0
tropikey 25 listopada 2021 23:47
Image

Postanawiamy odwiedzić tutejszy salonik (weszliśmy na Diners Club, ale przyjmują też oczywiście Priority Pass) i bazując na naszym niedopatrzeniu, ostrzegam, że bardzo łatwo go przeoczyć. Po przejściu automatycznej bramki do sprawdzania kart pokładowych wchodzi się do sali kontroli bezpieczeństwa i nie ma tu żadnego oznaczenia, że salonik jest ukryty właśnie tu, w prawej skrajnej części. Nie wiedząc o tym przeszliśmy kontrolę i potem musieliśmy wyjść ponownie do hali przylotów, odbić karty pokładowe i dopiero wtedy znaleźliśmy ów przybytek.
Nie ma tam nic nadzwyczajnego, ale jeśli macie wejścia nielimitowane, albo jakieś "na wydaniu", to jest całkiem znośnie - minimalistycznie, ale nie skrajnie (jest nawet wino wydawane zza lady).

Image

Image

Image

Tablica wzywa do bramki, więc idziemy do ponownej kontroli bezpieczeństwa (ta zaraz przy saloniku przebiega ekspresowo) i po kilkunastu krokach jesteśmy przy naszym wejściu. Pasażerowie czekają grzecznie w równych ogonkach wyznaczonych dla poszczególnych grup. Boarding jest bardzo sprawny i dobrze zorganizowany.
Na pokładzie każdy ma dostęp do niewielkiego monitora z różnymi kanałami do wyboru (trzeba mieć swoje słuchawki), w tym kilku po angielsku.
Linie Azul, podobnie, jak pozostałe brazylijskie, na lotach wewnętrznych nie widzi potrzeby, by jakiekolwiek komunikaty prezentować w języku innym, niż portugalski. Sam lot jest jednak wzorcowy: punktualny, bezpieczny, bezproblemowy.

Image

Image
Image

Szlag mnie tylko trafia, bo siedzę po lewej stronie, a ci po prawej, przy krążeniu nad Rio mają widoki takie, że tylko pozazdrościć. Mi pozostaje jakaś mierzeja i tęcza. Teraz pytanie, jak się usadowić w locie do GRU, żeby może wtedy załapać się na fajne widoki? Podejrzewam, że też po prawej, tylko co, jeśli samoloty przy wznoszeniu skręcają w lewo?

Image

Image

Po wylądowaniu ekspresowo odbieramy bagaż, wychodzimy z budynku lotniska SDU i przechodzimy ok. 200-300 m w lewo, do miejsca, w którym pasażerów mogą odbierać Ubery. Nasz kierowca to chyba jakiś miłośnik filmów z serii "Taxi", bo gna, jak szalony, więc już niedługo potem podjeżdżamy pod nasz hotel - Hilton Copacabana. O tym jednak już w kolejnej części :)Meldujemy się w Hilton Copacabana. Na pierwszy rzut oka widać, że swoje lata świetności obiekt miał przynajmniej z dwie dekady temu, gdy funkcjonował jeszcze pod marką Windsor. Przydałby się tu po prostu remont totalny. Nikt się tym chyba jednak nie przejmuje, bo to nie piękne meble i lśniąca elewacja przyciągają tu gości, lecz lokalizacja i widoki. Przyznam, że gdy dotarliśmy już do naszego pokoju na 33. piętrze, lekko mnie zatkało :)

Image

Image

Image

Image

Image

Piszę te słowa leżąc na łóżku, z którego patrzę sobie właśnie prosto na Głowę Cukru i to jest piękne uczucie.
Jeszcze lepiej, bo kilka pięter wyżej i bez "przeszkadzacza" w postaci szyb, jest na dachu hotelu, gdzie znajduje się niewielki basen i bar. Za dnia widok jest taki:

Image

Image

Image

Dobiega 17:30, więc zaglądamy na "happy hour" w saloniku. Oferta idzie niestety w parze z ogólnym standardem hotelu. Jego dyrekcja liczy zapewne na to, że goście statusowi oszołomieni widokami z wysokich pięter nie dostrzegą mizerii panującej w saloniku. W moim przypadku to zaklęcie nie działa i widzę doskonale, że ktoś tu mocno oszczędza.

