Z perspektywy dwóch tygodni od opuszczenia granic Arabii Saudyjskiej, kiedy udar cieplny powoli opuszcza moje ciało dochodzę do wniosku, że było warto. W trakcie podróży przy temperaturach nie spadających poniżej 40 stopni w dzień, a 37 stopni w nocy, miałem pewne chwile zwątpienia czy wybór sierpnia na podróż w tą stronę świata był mądrym posunięciem
:D
W sumie traktuję to jako kolejne doświadczenie, którego skutkiem był permanentny brak powietrza do oddychania, wiecznie mokre koszulki, przypalona skóra na rękach od słońca. Kolejnym skutkiem były przecudowne zachody słońca nad pustynią, przemierzanie autostrad najbrzydszym samochodem w Arabii z otwartym szyberdachem i dobrą muzyką ze Spotify. Zobaczyłem Mekkę, prawie zobaczyłem meczet w Medynie, ale mnie wygoniła z niego policja, widziałem też największy otwieracz do butelek/piwa na świecie. Widziałem też tysiące wojowników ninja...albo to były kobiety – do ustalenia. Było też mnóstwo wielbłądów, były pawiany i była ulewa na środku pustyni. Trochę tego było, a do tego, żeby się dowiedzieć co i jak zapraszam do opowiadania poniżej
:idea:
Dlaczego Arabia w sierpniu? Wielokrotnie zadawałem to pytanie żonie w trakcie pobytu i finalnie nie ustaliliśmy żadnej zadowalającej odpowiedzi. Chyba po prostu chciałem w pewien sposób mieć ten kraj odhaczony, wydawał się ciekawy no i dostęp dość sprawny, bo wystarczy zapłacić i dostać na maila e-wizę. Tanio nie jest jeśli o wizy chodzi, ale kiedyś i tak to trzeba było zrobić, więc lepiej późno niż wcale. Dostać się do Arabii można na kilka sposób, my wybraliśmy taki – w moim mniemaniu – dość tani, średnio upierdliwy. Początkiem było lotnisko Chopina, następnie Budapeszt, a z Budapesztu do Dubaju. Dlaczego nie z Krakowa do Abu Dhabi? Powód jest prosty, loty były drogie, a po kalkulacjach wyszło nam, że nawet z przesiadkami i z noclegiem w Budapeszcie (skądinąd bardzo udanym i pozwalającym na dość długie wieczorne zwiedzanie miasta), a następnie lotem do Dubaju i przemieszczeniem się do Abu Dhabi wychodziło sporo taniej. Jeśli chodzi o sam Dubaj to muszę się przyznać przed sobą i Wami, że coraz lepiej wychodzi mi oszczędzanie w tym mieście. Już nie kombinuję z taksówkami, gdy w ręku mam kartę NOL (do komunikacji miejskiej), metro, a następnie aubotbus E101 do Abu Dhabi
8-)
W Abu Dhabi spaliśmy w najdroższym hotelu podczas całej podróży co osobiście bardzo mnie bolało, ale generalnie stolica Emiratów pod kątem bazy noclegowej jest droższa od swojego bardziej znanego „brata”. Plusem było to, że mieliśmy świetny widok z okien. Rano czekał nas lot już do Bahrainu. Wybrałem ten przelot z dwóch powodów. Ceny (a jak!) oraz, żeby zobaczyć ten malutki kraj. Po dotarciu na lotnisko, wielki zonk. Wizzair odwołał lot. Próby ustalania szczegółów trwały jeszcze godzinę po czym jak za dotknięciem czarodziejskiej różdzki okazało się, że jednak lot się odbędzie... Nie wiem na jakiej zasadzie to działa, czy przesłali pieniądze na benzynę, a może zapłacili pilotom – w sumie nie istotne. Trochę szkoda mi kilku osób, które kupiły już na lotnisku bilety Air Arabia, a dosłownie 10 sek po tym dowiedziały się, że jednak lot się odbędzie. Do Bahrainu lot trwał godzinę, więc jak najbardziej do przeżycia. No i właśnie w tym miejscu po raz pierwszy tak naprawdę poczułem co to znaczy półwysep arabski w sierpniu. Samą temperaturę da się jakoś znieść, ale w połączeniu z wilgotnością 60-70% jest to mieszanka tak zabójcza, że ciężko to ubrać w słowa. Coś jakbyśmy cały czas siedzieli w saunie i nie mogli z niej wyjść. Plan pierwotny zakładał, że z Bahrainu pojedziemy do Dammamu, czyli pierwszego miasta Arabii Saudyjskiej od granicy takim PKSem SAPTCO. Gdy udaliśmy się do miejsca gdzie mieli siedzibę szef placówki wyłożył nam, że wyjazd mamy za 12h, ale podrzucił alternatywę, że może nas do Dammamu zawieźć prywatny kierowca. Cena za prywatnego kierowcę, a cena za 3 osoby w autobusie różniła się dosłownie 100-150 zł. Za kilka zł więcej powiedział, że mogą nas obwieźć po Bahrainie. Oferta kusząca, ale zawsze tak jest, że w tego typu krajach lepiej dać sobie chwilę na zastanowienie. Łapanie pierwszego taksówkarza czy pierwszej oferty zawsze skutkuje przepłaceniem. Podziękowaliśmy za ofertę, obiecaliśmy (he he he) powrót i udaliśmy się do budy z kebabem. W trakcie jedzenia pracujący tam ludzie podpytali gdzie jedziemy i od słowa do słowa okazało się, że też mają dla nas kogoś kto nas podwiezie w cenie niższej o 40% niż oferta z SAPTCO.
