0
Zeus 12 kwietnia 2017 12:45
39.jpg



Kolacja jest, więc idziemy powolutku do Maleconu, omijając po drodze Kapitol (taki sam jak w Waszyngtonie), Wielki Teatr Hawany, dawne mieszkanie Batisty (obecnie muzeum Rewolucji) starówkę i dojście, do Maleconu.


40.jpg


Jakiś zgubiony Fidel


41.jpg


Capitolio de La Habana


42.jpg




43.jpg




44.jpg


Teatr Narodowy


45.jpg




46.jpg


Muzeum Rewolucji

I dotarliśmy do Maleconu


47.jpg




Ludzi sporo, wszyscy przyszli na to samo, co my. Zobaczyć zachód słońca, niestety przy kompani lokalnych grajków, którzy grali to samo. Non stop. W stopniu ze teraz nie cierpię 3 kawałków, które nasłuchałem tam prawie codziennie a te są: Chan Chan, Guantanamera i Bailando. Basta. Chcę spokojnie wypić rum. I posłuchać fale. Nić więcej.


48.jpg




49.jpg


Fale


50.jpg



No i wrócić do domu, przygotować się do naszego wyjazdu do Vinales.


51.jpg

Viñales
Czy miałeś kiedyś doczynienia z koniami?


Viñales to nie duże miasteczko, jakieś 150km od Hawany. Takie Zakopane, które żyje z turystyki i stało się słynne za plantacje tytoniu, kawy i wpisane na światową listę dziedzictwa UNESCO w 1999. No i ze było ulubione miejsce Fidela Castra.

Dojechać tam można busem lub taxi-colectivo. Jako ze autobusu nie było, jedyna opcja to była taksówka.

O 11 nasz stary Ford (z 49) przyjechał pod naszej Casy, i jechaliśmy do centrum Hawany, po kolejne osoby.
Samochód oczywiście przerobiony, z 5os na 9 (3 z przodu, 3 w środku i 3 w tyle) no i oczywiście beż pasów bezpieczeństwa. No bo po co. Ale za to drzwiami które lubią się otwierać w trakcje jazdy.

Przejażdżka ulicami Hawany.


1.jpg




2.jpg




4.jpg




5.jpg



Tak jak pisałem, samochód z lat 40, ale za to bardzo dobrym staniu. Zadbane jak mało co.


3.jpg


Nie wiem czy kiedykolwiek użył defrost na Kubie


6.jpg




7.jpg



Oczywiście, prędkościomierz nie działał, ale za to miał aplikację do mierzenia km na godzinę (kij wie jak, i czy działał), ale pokazywał ze jechaliśmy 120km/h. W samochodzie, gdzie drzwi się otwierały w trakcje jazdy. Beż pasów bezpieczeństwa. Czyli jak otworzą się, to ja bym poleciał parę km do tyłu.

Ale nić złego się nie stało, i dotarliśmy pod naszą casą w Viñales. Odpakujemy się w naszej Casie (Sol de Caribe) i właścicielka przygotowuje dla nas kawę i proponuje wycieczki i co ciekawego można zrobić w Viñales.
Zgadzamy się na wycieczkę konną następnego dnia za 15 CUC (4h) po okolicznych fincas i jeziorze, dowiadujemy się ze dziś festyn jakiś w Viñales, z muzyką, atrakcjami i ulicznym jedzeniem.


17.jpg




18.jpg




19.jpg



I idziemy po zupkę ananasową, po "meczącej" podróży.


Piña colada.jpg



Wieczorem odpoczywanie przy Plazie


23.jpg



Oglądając zachód słońca


24.jpg



I koncerty muzyki kubańskiej


20.jpg



I lokalnych atrakcji


21.jpg




22.jpg



Wracamy do casy na odpoczynek.

Snur lewo, koń skręca w lewo

Dzień zaczął się pysznym śniadaniem sponsorowany przez Cubana Aviacion


IMG_20170327_084633.jpg


Sponsor


IMG_20170327_142323.jpg


Desayuno

O 8 przyszedł Jorge, nasz przewodnik i weterynarz, który oprowadzi nas konno po dolinie.
I wpada wtedy pytanie:

-Czy kiedykolwiek jechałeś konno?
-W sumie, to dobre 22 lata kiedy ostatni raz jechałem.
-Aha, czyli nie miałeś do czynienia z koniami od tamtej pory?
-Nie no miałem. Jakiś pół roku temu jadłem kabanosy z koniny.

Docieramy do rancha, gdzie dostaniemy nasze koniki.


8.jpg



Jako ze jedyny facet z grupy, dostaję największego, Negro i szkolenie BHP.
-Snur lewo, koń skręca lewo. Snur prawo, koń skręca prawo. Snur do tyłu, koń zatrzymuje się. Uderzasz snur, koń idzie.

