Postanawiam wyjechać słynną drogą P1 prowadzącą do wsi Njegusi, i jak czas pozwoli na dalszą jazdę na Jezierski Vrh. Droga P1 składa się z 25 zakrętów 180 stopni. Od pewnego momentu zakręty są ponumerowane. Jest ciasno, dlatego trzeba obserwować drogę i mijać się z samochodami jadącymi z naprzeciwka na mijankach. Im wyżej tym widok ciekawszy, oproćz Boki Kotorskiej fajnie widać również zlokalizowanie w Tivacie lotnisko i startujące/lądujące samoloty. Staję na kilku punktach widokowych, lecz czas goni. W miejscowości Njegusi skręcam w prawo i kieruję się w stronę Jezierskiego Vrhu.
Droga jest szeroka i bardzo dobrej jakości – widać że była niedawno wyremontowana i przebudowana.. Jezerski Vrh znajduje się w górach Lovcen, na jego szczycie znajduje się mauzoleum Piotra II Petrovicia-Njegosa – słynnego poety i władcy Czarnogóry. Dojechać można praktycznie na sam szczyt, z parkowaniem w tym dniu nie ma żadnych problemów. Sam szczyt ma wysokość aż 1657 metrów, czyli w ciągu godziny z poziomu morza pokonujemy ponad 166 metrów różnicy wysokości! Żeby nie było tak pięknie, to aby wejść na sam szczyt trzeba pokonać ponad 300 schodów w wydrążonym w skałach tunelu. Idę tak dosłownie ostatkiem sił, po drodze płacę 5 euro za wejście, jednak nie otrzymuje żadnego biletu
:) Wysiłek ten wart był jednak widoków które zastałem na górze. Wejścia do krypty „pilnują” 2 wysokie na jakieś 5 metrów kamienne posągi. Sam nagrobek jest dość skromny. Przede mną największy sztos tego dnia, czyli taras widokowy, z którego mamy wspaniały widok we wszystkich kierunkach. Pogoda była łaskawa, dodatkowo trwała właśnie zachód słońca i światło było naprawdę niesamowite! Wszystko co dobre niestety kiedyś się kończy, po zachodzie słońca temperatura spada i trzeba wracać do samochodu. Powrót tą samą trasą, zatrzymuje się tylko na chwile aby podziwiać widok na Bokę Kotorską po zmroku. W Herceg Novi jestem około dziewiętnastej, jestem dość zmęczony całodziennym łazikowaniem i udaje się na pizzę do najbliższego lokalu.
Była to przedostatnia część relacji, postaram się wrzucić ostatnią część jeszcze w listopadzie.@Washington spełniam Twoją prośbę i wrzucam ostatnią część relacji Czwarty dzień jest również ostatnim dniem poświęconym na eksplorację Czarnogóry. Postanawiam zacząć go od odwiedzenia głównych atrakcji Herceg Novi za dnia. Prognozy pogody z google straszyły na ten dzień zachmurzeniem i deszczem, na szczęście nic takiego nie miało miejsca i pogoda była idealna do zwiedzania. Po wymeldowaniu się z apartamentu i pozostawieniu bagażu w bagażniku samochodu niespiesznie ruszam w stronę Starego Miasta. Pierwszym godnym uwagi obiektem na mojej trasie jest forteca „Fotre Mare”. Niestety, podobno jak wszystkie pozostałe fortece w Herceg Novi w listopadzie była zamknięta. Udaje się więc schodami w górę, w stronę Placu Trg Mica Pavlovica. Z samego placu jak i trasy do niego prowadzącej rozpościera się piękny widok na Bokę Kotorską. Znajduje się tutaj cerkiew Świętego Hieronima. Udaje się w kierunki odwiedzonego wcześniej wieczorem placu Boavista, a następnie w stronę kolejnej twierdzy, czyli Kani Kula. Jak już wspomniałem wcześniej, w listopadzie nie można się dostać do środka gdyż jest zamknięta na głucho.
,
Po zakupieniu tradycyjnego już podczas tej podróży burka i jogurtu zaczynam schodzić w dół, w stronę portu i promenady. Po drodze zwraca na siebie uwagę duża ilość kotów, które łasząc się proszą o jedzenie.Z tego miejsca jest fajny widok na wspomnianą wcześniej twierdzę „Forte Mare” Nie szukam długo miejscówki na śniadanie, zaraz po zejściu ze schodów znajduje się ławka z napisem wyznającym miłość miastu w którym się znajdujemy. Zachęcony piękna pogodą udaje się główną promenadą, mijając po drodze nowoczesne boisko do water polo. Spacerem dochodzę aż do sąsiedniej miejscowości Tołpa. Po drodze znajduje się kilka małych plaż, podobnie jak w nieodległej Chorwacji to najczęściej plaże kamieniste lub skaliste. Jest też niestety dużo betonu. Pomimo niskiego sezonu część knajp jest otwarta. Jest to bardzo fajne miejsce na lody czy drinka. Zbliżający się nieubłaganie koniec ważności zakupionej karty parkingowej zmusza mnie do powolnego powrotu do samochodu, tą samą trasą. Mijam nielicznych turystów, trafia się nawet polski akcent na znaku drogowym
:)
Postanawiam wyjechać słynną drogą P1 prowadzącą do wsi Njegusi, i jak czas pozwoli na dalszą jazdę na Jezierski Vrh. Droga P1 składa się z 25 zakrętów 180 stopni. Od pewnego momentu zakręty są ponumerowane. Jest ciasno, dlatego trzeba obserwować drogę i mijać się z samochodami jadącymi z naprzeciwka na mijankach. Im wyżej tym widok ciekawszy, oproćz Boki Kotorskiej fajnie widać również zlokalizowanie w Tivacie lotnisko i startujące/lądujące samoloty. Staję na kilku punktach widokowych, lecz czas goni. W miejscowości Njegusi skręcam w prawo i kieruję się w stronę Jezierskiego Vrhu.
