0
singielka_1976 19 kwietnia 2016 19:29
P1064255.jpg



i wjeżdżamy do Południowej Australii.

P1064266.jpg



Pierwszy raz widziałam drzewa posadzone od linijki w idealnie równych rządkach :D ,
na zdjęciach aż tak dobrze może tego nie widać ale tak było:

P1064271.jpg



P1064275.jpg



Na sugestię Gosi, żeby dzisiaj zjeść wcześniej niż o g.23 zjeżdżamy z trasy na dziki parking i tam Adam szykuje dla nas obiadokolację, ja w tym czasie dzwonię do Polski.

To co nam się podobało to to, że droga po horyzont pusta, więc można się bezpiecznie zatrzymać na krótką sesję zdjęciową 8-). Do celu zostało nam jakieś 300km, ja jadę do zachodu słońca,

_DSC2979.jpg



_DSC2999.jpg



_DSC3010.jpg



DSCN4005.jpg




potem zmienia mnie Adam, bo ja po zmroku nie lubię jeździć. Nie żebym nie jeździła po ciemku ale jak nie muszę to z miłą chęcią oddaję kierownicę komuś innemu a tym razem przesiadam się do tyłu. Nie wnikając w szczegóły to tak się podziało, że pobłądziliśmy i przejazd zabrał nam dużo więcej czasu niż wynikałoby to z rozpiski trasy :cry: .

CDN7 styczeń –dzień 18

O 4 nad ranem zmieniam Adama, bo On już nie jest w stanie dłużej prowadzić, zresztą i tak powinien wcześniej dać znać no ale .....
Na szczęście okazało się, że po pół godzinie dojeżdżamy do miejsca gdzie możemy przenocować na dziko, zwykły kawałek placu, bez zakazu overnightingu.
W ekspresowym tempie rozkładamy łóżka i w kimono, budziki nastawiamy na g.7 czyli śpimy tylko 2,5h, to nasz niechlubny rekord na tym wyjeździe :oops: .
Ta trasa była najdłuższa i najbardziej męcząca :( .
Przed budzikiem natura wzywa i idziemy najpierw Gosia a potem ja szukać WC, niestety nic nie ma, więc budzimy Adama i jedziemy dalej, na szczęście już po kilku km okazało się, że dotarliśmy do przystani promowej, skąd będziemy płynąć na Wyspę Kangura. Toalety oczywiście są –jesteśmy uratowane :) .


_DSC3028.jpg



Pogoda mało letnia: wieje bardzo mocny i zimny wiatr, odczuwalna temp. na poziomie max 15C, pochmurno, w tym układzie nie jemy śniadania, będzie bujać zapewne a nie chcemy powtórki sprzed 10 lat z rejsu na Teneryfę gdzie i ja i Natalia korzystałyśmy namiętnie z papierowych torebek. Gosia się wtedy uchowała, bo nie zjadła kompletnie nic na śniadanie ;) .

Biorę dokumenty i idę pod terminal aby pobrać dla nas karty pokładowe. Biuro mają czynne od g.8, to mam pół godziny czekania ale za to jest wifi, zatem nadrabiam zaległości: wysyłam zdjęcia i odpowiadam na wiadomości na whatsupie i viberze.
Wybija g.8 i nic, biuro dalej zamknięte, dziwne trochę. Nagle blondynkę olśniło :idea: : zmiana czasu, no tak przecież nie przestawiliśmy zegarków do tyłu o pół godziny w stosunku do czasu w Sydney/Melbourne :D .

Rozdaję karty pokładowe, Adam staje w kolejce do zaokrętowania do ładowni a my idziemy osobnym wejściem dla pasażerów. Okazało się, że Adam musiał wjeżdżać tyłem (camper ma tył zasłonięty, ratuje go nieco kamera we wstecznym lusterku, boczne musiał złożyć) na centymetry –kolejne cenne doświadczenie, na początku miał pietra ale poradził sobie bardzo dobrze :) .


