"http://i57.tinypic.com/zjv6ld.png" alt="Image" /> Zaczęło się to wszystko dokładnie 17 lutego 2014 roku, kiedy złożyliśmy wniosek o wizę do Nowej Zelandii. Dziś, nieco ponad 4 miesiące od momentu pierwszego postawienia nogi w kraju Kiwi, wyruszamy z Hanmer Springs, gdzie ostro pracowaliśmy i odkładaliśmy dolary na naszą nowozelandzką przygodę. Cel jest jasny. Zjechać kraj wzdłuż i wszerz. Mamy do dyspozycji w pełni wyposażony samochód-dom, aparat z kamerą, zapał, wigor i to, czego w podróży brakuje najczęściej - mnóstwo wolnego czasu!
Dystans: 8000 kilometrów
Czas trwania: do 100 dni
Start: Hanmer Springs, 9 stycznia 2015
Dzienny budżet: 75 NZD
Zachęcamy też do śledzenia bloga ZALATANI.COM, gdzie znajdziecie galerie zdjęć, pełną relację i filmy z podróży!
Odwiedź też naszego Facebooka - tam update'y pojawiać się będą najczęściej!
Podróż skończona, więc czas na podsumowania. Zaczniemy od tego, że zanim przylecieliśmy do Nowej Zelandii, mieliśmy pewne wyobrażenie o tym kraju, że góry, że jeziora, że ludzie przyjaźni, itd. W większości przypadków wszystko się posprawdzało. Kapitalne widoki, naprawdę kawał porządnej natury w najczystszym wydaniu. Mimo tego, że podróżowaliśmy w zasadzie w środku sezonu, ani razu nie odczuliśmy tłumów. Nawet maszerując z tysiącami ludzi na Tongariro. Innymi słowy Nowa Zelandia spełniła nasze oczekiwania.
Północ czy południe? To odwieczne pytanie stawia sobie każdy kto ma za mało czasu na NZ. A każdy ma go za mało. Z uwagi na walory widokowe, dziewiczość i warunki naturalne, Wyspa Południowa bije Północną na głowę. Jeśli z kolei weźmiemy pod uwagę pogodę - tu jest odwrotnie. Obie mają coś do zaoferowania. Ale gdyby przyszło nam wybrać urlopową destynację, byłaby to Wyspa Południowa.
Tak wygląda podsumowanie planu. Zdjęcie po lewej przedstawia jak miało być, a zdjęcie po prawej jak było w rzeczywistości (na czarno nanieśliśmy faktyczną trasę, którą pokonaliśmy). Podróż trwała 67 dni. Dlaczego krócej niż zakładaliśmy i czemu ominęliśmy aż tyle Północy? Otóż, zjechaliśmy prawie całe Południe i widoki nam po prostu spowszedniały. Na północy wybraliśmy prostą drogę na samą północ i tyle. Bez zachodu i wschodu. Może się wydawać, że nieustanne podróżowanie rajcuje, ale to nie jest do końca prawda. Bynajmniej nie w naszym wypadku. W końcu potrzebujesz oddechu.
Trochę danych:
Liczba dni: 67
Dystans całkowity: 8476 kilometrów Średnio 126 km dziennie
Pralnia: 71 NZD Publiczne prysznice: 49 NZD Internet na 3 m-ce: 89 NZD
Prom: 208 NZD Naprawa zapalniczki w aucie: 39 NZD Delfiny, Kaikoura: 306 NZD Kajakowanie w Abel Tasman: 390 NZD Wai-O-Tapu: 58 NZD Hobbiton: 150 NZD
Reszta to jakieś pamiątki i inne pierdoły, które nie nadają się do sklasyfikowania nigdzie indziej.
Podsumowując, nie zmieściliśmy się w założonym budżecie dziennym, ale to nasza wina i uważamy, że można przeżyć za 75 NZD na parę. Za dużo pozwalaliśmy sobie w kuchni
:) Np. przez ostatnie dwa tygodnie praktycznie codziennie jedliśmy sushi
:) A to 20-25 NZD za obiad, czyli 70% dziennych wydatków na jedzenie. Ale podróżować należy tak jak się lubi
:)
Tylko cztery razy zapłaciliśmy za nocleg. Przez 66 nocy
:) Dwa razy w Mt Cook i dwa razy w rejonie Milford Sound. Cała reszta to darmowe kampy i spanie na dziko. Wbrew pozorom wszędzie można spać na dziko. Po prostu nie śmieć, używaj publicznych toalet i nie hałasuj po zmroku.
To tyle. Nowa Zelandia warta jest odwiedzenia i zachęcamy każdego kto lubi podróże do wyprawy na koniec świata. Jeśli masz jakieś pytania - chętnie rozwiejemy Twoje wątpliwości.
5 najpiękniejszych jezior w Nowej ZelandiiDzięki za wszystkie dobre słowa. Będziemy starali się pisać tak często jak to możliwe choć z przyczyn naturalnych może to być czasem nierealne. Choćby wczoraj użytkowaliśmy internet z lokalnej biblioteki gdzieś na wschodnim wybrzeżu i transfer był tak słaby, że na FB coś nam się wgrało, a na F4F nie daliśmy rady. Wrzucamy więc dziś z Christchurch
:)
Dzień 1-2, 9/10 stycznia 2015
Pierwsze dwa dni naszej nowozelandzkiej przygody za nami. Nie wiemy czy już wspominaliśmy, ale kochamy zwierzaki. Chyba żadne widoki nie dają nam tyle radości co obcowanie z dziką zwierzyną Tym razem mamy na myśli szalone delfiny i leniwe, niekiedy bardzo ciekawskie foki, szerzej znane tu jako fur sealsy
:) Ale do konkretów!
