Kolejny odcinek to bardzo przyjemne 50km, Dyrhólaey – wodospad Skógafoss – wodospad Seljalandsfoss. Coraz więcej samochodow i autokarow na drodze z Reykjavíku, wracających do stolicy można policzyć na palcach jednej reki. Wodospady ciesza się duza popularnoscia, turyści korzystają z urokow pięknej pogody, parkingi sa pelne samochodow, atmosfera pikniku. Podejscie do kazdego z nich nie wymaga zadnego specjalistycznego obuwia, ubrania itp. Dla upartych wszystko dostępne nawet w sandalach. W przypadku wodospadu Skógafoss naprawdę robi on wrazenie woda spada z wysokości 60 m. Mozna podejść naprawdę blisko i poczuc na sobie unoszaca się mgielke wody. Jeżeli przeciagniecie trochę podziwianie wasze ubranie będzie kompletnie przemoczone. Dodatkowy atut to znajdujące się tutaj metalowe schody którymi możemy wejść i podziwiać plynaca rzeke która niebawem padnie łupem wodospadu. Warto stanac i zatrzymać się tutaj na dluzej, z platformy jest piękny widok na okolice. Wodospad Seljalandsfoss podziwia się natomiast zgoła odmiennie. Można pod nim przejść i zachwycać się spadajaca z drugiej strony woda. Isc? nie isc? Hmm, a chrzanic ide , spodnie przemoczone, kurtka ochronila to co było schowane pod nia. Po co mi to było? Nie wiem, ale zdecydowanie wplynelo pozytywnie na nastroj.
ONA - Skógafoss
ONA - Seljalandsfoss
Podziekowania dla osob motywujących do dalszego pisania. Ten weekend to czas dla rodziny, zadnych komputerow, relacji czy tez wirtualnego podróżowania. Chwytliwe nagłówki hit, super hit nie sprawiają, ze mam wrazenie, ze cos mi ucieklo. Z wiekiem stalem się cierpliwy będzie kolejna promocja, kolejny kierunek....relaks. Przede mna o wiele trudniejsze zadanie w nablizszych dniach…Wielu forumowiczow w tym ja, narzeka na Raiffeisen i ich program gromadzenia punktów Wizzair. Proszę mi wierzyc, to naprawdę nic w porównaniu z programem lojalnościowym który każdy facet z obraczka, prowadzi u swojej Żony. Tutaj sa słynne plusy dodatnie, plusy ujemne, saldo konta może zostać wyzerowane przez nieopatrzny ruch, nie ma możliwości przesuniecia zgromadzonych punktów na inny termin, ogolnie jakbys się nie staral nie licz, ze osiągniesz odpowiednik poziomu platyny czy HON na F4free. Troche walka z wiatrakami ale skoro już 20 kwietnia mój dwudniowy wypad na Sycylie, trzeba podjąć działania by najlepsza z Żon, na sama myśl, ze mnie znow nie będzie …… /tutaj niech każdy wstawi co mu pasuje/
Wracam do samochodu, na parkingu organizuje maly ekshibicjonizm. Zamiana mokrych spodni na suche, ku mojemu rozczarowaniu moje bokserki nie budza zadnego zainteresowania. Może kolor niezbyt jaskrawy, może nogi nieogolone, a może jedno i drugie. Ostatni etap dzisiejszego dnia 230km Olis Hella - Brúarhlöð – Gullfoss Falls – Geysir – Þingvellir national park – Reykjavík. Rzut oka na zegarek, rzut oka na papierowa mape która odebrałem wczorajszego dnia wyrabiając karte Olis, by sprawdzić ewentualne korekty trasy która proponuje nawigacja. Szelmowski uśmiech, blysk w oku, sa realne szanse by jadac nawet relaksacyjnie calosc trasy pokonać jeszcze gdy będzie widno.
Olis Hella to nie jest żaden obiekt majacy jakakolwiek wartość turystyczna, to jedynie duza stacja benzynowa. Podjezdzam pod dystrybutor, kilka ruchow na wyświetlaczu i w baku jest 2000ISK benzyny więcej. Przeparkowuje samochod by nie blokować dystrybutora, zarzucam plecak na ramie, trzeba się nieco ucywilizować. Łazienka jest czysta, sprawę trochę komplikuje, ze umywalka jest niewielka i kran bardzo nisko. Z plecaka wyjmuje swieza koszulke, ciepla wode przelewam kubkiem do termosa, wygladajac nieco pokracznie myje glowe, splukujac woda z termosa glowe. Efekt zadowalający sam czuje się zdecydowanie lepiej, a zarazem udało mi się nie zachlapać podłogi. Przy kasie podaje karte lojalnosciowa, kasjer przejezdza nia przez terminal, mogę do woli korzystać z kawy. Po nocy i dniu za kolkiem zrobiłem się glodny. Posilek nie jest wykwintny pajda chleba i jeszcze wieksza pajda zoltego sera wszystko zalane dwoma wielkimi kubkami kawy z syropem orzechowym i waniliowym. Slodkie okrutnie ale chce mi cukru. Jest wigor jest moc.
Dotychczasowa trasa przebiegala glownie wzdłuż wybrzeża. Teraz trzeba będzie skrecic w glab wyspy. Pomny uwag forumowiczow dotyczących zmiennych warunków na wyspie sprawdzam kamerki drogowe na trasie. Slonce, zadnych sladow sniegu na drogach. Bardzo polecam korzystanie z wifi na stacjach Olis, sygnal jest bardzo silny. Posylam najbliższym czesc dotychczasowych zdjęć, informuje o najbliższych planach i trasie przejazdu. Wsiadam do samochodu, tu mnie gniecie, tam uwiera, tu znow niewygodnie. Tak…człowiek pojadł, popil, umyl się i zaczyna wybrzydzać, cos co do tej pory pasowalo teraz nie pasuje. Lepsze jest wrogiem dobrego, nic nie zmieniam w regulacji, ruszam i po paru kilometrach, okazuje się, ze fotel ponownie się ulezal. Przejezdzam most na rzece jeszcze kilka kilometrow i będę zegnal droge nr 1. Skrecam w prawo w droge nr 30, początek jest obiecujący, nawierzchnia bez zarzutu, za oknami rowniny, rowniny, rowniny w oddali majaczą osniezone szczyty. Zblizam się do kanionu Brúarhlöð na rzece Ölfusá. Bardzo przyjemne miejsce, woda przepływa tutaj przez bardzo oryginalnie uformowane skały. Skacze nieco po skałach, z jednej strony na druga, woda jest lodowato zimna. Skały nie sa porosniete mchami, nie jest wiec slisko i można pozwolić sobie na odrobine beztroski. Zdejmuje buty i na chwile zanurzam stopy w silnym nurcie, zimno….