Image

Image

Image

Image

Wciągamy po kilka (bliżej 10, niż 5) talerzyków z łososiem i kilka (bliżej 5, niż 10) miseczek z sałatką warzywną, popijamy nieco winem i ruszamy na wstępny rekonesans.
Dziś drużyna Flamengo z Rio gra w Montevideo w finale Copa Libertadores z Palmeiras z Sao Paulo. Widać to na każdym kroku i w każdym barze. Wokół telewizorów zgromadzone są różnej wielkości grupy kibiców. Jeśli Flamengo wygrają, szykuje się wielka zabawa, a nazajutrz parada na Av. Presidente Vargas z udziałem zwycięskiej drużyny.

Image

Image

Image

Image

Do rozstrzygnięcia meczu jeszcze daleka droga, więc robimy "spacerkiem" 10 km od początku Copacabany do mniej więcej połowy Ipanemy.
Jestem pod bardzo pozytywnym wrażeniem. Tyle się naczytałem o niebezpieczeństwach czyhających rzekomo na turystów na Copacabanie, a zwłaszcza w tej naszej części (z uwagi na niedalekie sąsiedztwo niewielkiej faveli), że z początku co rusz sprawdzałem, czy portfel nadal jest na miejscu. Szybko się jednak zorientowałem, że to bezcelowe działanie. Poziom ewentualnego niebezpieczeństwa jest tu moim zdaniem zupełnie taki sam, jak w każdym innym popularnym wśród turystów miejscu na świecie.
Po deptaku przewijają się masy ludzi. Jedni spacerują, inni uprawiają jogging, jeszcze inni sprzedają plażowe gadżety i chińskie pamiątki z Rio, a pozostali oglądają mecz.
Na sam koniec naszego marszu, przed powrotem do hotelu idziemy jeszcze pod skałę, na której stoi Forte do Leme. I tutaj, zamiast rzezimieszków i dealerów spotykamy rodziny z dziećmi, starych i młodych w barach ulokowanych pod skałą, a na końcu nadmorskiej ścieżki kilkunastu wędkarzy. Jest tu naprawdę świetnie :)

Niestety, po dogrywce Flamengo przegrywają 1:2. Puchar pojedzie do Sao Paulo, więc nici z parady w Rio. Zamiast euforycznej samby, będzie raczej sentymentalna bossa nova, zapewne jedna ze skomponowanych przez tego oto pana:

Image

Przed snem spoglądamy jeszcze na Copacabanę z tarasu na dachu i szykujemy się na kolejny (oby) udany dzień.

Image

ImageRozpoczyna się nasz pierwszy pełny dzień w Rio. Cóż byłby to jednak za dzień, gdybyśmy najpierw nie wciągnęli porządnego śniadania ;)

O ile "happy hour" w saloniku było rozczarowujące, śniadanie w restauracji jest na porządnym poziomie. Mamy znowu to, co najcenniejsze z naszej perspektywy, czyli masę lokalnych owoców. Jest jednak i stacja omletowo-tapiokowa, brazylijskie wypieki oraz większość innych potraw, których rano można się spodziewać w Hiltonie. Ponownie jednak (tak jak i w Renaissance) zauważam poważne braki na odcinku warzywnym. Są tylko liście sałaty, kukurydza i gotowane buraki pocięte w słupki (to swoją drogą zadziwiające, jaką popularnością cieszy się to warzywo w Brazylii).

Image

Image

Image

Image

Image

Image

No, teraz możemy udać się w drogę. Ponownie, nie czynimy tego sami. Dziś (i jutro) wspiera nas mieszkająca tu od lat i pracująca, jako przewodniczka Ania.
Oczywiście, Rio da się ogarnąć samemu, bez pomocy innych, ale wiem już (gdy piszę te słowa i gdy jesteśmy już po drugim dniu zwiedzania), że to była bardzo dobra decyzja.