Byliśmy w Kaikourze, gdzie setki fur sealsów wylegują się na każdym kroku. Zaczęliśmy od poleconych i oznaczonych miejsc, jednak jak się okazało, te najbardziej interaktywne sealsy były w miejscu, gdzie zatrzymaliśmy się na kolację w plenerze. Żal było odjeżdżać!
Rano pływaliśmy z delfinami w Pacyfiku - polecamy każdemu. Potrzeba chwili, aby przyzwyczaić się do temperatury 16-17 stopni, ale kiedy to już nastąpi, pozostaje tylko ZABAWA!
:)
Dystans: 286 km Budżet: 422.50 NZD (delfiny nas tak ruszyły po kieszeni)
:) % spożytkowania założonego budżetu: 5,63
Dzień 3-4, 11-12 stycznia 2015 - Christchurch. Jeszcze tam wrócimy, bo na razie nie mieliśmy czasu zwiedzić miasta.
Dzień 5, 13 stycznia 2015 - Akaroa, Półwysep Banksa
Pogoda psuje nam plany. Trzeci, kolejny dzień z rzędu niebo przez cały czas usiane jest chmurami. Słońca brak. Najgorsze, że prognozy zapowiadają taki stan rzeczy jeszcze na najbliższych kilka dni. Następnie w planach są dwa jeziora - Pukaki i Tekapo, a także Mt. Cook NP ale z deszczem nie zamierzamy tam jechać. Jutro wracamy do Christchurch. Tam zdecydujemy co dalej.
Akaroa wieczorem jest wymarła. Nic szczególnie ciekawego się tu nie dzieje. W mieście jest dostępnych kilka krótkich tras, które wiodą głównie przy latarni morskiej, przystani i na starych cmentarzach, gdzie pochowani są pierwsi osadnicy i pionerzy całego półwyspu. Widać wyraźnie francuski wpływ sprzed lat, zarówno w architekturze, jak i w nazwach ulic. Samo miasteczko jest piękne i zapewne byłoby jeszcze piękniejsze w promieniach połyskującego słońca, ale mamy wrażenie, że już gdzieś to widzieliśmy. Wygląda to podobnie w Kotorze, w Czarnogórze, gdzie miasto otoczone jest wodą i górami. Szczerze mówiąc, jak na razie NZ poza Kaikourą i tamtejszymi zwierzakami nie wywołała u nas efektu WOW, nie trafił nam się jeszcze widok z pocztówki. Oczywiście na każdym kroku góry, doliny i niesamowity open space, ale to za mało. Czekamy zatem na więcej
:)
W końcu udało nam się opuścić Christchurch. Nie mówimy żegnaj, bo nie wykluczone, że za jakiś czas tu wrócimy. Pogoda nareszcie zaczyna się zmieniać. Jedziemy w stronę jeziora Tekapo.
Christchurch to miasto, które w ostatnich latach bardzo ucierpiało z powodu dwóch poważnych trzęsień ziemi. Pierwsze, o sile 7.1 w skali Richtera pozostawiło po sobie jedynie straty materialne w postaci uszkodzonych zabudowań. Drugie trzęsienie - pół roku później - paradoksalnie słabsze o sile 6.3 zebrało ze sobą niestety śmiertelne żniwo. 183 osoby straciły życie, a centrum miasta zostało zrównane z ziemią w przeciągu kilkunastu sekund. Więcej o tym niedługo na blogu.
Dystans: 862 km Budżet: 950 NZD % spożytkowania budżetu: 12,6
Dzień 8 i 9 - 16/17 stycznia 2015 - Lake Tekapo
Nareszcie słońce! Obudziła nas temperatura w aucie, a to dobry znak. Spaliśmy w środku lasu, mniej więcej 80 kilometrów od Tekapo, na kampie Te Moana (DOC). Gdy dojechaliśmy do jeziora, po raz pierwszy wstrzymaliśmy oddech. Turkusowe jezioro, spienione i pofalowane jak morze od silnego wiatru, w tle góry, a na pierwszym planie malutki kościółek. Jest moc.
Po południu pojechaliśmy do Obserwatorium, które mieści się na wzniesieniu. Lake Tekapo słynie bowiem ze "star gazing", czyli pięknie rozgwieżdżonego nieba, jednego z najczystszych na świecie. A jeśli jesteś szczególnym farciarzem, to istnieje tu nawet szansa zobaczyć zorzę polarną. Niewielka, ale zawsze to lepsze niż nic. Sprawdzimy to wieczorem. Tymczasem, kolor wody jest ciężki do opisania, bo nieczęsto spotyka się taką barwę na jeziorze. Dookoła góry i płaskie, można by rzec pustynne krajobrazy. Mount Cook niestety za chmurami, ale z daleka widać wiele ośnieżonych szczytów, tam gdzie wznosi się najwyższa góra Nowej Zelandii.
Parking pod The Church of the Good Shepherd zapełniał się wraz z zapadającym zmrokiem. 90% odwiedzających to skosy. Podjeżdżały całe autobusy smile emoticon Mniej więcej o 23:00 rozpoczęło się widowisko. Próbowaliśmy zrobić jakieś zdjęcia ale żadna fotka nie jest w stanie oddać tego co działo się na niebie. Po prostu miazga.
