Po opuszczeniu podziemi i zewnętrznych elementów baterii, odwiedzamy ulokowaną w głównym budynku ekspozycję przedstawiającą historię Brazylii w formie kilkunastu gablot z manekinami w strojach z epoki.
Naszą szczególną uwagę przykuwa ten oto znamienity (z pewnością) reprezentant narodu brazylijskiego, którego cały majestat - za przeproszeniem - pryska w obliczu czającego się w pobliżu nocnika, który zdaje się być przedmiotem rozważań owego jegomościa.
Po wyjściu z budynku aura wprawia nasze serca w palpitację.
Nie dość, że nic nie widać, leje teraz już całkiem solidnie. Cóż można czynić w takich warunkach? Wracamy Uberem do hotelu i idziemy na poszukiwania prezentów. Do czasu naszego wyjścia opady na szczęście ustają, ale i tak jest wciąż "zakupowo", więc odwiedzamy kilka salonów Havaianas, polując na jakieś ciekawe wzory.
Pod wieczór trafiamy ponownie do Bar S Copacabana. Dziś sprawdzamy "lakierowanego" kurczaka i ośmiornicę. Ponownie jest bardzo smacznie
:)
Rio lituje się nad nami i kolejny dzień nie zaskakuje już takimi zjawiskami pogodowymi, jak wczoraj. Rano, tradycyjnie już, robimy obchód plażowy, a po śniadaniu jedziemy do "centrum" Rio, by zajrzeć w kilka kątów, o które nie zahaczyliśmy wcześniej. Pierwszym miejscem jest wspaniała biblioteka Real Gabinete Português de Leitura. Aż dziw, że wstęp tu nie jest biletowany. Starannie utrzymane i zadbane wnętrze jest wyjątkową odskocznią od chylącego się ku upadkowi otoczenia.
Robimy pieszą rundę po okolicy. Odwiedzamy m. in. teatr miejski - kolejną perełkę zatopioną w morzu anarchii urbanistycznej. Szkoda, że nie da się wejść do środka. Podejrzewam, że wnętrze może być równie zaskakująco piękne, jak biblioteczne, ale urządzono tu punkt szczepień.
Spacerując wzdłuż zamienionej w wielkie targowisko ulicy Rua Uruguaiana trafiamy do króla soków. Takie miano nadał sobie samozwańczo właściciel lokalu z napojami owocowymi. Jak dla nas, nazwa jest w pełni uzasadniona. Do tego stopnia, że naszego Rei dos Sucos odwiedzamy potem jeszcze raz.
Tu mnie masz
:DWłaśnie zameldowaliśmy się w hotelu i pierwsze co robimy, to jemy śniadanie (w samolocie oczywiście też było)
:DDalsza część za jakiś czas, bo mamy dziś intensywny dzień w SP....
To tylko wypadek przy pracy. Choć może podświadomy, bo dzieciństwo upłynęło mi w dużej mierze pod wpływem dziadka - intendenta na promach pływających do... Szwecji.
Dwa pytania:- ile Pani Ania życzy sobie za dniówkę?- w Hiltonie da radę wjechać na górę na zdjecia, ewentualnie coś drobnego zamówić czy tylko dla gości hotelowych?
Dwie odpowiedzi:1) za każde 8 h (w praktyce wychodziło zawsze dłużej) zapłaciliśmy 400 BRL, łącznie za 2 osoby. W sumie wyszło zatem 800 BRL, do podziału na 2. Oczywiście, bilety wstępu i transport (zawsze Uber) to dodatkowy koszt, ale to jest do wydania niezależnie od formy zwiedzania (dodam, że oficjalni przewodnicy mają wstępy i przejazdy kolejkami za darmo), 2) wydaje mi się, że tak zupełnie bokiem wjechać się nie da, bo do wjazdu na dowolne piętro musisz mieć kartę. Niewykluczone jednak, że po zagadaniu w recepcji, że chce się pojechać do Lounge Isabel (nazwa baru), jakoś to organizują. Mogę o to zapytać - dam jeszcze znać.
