Szczęśliwi ruszamy w miasto. Poznajemy naszą okolicę, która jest super. Tramwaj 28, uliczka z tramwajem-windą, fajne kawiarnie na śniadanie, podoba nam się tu. Na dodatek rozpogadza się na dobre.
8-)
Po drodze zaglądamy do lodziarni Amorino. Jest ona w wielu miejscach Europy. My trafiamy do niej po raz pierwszy. Za najmniejszą porcję życzą sobie 3,5e. Mamy lody, lato w pełni.
8-)
Gdzieś nad miastem góruje Zamek św. Jerzego, gdy tylko go zauważamy, staje się celem naszego spaceru.
Ale najpierw schody, schody, schody, wspinaczka okraszona street artem. Dużą frajdę sprawia mi odnajdywanie za każdym razem innych wzorów azulejos czyli portugalskich płytek, które są sztuką samą w sobie.
Oczywiście nie zamek, a to co naokoło było naszym celem. Zaglądamy w uliczki w najstarszej części miasta - Alfamy. Na szczęście nigdzie nie musimy się spieszyć. Mamy jeszcze całe jutro i pół dnia kolejnego.
Znajdujemy windę i zjeżdżamy na dół. Trochę powróciliśmy do innego świata, po którym stąpa tłum ludzi. W oddali zaprasza nas do odwiedzin Praça do Comércio. Ale to jutro, dziś już mieliśmy sporą dawkę wrażeń. Trochę zmęczeni chcemy dotrzeć do naszego mieszkania.
Kocham ten nasz widok:-)
Gdy udaje nam się trochę zregenerować, idziemy do baru z widokiem, polecanego przez naszą znajomą. A że to 3 min. od nas, nie znaleźliśmy argumentów przeciw
:lol: Bar Park sprawia wrażenie miejsca dla wtajemniczonych, jesteś pod adresem, gdzie znajduje się wielopoziomowy parking, nie ma żadnego szyldu, ale wszyscy wiedzą gdzie iść. No to my za nimi
:lol: Wsiadamy do windy, ostatnie piętro parkingu, potem na nogach na samą górę i wita nas...mekka hipsterów, lanserów?
:roll: Jest multum ludzi, a nastawialiśmy się na spokojne chillowanie. Patrzymy chwilę na widok, który również nie jest spektakularny, bo słońce już zaszło. Hmmm, zatem uciekamy czym prędzej.
:lol:
Postawiliśmy zatem na chillowanie w naszym mieszkaniu. Wino już jest, świece są, idziemy po pizzę z pobliskiej knajpki. I tu się pojawił problem
:lol: Nie wiedzieć czemu na wieczór zamknięto pizzerię, w ciągu dnia kucharz nęcił i zapraszał, a teraz zamknął. Nastawiam zatem pizzerie na mapie i się zaczęło wieczorne spacerowanie po pizzę
:D
I tak idziemy, idziemy, aż w końcu znajdujemy Pizzerię Mezzogiorno. Na dobry wieczór wita nas fajne patio, zawalone ludźmi, do tego kolejka z 30 osób. Hmmm, skądś już to znamy
:D Idę do środka załatwić pizzę na wynos, nie ma problemu, czekamy chwilę. 850 metrów później możemy zacząć nasze chillowanie.
:)
Wysłane z mojego E5823 przy użyciu TapatalkaLisbon Story
Część 2 - 30.08.
Poranek w Lizbonie. Jak dobrze obudzić się wyspanym i wypoczętym! Wygodne łóżko + położenie sypialni z małym okienkiem u szczytu sprawiły, że spało nam się tu świetnie.
Wyglądam za okno, wita mnie błękit nieba. Bom dia Lisboa! To będzie piękny dzień.
Na śniadanie idziemy do kawiarni Orion. Pyszne cappuccino, coś na słodko i na słono. Do tego obsługuje nas pani, która sprawia wrażenie, jakby pracowała tu przez całe życie. Miła i serdeczna stanowi o klimacie tego miejsca.
