+1
abelincoln 18 marca 2022 09:08
Dlaczego durnolot na durnoweekend? Cóż, trzeba będzie zacząć od przydługiego wstępu, albo tl;dr na końcu

Ale najpierw zdanie wyjaśnienia. Napisałem ten wstęp po rezerwacji wyjazdu, kiedy jeszcze pandemia była ważna i każdy miał omikrona - teraz jest inaczej, ale szkoda dobrego wstępu.

Jako że bardzo modne było jeszcze do niedawna przeprowadzanie różnych badań na temat koronowirusa, a w dodatku - jak chyba każdy - od 2020 zdążyłem się sporo dowiedzieć na temat tej choroby korzystając z biblioteki wszechwiedzy, jaką jest internet. W szczególności takie cenione i lubiane źródła jak wykop, twitter czy inny reddit. No i w dodatku przeczytałem wiele ekstrapolowanych świadectw pt. "ja i sąsiad dwa piętra wyżej którego nie znam, ale się mi wydaje, że wiem, bo widziałem zza firanki, a więc jest to pewnie jak lądowanie na księżycu". Ba, robienie doktoratu trwa ze 3 lata, więc można uznać, że mogę czuć się prawie jak doktorant na ostatniej prostej w katedrze mniemanologii stosowanej. Czyli jestem bardziej kompetentny od większości wypowiadających się na ten temat :D

Tak więc wybrałem reprezentatywną grupę o moim profilu genetycznym - czyli siebie, i wyszło mi, że skoro w zeszłym roku przeciętny uczestnik grupy badawczej spędził poza domem 102 dni i nie zachorował, a 100% zachorowalność zanotowano wtedy, gdy w grudniu siedziałem w domu na czterech literach wychodząc tylko i wyłącznie pograć w piłkę (na zewnątrz) oraz do sklepu (na krótko i w maseczce) - to nie może to być przypadek i jest to materiał na odkrycie godne co najmniej publikacji w Internetach. Robocza hipoteza brzmi, że podróże chronią przed koronawirusem. I niczym Albert Hofmann postanowiłem przetestować to na własnej skórze. W końcu nauka i postęp wymagają poświęceń, a ja jestem gotów je ponieść. Co prawda teraz należałoby wrzucić wiedzę o koronie do zewnętrznej pamięci - i uczyć się o geopolityce oraz strategii wojskowej, ale to może przy którymś kolejnym wyjeździe.

tl;dr aaa, bo mnie nosiło.

W następnym wpisie troszkę więcej na temat samego wyjazdu, a póki co mapka i plan

18.03 CPH-KUN
19.03 Kowno-Wilno pociągiem
21.03 VNO-OSL
21.03 OSL-CPHJuż w saloniku, więc można chwilkę poświęcić na opisanie, dlaczego tak, a nie inaczej. Odkąd zacząłem szukać opcji na weekendowe latanie z Kopenhagi, zwróciłem uwagę na poranny lot do Kaunas – który był przeważnie dość tani. Ale że:
- z KUN wylatywał on o 6 rano w datach okołoweekendowych a nie lubię na powrotach startować o jakiś pogańskich porach
- nic mi ta nazwa nie mówiła
- jakoś nigdy mnie Litwa nie pociągała
To nigdy nie wyszedłem poza rzut okiem na tą trasę. No może poza sprawdzeniem, że można ewentualnie wrócić przez AAL lub OSL. Z tym że to pierwsze wymagało drogiego lotu AAL-CPH, a to drugie kilku godzin na drogim (i bez saloniku dla PP – jak jakieś zwierzę) lotnisku.

Ale jak już wspomniałem w poprzednim odcinku, zaczęło mnie nosić i w dodatku zamieniłem PP na DP, więc i pojawiła się możliwość wszamania czegoś na OSL. Troszkę potem „odkryłem”, że Kaunas, to po naszemu Kowno (ech, tak, wiem, wstyd). A tą nazwę już znałem. Więc jak tylko Ryanair sprowokował mnie piątkowym lotem około południa – to karta furgnęła szybciej niż miecz samuraja w tiktokowych krindżach.