W recepcji powiedzieli, że najlepiej dzień wcześniej skontaktować się z nimi i zarezerwować miejsce, a oni, po przyjściu takiego gościa z zewnątrz wpuszczą go do góry.@ofer - może chodziło Ci o ich Executive Lounge (strasznie marny swoją drogą)? To na samej górze, to Isabel Lounge.
@tropikey Cieszę się, że jesteś zadowolony z usług Ani - polecam za każdym razem, bo ona ma furę pomysłów na zwiedzanie Rio i okolic.Jak ktoś chce wycisnąć maksimum, to polecam kombo z kierowcą (np. lokalsem, Gabrielem), wprawdzie to kosztuje kolejne 400 BRL, ale są to bardzo dobrze wydane pieniądze.Co do pomników, jak już znalazłeś Chopina, to między wejściem 8 a 9 koło Ipanema jest popiersie Piłsudskiego (Busto do Marechal Józef Piłsudski), obecnie ma oberwaną tablicę, ale rozpoznawalny bez problemu
;)
Gdyby ktoś był ciekaw, jak brzmi samba przy Pedra do Sal, to tu jest przykład (jest jedną różnica: teraz jest zachowany drobny dystans między muzykami, a widownią):https://youtu.be/4xG49p_QFGg
Fajna relacja, choć trochę nie w moim stylu, gdyż wolę odkrywać (lub nie) wszystko sam.
;) Rio jest super. Sam spałem w 2 favelach i widok tylko trochę gorszy niż z Hiltona.
;)
Po opuszczeniu podziemi i zewnętrznych elementów baterii, odwiedzamy ulokowaną w głównym budynku ekspozycję przedstawiającą historię Brazylii w formie kilkunastu gablot z manekinami w strojach z epoki.
Naszą szczególną uwagę przykuwa ten oto znamienity (z pewnością) reprezentant narodu brazylijskiego, którego cały majestat - za przeproszeniem - pryska w obliczu czającego się w pobliżu nocnika, który zdaje się być przedmiotem rozważań owego jegomościa.
Po wyjściu z budynku aura wprawia nasze serca w palpitację.
Nie dość, że nic nie widać, leje teraz już całkiem solidnie. Cóż można czynić w takich warunkach? Wracamy Uberem do hotelu i idziemy na poszukiwania prezentów. Do czasu naszego wyjścia opady na szczęście ustają, ale i tak jest wciąż "zakupowo", więc odwiedzamy kilka salonów Havaianas, polując na jakieś ciekawe wzory.
Pod wieczór trafiamy ponownie do Bar S Copacabana. Dziś sprawdzamy "lakierowanego" kurczaka i ośmiornicę. Ponownie jest bardzo smacznie :)
Rio lituje się nad nami i kolejny dzień nie zaskakuje już takimi zjawiskami pogodowymi, jak wczoraj.
Rano, tradycyjnie już, robimy obchód plażowy, a po śniadaniu jedziemy do "centrum" Rio, by zajrzeć w kilka kątów, o które nie zahaczyliśmy wcześniej.
Pierwszym miejscem jest wspaniała biblioteka Real Gabinete Português de Leitura. Aż dziw, że wstęp tu nie jest biletowany. Starannie utrzymane i zadbane wnętrze jest wyjątkową odskocznią od chylącego się ku upadkowi otoczenia.
Robimy pieszą rundę po okolicy. Odwiedzamy m. in. teatr miejski - kolejną perełkę zatopioną w morzu anarchii urbanistycznej. Szkoda, że nie da się wejść do środka. Podejrzewam, że wnętrze może być równie zaskakująco piękne, jak biblioteczne, ale urządzono tu punkt szczepień.
Spacerując wzdłuż zamienionej w wielkie targowisko ulicy Rua Uruguaiana trafiamy do króla soków. Takie miano nadał sobie samozwańczo właściciel lokalu z napojami owocowymi. Jak dla nas, nazwa jest w pełni uzasadniona. Do tego stopnia, że naszego Rei dos Sucos odwiedzamy potem jeszcze raz.