Co nieco posileni, spokojnym krokiem docieramy do Parque das Ruínas - miejskiej instytucji kulturalnej urządzonej na nieruchomości podarowanej Rio przez niejaką Laurindę Santos Lobo. Mamy tu po raz pierwszy możliwość poddania się kontroli szczepionkowej. Mój certyfikat EU z mObywatela w zupełności wystarczy, a kolega, który nie ma tego w telefonie, pokazuje informację o szczepieniu wygenerowaną chyba z IKP oraz paszport w celu potwierdzenia tożsamości. Rozciągają się stąd piękne widoki na Rio, choć wisienka na torcie będzie później.
Pora teraz na kolejny szlagier z Rio - Escaderia Selaron. Jest sporo turystów, ale ich liczba nie przytłacza. Podobnie, jak w innych miejscach, dominują sami Brazylijczycy. Cudzoziemców niemal zupełnie nie ma. To zaskakujące uczucie, gdy w tak popularnym (pozapandemicznie) miejscu nie słychać w ogóle angielskiego, niemieckiego, czy polskiego. Są jednak nieme ślady z naszego kraju.
Słońce powolutku zmierza ku zachodowi, więc jedziemy na Praia Vermelha, a z niej stromą ścieżką wspinamy się do niższej stacji kolejki na Głowę Cukru. Przed dotarciem do owej ścieżki odwiedzamy jeszcze naszego rodaka, Frycka. Czy jest jeszcze jakiś inny pomnik, który ukazuje go w pozycji stojącej? Przypomina on tu bardziej celebrytę ze świata muzyki pop, niż wielkiego kompozytora muzyki klasycznej.
Widoki z pierwszego poziomu kolejki linowej na Głowę Cukru są obłędne, a to przecież dopiero przedsionek. Ruszajmy dalej... Okazuje się, że Black Friday to nie zawsze marketingowa wydmuszka. Dziś (mimo, że to niedziela, a nie piątek) bilet w obie strony, zamiast 100 BRL kosztuje tylko 40
:D
Na szczycie Pão de Açúcar robimy obchód każdą z dostępnych ścieżek. Widoki są fantastyczne. Jedynie Chrystus na Corcovado robi nam psikusy i tylko z rzadka wyłania się z chmur otaczających tamten szczyt. Ciekawe, co o tych psikusach myślą osoby stojące teraz u stóp Cristo Redentora... Im ciemniej się robi, tym piękniejsza staje się cała sceneria. W którymś momencie, znaczna część Rio zaczyna przypominać mieniący się żar w przygaszonym ognisku. Wydawało mi się, że widoku ze szczytu Wiktorii w Hongkongu nic nie przebije, ale znalazł się oto silny rywal.
Tu mnie masz
:DWłaśnie zameldowaliśmy się w hotelu i pierwsze co robimy, to jemy śniadanie (w samolocie oczywiście też było)
:DDalsza część za jakiś czas, bo mamy dziś intensywny dzień w SP....
To tylko wypadek przy pracy. Choć może podświadomy, bo dzieciństwo upłynęło mi w dużej mierze pod wpływem dziadka - intendenta na promach pływających do... Szwecji.
Dwa pytania:- ile Pani Ania życzy sobie za dniówkę?- w Hiltonie da radę wjechać na górę na zdjecia, ewentualnie coś drobnego zamówić czy tylko dla gości hotelowych?
Dwie odpowiedzi:1) za każde 8 h (w praktyce wychodziło zawsze dłużej) zapłaciliśmy 400 BRL, łącznie za 2 osoby. W sumie wyszło zatem 800 BRL, do podziału na 2. Oczywiście, bilety wstępu i transport (zawsze Uber) to dodatkowy koszt, ale to jest do wydania niezależnie od formy zwiedzania (dodam, że oficjalni przewodnicy mają wstępy i przejazdy kolejkami za darmo), 2) wydaje mi się, że tak zupełnie bokiem wjechać się nie da, bo do wjazdu na dowolne piętro musisz mieć kartę. Niewykluczone jednak, że po zagadaniu w recepcji, że chce się pojechać do Lounge Isabel (nazwa baru), jakoś to organizują. Mogę o to zapytać - dam jeszcze znać.