Nocleg urządziliśmy sobie na parkingu publicznym, na tyłach jakiegoś hotelu. Drugi dzień nad Tekapo spędziliśmy "ładując baterie" gdzieś w plenerze, nad brzegiem jeziora. Grzeje niemiłosiernie, ale w końcu tego chcieliśmy. Niestety prognoza na Mount Cook na najbliższe trzy dni dalej zapowiada deszcz, więc na razie zakotwiczymy się gdzieś w okolicy, czekając na słońce. Tymczasem, śmigamy do Lake Pukaki!
Chcieliśmy tylko dodać, że żadne zdjęcie z tej relacji nie widziało fotoszopa. Takie kolory są tu naprawdę! Potrzeba tylko słońca.
Dystans: 1080 km Budżet: 1024 NZD (w tym: 273 NZD na paliwo) % spożytkowanego budżetu: 13,65 %
-- 18 Sty 2015 11:28 --
pablo83_05 napisał:
Relacja zapowiada się interesująca. Dokładnie rok temu dzięki f4f byliśmy niestety 15 dnia w NZ , nas zachwyciła i pozmieniała trochę nasze życie w zaganianej i zestresowanej Europie... Jestem ciekawy Waszej opinie o jeziorze Tekapo , my jechaliśmy z Christchurch prawie 3 godziny, na miejscu niebo zaspawane chmurami i deszcz
:) sprawdziliśmy na necie że za 3 godziny będzie słońce (spanie w aucie) i co ... było jakieś 3 minuty , zrobiliśmy 3 zdjęcia i droga powrotna . Chyba nawet dobrze, że był deszcz bo w pełnym słońcu zostałbym tam na zawsze.. strach pomyśleć jakie tam są widoki przy ładnej pogodzie
:)
Trzymam kciuki za podróż !!!
Wszystko zależy od słońca. Mieliśmy identyczną sytuację w Akaroa. Tabuny ludzi zachwycają się tym miejscem, a my doświadczyliśmy tylko chmur, mgły i deszczu. Zawinęliśmy się na drugi dzień, mimo, że plan zakładał trzy. Dlatego teraz czekamy na słońce w Mt. Cook, bo wiemy już, że brak słońca = brak światła = lipa
:)
Dzięki za dobre słowo
Pozdro
:)Dzień 10 i 11
Lake Pukaki - drugie turkusowe jezioro!
Wygląda raczej jak morze, aniżeli jezioro, bo fale mają tu spokojnie metr. Ale nic w tym dziwnego, bo takiego wiatru to my dawno nie pamiętamy. W punkcie informacyjnym sprzedają świeżego łososia we wszystkich możliwych postaciach, a w okolicznych wioskach i na farmach hodowlanych możesz własnoręcznie zapolować na skurczybyka!
Przesiedzieliśmy dwa dni w Twizel, czekając na pogodę i się doczekaliśmy. Jutro Mt. Cook!
Dystans: 212 143 km Budżet: 1095 NZD % spożytkowanego budżetu: 14,6Stało się! Zapłaciliśmy za pierwszy nocleg. W Mount Cook National Park. Spaliśmy na dziko, a tu rano podjechał Pan z DOC (Departament of Conservation) i poinformował nas, że generalnie to 300 metrów dalej jest kamping i nie wolno tu spać. Opowiedział nam, że on tu jest od tego, żeby karać takich cwaniaczków jak my grzywną w wysokości 200 NZD, ale wspomniał też, że nie lubią tego robić, więc wystarczy, że zapłacimy za dzisiejszy nocleg i zobaczymy się na kampie po południu, zamiast znowu spać w tym samym miejscu. Poszliśmy na to bez kręcenia nosem.
Na pogodę w Mt. Cook czailiśmy się od dobrych kilku dni. Sprawdzaliśmy ją już nawet tydzień wcześniej, będąc jeszcze w Christchurch, ale jak na złość wszystkie możliwer serwisy pogodowe zapowiadały chmury, deszcz i mgłę, a to nie bardzo odpowiadało naszym wymaganiom. Gdy dotarliśmy do Lake Pukaki, kilkaset metrów przed oczekiwanym od dawna skrętem w prawo w stronę Mt. Cook, po raz ostatni sprawdziliśmy prognozę. Niestety - deszcz. Postanowiliśmy zatem przeczekać deszcz w Twizel, 9 kilometrów od Pukaki i tam poczekać na zmianę aury. Trafiliśmy w punkt! Nie dość, że Twizel okazało się mega fajną mieściną, to jeszcze po dwóch dniach chmur i deszczu w końcu pogoda w Mt. Cook miała się zmienić.
Relacja zapowiada się interesująca. Dokładnie rok temu dzięki f4f byliśmy niestety 15 dnia w NZ , nas zachwyciła i pozmieniała trochę nasze życie w zaganianej i zestresowanej Europie... Jestem ciekawy Waszej opinie o jeziorze Tekapo , my jechaliśmy z Christchurch prawie 3 godziny, na miejscu niebo zaspawane chmurami i deszcz
:) sprawdziliśmy na necie że za 3 godziny będzie słońce (spanie w aucie) i co ... było jakieś 3 minuty , zrobiliśmy 3 zdjęcia i droga powrotna . Chyba nawet dobrze, że był deszcz bo w pełnym słońcu zostałbym tam na zawsze.. strach pomyśleć jakie tam są widoki przy ładnej pogodzie
:) Trzymam kciuki za podróż !!!
