0
tropikey 25 listopada 2021 23:47
Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Odstajemy swoje (a w zasadzie robi to za nas Ania) w kolejce do zjazdu na dół. Pełni wspaniałych wrażeń rozstajemy się na rondzie przy Av. Pasteur. Ania wraca do siebie, my jedziemy do Hiltona. Wpadamy jeszcze na jedzenie do jednego z kilku lokali sąsiadujących z hotelem. Wybór pada na S Bistro Leme, które mogę polecić. Łosoś "pieczony z jednej strony" i Crème brûlée były pyszne.

Image

Image

Cóż to był za udany dzień! Oby i jutro było tak przyjemnie i ekstatycznie. Plany Anii będziemy poznawać po kolei. Jestem przekonany, że uda się co najmniej tak dobrze, jak dziś :) .Dwie odpowiedzi:
1) za każde 8 h (w praktyce wychodziło zawsze dłużej) zapłaciliśmy 400 BRL, łącznie za 2 osoby. W sumie wyszło zatem 800 BRL, do podziału na 2. Oczywiście, bilety wstępu i transport (zawsze Uber) to dodatkowy koszt, ale to jest do wydania niezależnie od formy zwiedzania (dodam, że oficjalni przewodnicy mają wstępy i przejazdy kolejkami za darmo),
2) wydaje mi się, że tak zupełnie bokiem wjechać się nie da, bo do wjazdu na dowolne piętro musisz mieć kartę. Niewykluczone jednak, że po zagadaniu w recepcji, że chce się pojechać do Lounge Isabel (nazwa baru), jakoś to organizują. Mogę o to zapytać - dam jeszcze znać.W recepcji powiedzieli, że najlepiej dzień wcześniej skontaktować się z nimi i zarezerwować miejsce, a oni, po przyjściu takiego gościa z zewnątrz wpuszczą go do góry.
@ofer - może chodziło Ci o ich Executive Lounge (strasznie marny swoją drogą)? To na samej górze, to Isabel Lounge.Tablica jest już na miejscu. Marszałek już też zaliczony :D

Image

@OSK: jest chyba ogólnodostępny, ale po rezerwacji.Jak co dzień, budzę się grubo przed dźwiękiem budzika. Dziś znowu trafiam na piękny wschód słońca. Podziwianie tego zjawiska bez potrzeby ruszania się z łóżka jest przyjemnością, której doświadczenie nie było mi jeszcze do tej pory dane :)

Image

Do spotkania z Anią mamy dużo czasu, więc jeszcze przed śniadaniem robimy drugi raz trasę na Ipanemę, tym razem z zamiarem odwiedzenia wspomnianego wcześniej Józefa Piłsudskiego. A żeby było ciut więcej kilometrów w nogach skręcamy najpierw w lewo, do skraju Copacabany znajdującego się pod fortem i stamtąd zaczynamy właściwy "spacer" (11 km).

