Na ostatni dzień nie byłem zbyt dobrze przygotowanyz co spowodowało pewne problemy. Chciałem przejechać Columbia River Gorge Scenic Highway, ale szukałem jej w miejscu, gdzie jest niedostępna dla samochodów. Straciłem w ten sposób sporo czasu. Sama droga jest niesamowicie malownicza podobnie jak jej młodsza siostra I-84. Po drodze wodospady, lasy, mosty, tunele. Ja się spieszyłem, więc przejechałem tylko część, robiąc przystanek m.in. przy Multnomah Falls. To bardzo popularna atrakcja, w sezonie trzeba wcześniej rezerwować wjazd. Wodospad prezentuje się nieźle, ale mnie po Iguazu i Wodospadach Wiktorii już chyba nic nie zaskoczy. Potem pojechałem na punkt widokowy i zamiast zostać na miejscu na zachód słońca, szukałem lepszego widoku. Wpisałem coś w nawigację, nie spojrzałem dokładnie, ale po 15 minutach już wiedziałem, że jadę w zle miejsce. Na poprzedni punkt widokowy nie chciało mi się już wracać,poza tym zaczęło się ściemniać. Z ciekawości dojechalem do celu, którym okazał się outlet marki Columbia, do którego chciałem się udać po zmroku. Pomyślałem, że skoro już tu jestem, to zajrzę. Niestety, miła pani zamknęła mi drzwi przed nosem.
Potem do hotelu i od razu na kolację. Centrum Portland wyglądało wyjątkowo bezludnie. Wiem, że Amerykanie nie lubią chodzić, ale jestem w końcu w centrum dużego miasta. Wypiłem parę jak zwykle dobrych piw i powoli padam. Dziś znów było intensywnie. I znów, poza niewielkim problemem przy Thrillium Lake, pogode miałem znakomitą. 4 dni w PNW w październiku praktycznie bez deszczu to wyjątkowe szczęście.
Jutro zaczynam wracać do domu. Widzę,że niestety AY zafundował mi wersję A330 sprzed retfofitu [emoji853]Jestem już na PDX. Bardzo przyjemnie lotnisko. Wszystko przebiega szybko i w miłej atmosferze. Kupiłem sobie nawet dwie koszulki i polar dla córki [emoji6]AA nie ma tu własnego saloniku, ale Alaska przyjmuje z otwartymi ramionami. Mają lokalne piwa, niewiele ale dobre i to. Rano przeszedłem się po centrum i problem bezdomności jednak istnieje i jest widoczny. Ludzie śpiący na chodnikach, rozgrzebane kosze na śmieci. Wypiłem kawę, zjadłem paczka, przespacerowalem się wzdłuż rzeki. Byłem też obejrzeć największą księgarnie na świecie Powell's City of Books, w której jest ponad milion książek, na ponad 6 tys. m2. Niestety otwierali o 10, gdy ja musiałem być już w drodze na lotnisko. Może to i dobrze, bo buszując między regałami, mógłbym zapomnieć o odlocie. Za niecałe 2h mam lot do Chicago.
Priority Pass też się czasem przydaje. [emoji6] Jestem już na lotnisku w Helsinkach. W terminalu Non Schengen hula wiatr. Nic dziwnego, strategia hubu na Azję wzięła w łeb razem z pandemią i wojną w Ukrainie. Terminal kosztował bardzo dużo i na razie nie wygląda, żeby pieniądze miały się zwrócić. Finnair próbuje trochę ratować sytuację otwierając nowe połączenia min. do USA. Business klasa wypełniona po brzegi, ale miałem wrażenie, że 60-70% pasażerów to ludzie jak ja, którzy co najmniej kilka razy zastanowilby się, czy zapłacić standardową cenę za bilet. Sam lot punktualny,jedzenie dobre, nie narzekam. Finalnie leciałem jednak A330 po retroficie i nie jestem do końca przekonany do fotela. Zdecydowanie wolę te z club suites BA. Nie bez znaczenia jest pewnie fakt, że jestem wielkoludem. W BA też więcej luzu, Finnair nawet safety demo ma nudne jak pobyt w saunie. Obejrzałem film opowiadający o tym, że Finlandia jest najszczęśliwszym krajem na swiecie. Sam salonik ogromny i pusty. Wybór jedzenia i alkoholi spory. Z kolei w terminalu Schengen trudno gdzieś usiąść. Czekają mnie dziś jeszcze 2 loty, kolejną-czwartą już linią podczas tej podróży.