-- 10 Kwi 2017 10:53 --
Jeżeli jedziesz samochodem bez wykupionego ubezpieczenia od uszkodzenia lakieru, zdecydowanie zrezygnuj z dalszego odcinka jazdy w kierunku Gullfoss. Mijajac skrzyżowanie z droga nr 358, wita Cie duza niebieska tablica wykrzyknik w trojkacie, ograniczenie predkosci, oraz gravel road ahead. Ja ten odcinek nazwalem sciana płaczu. Być może tak pechowo trafiłem, jest sobotnie popołudnie z piekna pogoda, ruch kolowy przy glownych atrakcjach wyspy jest bardzo nasilony. Na Islandii funkcjonuje dużo firm mających w ofercie, przejazdzki autami po interiorze. Nadwozie VW Transportera lub Opla Zafiry osadzone na gigantycznych oponach. Nie wiem jak oni sa rozliczani z pokonanej odleglosci? zaliczonych atrakcji? mimo ograniczenia predkosci, rozpędzeni pokonują ten odcinek. Pozostali kierowcy jak mogą zjezdzaja na bok. Droga jest waska co chwile uciekam jak mogę na bok by zachować bezpieczna odleglosc do wymijania. Slysze odgłos drobnych kamieni uderzających o karoserie. W lusterku wstecznym widze kierowcow wysiadających z aut by obejrzeć ewentualne uszkodzenia lakieru. Dojezdzam do skrzyżowania z droga nr 35 odtad nawigacja nie jest potrzebna. By trafic do wodospadu Gullfoss wystarczy jechać za kolejnymi autokarami. Parking przed wodospadem jest pelen samochodow, niesamowity tlok zarówno aut jak i ludzi. Islandia pada ofiara własnego sukcesu. Nie jest przygotowana na taki nawal turystow, kobiety stoja w długich kolejkach do toalety, mezczyzni rozwiazuja swoje problemy w plenerze. Zastanawia mnie jak miejscowe spoleczenstwo rozwiaze ten problem. W moim odczuciu nie warto odkladac terminu wyjazdu na Islandie na odlegle lata. Mam nadzieje, ze nie zbudują szybko infastruktury, płatne parkingi, bilety wstępu. Warto się nia cieszyc teraz poki jest surowa i dzika. Jestem czescia tego tłumu, powoli przesuwam się po schodkach by zobaczyć wodospad, później mozolnie czekam az zwolni się miejsce tuz przy barierce by moc patrzec bez kilku rzedow plecow przed moimi oczami. Czy robi wrazenie, jeśli to Twój pierwszy wodospad to na pewno. Jeżeli kolejny efekt jest mniejszy. W wikipedi można latwo odnaleźć wymiary, ilość przeplywajacej wody. Efekt dla mnie to szum spadającej wody, unoszaca się mgielka. Dla mnie ta chwila może trwac zdecydowanie dluzej. Chce się tu być.
Wyjezdzam z parkingu. Jedynie kilka kilometrow dzieli mnie od Geysir Strokkur. Krotki odcinek droga nr 35, dokladna lokalizacje zdradza nagly unoszacy się slup wody/pary wodnej. Sytuacja analogiczna do Gulffoss, parking pelen samochodow, ogromne autokary probujace manewrować w tym tloku. Krece autem jedno kolko nie znajdując wolnego miejsca, przy kolejnym kolku dostrzegam wyjezdzajace auto, błyskawicznie ustawiam się w pobliżu wlaczajac kierunkowskaz, po chwili pojawiają się następni chętni na to miejsce. Gasze silnik, zarzucam plecak na ramiona, pierwszy wyczuwalny element zmienia się zapach powietrza. Dookoła bardzo dużo ludzi którzy zastygają z aparatami w dłoniach oczekujac na erupcji. Spaceruje po okolicy, tu cos dymi, tu cos bulgocze, nagle wrzawa kto był cierpliwy uchwycil moment strzalu. Chodze bez celu trochę w gore trochę w dol. Zagladam w miejsca które widział raz jeszcze i kolejny. Znajduje suche miejsce zdejmuje plecak, podkładam go pod cztery litery. Z termosu ulewam kubek kawy, w oczekiwaniu na strzal zastygam i ja. Nie musze być specjalnie cierpliwy po może 5 minutach mogę wykonać pierwsze fotografie. Po kilkunastu kolejnych minutach kolejne i kolejne. Autokary jakby fala zaczynają odjezdzac, zauważalnie ubywa ludzi jeszcze ruszam na obchod okolicy, ciesząc się możliwości zrobienia zdjęć bez tlumow ludzi w tle. Ostatnie spojrzenie na zdawaloby się zwykle oczko wodne, woda zaczyna się zachowywać jak w czajniki bezprzewodowym, powierzchnia zaczyna się marszczyć, babelki więcej babelkow i salwa. Trzymaj się rzekl Strokkur, trzymaj się skinalem glowa.
Z gejzeru Strokkur do Þingvellir można wybrać kilka wariantów drogi. Ja zdecydowałem się na droge nr 35 pozniej na skrzyżowaniu skrecam w droge nr 36 prowadzaca już do samej stolicy. Þingvellir miejsce wyjątkowo istotne dla historii kraju. To tutaj zbierał się parlament, to tutaj można „skakać miedzy Europa a Ameryka”. Cala okolica jest czytelnie oznaczona, skrecam w droge nr 361 by pozostawić samochod na parkingu. To ostatnie miejsce z mojej listy na dzisiaj. Otwieram wszystkie drzwi w samochodzie, wyjmuje z bagażnika koc zawinięty w folie. Układam na trawie i robie maly piknik. Stopy bez ciężkich butow mogą wreszcie dluzej odpocząć. Resztka kawy z termosu, pieczywo zolty ser, monotonna dieta na dzisiaj. Odprowadzam, wzrokiem leniwie przesuwające się na niebie chmury. Sprzatam caly majdan do bagażnika i ide pospacerować po okolicy. Moje debiut „bez wizy w Ameryce”.