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Dzisiejszy pierwszy punkt programu zwiedzania z Anią, to Favela Vidigal. Jestem nieco sceptycznie do tego nastawiony, bo czuję się trochę, jakbym odwiedzał ZOO, ale kolega nalegał na taką atrakcję po obejrzeniu filmu z wizyty w faveli nakręconego przez jakiegoś vlogera. Ania pomysł zaakceptowała i oto tu jesteśmy. Wysiadamy przy Praça do Vidigal i od razu dochodzą nas nawoływania "szoferów" motocyklowych taksówek rozwożących stąd ludzi do różnych części faveli. Nasz kurs na jej szczyt, to 10 BRL od osoby (dla miejscowych jest dwukrotnie taniej). Do tego dochodzi wypożyczenie kasku za kolejnych kilka reais, ale nie jest to obligatoryjne. W naszym wypadku ważenie ryzyka upadku z ryzykiem pojawienia się niechcianych gości we włosach spowodowało, że jedziemy z gołymi głowami. Każde z nas siada na inny motor i żwawo ruszamy w górę. Mój "szofer" jedzie szybko, ale nie szaleńczo. Wymija sprawnie pieszych, auta i inne przeszkody, a ostre zakręty wąskich uliczek pokonuje tak, że nie mam problemu z utrzymaniem równowagi. Ba! Jest do tego stopnia opiekuńczy, że delikatnie przyciąga do siebie moje mocno odstające na zewnątrz kolano, bym nim przypadkiem gdzieś nie wyrżnął.
Jazda trwa ok. 5 minut. Na szczycie wysiadamy przy niedużym kontenerze, w którym ulokowano posterunek policji. Akurat odjeżdża spod niego wóz z kogutami na dachu, zabierając całą obsadę posterunku (czyli 2 osoby). Wygląda to raczej na pewną grę pozorów, niż faktyczną oznakę dominacji struktur oficjalnych nad tymi - ujmując rzecz delikatnie - "oddolnymi".
Kilka kroków dalej spotykamy pierwszych przedstawicieli lokalnej społeczności wyposażonych w sprzęt, z którym kojarzą się favele. Znaczy, w giwery. Jeden ma coś na kształt amerykańskiego karabinu M16, a drugi zwykły pistolet, choć z chałupniczo wydłużonym magazynkiem na amunicję. Spoglądają na nas obojętnie bez przerywania rozmowy, a my podążamy jeszcze kawałek dalej, do hostelu, którego nazwy niestety nie pomnę. Ania pyta, czy możemy wejść na taras widokowy i po uzyskaniu zgody, wchodzimy wąskimi korytarzami na samą górę. Strach pomyśleć, ile w Europie, czy USA kosztowałaby nieruchomość z dostępem do takiej panoramy...

Image

Image

Hostel ten jest jednym z przejawów inwestowania w favelach przez ludzi z zewnątrz, często z zagranicy, którzy upatrzyli tu okazję do zarobku, a może po prostu urzekł ich tutejszy "piracki" anturaż.
Kręcimy się tu jeszcze chwilę delektując się widokiem i rozmawiając o różnych aspektach życia w tej i innych favelach (bo nie ma jednego modelu funkcjonowania tych osiedli - każde jest inne).
Wstępnie planowaliśmy, że na dół dostaniemy się tą samą, zmotoryzowaną metodą, ale mamy zapas czasu, więc decydujemy się na zejście na piechotę. Tutaj zdjęć już żadnych nie robimy. O ile fotografowanie widoków z tarasów hosteli, czy barów jest tolerowane, o tyle w uliczkach już nie, zwłaszcza, gdyby chciało się uwiecznić jakieś osoby. Oczywiście, niektórzy pewnie to robią, choćby z ukrycia, ale ja sam nie widzę potrzeby, by zakłócać tutejsze reguły. Tak naprawdę, mieszkają tu zwykli ludzie, a jedynie garstka z nich trudni się czynieniem zła. Ta większość, przynajmniej w "ugładzonych" favelach, takich jak Vidigal, próbuje chyba zerwać i wywalić do kosza metkę z napisem "siedlisko gangów". Warto dać im spokój, by sobie z tym poradzili. Samo to, że co jakiś czas spotykamy po drodze "wartowników" z bronią i krótkofalówkami, nie powinno działać, jak dostrzeżenie lwa na sawannie.

Niemal na końcu naszego spaceru dostrzegamy jakieś zamieszanie. Okazuje się, że jeden z kierowców moto-taksówek z jakiegoś powodu przewrócił się ze swoim pojazdem i leży teraz poobijany i krwawiący. Zaopiekowali się nim już okoliczni mieszkańcy, którzy zatamowali krew cieknącą z nogi i czekają teraz na przyjazd karetki.
Widać zatem, że jazda motocyklem nie zawsze jest tu igraszką...

Zamawiamy Ubera i po kilkunastu minutach jesteśmy przy dolnej stacji pociągu na szczyt Corcovado. Niestety, dziś już żadnej czarnopiątkowej promocji nie ma, więc zostawiamy w kasie regulaminowe 82 BRL, wsiadamy do jednego z wagoników i jedziemy na spotkanie z Chrystusem Odkupicielem. Oczywiście, na razie jedynie z tym wyrzeźbionym.