I tyle. W ciągu 2 minut stałem się ekspertem jazdy konno.


9.jpg



Pierwsza postój, to była plantacja i suszarnia tytoniu. Chyba najważniejszy produkt eksportowy Kuby, czyli cygara.

Tam, miejscowy cowboy, przypominający marną kopie cowboya z Malboro, oprowadził po plantacji i suszarni, tłumacząc różnice cygar, smaków, jak każde z nich się robi.


10.jpg


Plantacja


11.jpg


Suszarnia

No i pokaż cygar-mastera, jak się cygaro skręca.


12.jpg


Przypominało to sushi mastera, ale whatewah

I upominek do palenia

13.jpg



Jedziemy znów konno do następnego punktu. Zwiedzanie fincy z kawą


14.jpg



Tutaj się rozczarowałem. Liczyłem ze będzie podobny standard, jak przy mojej ostatniej podróży w Kolumbii, perdon-ktoredy-do-el-dorado,212,83291?start=40#p683017
Ale było marnie. Przygotowani tylko na turystów, z wysokimi cenami za kawę (7 CUC za butelkę 0.5l) i nawet nie było poczęstunku żeby ją spróbować.

Więc szybko poszło nam, przeszliśmy kawałek do góry z małą jaskinią, która także odpuściliśmy (koszt 2 CUC, zeby zobaczyć małą jaskinię uważam za wysoką) dlatego woleliśmy spędzić więcej czasu w jeziorku.


15.jpg



I powrót do miasta


16.jpg



Obiadek, czyli tym razem Ropa vieja. Nazwa może nie zachęca (po hiszpańsku to stare ubrania), ale to rodzaj gulaszu, wołowe mięso gotowane tak długo, aż samo rozpada się na długie włókna. Smakuje jak smakuje, ale to była z nielicznych potraw które mi smakowały na Kubę.


ropa vieja.jpg



Do tego sok z guayabo (Gujawa pospolita)


jugo.jpg



I na dobitkę, na naszej werandzie, mojito z cygarem.


mojito.jpg



Jutro poranna pobudka, do naszego drugiego colectivo, do Trinidadu.To jest Trinidad.
Dawna stolica cukro-baronów


Do Trinidadu się jedzie pozwiedzać architekturę kolonialną. Spróbować ogarnąć ich dialekt. No i zobaczyć pobliskie plaży, co na Kubę cięzko to nie jest.

Dojedziemy tam taxi/bus - Collectivo. Viazula nie było na nasz dzień, a cena collectivo taka sama co Viazul i do tego point-to-point więc, idealnie!

Koło 9, po śniadaniu przyjeżdża nasz bus, pakujemy się i jedziemy. Miejsce muszę przyznać ze miałem bardzo dobre, bo miałem cały korytarz dla mnie. Ale to nie na długo....

Po 2h jazdy (trochę za Hawaną) dowiadujemy się ze mamy przesiadkę, na drugi autobus, bardziej luksusowy...


2.jpg


Postój

Nasz bus


7.jpg



No i cargo na górze


6.jpg



I co mamy się oczekiwać z naszego busa


1.jpg



@Polskibus.com mógłby się wstydzić, jak by to było prawdą, ale tam ciaśniej niż samym PB


3.jpg



Jedziemy tak ponad 2h, kiedy, przed "Australią" robimy kolejny postój do wyprostowania kości


4.jpg



I obowiązkowa propaganda


5.jpg



Jedziemy kolejne 2 godziny do Trinidadu, w ciasnocie, z zmęczenia. Ale już dojechaliśmy! Czuć różnicę temperatury (jest upalnie porównując z Vinales) ale widać morze.

Pierwsza rzecz, idziemy do dworca, po kupno biletów Viazula do Cienfuegos i potem do Varadero. Zong pierwszy, stanowisko zamknięte. Dobra, przyjdziemy jutro. Idziemy do casy.

Docieramy, casa jest niby otwarta, nikogo nie ma. Przychodzi koleś z casy obok, i mówi nam, ze tej osoby nie będzie, i załatwili spanie u niego.
Nic o tym nam nie wiadomo. Żadnego smsa, maila lub informacji pewnej. Gadka smatka, zmuszamy do przybycia właściciela casy, żebyśmy dogadali co i jak (opłacone przez airbnb), bo nie wiadomo, czy później bym nam kazali dopłacić, zapłacić 2 raz.

Ok, ok będę za 2h. Idźcie na obiad, i pogadamy.

Bueno!
Zostawiamy plecaki, i idziemy do centrum.

Decyzja wpada, na polecaną przez Rough Guides, Taberna La Botija.

