0
Petra 30 listopada 2021 13:43
Peru + Kolumbia (październik 2021)
Witam z racji tego, że ostatnio na forum jest nie zawiele relacji postanowiłem spróbować pierwszy raz swoich sił i napisać cos od siebie.
Bilety kupiliśmy miesiąc przed wyjazdem (około 2000 zł, Berlin-Lima powrót Bogota-Berlin). Do Berlina docieramy sprawnie autem w 4 osoby i zostawiamy auto na bezpłatnym parkingu, przy stacji kolejki S-bann (info z forum fly4free) i po kilku minutach jazdy docieramy na lotnisko gdzie czeka już na nas piąty uczestnik. Po krótkiej(3 h) przesiadce w Amsterdamie i ponad 12h lotu(KLM) docieramy do Limy. Po odbiorze bagażów wymieniamy drobne $ na Sole, wychodząc za bramę lotniska zamawiamy Ubera i zmęczeni udejemy się do dzielnicy San Miguel do leżącego nad nas samym oceanem apartamentowca, w którym przyjdzie nam spędzić pierwszą peruwiańską noc. Widok z okna: Image
Zostawiamy bagaże i ruszamy na miasto w poszukiwaniu jedzenia i innych peruwiańskich smakołyków, lecz nie znajdujemy nic poza małym sklepem spożywczym i musimy się obejść smakiem tego dnia.
Następnego dnia z rana ruszamy do chyba głównej atrakcji turystycznej Limy Plaza Armas:
Image
kręcimy się trochę bocznymi uliczkami, wymieniamy $ i decydujemy się wynająć auto, w tym celu jedziemy do dzielnicy Miraflores by czym prędzej wydostać się z zatłoczonej i smierdzącej Limy. Wyjazd z zakorkowanej ponad 10 milionowej metropolii nie należy do łatwych i przyjemnych, ale dzięki wysokim umiejętnoscią naszego doświadczonego kierowcy udaje nam się wmiarę sprawnie wydostać. Do pokonania tego dnia mamy ponad 400 km (około 8 h) do górskiej miejscowości Huaraz położonej w pasmie Cordyliera Blanca. Po drodze mamy kilka policyjnych kontroli, ale obyło się bez problemów. Robimy parę postoi w tym jeden na przełęczy na ponad 4000m n.p.m w przydrożnym barze niedokońca wiedząc co zamawiamy, dostajemy dziwną zupę chyba z wnętrznościami popijając ją herbatką z lisci koki.Póznym wieczorem docieramy do Huaraz i zatrzymujemy się w tanim hostelu (Artesonraju Hostel), [url=https://ibb.co/9crGdqX] Image