Na podstawie zdjęć widzianych w internecie miałem wizję potwornego ścisku, jaki będzie panował u stóp pomnika. Na szczęście, nie jest tak źle. Ludzi jest całkiem sporo, ale przemieszczamy się bez trudu pomiędzy poszczególnymi fragmentami tarasu. Ostre słońce świecące zza pleców Chrystusa nie pozwala na pełne dostrzeżenie jego twarzy, ale i tak wrażenia są wspaniałe. A widoki rozpościerające się w każdą stronę są równie zniewalające, jak te z Głowy Cukru.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

W oczekiwaniu na kolejkę, która zwiezie nas na dół, obserwujemy małpy baraszkujące przy stacji. Wyglądają, jakby przymierzały się trochę do zejścia bliżej ludzi w celu wyłudzania jakiś smakołyków, ale ostatecznie nieśmiałość lub lęk bierze górę i pozostają na gałęziach wysokiego drzewa. Dużo bliżej nas, po kablach elektrycznych łażą sobie za to gigantyczne mrówki.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Jesteśmy już na dole. Kolejny kurs Uberem i docieramy do gwarnej jeszcze o tej porze starej części Rio. Na początek wpadamy na kawę i drobne co nieco do wspaniałe udekorowanej kawiarni "Colombo", której początki sięgają jeszcze XIX w. Ogromne lustra, drewiano-szklane witryny i wielki witraż sufitowy nadają temu lokalowi lekkości i jasności. Wypicie filiżanki kawy i zjedzenie eklera w takich wnętrzach to prawdziwa przyjemność!

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Przemierzamy dalej tą część miasta. Mieszanka stylów jest nie do ogarnięcia przeciętnym rozumem. Gdzieniegdzie widać starania, by nadać centrum jakikolwiek ład urbanistyczny, ale nie widzę jakiejkolwiek szansy na sukces w tym zakresie.
Architektura kolonialna została w dużej mierze wytrzebiona, a jeśli jeszcze istnieje, to w ogromnej większości jest w opłakanym stanie. Jej miejsce zastąpiły kamienice i biurowce wszelakiej maści i proweniencji. Wszystko pomieszane, jakby ktoś chciał celowo oszpecić miasto. Już nawet całkiem świeżo wybudowane wysokościowce wyglądają czasem, jakby się sypały. Nie pierwszy to jednak przypadek na świecie, że ta brzydota staje się w pewnym momencie aż urzekająca.


Dodaj Komentarz

Komentarze (19)

