0
agata.szerlag 27 kwietnia 2015 08:50
Image Image Image Image Image Image Image ImageDzisiejszy dzień do nudnych nie należy. Było intensywnie wiec przygotujcie się na ogromna ilość zdjęć. Wyjeżdżamy z Ubud z samego rana, przed nami dość spory kawałek do pokonania. Dzisiaj i kolejne dwa dni damy sobie trochę w kość, bo poprzednie leniuchowaliśmy i trzymaliśmy się raczej naszych okolic. Musimy się spieszyć, bo wieczorem chcemy zobaczyć sławny na całym Bali — pokaz tańca balijskiego - kecak. Jedziemy w góry i to wczoraj pogoda nas trochę spławiła. Dzis lepiej przygotowani w długich spodniach i kurtach ruszamy w północno-wschodnią część wyspy. Wiatr, który wieje nam w twarz podczas jazdy nas skuterze wygląda tylko niewinnie, tak naprawdę to jest nam zimno. Dojeżdżamy do jeziora Beratan leżącego na wysokości 1200 metrów n.p.m. Betonowa droga przecinająca wypielęgnowane trawniki prowadzi do świątyni Pura Ulun Danu Beratan nad jeziorem. Na horyzoncie majaczy Mount Mangu o wysokości 2020 metrów.

Jest odpływ, więc widok świątyni nie jest tak majestatyczny, jak to jest na zdjęciach w google grafika. Przed przyjazdem tu warto zastanowić się nad porą dnia. Najlepsze widoki na świątynię i jezioro są z samego rana (ponoć do godziny 10-11 przed południem). Jest tak z tego powodu, że później mgła znad jeziora zakrywa świątynię i ciężko o ładne zdjęcia. Mieliśmy szczęście... tak długo dreptałam i marudziłam, że brzydkie niebo, że szaro, że ponuro, aż wreszcie wyszło słońce i mogliśmy cyknąć kilka fajach fotek. Wejście do świątyni to koszt 30.000IDR za osobę (ok. 9zl.)

Nie bylibyśmy sobą, gdyby po drodze nie zdarzył się nam wypadek. Mkniemy sobie spokojnie na skuterku, kiedy nagle kola zaczynają drgać, a Peta gwałtownie hamuje nogami starając się utrzymać równowagę (tak, mając japonki na nogach — tam wszyscy jeżdżą w japonkach). Okazało się, że straciliśmy powietrze w oponie. To było chyba największe szczęście na tym urlopie, bo gumę złapaliśmy naprzeciwko warsztatu samochodowego! Panowie naprawili motorek i założyli nową oponę. Kilka telefonów i nasze koszty za całą usługę są znikome! Za resztę płaci wypożyczalnia :D

Dla Balijczyków podobnie jak dla wszystkich mieszkańców wschodniej i południowo-wschodniej części Azji ryż jest podstawowym produktem żywnościowym. Indonezja jest trzecim co do wielkości producentem ryżu na świecie. Na Bali ryż rośnie dosłownie wszędzie.
Ryż spożywany jest codziennie, przeznacza się go na ofiarę bogom. Pokruszone i przyklejone do czoła Balijczyków ziarna oznaczają bogobojność.
W zależności od gatunku ryż sadzony jest tak, że zbiera się go trzy lub cztery razy w roku. Na Bali hodowany jest tzw. ryż mokry. Nasiona ryżu najpierw wysiewa się na grządkach, a po 25-50 dniach tzw. siewki przesadza się na pola, gdzie rośliny rosną zanurzone w wodzie do głębokości 5-10 cm.
Na obszarach wyspy o urozmaiconym ukształtowaniu powierzchni powszechne jest tarasowanie pól ryżowych w celu utrzymania wody na niewielkich, płaskich poletkach. Wykorzystuje się tu nawadnianie przelewowe. Pola ryżowe na Bali, często pokrywają strome wzgórza i tworzą długie szeregi wielostopniowych tarasów (zrodlo http://www.travelmaniacy.pl/profil,1713 ... ,indonezja).

Tarasy ryżowe koło miejscowości Tegalalang w centralnej części Bali za najpiękniejsze na wyspie. Dajemy się nabrać małej dziewczynce sprzedającej pocztówki. Mówi, że to na książki do angielskiego, bo chce się uczyć. Jak tylko dajemy malej parę rupii i odchodzimy z pocztówkami obskakuje nas cala masa dzieciaków z identycznymi pocztówkami — wszystkie potrzebują na książki, bo wszystkie chcą się uczyć. No cóż, tak oto zostaliśmy zrobieni w butelkę. Schodzimy trochę na dol, żeby podziwiać tarasy z innej perspektywy, jednak najpiękniejsze widoki są z przygotowanych do tego balkonów. Tarasy podziwiamy dwa dni z rzędu — podczas burzy i przy pięknym słońcu. Sok z kokosa nigdzie nie smakuje lepiej niż pod palmą na środku tarasu ryżowego.