Szybka kwerenda po forumowych relacjach i okazało się, że Kowno aż tak atrakcyjne dla współforumowiczów nie jest. Bodajże relacje w 2016 i 2018, a poza tym jednozdaniowe wzmianki. Spoko, niedaleko jest Wilno, więc można się wybrać i tam. Poczytałem troszkę i wyszło mi, że miasto chyba trochę straci na fajności przez to, że nie mam za bardzo historii rodzinnej na ziemiach utraconych – ale też będzie miało czystą kartę, bez łez uronionych przy Ostrej Bramie (chyba zobaczę) czy chwili zadumy przy grobie Matki Marszałka Wraz Z Jego Sercem (na pewno nie zobaczę). W końcu pochodzę z tej części kraju, w której Marszałek się raczej kojarzy z Kasztanką, którą się okazała Kasztankiem – niż z jakimkolwiek sanacyjnym sentymentem…

Image
Wracając do wyjazdu. Niby człowiek już w takim wieku, że kryzys wieku średniego zaczął przebąkiwać o wizycie, ale wciąż niczym beztroskie dziecko sprawia dużą przyjemność jazda metrem, w którym można usiąść z przodu i obserwować co przed nami. Nawet jeśli część drogi odbywa się w monotonnym tunelu. A pozostała jest otoczona ekranami akustycznymi.



Ale najpierw, nie można się zasiedzieć w saloniku, bo w CPH jest strasznie daleko do baraku, w którym urzęduje Ryanair. Nawet jeśli koniaczek jest bardzo apetycznie podwójny. Swoją drogą, fajnie że zniesiono obowiązek noszenia masek na terenie lotniska.

ImageLot do zapomnienia, ale miło, że mechanizm losujący Ryanaira usadowił mnie na początku samolotu gdzie miałem całe trzy siedzenia do dyspozycji. Lotnisko w Kownie jest całkiem urokliwe i kompaktowe – od wyjścia z samolotu do wejścia do autobusu nie minęło więcej niż 5 minut, wliczając odwiedziny w toalecie.

Image

Kowno to drugie pod względem wielkości miasto na Litwie z ruinami zamku, połączeniem rzeki Wilii i Niemna, oraz ze sporą ilością polskich śladów. Tak jak wspomniałem wcześniej, średnio mnie one interesują, więc nie będę podążał śladami Adama Mickiewicza, ale postaram się odwiedzić nazwaną jego imieniem dolinkę.

Image


A poza tym, troszkę poszlajania się po wspomnianych wyżej miejscach i cieszenie się możliwością bycia gdzieś, gdzie nie bywa się na co dzień.

ImageNa pierwszy ogień poszedł zamek w Kownie, a właściwie to jego ruiny. Aktualnie pozostały z niego tylko resztki murów oraz jedna baszta. Niby nic, ale może to być potencjał na coś ciekawego, ale nie jest. Na początek strzałka prowadząca do wejścia bardziej pokazuje na schody niż gdzie - jak się później okazało - powinna. No ale dwa piętra niepotrzebnej wspinaczki na pewno zrobiły dobrze na moje płytki miażdżycowe. Na górze trafiłem na napis, że wejście jest na parterze. Trudno. Już wychodząc trafiłem na kolejnych odwiedzających, którzy najwyraźniej nie rozpoznali odpowiednio strzałek...

Image

A w środku? Cóż. 4 poziomy, 3 pracowników, a eksponatów na bardzo boczną salkę w muzeum archeologicznym. I chyba nie ma zbyt dużo chętnych na odwiedzenie tej atrakcji za całe 3 euro, bowiem za każdym piętrem pracownik był mocno zaskoczony że przeszkadzam jemu/jej w komputerowaniu.
Image

Swoją drogą, rozczuliła mnie opowieść w piwnicy o biednym losie rosyjskich jeńców w XVI wieku, gdzie po 20 latach przetrwało ich zaledwie 1/3. W metalowych okowach, w zimnym i ciemnym lochu... Ja bym raczej podziwiał zdolności przetrwalnicze poddanych cara.

