Wszystkich zaintrygowanych tytułem relacji, mogę uspokoić. Wiem, że to forum podróżnicze, więc i pierwszy raz, a w zasadzie wielokrotność pierwszego razu, w wielu aspektach będzie podróżniczy, m.in. pierwszy lot przez Atlantyk, pierwszy lot szerokim kadłubem i to z przesiadką, pierwsza wizyta w USA, pierwsze spojrzenie na Ocean Spokojny i wiele, wiele innych ? Zdaję sobie sprawę, że dla niektórych wyjadaczy tego forum, moja relacja może być niezbyt interesująca, ale bardziej chciałbym zaadresować ją do osób, które tak jak ja do tej pory, latały tylko po Europie i wciąż mają obawę aby polecieć „gdzieś dalej”. Relacji po zachodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych jest na forum sporo, ale większość jest sprzed kilku lat, więc postanowiłem opisać moją rodzinną podróż, którą odbyliśmy na przełomie kwietnia i maja 2025r., może jakieś świeże informacje komuś się przydadzą. Na sam koniec relacji podsumuję koszty. Prowadziłem na bieżąco specjalnego Excela, w którym zapisywałem wszystkie wydatki, bo sam byłem bardzo ciekawy, ile taka podróż będzie mnie kosztować. Jeszcze ze względu na to, że to forum m.in. lotnicze przedstawiam zestawienie lotów: 20.04 BER – HEL 20.04 HEL – LAX 07.05 SFO – JFK 08.05 JFK – LHR 09.05 LHR – BER Tyle przydługiego wstępu i na „pierwszy rzut” poniżej szkic trasy, jaką przejechaliśmy w USA:
Do Berlina wyruszyliśmy późnym wieczorem 19.04, ponieważ lot do Helsinek odlatywał bardzo wcześnie rano. Auto zostawiliśmy na znanym i lubianym na forum miejscu https://maps.app.goo.gl/f88dfQoY8F61hwjt8 Mogę śmiało polecić, auto stało prawie 3 tygodnie i oprócz tego że było lekko zakurzone, wszystko było w porządku. Oprócz nas stało jeszcze kilka aut na polskich rejestracjach. No to startujemy ?
Lot do Helsinek bardzo spokojny, obłożenie lotu dosyć niewielkie. W Helsinkach wita nas deszczowa pogoda i dosyć niskie chmury, ale ze względu na to że mamy około 4 godzinną przesiadkę, nie wychodzimy poza lotnisko. Przez szyby widzimy naszego Airbusa A350, tak jak już wcześniej wspomniałem to nasz pierwszy lot szerokim kadłubem.
Lot Helsinki – Los Angeles trwał około 11 godzin, samolot praktycznie pełny. Jedzenie bardzo dobre. Napoje (woda, soki, herbata, kawa) dostępne cały czas w cenie biletu. Układ siedzeń to 3-3-3 w klasie ekonomicznej. Na lotnisku LAX bardzo szybko dostajemy się do stanowiska Border Officera, który bo zadaniu zaledwie dwóch pytań wpuszcza nas do Stanów ?
Z lotniska podjeżdżamy shuttle busem do wypożyczalni Alamo, gdzie następuje kolejny „pierwszy raz” na tym wyjeździe. Nie ma przygotowanego dla nas konkretnego samochodu, tylko pracownik wskazuje nam alejkę z około 15-18 samochodami i mówi że mamy sobie wybrać, który nam pasuje. Przed wyjazdem czytałem o tych praktykach w Alamo, ale w rzeczywistości jest lepiej niż sobie wyobrażałem ? Wybieramy Toyotę RAV4 z napędem na 4 koła i ruszamy na nasz pierwszy nocleg w USA. Ta doba, ze względu na różnicę czasu, trwała dla nas 33 godziny.