Po krótkiej negocjacji gdzie zbiliśmy jeszcze ze 100 zł ruszyliśmy w drogę fajnym wygodnym SUVem GMC. Kierowca obwiózł nas po trzech najbardziej interesujących nas miejscach w Bahrainie. Pierwsza była forteca Qal At-Bahrain. Była godzina około 14, słońce smażyło niemiłosiernie, a podejście i pobyt w fortecy pamiętam jak przez mgłę przez ten upał
:oops: Kolejnym miejsce to coś w stylu Szlaku Poławiaczy Pereł. Muzeum otwarte było tylko rano, więc obeszliśmy się smakiem i pocałowaliśmy tylko klamkę gigantycznych metalowych drzwi. Ostatnie miejsce to Dilmun Burial Mounds. Coś w stylu Kurhanów rozmieszczonych w różnych miejscach. Muszę przyznać, że nic specjalnego wizualnie, ale miejsce historyczne odhaczone. Mogliśmy się udać w stronę upragnionej Arabii Saudyjskiej. Z Bahrajnu do Arabii prowadzi 25-kilometrowy most Króla Fahda (chyba tak się odmienia), który sam w sobie jest świetną atrakcją turystyczną. Poprowadzony przez wody Zatoki Arabskiej, a dodatkowo mogliśmy podziwiać jednocześnie zachód słońca. Przekroczenie granicy odbyła się z pewnymi problemami. Samo przejście jest sprawne, bo podjeżdza się autem do specjalnych budek, daje wizę, paszport i można jechać dalej. Jako, że jednak byliśmy pierwszy raz to wcześniej musieliśmy zeskanować linie papilarne. Trochę pokręciliśmy się po przejściu, żeby znaleźć odpowiedni barak. W samym baraku jeden wielki rozpizdziec. Na zeskanowanie czekaliśmy ponad godzinę. W międzyczasie kierowca trochę sapał, że dużo czasu to zajmuje. Wkurzył mnie na maksa, bo podjął się tematu i nie moja wina, że śmiem nie wiedzieć jak dokładnie to przebiega, akurat na tej granicy
:shock:
Po zeskanowaniu, reszta drogi przebiegła sprawnie na lotnisko w Dammamie w celu wypożyczenia auta. Przy samym rozstaniu kierowca zaczął płakać, że chce więcej pieniędzy (jak zwykle, albo chcą więcej, albo nie mają wydać). Jako, że powiem szczerze byłem wyprowadzony z równowagi, dałem tyle na ile się umawialiśmy + dodatkowe 80 zł obiecane mu jeszcze na granicy za to oczekiwanie i ani grosza więcej. Lotnisko w Dammamie okazało się nowoczesne i generalnie przyjemne. Nabyliśmy tam kartę SIM, jedną na 3 osoby. Kosztowała około 80 zł, danych było 20 GB i wystarczyło nam to na cały wyjazd dzieląc się na trzy telefony hotspotem. Kurs jest chyba sztywny, bo na aplikacji pokazywało mi to samo co dostałem w kantorze. Mogliśmy udać się po auto. Nie miałem nic nagranego wcześniej licząc, że jakoś to będzie. Po sprawdzeniu kilku firm wybór padł na AVIS. W mojej opinii biorąc pod uwagę całokształt uważam, że udało się dorwać auto w naprawdę dobrej cenie. 160 zł za dobę, z pełnym ubezpieczeniem i praktycznie bez limitu kilometrów. Haczyk był taki, że prawdopodobnie było to najbrzydsze auto w Arabii
:lol: Kolor taki żywy niebieski, w kraju gdzie pewnie 95% aut jest białych, to było coś
;) Generalnie poobcierany, trochę obity, ale miał 4 koła, kierownicę, hamulce jak się okazało były sprawne, no i sam kolor jak się okazało na parkingu pod marketem też jest atutem, bo łatwo było go znaleźć.
No to co, ruszamy w drogę, a droga prowadziła do najbliższego hotelu na odpoczynek. Hotele w Arabii nie są specjalnie tanie, ale też nie są drogie. Ich cechą charakterystyczną, przynajmniej w tych bookowanych przez nas było to, że były przestronne. Wydaje mi się, że dla Saudyjczyków przygotowane są takie rozmiary ze względu na jednak jakby nie patrzeć dużo większą dzietność. Tam jak się ma dzieci to rozumiecie sami nie przebiera się w środkach. Jedno? Dwa? To dobre dla leszczy, bez kozery powiem cztery, pińć, więc i pokoje hotelowe muszą być zdolne pomieścić taką ekipę (nie mylić z Ekipą). Hotel był bardzo fajny, miał 2 sypialnie, kuchnię, 2 kible i salon. Nie wiem tylko dlaczego o 22 przybiegł jakiś typ z recepcji i zamknął jedną sypialnię na klucz... Dammam jakby nie patrzeć nie ma specjalnie dużo do zaoferowania pod kątem turystyki. Dlatego nasze cztery kółka skierowaliśmy w stronę najbliższego UNESCO Al-Hofuf, czyli gigantycznej oazy. Hyundai palił na dotyk, pewnie dlatego że rano było już spokojnie 41 stopni, więc silnik i wszystkie podzespoły były nagrzane i gotowe do pracy. Do Al-Hofuf, ale też do innych miast Arabii prowadzą autostrady, więc droga jest dosyć komfortowa. Po niecałych dwóch godzinach dotarliśmy do miejsca przeznaczenia. No dobra to teraz zamknijcie oczy i wyobraźcie sobie oazę. Trzy palmy majestatycznie wystające ponad krystalicznie czysty „staw”, a wokół pasące się wielbłądy. Brzmi pięknie. W rzeczywistości palm było tam tysiące, ale co z tego jak każda jedna była za murami. Realnie skubańcy otoczyli te piękne drzewa 2-3 metrowymi murami. W całym mieście. Wyglądały pięknie, ale z najwyższego punktu Hofuf na który się udaliśmy. Nie liczyłem, że będę przechadzał się wokół palm i bardzo dobrze, bo nic takiego by nie nastąpiło. Miasto objechaliśmy z różnych stron, ale realnie poza faktem że jest tam starodawna oaza nie przedstawiało jakiejś większej wartości. Decyzja mogła być tylko jedna – kierunek Rijad, czyli stolica kraju.