O 11:00 ruszamy Uberem na jeden z tutejszych niedzielnych ryneczków. Przypomina feirę w Sao Paulo, choć jest chyba ciut bardziej chaotyczny i ma dodatkowe elementy, których nie było wcześniej: muzykę na żywo i pchli targ (w tym wypadku chodzi raczej o próbę sprzedaży wszystkiego, co udało się znaleźć gdziekolwiek i przedstawia jakąkolwiek, choćby znikomą wartość).
Kupujemy opakowanie z kawałkami wnętrza chlebowca (z wyglądu kuzyn duriana, ale w smaku i zapachu konotacji się nie wyczuwa) oraz (ponownie) jakieś przyprawy, słuchamy sobie trochę samby i powoli zbieramy się dalej.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Zwróćcie uwagę na wokalistę/gitarzystę. W Polsce taki gościu kojarzy się raczej z mało wyszukanymi rozrywkami (przepraszam ewentualnych forumowiczów-kulturystów za to żałośnie stereotypowe podejście), a tu proszę... I nie jest to jednostkowy przypadek. Jest to z resztą temat na jakieś odrębne opracowanie, z jaką pieczołowitością mieszkańcy Rio (a w każdym razie znaczna ich grupa) podchodzą do sportu i tężyzny fizycznej. Copacabana to jeden wielki klub fitness, a zagęszczenie postaci obojga płci żywcem wyciągniętych z reklam suplementów wspierających bodybuilding jest tu chyba większe nawet, niż w Los Angeles (tak się wymądrzam, jakbym w owym LA kiedykolwiek był :D ).

Z targu trafiamy do katedry, a chwilę potem na pokład zabytkowego tramwaju kursującego do dzielnicy Santa Teresa.
Z zewnątrz budynek katedry nie pozostawia gościa obojętnym. Jednych surowość zmurszalego od tropikalnej wilgoci betonu odrzuci, inni dostrzegą w tym zamysł pozostawienia obiektu skromnym miejscem kultu religijnego, które nie epatuje złotem i błyskotkami. Ja sam postrzegam go nieco, jako ul, ale może chodziło o coś zupełnie innego?
Rozważania te bledną jednak wobec majestatu oglądanych od wewnątrz witraży. Niezapomniany widok.

Image

Image

Image

Przejażdżka zabytkowym tramwajem kosztuje 20 BRL. Siadamy razem z kilkudziesięcioma innymi osobami na twardych drewnianych ławkach i pojazd rusza mozolnie z metalicznym skrzekiem w swoją trasę. Przejeżdżamy najpierw płasko po szczycie akweduktu Carioca, a potem jest już ciągle pod górę. Tramwaj jedzie powoli, ale na robienie zdjęć jako taką szansę mają tylko ci, którzy siedzą z prawej strony. Po drodze jest kilka punktów widokowych, ale maszynista przy nich niestety nie zwalnia. Poza tymi punktami okolicę szpecą niestety (tak samo zresztą, jak i inne fragmenty Rio) ogromne ilości wiszących kabli, druty kolczaste i bazgroły na ścianach, którym daleko do artystycznego graffiti.
Gdy docieramy do stacji końcowej, obsługa zmienia ustawienia oparć, obracamy ciała o 180 stopni, a tramwaj rusza w dół. Nie jedziemy jednak do końca (a w zasadzie początku), tylko wysiadamy na przystanku tu:
R. Alm. Alexandrino - Santa Teresa
https://maps.app.goo.gl/bMmuRHcoLMst5hXr8
i idziemy do klimatycznej knajpki "Bar do Mineiro". Jej chyba już ponad 80-letni właściciel przesiaduje sobie na schodach visa a vis lub krąży między stolikami wspominając zapewne spotkania z gwiazdami uwidocznionymi na zdjęciach zdobiących ściany.


Dodaj Komentarz

Komentarze (19)