Muszę przyznać ze wystrój jest dość ciekawy (niby dawne miejsce gdzie mieszkali niewolnicy), do tego pracownicy w ubraniach niewolników



Dodaj Komentarz

Komentarze (30)

tom971 12 kwietnia 2017 13:25 Odpowiedz
Jedziesz @Zeus , szczególnie:Jak widzisz serwis AM i ich 787?Jaka strategie miałeś na zakup dolotów i powrotu z AMS? (szczególnie ciekawe w kontekście aktualnych poszukiwań do LUX, FLR i innych..)
zeus 12 kwietnia 2017 14:06 Odpowiedz
O Aeromexico i 788/789 będą innych rozdziałach ;)
firley7 4 czerwca 2017 15:50 Odpowiedz
Fajna relacja. Na luzie i z humorem.Czekam na dalszy ciąg :)
boots 17 czerwca 2017 13:41 Odpowiedz
Bardzo fajna relacja i preludium do tego, czego wkrótce sam doświadczę. A pomyłki językowe dodają opisom swoistego smaczku. Ale jednak muszę napisać, że Plaza to nie plaża, a Cava to nie kawa. ;)
zeus 17 czerwca 2017 13:48 Odpowiedz
Dzięki :DTak jak pisałem w innych tematach, zapraszam do poprawienia mi błędów :) Sent from my Nokia 3330 using Tapatalk
igore 17 czerwca 2017 13:54 Odpowiedz
Ładne zachody słońca. Może mi się wydaje, ale z relacji przebija chyba lekkie rozczarowanie Kubą. ;)
firley7 17 czerwca 2017 15:08 Odpowiedz
Rum, cygara i Hemingway. To moje skojarzenia na temat Hawany.Czy byliście może w Finca Vigia pod Hawaną - w domu, w którym mieszkał Hemingway?Bo w relacji nie mogłam znaleźć.Poza tym bardzo fajna relacja i zdjęcia :)
zeus 17 czerwca 2017 17:34 Odpowiedz
Nie dałem rady :( za mało czasu a komunikacją to trzeba doliczyć jakieś 30 60 minut w jedną stronę :(Sent from my Nokia 3330 using Tapatalk
firley7 6 lipca 2017 17:00 Odpowiedz
Faktycznie, zakończenie wyprawy z rozmachem!Szacun :)
boots 6 lipca 2017 19:52 Odpowiedz
@ZeusCzy mógłbyś napisać, jak wyglądają ceny i dostępność w sklepach artykułów spożywczych i kosmetyczno - chemicznych?
zeus 6 lipca 2017 19:56 Odpowiedz
Powiedz jakie dokładnie, to sprawdzę notesik :)
boots 6 lipca 2017 19:59 Odpowiedz
Chodzi mi generalnie o podstawowe produkty do przygotowania jedzenia - pieczywo, masło, wędliny, sery, twarogi, warzywa, owoce itp. oraz np. papier toaletowy, mydło, płyny do kąpieli itp.
zeus 6 lipca 2017 20:05 Odpowiedz
Pieczywo: parę CUP Masło: parę CUCWędliny, ser: Wiele CUC. Pamiętam ze kg goudy było 10-15 CUC. Nie pamiętam seropodobne produkty Owoce, warzywa: na ulicznych stoiskach i targach: parę CUPPapier toaletowy: nie wiem, nie potrzebowałemPłyny do kąpieli: 5-10 CUCMydło: 1-2 CUC
boots 6 lipca 2017 20:10 Odpowiedz
A jak z dostępnością tego wszystkiego w sklepach? Jest bez problemu, sklepów jest sporo?
zeus 6 lipca 2017 20:13 Odpowiedz
W Varadero i w Hawanie nie ma problemu.U nas był problem z "tanią" wodą, czyli mniej niż 1.5 CUC za 1.5lSklepy spore, prawie co krok jakiś. Jak nie, to na ulicy :)
michcioj 6 lipca 2017 23:55 Odpowiedz
fajnie sie czyta ta recenzje, wychodzi na to, ze bylismy w tych samych miejscach na Kubie, np. bar beatlesow w Varadero :)
cccc 7 lipca 2017 02:38 Odpowiedz
Fajna Relacja, wracaja wspomnienia i lubie ten kraj. :) Zeus napisał:dopóki nie poznałem Greka, który wyemigrował na Kubę (wiem ze to dziwne) w 2000 rokuWydaje mi sie, ze to nic dziwnego, Grecy lubia emigrowac, nawet w czasach glebokiej komuny, w latach 40- i 50-tych do Polski przyjechalo ok. 14 tys. uciekinierow z Grecji. ;)Pozdr.
zeus 8 lipca 2017 09:54 Odpowiedz
I dla tych co nie lubią czytać, zapraszam do Video o Kuby :)https://www.youtube.com/watch?v=6pjmO6p ... e=youtu.beZa niedługo zakończenie z Kuby, i parę przemyślenia :)