Dobra Shadow przesadziłeś z tymi zdjęciami !!! Już nie będę odwiedzał Twojego bloga
:) oczywiście żartuję. Dla wszystkich którzy nie wierzą że te zdjęcia są naturalne i bez obróbki ... potwierdzam NZ nie potrzebuje żadnych programów do zdjęć...
:) Gratuluję wyprawy i trzymam kciuki ! Rozumiem że te słowa po zobaczeniu Tekapo odwołujesz ...?
:) cytuję: "Szczerze mówiąc, jak na razie NZ poza Kaikourą i tamtejszymi zwierzakami nie wywołała u nas efektu WOW, nie trafił nam się jeszcze widok z pocztówki"
pablo83_05 napisał:Rozumiem że te słowa po zobaczeniu Tekapo odwołujesz ...?
:) cytuję: "Szczerze mówiąc, jak na razie NZ poza Kaikourą i tamtejszymi zwierzakami nie wywołała u nas efektu WOW, nie trafił nam się jeszcze widok z pocztówki"Już dawno wypluliśmy te słowa
:)
Milford Sound jest uważane za jedno z najpiękniejszych miejsc w Nowej Zelandii. Co więcej, do miasteczka prowadzi niezwykła droga, przez gęsty las i góry, wieńczona tunelem wykutym w skale. Problem stanowi jedynie pogoda. Deszcz pada tutaj przynajmniej przez 200 dni w roku, a średni roczny opad wynosi blisko 7000 mm na każdy metr kwadratowy powierzchni, co czyni Milford jednym z najbardziej wilgotnych miejsc na Ziemi! (dla porównania, średni roczny opad w Polsce to ok. 600 mm). Teraz wrzucamy tylko krótki timelapse, więcej o Milford już niedługo na blogu.Sunset in Milford Sound - timelapse
Zgadzam się z Twoim opisem trasy do Glenorchy widoki cudowne. My rok temu mieliśmy tam pełne słońce i jakieś 26 stopni
:) Tam wyszły najlepsze zdjęcia , które teraz wiszą w salonie i robią za fototapetę mimo, że oryginały bez obróbki.
Wystarczy spojrzeć na ostatnie zdjęcie i już można się przekonać, że warto walczyć z pogodą, żeby mieć słońce
:) Co do fototapet, to wszędzie strzelamy panoramy i też kombinujemy co gdzie będzie wisieć. Jednak nie ma to jak swoje własne zdjęcia na ścianie
:)Pozdro
:)
Hehe, dobra uwaga =]Po prostu doba ma za mało godzin
:) Nie dałem rady ogarniać wszystkiego i liczyć codziennie, zwłaszcza, że notatki, wydatki i pamiętnik spisuję zwykle w deszczowe dni przy kawie w restauracji, gdy nie ma już nic ciekawego do roboty na zewnątrz. Ustaliłem sobie tygodniowe podsumowania, które robimy w czwartki. Jak na razie sytuacja w ostatni czwartek, tj. 5 lutego wyglądała następująco:Dystans całkowity do tej pory: 3497 km (125 km dziennie)Budżet całkowity: 2318 NZD (w tym: 655 NZD na paliwo)Dzienny budżet - 82,75 NZD% spożytkowanego budżetu: 30,9%Następne zestawienie pojutrze, o ile czas pozwoli, a jak nie to z drobnym poślizgiem.Ogólnie, zauważyliśmy, że wg planu jesteśmy do przodu o dobry tydzień. Pozdro
:)-------------- EDIT ---------------tu jeszcze cały post o Milford na blogu, jakby ktoś był zainteresowany
:)Czy warto jechać do Milford Sound?
Zwróciłem no to uwagę bo miesiąc temu wróciłem z Nowej Zelandii i wiem jak ciężko zmieścić się w założonym budżecie, zwłaszcza biorąc pod uwagę nowozelandzkie ceny i wielkie ilości atrakcji.Jakbyście znaleźli się gdzieś w okolicy Invercargill to uważajcie na fotoradary. Taka mała osobista rada
;)
Dzięki za wskazówkę dziabag131, ale Invercargill opuściliśmy bardzo szybko, bo nas kompletnie nie zachwyciło. A co do prędkości, to jednak staramy się trzymać tej dopuszczalnej bo słyszeliśmy już o mandatach
:) Nie ma korków, więc zasuwać nie ma po co
:)
Jakby ktoś się zastanawiał nad working holiday do NZ, to za tydzień otwierają okienko. Skrobnęliśmy kilka słów o możliwościach zarobkowych. Dla zainteresowanych więcej info TUTAJPozdro
:)
Cześć,mam kilka pytań do Was.
1) Na jakich portalach szukaliście pracy i jaki rodzaj pracy wykonywaliście?
2) Kiedy rusza sezon na kiwi, winobranie czy chmielaki i jakie stawki za tydzień pracy?
3) Czy pracodawca załatwiał Wam nocleg czy szukaliście na własną rękę? Jakie koszta? :)
pozdrawiam i życzę powodzenia :)
Cześć,mam kilka pytań do Was.
1) Na jakich portalach szukaliście pracy i jaki rodzaj pracy wykonywaliście?
2) Kiedy rusza sezon na kiwi, winobranie czy chmielaki i jakie stawki za tydzień pracy?
3) Czy pracodawca załatwiał Wam nocleg czy szukaliście na własną rękę? Jakie koszta?