ImageKilka zdjęć z miejsca w którym Wilia wpada do Niemnu. Bardzo urokliwy zakątek, który pewnie będzie jeszcze bardziej kusił do spędzenia kilku chwil, jak tylko wiosna bardziej rozkwitnie. Sam żałuję że nie miałem koca piknikowego...

Image
Image
Image
(Panie nieznane, ale czekałem 10 minut aż się ruszą i w końcu uznałem, że widocznie chcą być na zdjęciu [emoji16])
ImagePlanowałem w ramach poznawania lokalnej kultury zaznajomić się z lokalnymi wyrobami, nawet wyszukałem sobie miejsca do bliższego zapoznania się:
https://volfasengelman.lt/ekskursija-mini-bravore/
https://www.stumbras.lt/en/museum/
ale okazało się, że na Litwie wciąż szaleje epidemia - i na powyższych stronach ciągle widnieje informacja o zamknięciu. Znaczy, w teorii szaleje. W praktyce obostrzenia zostały już dawno zniesione, więc pewnie po prostu ktoś zapomniał zaktualizować informacji. Dlatego kilka dni przed wyjazdem napisałem z pytaniem, kiedy ich można odwiedzić. Cóż, pewnie w nieodpowiednim języku, bowiem wciąż czekam na odpowiedź. A szkoda, bo oba te przybytki zapowiadały się bardzo ciekawie.

Jako że browar znajduje się w pobliżu mojego hotelu, to postanowiłem zobaczyć czy chociaż pub przy nim jest czynny. I o dziwo jest. Co prawda trzeba obejść prawie cały zakład i znaleźć dość niepozorne drzwi, ale na drugim piętrze pub jest czynny. Co prawda nikt nie był w stanie mi odpowiedzieć czy można zwiedzać, ale z ulotek dowiedziałem się, że na pewno nie w weekendy. Więc poprzestałem na piwie. Lokal sympatyczny, ale raczej w rodzaju kraftowych niż przytulnych.


Image
(Nie, to nie wejście do pubu, tylko do nieczynnego zwiedzania. Wejście to niepozorne drzwi za winklem)

Minusem hotelu w którym się zatrzymałem – Magnus Kowno (opiszę w wątku Accora) jest to, że znajduje się przy stacji kolejowej, jakieś 1,5km od głównego deptaka. O największym plusie opowiem na koniec tego wpisu. Ale póki co trzeba się było wzmocnić piwem i zrobić spacerek do centrum.

Już południem zwrócił moją uwagę szyld taproom na samym końcu deptaka. Ale, ponieważ zaczynają od 17, to tylko mogłem pocałować klamkę. Teraz pora już odpowiednia, więc skorzystam z gościnności lokalu lokalnego browaru kraftowego Genys. Ceny troszkę wyższe, jak to w kraftach, ale też nie jakieś szokujące. A DDH DIPA (pozdro dla kumatych) całkiem sympatyczna, chociaż może za mało goryczki a za dużo słodyczy. W każdym bądź razie, bardzo dobry dodatek do oglądania ludzi podążających na różnego rodzaju piąteczki.
Image

Ale, piąteczki piąteczkami, ale do hotelu trzeba wrócić, by móc skorzystać z powitalnego drinka. Hotel Magnus ma bardzo fajny bar usytuowany na ostatnim piętrze, z tarasem, który pewnie jest bardzo przyjemny latem, ale aktualnie trochę zimno. Ale, bar nie jest tak okupowany jak miejscówki w centrum, a piwo całkiem dobre, z browaru odwiedzonego na początku dzisiejszego wieczoru. Dobrej nocy wszystkim czytającym.