Droga z Þingvellir do stolicy, jest wygodna. Asfalt jest utrzymany z nalezytym stanie. Przybywa aut, jedzie sie wolno ale bez korkow. Mam jeszcze troche sil, parkuje samochod w poblizu "Słonecznego podróżnika" - rzeźby ktora ma symbalizowac łodz wikingow. Cieple powietrze przecinaja nagle podmuchy lodowatego wiatru, ciezkie olowiane chmury sa coraz wyrazniej dostrzegalne na horyzoncie. Czy to Bielsko Biala czy tez Islandia, jest to jasna zapowiedz naglej zmiany pogody. Spaceruje po stolicy, dobrze, gdy cos budzi jakies sprecyzowane emocje. Mnie stolica ani nie przyciaga ani nie odpycha, kompletnie nie jestemn w stanie powiazac z nia jakichkolwiek emocji. Ot bylem zobaczylem i powtorzyc nie mam zamiaru. Zdecydowanie blizsze sa mi okolice z mniejszym stezeniem betonu na km kwadratowy. Obchodze moj granatowy domek na kolkach, zagladam pod maske, jak sie przedstawia sprawa poziomu plynow ustrojowych, ogledziny wypadly bardzo pozytywnie. Dzielnie mi dzisiaj sluzyles. Ponad 900 km tego dnia, klepie go lekko po dachu no mały dales rade i Tobie i mnie przyda sie juz na dzisiaj odpoczynek
Wchodze do pokoju, trwaja obrady okrągłego stolu, przelot moich wspollokatorek był bardziej „kombinowany” Francja - Anglia kilka dni pobytu - Islandia. Burza mozgow jak rozliczyć wspólne wydatki, czesc w euro, czesc w funtach, a czesc w koronach. Lubie cyfry zawodowo, ale przy takim poziomie ich negatywnych emocji nawet nie proboje im pomoc. Przez kuchnie przewijają się kolejni lokatorzy Capital Inn. Dzien na pieczywie z serem, warto wrzucić w siebie cos cieplego. Szperam w pudle z wystawionym jedzeniem, cebula jest, czosnek jest, zwiedle pieczarki sa, ziemniakow nie ma ale na to poradzimy. Na pozna kolacje będzie dzisiaj „Barszcz biały” aromat i smak identyczny z naturalnym, marketingowy bełkot atakuje z opakowania torebki. Wyzej wymienione trafiają na patelnie otwieram dodatkowo paczke parowek i robie grzanki z chleba. Plus/minus woda na oko, mieszanie zawartości torebek. Kto zaliczyl akademik w swoim zyciu, proporcje wszelkich produktów jedzeniopodobnych ma opanowane, jak bardzo rozcienczyc by nadal było jadalne. Zapytuje grupe młodych turystow z Hiszpanii, czy maja ochote na zupe – Qué? Ich spojrzenie mowi jasno – dawaj. Oj… dzieci dzieci gdyby to był jeszcze domowy kiszony barszcz, wedzonka, młode ziemniaczki i zielony koperek to byscie drodzy Hiszpanie ciągnęli zapałki który z was wylize garnek. Kolejny raz przekonuje się, ze nocleg w „kibucu” to calkiem ciekawy pomysl. Jestem najsłabszy w angielskim w tym towarzystwie, musze się podpierać google translatorem. Zarywamy kawalek nocy wspominając podroze które sa za/przed nami, wymieniamy własne spostrzeżenia na temat spraw którymi zyja nagłówki informacji. Z perspektywy młodego Hiszpana slowo Kaczynski, Schetyna, KOD itp. może być rownie dobrze nazwa lokalnie produkowanego traktora. Na koniec wymieniamy się kontaktami correos@.... Que?? Jeżeli w jeden dzień mogę nabic tyle km na Islandii to w dwa miesiące po Hiszpanii jeszcze w czasach studenckich… Hiszpanie znam lepiej niż Polske, a każdy z regionow laczylo poszukiwanie poczty by wyslac kartki do domu. Moje własne szybkie skojarzenie ze słowem podroze to correos i tak już zostało na f4free.
[quote="Artycjusz"]@correos ! Witaj w domu! Meldunek przyjety, mam nadzieję że cały i zdrowy, parę razy w minionych dniach przypomniałem sobie o Tobie widząc pogodowe newsy z Islandii, ale zdaje się wróciłeś i cały i szczęśliwy.[quote]
Cala noc pada deszcz, oczekiwanie, ze na Islandii deszcz się „wypada” to nieporozumienie, przez nastepna dobe oraz kolejna, jest deszcz, ulewa, mzawka, snieg, sniezyca. @Artycjusz już niebawem miałem poznac Islandie w Twoim wydaniu i niejednokrotnie tez przypominałem sobie o Twoich wpisach. Motywacja o poranku jest delikatnie powiedziawszy srednia. Przeciagam czas pod kocem jeszcze trochę i jeszcze, stop ! czas się brac do zycia. Robie co niezbędne, m.in. dokonuje zaboru mienia tj. „pożyczam niemal cala rolke papieru z toalety”. Przerabialem to kiedys w swoim 20 letnim aucie dawno temu, ulewa, wilgoc na ciuchach, brak klimy, rowna się parowanie szyb. Trzeba mieć czym to ogarniać. Przebiegam do auta w zasadzie już jestem mokry.
Bardzo często korzystałem z relacji forumowiczow i mam nadzieje, ze pisząc swoja wlasna stworze cos w rodzaju gotowego szablonu który będzie można wykorzystać dla własnych potrzeb, bez konieczności przekopywania internetu. Stad dokładne opisy hotelu/auta/parkingu/trasy etc. Proszę jedynie przymykać oko na ortografie, interpunkcje i styl. Jeśli zaczne pisać, później edytowac to pewnie nie skoncze nigdy- ok? To walcze dalej.Mam zasadę, którą każdorazowo przypominam najbliższym, że gdy jestem na wyjeździe to się do mnie nie dzwoni z zapytaniem jak pogoda, co robię itp. dzwoni się wyłącznie w wyjątkowych sytuacjach. Brak wiadomości to bardzo dobra wiadomość i chyba zgodza się tutaj ze mna forumowicze. To ja wykonuje telefony informujące o wszystkim co się ze mna dzieje, gdzie jestem, jak się czuje, gdzie będę, pytam jak się czuja domownicy i czy cos się dzieje ważnego. Mam tez wprowadzony podział „rodzajow dzwonkow” w telefonie: najbliżsi, praca, pozostali – wydaje się to zbyteczne ale proszę mi uwierzyć, ze bardzo ulatwia to zycie, głownie moje zycie. Bezblednie będziecie wiedzieć jaki priorytet ma przychodzaca rozmowa.Leniwe oczekiwanie /nie lubie anglojęzycznych okreslen/ wiec wygumkuje „boarding”, a wpisze wejście na pokład samolotu, przerywa telefon …. dzwonią pozostali. Panie Mariuszu chciałam Pana uspokoić na pewno się Pan zdenerwowal, ze nikogo nie zastal, chciałam Pana raz jeszcze uspokoić Ma Pan zamknięte drzwi, podciagniete szyby i wylaczone swiatla - bezpiecznej podrozy. Za to cenie ten parking, jestem jego lojalnym klientem i jeżeli ktoś mnie pyta gdzie postawić auto to polecam wlasnie ten: http://parking-lastminute.com/ Parkujac raz kolejny okazuje się, ze cennik staje się „elastyczny” i zarazem milo mi, ze znajomi parkując tam i podajac moje nazwisko dostają dodatkowy rabat.Jestem dość dziwnym forumowiczem, na forum od blisko 7 lat, a nie lubiłem, nie lubie i chyba nigdy nie polubię latania. Czytam czasem opisy na forum pozytywnych emocji związanych z lataniem dla samego latania, jaki typ samolotu, jaki nr rejestracyjny, dla jakich linii itp rozumiem to ale nijak mi się nie udziela. Ja traktuje stojące na plycie samoloty jak żelazka na półce w Media Markt omiote wzrokiem i zapominam. Jak potrzebuje to po nie siegam. Moja podróż tak naprawdę zaczyna się dopiero gdy wysiadam z samolotu. Dluzy mi się ten bezruch i szczerze wspolczuje personelowi pokładowemu który nie bardzo ma „jak się urwać z roboty” przed czasem. Sam lot jak to lot, człowiek siedzi, pola manewru do przespacerowania ma niewiele ot oczekiwanie, az znow kola dotkna pasa startowego. Jak człowiek nie musi myslec to zaczyna myslec. Jak tam w domu, czy z listami płac wszystko ok na koniec miesiąca, jaka będzie pogoda i tak w kolko. Sprawe rozwiazaloby gdybym umial zasnąć na siedząco ale nie umiem. Ostatnie dni niemal hobbystycznie sprawdzałem pogode i podgląd z kamerek na kluczowe dla mnie odcinki drog. Jakby to czy był deszcz w moich datach rok, dwa, trzy wstecz miał jakiś wpływ na pogode dzisiaj. Będzie … lipa, człowiek pol roku czeka i ma padac… nastepuje w myślach automatyczna projekcja roznych wariantow deszczu idzie mi to tak sprawnie, ze zastaje mnie przy tym komunikat o rozpoczęciu znizania samolotu. Jak opisac teraz swoje emocje radość? Nie – dominuje jakas nuta poirytowania, cholera błękitne niebo, słonce – dlaczego nie było mnie tu dzień wcześniej… Zycie
@correosTakich "dziwnych" jest tu więcej.