którego własciel mówiący po angielsku prowadzi tez niedrogie biuro turystyczne. Następnego dnia po sniadaniu ruszamy na podbój gór i znajdujących się tam jeziorek (zwanych lagunami) min. laguna Llanganuco:
Image Image
Mieliśmy w planie wejście szlakiem na najbardziej spektakularną lagune 69, ale niestety zaczyna padać i jesteśmy zmuszeni wracać do hostelu po drodze kupując truskawki z przydrożnego pola.
Dajcie znać jak to wyszło, czy pisać dalej czy lipa.W drodze powrotnej z Huaraz kupujemy bilety na najbardziej znaną atrakcje Peru: Machu Pichu oraz na samolot do Cuzco. Nieswiadomi czekających nas trudności, znowu pokonujemy ciężka 400 kilometrową podróż w nocy do Limy na lotnisko i po krótkiej drzemce, gdy chcemy zrobić Check-in okazuje się, że w systemie nie ma naszych biletów. Mamy numer rezerwacji, $ z konta zniknęły, ale pani z linii Viva Air niestety nie jest wstanie nam pomoc.(po kilku dniach Revolut zwraca nam pieniądze za nieudaną transakcję ) Skonsternowani udajemy się uberem do pod lotniskowego hostelu, kupujemy kolejne bilety (na szczęście w podobnej cenie) i oczekujemy na popołudniowy lot do byłej stolicy inkaskiego imperium. Niestety przez awarie z biletami tracimy cały dzień i dopiero na wieczór meldujemy się w apartamencie w Cusco, zlokalizowanego z daleka od centrum, wiec robimy tylko małe zakupy i zbieramy siły na jutrzejsza przeprawę do Aguas Calientes. Decydujemy się na najtańsza, a zaraz najdłuższa opcje, czyli autobus do stacji Hydroelectrica i dalej pieszo. Bilety ogarnia nam właściciel naszego hostelu (chyba 15$). Ruszamy z samego rano o 6:00 w blisko 8 godzinna drogę ciasnym, niezbyt komfortowy busem. Większosc trasy wiedzie wąską szutrową droga nad przepaścią z mnóstwem zakrętów( dla osób z lękiem wysokości nie radze siadać po lewej stronie).
Image
Podróż kończy się przy restauracji niedaleko budki, w której musimy wpisać swoje dane, przed wejściem na stacje. Zmęczeni, widząc stojący pociąg pytamy o cene, pada odpowiedz 10 Soli. Czekamy około 30 minut na odjazd, przy wejściu okazuje się, że 10 Soli to cena dla miejscowych, od nas chcą ponad 30 $, wiec nie namyslając się długo ruszamy z buta ponad 10 km z plecakami wzdłuż torów. Ostatnie kilometry pokonujemy już po zmroku.
Image
ImageMiasto Aguas Calientas, mieszczące się u podnóża inkaskiego miasta jest typowo turystycznym ośrodkiem, aczkolwiek nie ma tu żadncyh samochodów(tylko autobusy podwożące do wejścia do Machu) i ma przyjemny chilloutowy klimat. Z racji ograniczeń covidowych jak i stopniowego zaśmiecenia/zniszczenia jednego z siedmiu cudów świata, władze peruwiańskie znacznie ograniczyły iłość wejściówek, dlatego też hotele i restauracje świecą pustkami. Na pierwszy rzut oka miasteczko nie ma zbyt wiele do zaoferowania i wyglądem przypomina azjatycką osade.
Image
serwer bez reklam
W Aguas Calientas codziennie wieczorami cale miasto zbiera się na położone w centrum stadionie.
Image
Image
Część rywalizuje na boisku, a druga połowa zasiada na trybunach i dopinguje zawodników. W samym miasteczku znajdują się baseny termalne ( Banos Termalos), bazar z owocami i tanim jedzeniem min fenomenalną zupą Caldo de Galiną( przypominająca nasz rosół z dużym kawałkiem kurczaka i jajkiem)
Image
Dodatkowo 1-2km od centrum znajduje się wodospad (cascada alcamayo, płatne kilka $) oraz dom motyli.
Image