P1064283.jpg



Rejs trwał 1h 15 min., brak śniadania wyszedł nam wszystkim na dobre, w przeciwnym razie torebki poszłyby w ruch.

Po przybiciu do portu w Penneshaw wita nas wreszcie jakaś normalna pogoda: słonko i temperatura pow.20C. Zatrzymujemy się tu: https://goo.gl/maps/5gQs1WNmwiQ2

P1074291.jpg


i jemy śniadanie z takim pięknym widokiem, zbieramy się i koło 13 startujemy.

Adam jest nadal padnięty po wczorajszym maratonie, więc ja siadam za kółko, po chwili trio śpi a ja jadę przez Wyspę Kangura do Seal Bay żeby zobaczyć foki na wolności.
http://www.environment.sa.gov.au/sealbay/home


_DSC3043.jpg



_DSC3046.jpg



_DSC3065.jpg



Są dwie trasy: jedna droższa (33$) z przewodnikiem i schodzi się na plażę, odległość do fok jest nie mniejsza niż 10m.
Druga trasa, tańsza (16$) bez przewodnika –samemu chodzi się po podestach i nie ma zejścia na plażę. Foki są tam zawsze, nie ma więc sytuacji, że ktoś kupi bilet i fok nie zobaczy :D .

_DSC3075.jpg



W sklepie, w którym kupuje się bilety i inne australijskie gadżety jest ekspozycja do pomacania oraz informacje o fokach

P1074317.jpg



_DSC3077.jpg




Jeśli ktoś się wybiera na KI to uważam, że powinien odwiedzić Zatokę Fok-warto zobaczyć zwierzaki na wolności, miejsce gdzie człowiek jest gościem ;) .


_DSC3102.jpg




_DSC3154.jpg



DSC00175.jpg



DSC00176.jpg



DSC00177.jpg



P1074322.jpg



P1074336.jpg



P1074339.jpg



P1074341.jpg



P1074344.jpg



P1074353.jpg



P1074355.jpg




Po wizycie u fok jedziemy na nocleg w Rocky River, po drodze a właściwie raptem kawałek przed campingiem jest ciekawe i warte odwiedzenia miejsce gdzie są koale na wolności – Hanson Bay koala walk :)
http://www.hansonbay.com.au/wildlife-tours/

P1074444.jpg



P1074391.jpg


bilet kosztuje grosze, bo tylko 7,5$ i samemu spaceruje się między eukaliptusami żeby wypatrzeć wiszące koale.

Organizują też wycieczki nocne –niestety nie mieliśmy tyle czasu żeby z tego skorzystać :( .
I tak byliśmy tam bardzo krótko bo tylko niecałe 30min., bilans: mało zwierzaków, bo zdążyliśmy przejść tylko jedną alejkę ale za to był maluch z mamą :P . W dodatku wisiały jakieś 2m nad ziemią ;) .

Inne koale wiszące u góry było dość trudno wypatrzyć z powodu bardzo ostrego słońca:

_DSC3224.jpg



_DSC3225.jpg



P1074498.jpg



P1074500.jpg




Mały był bardzo aktywny, kręcił się, zajadał listki, ładnie pozował wynikiem czego jest sesja zdjęciowo-filmowa 8-)


DSC00194.jpg



DSC00205.jpg



P1074460.jpg



P1074467.jpg



P1074479.jpg



P1074486.jpg



P1074495.jpg



Matka była nieco ospała ale i tak skradli nasze serca, nawet Adam jest pod wrażeniem tych torbaczy :) .
Niestety już zamykają więc kończymy nasz spacer i jedziemy na camping,
http://www.tourkangarooisland.com.au/ac ... vanCamping
gdzie zgodnie z ustaleniami i przyjazdem po godzinach otwarcia recepcji meldujemy się sami.