Trasa wynosiła trochę ponad 300 kilometrów, a tym co nam towarzyszyło przez całą drogę do stolicy (ale też przez pobyt) był bezkres piasku. Był on ciągle i wszędzie. Ostatnie dni w Arabii były już trochę nużące, ale pierwszego dnia egzotyka tego miejsca była naprawdę wspaniała. Zachód słońca, który mieliśmy okazję podziwiać był naprawdę wspaniały. Żółto-czerwony sypki piasek kontrastował z czerwienią słońca i przestrzenią nas otaczającą. Wystarczyło zjechać z autostrady na 2 kilometry i byliśmy otoczeni zewsząd uschniętymi pustynnymi krzakami i sypkim piaskiem. Temperatura na zewnątrz cały czas oscylowała wokół 40 stopni, ale powietrze było niesamowicie suche, więc odczuwanie tej temperatury w pewien sposób było nawet przyjemne.
Do stolicy dojechaliśmy dość późno. Hotele są drogie, ale jako że nie ograniczała nas logistyka wybrałem hotel na obrzeżach o wdzięcznej nazwie Quiet Rooms. Jak poprzednio metraż spokojnie oscylował wokół 70 metrów i generalnie była to zacna miejscówa.Wieczorem udaliśmy się do centrum miasta. Muszę Wam powiedzieć, że odległości w Arabii potrafią być mylące. Patrzymy na google maps i wszystko wygląda na dość bliskie, natomiast gdy wbije się trasę to okazuje się, że jest godzina drogi. Tak właśnie było w tym przypadku, jednakże trochę też przez korki. W Rijadzie samochodów jest od groma i jeszcze trochę. Do centrum prowadzi fajna wytyczona jak od linijki autostrada. Zatrzymaliśmy się zaraz obok Kingdom Center.
Na zdjęciach to ten budynek, który przypomina otwieracz do piwa i nikt mi nie wmówi że jest inaczej. Pomyślcie nad genezą projektowania tego budynku. Jesteś w opór znanym architektem, Król zleca Ci odwalić najbardziej kozacki budynek w kraju. Dumasz i dumasz, a oświecenie przychodzi w barze, gdy kelner otwiera podane Ci piwo
:o (trochę popłynąłem, ale kto wie...). Budynek ten jest nienormalnie gigantyczny. Burj Khalifa jest wyższa, ale jest smukła, a to jest tłusty bydlak. Jak jechaliśmy z innej strony i oglądaliśmy go tak jakby z bocznej perspektywy to przed nim stał wieżowiec, myślę, że miał około 30 pięter i przy tym potworze wyglądał jak bardzo, bardzo młodszy braciszek.
Pozwoliliśmy sobie tez wejść do galerii handlowej, której wejście prowadziło przez lobby 5* hotelu. Kingdom Center Mall to galeria jak wiele z tą różnicą, że było tam od groma najbardziej luksusowych marek świata. Nie spędziliśmy tam dużo czasu, bo w sumie co można robić w takim miejscu dłużej? (znaczy jak wygram w Euro Jackpota to na pewno zrobię dłuższą relację z pobytu w takim miejscu, ale narazie musicie poczekać
:idea: ) Jako, że zgłodnieliśmy trzeba było poszukać czegoś do jedzenia. Gdy jechaliśmy do Kingdom Center kątek oka zobaczyłem restaurację przy której stały dziesiątki samochodów. Udaliśmy się właśnie do niej i to był strzał w dziesiątkę, gdyż shawarma była naprawdę smaczna. Piszę o tym, bo jedzenie w Arabii było raczej słabe. Momentami tylko zagraniczne sieciówy pokroju McDonalda czy KFC ratowały sytuację. W sumie nie ma co się dziwić, biorąc pod uwagę, że sami nie są w stanie nic wyhodować bo nie mają na czym tego zrobić, a tym bardziej czym podlać.
Kolejnego ranka udaliśmy się do fortu Masmak. Nastąpił tam pewien zgrzyt, bo gdy chcieliśmy wejść do muzeum to jakaś menda wyskoczyła do nas z ryjem i tekstem „get out”. Sprułem się do niego, że jest na tablicy jak wół napisane, że otwarte, ale do tępego wała niewiele dotarło. Mniejsza w sumie o to, gdyż muzeum było dodatkiem do najciekawszego miejsca w tamtej okolicy, czyli placu na którym wykonuje się kary śmierci. Teren ten to zadbany plac z gustownym otworem kanalizacyjnym i otoczony przez sklepy. Żadnej kary śmierci akurat nie wykonywano, więc musiała nam wystarczyć sama architektura miejsca. Tak przy okazji inna nazwa tego placu to Chop-Chop Square (nie wiem dlaczego, ale strasznie mnie ta nazwa śmieszy - plac ciach ciach?) Przez jakiś czas kręciliśmy się po mieście, podziwiając co ładniejsze gigantyczne budynki jak i również lokalne ulice po czym udaliśmy się do UNESCO At-Turaif. Ta starodawna część położona zaraz za granicami Rijadu jak się okazało jest w totalnym remoncie. Na terenie kilku hektarów prowadzone są tam renowacje i budowy w sumie to totalnie nowego kompleksu skupionego właśnie wokół tego starożytnego dystryktu. Nic nie zobaczyliśmy, bo nie dało się tam wjechać. Wszystko było ogrodzone płotem, a wokół kręciły się setki robotników. Projekt 2030 w Arabii idzie pełną parą. Nie jestem pewien, ale ochroniarz mówił, że część będzie gotowa za parę miesięcy, ale jaka część nie mam pojęcia. Na tym terenie ma powstać w sumie totalnie nowe miasto z hotelami, muzeuami, zapleczem sklepowym itp.
Relacja super. Fajnie, że się udało zobaczyć Mekkę, choć wiadomo, że wszystko co najfajniejsze to już dawno sobie wyburzyli. Wybieram się w czerwcu i trochę obawiam się temperatury. Byłam kiedyś na Qeshm w sierpniu, więc wiem czym to pachnie. Bardzo bym chciała wjechać na Jabal Khandamah View Point, żeby zobaczyć Mekkę z góry, ale czy to się uda to już loteria. W którym miejscu był ten punkt widokowy o którym Ty piszesz? Bo ze zdjęć widzę, że jest to chyba inny, bo trochę inna perspektywa.Nie wygonili Was z hotelu w Mekce? Czytałam, że czasami pytają się o jakiś nr pielgrzyma(?), czy jakiś nr z wizy pielgrzymkowej (?). Jak odbyło się bez problemu to może daj namiar na ten hotel.