boots 8 lipca 2017 12:55 Odpowiedz
A jak chodzi internet? Da się korzystać ze skype'a?
zeus 8 lipca 2017 12:57 Odpowiedz
Internet, zależy gdzie. Albo mega muli albo idzie sprawnie. A Skype jest zakażany na Kubie.
boots 8 lipca 2017 13:05 Odpowiedz
Co znaczy zakazany? Pierwszy raz czytam taką informację...
michcioj 8 lipca 2017 13:15 Odpowiedz
Zeus napisał:W Varadero i w Hawanie nie ma problemu.U nas był problem z "tanią" wodą, czyli mniej niż 1.5 CUC za 1.5lSklepy spore, prawie co krok jakiś. Jak nie, to na ulicy :)podstawow rzeczy dalo sie kupic, no wlasnie w roku 2012 woda kosztowala az 1.5 cuc za 1.5 litra,male piwo 0,33 1 cuc, bulelka havana club od 3.8 cuc. pamietam ze relatywnie drogie bylo jedzenie w restauracjach, jakis obiad/kolacja od 7 cuc w gore,teoretycznie dalo sie cos tam jesc na ulicach, ale zazwyczaj byla to srednio niedobra pizza czy kanapka od 10 CUP w gore. podobno byly problemy z dostawami artykulow higienicznych wiec wszystkie rzeczy takie jak zele pod prysznic, mydlo, artykulu higieniczne i olejki do opalania wzielismy ze soba,rowniez z gorka i co zostalo np. mydlo czy paste do zebow rozdawalismy ludziom.do tego wzielismy tez stare lachy z mysla zeby to wszystko zostawic na Kubie,podobno uzywane ciuchy sie ludziom bardzo przydadza, bo z tym ciezko. wiec prawie cala garderobe zostawilismy miejscowym.
zeus 8 lipca 2017 13:16 Odpowiedz
@bootshttps://answers.microsoft.com/en-us/sky ... a6d6eef86fChciałem powiedzieć, ze nie działa. Ale whatsup działa.
boots 8 lipca 2017 13:19 Odpowiedz
Wiesz co, ja w tym linku nie widzę odpowiedzi...
zeus 8 lipca 2017 13:25 Odpowiedz
boots 8 lipca 2017 13:28 Odpowiedz
Wiesz co, z tego linku wynika jednak, ze skype działa ;-)Quote:Cuba – with poor internet infrastructure, access to computers is limited, the Skype service is extremely expensive and the Internet is very slow.
nico-muc 8 lipca 2017 14:04 Odpowiedz
Zeus napisał:U nas był problem z "tanią" wodą, czyli mniej niż 1.5 CUC za 1.5lSklepy spore, prawie co krok jakiś. Jak nie, to na ulicy :)My ten problem rozwiązaliśmy kupując soki naturalne. Tam gdzie widać napis 'jugos naturales' takie pojemniki na soki jak dawno temu w Polsce - za szklankę soku płaciłem od 1 do 2 CUP, a napełnienie własnej butelki wychodziło od 2 do 18 CUP więc zawsze poniżej 1 CUC.
zeus 8 lipca 2017 14:06 Odpowiedz
No tak. Ale czasami do zgaszenia pragnienia potrzebna jest woda :D
cccc 10 lipca 2017 01:07 Odpowiedz
michcioj napisał:podobno byly problemy z dostawami artykulow higienicznych wiec wszystkie rzeczy takie jak zele pod prysznic, mydlo, artykulu higieniczne i olejki do opalania wzielismy ze soba,rowniez z gorka i co zostalo np. mydlo czy paste do zebow rozdawalismy ludziom.do tego wzielismy tez stare lachy z mysla zeby to wszystko zostawic na Kubie,podobno uzywane ciuchy sie ludziom bardzo przydadza, bo z tym ciezko. wiec prawie cala garderobe zostawilismy miejscowym.Szacunek, ze nie myslales tylko o sobie, masz u mnie duze piwo i przypuszczam, ze nie jedno, jak bede kiedy w Gdansku. :)Zeus napisał:U nas był problem z "tanią" wodą, czyli mniej niż 1.5 CUC za 1.5lMi udalo sie kupic wode w malym sklepiku za 1.90 CUC w 5-litrowym plastykowym kanistrze, w innych miejscach kosztowala od 2.30 do 3 CUC.Pozdrawiam.
rakomir 4 października 2017 21:50 Odpowiedz
bardzo fajna relacja. przyjemnie sie czytalo!