:)
pozdrawiam i życzę powodzenia
:)
Cześć DevA!1. Backpackerboard.co.nz - strona bardzo dobrze znana pracodawcom i chętnie przez nich wykorzystywana do znalezienia pracowników. A poza tym - od drzwi do drzwi, albo poczta pantoflowa, która świetnie sprawdza się, gdy jesteś ju jakiś czas w danym miejscu (głównie małe miejscowości). My pracowaliśmy w restauracji, barze, gorących źródłach (cafe), hotelu i hostelu. Najlepsza pora na przyjazd - sierpień-październik, bo sezon przed Tobą, a popyt na pracowników rośnie z dnia na dzień.2. Sezon na kiwi i winogrona trwa właśnie w najlepsze. Mnóstwo ofert, szczególnie Northland, Gisborne i Marlborough. Nie znamy stawek, bo nie pracowaliśmy nigdy w tej branży, ale najniższa pensja to 14,75 NZD brutto/h, chyba, że masz płacone od kilograma/kosza/beczki/taczki, czegokolwiek
:) Na pewno nie jest mniej niż podstawa, bo ludzie się garną do tej pracy. Jest zapewne dość ciężka, ale możesz zasuwać od świtu do nocy i wyrabiać po 50-60h tygodniowo jak złapiesz dobry deal.3. Zawsze szukaliśmy na własną ręke noclegu. Spaliśmy trzy miesiące w przyczepie kempingowej i pięć miesięcy w samochodzie
:) Popularny jest tu wwoofing, czyli praca w zamian za zakwaterowanie. Ten link może Ci się przydać, to o pracy i zarobkach na WHV. A co do kosztów, to jesteśmy tu już 9 miesięcy i na razie zapłaciliśmy nie więcej niż 300 dolarów za spanie
:) Sporo kombinowania, ale można. Grunt to znaleźć sobie dobre miejsce do życia, z dobrym właścicielem
:)Służymy pomocą w razie innych pytań
:)Pozdrawiamy z Paihia
:)
cześć, dzięki za szybką odpowiedź. Raczej nastawiam się na pracę na południu nowej zelandii ze względu na Astro park jakim objęta jest południowa część NZ i jej natura. Póki co jestem w azji ale do NZ planuje się przenieść październik-styczeń i nastawiam się na pracę zarobkową bo zależy mi na zarobieniu jak najwięcej żeby kontynuować podróż do okoła świata, a potem zwiedzać NZ już na wizie turystycznej (coby nie marować czasu na wizie W&H) objeżdżając ją na rowerze
:) Oprócz co by się nie nudzić też mam zamiar zmieniać pracę co 2-3 miesiące
:)
cześć, dzięki za szybką odpowiedź. Raczej nastawiam się na pracę na południu nowej zelandii ze względu na Astro park jakim objęta jest południowa część NZ i jej natura. Póki co jestem w azji ale do NZ planuje się przenieść październik-styczeń i nastawiam się na pracę zarobkową bo zależy mi na zarobieniu jak najwięcej żeby kontynuować podróż do okoła świata, a potem zwiedzać NZ już na wizie turystycznej (coby nie marować czasu na wizie W&H) objeżdżając ją na rowerze :) Oprócz co by się nie nudzić też mam zamiar zmieniać pracę co 2-3 miesiące :)
zauważyłem dopiero, o spaniu w przyczepie kempingowej. W swojej czy zapewnionej przez pracodawcę? Przeczytałem Wasz link, dzięki, ja jednak mam nadzieję znaleźć pracę zanim wyląduje w NZ, zobaczymy czy się uda :) póki co pracuje w Indonezji :) (nie wiem dlaczego posty mi się dublują, sorry)
zauważyłem dopiero, o spaniu w przyczepie kempingowej. W swojej czy zapewnionej przez pracodawcę? Przeczytałem Wasz link, dzięki, ja jednak mam nadzieję znaleźć pracę zanim wyląduje w NZ, zobaczymy czy się uda
:) póki co pracuje w Indonezji
:) (nie wiem dlaczego posty mi się dublują, sorry)
Przyczepa była pracodawcy, a w zasadzie właściciela pola kempingowego, na którym zaczepiliśmy się na 4 miesiące w Hanmer Springs. Złoty gość, naprawdę
:) Powodzenia w poszukiwaniu pracy, wpadasz tu w najlepszym możliwym okresie więc możliwości są bardzo szerokie. W większości przypadków pracodawcy chcą najpierw przeprowadzić rozmowę kwalifikacyjną, stąd sporo ofert może wypaść już na wstępie, ale z pewnością trafi się coś pośród tłumu gdzie przyjmą i bez tego. Szczególnie picking i wszelkiego rodzaju pakowanie owoców to praca dla mas i przyjmują bez zaglądania w cv, jesli tylko zapewnisz, że masz dwie zdrowe ręce i obie nogi
:)Pozdro =]
Dwa tygodnie temu wróciliśmy z 4 tygodniowej wyprawy po Nowej Zelandii. Wyprawa życia
:)!Auckland - Bay of Island - Coromandel - WaioTapu - Matamata - Taupo - Tongariro - Wellington - Picton - Abel Tasman Park - Blenheim - Kaikoura - Christchurch - Akaroa - Tekapo - Mount Cook - Wanaka - Te Anau - Milford Sound - Nugget Point - Dunadin - Oamaru - ChristchurchTutaj znajdziecie plan podróży oraz szczegółową relację, którą zaczynam pisać. W razie pytań piszcie, chętnie pomogę.http://www.addicted-to-passion.blogspot ... drozy.htmlPozdrawiam
:)
Zaczęło się to wszystko dokładnie 17 lutego 2014 roku, kiedy złożyliśmy wniosek o wizę do Nowej Zelandii. Dziś, nieco ponad 4 miesiące od momentu pierwszego postawienia nogi w kraju Kiwi, wyruszamy z Hanmer Springs, gdzie ostro pracowaliśmy i odkładaliśmy dolary na naszą nowozelandzką przygodę. Cel jest jasny. Zjechać kraj wzdłuż i wszerz. Mamy do dyspozycji w pełni wyposażony samochód-dom, aparat z kamerą, zapał, wigor i to, czego w podróży brakuje najczęściej - mnóstwo wolnego czasu!