@Iza N.lokalizacja to Abu Qubays (tego widoku Mekki),hotel wziąłem z klucza cena/oceny - M Hotel Al Dana Makkah by Millennium ew. za 800-1000 zł (dobę) były hotele z widokiem na Haram
:)
Rozumiem, że duszno, ale porno? W Arabii Saudyjskiej? To chyba tylko u Saudów takie rzeczy w pakiecie z cięciem piłą na kawałki
No i "w Mekce" lub "w męce"
irae napisał:Późnym wieczorem zbliżyliśmy się do Mekki. Na autostradzie zaczęły pojawiać się tablice informujące, że jako niemuzułmanie mamy zjechać na wskazany pas, który ominie to miasto i poprowadzi nas do Dżeddy. Przez chwilę nawet zwątpiłem i już miałem zjechać, ale wewnętrzny głos kazał w postaci syna kazał jednak jechać spowrotem. W końcu dojechaliśmy do checkpointa. Dwóch policjantów z daleka wyniuchało, że coś z nami nie tak. Zaczęli dopytywać jakiej jesteśmy wiary, więc z rozbrajającą szczerością powiedziałem że chrześcijanie. Policjant, aż się cofnął o pół kroku zszokowany i poinformował nas, że musimy zawrócić. Tak się zastanawiam czy oni mają jakąś możliwość żeby to zweryfikować? Bo przecież do Mekki pewnie sporo białych Europejczyków podróżuje zgodnie z zasadą islamu o konieczności pielgrzymki a z tego co pamiętam, to przyjęcie islamu sprowadza się w zasadzie do wypowiedzenia jednej formułki?
Świetna relacja!- ja byłem w styczniu i temperatury były całkiem znośne- na co dzień chodziłem ubrany w dżelabiję więc aż tak bardzo nie wyróżniałem się w tłumie- jeżeli osoba pielgrzymująca wzbudza podejrzenia policji, mogą zażądać zaświadczenia od twojego lokalnego imana z muzułmańskiej gminy wyznaniowej- generalnie lepiej jest deklarować się jako chrześcijanin niż ateista, muzułmanie uważają, że chrześcijanin tylko błądzi a ateista neguje istnienie boga co jest największym grzechem.
W końcu jakieś informacje o Arabii!!! Dzięki. Lecę w grudniu, sama, biała kobieta. I też będę próbowała dostać się do Mekki. Mam w planach zakup burki
;-)
klapio napisał:Tak się zastanawiam czy oni mają jakąś możliwość żeby to zweryfikować? Bo przecież do Mekki pewnie sporo białych Europejczyków podróżuje zgodnie z zasadą islamu o konieczności pielgrzymki a z tego co pamiętam, to przyjęcie islamu sprowadza się w zasadzie do wypowiedzenia jednej formułki?Też mi to przyszło do głowy [emoji12]. Niestety mają bardzo prosty sposób i w dodatku widząc białego z kraju nie islamskiego jest niemal pewne że go zastosują - przepytują z zasad wiary, znajomości modlitw, itp.
@ciachu25Haha, Pakistan to jest dopiero super kraj!
:)@klapiogłośna była sprawa, że chyba jacyś brytole chodzili wokół kamienia, ale ich zgarnęli w trakcie robienia sobie zdjęć przy kamieniu, być może jak ktoś się nie wychyla to da radę tam wejść, ale z drugiej strony nie uśmiechałaby mi się wizja mandatu i aresztu w Arabii
:)@dmw dokładnie z tego powodu w Medynie nie kombinowałem tylko od razu odpowiedziałem, że jestem chrześcijaninem, finalnie i tak bym się nie wybronił z kłamstwa, bo moja wiedza z języka arabskiego ogranicza się do paru słów
:)@kamo1313jest to pomysł, nawet namawiałem żonę żeby tam poszła (do kamienia), bo jako jedyna jest kryta od stóp do głów
:DDD@SPLDERo to to właśnie@malawita, @cart ma rację zakazany owoc, ten dreszczyk emocji
:) + dodatkowo świetne widoki z tego punktu w którym byłem zarówno na miasto jak i Royal Clock Tower i bardzo dziękuję
:)
@iraeZ Pakiem (terytoria plemienne i z Afganem dodatkowo) zgadzam się całkowicie, byłem 2-3 razy co prawda już prawie 20 lat temu, ale wtedy był to obłęd i totalna egzotyka (ryanair dopiero się budził, było mniej więcej na naszym "wejściu do UE" i egzotyczne podróże - takie jakie dziś uskuteczniamy - wciąż nie były na wyciągnięcie ręki. W dodatku fantastyczny stosunek cenowo-usługowy;) Domyślam się, iż nadal tak jest i że wciąż jest super kolorowo;) Dla mnie osobiście obłęd!
ciachu25 napisał:Z Pakiem (terytoria plemienne i z Afganem dodatkowo) zgadzam się całkowicie, byłem 2-3 razy co prawda już prawie 20 lat temu, ale wtedy był to obłęd i totalna egzotyka (ryanair dopiero się budził, było mniej więcej na naszym "wejściu do UE" i egzotyczne podróże - takie jakie dziś uskuteczniamy - wciąż nie były na wyciągnięcie ręki. W dodatku fantastyczny stosunek cenowo-usługowy;) Domyślam się, iż nadal tak jest i że wciąż jest super kolorowo;) Dla mnie osobiście obłęd!Wrzuć proszę relację.
:)
Dzisiaj koleżanka w robo zapytała, gdzie był mój podróżniczy top to jej powiedziałem Pakistan. Byłem tam 18 lat temu ale ciągle w głowie mi siedzą widoki Karakorum Highway, góry, Lahore, Quetta... i mega ludzie. Oj dla podróżników Pakistan jest sztosem..
KKL napisał:Oj dla podróżników Pakistan jest sztosem..Potwierdzam, Pakistan jest mega destynacją, ale niedostępny Afganistan również mnie bardzo ciekawi i mam nadzieję, że się kiedyś otworzy.
czy w Arabii kobiety muszą chodzić zakryte? podejrzewam, że szorty nie są mile widziane, ale czy trzeba mieć zakrytą głowę? czy spódnice/spodnie do kolan są dopuszczalne?
