0
Tom Stedd 21 sierpnia 2021 07:21
Tak, znów pojechałem na jednodniówkę na Ukrainę. Tym razem zdołałem dotrzeć do Starego Sambora, ale czasu na zwiedzanie nie miałem niestety za wiele, bo miejscowość jest już położona kawałek od granicy (65 km).Tradycyjnie dojazd/powrót ode mnie do Medyki Neobusem (3 zł RT), potem marszrutki (Szegini-Mościska-Sambor-Stary Sambor).
W miejscowości mieszka około 6000 ludzi, w tym bardzo mała grupa Polaków. Patrząc na mapę, to Stary Sambor leży dokładnie na wysokości Ustrzyk Dolnych i w linii prostej dzieli te miejscowości około 30 km. Wysiadłem na dworcu (szumna nazwa, bo to bardziej plac z kontenerem, niż dworzec) i od razu zacząłem spacerek. Ilość sklepów spożywczych i aptek zaskoczyła mnie. To muszą być najbardziej opłacalne biznesy.
Na mapie jest kilka ciekawych obiektów, które warto zobaczyć. Dość dumnie w googlach wyglądał stadion miejski, który na żywo zaprezentował się tak:

1.jpg



2.jpg



3.jpg



4.jpg


Cóż, pierwsze koty za płoty. Idę dalej. Pod ładną cerkwią rzuca się w oczy banner poświęcony ofiarom kijowskiego Majdanu. Pan umiejscowiony centralnie to pochodzący ze Starego Sambora Bohdan Solczanik, nauczyciel, wykładowca, który zginął w Kijowie od kuli snajpera.

5.jpg


Nieco dalej trafiam na miejscowy ryneczek i trzeba przyznać, że jest on zadbany. Na pewno w oczy rzuca się (niestety wtedy zamknięty) kościół katolicki św. Mikołaja, skupiający głównie nielicznych Polaków.

6.jpg



7.jpg



8.jpg


W pobliżu kościoła małe formy artystyczne i dwaj miejscowi smakosze gorzałki (udało się ich nie umieścić na fotografii).

9.jpg


Przy rynku jest także budynek dawnego kinoteatru imienia Szewczenki, który obecnie mieści jakiś gabinet lekarski i w sumie nic więcej. Podobno nie warto było wchodzić do środka.

10.jpg


W oczy rzucają się także plansze turystyczne i sporo informacji o Stiepanie Banderze. Jak wiadomo dla Ukraińców bohater, dla Polaków wróg. W mieście swoją siedzibę ma także partia nacjonalistyczna. I tyle w tym temacie.

11.jpg



12.jpg



13.jpg



14.jpg


Stary Sambor to oczywiście także przeszłość żydowska. Losy Żydów przypieczętowała II wojna światowa, w czasie której wywieziono do obozów koncentracyjnych dużą grupę miejscowej diaspory. Pozostał po Żydach kirkut (podobno strasznie zaniedbany) i równie zaniedbana synagoga (nie udostępniona do zwiedzania).

15.jpg



16.jpg


W Starym Samborze można zwiedzić muzeum, chociaż może być to utrudnione. Za pierwszym razem pocałowałem klamkę, chociaż według informacji obiekt powinien być czynny. W jednym ze sklepów spytałem sprzedawczyni o muzeum, ta zadzwoniła do redakcji miejscowej gazety i kazała mi tam pójść. Na miejscu dziennikarz zadzwonił do pracownika muzeum, który przyjechał po kilku minutach. W międzyczasie uciąłem sobie pogawędkę z dziennikarzem na tematy miasta i okolic. Podobno sporo turystów przyjeżdża z Truskawca, a tak to trafiają się pojedyncze osoby. Otrzymałem nawet propozycję zrobienia wywiadu dla miejscowego radia. Wytłumaczyłem się, że mój rosyjski jest nader szpetny, po ukraińsku nie umiem nawet słowa i te argumenty na szczęście dotarły do mojego rozmówcy.
Mała dygresja. Pojawiła się kolejna zaleta małomiasteczkowości. Wszyscy wszystkich znają. Żeby przez panią ze sklepiku spożywczego załatwić sobie wejście do muzeum? Szacun.
Wchodzę do muzeum. Biletów brak, na koniec co łaska do koszyczka. Oprowadzał mnie bardzo optymistyczny młody człowiek, który autentycznie ucieszył się, że może co nieco poopowiadać turyście z Polski. A muzeum tradycyjne, nienowoczesne, ze stałymi elementami ekspozycji dla całej Ukrainy. Małe, ale fajne.
Sztandar z „Pomarańczowej rewolucji” z 2004 roku (tzw. pierwszy Majdan).

