z hordami Finów i Szwedów jakoby psującym im reputację wynikającą z brylowania wśród krajów o najwyższym spożyciu % na głowę. Potem (z założenia) za Polaków wzięli się Litwini. Na deser dołączyli do nich Łotysze. Fakt faktem, że dostęp do alko dość mocno ograniczono. Jeśli chodzi o Wilno to należy zapytać pierwszego lepszego taksówkarza (większość mówi, a jeśli nie, to przynajmniej bardzo dobrze rozumie po polsku) i % same się znajdą ;) Myślę, że w pozostałej części Pribałtiki sprawa wygląda podobnie, czyli działania władzy spowodowały tylko większe zakupy przed magiczną godziną X oraz pojawienie się rynku...niezbyt jasnego :roll: pabien napisał: (...) Odnoszę wrażenie, iż znaczna część obecnie budowanych domów czy osiedli zestarzeje i zdegraduje się znacznie szybciej niż te z lat 70 tych czy 80-tych. Oferują one znacznie gorszą jakość przestrzeni, często są fatalnie zlokalizowane. Jakość ich budowania i użytych materiałów też nie zawsze jest najwyższa. (...) Święte słowa @pabien, święte słowa. Ówczesna fuszerka ma się nijak do dzisiejszej patodeweleperki !!!
tomo14 13 lipca 2021 05:08 Odpowiedz
Te ażurowe osłony klatek schodowych widziałem w identycznych blokach w Kaliningradzie.
pabien 13 lipca 2021 05:08 Odpowiedz
Tak, one są w całej Poradziecji i nawet trochę dalej.