:D Też nie lubię siedzieć w puszce kilka godzin. Łazić po lotniskach, stać w kolejkach do odprawy. Nie interesuje mnie typ samolotu. Szeroko czy wąskokadłubowy. Byle doleciał.Co do Islandii. Dobrze Ci idzie relacja.
;) Ciągnij dalej. Wykorzystam wkrótce.
Podpisuję się obiema ręcami pod tym co napisał @jacakatowice. Samolot dla mnie to żelastwo, które ma mnie bezpiecznie dowieźć do celu. Myślę, że zdecydowanie więcej jest takich jak my niż takich co się podniecają przelotem, cateringiem itp.telefon w czasie podróży w ogóle mam wyciszony żeby mi nikt gitary nie zawracał@correos bardzo dobre ceny wyrwałeś na autko i noclegiw dalszym ciągu nurtuje mnie te zrobione 1780 km w trzy dnii czekamy na zdjęcia
Dla takich ludzi i opowiesci pozbylem sie 15 lat temu telewizora. Czytasz - i obrazy, slowa, dzwieki i wdzieki, staja przed oczami, uszami, niemalze dotykiem- jak zywe. Jak dojedziesz w tym stylu do konca, to do srodka wyspy chyba osobiscie Cie wyciagne, zebys opisal mi wspomnienia z tajemnic wyspy tak abym kiedys na emeryturze wciaz CZUŁ dokładnie jak było:)
Miałem ciężki dzień, ale na deser późno w nocy musiałem i liczyłem na dalszą relacje i się nie pomyliłem, czekam z niecierpliwością, a zarazem jestem wdzięczny może Bogu, może innym antycznym bóstwom, a może siłom nieziemskim, że był taki dzień, wysoko w przestworzach, że mogłem rozmawiać z takim dziwnym człowiekiem, który kocha tą samą" kobietę" co ja
Wsiadam do auta, plecak rzucam na przednie siedzenie, przed hostelem pali się kilka lamp i jest względnie widno, uderzajaca jest natomiast cisza jestem w stolicy kraju w pobliżu przebiega glowna droga do scislego centrum, a nie slychac nic, ani samochodow, ani wron ani nawet rozentuzjazmowanych pracujących tutaj rodakow. Wyjmuje z plecaka wszystko to co będzie niezbędne podczas najbliższych kilometrow. To jest Twoja chwila prawdy, aplikuje do smartfona jeden koniec ładowarki, drugi koniec trafia do gniazda zapalniczki … działa tankowanie baterii rozpoczęte. Butelka z woda, termos i inne drobiazgi by wszystko było pod reka. W nawigacji sprawdzam raz jeszcze rozkład wprowadzonych stacji benzynowych, wyznaczam trase do Jökulsárlón, trzeba się naprawdę bardzo postarać by się na tym odcinku zgubic, ale lubie zerknąć ile jeszcze kilometrow do celu, do najbliższej stacji bądź gdzie się teraz znajduje, a przede wszystkim zanotować jakies utrudnienia które mogą skomplikować w czasie późniejszy powrot ta trasa. Dzisiaj zamierzam z sobą zabrać w podróż inspektora Teodora Szackiego http://lubimyczytac.pl/ksiazka/230367/gniewUruchamiam audiobooka, odpalam silnik ruszam.Jazda noca po Islandii jest specyficzna, nie spodziewaj się, ze ktoś Cie będzie oslepial we wstecznym lusterku, nie oczekuj, ze ktoś Cie będzie oslepial jadac z naprzeciwka. Ogolnie nie oczekuj, ze kogokolwiek spotkasz na drodze. W pamięci mam post mandaty-na-islandii-jak-pozbyc-sie-pospiechu-i-pieniedzy,1432,102053 moja noga będzie dzisiaj szczuplejsza. Zaliczam kilka pomiarow predkosci z wyświetlaczem jeszcze w stolicy. Można powiedzieć, ze w tym średnio sprawnym samochodzie najsprawniejszy jest chyba predkosciomierz. Standardowo poza miastem na trasie przy predkosci 90 km/h, GPS wskazywal 84 km/h i tyle tez wskazywaly przydrożne urzadzenia mierzace predkosc kierowcow. Nie jest to czyms wyjątkowym http://dailydriver.pl/porady/technika/d ... -predkosc/ Sama jazda bylaby bardzo przyjemna, gdyby nie kolce na oponach. Nie wiem może z czasem się człowiek przyzwyczaja i obojetnieje na ten dźwięk, ale dla mnie jest bardzo glosno wewnątrz auta, jakby kola szorowaly asfalt. Sprawia to, ze przez cala trase bezwiednie wykonuje gimnastykę rak. Glosniej ciszej glosniej ciszej audiobooka, radio w samochodzie. Efekt jest taki, ze nie bardzo wiem kogo i za co ma inspektor Teodor Szacki scigac ani czy poprzednia piosenke spiewal facet czy kobieta. Mimo to jest dobrze, jest bardzo dobrze na długich odcinkach widze na niebie pojedyncze gwiazdy.Zjezdzam na tankowanie, stacja jest samoobslugowa. Na tej jak i na każdej kolejnej w menu można wybrać jezyk angielski. Nie wiem dokładnie jak wygląda proces obciążenia karty faktyczna kwota za tankowanie w sytuacji gdy wbije za duza kwote i paliwo nie zmieści się do baku. Dla bezpieczeństwa zakładam, ze na kazde przejechane 100 km będę tankowal za 1000 ISK czyli +/- 5 litrow, a jak wskazowka mocniej opadnie to się doleje więcej. Cena paliwa na wyspie 196-202ISK za litr która można obnizyc przy korzystaniu z roznych programów lojalnościowych. Powiedzmy sobie szczerze czy tankujesz z karta rabatowa czy bez boli jednakowo. By nie bawic się w niuanse matematyczne wynikające z przewalutowan itp. bądź przygotowany ze za każdy litr paliwa będziesz chudszy o 7 PLN. Kilometry uciekają, wciąż sen nie udal się w pościg za mna. By odpocząć od halasu zajezdzam pod kolejna stacje, rozprostowanie nog, wietrzenie auta, z woreczka wyjmuje kilka