17.jpg


Tarcza z drugiego Majdanu (2014 rok) z wyblakłymi śladami krwi.

18.jpg


Jak podkreślił pracownik muzeum, w Kijowie była spora grupa ludzi z okręgu samborskiego. Mieli nawet własny sztab.

19.jpg


W muzeum było także sporo eksponatów z walk z ostatnich lat na wschodzie Ukrainy. Broń, wyposażenie, pamiątki. Pamięć o ATO jest bardzo silna. W mieście są plakaty zachęcające do wstąpienia do wojska, ale raczej niewielu będzie ochotników, którzy pojadą do Donbasu.
Dużo jest rzeczy historycznych, folklorystycznych. Z ciekawszych eksponatów genialne w prostocie urządzenie do zdejmowania butów („Tomasz, kiedyś buty nie miały sznurówek, czy suwaków, a były wysokie. Tak się je zdejmowało.”).

20.jpg


Na pierwszym planie … pułapka na myszy. Niestety, nie pojąłem zasad działania. Ogólnie mówiąc mysz była w niej miażdżona.

21.jpg



22.jpg



23.jpg


Przez Stary Sambor przepływa rzeka Dniestr. Myślałem, że to wielka rzeka, a okazało się, że jest „standardowa”. Dniestr brzmi dumnie, a wygląda przeciętnie. Barierki mostu obowiązkowo w barwach narodowych.

24.jpg



25.jpg



26.jpg


Na horyzoncie widoczne były już góry. Nie chcę palnąć gafy, więc nie wymienię ich nazwy, a na mapie jakoś nie umiem ich namierzyć.

27.jpg



28.jpg


Ciekawostki, zaskoczenia, fajne rzeczy:
Na Ukrainie byłem w wielu miastach i miasteczkach, ale nigdzie nie widziałem jakże popularnych w Polsce wiatraków. W okolicach Starego Sambora sprzyja i ukształtowanie terenu, i silne wiatry. Dosłownie powiew Europy.

29.jpg


Czyżby amfibia?

30.jpg


Taras sklepiku, którego właścicielka przejęła się losem turysty i zamkniętego muzeum. Warunki spartańskie, ale czy w Polsce można sobie oficjalnie posiedzieć na tarasie przy sklepie i wypić piwko zjadając pyszny serek-warkocz za 3 złote sprzedawany pod nazwą „przekąska piwna”?

31.jpg



32.jpg


Jeśli ktoś nie wie, jak może wyglądać marszrutka w środku, to proszę spojrzeć. Usiadłem na końcu pojazdu, ale zaraz uciekłem do przodu po kilku oderwaniach zadka od fotela na nienajwiększych wybojach. Było jak w katapulcie.

33.jpg



34.jpg


Objaw wolności poza Unią Europejską. Napój z prawdziwą plastikową słomką, a nie papierowym badziewiem, które nam obecnie wciskają. A słomka od razu w środku butelki, po odkręceniu nakrętki wynurza się automatycznie. Genialne. PS. Podobno słomka jest nieco za krótka i nie da się wypić całej zawartości z butelki – info od konsumentki oranżadki.

35.jpg


Wprawdzie nie „I love…”, ale blisko …

36.jpg


A na koniec informacja/ostrzeżenie z granicy. Kupiłem sobie na Ukrainie porcję słoninki, wsadziłem ją do plecaka i pomaszerowałem na przejście graniczne. Pan celnik dość skrupulatnie przejrzał mój plecak, zainteresował się sałem i w efekcie wylądowało ono w koszu. Przypominam: przez granicę polską (unijną) nie można przenosić żadnych produktów pochodzenia zwierzęcego. Trochę zapomniałem o tym, trochę liczyłem na przychylność celników. Żegnaj słoninko …

Dodaj Komentarz