Jak z jazdą samochodem po Rijadzie? Faktycznie tak strasznie?Jeździłem po Rio, Ammanie, Dubaju, Tel Avivie etc, wiec wielkiej obawy nie mam, ale kazdy tak mocno odradza...
Turystki bez problemu moga chodzic z odslonietymi glowami. Generalnie miejscowym to nie przeszkadza, tylko raz ktos powiedzial mojej towarzyszce, zeby zalozyla hijab ale inni sie na niego dziwnie popatrzyli. Jedyny raz, gdy musiala zalozyc abaje byl podczas wejscia do meczetu w Medynie. A jazda po Riadzie i generalnie w Arabii to niezly hardkor.
@maxima @ciachu25obowiązku zakrywania twarzy nie ma, aczkolwiek w czasie pobytu tam na palcach dwóch rąk widziałem kobiety z odkrytą całą twarzą (od 2019 r. nie ma obowiązku, ale co śmieszne to były strajki, że kobiety jednak chcą nosić - przez same kobiety)zabawne jest też to, że one zakrywają dolną część twarzy czarnymi maseczkami (takimi chirurgicznym jak do COVIDa
:P)bardzo dużo kobiet nosiło pełne zakrycie, że widzialne były tylko oczy i co śmieszne jak syn nagrywał na GoPro to one się dodatkowo zakrywały - jakby po kawałku oczu ktoś miałby je zidentyfikować
:DDCo do turystek to jest duża tolerancja, ale chyba jednak bez odkrytych nóg i specjalnie odkrytych ramion, warto oszczędzić lokalnych mężczyzn bo jeszcze zawału dostaną jak za dużo kobiety zobaczą
:P@olekskwspokojnie można jeździć, tylko trzeba brać poprawkę na ich nieprzewidywalność (albo w sumie po pewnym czasie przewidywalność) zawsze, ale to zawsze się wpier....ją (bo inaczej tego nazwać nie można),po jakimś czasie robiłem to samo i było spoko
:) Jeśli np. jedziesz autostradą i z tyłu ktoś dojeżdza i jedzie szybciej to oni nie hamują tylko np. wyprzedzają poboczem (jeśli jest)
:)@malawitaAfganistan jest otwarty, byłem w ambasadzie i chcieli nawet mi wydać wizę, myślę że w ciągu paru godzin bym dostał (rozmawiałem z szefem ds wiz właśnie), ale finalnie obawy o bezpieczeństwo (wjeżdzałbym tam na własną rękę bez żadnej osoby wewnątrz) zwyciężyły i odpuściliśmy@KKLcoś czuję, że muszę zacząć pisać relację z Pakistanu !
:)
irae napisał:@malawitaAfganistan jest otwarty, byłem w ambasadzie i chcieli nawet mi wydać wizę, myślę że w ciągu paru godzin bym dostał (rozmawiałem z szefem ds wiz właśnie), ale finalnie obawy o bezpieczeństwo (wjeżdzałbym tam na własną rękę bez żadnej osoby wewnątrz) zwyciężyły i odpuściliśmyA ja liczyłam na ciekawą relację z Afganu.
:D Jednak lepiej być rozsądnym, chyba tylko szaleńcy albo mega odważni tam teraz jeżdżą.
klapio napisał:irae napisał:Późnym wieczorem zbliżyliśmy się do Mekki. Na autostradzie zaczęły pojawiać się tablice informujące, że jako niemuzułmanie mamy zjechać na wskazany pas, który ominie to miasto i poprowadzi nas do Dżeddy. Przez chwilę nawet zwątpiłem i już miałem zjechać, ale wewnętrzny głos kazał w postaci syna kazał jednak jechać spowrotem. W końcu dojechaliśmy do checkpointa. Dwóch policjantów z daleka wyniuchało, że coś z nami nie tak. Zaczęli dopytywać jakiej jesteśmy wiary, więc z rozbrajającą szczerością powiedziałem że chrześcijanie. Policjant, aż się cofnął o pół kroku zszokowany i poinformował nas, że musimy zawrócić. Tak się zastanawiam czy oni mają jakąś możliwość żeby to zweryfikować? Bo przecież do Mekki pewnie sporo białych Europejczyków podróżuje zgodnie z zasadą islamu o konieczności pielgrzymki a z tego co pamiętam, to przyjęcie islamu sprowadza się w zasadzie do wypowiedzenia jednej formułki?to troszkę nie tak, z tego co wiem, to udając się na pielgrzymkę prosisz po prostu o inny typ wizy niż turystyczna. Ale tą pielgrzymkową wizę dostaniesz tylko z pismem od swojej gminy muzułmańskiej, że jesteś jej członkiem... nie wystarczy powiedzieć "la ilaha illa lah" 3x
:-) NA fb jakis czas temu pojawila sie relacja 2 polaków, parki koło pięćdziesiątki którzy dotarli pod Kabę, ale oni zalozyli stroje typowo arabskie.
A jak z krótkimi spodenkami u facetów? Można je nosić czy krzywo patrzą, oburzaja się? Pamiętam, że w Qom w Iranie przeszkadzało to niektorym miejscowym (patrzyli na mnie jakbym w samych majtakch chodzil).
Kolana powinny być zakryte. A najlepiej ubrać dżelabiję, w krajach arabskich często ją używam. Jest przewiewna, pod spodem wystarczy bielizna, a najważniejsze to, że mniej wyróżniamy się w tłumie.
Arekkk napisał:A jak z krótkimi spodenkami u facetów? Można je nosić czy krzywo patrzą, oburzaja się? Pamiętam, że w Qom w Iranie przeszkadzało to niektorym miejscowym (patrzyli na mnie jakbym w samych majtakch chodzil).Facetow w krotkich spodenkach nie widzialem i generalnie nie polecam tak sie ubierac w konserwatywnych krajach muzulmanskich.
