Po krótkim odpoczynku zjeżdżam na sam dół i ruszam w kierunki Niksicia. Ruch na drodze raczej niewielki. Po drodze wstępuję jeszcze do monastyru Pivskiego. Monastyr powstał pod koniec XVI wieku, co jednak ciekawe w obecnym miejscu znajduje się od lat 70-tych XX wieku, gdyż w lokalizacji w której znajdował się pierwotnie powstało wspomniane wcześniej jezioro Pivsko. W skład otoczonego murem kompleksu wchodzą cerkiew oraz zabudowania gospodarcze. We wnętrzu cerkwi możemy podziwiać piękne freski. Nie spotkałem tam żywego ducha, po szybkim zwiedzaniu udałem się w dalszą drogę. Kolejnym przystankiem na mojej trasie był Niksić. Miasto tom słynie z produkcji najbardziej popularnego w Czarnogórze piwa, ja jednak udaje się na obrzeża miasta, gdzie znajduje się długi na 270 metrów i wciąż czynny most Carski na rzece Zeta. Most został zbudowany ponad 100 lat temu, w 1894 roku i składa się z 18 przęseł i nadal robi wrażenie. Po szybkim wykonaniu kilku zdjęć ruszam dalej, w stronę Boki Kotorskiej. Droga wspina się w górę, w pewnym momencie mamy bardzo ładny widok na jezioro Krupać o którego istnieniu aż do tego momentu nie wiedziałem.
Dalsza droga szła dość sprawnie, Czarnogórskie drogi są kręte ale dobrej jakości, niestety miejscowi kierowcy jeżdżą dość niebezpiecznie – ja np. musiałem nagle hamować i zjeżdżać na bok bo jakiś debil na zakręcie w dodatku pod górkę wyprzedzał Tira. Ciśnienie tak mi skoczyło że nie trzeba było pić kawy. Słońce zbliżało się ku zachodowi, a ja w końcu zobaczyłem Bokę Kotorską, która często mylnie określana jest jako fiord. Po drodze mijam m.in. Perast z położonymi w jego pobliżu wysepkami i zbliżam się do miejsca gdzie spędzę kolejne 2 noclegi, a mianowicie Herceg Novi. Miasto mimo że ma ponad 600 lat jest określane jako najmłodsze w Boce Kotorskiej. Nocleg mam blisko centrum, parkowanie jest płatne w godzinach od 7 do 21 od poniedziałku do soboty. Karty można kupić w kioskach, których na szczęście nie brakuje, cena za godzinę parkowania wynosi 40 centów a karta 24 godzinna kosztuje 4 euro. Jako nocleg wybrałem Location Apartments – 50 metrowy apartament z osobną sypialnią w cenie 35 euro. Polecam ze względu na bardzo dobry kontakt z właścicielem przez whatsup. Jako że cały dzień byłem o burku i drożdżówce poprosiłem mojego gospodarza o polecenie knajpy. Ten zapytał tylko „meat, fish or pizza?” i po odpowiedzi że meat polecił mi znajdującą się bliżej starego miasta Konobe Risan. Był to strzał w dziesiątkę – cevapcici z domowymi frytkami i sałatką szopską były obłędne. Mimo że byłem jedynym gościem jedzenie było bardzo świeże. Po posiłku szybkie zwiedzanie centrum, z racji zmęczenia całodzienną włóczegą zaliczam tylko miejsca w ścisłym centrum. Potem szybkie zakupy i powrót do apartamentu.
cdnTrzeci dzień zaczynam równie wcześnie jak poprzedni, czyli wychodzę z miejsca noclegu o godzinie 8. Pierwszym moim celem tego dnia jest położony na obrzeżach Herceg Novi monastyr Savina. Monastyr składa się zasadniczo z dwóch przylegających do siebie cerkwi. Mniejsza cerkiew Św Sawy powstała prawdopodobnie w XI wieku, i została odnowiona w wieku XIX. Wnętrze zachwyca kilkusetletnimi freskami, przedstawiającymi sceny z życa Jezusa Chrystusa. Jak wiele podobnych obiektów w Czarnogórze, kompleks ten jest malowniczo położony w otoczeniu bujnej zieleni. Czy muszę dodawać że w tym miejscu również nie spotkałem nikogo, poza jednym zakonnikiem?