Dystans: 8000 kilometrów
Czas trwania: do 100 dni
Start: Hanmer Springs, 9 stycznia 2015
Dzienny budżet: 75 NZD
Zachęcamy też do śledzenia bloga ZALATANI.COM, gdzie znajdziecie galerie zdjęć, pełną relację i filmy z podróży!
Odwiedź też naszego Facebooka - tam update'y pojawiać się będą najczęściej!
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
PODSUMOWANIE
Podróż skończona, więc czas na podsumowania. Zaczniemy od tego, że zanim przylecieliśmy do Nowej Zelandii, mieliśmy pewne wyobrażenie o tym kraju, że góry, że jeziora, że ludzie przyjaźni, itd. W większości przypadków wszystko się posprawdzało. Kapitalne widoki, naprawdę kawał porządnej natury w najczystszym wydaniu. Mimo tego, że podróżowaliśmy w zasadzie w środku sezonu, ani razu nie odczuliśmy tłumów. Nawet maszerując z tysiącami ludzi na Tongariro. Innymi słowy Nowa Zelandia spełniła nasze oczekiwania.
Północ czy południe? To odwieczne pytanie stawia sobie każdy kto ma za mało czasu na NZ. A każdy ma go za mało. Z uwagi na walory widokowe, dziewiczość i warunki naturalne, Wyspa Południowa bije Północną na głowę. Jeśli z kolei weźmiemy pod uwagę pogodę - tu jest odwrotnie. Obie mają coś do zaoferowania. Ale gdyby przyszło nam wybrać urlopową destynację, byłaby to Wyspa Południowa.
Tak wygląda podsumowanie planu. Zdjęcie po lewej przedstawia jak miało być, a zdjęcie po prawej jak było w rzeczywistości (na czarno nanieśliśmy faktyczną trasę, którą pokonaliśmy). Podróż trwała 67 dni. Dlaczego krócej niż zakładaliśmy i czemu ominęliśmy aż tyle Północy? Otóż, zjechaliśmy prawie całe Południe i widoki nam po prostu spowszedniały. Na północy wybraliśmy prostą drogę na samą północ i tyle. Bez zachodu i wschodu. Może się wydawać, że nieustanne podróżowanie rajcuje, ale to nie jest do końca prawda. Bynajmniej nie w naszym wypadku. W końcu potrzebujesz oddechu.
Trochę danych:
Liczba dni: 67
Dystans całkowity: 8476 kilometrów
Średnio 126 km dziennie
Budżet całkowity: 5648 NZD
Średnia: 84 NZD dziennie
Paliwo: 1593 NZD
Średnia cena na 100 km: 18,8 NZD
Noclegi: 62 NZD =]
Jedzenie: 2355 NZD
Średnio 35 NZD dziennie
Pralnia: 71 NZD
Publiczne prysznice: 49 NZD
Internet na 3 m-ce: 89 NZD
Prom: 208 NZD
Naprawa zapalniczki w aucie: 39 NZD
Delfiny, Kaikoura: 306 NZD
Kajakowanie w Abel Tasman: 390 NZD
Wai-O-Tapu: 58 NZD
Hobbiton: 150 NZD
Reszta to jakieś pamiątki i inne pierdoły, które nie nadają się do sklasyfikowania nigdzie indziej.
Podsumowując, nie zmieściliśmy się w założonym budżecie dziennym, ale to nasza wina i uważamy, że można przeżyć za 75 NZD na parę. Za dużo pozwalaliśmy sobie w kuchni :) Np. przez ostatnie dwa tygodnie praktycznie codziennie jedliśmy sushi :) A to 20-25 NZD za obiad, czyli 70% dziennych wydatków na jedzenie. Ale podróżować należy tak jak się lubi :)
Tylko cztery razy zapłaciliśmy za nocleg. Przez 66 nocy :) Dwa razy w Mt Cook i dwa razy w rejonie Milford Sound. Cała reszta to darmowe kampy i spanie na dziko. Wbrew pozorom wszędzie można spać na dziko. Po prostu nie śmieć, używaj publicznych toalet i nie hałasuj po zmroku.
To tyle. Nowa Zelandia warta jest odwiedzenia i zachęcamy każdego kto lubi podróże do wyprawy na koniec świata. Jeśli masz jakieś pytania - chętnie rozwiejemy Twoje wątpliwości.