Chodziłem czasem w krótkich i w sumie mieli wywalone
:) Mekka i Medyna, wiadomo długie.Co prawda było 40+ stopni, więc może stopień tolerancji mieli podwyższony
:)
@sko1czekto prawda, ale to nie wynikało ze stroju, a raczej z samego faktu jakiegokolwiek nagrywania,ich mentalność jest naprawdę dziwna, już bardziej swobodnie czuliśmy się w Syrii,ciekawe jak by było w Iranie?
:)
W Iranie znacząca część społeczeństwa jest świecka, przy czym taka jest zdecydowana większość osób z którymi jesteś w stanie się porozumieć. Ci nakaz zaslanoania się odbierają jako opresję że strony władzy religijnejZresztą czytasz pewnie co tam się dzieje
W Iranie (dość dawno temu) nie miałem ani chęci ani odwagi, by paradować w krótkich spodenkach. Natomiast na imprezie, na którą byłem zaproszony do domu młodego małżeństwa w Isfahanie, Pani domu powitała mnie właśnie w szortach. @pabien myślę, że trafiłeś w sedno sprawy.
https://www.youtube.com/watch?v=A4kkV32WKO0https://www.youtube.com/watch?v=61qDUCQv8pwhttps://youtu.be/7Dtq0zEmNrYhttps://youtu.be/eU34ktR12co
W sumie traktuję to jako kolejne doświadczenie, którego skutkiem był permanentny brak powietrza do oddychania, wiecznie mokre koszulki, przypalona skóra na rękach od słońca. Kolejnym skutkiem były przecudowne zachody słońca nad pustynią, przemierzanie autostrad najbrzydszym samochodem w Arabii z otwartym szyberdachem i dobrą muzyką ze Spotify. Zobaczyłem Mekkę, prawie zobaczyłem meczet w Medynie, ale mnie wygoniła z niego policja, widziałem też największy otwieracz do butelek/piwa na świecie. Widziałem też tysiące wojowników ninja...albo to były kobiety – do ustalenia. Było też mnóstwo wielbłądów, były pawiany i była ulewa na środku pustyni. Trochę tego było, a do tego, żeby się dowiedzieć co i jak zapraszam do opowiadania poniżej :idea:
Dlaczego Arabia w sierpniu? Wielokrotnie zadawałem to pytanie żonie w trakcie pobytu i finalnie nie ustaliliśmy żadnej zadowalającej odpowiedzi. Chyba po prostu chciałem w pewien sposób mieć ten kraj odhaczony, wydawał się ciekawy no i dostęp dość sprawny, bo wystarczy zapłacić i dostać na maila e-wizę. Tanio nie jest jeśli o wizy chodzi, ale kiedyś i tak to trzeba było zrobić, więc lepiej późno niż wcale. Dostać się do Arabii można na kilka sposób, my wybraliśmy taki – w moim mniemaniu – dość tani, średnio upierdliwy. Początkiem było lotnisko Chopina, następnie Budapeszt, a z Budapesztu do Dubaju. Dlaczego nie z Krakowa do Abu Dhabi? Powód jest prosty, loty były drogie, a po kalkulacjach wyszło nam, że nawet z przesiadkami i z noclegiem w Budapeszcie (skądinąd bardzo udanym i pozwalającym na dość długie wieczorne zwiedzanie miasta), a następnie lotem do Dubaju i przemieszczeniem się do Abu Dhabi wychodziło sporo taniej.
Jeśli chodzi o sam Dubaj to muszę się przyznać przed sobą i Wami, że coraz lepiej wychodzi mi oszczędzanie w tym mieście. Już nie kombinuję z taksówkami, gdy w ręku mam kartę NOL (do komunikacji miejskiej), metro, a następnie aubotbus E101 do Abu Dhabi 8-)
W Abu Dhabi spaliśmy w najdroższym hotelu podczas całej podróży co osobiście bardzo mnie bolało, ale generalnie stolica Emiratów pod kątem bazy noclegowej jest droższa od swojego bardziej znanego „brata”. Plusem było to, że mieliśmy świetny widok z okien. Rano czekał nas lot już do Bahrainu. Wybrałem ten przelot z dwóch powodów. Ceny (a jak!) oraz, żeby zobaczyć ten malutki kraj. Po dotarciu na lotnisko, wielki zonk. Wizzair odwołał lot. Próby ustalania szczegółów trwały jeszcze godzinę po czym jak za dotknięciem czarodziejskiej różdzki okazało się, że jednak lot się odbędzie... Nie wiem na jakiej zasadzie to działa, czy przesłali pieniądze na benzynę, a może zapłacili pilotom – w sumie nie istotne. Trochę szkoda mi kilku osób, które kupiły już na lotnisku bilety Air Arabia, a dosłownie 10 sek po tym dowiedziały się, że jednak lot się odbędzie.
Do Bahrainu lot trwał godzinę, więc jak najbardziej do przeżycia. No i właśnie w tym miejscu po raz pierwszy tak naprawdę poczułem co to znaczy półwysep arabski w sierpniu. Samą temperaturę da się jakoś znieść, ale w połączeniu z wilgotnością 60-70% jest to mieszanka tak zabójcza, że ciężko to ubrać w słowa. Coś jakbyśmy cały czas siedzieli w saunie i nie mogli z niej wyjść. Plan pierwotny zakładał, że z Bahrainu pojedziemy do Dammamu, czyli pierwszego miasta Arabii Saudyjskiej od granicy takim PKSem SAPTCO. Gdy udaliśmy się do miejsca gdzie mieli siedzibę szef placówki wyłożył nam, że wyjazd mamy za 12h, ale podrzucił alternatywę, że może nas do Dammamu zawieźć prywatny kierowca. Cena za prywatnego kierowcę, a cena za 3 osoby w autobusie różniła się dosłownie 100-150 zł. Za kilka zł więcej powiedział, że mogą nas obwieźć po Bahrainie. Oferta kusząca, ale zawsze tak jest, że w tego typu krajach lepiej dać sobie chwilę na zastanowienie. Łapanie pierwszego taksówkarza czy pierwszej oferty zawsze skutkuje przepłaceniem. Podziękowaliśmy za ofertę, obiecaliśmy (he he he) powrót i udaliśmy się do budy z kebabem. W trakcie jedzenia pracujący tam ludzie podpytali gdzie jedziemy i od słowa do słowa okazało się, że też mają dla nas kogoś kto nas podwiezie w cenie niższej o 40% niż oferta z SAPTCO.