P1074504.jpg



P1074503.jpg



To nasz pierwszy self registration camping. Procedura jest bardzo ładnie opisana prostym językiem by nie powiedzieć, że łopatologiczna: z jednej skrzyneczki wyciąga się dokument czyli taką specjalną kopertę, na której trzeba wypisać kratki, spod spodu wyrywa się kopię i wkłada za szybę pojazdu a oryginalną kopertę uzupełnia gotówką (jak ktoś nie zostawi pieniędzy to mu ściągną z karty, bo przy rezerwacji trzeba było podać jej numer wraz z CVV) zakleja i wrzuca do drugiej skrzyneczki.

P1074507.jpg


Na ladzie są w koszulkach włożone kserokopie informacji turystycznych w okolicy, można się takim poczęstować.
Przyznam szczerze, że mnie takie rozwiązania powalają na kolana :) , po prostu genialne w swej prostocie: pracownik nie musi czekać na turystów do g. 19-22 tylko kończy pracę o g.17 a klient może przyjechać na camping właściwie o dowolnej porze czyli po drodze nie musi się gonić.
Kolejny plus dla tego kraju.

Sam camping mieści się 200m dalej, standard nieco niższy niż na BIG4 w Melbourne, bo nie mamy stanowiska z kablem ani gniazdka w łazience ale jakoś damy radę.
Zresztą i tak po zarwanej nocy szybko padniemy. Parkujemy na wyznaczonym miejscu, to znaczy właściwie nie byliśmy pewni czy dobrze stawiamy campera, bo co prawda nr się zgadzał ale piktogram pokazywał osobówkę z namiotem ale koniec końców nikt się o to nie przyczepił.

P1074505.jpg



Są wolne miejsca campingowe, co nas trochę dziwi, bo przecież jest środek sezonu :?: . Znosimy cały majdan na stanowisko do bbq i jak zwykle Adam przyrządza kolację, dziś widok na kicające nie opodal kangury.

P1074510.jpg



Potem szybkie mycie garów, wieczorna toaleta i szybko tuż po g.22przygarnia nas Morfeusz aż do g.9 kolejnego dnia.

Cała nasza dzisiejsza trasa wyglądała tak:

KI 1st day.jpg



CDN8 styczeń-dzień 19

Dzisiaj mamy dzień na luzie :) , Adam robi smaczną jajecznicę w dwóch wersjach a my w tym czasie bierzemy prysznic.
Po raz pierwszy suszę włosy na słońcu, do tej pory nigdy tego w ten sposób nie robiłam, nawet w Egipcie korzystałam z suszarki, tutaj nie mam jej gdzie podłączyć.
10 minut i włosy mam wysuszone, bosko :D .

P1084524.jpg



P1084528.jpg



Koło południa zwijamy manatki i jedziemy 15km dalej do Remarkable Rocks.


Dodaj Komentarz

Komentarze (30)