@mapa
Pamiętam czasy Blazers z okresu Clydea Drexlera. Kupując bilety miałem nadzieję, że uda się zobaczyć NBA na żywo, jednak ten sezon startuje wyjątkowo późno.Pora na małe podsumowanie, które tak jak resztę relacji napiszę z telefonu. Czy było warto? Zdecydowanie tak. Zrobiłbym tę podróż nawet w całości w klasie ekonomicznej. Przeleciałem 22 tysiące km, przejechałem 2 tys. Niewiele chodziłem, bo nie było na to czasu. [emoji2]Było szybko, intensywnie a wiele osób z pewnością puka się w głowę myśląc "co za idiota?". I nie można im odmówić racji. Niestety trudno mi było wygospodarować więcej czasu. Zwiedziłem część Oregonu i mam ochotę na więcej. Największym plusem było przejechanie całego wybrzeża, chociaż wolałbym przeznaczyć na to minimum dwa dni więcej. Co ciekawe, zgodnie z prawem wszystkie plaże Oregonu muszą być ogólnodostępne. Nie można ich zabudowywać, ogradzać etc. I chyba najbardziej żałuję tego czego nie zobaczyłem na wybrzeżu, czyli basenów pływowych. W czasie mojej podróży odpływy były późno w nocy a te dzienne były za małe. Pewnie zastanawiacie się dlaczego było to dla mnie istotne. Otóż podczas odpływu można zobaczyć bogactwo oceanu czekające na kolejny przypływ. Wygląda to mniej więcej tak (zdjęcia niestety nie moje).
Chociaż żeby zrobić takie zdjęcia pewnie i tak trzeba mieć sporo szczęścia..
Żałuję też, że nie udało mi się pojechać bardziej w góry, a widziałem je głównie z daleka a od innych jak góry Wallowa byłem w ogóle daleko. Generalnie na Oregon mozna spokojnie poświęcić minimum 2 tygodnie i będzie co oglądać. A jak się doda pobliskie stany to i rok nie wystarczy [emoji2] Myślę, że październik to dobry czas na podróż w te rejony, choć ja pogodę miałem wyjątkowo dobrą a w Bend było blisko stuletniego rekordu temperatury w tym miesiącu. W niektórych miejscach byłem jedynym zwiedzającym, co tym bardziej potęgowało efekt wow. Latem mnóstwo turystów, wysokie ceny i możliwe pożary, które mogą bardzo utrudnić podróż. Wiosna w górach jeszcze sporo śniegu. Natomiast wybrzeże pewnie ciekawe każdej porze roku. Wiem że podczas sztormów fale potrafią być ogromne.
Nie polecam jazdy w nocy. Miejscowi generalnie odradzają, gdyż bardzo łatwo o wypadek z udziałem lokalnej zwierzyny, której zresztą sporo widziałem na poboczach. Tylko raz żałowałem, że moja Kia nie ma napędu 4x4 kiedy nie bardzo chciała jechać pod górę po szutrze. Poza tym jeździło się bardzo dobrze i tylko dzięki spokojnej jeździe Amerykanów uniknąłem sytuacji, która w Polsce na pewno skończyłaby się kolizją z mojej winy (zmęczenie, jetlag i te sprawy).
Ceny nie są jakieś duże jak na Stany. Noclegi w przyzwoitych motelach w granicach 70-80 $, piwo w barze 6$.
Nie pytajcie ile wydałem w te 4 dni, najważniejsze że lot był tani. [emoji2]
Z 2 piętra mojego hotelu Warszawa nie prezentuje się zachęcająco. Podobnie jak wczorajsza lotowska Putka, która będzie moim dzisiejszym śniadaniem. Cóż, zjem coś w Saloniku. Fast track na stołecznym lotnisku jest zdecydowanie bardziej zatłoczony od krakowskiego i nie jestem pewien, czy nie przeszedłbym szybciej przez standardową kontrolę . Żeby nie było nudno będę Wam serwował ciekawostki o Oregonie. Pierwsza z nich: Oregon był pierwszym stanem, który zdekryminalizował marihuanę w 1973 roku i jednym z pierwszych stanów, który zalegalizował marihuanę rekreacyjną w 2014 roku. Czytałem ostatnio, że mają ogromne nadwyżki towaru, ceny spadły a popyt z czasów pandemii na razie nie wraca. Ludzie wolą aktywność na świeżym powietrzu od palenia zielska w domach. Nie mnie osądzać, która z tych opcji jest wartościowsza.