ImagePrzepraszam, troszkę lepsze zdjęcie zamiast tego ostatniego.
Image
Ale, tylko troszkę - jest noc, a aparat chiński...
Widok z tarasu.Ponieważ pogoda dopisuje, ja obudziłem się wcześnie, to stwierdziłem, że dzień zacznę od odwiedzin Dolinkę Adama Mickiewicza i kamienia, na którym siadał, spotykał się z Natchnieniem i pisał wiersze. Szczególnie że jest to miejsce odległe o jakieś pół godziny na piechotę od hotelu.

Image

Dolinka jest częścią Gaju Dębowego – parku, którego nazwy nie jestem w stanie zapisać po litewsku, więc podaję ją po polsku. Jest to duży kompleks parkowy, pełen, jak sama nazwa wskazuje starych dębów oraz uroczych alejek tłumnie odwiedzanych przez mieszkańców.

Image

Gaj od Dolinki jest oddzielony wąwozem z ruchliwą ulicą i niezbyt można tenże wąwóz przekroczyć – tylko na początku bądź na końcu. Chcąc nie chcąc musiałem trochę drogi nadłożyć i w końcu znalazłem się przed dwujęzyczną tablicą objaśniającą pochodzenie tej nazwy. I klepiskiem robiącym za parking dla kilku samochodów. Dalej było gorzej. Do wyboru albo iście drogą bez chodnika czy pobocza, albo skarpą po drugiej stronie barierki.
Image

Cóż, odpuściłem sobie. Dlatego nie będzie zdjęcia kamienia na którym wiadomo kto siadywał. Ani nie wiem czy wciąż bywa w tym miejscu Natchnienie. Ale sam Gaj jest członkiem przyjemnym miejscem do odwiedzenia.
Image

Na bonus zdjęcie lekko przeskalowanego amfiteatru, średnio potrafię sobie wyobrazić, gdzie tam bywa scena...

ImageI kolejne niepowodzenie dzisiaj. Nie doczytałem, że przedwojenny fenikular działa tylko w dni powszednie (9-17) i zamiast przyjemnej przejażdżki musiałem drałować na piechotę. Na około [emoji15]

Image

Ale za to widok z bazyliki Zmartwychwstania wynagradza te trudy. Szczególnie że nie ma aktualnie zbyt wielu odwiedzających a pogoda jest idealna – słońce grzeje, ale jeszcze nie jest to patelnia.

Image

Wizyta na tym tarasie uświadomiła, czy też przypomniała, że jednak jest to duże miasto, a nie takie kompaktowe, jak by się mogło wydawać turyście ograniczającemu się do centrum. Ale widok typowych blokowisk na horyzoncie przypomina że jest to drugie co do wielkości miasto tego kraju...

Niestety, zdjęcia pod słońce, więc mam nadzieję że coś będzie na nich widać.

Image Image Image ImageJuż powoli kończąc wizytę w Kownie, wstąpiłem na chwilkę na wyspę na Niemnie(rzece Niemen?), tak by się przespacerować i troszkę zużyć czas. A tam czekała mnie niespodzianka. Najwyraźniej jest dzień św. Grunwalda i odbywa się odpust. W sensie że odbywała się ta orgia konsumpcji na błoniach świątyni sportu - stadionu Żargilisu Kowno.
Image

Jak to zwykle bywa, do kupienia jest mydło i powidło, ale pokaźną nadreprezentacją są stoiska piwne. Naliczyłem ich kilkanaście... I cieszą się powodzeniem – zarówno jeśli chodzi o konsumpcję na miejscu, jak i zakup PETów na później.
Image
No i jak w porządnym centrum handlowym jest spory foodcourt. Do wyboru dania mięsne, rybne, chlebowe. Oferty dla wegetarian nie udało mi się zauważyć. Ale za to było kilka kociołków nad ogniskami, gdzie grzało się wino dla zziebnietych. Słońce przegrzewało wciąż porządnie, więc za dużo amatorów tego trunku nie widziałem.