singielka-1976 21 kwietnia 2016 11:08 Odpowiedz
jdfbjbdsafjkbadkbfc'kdlbv'kldbv'kldbs'klvbd'slbv'dbtest :)
cypel 22 kwietnia 2016 09:07 Odpowiedz
Co tu taka cisza :roll: Moim zdaniem relacja by była lepsza gdyby było trochę mniej zdjęć.@singielka_1976, nie zrozum mnie źle i nie ma w tym złośliwości, ale ilość zdjęć trochę przytłacza i powoduje, że tekst znika.Hint, niepotrzebne jest 4,5 zdjęć tego samego obiektu, tylko z innej pozycji albo z inną ogniskową ;) Generalnie większość ludzi po kilkudziesięciu zdjęciach zaczyna się nudzić.Podziękowania za włożony trud i chęć podzielenia się z innymi.
okowita 22 kwietnia 2016 09:37 Odpowiedz
Niepotrzebnie przeczytałem tę relację przy porannej kawie zamiast zwyczajowej prasówki. Teraz nie chce mi się brać za robotę.Mnie zdjęcia jak najbardziej odpowiadają. Wyczytuję z nich więcej niż z tekstu. Jeszcze, jeszcze! Pozdrawiam :-)
singielka-1976 22 kwietnia 2016 10:58 Odpowiedz
@cypel dziękuję za konstruktywną krytykę :).@Okowita dziękuję za Twoją opinię :).Jeszcze się taki nie narodził co by wszystkim dogodził :D .Długie relacje mają to do siebie, że jest mnóstwo zdjęć, starałam się wybrać te najciekawsze i wg mnie w pewnym sensie najlepsze.Zapewniam, że będą posty gdzie tych zdjęć będzie dużo mniej.Cieszę się, że ktoś poświęca swój czas i to czyta, bo to dopinguje do dalszej publikacji, którą postaram się zamieszczać sukcesywnie.
dziabag131 22 kwietnia 2016 11:46 Odpowiedz
Bardzo prosimy o dalszy ciąg!Co prawda mnie tez się wydaje że jest trochę bardzo podobnych zdjęć, ale przeczytałem i obejrzałem wszystko od początku do końca.Do niektórych bardziej trafiają zdjęcia do innych tekst.Gratuluję wyprawy!
maarcin1938 22 kwietnia 2016 11:47 Odpowiedz
Wzruszyłem się jak napisałaś, że sie popłakałas pod Opera :cry: :D Mam nadzieję, że bedize mi dane też to osobiście zobaczyć.Bardzo dobra relacja ! Tak trzymaj.
correos 22 kwietnia 2016 11:48 Odpowiedz
wole raz zobaczyc niz 3 razy przeczytac :)jest ok :)
ara 22 kwietnia 2016 12:02 Odpowiedz
super, czekam na więcej!
kamo375 22 kwietnia 2016 13:28 Odpowiedz
Bardzo fajna ralacja :) Licze jutro na kolejną część :)
gosiagosia 22 kwietnia 2016 18:30 Odpowiedz
Oooooo @singielka_1976 - w końcu :D A odnośnie ilości zdjęć.... To nie jest takie proste. Fajne jest kiedy z relacji,zawartych tam wskazówek i informacji skorzystają inni na forum. Ale jej pisanie zajmuje masę czasu a dodatkowym bonusem jest spisanie swoich wspomnień z podróży, podzielenie się nimi ze wspolpodrozujacymi, wydrukowanie i zostawienie sobie "na wieczność".
sranda 22 kwietnia 2016 18:33 Odpowiedz
singielka_1976 napisał:Kolejną rzeczą jaka mi się tu podoba to zadaszone centrum miast, wszędzie tam gdzie są budynki są daszki jako jeden ciąg, proste rozwiązanie, które ma dwojakie zastosowanie: chroni od słońca ale i od deszczu i tym sposobem można przejść pół miasta w deszczu suchą stopą.Odwiedź kiedyś Bolonię. ;)
jacakatowice 22 kwietnia 2016 20:16 Odpowiedz
To do mnie ? Jestem tym "ktosiem" ?Cóż za poświęcenie i altruizm. :D Znalazłam 100 dolarów na ulicy i nie schowałam TYLKO dla siebie. Postanowiłam coś postawić ( kawę ? Lody ?) Ludziom którzy goszczą mnie w Australii.Podziwiam. Cóż za poświęcenie. Szkoda tylko , że kochasz tak bardzo zwierzątka w ZOO, a dzieci dalej nienawidzisz. W każdym poście jest wzmianka o tych wstrętnych cudzych "bachorach", które nie dają SINGLOM / SINGIELKOM( de facto nic nie noszącym dla ludzkości) "spokojnie" podróżować.