Po krótkiej negocjacji gdzie zbiliśmy jeszcze ze 100 zł ruszyliśmy w drogę fajnym wygodnym SUVem GMC. Kierowca obwiózł nas po trzech najbardziej interesujących nas miejscach w Bahrainie. Pierwsza była forteca Qal At-Bahrain. Była godzina około 14, słońce smażyło niemiłosiernie, a podejście i pobyt w fortecy pamiętam jak przez mgłę przez ten upał :oops: Kolejnym miejsce to coś w stylu Szlaku Poławiaczy Pereł. Muzeum otwarte było tylko rano, więc obeszliśmy się smakiem i pocałowaliśmy tylko klamkę gigantycznych metalowych drzwi. Ostatnie miejsce to Dilmun Burial Mounds. Coś w stylu Kurhanów rozmieszczonych w różnych miejscach. Muszę przyznać, że nic specjalnego wizualnie, ale miejsce historyczne odhaczone. Mogliśmy się udać w stronę upragnionej Arabii Saudyjskiej.
Z Bahrajnu do Arabii prowadzi 25-kilometrowy most Króla Fahda (chyba tak się odmienia), który sam w sobie jest świetną atrakcją turystyczną. Poprowadzony przez wody Zatoki Arabskiej, a dodatkowo mogliśmy podziwiać jednocześnie zachód słońca. Przekroczenie granicy odbyła się z pewnymi problemami. Samo przejście jest sprawne, bo podjeżdza się autem do specjalnych budek, daje wizę, paszport i można jechać dalej. Jako, że jednak byliśmy pierwszy raz to wcześniej musieliśmy zeskanować linie papilarne. Trochę pokręciliśmy się po przejściu, żeby znaleźć odpowiedni barak. W samym baraku jeden wielki rozpizdziec. Na zeskanowanie czekaliśmy ponad godzinę. W międzyczasie kierowca trochę sapał, że dużo czasu to zajmuje. Wkurzył mnie na maksa, bo podjął się tematu i nie moja wina, że śmiem nie wiedzieć jak dokładnie to przebiega, akurat na tej granicy :shock:
Po zeskanowaniu, reszta drogi przebiegła sprawnie na lotnisko w Dammamie w celu wypożyczenia auta. Przy samym rozstaniu kierowca zaczął płakać, że chce więcej pieniędzy (jak zwykle, albo chcą więcej, albo nie mają wydać). Jako, że powiem szczerze byłem wyprowadzony z równowagi, dałem tyle na ile się umawialiśmy + dodatkowe 80 zł obiecane mu jeszcze na granicy za to oczekiwanie i ani grosza więcej.
Lotnisko w Dammamie okazało się nowoczesne i generalnie przyjemne. Nabyliśmy tam kartę SIM, jedną na 3 osoby. Kosztowała około 80 zł, danych było 20 GB i wystarczyło nam to na cały wyjazd dzieląc się na trzy telefony hotspotem. Kurs jest chyba sztywny, bo na aplikacji pokazywało mi to samo co dostałem w kantorze. Mogliśmy udać się po auto. Nie miałem nic nagranego wcześniej licząc, że jakoś to będzie. Po sprawdzeniu kilku firm wybór padł na AVIS. W mojej opinii biorąc pod uwagę całokształt uważam, że udało się dorwać auto w naprawdę dobrej cenie. 160 zł za dobę, z pełnym ubezpieczeniem i praktycznie bez limitu kilometrów. Haczyk był taki, że prawdopodobnie było to najbrzydsze auto w Arabii :lol: Kolor taki żywy niebieski, w kraju gdzie pewnie 95% aut jest białych, to było coś ;) Generalnie poobcierany, trochę obity, ale miał 4 koła, kierownicę, hamulce jak się okazało były sprawne, no i sam kolor jak się okazało na parkingu pod marketem też jest atutem, bo łatwo było go znaleźć.
No to co, ruszamy w drogę, a droga prowadziła do najbliższego hotelu na odpoczynek. Hotele w Arabii nie są specjalnie tanie, ale też nie są drogie. Ich cechą charakterystyczną, przynajmniej w tych bookowanych przez nas było to, że były przestronne. Wydaje mi się, że dla Saudyjczyków przygotowane są takie rozmiary ze względu na jednak jakby nie patrzeć dużo większą dzietność. Tam jak się ma dzieci to rozumiecie sami nie przebiera się w środkach. Jedno? Dwa? To dobre dla leszczy, bez kozery powiem cztery, pińć, więc i pokoje hotelowe muszą być zdolne pomieścić taką ekipę (nie mylić z Ekipą). Hotel był bardzo fajny, miał 2 sypialnie, kuchnię, 2 kible i salon. Nie wiem tylko dlaczego o 22 przybiegł jakiś typ z recepcji i zamknął jedną sypialnię na klucz...
Dammam jakby nie patrzeć nie ma specjalnie dużo do zaoferowania pod kątem turystyki. Dlatego nasze cztery kółka skierowaliśmy w stronę najbliższego UNESCO Al-Hofuf, czyli gigantycznej oazy. Hyundai palił na dotyk, pewnie dlatego że rano było już spokojnie 41 stopni, więc silnik i wszystkie podzespoły były nagrzane i gotowe do pracy. Do Al-Hofuf, ale też do innych miast Arabii prowadzą autostrady, więc droga jest dosyć komfortowa.
Po niecałych dwóch godzinach dotarliśmy do miejsca przeznaczenia. No dobra to teraz zamknijcie oczy i wyobraźcie sobie oazę. Trzy palmy majestatycznie wystające ponad krystalicznie czysty „staw”, a wokół pasące się wielbłądy. Brzmi pięknie. W rzeczywistości palm było tam tysiące, ale co z tego jak każda jedna była za murami. Realnie skubańcy otoczyli te piękne drzewa 2-3 metrowymi murami. W całym mieście. Wyglądały pięknie, ale z najwyższego punktu Hofuf na który się udaliśmy. Nie liczyłem, że będę przechadzał się wokół palm i bardzo dobrze, bo nic takiego by nie nastąpiło. Miasto objechaliśmy z różnych stron, ale realnie poza faktem że jest tam starodawna oaza nie przedstawiało jakiejś większej wartości. Decyzja mogła być tylko jedna – kierunek Rijad, czyli stolica kraju.