Pierwsze dwie noce na amerykańskiej ziemi spędzamy w Comfort Inn Cockatoo Near LAX Airport (https://maps.app.goo.gl/5SY2uuQGb4VvGVGF8). Hotel z basenem i śniadaniem kosztował nas 233 dolary. Jeszcze gwoli wyjaśnienia, bo chyba wcześniej o tym nie pisałem. Podróżowaliśmy we czwórkę: moja żona, dwójka dzieci (14 i 12 lat) i moja skromna osoba. Jeszcze kilka zdań o hotelach/motelach w USA. Zwykle płaci się za pokój, w którym są dwa ogromne łóżka i 4 osoby bez problemu się w nim wyśpią. Jeżeli w hotelu są śniadania, to uprzedzam nie są to śniadania w stylu nazwijmy to europejskim. Amerykańskie śniadania to najczęściej tosty, gofry, dżem, masło orzechowe i płatki śniadaniowe. Do tego kawa z ekspresu przelewowego (najczęściej niezbyt dobra), herbata i mleko. Bardzo rzadko trafił się na śniadanie jakiś owoc, czyli jabłko lub banan. Generalnie po kilku takich śniadaniach zaczęliśmy sami kupować sobie jedzenie w supermarketach.
Naszym głównym celem tego wyjazdu była szeroko pojęta amerykańska przyroda i parki narodowe, stąd w LA spędzamy w zasadzie tylko półtora dnia. Oczywiście odwiedziliśmy interesujące nas punkty w Los Angeles i zaraz po śniadaniu ruszamy do Santa Monica. Jako że pierwszy raz jest motywem przewodnim tej relacji to w Santa Monica nastąpił mój pierwszy raz „oko w oko” z Pacyfikiem. Zaraz po Santa Monica pojechaliśmy do Venice Beach. Oba miejsca bardzo podobne, ale jednak trochę inne i w mojej ocenie bardziej podobało mi się w Venice Beach (te słynne siłownie tuż nad oceanem, klimatyczne wodne kanały i zauważalnie mniej ludzi).
Z Venice Beach pojechaliśmy pospacerować po Beverly Hills i po okolicach Walk of Fame, a potem pod napis Holywood, świetne miejsce do zdjęć i do oglądnia znajduje się tu https://maps.app.goo.gl/hyEhsBL6JyQeeRdv5 Jest tam nawet bezpłatny parking, co jest w LA ewenementem.
Będąc w Kalifornii nie mogliśmy nie wstąpić do I-N-Out Burger. Muszę przyznać, że z wszystkich sieciówek z burgerami w I-N-Out burgery były najlepsze, choć należy pamiętać że to fast-food w czystej postaci. Późnym popołudniem jedziemy jeszcze obejrzeć panoramę LA ze wzgórza gdzie znajduje się Griffith Observatory, a na sam koniec dnia najlepsza atrakcja, czyli mecz Play-Off Los Angeles Kings – Edmonton Oilers (jak się okazało kilka tygodni później uczestnik finału Pucharu Stanley’a). Poziom sportowy tego meczu fantastyczny, emocje przez trzy tercje i mnóstwo bramek. Ostatecznie Kings wygrywają 6:5. Hala w LA pełna kibiców. Niesamowite wrażenia i atmosfera. Jeden wielki show.
Kolejnego dnia, kręcimy się jeszcze trochę po LA i około południa wyruszamy w kierunku Joshua Tree National Park. Po drodze miał być krótki przystanek w https://maps.app.goo.gl/37cMoyokiC2XncqH6 ale zeszło nam prawie dwie godziny na zakupach. Ceny w outletach naprawdę atrakcyjne. Docieramy do bram parku wcześniej kupując Annual Pass za 85 USD, Joshua Tree NP jest bardzo dobry na początek przygody z parkami narodowymi, jest spokojnie, odległości między poszczególnymi atrakcjami nie są duże, park można na spokojnie w 3-4 godziny zobaczyć.