plasterkow obranego imbiru oraz cytryny, zalewam to wrzątkiem z termosu. Dlaczego? Nie wiem to kolejne z moich dziwactw po prostu lubie. Jestem dużo dalej niż się spodziewałem o tej godzinie, mogę sobie pozwolic na dluzsze lenistwo na lawce. Wrazenia identyczne jak przed hostelem, zadnych dzwiekow, zadnych ludzi jakby człowiek trafil swiezo po przejściu jakies epidemii. Kolejnych kilka godzin było bliźniaczo podobne do minionych. Zadnych utrudnień, zadnych oblodzen, zadnego wiatru jedzie się rewelacyjnie, zwalniam jedynie na zwężeniach, w nocy wyglądajacych jak prowizoryczne mosty. W swietle dnia okazują się to solidne konstrukcje które maja szersze miejsca, w których jadace samochody mogą się wyminąć. Przepraszam Cie @Artycjusz Twoje pierwsze cygaro zwane Islandia odpaliłem niechlujnie, zaciagalem się łapczywie, kleby dymu zasnuly mala Toyote. Odtad Twoje cygaro będę należycie traktowal, zasluguje na kubańskie rytmiczna salse, lekko przyciemniane swiatlo i głęboki skorzany fotel. Jest już swit, jestem u celu gasze silnik.
@correos Też mam takie "dziwactwo" w kwestii imbir+cytryna, więc nie jesteś sam
;) Pisz dalej, bardzo fajna relacja. Szczerze mówiąc obawiałem się czegoś w stylu "megasprint po Islandii, niewiele widziałem, ale jednak udowodniłem, że się uda", a jest fajnie, bardzo fajnie
;)
No to dzięki spotkaniu z @correos na lotnisku i hotelu i jak się okazało podobnej wyprawy na wyspie wulkanów i my zawitaliśmy na to forum. Czytamy relację i czekamy na całość
;) Może i my coś napiszemy
:)
jeżeli Islandia jest kobietą to wychodzi na to, że jestem lesbijką
:lol: to była miłość od pierwszego wejrzenia, bo jak można jej nie kochać?
;) fajna relacja, wyciągnęłam już z niej kilka "szpilek", które wpisuje na listę do zwiedzenia
;) no i z niecierpliwością czekam na dalszą część relacji
:)
Nie ma wiecej? Weekend jest a te wpisy tak człowieka wciągają ze tu wchodzi i sprawdza czy jest coś dalej...załóż bloga . Fajnie piszesz, podróżuj jak najwiecej i opisuj , moze nawet e-book bys napisał ....Sent from my iPad using Tapatalk
Z samą stolicą mam podobnie. Ni to ziębi ni to grzeje. Zastanawiam się jak była by postrzegana bez charakterystycznych budynków tj Harpa i Kościoła Hallgrimskirkja
Reykjavik jest tak mało atrakcyjny na tle całości piękna Islandii, jak Oslo na tle Norwegii.Ale żeby nie odbiegać od tematu relacji, czytam, śledzę, czekam na ciąg dalszy i ciesze się, że ambitny plan udało się zrealizować.
;)
Dzięki za super relację - tylu oblicz Islandii nie miałam okazji odkryć, dzięki Twoim opisom choć na chwilę można tam wrócić. Z niecierpliwością czekam na kontynuację!
Spokojnie, we wrześniu będzie lepsza - to znaczy rozpiętość opcji skrajnych będzie mniejsza. Minionego września chodziłem w godzinach południowych w krótkim rękawie, ale już w październiku zdarzało nam się pruć po śniegu na -13 stopniach, choć w słońcu. Niemniej wrzesień bardzo lubię. Correos i tak "zaliczył" bardzo łaskawe oblicze zimowej wiedźmy (znaczy się tej, no, kobiety), jakby zaczął wyprawę z malutkim (dobowym/dwudobowym) przesunięciem, to - skoro na tych zdjęciach walczył z zimnem - dwa dni później nie rozgrzałby się już nawet marzeniami o powrocie
;) Ale pocieszam się, że wrócił cały, jak na te akurat dni i mordercze tempo, to aura którą widzę na zdjęciach wskazuje na sporo, SPORO!, szczęścia. Całe szczęście
;)Ale dreszczyk emocji jest, czekam, czekam na następne odcinki.
Rzeczywiscie emocje trzymają, fajnie znowu czytać i oglądać zdjęcia, i super ze juz niedługo następna wyprawa ....bo to uzależnia...
:)Sent from my iPad using Tapatalk
Człowieku! Hraunfossar i Barnafoss w samotności - to jak wygrać w totka
:) To i dlatego polecasz. Szczęsciarz, szczęsciarz, szczęściarz
:) To jedne z wielu pięknych miejsc w okolicy, które w obecnej turystycznej inwazji "normalnie" musisz odzierać w wyobraźni ze stad ocierających się o Ciebie kurtek
;)Tak, pewnie, że to nie zima (jak cytujesz dziewczynę) - ale pilnowałem się bym nie ja to musiał powiedzieć, choć niemalże wyrwało mi się w poprzednim poście. Nie zmienia to jednak faktu, ze świetnie piszesz!Przy prawdziwej zimie Twoja relacja w tym miejscu mogłaby penetrować jeszcze obrzeża Reykiaviku, ew. półwyspu Reykjanes
;) [ale zapewne i tak byłaby ciekawa]. Żeby nie zakłócać Twojej relacji nie wklejam tu dla potomnych, choć korci, zrzutu ekranowego ze stanu dróg przy prawdziwej zimie. Póki co cieszę się więc Twoim szczęściem (pogodowym, i to jakim) i zaczytuję w świetnej narracji! Bardzo zajmująco opisujesz, uznanie! Kolejny raz aż "strach pomyśleć" jak by nakręcało myśli i wspomnienia, poznanie Twojego punktu widzenia gdybyś mniej czasu spędził w rakiecie mijającej nawet niedaleko "trasy" wiele wspaniałości (takich właśnie do niezapomnianego "skonsumowania",dotykania - jak Twój Hraunfossar i Barnafoss). Ale piszesz tak wciągająco, ze czekam wciąż dalej; chcę doczekać pełnego happy-endu! Super.