Tymczasem, już niedługo pełna lista highlightów na blogu. Na chwilę obecną mamy:
5 najpiękniejszych plaż w Nowej Zelandii
5 najpiękniejszych dróg w Nowej Zelandii
5 najpiękniejszych jezior w Nowej ZelandiiDzięki za wszystkie dobre słowa. Będziemy starali się pisać tak często jak to możliwe choć z przyczyn naturalnych może to być czasem nierealne. Choćby wczoraj użytkowaliśmy internet z lokalnej biblioteki gdzieś na wschodnim wybrzeżu i transfer był tak słaby, że na FB coś nam się wgrało, a na F4F nie daliśmy rady. Wrzucamy więc dziś z Christchurch :)
Dzień 1-2, 9/10 stycznia 2015
Pierwsze dwa dni naszej nowozelandzkiej przygody za nami. Nie wiemy czy już wspominaliśmy, ale kochamy zwierzaki. Chyba żadne widoki nie dają nam tyle radości co obcowanie z dziką zwierzyną Tym razem mamy na myśli szalone delfiny i leniwe, niekiedy bardzo ciekawskie foki, szerzej znane tu jako fur sealsy :) Ale do konkretów!
Byliśmy w Kaikourze, gdzie setki fur sealsów wylegują się na każdym kroku. Zaczęliśmy od poleconych i oznaczonych miejsc, jednak jak się okazało, te najbardziej interaktywne sealsy były w miejscu, gdzie zatrzymaliśmy się na kolację w plenerze. Żal było odjeżdżać!
Rano pływaliśmy z delfinami w Pacyfiku - polecamy każdemu. Potrzeba chwili, aby przyzwyczaić się do temperatury 16-17 stopni, ale kiedy to już nastąpi, pozostaje tylko ZABAWA! :)
Dystans: 286 km
Budżet: 422.50 NZD (delfiny nas tak ruszyły po kieszeni) :)
% spożytkowania założonego budżetu: 5,63
Dzień 3-4, 11-12 stycznia 2015 - Christchurch. Jeszcze tam wrócimy, bo na razie nie mieliśmy czasu zwiedzić miasta.
Dzień 5, 13 stycznia 2015 - Akaroa, Półwysep Banksa
Pogoda psuje nam plany. Trzeci, kolejny dzień z rzędu niebo przez cały czas usiane jest chmurami. Słońca brak. Najgorsze, że prognozy zapowiadają taki stan rzeczy jeszcze na najbliższych kilka dni. Następnie w planach są dwa jeziora - Pukaki i Tekapo, a także Mt. Cook NP ale z deszczem nie zamierzamy tam jechać. Jutro wracamy do Christchurch. Tam zdecydujemy co dalej.
Akaroa wieczorem jest wymarła. Nic szczególnie ciekawego się tu nie dzieje. W mieście jest dostępnych kilka krótkich tras, które wiodą głównie przy latarni morskiej, przystani i na starych cmentarzach, gdzie pochowani są pierwsi osadnicy i pionerzy całego półwyspu. Widać wyraźnie francuski wpływ sprzed lat, zarówno w architekturze, jak i w nazwach ulic. Samo miasteczko jest piękne i zapewne byłoby jeszcze piękniejsze w promieniach połyskującego słońca, ale mamy wrażenie, że już gdzieś to widzieliśmy. Wygląda to podobnie w Kotorze, w Czarnogórze, gdzie miasto otoczone jest wodą i górami. Szczerze mówiąc, jak na razie NZ poza Kaikourą i tamtejszymi zwierzakami nie wywołała u nas efektu WOW, nie trafił nam się jeszcze widok z pocztówki. Oczywiście na każdym kroku góry, doliny i niesamowity open space, ale to za mało. Czekamy zatem na więcej :)
Dystans: 529 km
Budżet: 588 NZD
% spożytkowania założonego budżetu: 7,84
W końcu udało nam się opuścić Christchurch. Nie mówimy żegnaj, bo nie wykluczone, że za jakiś czas tu wrócimy. Pogoda nareszcie zaczyna się zmieniać. Jedziemy w stronę jeziora Tekapo.
Christchurch to miasto, które w ostatnich latach bardzo ucierpiało z powodu dwóch poważnych trzęsień ziemi. Pierwsze, o sile 7.1 w skali Richtera pozostawiło po sobie jedynie straty materialne w postaci uszkodzonych zabudowań. Drugie trzęsienie - pół roku później - paradoksalnie słabsze o sile 6.3 zebrało ze sobą niestety śmiertelne żniwo. 183 osoby straciły życie, a centrum miasta zostało zrównane z ziemią w przeciągu kilkunastu sekund. Więcej o tym niedługo na blogu.
Dystans: 862 km
Budżet: 950 NZD
% spożytkowania budżetu: 12,6
Dzień 8 i 9 - 16/17 stycznia 2015 - Lake Tekapo
Nareszcie słońce! Obudziła nas temperatura w aucie, a to dobry znak. Spaliśmy w środku lasu, mniej więcej 80 kilometrów od Tekapo, na kampie Te Moana (DOC). Gdy dojechaliśmy do jeziora, po raz pierwszy wstrzymaliśmy oddech. Turkusowe jezioro, spienione i pofalowane jak morze od silnego wiatru, w tle góry, a na pierwszym planie malutki kościółek. Jest moc.