Kolejny cel na dziś to miasto Tivat, które ma aspirację bycia czarnogórskim odpowiednikiem Monako. Jednak aby się tam dostać wcześniej w miejscowości Kamenari muszę załadować swoją Skodę Fabie na prom, który płynie do miejscowości Lepetani, i pozwala na znaczne skrócenie drogi do Tivatu i innych miejscowości położonych we wschodniej części Boki Kotorskiej. Koszt przeprawy dla samochodów osobowego to 4,5 euro, płacimy tylko za pojazd, za ludzi nic nie dopłacamy. Przeprawa jest bardzo szybka, prom odpływa dosłownie po 2 minutach. Po dotarciu to Tivatu parkuję na płatnym parkingu, na google maps jest opisany jako „Parking Porto Montenegro”. Poza sezonem nie ma problemu ze znalezieniem wolnego miejsca, kosz parkowania za jedną godziny to tylko 50 eurocentów, płatne przy wyjeździe w budce. Parking położony jest rzut beretem od głównej mariny w Porto Montenegro. W miejscu tym „parkuje” duża ilość mniej lub bardziej luksusowych jachtów. Rozmiar i ekskluzywność niektórych z nich robi wrażenie. Po przejściu mariny wracam się do jej początku, następnie przechodzę główną promenadą w kierunku drugiego końca kompleksu. Znajduje się tu duża ilość butików ekskluzywnych marek jak Rolex czy Heidi Klein, a także duża ilość knajp. Na końcu znajduje się muzeum dziedzictwa marynarki wojennej, niestety w listopadzie było nieczynne, na zewnątrz możemy jednak dostrzec kilka jednostek m. in. 2 łodzie podwodne – mała i duża. Wracam tą sama drogą i pakuje się w samochód. Całość zabrała mi równo godzinę, więcej nie ma tu co robić.
Po krótkim odpoczynku zjeżdżam na sam dół i ruszam w kierunki Niksicia. Ruch na drodze raczej niewielki. Po drodze wstępuję jeszcze do monastyru Pivskiego. Monastyr powstał pod koniec XVI wieku, co jednak ciekawe w obecnym miejscu znajduje się od lat 70-tych XX wieku, gdyż w lokalizacji w której znajdował się pierwotnie powstało wspomniane wcześniej jezioro Pivsko. W skład otoczonego murem kompleksu wchodzą cerkiew oraz zabudowania gospodarcze. We wnętrzu cerkwi możemy podziwiać piękne freski. Nie spotkałem tam żywego ducha, po szybkim zwiedzaniu udałem się w dalszą drogę. Kolejnym przystankiem na mojej trasie był Niksić. Miasto tom słynie z produkcji najbardziej popularnego w Czarnogórze piwa, ja jednak udaje się na obrzeża miasta, gdzie znajduje się długi na 270 metrów i wciąż czynny most Carski na rzece Zeta. Most został zbudowany ponad 100 lat temu, w 1894 roku i składa się z 18 przęseł i nadal robi wrażenie. Po szybkim wykonaniu kilku zdjęć ruszam dalej, w stronę Boki Kotorskiej. Droga wspina się w górę, w pewnym momencie mamy bardzo ładny widok na jezioro Krupać o którego istnieniu aż do tego momentu nie wiedziałem.