Kolejne godziny mijaja na delektowaniu się półwyspem Reykjanes. Z perspektywy czasu sadze, ze jest to dobre miejsce na pierwszy dzień zwiedzania Islandii. Wszystko w pigułce, imponujące gejzery jak np. Gunnuhver, dzikie strome klify jak w pobliżu latarni morskiej Reykjanesviti, spacery miedzy Europa, a Ameryka w Bru Milli Heimsalfa, czy tez wrota piekieł w Krysuviku. Doskonały aperitif przed właściwym daniem. Dla relaksu po odbytej podrozy możliwa wizyta w miejscu które budzi skrajne opinie czyli Blue Lagoon. Trudno jest się rozstać….. Zerkam na ilość kilometrow przejechanych dzisiaj, by paliwa wystarczylo na dojazd do hostelu i późniejszy powrot do wypożyczalni. Ogarnia mnie jakas nostalgia, mysle o wszystkim i niczym. Sercem jeszcze tutaj ale myślami w Polsce. To miał być intensywny weekend i taki był. Nie jadlem wieloryba, nie karmilem z dloni dzikich dorszy, nie widziałem zorzy polarnej - nie ma we mnie zalu, nie czuje się jakby cos wymknelo mi się z rak bezpowrotnie. Powrot do hostelu szybki i sprawny. Prysznic, zmiana ubran, cieply posiłek, pozegnanie z koleżankami z pokoju. Dojezdzajac do wypożyczalni zaczyna pulsować rezerwa, zjezdzam na stacje benzynowa tankuje 500 ISK czyli 2,5l by kolejny nieszczęśnik dojechal autem chociaż do stolicy bez stresu….wskaznik paliwa pokazuje niemal pełny bak …. oj znamy to znamy. Pracownik oglada bardzo zdawkowo auto, notuje przebieg i zaprasza do transferu na lotnisko. Oczekiwanie na lot upływa w bardzo dobrym towarzystwie ekipy @wolworld którego zarazam wirusem F4free. Odladzanie, start, ostatnie ukradkowe spojrzenia…correos napisał:I- Będziesz tesknil ? - Będę- Wrocisz ?- Wróce- Obiecujesz?- Obiecuję
Czy Islandia jest kobieta powiem Ci za 3 tygodnie
:D Relacja - rewelacja. Co prawda w mojej glowie troche inna trasa planowana,ale na pewno zaczerpnalem tu kilka pomyslow. Dzieki.
Kolejny odcinek to bardzo przyjemne 50km, Dyrhólaey – wodospad Skógafoss – wodospad Seljalandsfoss. Coraz więcej samochodow i autokarow na drodze z Reykjavíku, wracających do stolicy można policzyć na palcach jednej reki. Wodospady ciesza się duza popularnoscia, turyści korzystają z urokow pięknej pogody, parkingi sa pelne samochodow, atmosfera pikniku. Podejscie do kazdego z nich nie wymaga zadnego specjalistycznego obuwia, ubrania itp. Dla upartych wszystko dostępne nawet w sandalach. W przypadku wodospadu Skógafoss naprawdę robi on wrazenie woda spada z wysokości 60 m. Mozna podejść naprawdę blisko i poczuc na sobie unoszaca się mgielke wody. Jeżeli przeciagniecie trochę podziwianie wasze ubranie będzie kompletnie przemoczone. Dodatkowy atut to znajdujące się tutaj metalowe schody którymi możemy wejść i podziwiać plynaca rzeke która niebawem padnie łupem wodospadu. Warto stanac i zatrzymać się tutaj na dluzej, z platformy jest piękny widok na okolice. Wodospad Seljalandsfoss podziwia się natomiast zgoła odmiennie. Można pod nim przejść i zachwycać się spadajaca z drugiej strony woda. Isc? nie isc? Hmm, a chrzanic ide , spodnie przemoczone, kurtka ochronila to co było schowane pod nia. Po co mi to było? Nie wiem, ale zdecydowanie wplynelo pozytywnie na nastroj.
ONA - Skógafoss
ONA - Seljalandsfoss
Podziekowania dla osob motywujących do dalszego pisania. Ten weekend to czas dla rodziny, zadnych komputerow, relacji czy tez wirtualnego podróżowania. Chwytliwe nagłówki hit, super hit nie sprawiają, ze mam wrazenie, ze cos mi ucieklo. Z wiekiem stalem się cierpliwy będzie kolejna promocja, kolejny kierunek....relaks. Przede mna o wiele trudniejsze zadanie w nablizszych dniach…Wielu forumowiczow w tym ja, narzeka na Raiffeisen i ich program gromadzenia punktów Wizzair. Proszę mi wierzyc, to naprawdę nic w porównaniu z programem lojalnościowym który każdy facet z obraczka, prowadzi u swojej Żony. Tutaj sa słynne plusy dodatnie, plusy ujemne, saldo konta może zostać wyzerowane przez nieopatrzny ruch, nie ma możliwości przesuniecia zgromadzonych punktów na inny termin, ogolnie jakbys się nie staral nie licz, ze osiągniesz odpowiednik poziomu platyny czy HON na F4free. Troche walka z wiatrakami ale skoro już 20 kwietnia mój dwudniowy wypad na Sycylie, trzeba podjąć działania by najlepsza z Żon, na sama myśl, ze mnie znow nie będzie …… /tutaj niech każdy wstawi co mu pasuje/
Wracam do samochodu, na parkingu organizuje maly ekshibicjonizm. Zamiana mokrych spodni na suche, ku mojemu rozczarowaniu moje bokserki nie budza zadnego zainteresowania. Może kolor niezbyt jaskrawy, może nogi nieogolone, a może jedno i drugie. Ostatni etap dzisiejszego dnia 230km Olis Hella - Brúarhlöð – Gullfoss Falls – Geysir – Þingvellir national park – Reykjavík. Rzut oka na zegarek, rzut oka na papierowa mape która odebrałem wczorajszego dnia wyrabiając karte Olis, by sprawdzić ewentualne korekty trasy która proponuje nawigacja. Szelmowski uśmiech, blysk w oku, sa realne szanse by jadac nawet relaksacyjnie calosc trasy pokonać jeszcze gdy będzie widno.