Mała dygresja. Jako młode dziecię byłem „zmuszany”, wraz z innymi małolatami, przy okazji wszelkich spotkań rodzinnych to tańczenia w rytm kaczuszek – głupiej dziecięcej melodii. Zapewne sporą część koleżeństwa kojarzy. Tutaj chyba wreszcie pozbyłem się tej traumy, jak zobaczyłem kogoś w kostiumie Minionka wykonującego układ choreograficzny utożsamiany z tymże utworem. Było to na tyle uroczo surrealistyczne, że nie zrobiłem filmiku. Przepraszam.
Image
Jako że takie skupisko ludzi troszkę narażały moje hipotezy kowidowe, to się szybko z tej wyspy zmysłem. Strzeżonego wewnętrzny kompas moralny strzeże.


I postanowiłem poczekać na pociąg w pobliżu dworca w troszkę mniej zaludnionych regionach...
ImageNa początek tego wpisu chciałbym przeprosić oba wymienione miasta i ich wszystkich mieszkańców. Zresztą, te trzecie miasto z ostatniego akapitu również. Nie jest moim celem ocenianie i nie chciałbym by ktokolwiek wyciągał jakiekolwiek głębsze wnioski.

Od początku odwiedzin Kowna miałem dziwne uczucie, że miasto to wywołuje znajome wrażenia. Pochodziłem sobie po starówce, zaliczyłem deptak, rynek i jakiś park i jakoś mi się nie udało zdefiniować tego uczucia. Dopiero gdy dotarłem w końcu do hotelu, oświeciło mnie. Po drugiej stronie ulicy był Ibis. A najczęściej odwiedzanym w Polsce przeze mnie Ibisem jest ten w Kielcach.

I dokładnie takie miałem wrażenie. Sympatyczne, fajne miasteczko, w którym można spędzić będzie przyjemny weekend – bez potrzeby zwiedzania wszystkiego, bez biegu, tylko czysty relaks i patrzenie na zajętych codziennością tubylców. Muzeum tu, zielone tereny tam, a na dodatek sympatyczna restauracja i dobry wodopój. Takie miejsce, o którym nie będzie się opowiadać znajomym przy piwie, nagrywać instastory czy pisać relację godną tytułu relacji miesiąca – ale też takie, w którym zwykly weekend dostarcza odpowiednią dawkę przyjemności pozwalającą na oderwanie się od męczącej codzienności.

Może to wpływ mieszkania w duży mieście, gdzie wszyscy się gdzieś spieszą, jest wszędzie dość daleko a poza tym zawsze jest coś do zrobienia czy załatwienia. A taki zwykły weekend w mniejszym ośrodku potrafi fajnie człowieka zrelaksować. Kurczę, dawno nie byłem w Kielcach...

Chociaż, po ilości modernizmu czyhającego prawie za każdym rogiem, może powinna mi się kojarzyć Gdynia? Ale, tam jeszcze na weekend nigdy nie byłem – zawsze jest to tylko część Trójmiasta [emoji16]
Image Image Image Image Image Image Image Image ImagePodróż pomiędzy Kownem a Wilnem jest dość łatwa i szybka. Regularnie jeżdżą pociągi pomiędzy tymi miastami, trwa to niewiele ponad godzinę i kosztuje bodajże 7 czy 8 euro. Bilety do zakupu przez internet.
Image

Rozpoczynając podróż, mogłem rzucić okiem na jeden z niezrealizowanych planów, czyli gorzelnię Stumbras, która znajduje się o rzut beretem, nawet tym nietrzeźwym, od dworca. Cóż, może następnym razem degustacje będą możliwe.
Image

Sama podróż odbywa się w bardzo dobrych warunkach, na pokładzie piętrowego pociągu – z dużą ilością wolnych miejsc. Korzystając z ostatnich chwil słońca, można popodziwiać krajobraz za oknem. Alternatywa, czyli wi-fi, jest, ale niezbyt mające dostęp do internetu...
Image

Te 90 kilometrów dzielące oba miasta minęły dość szybko, a spędziłem ten czas bezmyślnie – w miarę – obserwując to, co dzieje się za oknem. Kiedyś dość regularnie jeździłem na trasie Warszawa-Ślask, i bardzo ta podróż była podobna. Podobnie brzydkie przedmieścia i podobnie urokliwe, aczkolwiek na dłuższą metę monotonne lasy i pola. Ale to też taki bezmózgowy relaks...

