Tytuł nawiązuje do moich poprzednich relacji, ale czy Stryj można nazwać małym miasteczkiem? Raczej nie, bo liczy podobno około 60 tysięcy mieszkańców. Podobno, bo na ulicach nie widać tłumów, niewiele jest bloków, dominują kamienice i mniejsze domy. Przyjmijmy zatem, że Stryj to jednak małomiasteczkowa Ukraina. A Żydaczów i Żurawno zostały przeze mnie jedynie „dotknięte”. Dojazd do Stryja był prosty. Na granicę do Medyki dojechałem Neobusem za 2 zł, potem do Lwowa marszrutką za 12 zł, a na koniec busem do Stryja za 9 zł. Internet powie o kilku ciekawostkach dotyczących tego miasta. To w nim po raz pierwszy na Ukrainie nad miejskim ratuszem rozpostarto niebiesko-żółtą flagę narodową zamiast flagi ZSRR. Stryj w przeszłości był bastionem UPA i innych organizacji nacjonalistycznych, ale to dyskusja na inny temat, niekoniecznie interesujący podróżnika amatora. To dawne polskie miasteczko, ważny ośrodek kolejowy. Ja spojrzę na to miasto z perspektywy osoby, która lubi Ukrainę i dostrzega zalety nawet w teoretycznie nieciekawym miejscu. Po zakwaterowaniu w bardzo porządnym hotelu Le Grande udałem się na spacer po mieście. Na głównej ulicy rzucają się w oczy akcenty standardowe jak na Ukrainę – miejsca upamiętnienia ofiar wydarzeń na Majdanie w Kijowie i wojny na wschodzie kraju (ATO). Sporo było flag czerwono-czarnych, wiszących obok niebiesko-żółtych.
W Stryju można zwiedzić muzeum historyczne. Dominuje tematyka dotycząca UPA, czyli może być drażliwa dla niektórych Polaków, jednak jak słusznie zauważyła pewna Polka ze Stryja, dla wielu Ukraińców bandytą był Piłsudski, tak jak dla wielu Polaków bandytą był Stiepan Bandera. Trzeba znać historię, ale nie szukać w niej punktów zapalnych, które dzielą narody.
Jak zwykle na Ukrainie poleciałem na miejscowy stadion i jak zwykle mocno zawiodłem się. Remont to chyba tradycja.
Stadionu nie było, ale w centrum miasta było muzeum miejscowego klubu Skała. Niestety, było akurat zamknięte.
Miasteczka ukraińskie jednoznacznie kojarzą się z mnóstwem pomników mniej lub bardziej znanych osobistości.
W Stryju można znaleźć szpital. Budynek z wyglądu dosyć kiepski, ale jak dumnie brzmi nazwa szpitala po angielsku …
W mieście jest sporo różnych świątyń. Jest i kościół katolicki, i różne cerkwie prawosławne.
Niemym świadkiem przeszłości i tragicznych losów stryjskich Żydów jest synagoga, a właściwie jej ruiny. Odzyskała ją gmina żydowska, ale nie została w sumie zabezpieczona, nie mówiąc o jej odnawianiu.
W Stryju krzyżują się szlaki kolejowe. Dworzec jest duży, plac przed nim jeszcze większy, a pociągów w sumie jak na lekarstwo. Za to co nieco po angielsku jest napisane. W pobliżu dworca jest sporo dawnych zakładów kolejowych, na bocznicach stoją stare wagony, lokomotywy i inne żelastwo.
Stryj to miasteczko z szerokimi ulicami, starymi domostwami, perełkami architektury. Nie znam się na architekturze, ale amator budynków byłby zachwycony podziwiając nawet stuletnie domy. Wolno, zbyt wolno idzie ich renowacja.
Zdecydowanie najładniejszym budynkiem w Stryju jest miejskie centrum kultury.
Będąc na Ukrainie często szukam w internecie lub „na żywo” kontaktów z miejscowymi Polakami. Tak było i tym razem – namierzyłem panią, która działała w kilku polskich stowarzyszeniach i prowadziła polską szkołę. Od słowa do słowa i zostałem zaproszony na wycieczkę kolejnego dnia z młodzieżą szkolną na konkurs literacki i dla upamiętnienia miejsca historycznego, ważnego dla Polaków. Rano stawiłem się przed budynkiem Centrum Kultury Polskiej. Zostałem zaproszony do środka, gdzie pani Tatiana przedstawiła mi historię tego miejsca i przybliżyła różne formy działania. Co ciekawe, ze Stryjem związany był Kornel Makuszyński (urodził się i mieszkał w tym mieście). Każdy kojarzy go z Koziołkiem Matołkiem, ale to także autor wielu utworów patriotycznych.
Pani Tatiana pokazała mi wydanie rosyjskie przygód Koziołka Matołka. Jak wiadomo w polskiej edycji Matołek nosił czerwone spodenki, a w rosyjskiej – różowe. Dlaczego? Żeby nie kojarzył się z barwami polskimi. Dodała też, że postać koziołka, która znajduje się w budynku Centrum, jest jedyną prawdziwą na świecie i tak właśnie powinien być Matołek przedstawiany.