Po południu pojechaliśmy do Obserwatorium, które mieści się na wzniesieniu. Lake Tekapo słynie bowiem ze "star gazing", czyli pięknie rozgwieżdżonego nieba, jednego z najczystszych na świecie. A jeśli jesteś szczególnym farciarzem, to istnieje tu nawet szansa zobaczyć zorzę polarną. Niewielka, ale zawsze to lepsze niż nic. Sprawdzimy to wieczorem. Tymczasem, kolor wody jest ciężki do opisania, bo nieczęsto spotyka się taką barwę na jeziorze. Dookoła góry i płaskie, można by rzec pustynne krajobrazy. Mount Cook niestety za chmurami, ale z daleka widać wiele ośnieżonych szczytów, tam gdzie wznosi się najwyższa góra Nowej Zelandii.
Parking pod The Church of the Good Shepherd zapełniał się wraz z zapadającym zmrokiem. 90% odwiedzających to skosy. Podjeżdżały całe autobusy smile emoticon Mniej więcej o 23:00 rozpoczęło się widowisko. Próbowaliśmy zrobić jakieś zdjęcia ale żadna fotka nie jest w stanie oddać tego co działo się na niebie. Po prostu miazga.
Nocleg urządziliśmy sobie na parkingu publicznym, na tyłach jakiegoś hotelu. Drugi dzień nad Tekapo spędziliśmy "ładując baterie" gdzieś w plenerze, nad brzegiem jeziora. Grzeje niemiłosiernie, ale w końcu tego chcieliśmy. Niestety prognoza na Mount Cook na najbliższe trzy dni dalej zapowiada deszcz, więc na razie zakotwiczymy się gdzieś w okolicy, czekając na słońce. Tymczasem, śmigamy do Lake Pukaki!
Chcieliśmy tylko dodać, że żadne zdjęcie z tej relacji nie widziało fotoszopa. Takie kolory są tu naprawdę! Potrzeba tylko słońca.
Dystans: 1080 km
Budżet: 1024 NZD (w tym: 273 NZD na paliwo)
% spożytkowanego budżetu: 13,65 %
-- 18 Sty 2015 11:28 --
Jestem ciekawy Waszej opinie o jeziorze Tekapo , my jechaliśmy z Christchurch prawie 3 godziny, na miejscu niebo zaspawane chmurami i deszcz :) sprawdziliśmy na necie że za 3 godziny będzie słońce (spanie w aucie) i co ... było jakieś 3 minuty , zrobiliśmy 3 zdjęcia i droga powrotna .
Chyba nawet dobrze, że był deszcz bo w pełnym słońcu zostałbym tam na zawsze.. strach pomyśleć jakie tam są widoki przy ładnej pogodzie :)
Trzymam kciuki za podróż !!!
Wszystko zależy od słońca. Mieliśmy identyczną sytuację w Akaroa. Tabuny ludzi zachwycają się tym miejscem, a my doświadczyliśmy tylko chmur, mgły i deszczu. Zawinęliśmy się na drugi dzień, mimo, że plan zakładał trzy. Dlatego teraz czekamy na słońce w Mt. Cook, bo wiemy już, że brak słońca = brak światła = lipa :)
Dzięki za dobre słowo
Pozdro :)Dzień 10 i 11
Lake Pukaki - drugie turkusowe jezioro!
Wygląda raczej jak morze, aniżeli jezioro, bo fale mają tu spokojnie metr. Ale nic w tym dziwnego, bo takiego wiatru to my dawno nie pamiętamy. W punkcie informacyjnym sprzedają świeżego łososia we wszystkich możliwych postaciach, a w okolicznych wioskach i na farmach hodowlanych możesz własnoręcznie zapolować na skurczybyka!
Przesiedzieliśmy dwa dni w Twizel, czekając na pogodę i się doczekaliśmy. Jutro Mt. Cook!
Dystans: 212 143 km
Budżet: 1095 NZD
% spożytkowanego budżetu: 14,6Stało się! Zapłaciliśmy za pierwszy nocleg. W Mount Cook National Park. Spaliśmy na dziko, a tu rano podjechał Pan z DOC (Departament of Conservation) i poinformował nas, że generalnie to 300 metrów dalej jest kamping i nie wolno tu spać. Opowiedział nam, że on tu jest od tego, żeby karać takich cwaniaczków jak my grzywną w wysokości 200 NZD, ale wspomniał też, że nie lubią tego robić, więc wystarczy, że zapłacimy za dzisiejszy nocleg i zobaczymy się na kampie po południu, zamiast znowu spać w tym samym miejscu. Poszliśmy na to bez kręcenia nosem.
Na pogodę w Mt. Cook czailiśmy się od dobrych kilku dni. Sprawdzaliśmy ją już nawet tydzień wcześniej, będąc jeszcze w Christchurch, ale jak na złość wszystkie możliwer serwisy pogodowe zapowiadały chmury, deszcz i mgłę, a to nie bardzo odpowiadało naszym wymaganiom. Gdy dotarliśmy do Lake Pukaki, kilkaset metrów przed oczekiwanym od dawna skrętem w prawo w stronę Mt. Cook, po raz ostatni sprawdziliśmy prognozę. Niestety - deszcz. Postanowiliśmy zatem przeczekać deszcz w Twizel, 9 kilometrów od Pukaki i tam poczekać na zmianę aury. Trafiliśmy w punkt! Nie dość, że Twizel okazało się mega fajną mieściną, to jeszcze po dwóch dniach chmur i deszczu w końcu pogoda w Mt. Cook miała się zmienić.
Cała relacja i pełna galeria zdjęć TUTAJ
Na koniec krótkie porównanie, dlaczego za wszelką cenę chcieliśmy mieć pogodę w Mount Cook. Komentarz zbędny :)