Dalsza droga szła dość sprawnie, Czarnogórskie drogi są kręte ale dobrej jakości, niestety miejscowi kierowcy jeżdżą dość niebezpiecznie – ja np. musiałem nagle hamować i zjeżdżać na bok bo jakiś debil na zakręcie w dodatku pod górkę wyprzedzał Tira. Ciśnienie tak mi skoczyło że nie trzeba było pić kawy. Słońce zbliżało się ku zachodowi, a ja w końcu zobaczyłem Bokę Kotorską, która często mylnie określana jest jako fiord. Po drodze mijam m.in. Perast z położonymi w jego pobliżu wysepkami i zbliżam się do miejsca gdzie spędzę kolejne 2 noclegi, a mianowicie Herceg Novi. Miasto mimo że ma ponad 600 lat jest określane jako najmłodsze w Boce Kotorskiej. Nocleg mam blisko centrum, parkowanie jest płatne w godzinach od 7 do 21 od poniedziałku do soboty. Karty można kupić w kioskach, których na szczęście nie brakuje, cena za godzinę parkowania wynosi 40 centów a karta 24 godzinna kosztuje 4 euro. Jako nocleg wybrałem Location Apartments – 50 metrowy apartament z osobną sypialnią w cenie 35 euro. Polecam ze względu na bardzo dobry kontakt z właścicielem przez whatsup. Jako że cały dzień byłem o burku i drożdżówce poprosiłem mojego gospodarza o polecenie knajpy. Ten zapytał tylko „meat, fish or pizza?” i po odpowiedzi że meat polecił mi znajdującą się bliżej starego miasta Konobe Risan. Był to strzał w dziesiątkę – cevapcici z domowymi frytkami i sałatką szopską były obłędne. Mimo że byłem jedynym gościem jedzenie było bardzo świeże. Po posiłku szybkie zwiedzanie centrum, z racji zmęczenia całodzienną włóczegą zaliczam tylko miejsca w ścisłym centrum. Potem szybkie zakupy i powrót do apartamentu.
cdnTrzeci dzień zaczynam równie wcześnie jak poprzedni, czyli wychodzę z miejsca noclegu o godzinie 8. Pierwszym moim celem tego dnia jest położony na obrzeżach Herceg Novi monastyr Savina. Monastyr składa się zasadniczo z dwóch przylegających do siebie cerkwi. Mniejsza cerkiew Św Sawy powstała prawdopodobnie w XI wieku, i została odnowiona w wieku XIX. Wnętrze zachwyca kilkusetletnimi freskami, przedstawiającymi sceny z życa Jezusa Chrystusa. Jak wiele podobnych obiektów w Czarnogórze, kompleks ten jest malowniczo położony w otoczeniu bujnej zieleni. Czy muszę dodawać że w tym miejscu również nie spotkałem nikogo, poza jednym zakonnikiem?
Kolejny cel na dziś to miasto Tivat, które ma aspirację bycia czarnogórskim odpowiednikiem Monako. Jednak aby się tam dostać wcześniej w miejscowości Kamenari muszę załadować swoją Skodę Fabie na prom, który płynie do miejscowości Lepetani, i pozwala na znaczne skrócenie drogi do Tivatu i innych miejscowości położonych we wschodniej części Boki Kotorskiej. Koszt przeprawy dla samochodów osobowego to 4,5 euro, płacimy tylko za pojazd, za ludzi nic nie dopłacamy. Przeprawa jest bardzo szybka, prom odpływa dosłownie po 2 minutach. Po dotarciu to Tivatu parkuję na płatnym parkingu, na google maps jest opisany jako „Parking Porto Montenegro”. Poza sezonem nie ma problemu ze znalezieniem wolnego miejsca, kosz parkowania za jedną godziny to tylko 50 eurocentów, płatne przy wyjeździe w budce. Parking położony jest rzut beretem od głównej mariny w Porto Montenegro. W miejscu tym „parkuje” duża ilość mniej lub bardziej luksusowych jachtów. Rozmiar i ekskluzywność niektórych z nich robi wrażenie. Po przejściu mariny wracam się do jej początku, następnie przechodzę główną promenadą w kierunku drugiego końca kompleksu. Znajduje się tu duża ilość butików ekskluzywnych marek jak Rolex czy Heidi Klein, a także duża ilość knajp. Na końcu znajduje się muzeum dziedzictwa marynarki wojennej, niestety w listopadzie było nieczynne, na zewnątrz możemy jednak dostrzec kilka jednostek m. in. 2 łodzie podwodne – mała i duża. Wracam tą sama drogą i pakuje się w samochód. Całość zabrała mi równo godzinę, więcej nie ma tu co robić.