Nie mogę się doczekać Twoich fotek z Oregonu, koniecznie zatrzymaj się w Bend w High Desert Museum, przejechałem Oregon w zeszłym roku (jest moja relacja w odpowiednim dziale z całego Pacific Northwest)
Super relacja i świetne zdjęcia. No i plus za Toma Waitsa
:)Oregon i Portland jakoś zawsze będą na mojej liście z uwagi na TrailsBlazers, którym kibicowałem od bardzo dawna, mam nadzieję, że kiedyś się uda zajechać..
hiszpan napisał:Czyli - kiedyś Oregon trzeba powtórzyć!Też jestem tego zdania. Z drugiej strony będąc tam, miałem świadomość, że jest tyle miejsc do których chce jeszcze dotrzeć, że na Oregon może już nie być czasu. Głównie stąd to gonienie. Zresztą,od paru lat wszystkie moje samotne podróże mniej więcej tak wyglądają. Z kolei podczas rodzinnych wyjazdów siedzę głównie na plaży i nie wiem co ze sobą zrobić [emoji2]
Jeszcze podsumowanie milowe. Wpadło prawie 24k aviosów i udało się uzyskać całkowicie mi niepotrzebny status Iberia Plata. Byłoby trochę więcej, gdybym nie odpuścił ostatniego lotu. Za bilet zapłaciłem ok. 2.5k co uważam za rozsądną cenę. [emoji6]
Na ostatni dzień nie byłem zbyt dobrze przygotowanyz co spowodowało pewne problemy. Chciałem przejechać Columbia River Gorge Scenic Highway, ale szukałem jej w miejscu, gdzie jest niedostępna dla samochodów. Straciłem w ten sposób sporo czasu. Sama droga jest niesamowicie malownicza podobnie jak jej młodsza siostra I-84. Po drodze wodospady, lasy, mosty, tunele. Ja się spieszyłem, więc przejechałem tylko część, robiąc przystanek m.in. przy Multnomah Falls. To bardzo popularna atrakcja, w sezonie trzeba wcześniej rezerwować wjazd. Wodospad prezentuje się nieźle, ale mnie po Iguazu i Wodospadach Wiktorii już chyba nic nie zaskoczy. Potem pojechałem na punkt widokowy i zamiast zostać na miejscu na zachód słońca, szukałem lepszego widoku. Wpisałem coś w nawigację, nie spojrzałem dokładnie, ale po 15 minutach już wiedziałem, że jadę w zle miejsce. Na poprzedni punkt widokowy nie chciało mi się już wracać,poza tym zaczęło się ściemniać. Z ciekawości dojechalem do celu, którym okazał się outlet marki Columbia, do którego chciałem się udać po zmroku. Pomyślałem, że skoro już tu jestem, to zajrzę. Niestety, miła pani zamknęła mi drzwi przed nosem.
Potem do hotelu i od razu na kolację. Centrum Portland wyglądało wyjątkowo bezludnie. Wiem, że Amerykanie nie lubią chodzić, ale jestem w końcu w centrum dużego miasta. Wypiłem parę jak zwykle dobrych piw i powoli padam. Dziś znów było intensywnie. I znów, poza niewielkim problemem przy Thrillium Lake, pogode miałem znakomitą. 4 dni w PNW w październiku praktycznie bez deszczu to wyjątkowe szczęście.
Jutro zaczynam wracać do domu. Widzę,że niestety AY zafundował mi wersję A330 sprzed retfofitu [emoji853]Jestem już na PDX. Bardzo przyjemnie lotnisko. Wszystko przebiega szybko i w miłej atmosferze. Kupiłem sobie nawet dwie koszulki i polar dla córki [emoji6]AA nie ma tu własnego saloniku, ale Alaska przyjmuje z otwartymi ramionami. Mają lokalne piwa, niewiele ale dobre i to.