Olis Hella to nie jest żaden obiekt majacy jakakolwiek wartość turystyczna, to jedynie duza stacja benzynowa. Podjezdzam pod dystrybutor, kilka ruchow na wyświetlaczu i w baku jest 2000ISK benzyny więcej. Przeparkowuje samochod by nie blokować dystrybutora, zarzucam plecak na ramie, trzeba się nieco ucywilizować. Łazienka jest czysta, sprawę trochę komplikuje, ze umywalka jest niewielka i kran bardzo nisko. Z plecaka wyjmuje swieza koszulke, ciepla wode przelewam kubkiem do termosa, wygladajac nieco pokracznie myje glowe, splukujac woda z termosa glowe. Efekt zadowalający sam czuje się zdecydowanie lepiej, a zarazem udało mi się nie zachlapać podłogi. Przy kasie podaje karte lojalnosciowa, kasjer przejezdza nia przez terminal, mogę do woli korzystać z kawy. Po nocy i dniu za kolkiem zrobiłem się glodny. Posilek nie jest wykwintny pajda chleba i jeszcze wieksza pajda zoltego sera wszystko zalane dwoma wielkimi kubkami kawy z syropem orzechowym i waniliowym. Slodkie okrutnie ale chce mi cukru. Jest wigor jest moc.
Dotychczasowa trasa przebiegala glownie wzdłuż wybrzeża. Teraz trzeba będzie skrecic w glab wyspy. Pomny uwag forumowiczow dotyczących zmiennych warunków na wyspie sprawdzam kamerki drogowe na trasie. Slonce, zadnych sladow sniegu na drogach. Bardzo polecam korzystanie z wifi na stacjach Olis, sygnal jest bardzo silny. Posylam najbliższym czesc dotychczasowych zdjęć, informuje o najbliższych planach i trasie przejazdu. Wsiadam do samochodu, tu mnie gniecie, tam uwiera, tu znow niewygodnie. Tak…człowiek pojadł, popil, umyl się i zaczyna wybrzydzać, cos co do tej pory pasowalo teraz nie pasuje. Lepsze jest wrogiem dobrego, nic nie zmieniam w regulacji, ruszam i po paru kilometrach, okazuje się, ze fotel ponownie się ulezal. Przejezdzam most na rzece jeszcze kilka kilometrow i będę zegnal droge nr 1. Skrecam w prawo w droge nr 30, początek jest obiecujący, nawierzchnia bez zarzutu, za oknami rowniny, rowniny, rowniny w oddali majaczą osniezone szczyty. Zblizam się do kanionu Brúarhlöð na rzece Ölfusá. Bardzo przyjemne miejsce, woda przepływa tutaj przez bardzo oryginalnie uformowane skały. Skacze nieco po skałach, z jednej strony na druga, woda jest lodowato zimna. Skały nie sa porosniete mchami, nie jest wiec slisko i można pozwolić sobie na odrobine beztroski. Zdejmuje buty i na chwile zanurzam stopy w silnym nurcie, zimno….
-- 10 Kwi 2017 10:53 --
Jeżeli jedziesz samochodem bez wykupionego ubezpieczenia od uszkodzenia lakieru, zdecydowanie zrezygnuj z dalszego odcinka jazdy w kierunku Gullfoss. Mijajac skrzyżowanie z droga nr 358, wita Cie duza niebieska tablica wykrzyknik w trojkacie, ograniczenie predkosci, oraz gravel road ahead. Ja ten odcinek nazwalem sciana płaczu. Być może tak pechowo trafiłem, jest sobotnie popołudnie z piekna pogoda, ruch kolowy przy glownych atrakcjach wyspy jest bardzo nasilony. Na Islandii funkcjonuje dużo firm mających w ofercie, przejazdzki autami po interiorze. Nadwozie VW Transportera lub Opla Zafiry osadzone na gigantycznych oponach. Nie wiem jak oni sa rozliczani z pokonanej odleglosci? zaliczonych atrakcji? mimo ograniczenia predkosci, rozpędzeni pokonują ten odcinek. Pozostali kierowcy jak mogą zjezdzaja na bok. Droga jest waska co chwile uciekam jak mogę na bok by zachować bezpieczna odleglosc do wymijania. Slysze odgłos drobnych kamieni uderzających o karoserie. W lusterku wstecznym widze kierowcow wysiadających z aut by obejrzeć ewentualne uszkodzenia lakieru. Dojezdzam do skrzyżowania z droga nr 35 odtad nawigacja nie jest potrzebna. By trafic do wodospadu Gullfoss wystarczy jechać za kolejnymi autokarami. Parking przed wodospadem jest pelen samochodow, niesamowity tlok zarówno aut jak i ludzi. Islandia pada ofiara własnego sukcesu. Nie jest przygotowana na taki nawal turystow, kobiety stoja w długich kolejkach do toalety, mezczyzni rozwiazuja swoje problemy w plenerze. Zastanawia mnie jak miejscowe spoleczenstwo rozwiaze ten problem. W moim odczuciu nie warto odkladac terminu wyjazdu na Islandie na odlegle lata. Mam nadzieje, ze nie zbudują szybko infastruktury, płatne parkingi, bilety wstępu. Warto się nia cieszyc teraz poki jest surowa i dzika. Jestem czescia tego tłumu, powoli przesuwam się po schodkach by zobaczyć wodospad, później mozolnie czekam az zwolni się miejsce tuz przy barierce by moc patrzec bez kilku rzedow plecow przed moimi oczami. Czy robi wrazenie, jeśli to Twój pierwszy wodospad to na pewno. Jeżeli kolejny efekt jest mniejszy. W wikipedi można latwo odnaleźć wymiary, ilość przeplywajacej wody. Efekt dla mnie to szum spadającej wody, unoszaca się mgielka. Dla mnie ta chwila może trwac zdecydowanie dluzej. Chce się tu być.
Wyjezdzam z parkingu. Jedynie kilka kilometrow dzieli mnie od Geysir Strokkur. Krotki odcinek droga nr 35, dokladna lokalizacje zdradza nagly unoszacy się slup wody/pary wodnej. Sytuacja analogiczna do Gulffoss, parking pelen samochodow, ogromne autokary probujace manewrować w tym tloku. Krece autem jedno kolko nie znajdując wolnego miejsca, przy kolejnym kolku dostrzegam wyjezdzajace auto, błyskawicznie ustawiam się w pobliżu wlaczajac kierunkowskaz, po chwili pojawiają się następni chętni na to miejsce. Gasze silnik, zarzucam plecak na ramiona, pierwszy wyczuwalny element zmienia się zapach powietrza. Dookoła bardzo dużo ludzi którzy zastygają z aparatami w dłoniach oczekujac na erupcji. Spaceruje po okolicy, tu cos dymi, tu cos bulgocze, nagle wrzawa kto był cierpliwy uchwycil moment strzalu. Chodze bez celu trochę w gore trochę w dol. Zagladam w miejsca które widział raz jeszcze i kolejny. Znajduje suche miejsce zdejmuje plecak, podkładam go pod cztery litery. Z termosu ulewam kubek kawy, w oczekiwaniu na strzal zastygam i ja. Nie musze być specjalnie cierpliwy po może 5 minutach mogę wykonać pierwsze fotografie. Po kilkunastu kolejnych minutach kolejne i kolejne. Autokary jakby fala zaczynają odjezdzac, zauważalnie ubywa ludzi jeszcze ruszam na obchod okolicy, ciesząc się możliwości zrobienia zdjęć bez tlumow ludzi w tle. Ostatnie spojrzenie na zdawaloby się zwykle oczko wodne, woda zaczyna się zachowywać jak w czajniki bezprzewodowym, powierzchnia zaczyna się marszczyć, babelki więcej babelkow i salwa. Trzymaj się rzekl Strokkur, trzymaj się skinalem glowa.
