+1
Sareth4 14 października 2019 22:20
20191007_171640 (Copy).jpg



No i sam kościół, ze złotą postacią Matki Boskiej, strażniczki Marsylii.

20191007_172847 (Copy).jpg



Kilka rogalików i kaw później znalazłem się w swoim ulubionym miejscu, czyli przy forcie Saint Jean, tym razem z premedytacją czekając na zachód.

20191007_193355 (Copy).jpg



Reszta wieczoru spożytkowana została na konsumpcji lokalnego alkoholu, pastisu, anyżowej wódki, którą rozcieńcza się z wodą, bo podobno sama w sobie jest za mocna :roll: :roll:
Szocika z wodą i lodem można dostać za 2-2.50 euro i jeśli gdzieś jest drożej, to szukajcie lokalu obok. Szkoda przepłacać!
Następnego dnia rano wybrałem się pociągiem do Cassis, miejscowości 30minut drogi pociągiem od Marsylii, w celu spędzenia dnia w parku narodowym les Calanques. Boy oh boy cóż to był za dobry pomysł!

Cassis.

20191008_125204 (Copy).jpg




Dewiza miasta to: Kto widział Paryż, a nie widział Cassis, nie widział nic. Urocze prowansalskie miasteczko!
I początek parku narodowego les Calanques.

20191008_131607 (Copy).jpg



20191008_132929 (Copy).jpg



20191008_141304 (Copy).jpg



20191008_150826 (Copy).jpg



20191008_153405 (Copy).jpg



20191008_160759 (Copy).jpg



20191008_174342 (Copy).jpg



20191008_185026 (Copy).jpg



Z parku udało mi się wyjść przed samym zachodem słońca, i przez ostatnie 2h znając swoje położenie i godzinę zachodu bałem się, że będę wychodzić z gór po ciemku. Sforsowałem jednak tempo i przy ostatnich promieniach słońca wyszedłem na utwardzoną ściężkę, skąd trafiłem do miasteczka uniwersyteckiego Luminy, a stamtąd już busem do centrum Marsylii.

Les Calanques, czyli śródziemnomorskie fiordy to absolutny must podczas odwiedzin i Marsylii – już lepiej przylecieć do Marsylii i nie zobaczyć miasta, niż nie zobaczyć Calanques. Mi na piechotę udało się zobaczyć połowę dostępnych fiordów, robiąc tego dnia 42 000 kroków po górach :)

Tych Calanques, których nie zobaczyłem na piechotę, zobaczyłem z morza. Następnego dnia, za 22 euro wsiadłem na 2.5 godzinny rejs po Calanques – idealnie po tej połowie, której nie zobaczyłem dzień przed.
Niestety tego dnia niebo było kompletnie zachmurzone (przeciwieństwo dni poprzednich, gdzie miałem ~28 stopni i samo słońce w Marsylii), ale i tak udało się zobaczyć fiordy.

20191009_130544 (Copy).jpg



20191009_115534 (Copy).jpg



20191009_121102 (Copy).jpg



20191009_122456 (Copy).jpg



20191009_123726 (Copy).jpg



A tu jeszcze zdjęcie ze statku już w starym porcie. Tak jak mówiłem, w 2013 mocno zmieniono też ten obszar. Wcześniej cały ten plac to była ruchliwa ulica. Teraz jest plac, na którym każdego z moich trzech wieczorów w mieście odbywał się jakiś protest/demonstracja.

20191009_110313 (Copy).jpg



I fort Saint Jean, również z wody.

20191009_133556 (Copy).jpg



Po powrocie pochodziłem znowu po le Panier, a potem wybrałem się tramwajem (jedną z trzech istniejących linii) do Palais Longchamp.
Pałac zbudowano w XIX wieku z okazji zainstalowania sprawnego systemu wodociągów.

20191009_143821 (Copy).jpg



20191009_144112 (Copy).jpg



20191009_145544 (Copy).jpg



Obecnie, podobnie jak w przypadku Palais du Pharo, pałac i przylegający do niego park to miejsca publiczne. W parku znajduje się mini-zoo.

Potem wybrałem się zobaczyć wspomniany już budynek projektu le Corbusiera. Jest to pierwszy na świecie budynek mieszkalny, zbudowany w 1952 roku, który stał się inspiracją dla budowanych w późniejszych latach blokach mieszkalnych na całym świecie, w tym blokach z wielkiej płyty w Polsce.
Budynek jest naprawdę duży, nie da się go znikąd objąć całego zdjęciem.

20191009_163047 (Copy).jpg



20191009_164233 (Copy).jpg



Czy le Corbusier różni się czymś od jego następców, bloków np. w Polsce? Jak najbardziej, Corbusierowi ewidentnie przyświecała idea, że ten budynek ma być dla ludzi i rodzin wielodzietnych, które nie mają się gdzie podziać po wojnie, i ma im się tam dobrze żyć. Mieszkania są dwupoziomowe, każde zajmuje przestrzeń od jednego boku budynku do drugiego, przez co mają około 100m2 powierzchni (!), z jednej strony jest widok na Morze Śródziemne, z drugiej na góry okalające Marsylię. Budynek miał być samowystarczalny, znajdowały się tam sklepy, kawiarnie, gdzie spotykali się ciągle mieszkańcy, na dachu korty tenisowe i basen, obecnie na dachu prowadzone są zajęcia jogi.
Polecam poczytać trochę o tym budynku, mieszkańcy Marsylii z miłością wspominają lata spędzone w tym budynku, ci starsi z żalem mówią, że teraz to już nie to samo i brakuje tej idei wspólnoty, którym kierowali się wszyscy mieszkający w le Corbusierze kiedyś. Obecnie to raczej atrakcja turystyczna, funkcjonuje tu też hotel, chociaż większość budynku jest wciąż normalnie zamieszkiwana przez francuską klasę średnią.

Na koniec jeszcze trochę spaceru po okolicach. Velodrome.

20191009_161229 (Copy).jpg



I kilka godzin później już byłem na lotnisku, z radością czekając na spóźnioną godzinę FRancę.
Tu jeszcze przedodjazdowa kawka przy dworcu.

20191009_185627 (Copy).jpg



Podsumowując, bardzo mi się w Marsylii podobało, jest to miasto raczej z rodzaju „albo kochać albo nienawidzić”, ja należę do tej pierwszej grupy. Dodatkowo Marsylia to brama do przecudownego parku les Calanques, dokąd na pewno wrócę i to jak najprędzej, jak i wielu innych miast – niedaleko jest Awinion, Arles, Nimes…
Muszę jednak powiedzieć, że faktycznie miasto okazało się droższe niż sądziłem. Dosyć drogie były pamiątki (3-4 euro za byle magnes i to z dala od głównych atrakcji), noclegi, transport.

Chętnie odpowiem na pytania dotyczące miasta ;)

Dodaj Komentarz