ImageSkoro już się udało dotrzeć do hotelu, to trzeba rozpoznać bojem okolicę. A nic lepiej tego nie robi jak pubing. A dokładniej mówiąc krafting. Tym razem, by nie przesadzać – tylko dwa miejsca. Bo w hotelu nie dość, że czeka drink powitalny, to jeszcze w ramach powitalnego prezentu dostałem lokalne piwo. Co prawda niezbyt niszowe (Svyturus extra), ale darowanemu alkoholowi nie zagląda się w grysik kukurydziany...

Na pierwszy ogień poszedł brewpub Craft & Draft brewpub & whiskey – rzut beretem od Novotelu. Ale głównie przez jedno ze zdjęć wypatrzonych na mapach gugla. W końcu trzeba testować też i lokalna kuchnię. Miejsce sympatyczne, w piwnicy, wystrój będący połączeniem karczmy z bardziej nowoczesnym podejściem. IPA średnia – płaska w smaku i bez żadnego zapachu, zresztą te czarne kule też takie mało porywające były.

Image

Czas więc na drugą knajpę. Która się okazała kompletnie pełna, więc zacząłem wracać do hotelu trafiło się coś, co wyglądało całkiem sympatycznie. I takie się okazało – dwa piętra, pełno ludzi, ale i sala dla chcących doznać trochę mniejszego hałasu – i dla grających w gry planszowe. To miejsce nazywa się Būsi trečias i okazało się całkiem przyjemnym zakończeniem udanego dnia (nie licząc dogrywki w hotelu...)

Image


Dogrywka była jaka była – bar hotelowy zamknęli o 22. Co za kraj [emoji15]

I nagle polonica w jednej z knajp
Image@kmaleczki kliknąłem "pomocny post" bo nie mogę polubić Twojego postu ;)Muszę przyznać, że planowanie wizyty w Wilnie było mocno rozczarowujące. Rzut okiem na mapę i widzę Pałac Radziwiłłów. Brzmi fajnie, ale po zobaczeniu jakie tam są wystawy - sobie odpuściłem. Jakoś nie do końca na mnie działa bogoojczyźniane podejście w Polsce, to niezbyt mam ochotę też na oglądanie wystawy o rebelianctwie litewskim w ZSRR czy też inna wystawa o zbrojnym oporze. Szczególnie teraz, kiedy bestialstwo i rzeź niewinnych jest do oglądania w czasie rzeczywistym i w 4K.

Patrzymy dalej - jest wieża Gedymina i na nawet bilet łączony. Spoko. W Arsenale jednym wystawa o wygnaniu. W drugim o ludach prymitywnych. Ok, jako dodatek może być, ale jako główna atrakcja? Chyba podziękuję.

Jest też drugi bilet łączony, tym razem z oddziałami muzeum narodowego mieszczącymi się w Wilnie. Ale wchodzę na ich strony i w 4 z 6 zakładka "Wystawa" jest pusta. A z nazwy wyglądają na miejsca dobre dla wileniaków, a nie dla osób, które odwiedzą to miasto tylko raz...

Nic to, trzeba będzie iść tradycyjnie - pałac wielkich książąt oraz wieża Gedymina i kilka kościołów.

Ale najpierw zdrowe i pożywne śniadanie
ImageNie spodziewałem się, że wizyta w Pałacu Wielkich Książąt zajmie prawie 3 godziny...
Image
Uważam się za osobę, która ma dość dobrą wiedzę historyczną ale też jestem świadomy swoich braków – jak chyba każdy produkt polskiego szkolnictwa moja wiedza jest polskocentryczna oraz europocentryczna. I moja wiedza jest dość ściśle powiązana z polską częścią naszej wspólnej historii. Tak więc byli poganie, potem Unia i Rzeczpospolita Obojga Narodów, powstania, bunt Żeligowskiego i na koniec rozpad ZSRR. Wiem też, że z perspektywy Litwy jest troszkę inaczej oceniana ta Unia. I miałem nadzieję, że uda mi się troszkę poznać tutejszy punkt widzenia.