Z gejzeru Strokkur do Þingvellir można wybrać kilka wariantów drogi. Ja zdecydowałem się na droge nr 35 pozniej na skrzyżowaniu skrecam w droge nr 36 prowadzaca już do samej stolicy. Þingvellir miejsce wyjątkowo istotne dla historii kraju. To tutaj zbierał się parlament, to tutaj można „skakać miedzy Europa a Ameryka”. Cala okolica jest czytelnie oznaczona, skrecam w droge nr 361 by pozostawić samochod na parkingu. To ostatnie miejsce z mojej listy na dzisiaj. Otwieram wszystkie drzwi w samochodzie, wyjmuje z bagażnika koc zawinięty w folie. Układam na trawie i robie maly piknik. Stopy bez ciężkich butow mogą wreszcie dluzej odpocząć. Resztka kawy z termosu, pieczywo zolty ser, monotonna dieta na dzisiaj. Odprowadzam, wzrokiem leniwie przesuwające się na niebie chmury. Sprzatam caly majdan do bagażnika i ide pospacerować po okolicy. Moje debiut „bez wizy w Ameryce”.
Droga z Þingvellir do stolicy, jest wygodna. Asfalt jest utrzymany z nalezytym stanie. Przybywa aut, jedzie sie wolno ale bez korkow. Mam jeszcze troche sil, parkuje samochod w poblizu "Słonecznego podróżnika" - rzeźby ktora ma symbalizowac łodz wikingow. Cieple powietrze przecinaja nagle podmuchy lodowatego wiatru, ciezkie olowiane chmury sa coraz wyrazniej dostrzegalne na horyzoncie. Czy to Bielsko Biala czy tez Islandia, jest to jasna zapowiedz naglej zmiany pogody. Spaceruje po stolicy, dobrze, gdy cos budzi jakies sprecyzowane emocje. Mnie stolica ani nie przyciaga ani nie odpycha, kompletnie nie jestemn w stanie powiazac z nia jakichkolwiek emocji. Ot bylem zobaczylem i powtorzyc nie mam zamiaru. Zdecydowanie blizsze sa mi okolice z mniejszym stezeniem betonu na km kwadratowy. Obchodze moj granatowy domek na kolkach, zagladam pod maske, jak sie przedstawia sprawa poziomu plynow ustrojowych, ogledziny wypadly bardzo pozytywnie. Dzielnie mi dzisiaj sluzyles. Ponad 900 km tego dnia, klepie go lekko po dachu no mały dales rade i Tobie i mnie przyda sie juz na dzisiaj odpoczynek
Wchodze do pokoju, trwaja obrady okrągłego stolu, przelot moich wspollokatorek był bardziej „kombinowany” Francja - Anglia kilka dni pobytu - Islandia. Burza mozgow jak rozliczyć wspólne wydatki, czesc w euro, czesc w funtach, a czesc w koronach. Lubie cyfry zawodowo, ale przy takim poziomie ich negatywnych emocji nawet nie proboje im pomoc. Przez kuchnie przewijają się kolejni lokatorzy Capital Inn. Dzien na pieczywie z serem, warto wrzucić w siebie cos cieplego. Szperam w pudle z wystawionym jedzeniem, cebula jest, czosnek jest, zwiedle pieczarki sa, ziemniakow nie ma ale na to poradzimy. Na pozna kolacje będzie dzisiaj „Barszcz biały” aromat i smak identyczny z naturalnym, marketingowy bełkot atakuje z opakowania torebki. Wyzej wymienione trafiają na patelnie otwieram dodatkowo paczke parowek i robie grzanki z chleba. Plus/minus woda na oko, mieszanie zawartości torebek. Kto zaliczyl akademik w swoim zyciu, proporcje wszelkich produktów jedzeniopodobnych ma opanowane, jak bardzo rozcienczyc by nadal było jadalne. Zapytuje grupe młodych turystow z Hiszpanii, czy maja ochote na zupe – Qué? Ich spojrzenie mowi jasno – dawaj. Oj… dzieci dzieci gdyby to był jeszcze domowy kiszony barszcz, wedzonka, młode ziemniaczki i zielony koperek to byscie drodzy Hiszpanie ciągnęli zapałki który z was wylize garnek. Kolejny raz przekonuje się, ze nocleg w „kibucu” to calkiem ciekawy pomysl. Jestem najsłabszy w angielskim w tym towarzystwie, musze się podpierać google translatorem. Zarywamy kawalek nocy wspominając podroze które sa za/przed nami, wymieniamy własne spostrzeżenia na temat spraw którymi zyja nagłówki informacji. Z perspektywy młodego Hiszpana slowo Kaczynski, Schetyna, KOD itp. może być rownie dobrze nazwa lokalnie produkowanego traktora. Na koniec wymieniamy się kontaktami correos@.... Que?? Jeżeli w jeden dzień mogę nabic tyle km na Islandii to w dwa miesiące po Hiszpanii jeszcze w czasach studenckich… Hiszpanie znam lepiej niż Polske, a każdy z regionow laczylo poszukiwanie poczty by wyslac kartki do domu. Moje własne szybkie skojarzenie ze słowem podroze to correos i tak już zostało na f4free.
[quote="Artycjusz"]@correos ! Witaj w domu! Meldunek przyjety, mam nadzieję że cały i zdrowy, parę razy w minionych dniach przypomniałem sobie o Tobie widząc pogodowe newsy z Islandii, ale zdaje się wróciłeś i cały i szczęśliwy.[quote]
Cala noc pada deszcz, oczekiwanie, ze na Islandii deszcz się „wypada” to nieporozumienie, przez nastepna dobe oraz kolejna, jest deszcz, ulewa, mzawka, snieg, sniezyca. @Artycjusz już niebawem miałem poznac Islandie w Twoim wydaniu i niejednokrotnie tez przypominałem sobie o Twoich wpisach. Motywacja o poranku jest delikatnie powiedziawszy srednia. Przeciagam czas pod kocem jeszcze trochę i jeszcze, stop ! czas się brac do zycia. Robie co niezbędne, m.in. dokonuje zaboru mienia tj. „pożyczam niemal cala rolke papieru z toalety”. Przerabialem to kiedys w swoim 20 letnim aucie dawno temu, ulewa, wilgoc na ciuchach, brak klimy, rowna się parowanie szyb. Trzeba mieć czym to ogarniać. Przebiegam do auta w zasadzie już jestem mokry.
Trasa na dzisiaj