Trasa wynosiła trochę ponad 300 kilometrów, a tym co nam towarzyszyło przez całą drogę do stolicy (ale też przez pobyt) był bezkres piasku. Był on ciągle i wszędzie. Ostatnie dni w Arabii były już trochę nużące, ale pierwszego dnia egzotyka tego miejsca była naprawdę wspaniała. Zachód słońca, który mieliśmy okazję podziwiać był naprawdę wspaniały. Żółto-czerwony sypki piasek kontrastował z czerwienią słońca i przestrzenią nas otaczającą. Wystarczyło zjechać z autostrady na 2 kilometry i byliśmy otoczeni zewsząd uschniętymi pustynnymi krzakami i sypkim piaskiem. Temperatura na zewnątrz cały czas oscylowała wokół 40 stopni, ale powietrze było niesamowicie suche, więc odczuwanie tej temperatury w pewien sposób było nawet przyjemne.
Do stolicy dojechaliśmy dość późno. Hotele są drogie, ale jako że nie ograniczała nas logistyka wybrałem hotel na obrzeżach o wdzięcznej nazwie Quiet Rooms. Jak poprzednio metraż spokojnie oscylował wokół 70 metrów i generalnie była to zacna miejscówa.Wieczorem udaliśmy się do centrum miasta. Muszę Wam powiedzieć, że odległości w Arabii potrafią być mylące. Patrzymy na google maps i wszystko wygląda na dość bliskie, natomiast gdy wbije się trasę to okazuje się, że jest godzina drogi. Tak właśnie było w tym przypadku, jednakże trochę też przez korki. W Rijadzie samochodów jest od groma i jeszcze trochę. Do centrum prowadzi fajna wytyczona jak od linijki autostrada. Zatrzymaliśmy się zaraz obok Kingdom Center.
Na zdjęciach to ten budynek, który przypomina otwieracz do piwa i nikt mi nie wmówi że jest inaczej. Pomyślcie nad genezą projektowania tego budynku. Jesteś w opór znanym architektem, Król zleca Ci odwalić najbardziej kozacki budynek w kraju. Dumasz i dumasz, a oświecenie przychodzi w barze, gdy kelner otwiera podane Ci piwo :o (trochę popłynąłem, ale kto wie...).
Budynek ten jest nienormalnie gigantyczny. Burj Khalifa jest wyższa, ale jest smukła, a to jest tłusty bydlak. Jak jechaliśmy z innej strony i oglądaliśmy go tak jakby z bocznej perspektywy to przed nim stał wieżowiec, myślę, że miał około 30 pięter i przy tym potworze wyglądał jak bardzo, bardzo młodszy braciszek.
Pozwoliliśmy sobie tez wejść do galerii handlowej, której wejście prowadziło przez lobby 5* hotelu. Kingdom Center Mall to galeria jak wiele z tą różnicą, że było tam od groma najbardziej luksusowych marek świata. Nie spędziliśmy tam dużo czasu, bo w sumie co można robić w takim miejscu dłużej? (znaczy jak wygram w Euro Jackpota to na pewno zrobię dłuższą relację z pobytu w takim miejscu, ale narazie musicie poczekać :idea: )
Jako, że zgłodnieliśmy trzeba było poszukać czegoś do jedzenia. Gdy jechaliśmy do Kingdom Center kątek oka zobaczyłem restaurację przy której stały dziesiątki samochodów. Udaliśmy się właśnie do niej i to był strzał w dziesiątkę, gdyż shawarma była naprawdę smaczna. Piszę o tym, bo jedzenie w Arabii było raczej słabe. Momentami tylko zagraniczne sieciówy pokroju McDonalda czy KFC ratowały sytuację. W sumie nie ma co się dziwić, biorąc pod uwagę, że sami nie są w stanie nic wyhodować bo nie mają na czym tego zrobić, a tym bardziej czym podlać.
Kolejnego ranka udaliśmy się do fortu Masmak. Nastąpił tam pewien zgrzyt, bo gdy chcieliśmy wejść do muzeum to jakaś menda wyskoczyła do nas z ryjem i tekstem „get out”. Sprułem się do niego, że jest na tablicy jak wół napisane, że otwarte, ale do tępego wała niewiele dotarło. Mniejsza w sumie o to, gdyż muzeum było dodatkiem do najciekawszego miejsca w tamtej okolicy, czyli placu na którym wykonuje się kary śmierci. Teren ten to zadbany plac z gustownym otworem kanalizacyjnym i otoczony przez sklepy. Żadnej kary śmierci akurat nie wykonywano, więc musiała nam wystarczyć sama architektura miejsca. Tak przy okazji inna nazwa tego placu to Chop-Chop Square (nie wiem dlaczego, ale strasznie mnie ta nazwa śmieszy - plac ciach ciach?) Przez jakiś czas kręciliśmy się po mieście, podziwiając co ładniejsze gigantyczne budynki jak i również lokalne ulice po czym udaliśmy się do UNESCO At-Turaif.
Ta starodawna część położona zaraz za granicami Rijadu jak się okazało jest w totalnym remoncie. Na terenie kilku hektarów prowadzone są tam renowacje i budowy w sumie to totalnie nowego kompleksu skupionego właśnie wokół tego starożytnego dystryktu. Nic nie zobaczyliśmy, bo nie dało się tam wjechać. Wszystko było ogrodzone płotem, a wokół kręciły się setki robotników. Projekt 2030 w Arabii idzie pełną parą.
Nie jestem pewien, ale ochroniarz mówił, że część będzie gotowa za parę miesięcy, ale jaka część nie mam pojęcia. Na tym terenie ma powstać w sumie totalnie nowe miasto z hotelami, muzeuami, zapleczem sklepowym itp.