W recepcji powiedzieli, że najlepiej dzień wcześniej skontaktować się z nimi i zarezerwować miejsce, a oni, po przyjściu takiego gościa z zewnątrz wpuszczą go do góry.@ofer - może chodziło Ci o ich Executive Lounge (strasznie marny swoją drogą)? To na samej górze, to Isabel Lounge.
@tropikey Cieszę się, że jesteś zadowolony z usług Ani - polecam za każdym razem, bo ona ma furę pomysłów na zwiedzanie Rio i okolic.Jak ktoś chce wycisnąć maksimum, to polecam kombo z kierowcą (np. lokalsem, Gabrielem), wprawdzie to kosztuje kolejne 400 BRL, ale są to bardzo dobrze wydane pieniądze.Co do pomników, jak już znalazłeś Chopina, to między wejściem 8 a 9 koło Ipanema jest popiersie Piłsudskiego (Busto do Marechal Józef Piłsudski), obecnie ma oberwaną tablicę, ale rozpoznawalny bez problemu
;)
Gdyby ktoś był ciekaw, jak brzmi samba przy Pedra do Sal, to tu jest przykład (jest jedną różnica: teraz jest zachowany drobny dystans między muzykami, a widownią):https://youtu.be/4xG49p_QFGg
Fajna relacja, choć trochę nie w moim stylu, gdyż wolę odkrywać (lub nie) wszystko sam.
;) Rio jest super. Sam spałem w 2 favelach i widok tylko trochę gorszy niż z Hiltona.
;)
Co nieco posileni, spokojnym krokiem docieramy do Parque das Ruínas - miejskiej instytucji kulturalnej urządzonej na nieruchomości podarowanej Rio przez niejaką Laurindę Santos Lobo.
Mamy tu po raz pierwszy możliwość poddania się kontroli szczepionkowej. Mój certyfikat EU z mObywatela w zupełności wystarczy, a kolega, który nie ma tego w telefonie, pokazuje informację o szczepieniu wygenerowaną chyba z IKP oraz paszport w celu potwierdzenia tożsamości.
Rozciągają się stąd piękne widoki na Rio, choć wisienka na torcie będzie później.
Pora teraz na kolejny szlagier z Rio - Escaderia Selaron.
Jest sporo turystów, ale ich liczba nie przytłacza. Podobnie, jak w innych miejscach, dominują sami Brazylijczycy. Cudzoziemców niemal zupełnie nie ma. To zaskakujące uczucie, gdy w tak popularnym (pozapandemicznie) miejscu nie słychać w ogóle angielskiego, niemieckiego, czy polskiego. Są jednak nieme ślady z naszego kraju.
Słońce powolutku zmierza ku zachodowi, więc jedziemy na Praia Vermelha, a z niej stromą ścieżką wspinamy się do niższej stacji kolejki na Głowę Cukru. Przed dotarciem do owej ścieżki odwiedzamy jeszcze naszego rodaka, Frycka. Czy jest jeszcze jakiś inny pomnik, który ukazuje go w pozycji stojącej? Przypomina on tu bardziej celebrytę ze świata muzyki pop, niż wielkiego kompozytora muzyki klasycznej.
Widoki z pierwszego poziomu kolejki linowej na Głowę Cukru są obłędne, a to przecież dopiero przedsionek. Ruszajmy dalej...
Okazuje się, że Black Friday to nie zawsze marketingowa wydmuszka. Dziś (mimo, że to niedziela, a nie piątek) bilet w obie strony, zamiast 100 BRL kosztuje tylko 40 :D
Na szczycie Pão de Açúcar robimy obchód każdą z dostępnych ścieżek. Widoki są fantastyczne. Jedynie Chrystus na Corcovado robi nam psikusy i tylko z rzadka wyłania się z chmur otaczających tamten szczyt. Ciekawe, co o tych psikusach myślą osoby stojące teraz u stóp Cristo Redentora...
Im ciemniej się robi, tym piękniejsza staje się cała sceneria. W którymś momencie, znaczna część Rio zaczyna przypominać mieniący się żar w przygaszonym ognisku.
Wydawało mi się, że widoku ze szczytu Wiktorii w Hongkongu nic nie przebije, ale znalazł się oto silny rywal.