Kecak to najsłynniejszy balijski taniec. Zobaczyć go można w kilku miejscach na wyspie, jednak to ten w Ubud jest ponoć tym przysparzającym widzowi najwięcej emocji. Zwrócicie uwagę, na to, żeby przyjść w miarę wcześnie, bo najlepsze miejsca są szybko zarezerwowane. My wchodziliśmy pierwsi :D I gdyby nie ogromna ilosc sprzedanych biletów i to ze z powodu braku krzeseł ludzi usadzano na dywanach pod naszymi stopami, mieliśmy najlepsze miejsce to robienia zdjęć. Nie powiem Wam, o czym opowiada historia przestawiona przez tancerzy. Mało mnie to interesowało. Ja chciałam wyłapać atmosferę tamtego miejsca i delektowałam się świetną grą tancerek.
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
ImageDzisiaj przedostatni post z Bali. Zachciało nam się jechać na samo południe. Najpierw zwiedzić świątynię w Uluwatu, a później pojechać do mekki turystów — do Kuty.

Uluwatu, czyli skarpa ze świątynią na samym cypelku Bali to przed wszystkim piękna turkusowa woda i bezczelne małpy, które kradły okulary i otwierały same nasze plecaki. Nic się po drodze nie działo jakiegoś specjalnego, nie mieliśmy żadnych przygód. Czas mijał szybko i przyjemnie.

Kawałek od świątyni była dzika plaza - ponoć jedna z ulubionych plaż surferów. Parkujemy nasz motorek, płacimy za miejsce starszej kobiecie, która twierdzi, że to jej "place" i płacić trzeba i pokonujemy kilkaset schodów w dol, by dojść to ukrytej za kamieniami plaży. Plaża malutka i stosunkowo wąska. Morze chwilami niespokojne z dużą ilością fal. Mało ludzi i ogólnie sympatyczne miejsce, ale my nie mieliśmy ochoty się kąpać. Chwila odpoczynku i ruszamy dalej.

Jedziemy w kierunku Kuty — mekki turystów na Bali.

Teraz wyobraź sobie taką sytuacje:

Planujesz wakacje. Byłeś już w Hiszpanii, Egipcie, Grecji czy Turcji. Chcesz cos bardziej egzotycznego. Myślisz sobie "co mi tam! Zaszaleje!" Wydajesz grubą kasę i lecisz na Bali. Lądujesz. Wychodzisz z lotniska. Bucha Ci w twarz gorące, wilgotne powietrze. Jedziesz Shutle busem do hotelu. Pokój całkiem, całkiem. Myślisz sobie "jest fajnie, chodźmy na plażę, zobaczyć ten biały piasek, turkusowa wodę i palmy". Wchodzisz na plaże i widzisz to, co na zdjęciu...

Image


To plaża w Kucie. Nie było miejsca w internecie, gdzie bym nie przeczytała, żeby tam nie jechać. Ale my chcieliśmy zobaczyć to na własne oczy. Nie tak wyobrażałam sobie raj na ziemi — brudna plaża, masa bud ze straganami i jeszcze większa ilość naciągaczy. My Bali poznaliśmy na swój sposób. Tu nie ma magicznych plaż, na widok ktorych opada Ci szczeka. Wiecie jakie było moje zaskoczenie, kiedy przygotowywujac się do tego urlopu się o tym dowiedziałam! Bali ma w sobie dużo więcej do zaoferowania niż smażenia tyłka na leżaku.

Image

A oto fotki z calej wycieczki:

Image
Image
Image

Dodaj Komentarz

Komentarze (5)

olajaw 27 kwietnia 2015 10:45 Odpowiedz
No w końcu zapowiada się jakaś porządna relacja z Indonezji :) Bardzo fajnie się czyta, do tego super zdjęcia, a blog jeszcze lepszy :) Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy, bo za miesiąc odbędziemy podobną trasę :)
fjolka27 23 maja 2015 19:02 Odpowiedz
piekna i interesujaca relacja. Po niej nie bede wciaz odkladac na pozniej wyjazdu w tym kierunku, a juz 3ci roz zwlekam.
popcarol 18 czerwca 2015 19:32 Odpowiedz
Ale super:) Dałam się właśnie namówić na Bali:)poproszę jeszcze o małe podsumowanie kosztów i namiary hotelowe, jeśli można? :) pozdrawiam!!
praxedes 13 września 2016 17:43 Odpowiedz
świetna relacja i fantastyczne zdjęcia. Jaki to aparat?
agata-szerlag 15 września 2016 06:35 Odpowiedz
praxedes, na tamtym urlopie fotografowalam nikonem d7100 i d5100. mialam kita 24-105mm i stalke 50mm. pod koniec urlopu d5100 wylaowal w oceanie ::D:D:D