Za szybą co chwilę przejeżdżają tramwaje, w tym słynny 28e. My też zaraz wybierzemy się w tramwajową wycieczkę. Pobliski przystanek jest zbyt popularny, kłębi się tu już tłumek oczekujących, więc cofamy się o jeden i to był dobry wybór, tu jesteśmy prawie sami. Nie zmienia to jednak faktu, że i tak tramwaj przyjeżdża zapełniony. Kupujemy bilety (2,9e/os.) i w drogę.
Początkowo jedziemy znaną już nam trasą przez Bairro Alto, Chiado, Baixę. Wczoraj przemierzyliśmy ją na nogach, dziś opasłym tramwajem na torach. Różnica w podjeździe na wzgórze zamkowe. dzięki czemu możemy podziwiać Katedrę Sé.
Spontanicznie wysiadamy przy punkcie widokowym Miradouro das Portas do Sol. Właściwie jak wsiadaliśmy do tramwaju, nie zastanawialiśmy się nad tym, gdzie dojedziemy. No cóż, ewidentnie Alfama nas wzywała.
@Grzes830324 zwiedzanie miast traktujemy zazwyczaj bez planu, o istnieniu tego cmentarza do tej pory nawet nie wiedziałam;-) Intuicja i nogi nas prowadzą, tam nas nie poniosły. Ale zgadzam się w pełni, co do zachwytów nad miastem. Powiem więcej, gdybyśmy w trakcie tego wyjazdu nie odwiedzili Lizbony to nie byłaby to spełniona podróż.
Cubero4 napisał:W ostatnim czasie zastanawiam się nad wyborem Lizbony na mój następny trip, myślę że dalszy ciąg Twojej relacji zadecyduje o moim wyborze
:)Zgadzam się. Też w przyszłości wybiorę się w te rejony.Fotki zachęcają. Bardzo inspirująca relacja
:)
bardzo lubię Wasze relacje
:) to taki trochę mój styl podróżowania na przedłużone weekendy: za słońcem i pysznym jedzeniem, pięknymi krajobrazami ale z komfortem wynajmu auta i dobrymi noclegami
;) A na dodatek jak coś nie wyszło/daliście się naciąć nie koloryzujecie - takie szczere relacje są bardzo fajne! Trzymam kciuki za jeszcze więcej udanych wyjazdów w 2018 (no i więcej relacji
;))
Miłe wspomnienia
:) Minęliśmy się! Byliśmy w Lagos 17-24 a w Lizbonie 24-26 sierpnia
:) I nawet w Lagos mieszkaliśmy blisko, bo my trochę "nad" wami
:D Też blisko do Dona Ana, ale w spokojniejszej ulicy. Bardzo nam przypadła do gustu ta mieścina, ale wieczorami się nie zapuszczaliśmy do centrum,żeby właśnie nie zepsuć sobie wrażeń tym tłumem turystów
;)
Narobiliście mi apetytu na Lizbonę
:) Nie tylko zdjęciami pysznego jedzenia, urokliwych tramwajów czy lizbońskich zabytków, ale przede wszystkim klimatem tej części relacji.To coś nieuchwytnego, co kryje się w Waszych uśmiechach. Zaprasza do podróży
:) Super.