okowita 22 kwietnia 2016 21:35 Odpowiedz
Eh, też zwrócił moją uwagę ten passus o dzieciach i też odebrałem go przykro. Ale wiesz, @jacakatowice, spotkałem w życiu sporo kobiet, które mówiły, że dzieci to nie, nigdy w życiu, a fe i w ogóle, a wszystko tylko do czasu, aż się doczekały własnych, a potem odchył w tym samym kierunku tylko o przeciwnym zwrocie, więc @singielka_1976 trzymam kciuki ;-)A relacja bardzo fajna, przeczytałem jeszcze raz od początku, bo jednak w biurze musiałem koniec końców trochę popracować :p
singielka-1976 22 kwietnia 2016 23:30 Odpowiedz
@Okowita, żeby była jasność: nie mam nic przeciwko dzieciom ale jak wsiadasz do cichego wagonu i przez 1,5h masz naprawdę głośne rozmowy i przekrzykiwania to chyba można się zirytować, prawda?Mam mnóstwo znajomych, którzy mają dzieci, w różnym wieku i jakoś potrafią się zachować (nie tylko w domu ale także w podróży czy w sklepie) a trusiami nie są, więc myślę, że nie ma powodu żeby Ci było przykro z powodu tego co napisałam ;) .Poza tym chyba nie ma obowiązku uwielbienia wszystkich dzieci, mam swoje 4 ulubienice i One mi w zupełności wystarczają :P .
tiktak 24 kwietnia 2016 13:45 Odpowiedz
Groźnie wyglądają te koale. :lol: Bardzo fajna relacja.Uprzejmie bardzo proszę, jak już będzie kamper, o dużo zdjęć kampera.Ze szczególnym uwzględnieniem instrukcji, jak żyć w tym wynalazku.
don-bartoss 27 kwietnia 2016 12:57 Odpowiedz
A czy jadłaś stek z kangura, bom ciekaw?
don-bartoss 27 kwietnia 2016 12:57 Odpowiedz
A czy jadłaś stek z kangura bom ciekaw?
tomgsm 27 kwietnia 2016 13:12 Odpowiedz
Odpowiem za Singielkę. Stek z kangura (dostępny w każdym większym sklepie) ma konsystencję jak każdy stek. Smak? Chyba najbliższy smakowi wieprzowiny marynowanej w dużej ilości cukru z niewielką ilością przypraw. Na pewno zjadalny, chociaż (moim zdaniem) na kolana nie rzuca.
slotherin 27 kwietnia 2016 13:36 Odpowiedz
@Don_Bartoss można kupić w Makro i czasami w Lidlu (pojawiają się razem ze strusiem i krokodylem). Zarówno mięso z kangura jak i z krokodyla nie zachwyca :Dświetna relacja, zazdroszczę, w pozytywnym sensie oczywiście ;)
mackoz 27 kwietnia 2016 13:43 Odpowiedz
Dodam, że największym atutem takiego mięsa jest brak tłuszczu. Smak, jak napisano wyżej, jest ok. Chociaż ja jadłem Skippiego tylko w Europie. W PL mięso jest do kupienia w Lidlu :D (Trochę żart, bo tylko czasami się pojawia. W normalnej sprzedaży we Frisco).
pestycyda 30 kwietnia 2016 16:50 Odpowiedz
Świetna wyprawa i super relacja!Quote: Leniwiec jest w pawilonie po ciemku, wisi taki kołtun i nie widać mu mordki :cry: :D najlepszy opis leniwca, jaki czytałam :DNo i domagam się zdjęcia diabła tasmańskiego i sarongu, co to go "koniecznie musi się mieć" !
singielka-1976 30 kwietnia 2016 19:58 Odpowiedz