Droga jest szeroka i bardzo dobrej jakości – widać że była niedawno wyremontowana i przebudowana.. Jezerski Vrh znajduje się w górach Lovcen, na jego szczycie znajduje się mauzoleum Piotra II Petrovicia-Njegosa – słynnego poety i władcy Czarnogóry. Dojechać można praktycznie na sam szczyt, z parkowaniem w tym dniu nie ma żadnych problemów. Sam szczyt ma wysokość aż 1657 metrów, czyli w ciągu godziny z poziomu morza pokonujemy ponad 166 metrów różnicy wysokości! Żeby nie było tak pięknie, to aby wejść na sam szczyt trzeba pokonać ponad 300 schodów w wydrążonym w skałach tunelu. Idę tak dosłownie ostatkiem sił, po drodze płacę 5 euro za wejście, jednak nie otrzymuje żadnego biletu :) Wysiłek ten wart był jednak widoków które zastałem na górze. Wejścia do krypty „pilnują” 2 wysokie na jakieś 5 metrów kamienne posągi. Sam nagrobek jest dość skromny. Przede mną największy sztos tego dnia, czyli taras widokowy, z którego mamy wspaniały widok we wszystkich kierunkach. Pogoda była łaskawa, dodatkowo trwała właśnie zachód słońca i światło było naprawdę niesamowite! Wszystko co dobre niestety kiedyś się kończy, po zachodzie słońca temperatura spada i trzeba wracać do samochodu. Powrót tą samą trasą, zatrzymuje się tylko na chwile aby podziwiać widok na Bokę Kotorską po zmroku. W Herceg Novi jestem około dziewiętnastej, jestem dość zmęczony całodziennym łazikowaniem i udaje się na pizzę do najbliższego lokalu.
Była to przedostatnia część relacji, postaram się wrzucić ostatnią część jeszcze w listopadzie.@Washington spełniam Twoją prośbę i wrzucam ostatnią część relacji
Czwarty dzień jest również ostatnim dniem poświęconym na eksplorację Czarnogóry. Postanawiam zacząć go od odwiedzenia głównych atrakcji Herceg Novi za dnia. Prognozy pogody z google straszyły na ten dzień zachmurzeniem i deszczem, na szczęście nic takiego nie miało miejsca i pogoda była idealna do zwiedzania. Po wymeldowaniu się z apartamentu i pozostawieniu bagażu w bagażniku samochodu niespiesznie ruszam w stronę Starego Miasta. Pierwszym godnym uwagi obiektem na mojej trasie jest forteca „Fotre Mare”. Niestety, podobno jak wszystkie pozostałe fortece w Herceg Novi w listopadzie była zamknięta. Udaje się więc schodami w górę, w stronę Placu Trg Mica Pavlovica. Z samego placu jak i trasy do niego prowadzącej rozpościera się piękny widok na Bokę Kotorską. Znajduje się tutaj cerkiew Świętego Hieronima. Udaje się w kierunki odwiedzonego wcześniej wieczorem placu Boavista, a następnie w stronę kolejnej twierdzy, czyli Kani Kula. Jak już wspomniałem wcześniej, w listopadzie nie można się dostać do środka gdyż jest zamknięta na głucho.
,
Po zakupieniu tradycyjnego już podczas tej podróży burka i jogurtu zaczynam schodzić w dół, w stronę portu i promenady. Po drodze zwraca na siebie uwagę duża ilość kotów, które łasząc się proszą o jedzenie.Z tego miejsca jest fajny widok na wspomnianą wcześniej twierdzę „Forte Mare” Nie szukam długo miejscówki na śniadanie, zaraz po zejściu ze schodów znajduje się ławka z napisem wyznającym miłość miastu w którym się znajdujemy. Zachęcony piękna pogodą udaje się główną promenadą, mijając po drodze nowoczesne boisko do water polo. Spacerem dochodzę aż do sąsiedniej miejscowości Tołpa. Po drodze znajduje się kilka małych plaż, podobnie jak w nieodległej Chorwacji to najczęściej plaże kamieniste lub skaliste. Jest też niestety dużo betonu. Pomimo niskiego sezonu część knajp jest otwarta. Jest to bardzo fajne miejsce na lody czy drinka. Zbliżający się nieubłaganie koniec ważności zakupionej karty parkingowej zmusza mnie do powolnego powrotu do samochodu, tą samą trasą. Mijam nielicznych turystów, trafia się nawet polski akcent na znaku drogowym :)