tarman 26 listopada 2021 05:08 Odpowiedz
@tropikey będę śledził jak odmieniasz sobie klimat [emoji106]Wrzucaj foty, będą cieszyć oczy w tej naszej szarudze.
igore 26 listopada 2021 12:08 Odpowiedz
@tropikey napisz koniecznie ile przytyles w trakcie tej podróży. Wciąż jesz i jesz [emoji3]
tropikey 26 listopada 2021 17:08 Odpowiedz
Tu mnie masz :DWłaśnie zameldowaliśmy się w hotelu i pierwsze co robimy, to jemy śniadanie (w samolocie oczywiście też było) :DDalsza część za jakiś czas, bo mamy dziś intensywny dzień w SP....
sko1czek 27 listopada 2021 17:08 Odpowiedz
@tropikeyTe ośnieżone szczyty widziane z Barajas to Sierra de Guadarrama. Miejsce na solidne narty zimą.
sudoku 27 listopada 2021 17:08 Odpowiedz
Czy szwedzkie napisy w teledysku Barry'ego też mają jakieś (np. symboliczne) znaczenie?
tropikey 27 listopada 2021 17:08 Odpowiedz
To tylko wypadek przy pracy. Choć może podświadomy, bo dzieciństwo upłynęło mi w dużej mierze pod wpływem dziadka - intendenta na promach pływających do... Szwecji.
osk 1 grudnia 2021 12:08 Odpowiedz
Dwa pytania:- ile Pani Ania życzy sobie za dniówkę?- w Hiltonie da radę wjechać na górę na zdjecia, ewentualnie coś drobnego zamówić czy tylko dla gości hotelowych?
tropikey 1 grudnia 2021 12:08 Odpowiedz
Dwie odpowiedzi:1) za każde 8 h (w praktyce wychodziło zawsze dłużej) zapłaciliśmy 400 BRL, łącznie za 2 osoby. W sumie wyszło zatem 800 BRL, do podziału na 2. Oczywiście, bilety wstępu i transport (zawsze Uber) to dodatkowy koszt, ale to jest do wydania niezależnie od formy zwiedzania (dodam, że oficjalni przewodnicy mają wstępy i przejazdy kolejkami za darmo), 2) wydaje mi się, że tak zupełnie bokiem wjechać się nie da, bo do wjazdu na dowolne piętro musisz mieć kartę. Niewykluczone jednak, że po zagadaniu w recepcji, że chce się pojechać do Lounge Isabel (nazwa baru), jakoś to organizują. Mogę o to zapytać - dam jeszcze znać.
ofer 1 grudnia 2021 17:08 Odpowiedz
Ja chciałem kogoś wprowadzić do saloniku w tym Hiltonie na spotkanie to się nie zgodzili.
tropikey 1 grudnia 2021 23:08 Odpowiedz
W recepcji powiedzieli, że najlepiej dzień wcześniej skontaktować się z nimi i zarezerwować miejsce, a oni, po przyjściu takiego gościa z zewnątrz wpuszczą go do góry.@ofer - może chodziło Ci o ich Executive Lounge (strasznie marny swoją drogą)? To na samej górze, to Isabel Lounge.
osk 1 grudnia 2021 23:08 Odpowiedz
Czyli rozumiem że ten cały Isabel Lounge nie jest ogólnodostępny? Ja nie będę tam nocował, a wjechać bym chciał [emoji3]
man4business 1 grudnia 2021 23:08 Odpowiedz
@tropikey Cieszę się, że jesteś zadowolony z usług Ani - polecam za każdym razem, bo ona ma furę pomysłów na zwiedzanie Rio i okolic.Jak ktoś chce wycisnąć maksimum, to polecam kombo z kierowcą (np. lokalsem, Gabrielem), wprawdzie to kosztuje kolejne 400 BRL, ale są to bardzo dobrze wydane pieniądze.Co do pomników, jak już znalazłeś Chopina, to między wejściem 8 a 9 koło Ipanema jest popiersie Piłsudskiego (Busto do Marechal Józef Piłsudski), obecnie ma oberwaną tablicę, ale rozpoznawalny bez problemu ;)
tropikey 3 grudnia 2021 12:08 Odpowiedz
Gdyby ktoś był ciekaw, jak brzmi samba przy Pedra do Sal, to tu jest przykład (jest jedną różnica: teraz jest zachowany drobny dystans między muzykami, a widownią):https://youtu.be/4xG49p_QFGg
igore 3 grudnia 2021 17:08 Odpowiedz
Fajna relacja, choć trochę nie w moim stylu, gdyż wolę odkrywać (lub nie) wszystko sam. ;) Rio jest super. Sam spałem w 2 favelach i widok tylko trochę gorszy niż z Hiltona. ;)
osk 3 grudnia 2021 17:08 Odpowiedz
Mam nocleg w Visual Rock Hostel w Rocinha i na to liczę [emoji3]
letadelko 2 lutego 2022 23:08 Odpowiedz
Witam,super relacja! czy można prosić o namiary na tego przewodnika w Iguazu?
tropikey 2 lutego 2022 23:08 Odpowiedz
Co by się nie powtarzać, odsyłam do wpisu w relacji z 2019 r., w którym są wszystkie dane do Eduardo :)gnam-se-sam,219,144662?start=40#p1256776
natalia-fcb 7 stycznia 2024 23:09 Odpowiedz
Czy mogłabym prosić o namiar na Anię, z którą zwiedzałeś Rio? Może być na PW. Z góry dziękuję :)
tropikey 7 stycznia 2024 23:09 Odpowiedz
Poszło :)