EPILOGPisząc tę relację miałam świetną zabawę :) , siłą rzeczy wracały wspomnienia ale właściwie dopiero teraz w całości przeniosłam na mapę naszą trasę, wcześniej były to tylko jakby urywki, dlatego w tekście co rusz są linki do map, zarówno ze względów praktycznych -może ktoś z tego skorzysta a także dla mnie samej.Wyjazd w liczbach:4 stany: NSW, VIC, SA, QLD,4350km2 campery29 dni7lotówponad 10000 zdjęć z 3 aparatów.Przed wyjazdem zastanawiałam się jak dam radę wytrzymać z innymi 24h przez miesiąc, bo mówiąc krótko: nie nawykłam ale na szczęścia dla wszystkich dość szybko się przestawiłam na tryb koegzystencji w grupie.Miałam lekkie obawy czy znajdę wspólny język z prawie dorosłą nastolatką. Od naszego poprzedniego wspólnego wyjazdu minęło 10 lat i trudno porównywać 2tyg. urlop z 6 latką do miesiąca z 16latką. Powiem tak: oby rówieśnicy Natalii byli tacy rozsądni i oryginalni jak Ona, to jest jakaś nadzieja dla tego kraju :P . Natalia była świetną towarzyszką podróży, momentami rozumiałyśmy się bez słów :) .Gdzieś z tyłu głowy cały czas pojawiał się znak zapytania :?: czy aby cały nasz misterny plan podróży uda się zrealizować? Szczęście nam dopisywało, bo nie zadziało się nic takiego co bym nam skutecznie pokrzyżowało plany, no może z wyjątkiem tego załamanie pogody na koniec trasy i pominięcie Port Stephens. Co nam się nie udało, na co brakło czasu aby zrealizować to co było w planie:=> pochodzić po Otway w poszukiwaniu koali na wolności,=> GOR -więcej czasu aby nacieszyć się widokami uroczych zatoczek, Kenneth River i druga wioska (zamknięta droga),=> Port Stephens z powodu załamania pogody,=> Melbourne -żeby więcej zobaczyć i utwierdzić się w opinii co do tego miasta,=> zobaczyć katedrę w Sydney i Taronga Zoo,=> Coastalwalk z Bondi do Coogee,=> pobyczyć się na plaży cały dzień,=> Royal National Park niedaleko Sydney.Australia jest absolutnie fantastycznym miejscem, wywarła na nas niesamowite wrażenie, co rusz pozytywnie zaskakiwała nas po drodze zarówno krajobrazami, zwierzętami, ludźmi, rozwiązaniami, infrastrukturą, to jest po prostu inny świat :) .I jeszcze taka ciekawostka: jako, że intensywnie myślę aby do Australii pojechać drugi raz to mam takie poczucie, że skraca mi się dystans, że to wcale nie jest na końcu świata, że magiczna kraina OZ nie jest aż tak daleko, przecież to tylko dwa loty po ca.9h :mrgreen: Już kiedyś pisałam o tym moim paradoksie: jestem mieszczuchem ale duże miasta, metropolie mnie przerażają i przytłaczają. Sydney to bardzo duże miasto ale również bardzo przyjazne dla ludzi, nie odczuwa się tego pędu, pośpiechu, codziennej gonitwy. Miasto rozległe, pełne przestrzeni i bardzo zielone a w dodatku ze wzorową komunikacją tak miejską jak i podmiejską, gdzie od czasu do czasu wystarczy auto pożyczane na godziny.Sydney bezapelacyjnie skradło moje serce :) ale tuż za nim jest Brisbane, a tak naprawdę to jestem rozdarta między SYD a BNE, lecz w tym drugim spędziłam za mało czasu aby jednoznacznie się określić, poza tym SYD to taka miłość od pierwszego wrażenia i tym samym kompletnie zdeklasowało moje do tej pory ulubione miasta zagraniczne czyli Barcelonę i St.Petersbug.Rozwiązania i infrastruktura: powala na kolana, w dużej części jest bezpłatna i ogólnodostępna, strefy dla dzieci w centrum miasta, parki wodne, parki linowe, ławki, leżaki, plaża, w miejscach turystycznych podesty, kosze na śmieci, poidełka, łazienki, samo meldowanie się na campingu, itd. ;) Gdyby ktoś musiał wybrać tylko jedno miasto jakie mógłby odwiedzić w Australii to koniecznie powinno to być właśnie Sydney, za to, że w pewnym sensie jest taką Australią w pigułce jak napisała @Japonka76.Ale żeby nie było tak idealnie