Rano przeszedłem się po centrum i problem bezdomności jednak istnieje i jest widoczny. Ludzie śpiący na chodnikach, rozgrzebane kosze na śmieci. Wypiłem kawę, zjadłem paczka, przespacerowalem się wzdłuż rzeki. Byłem też obejrzeć największą księgarnie na świecie Powell's City of Books, w której jest ponad milion książek, na ponad 6 tys. m2. Niestety otwierali o 10, gdy ja musiałem być już w drodze na lotnisko. Może to i dobrze, bo buszując między regałami, mógłbym zapomnieć o odlocie. Za niecałe 2h mam lot do Chicago.
Priority Pass też się czasem przydaje. [emoji6]
@mapa
Pamiętam czasy Blazers z okresu Clydea Drexlera. Kupując bilety miałem nadzieję, że uda się zobaczyć NBA na żywo, jednak ten sezon startuje wyjątkowo późno.Pora na małe podsumowanie, które tak jak resztę relacji napiszę z telefonu. Czy było warto? Zdecydowanie tak. Zrobiłbym tę podróż nawet w całości w klasie ekonomicznej. Przeleciałem 22 tysiące km, przejechałem 2 tys. Niewiele chodziłem, bo nie było na to czasu. [emoji2]Było szybko, intensywnie a wiele osób z pewnością puka się w głowę myśląc "co za idiota?". I nie można im odmówić racji. Niestety trudno mi było wygospodarować więcej czasu.
Zwiedziłem część Oregonu i mam ochotę na więcej. Największym plusem było przejechanie całego wybrzeża, chociaż wolałbym przeznaczyć na to minimum dwa dni więcej. Co ciekawe, zgodnie z prawem wszystkie plaże Oregonu muszą być ogólnodostępne. Nie można ich zabudowywać, ogradzać etc. I chyba najbardziej żałuję tego czego nie zobaczyłem na wybrzeżu, czyli basenów pływowych. W czasie mojej podróży odpływy były późno w nocy a te dzienne były za małe. Pewnie zastanawiacie się dlaczego było to dla mnie istotne. Otóż podczas odpływu można zobaczyć bogactwo oceanu czekające na kolejny przypływ. Wygląda to mniej więcej tak (zdjęcia niestety nie moje).
Chociaż żeby zrobić takie zdjęcia pewnie i tak trzeba mieć sporo szczęścia..
Żałuję też, że nie udało mi się pojechać bardziej w góry, a widziałem je głównie z daleka a od innych jak góry Wallowa byłem w ogóle daleko. Generalnie na Oregon mozna spokojnie poświęcić minimum 2 tygodnie i będzie co oglądać. A jak się doda pobliskie stany to i rok nie wystarczy [emoji2]
Myślę, że październik to dobry czas na podróż w te rejony, choć ja pogodę miałem wyjątkowo dobrą a w Bend było blisko stuletniego rekordu temperatury w tym miesiącu. W niektórych miejscach byłem jedynym zwiedzającym, co tym bardziej potęgowało efekt wow. Latem mnóstwo turystów, wysokie ceny i możliwe pożary, które mogą bardzo utrudnić podróż. Wiosna w górach jeszcze sporo śniegu. Natomiast wybrzeże pewnie ciekawe każdej porze roku. Wiem że podczas sztormów fale potrafią być ogromne.
Nie polecam jazdy w nocy. Miejscowi generalnie odradzają, gdyż bardzo łatwo o wypadek z udziałem lokalnej zwierzyny, której zresztą sporo widziałem na poboczach. Tylko raz żałowałem, że moja Kia nie ma napędu 4x4 kiedy nie bardzo chciała jechać pod górę po szutrze. Poza tym jeździło się bardzo dobrze i tylko dzięki spokojnej jeździe Amerykanów uniknąłem sytuacji, która w Polsce na pewno skończyłaby się kolizją z mojej winy (zmęczenie, jetlag i te sprawy).
Ceny nie są jakieś duże jak na Stany. Noclegi w przyzwoitych motelach w granicach 70-80 $, piwo w barze 6$.
Nie pytajcie ile wydałem w te 4 dni, najważniejsze że lot był tani. [emoji2]
Bardzo chętnie wrócę w te rejony.