@dubaj1910 ale wydziwiasz
:D Przecież przez te 5 dni w Algarve o nic innego nie chodziło, jak o zwiedzanie plaż właśnie. Z naciskiem na słowo zwiedzanie, bo w sumie typowemu plażowaniu poświęciliśmy może ze 2 godz. PS. Piszę właśnie kontynuację Lizbony, proszę mnie wybijać z rytmu
:D
@dubaj1910Jak nie chcesz plaż, to ja w Algarve polecam zabawy przy hotelowym basenie.Pewnego wieczoru bawiłam się tak dobrze, że nie zauważyłam że basen się zaczął i runęłam do niego w ubraniu, w butach, z kuflem piwa w jednej ręce i kurczakiem piri-piri w drugiej. Mimo tego, że wypadły mi obie soczewki kontaktowe i do końca pobytu już niewiele zobaczyłam to i tak było fajnie.Niestety nazwy tego hotelu już nie pamiętam ale jak widzisz zabawa jest dość uniwersalna i możesz się bawić w zasadzie w dowolnie wybranym miejscu w Algarve
;)
LaVarsovienne napisał:@dubaj1910 ale wydziwiasz
:D Przecież przez te 5 dni w Algarve o nic innego nie chodziło, jak o zwiedzanie plaż właśnie. Z naciskiem na słowo zwiedzanie, bo w sumie typowemu plażowaniu poświęciliśmy może ze 2 godz. PS. Piszę właśnie kontynuację Lizbony, proszę mnie nie wybijać z rytmu
:DOj nie chodziło mi o wydziwianie czy krytykę - niepotrzebnie tak to odebrałaś.Ja egoistycznie pytałem pod siebie - szukam inwencji na powrót po 20 latach na Algarve i poza świetnymi plażami brakuje mi czegoś co by mnie dodatkowo nakręciło na ten wyjazd.... W Andaluzji było tych dodatkowych smaczków (typu Sierra Nevada, El Chorro) sporo... szukam po prostu czegoś unikatowego w Portugalii.Relacje lajkuje dokładnie - nie było w mojej wypowiedzi cienia "wydziwiania"
;) maginiak napisał:@dubaj1910Jak nie chcesz plaż, to ja w Algarve polecam zabawy przy hotelowym basenie.Pewnego wieczoru bawiłam się tak dobrze, że nie zauważyłam że basen się zaczął i runęłam do niego w ubraniu, w butach, z kuflem piwa w jednej ręce i kurczakiem piri-piri w drugiej. Mimo tego, że wypadły mi obie soczewki kontaktowe i do końca pobytu już niewiele zobaczyłam to i tak było fajnie.Niestety nazwy tego hotelu już nie pamiętam ale jak widzisz zabawa jest dość uniwersalna i możesz się bawić w zasadzie w dowolnie wybranym miejscu w Algarve
;) Hm... nie uwierzę w to runięcie póki zdjęcia miss mokrego podkoszulka nie zobaczę
;) To tylko męska ciekawość - proszę nie złościć się na moje subtelne bezczelności
:mrgreen:
@dubaj1910 przecież ja nie odebrałam Twojego zapytania jako krytykę.
:-) Słowo wydziwiasz odnosi się do tego, że chciałbyś czegoś niezwiązanego z plażą, a to taki typowo plażowy region przecież.
:D Oczywiście zatrzymaliśmy się w górach Monchique, fajnie było, ale same góry nie są jakoś nadzwyczaj spektakularne. Nie równają się z tymi andaluzyjskimi atrakcjami, które wypisałeś (moja opinia na podstawie fot z googla, bo nie byłam w Andaluzji).Z tego, co kojarzę region Alentejo jest warty głębszego poznania. Zbadaj temat, może przypadnie Ci do gustu i jakoś to połączysz, bo regiony są obok siebie. Ja dla samego Algarve na pewno nie wrócę do Portugalii.
Szczęśliwi ruszamy w miasto. Poznajemy naszą okolicę, która jest super. Tramwaj 28, uliczka z tramwajem-windą, fajne kawiarnie na śniadanie, podoba nam się tu. Na dodatek rozpogadza się na dobre. 8-)
Po drodze zaglądamy do lodziarni Amorino. Jest ona w wielu miejscach Europy. My trafiamy do niej po raz pierwszy. Za najmniejszą porcję życzą sobie 3,5e.
Mamy lody, lato w pełni. 8-)
Gdzieś nad miastem góruje Zamek św. Jerzego, gdy tylko go zauważamy, staje się celem naszego spaceru.
Ale najpierw schody, schody, schody, wspinaczka okraszona street artem. Dużą frajdę sprawia mi odnajdywanie za każdym razem innych wzorów azulejos czyli portugalskich płytek, które są sztuką samą w sobie.
Oczywiście nie zamek, a to co naokoło było naszym celem. Zaglądamy w uliczki w najstarszej części miasta - Alfamy. Na szczęście nigdzie nie musimy się spieszyć. Mamy jeszcze całe jutro i pół dnia kolejnego.