to dodam do tej beczki miodu odrobinę dziegciu.Minusami wyjazdu w okresie świąteczno-noworocznym są kolejki i tłumy głównie Azjatów oraz krótkie godziny otwarcia atrakcji (głównie do g.17) ale cała reszta fantastycznych wrażeń rekompensowała te małe niedogodności. Podsumowanie +praktyczne porady, które już umieściłam na forum:plan podróży:miesiac-w-australii-niekoniecznie-budzetowo,1545,91510pogoda:pogoda-kiedy-jechac-i-dokad,849,91534W Sydney było ładnie, pogoda iście wakacyjna, temperatury od 22-30C, zdarzył się raz, że przez 2-3h padało i raz wieczorem, po wyjeździe pogoda była różna, właściwie aż do Adelajdy to marzliśmy, nie cały czas ale często.W górach było i zimno i mokro, w Melbourne całkiem ciepło może 22-23C, w Cape Jervis zimnica i wietrzysko, dopiero na KI poczuliśmy lato, choć tak naprawdę najcieplej a nawet upalnie było w Adelajdzie, Brisbane i Gold Coast.ceny w sklepach:ceny-i-zakupy-w-australii,849,87070karta SIM Lebara – 50$, bez limitu na rozmowy krajowe i międzynarodowe ale bez smsów,karta OPAL – 45$paliwo -1 pełny bak to 72-75$, za pierwszą trasę czyli odcinek od Sydney do Adelajdy koszt paliwa to 960$ do podziału na 4osoby.za pierwsze 9dni na trasie koszt noclegów+paliwo+jedzenie bez wydatków osobistych i wstępów to 240$/os.jak wypisać Passenger Incoming Cardpassenger-incoming-card-kwitek-wjazdowy-do-australii,849,83173dla poszerzenia horyzontówksiazki-o-australii,849,88505blogi-o-australii,849,87895Odwiedzone zwierzaki – mój subiektywny ranking - ocena w skali 1-6Sealife Sydney i Manly - 5/6Wildlife Sydney -nie warto jeśli ktoś będzie w innych miejscach ze zwierzętami, 4/6Featherdale Wildlife park Doonside -6/6Seal bay-KI -5/6Pardana wildlife park-KI -5/6Hanson Bay koala walk KI -6/6Cape du Couedic – foki na wolności 6/6ZOO Adelajda –słabe, 3/6Lone Pine Koala Sanctuary Brisbane – 6/6Koala hospital Port Macquaire- 6/6Kangury na wolności Morisset 5/6 –warto ale jeśli ktoś już karmił kangury w jakimś parku to można sobie odpuścić. Niebezpieczna fauna - mimo obaw stad pająków nie uświadczyliśmy, jedynie karaczany trochę dały się we znaki w Sydney.Potem na obu trasach nie było ani komarów ani innych insektów.Znając specyfikę forum zapewne prędzej czy później padnie pytanie o koszty ;) . Nie odkryję Ameryki jak napiszę, że Australia jest dla nas- przeciętnych Polaków droga. Nie ukrywam, że dopisało mi szczęście, bo gdyby nie bilet w prezencie i premia, to bym do tej pory spłacała ten wyjazd. Z drugiej strony gdyby nie kilka innych dużych wydatków, których nijak nie można było uniknąć (np.leczenie kanałowe) zbieranie funduszy poszłoby szybciej. Plusem jest to, że sama sobie udowodniłam, iż jestem w ciągu roku odłożyć naprawdę niemałe pieniądze, oczywiście kosztem wielu wyrzeczeń i zgodnie z zasadą: rachunki, jedzenie, dentysta i paliwo, cała reszta o ile jakaś została szła na specjalne konto pod tytułem Australia :) .Powiem tylko tyle: absolutnie było warto, Australia jest warta każdych wyrzeczeń żeby tylko uzbierać $.Ten wyjazd miał jeszcze jeden aspekt, z całą premedytacją totalny detoks informacyjny, zero netu (tylko do sprawdzenia pogody albo godzin otwarcia atrakcji), zero informacji co się działo w Polsce i Europie, naprawdę odpoczęłam mimo iż mieliśmy maraton.Być może ktoś uzna, że bez sensu ten pośpiech i dokładnie