O Machu Pichu było pisane tu pewnie wiele razy, także w skrócie. Droga pod riuny to jakies 3-4 km(około 1h) dość stromego podejścia.(można też podjechać busikiem z centrum cena chyba około 10-15$)
ImageNie chcąc wracać ta samą drogą (długa 8 godzinna jazda ciasnym busem) decydujemy się na zakup dość drogich 53$ biletów na pociąg do Ollantaytambo(najlepiej zachowanego miasto inków i jedyne miejsce gdzie Hiszpanie zostali przez nich pokonani) Przed wejściem do wagonu zostajemy mocno zaskoczeni przez obecne restrykcje(UWAGA!! w tamtym momencie w transporcie publicznym w Peru obowiązywał nakaz noszenia 2!! Masek i przyłbicy jednocześnie).
Centralny plac tak jak we wszystkich miastach w Peru nazywa się Plaza de Armas,
Image
odchodzą od niego klimatyczne kamienne uliczki, z wieloma inkaskimi ruinami. Największe z nich górują nad miastem, ale wejście jest dosyć drogie(około 100 soli). Następnego dnia ruszamy busikiem do Cuzco, gdzie życie toczy się również na Plaza de Armas
Image
W obrębie starego miasta znajduje się wiele kosciołów i zabytkowych budynow w tym katedra
ImageTu powinien być opisany najciekawszy/najbardziej wyczekiwany etap wyprawy, czyli lot do Iquitos i dalej łodzią po Amazonce aż do granicy z Kolumbią(Leticia). Niestety potwerdziły się nasze przypuszczenia o zamkniętych granicach lądowych miedzy oboma krajami i po emailu do ambasady niestety odpuszczamy ten niezwykle ciekawy i jeszcze nie dokońca odkryty turystycznie obszar największego lasu deszczowego na ziemi.
Lecimy z ukochanej Limy do Barranquilla z krótką przesiadka w Bogocie za około 500-600zł.
W Kolumbii wita nas piękna pogoda i po dosyć chłodnym Peru wreszcie możemy założyć krótkie ubrania. Z lotniska szybko uberkiem na dworzec, a następnie po 3h w komfortowym autobusie firmy Brazilia (około 70-80 zł) wysiadamy w Kartagenie(miasto było kiedyś największym targiem niewolników). Decydujemy się na nocleg na samym końcu cypla, okolica srednio ciekawa same wielkie hotele i nic więcej, na plus jedynie widok z okna na 10 piętrze.
Image
Image
darmowe serwery minecraft
Cartahena to typowy kurort z mnóstwem dilerów i prostytutek. Jedynym ciekawym miejscem jest centrum, które okrążają potężne mury, po których można pospacerować. Znajdują się tam ładne uliczki z kamienia i kolorwe domki, jest kilka fajnych klubów, w tym jeden z muzyka techno znajdujący się na dachu kamienicy.
Z Kartaheny jedziemy busem do Santa Marty, gdzie śpimy w imprezowym hostelu w centrum z codziennymi imprezami i basenem na dachu. W samym mieście nie ma specjalnie nic ciekawego, plaża również nie zachwyca, niestety Park Tayrona był nieczynny. Zamiast niego jedziemy do małego miasteczka Minca położonego w parku narodowy gór Sierra Nevada de Santa Marta. Znajdujemy fantastyczny hotel w dżungli.
Image
Image
Image
W okolicy można zwiedzac kilka wodospadów i plantacje kawy i kakao.W Minca dzielimy sie na dwie grupy, część zostaje jeszcze poczilować w dżungli, a druga połowa jedzie do Santa Marta i dalej samolotem do owianego niegdyś złą sławą Medelin (siedziba jednego z najbardziej znanych karteli). Lotnisko położone jest dosłownie na całkiem niezłej plaży, na której znajdują sie stoiska z tanimi obiadami, także można sie posilić przed podróżą.
Image
Image
Z lotniska można dojechać do Medelin 2 autobusami : do placu Botero oraz do centrum handlowego San Diego (jeżdzą podobno co 15 min i kosztują około 15 zł)
Zatrzymujemy się w świeżo otartym Charlie Palace hostel (35 zł noc ze sniadaniem) położonym w centralnej dzielnicy El Poblado (5 min do stacjii metra). Wieczorem włąściciel zaprasza nas na piwo, z racji tego, że jest sobota i Halloveen całe miasto to jedna wielka impreza. Następnego dnia ruszamy metrem do stacji kolejki linowej (wszystko na jednym bilecie),
Image
a następnie do najbardziej znanej dzielnicy Komuna 13 (kiedyś jedno z bardziej niebezpiecznych miejsc w całej Kolumbii, teraz symbol zmian po śmierci Pablo Eskobara). Schodami ruchomymi wjeżdżamy na samą górę osiedla, po drodze mijając mnóstwo murali, raperów i ulicznych tancerzy
Image
Image
Następnego dnia dolatuje reszta ekipy i razem odwiedzamy grób Pabla znajdującym się w Cementerio Jardins Montesacro (łatwy dojazd metrem)
Image
oraz obserwujemy miasto z baru na dachu jednego z hoteli
Image
Image
Nocnym autobusem za okolo 100 zł jedziemy bardzo długo (około 10h) do Bogoty. Wjeżdżamy kolejką linową na wzniesienie górujące nad miastem (Monerate)
Image
Image
Odwiedzamy muzeum złota , plac Boliwara i udajemy się na lotnisko w drogę powrotną do domu. W Berlinie czeka nas niemiła niespodzianka w postaci 3 przebitych opon
Image
dp standing gif
koniec

Dodaj Komentarz

Komentarze (3)

naimad 1 grudnia 2021 05:08 Odpowiedz
Jest spoko, pisz dalej :) Relacji z tych rejonów nigdy nie za wiele, tym bardziej w dobie covidu.Jedynie trochę 3 zdjęcie Ci się rozjechało, coś źle tekst ze zdjęciem wstawiłeś.
dziamu 2 grudnia 2021 23:08 Odpowiedz
no to gratulacje, jak w około godzinę wchodziliście do MP, coś w okolicach rekordu świata taki wynik :roll:
south 15 grudnia 2021 17:08 Odpowiedz
Współczuję? Rozumiem, że w związku z powyższym nie polecasz bezpłatnego parkingu przy stacji s-bahn w Berlinie. Koszt opon pewnie kilkakrotnie wyższy niż cena płatnego parkowania.