tarman 26 listopada 2021 05:08 Odpowiedz
@tropikey będę śledził jak odmieniasz sobie klimat [emoji106]Wrzucaj foty, będą cieszyć oczy w tej naszej szarudze.
igore 26 listopada 2021 12:08 Odpowiedz
@tropikey napisz koniecznie ile przytyles w trakcie tej podróży. Wciąż jesz i jesz [emoji3]
tropikey 26 listopada 2021 17:08 Odpowiedz
Tu mnie masz :DWłaśnie zameldowaliśmy się w hotelu i pierwsze co robimy, to jemy śniadanie (w samolocie oczywiście też było) :DDalsza część za jakiś czas, bo mamy dziś intensywny dzień w SP....
sko1czek 27 listopada 2021 17:08 Odpowiedz
@tropikeyTe ośnieżone szczyty widziane z Barajas to Sierra de Guadarrama. Miejsce na solidne narty zimą.
sudoku 27 listopada 2021 17:08 Odpowiedz
Czy szwedzkie napisy w teledysku Barry'ego też mają jakieś (np. symboliczne) znaczenie?
tropikey 27 listopada 2021 17:08 Odpowiedz
To tylko wypadek przy pracy. Choć może podświadomy, bo dzieciństwo upłynęło mi w dużej mierze pod wpływem dziadka - intendenta na promach pływających do... Szwecji.
osk 1 grudnia 2021 12:08 Odpowiedz
Dwa pytania:- ile Pani Ania życzy sobie za dniówkę?- w Hiltonie da radę wjechać na górę na zdjecia, ewentualnie coś drobnego zamówić czy tylko dla gości hotelowych?
tropikey 1 grudnia 2021 12:08 Odpowiedz
Dwie odpowiedzi:1) za każde 8 h (w praktyce wychodziło zawsze dłużej) zapłaciliśmy 400 BRL, łącznie za 2 osoby. W sumie wyszło zatem 800 BRL, do podziału na 2. Oczywiście, bilety wstępu i transport (zawsze Uber) to dodatkowy koszt, ale to jest do wydania niezależnie od formy zwiedzania (dodam, że oficjalni przewodnicy mają wstępy i przejazdy kolejkami za darmo), 2) wydaje mi się, że tak zupełnie bokiem wjechać się nie da, bo do wjazdu na dowolne piętro musisz mieć kartę. Niewykluczone jednak, że po zagadaniu w recepcji, że chce się pojechać do Lounge Isabel (nazwa baru), jakoś to organizują. Mogę o to zapytać - dam jeszcze znać.
ofer 1 grudnia 2021 17:08 Odpowiedz
Ja chciałem kogoś wprowadzić do saloniku w tym Hiltonie na spotkanie to się nie zgodzili.
tropikey 1 grudnia 2021 23:08 Odpowiedz
W recepcji powiedzieli, że najlepiej dzień wcześniej skontaktować się z nimi i zarezerwować miejsce, a oni, po przyjściu takiego gościa z zewnątrz wpuszczą go do góry.@ofer - może chodziło Ci o ich Executive Lounge (strasznie marny swoją drogą)? To na samej górze, to Isabel Lounge.
osk 1 grudnia 2021 23:08 Odpowiedz
Czyli rozumiem że ten cały Isabel Lounge nie jest ogólnodostępny? Ja nie będę tam nocował, a wjechać bym chciał [emoji3]
man4business 1 grudnia 2021 23:08 Odpowiedz
@tropikey Cieszę się, że jesteś zadowolony z usług Ani - polecam za każdym razem, bo ona ma furę pomysłów na zwiedzanie Rio i okolic.Jak ktoś chce wycisnąć maksimum, to polecam kombo z kierowcą (np. lokalsem, Gabrielem), wprawdzie to kosztuje kolejne 400 BRL, ale są to bardzo dobrze wydane pieniądze.Co do pomników, jak już znalazłeś Chopina, to między wejściem 8 a 9 koło Ipanema jest popiersie Piłsudskiego (Busto do Marechal Józef Piłsudski), obecnie ma oberwaną tablicę, ale rozpoznawalny bez problemu ;)
tropikey 3 grudnia 2021 12:08 Odpowiedz
Gdyby ktoś był ciekaw, jak brzmi samba przy Pedra do Sal, to tu jest przykład (jest jedną różnica: teraz jest zachowany drobny dystans między muzykami, a widownią):https://youtu.be/4xG49p_QFGg
igore 3 grudnia 2021 17:08 Odpowiedz
Fajna relacja, choć trochę nie w moim stylu, gdyż wolę odkrywać (lub nie) wszystko sam. ;) Rio jest super. Sam spałem w 2 favelach i widok tylko trochę gorszy niż z Hiltona. ;)
osk 3 grudnia 2021 17:08 Odpowiedz
Mam nocleg w Visual Rock Hostel w Rocinha i na to liczę [emoji3]
letadelko 2 lutego 2022 23:08 Odpowiedz
Witam,super relacja! czy można prosić o namiary na tego przewodnika w Iguazu?
tropikey 2 lutego 2022 23:08 Odpowiedz
Co by się nie powtarzać, odsyłam do wpisu w relacji z 2019 r., w którym są wszystkie dane do Eduardo :)gnam-se-sam,219,144662?start=40#p1256776
natalia-fcb 7 stycznia 2024 23:09 Odpowiedz
Czy mogłabym prosić o namiar na Anię, z którą zwiedzałeś Rio? Może być na PW. Z góry dziękuję :)
tropikey 7 stycznia 2024 23:09 Odpowiedz
Poszło :)