0
TikTak 9 kwietnia 2017 16:33
Image

Image

Image

Image

Po raz kolejny mogliśmy się przekonać, że tutejsza zima z naszą aż tak wiele wspólnego nie ma.
Rzeka nie pokryła się lodem, jak widać.
Jakkolwiek obok ratusza mieszkańcy podjęli desparacką próbę zbudowania stoku narciarskiego.
Przez współczucie dla ich trudu nie zamieszczam zdjęcia tego co im wyszło.

Image

Lepiej patrzeć na koale:

Image

Image

Image

Image

Z Brisbane lecieliśmy do Sydney.
Samolot był opóźniony o trzy godziny.
Z nudów przestudiowałem australijskie przepisy konsumenckie dotyczące przewozów lotniczych.
Wynika z nich, że pasażerom nie przysługuje ze strony przewoźnika żadna rekompensata, choćby
samolot spóźnił się i trzy dni.
Owszem, mogą oni otrzymać dodatkowe jedzenie albo nawet i hotel, ale jest to wyłącznie dobra
wola przewoźnika.
A gdyby tak linie lotnicze zostały zmuszone do odwołania lotu, to też niekoniecznie pieniądze oddawać
muszą.
Wygląda to niewiarygodnie, pewnie w praktyce nikt tak nie postępuje, ale przepisy takie tu mają.

Również z nudów trafiłem do kiosku z prasą i książkami.
W ręce wpadła mi książeczka dla dzieci, była tu pewnie po to, żeby im ją kupić, gdyby za bardzo
marudziły, że spóźnił się samolot.
Wyglądała niewinnie.
Po chwili czytania, musiałem się uszczypnąć - albo upłynęło zbyt wiele czasu, od kiedy czytałem
bajki swoim dzieciom, albo tutaj pisze się całkiem inne bajki.

Rzecz była bynajmniej nie o misiu-uszatku, albo koali-uszatku, nawet nie o kangurze czy jakimkolwiek
innym budzącym sympatię stworzeniu.
Bohaterem bajki była ryba-piła.
Owa ryba miała specyficzne hobby: kolekcjonowała ksylofony, zdążyła nazbierać ich już kilkadziesiąt.
Ha, myliłby się ktoś, sądząc, że używała ich w celach umuzykalniających!
Ryba zajmowała się sprawdzaniem tego, co ksylofony mają w środku.
I to nie przy pomocy śrubokręta czy młotka.
Nabyła w tym celu skomplikowany aparat rentgenowski i dokonywała prześwietleń.
Napromieniowała przepływające koniki morskie i szkarłupnie - ale w jednym z ksylofonów znalazła
mapę wskazującą drogę do skarbu.
Na miejscu wskazanym przez mapę nic nie było ale ryba nie poddała się!
Zaminowała całą rafę i wysadziła ją w powietrze! (w wodę?!)
No i skarb się znalazł.
Był to kolejny ksylofon.
:geek: :geek: :geek:

Gdyby ktoś chciał sobie osobiście poczytać, tu jest okładka:

Image

Dodaj Komentarz

Komentarze (1)

tiktak 9 kwietnia 2017 22:41 Odpowiedz
Ostatnio zrobiły się u nas modne "pokoje zagadek": wchodzisz i musisz rozwikłać jakiś problem, np.jak odnaleźć klucz i wydostać się na zewnątrz.Nie miałem okazji spróbować zabawy, ale podobno - jest fajnie.Australijczycy są w tej sprawie daleko, daleko przed nami i robią już całe "wieżowce zagadek".Taką dodatkową atrakcję zapewniał właśnie Hub Apartaments, ale, jak sprawdziliśmy, wiele innych, podobnychprzybytków funkcjonuje podobnie.W Australii koszty pracy są wysokie, związki zawodowe - mocne i prawa pracowników szanowane z najwyższympietyzmem.W związku z tym recepcja w takim budynku wcale nie musi być czynna - bo jest za wcześnie albo za późno,bo akurat trwa przerwa na lunch i tak dalej.Jeżeli mamy pecha i przyjechaliśmy w sobotę albo niedzielę - nie jest ona czynna ani trochęi co najwyżej możemy pocałować klamkę.No właśnie - klamkę, ale jak widać na zdjęciu, obok przeszklonych drzwi nie było nawet i klamki.Już, już mieliśmy pogrążyć się w rozpaczy...Metr od wejścia, pod krzywo przyklejoną karteczką, ukryto srebrny guziczek z wygrawerowanąpokusą: "PRESS...".Uległem i nacisnąłem ...Coś zaczęło buczeć, trzeszczeć a przez dziwne dźwięki przebijały jakieś słowa.Po chwili dało się wśród nich wyłowić powtarzającą się sekwencję:"seven-eight-three-o-o-two-seven-nine-o-o-o, seven-eight-three-o-o-two-seven-nine-o-o-o,seven-eight-three-o-o-two-seven-nine-o-o-o..."Numer wystukałem w komórce.Uff... Po kilku sygnałach po drugiej stronie ktoś się odezwał.Wyjaśniłem, o co mi chodzi - okazało się, że przechodzę do drugiego etapu !!!Na ukrytej w innym miejscu klawiaturze numerycznej wystarczyło wystukać tajny kod, któryprzez telefon podał mi GŁOS - i:DRZWI BUDYNKU STANĘŁY OTWOREM !!!W etapie drugim należało w zakamarkach korytarza odnaleźć skrytkę, koniecznie z numerem "435".Potem, pokrętłem na drzwiczkach skrytki, takim jak w sejfach, ustawić inny tajny kod, który w trakciekolejnego połączenia telefonicznego podał GŁOS.Niestety...Drzwiczki nie drgnęły ani o milimetr.Po kilku nieudanych próbach i powtórzeniach kodu przez telefon, GŁOS zdenerwował się i odłożyłsłuchawkę.To był jednak nasz dzień i nic nie było w stanie nas zatrzymać!!!W innym zakamarku innego korytarzyka odnalazłem inną skrytkę z numerem "435".Tym razem kod pasował!W środku była koperta z nowym, tajnym kodem i kompletem kluczy.Etap trzeci to już była zupełna pestka - kod posłużył do odblokowania drzwi do korytarzyka wiodącegow stronę windy a klucz oczywiście - do pokoju.