Wieczorem wjeżdżamy do Nevady gdzie śpimy w https://maps.app.goo.gl/ywRXxaChhzZwRtep8. Jako że motyw pierwszego razu będzie się jeszcze nie raz przewijał w tej relacji, to w hotelowym kasynie przegrywamy po raz pierwszy na jednorękich bandytach kilka dolarów ?
Zdaję sobie sprawę, że dla niektórych wyjadaczy tego forum, moja relacja może być niezbyt interesująca, ale bardziej chciałbym zaadresować ją do osób, które tak jak ja do tej pory, latały tylko po Europie i wciąż mają obawę aby polecieć „gdzieś dalej”.
Relacji po zachodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych jest na forum sporo, ale większość jest sprzed kilku lat, więc postanowiłem opisać moją rodzinną podróż, którą odbyliśmy na przełomie kwietnia i maja 2025r., może jakieś świeże informacje komuś się przydadzą.
Na sam koniec relacji podsumuję koszty. Prowadziłem na bieżąco specjalnego Excela, w którym zapisywałem wszystkie wydatki, bo sam byłem bardzo ciekawy, ile taka podróż będzie mnie kosztować.
Jeszcze ze względu na to, że to forum m.in. lotnicze przedstawiam zestawienie lotów:
20.04 BER – HEL
20.04 HEL – LAX
07.05 SFO – JFK
08.05 JFK – LHR
09.05 LHR – BER
Tyle przydługiego wstępu i na „pierwszy rzut” poniżej szkic trasy, jaką przejechaliśmy w USA:
Do Berlina wyruszyliśmy późnym wieczorem 19.04, ponieważ lot do Helsinek odlatywał bardzo wcześnie rano. Auto zostawiliśmy na znanym i lubianym na forum miejscu https://maps.app.goo.gl/f88dfQoY8F61hwjt8 Mogę śmiało polecić, auto stało prawie 3 tygodnie i oprócz tego że było lekko zakurzone, wszystko było w porządku. Oprócz nas stało jeszcze kilka aut na polskich rejestracjach.
No to startujemy ?
Lot do Helsinek bardzo spokojny, obłożenie lotu dosyć niewielkie. W Helsinkach wita nas deszczowa pogoda i dosyć niskie chmury, ale ze względu na to że mamy około 4 godzinną przesiadkę, nie wychodzimy poza lotnisko.
Przez szyby widzimy naszego Airbusa A350, tak jak już wcześniej wspomniałem to nasz pierwszy lot szerokim kadłubem.
Lot Helsinki – Los Angeles trwał około 11 godzin, samolot praktycznie pełny. Jedzenie bardzo dobre. Napoje (woda, soki, herbata, kawa) dostępne cały czas w cenie biletu. Układ siedzeń to 3-3-3 w klasie ekonomicznej.
Na lotnisku LAX bardzo szybko dostajemy się do stanowiska Border Officera, który bo zadaniu zaledwie dwóch pytań wpuszcza nas do Stanów ?
Z lotniska podjeżdżamy shuttle busem do wypożyczalni Alamo, gdzie następuje kolejny „pierwszy raz” na tym wyjeździe. Nie ma przygotowanego dla nas konkretnego samochodu, tylko pracownik wskazuje nam alejkę z około 15-18 samochodami i mówi że mamy sobie wybrać, który nam pasuje. Przed wyjazdem czytałem o tych praktykach w Alamo, ale w rzeczywistości jest lepiej niż sobie wyobrażałem ? Wybieramy Toyotę RAV4 z napędem na 4 koła i ruszamy na nasz pierwszy nocleg w USA. Ta doba, ze względu na różnicę czasu, trwała dla nas 33 godziny.