Quote: i tak właśnie powinien być Matołek przedstawiany.kolejność doboru zdjęć zaraz po tym stwierdzeniu czysto przypadkowa
:D
:D
:D A co do rybich głów, to mogą być całkiem niezłe na zupę. W południowej i południowo-wschodniej Azji potrawy na rybich głowach bywają nawet przysmakami - np. fish head curry.
Już widać zdjęcia, bardzo fajna relacja
:) @Tom Stedd powinieneś dostać od lwowskiej agencji turystycznej jakąś gratyfikacje za regularne pokazywanie i reklamowanie Obwodu Lwowskiego
:)
Dojazd do Stryja był prosty. Na granicę do Medyki dojechałem Neobusem za 2 zł, potem do Lwowa marszrutką za 12 zł, a na koniec busem do Stryja za 9 zł.
Internet powie o kilku ciekawostkach dotyczących tego miasta. To w nim po raz pierwszy na Ukrainie nad miejskim ratuszem rozpostarto niebiesko-żółtą flagę narodową zamiast flagi ZSRR. Stryj w przeszłości był bastionem UPA i innych organizacji nacjonalistycznych, ale to dyskusja na inny temat, niekoniecznie interesujący podróżnika amatora. To dawne polskie miasteczko, ważny ośrodek kolejowy. Ja spojrzę na to miasto z perspektywy osoby, która lubi Ukrainę i dostrzega zalety nawet w teoretycznie nieciekawym miejscu.
Po zakwaterowaniu w bardzo porządnym hotelu Le Grande udałem się na spacer po mieście. Na głównej ulicy rzucają się w oczy akcenty standardowe jak na Ukrainę – miejsca upamiętnienia ofiar wydarzeń na Majdanie w Kijowie i wojny na wschodzie kraju (ATO). Sporo było flag czerwono-czarnych, wiszących obok niebiesko-żółtych.
W Stryju można zwiedzić muzeum historyczne. Dominuje tematyka dotycząca UPA, czyli może być drażliwa dla niektórych Polaków, jednak jak słusznie zauważyła pewna Polka ze Stryja, dla wielu Ukraińców bandytą był Piłsudski, tak jak dla wielu Polaków bandytą był Stiepan Bandera. Trzeba znać historię, ale nie szukać w niej punktów zapalnych, które dzielą narody.
Jak zwykle na Ukrainie poleciałem na miejscowy stadion i jak zwykle mocno zawiodłem się. Remont to chyba tradycja.
Stadionu nie było, ale w centrum miasta było muzeum miejscowego klubu Skała. Niestety, było akurat zamknięte.
Miasteczka ukraińskie jednoznacznie kojarzą się z mnóstwem pomników mniej lub bardziej znanych osobistości.
W Stryju można znaleźć szpital. Budynek z wyglądu dosyć kiepski, ale jak dumnie brzmi nazwa szpitala po angielsku …
W mieście jest sporo różnych świątyń. Jest i kościół katolicki, i różne cerkwie prawosławne.
Niemym świadkiem przeszłości i tragicznych losów stryjskich Żydów jest synagoga, a właściwie jej ruiny. Odzyskała ją gmina żydowska, ale nie została w sumie zabezpieczona, nie mówiąc o jej odnawianiu.
W Stryju krzyżują się szlaki kolejowe. Dworzec jest duży, plac przed nim jeszcze większy, a pociągów w sumie jak na lekarstwo. Za to co nieco po angielsku jest napisane. W pobliżu dworca jest sporo dawnych zakładów kolejowych, na bocznicach stoją stare wagony, lokomotywy i inne żelastwo.
Stryj to miasteczko z szerokimi ulicami, starymi domostwami, perełkami architektury. Nie znam się na architekturze, ale amator budynków byłby zachwycony podziwiając nawet stuletnie domy. Wolno, zbyt wolno idzie ich renowacja.
Zdecydowanie najładniejszym budynkiem w Stryju jest miejskie centrum kultury.
Będąc na Ukrainie często szukam w internecie lub „na żywo” kontaktów z miejscowymi Polakami. Tak było i tym razem – namierzyłem panią, która działała w kilku polskich stowarzyszeniach i prowadziła polską szkołę. Od słowa do słowa i zostałem zaproszony na wycieczkę kolejnego dnia z młodzieżą szkolną na konkurs literacki i dla upamiętnienia miejsca historycznego, ważnego dla Polaków.
Rano stawiłem się przed budynkiem Centrum Kultury Polskiej. Zostałem zaproszony do środka, gdzie pani Tatiana przedstawiła mi historię tego miejsca i przybliżyła różne formy działania. Co ciekawe, ze Stryjem związany był Kornel Makuszyński (urodził się i mieszkał w tym mieście). Każdy kojarzy go z Koziołkiem Matołkiem, ale to także autor wielu utworów patriotycznych.
Pani Tatiana pokazała mi wydanie rosyjskie przygód Koziołka Matołka. Jak wiadomo w polskiej edycji Matołek nosił czerwone spodenki, a w rosyjskiej – różowe. Dlaczego? Żeby nie kojarzył się z barwami polskimi. Dodała też, że postać koziołka, która znajduje się w budynku Centrum, jest jedyną prawdziwą na świecie i tak właśnie powinien być Matołek przedstawiany.