Znajdujemy windę i zjeżdżamy na dół. Trochę powróciliśmy do innego świata, po którym stąpa tłum ludzi.
W oddali zaprasza nas do odwiedzin Praça do Comércio. Ale to jutro, dziś już mieliśmy sporą dawkę wrażeń. Trochę zmęczeni chcemy dotrzeć do naszego mieszkania.
Kocham ten nasz widok:-)
Gdy udaje nam się trochę zregenerować, idziemy do baru z widokiem, polecanego przez naszą znajomą. A że to 3 min. od nas, nie znaleźliśmy argumentów przeciw :lol: Bar Park sprawia wrażenie miejsca dla wtajemniczonych, jesteś pod adresem, gdzie znajduje się wielopoziomowy parking, nie ma żadnego szyldu, ale wszyscy wiedzą gdzie iść. No to my za nimi :lol: Wsiadamy do windy, ostatnie piętro parkingu, potem na nogach na samą górę i wita nas...mekka hipsterów, lanserów? :roll: Jest multum ludzi, a nastawialiśmy się na spokojne chillowanie. Patrzymy chwilę na widok, który również nie jest spektakularny, bo słońce już zaszło. Hmmm, zatem uciekamy czym prędzej. :lol:
Postawiliśmy zatem na chillowanie w naszym mieszkaniu. Wino już jest, świece są, idziemy po pizzę z pobliskiej knajpki. I tu się pojawił problem :lol: Nie wiedzieć czemu na wieczór zamknięto pizzerię, w ciągu dnia kucharz nęcił i zapraszał, a teraz zamknął. Nastawiam zatem pizzerie na mapie i się zaczęło wieczorne spacerowanie po pizzę :D
I tak idziemy, idziemy, aż w końcu znajdujemy Pizzerię Mezzogiorno. Na dobry wieczór wita nas fajne patio, zawalone ludźmi, do tego kolejka z 30 osób. Hmmm, skądś już to znamy :D Idę do środka załatwić pizzę na wynos, nie ma problemu, czekamy chwilę. 850 metrów później możemy zacząć nasze chillowanie. :)
@bozenak, @firley7 Dziękuję Wam serdecznie [emoji173]
Wysłane z mojego E5823 przy użyciu TapatalkaLisbon Story
Część 2 - 30.08.
Poranek w Lizbonie. Jak dobrze obudzić się wyspanym i wypoczętym! Wygodne łóżko + położenie sypialni z małym okienkiem u szczytu sprawiły, że spało nam się tu świetnie.
Wyglądam za okno, wita mnie błękit nieba. Bom dia Lisboa! To będzie piękny dzień.
Na śniadanie idziemy do kawiarni Orion. Pyszne cappuccino, coś na słodko i na słono. Do tego obsługuje nas pani, która sprawia wrażenie, jakby pracowała tu przez całe życie. Miła i serdeczna stanowi o klimacie tego miejsca.
Za szybą co chwilę przejeżdżają tramwaje, w tym słynny 28e. My też zaraz wybierzemy się w tramwajową wycieczkę.
Pobliski przystanek jest zbyt popularny, kłębi się tu już tłumek oczekujących, więc cofamy się o jeden i to był dobry wybór, tu jesteśmy prawie sami. Nie zmienia to jednak faktu, że i tak tramwaj przyjeżdża zapełniony. Kupujemy bilety (2,9e/os.) i w drogę.
Początkowo jedziemy znaną już nam trasą przez Bairro Alto, Chiado, Baixę. Wczoraj przemierzyliśmy ją na nogach, dziś opasłym tramwajem na torach. Różnica w podjeździe na wzgórze zamkowe. dzięki czemu możemy podziwiać Katedrę Sé.
Spontanicznie wysiadamy przy punkcie widokowym Miradouro das Portas do Sol. Właściwie jak wsiadaliśmy do tramwaju, nie zastanawialiśmy się nad tym, gdzie dojedziemy. No cóż, ewidentnie Alfama nas wzywała.