Pierwsze dwie noce na amerykańskiej ziemi spędzamy w Comfort Inn Cockatoo Near LAX Airport (https://maps.app.goo.gl/5SY2uuQGb4VvGVGF8). Hotel z basenem i śniadaniem kosztował nas 233 dolary. Jeszcze gwoli wyjaśnienia, bo chyba wcześniej o tym nie pisałem. Podróżowaliśmy we czwórkę: moja żona, dwójka dzieci (14 i 12 lat) i moja skromna osoba. Jeszcze kilka zdań o hotelach/motelach w USA. Zwykle płaci się za pokój, w którym są dwa ogromne łóżka i 4 osoby bez problemu się w nim wyśpią. Jeżeli w hotelu są śniadania, to uprzedzam nie są to śniadania w stylu nazwijmy to europejskim. Amerykańskie śniadania to najczęściej tosty, gofry, dżem, masło orzechowe i płatki śniadaniowe. Do tego kawa z ekspresu przelewowego (najczęściej niezbyt dobra), herbata i mleko. Bardzo rzadko trafił się na śniadanie jakiś owoc, czyli jabłko lub banan. Generalnie po kilku takich śniadaniach zaczęliśmy sami kupować sobie jedzenie w supermarketach.
Naszym głównym celem tego wyjazdu była szeroko pojęta amerykańska przyroda i parki narodowe, stąd w LA spędzamy w zasadzie tylko półtora dnia. Oczywiście odwiedziliśmy interesujące nas punkty w Los Angeles i zaraz po śniadaniu ruszamy do Santa Monica. Jako że pierwszy raz jest motywem przewodnim tej relacji to w Santa Monica nastąpił mój pierwszy raz „oko w oko” z Pacyfikiem. Zaraz po Santa Monica pojechaliśmy do Venice Beach. Oba miejsca bardzo podobne, ale jednak trochę inne i w mojej ocenie bardziej podobało mi się w Venice Beach (te słynne siłownie tuż nad oceanem, klimatyczne wodne kanały i zauważalnie mniej ludzi).
Z Venice Beach pojechaliśmy pospacerować po Beverly Hills i po okolicach Walk of Fame, a potem pod napis Holywood, świetne miejsce do zdjęć i do oglądnia znajduje się tu https://maps.app.goo.gl/hyEhsBL6JyQeeRdv5 Jest tam nawet bezpłatny parking, co jest w LA ewenementem.
Będąc w Kalifornii nie mogliśmy nie wstąpić do I-N-Out Burger. Muszę przyznać, że z wszystkich sieciówek z burgerami w I-N-Out burgery były najlepsze, choć należy pamiętać że to fast-food w czystej postaci.
Późnym popołudniem jedziemy jeszcze obejrzeć panoramę LA ze wzgórza gdzie znajduje się Griffith Observatory, a na sam koniec dnia najlepsza atrakcja, czyli mecz Play-Off Los Angeles Kings – Edmonton Oilers (jak się okazało kilka tygodni później uczestnik finału Pucharu Stanley’a). Poziom sportowy tego meczu fantastyczny, emocje przez trzy tercje i mnóstwo bramek. Ostatecznie Kings wygrywają 6:5. Hala w LA pełna kibiców. Niesamowite wrażenia i atmosfera. Jeden wielki show.
Kolejnego dnia, kręcimy się jeszcze trochę po LA i około południa wyruszamy w kierunku Joshua Tree National Park. Po drodze miał być krótki przystanek w https://maps.app.goo.gl/37cMoyokiC2XncqH6 ale zeszło nam prawie dwie godziny na zakupach. Ceny w outletach naprawdę atrakcyjne.
Docieramy do bram parku wcześniej kupując Annual Pass za 85 USD, Joshua Tree NP jest bardzo dobry na początek przygody z parkami narodowymi, jest spokojnie, odległości między poszczególnymi atrakcjami nie są duże, park można na spokojnie w 3-4 godziny zobaczyć.
Wieczorem wjeżdżamy do Nevady gdzie śpimy w https://maps.app.goo.gl/ywRXxaChhzZwRtep8. Jako że motyw pierwszego razu będzie się jeszcze nie raz przewijał w tej relacji, to w hotelowym kasynie przegrywamy po raz pierwszy na jednorękich bandytach kilka dolarów ?