Dodaj Komentarz

Komentarze (9)

katka256 19 marca 2022 17:08 Odpowiedz
z uśmiechem czyta się tę relację, zwiedzaj dalej i pisz więcej
kmaleczki 20 marca 2022 12:09 Odpowiedz
Niestety Ibisa w Kielcach już nie mahttps://www.e-hotelarz.pl/artykul/79765 ... -kielcach/Natomiast mnie Kowno bardziej Gdynię ze względu na architekturę. Wrzucaj dalej
abelincoln 20 marca 2022 12:09 Odpowiedz
@kmaleczki kliknąłem "pomocny post" bo nie mogę polubić Twojego postu ;)
abelincoln 22 marca 2022 12:08 Odpowiedz
Jako że ta relacja rozpoczynała się od przydługiego wstępu, to zakończę ją przykrótko.To miały być badania na temat wpływu podróży na ryzyko zachorowania na koronowirusa i chyba nie do końca się to powiodło. Bowiem czuję dzisiaj ból głowy, suchość w ustach a także ogólne zmęczenie organizmu. I może nawet byłbym skłonny obalić stawianą we wstępie hipotezę, ale raczej wydaje mi się, że wymienione wcześniej objawy powinno się korelować z dość długim przebywaniem wczoraj w wielu różnych salonikach niż z samym zagrożeniem chorobowym. Szczególnie że starałem się dość mocno dbać o wewnętrzną dezynfekcję środkami z zawartością alkoholu przez cały okres podróży.Tak więc, wyniki badań w grupie testowej zostały skażone niekompetencją zespołu badawczego i trzeba będzie je powtórzyć w bliższej bądź dalszej przyszłości. Wyciągając wnioski z tego niepowodzenia of kors.Dziękuję za uwagę, przepraszam za nudniejsze fragmenty, za długość oraz za jakość zdjęć. Wielu bezmaskowych lotów w przyszłości. Czuwaj!
katka256 22 marca 2022 23:10 Odpowiedz
dziękuję za miłą lekturę, bardzo fajnie się z Tobą podróżowało
onufry-z 22 marca 2022 23:10 Odpowiedz
W Kownie i Wilnie byłem stosunkowo niedawno i bardzo sobie chwalę wizyty. Dziwi mnie trochę małe zainteresowanie tymi miastami u rodaków.Tylko w Kielcach byłem 100 lat temu, nic nie pamiętam, więc muszę sobie przypomnieć... :D
abelincoln 22 marca 2022 23:10 Odpowiedz
@onufry_z może mają takie podejście jak ja zawsze miałem do krajów bałtyckich czy Ukrainy. Blisko, nieskomplikowanie, dość tanio - zawsze zdążę odwiedzić, a póki co lepiej korzystać z odleglejszych rejonów. Cóż...
agnieszka-s11 22 marca 2022 23:10 Odpowiedz
Dzieki za relacje, bede na Litwie w Wielkanoc wiec dobre rady notuje w zeszycie, hmm moze by tak poplywac w Niemnie tam gdzie te dwie rzeki sie lacza, woda wyglada spokojnie. I jest kolejny challenge i inspiracja :-)
katka256 23 marca 2022 12:08 Odpowiedz
agnieszka.s11 napisał:Dzieki za relacje, bede na Litwie w Wielkanoc wiec dobre rady notuje w zeszycie, hmm moze by tak poplywac w Niemnie tam gdzie te dwie rzeki sie lacza, woda wyglada spokojnie. I jest kolejny challenge i inspiracja :-)W Wielkanoc podpadloby pod morsowanie.