zaplanowany każdy dzień wyjazdu ale wyszłam z założenia, że jadę tam po raz pierwszy i ostatni. Już w trakcie pobytu zorientowałam się iż muszę tam wrócić i zrobię wszystko aby to zamierzenie spełnić, przy dobrych wiatrach powinno się udać w najbliższej 5latce :D .Koszty:bilet: 4500złpolisa biletu: 143złpolisa turystyczna: 550złbilet ADL-BNE 205$zakupy PRZED wyjazdem i na wyjazd: 1300złprom 150$/os.wynajem obu camperów – 1380$/os.gotówka 1020$,której de facto mi brakło :D , jak dobrze że są kkinne wydatki na miejscu: paliwo,wstępy, jedzenie, pamiątki ( a tu naprawdę zaszalałam :D )all in = 18.500zł Zamieszczone zdjęcia pochodzą z naszych wspólnych zbiorów a na ich publikację autorzy wyrazili zgodę ;) .Podziękowania :) .Z tego miejsca chciałabym bardzo podziękować:Adamowi – za bezpieczne obwiezienie nas przez pół Australii, za przepyszne posiłki i za to, że wytrzymał w tym babińcu :D Gosi – że mnie ze sobą wzięła i była dobrym duchem tej wyprawy oraz niezmąconą oazą anielskiej cierpliwości do nas wszystkich ;) Natalii – za towarzystwo i humor ;) Elwirze i Pawłowi oraz Ewie z Rodziną za gościnę i pomoc ;) Rodzicom i Siostrze – za najpiękniejszy prezent i wyrozumiałość :) Kasi – mojej pierwszej czytelniczce wszystkich tu publikowanych relacji za doping i korektę tego co tu zamieściłam ;) Kamilowi - za ciekawość i chęć oglądania zdjęć live już podczas wyjazdu ;) I dziękuję również Wam drodzy forumowicze, za to, że poświęciliście czas, duuużo czasu na przeczytanie mojej relacji ;) . KONIEC
singielka-1976 30 kwietnia 2016 19:58 Odpowiedz
EPILOGPisząc tę relację miałam świetną zabawę :) , siłą rzeczy wracały wspomnienia ale właściwie dopiero teraz w całości przeniosłam na mapę naszą trasę, wcześniej były to tylko jakby urywki, dlatego w tekście co rusz są linki do map, zarówno ze względów praktycznych -może ktoś z tego skorzysta a także dla mnie samej.Wyjazd w liczbach:4 stany: NSW, VIC, SA, QLD,4350km2 campery29 dni7lotów.Przed wyjazdem zastanawiałam się jak dam radę wytrzymać z innymi 24h przez miesiąc, bo mówiąc krótko: nie nawykłam ale na szczęścia dla wszystkich dość szybko się przestawiłam na tryb koegzystencji w grupie.Miałam lekkie obawy czy znajdę wspólny język z prawie dorosłą nastolatką. Od naszego poprzedniego wspólnego wyjazdu minęło 10 lat i trudno porównywać 2tyg. urlop z 6 latką do miesiąca z 16latką. Powiem tak: oby rówieśnicy Natalii byli tacy rozsądni i oryginalni jak Ona, to jest jakaś nadzieja dla tego kraju :P . Natalia była świetną towarzyszką podróży, momentami rozumiałyśmy się bez słów :) .Gdzieś z tyłu głowy cały czas pojawiał się znak zapytania :?: czy aby cały nasz misterny plan podróży uda się zrealizować? Szczęście nam dopisywało, bo nie zadziało się nic takiego co bym nam skutecznie pokrzyżowało plany, no może z wyjątkiem tego załamanie pogody na koniec trasy i pominięcie Port Stephens. Co nam się nie udało, na co brakło czasu aby zrealizować to co było w planie:=> pochodzić po Otway w poszukiwaniu koali na wolności,=> GOR -więcej czasu aby nacieszyć się widokami uroczych zatoczek, Kenneth River i druga wioska (zamknięta droga),=> Port Stephens z powodu załamania pogody,=> Melbourne -żeby więcej zobaczyć i utwierdzić się w opinii co do tego miasta,=> zobaczyć katedrę w Sydney i Taronga Zoo,=> Coastalwalk z Bondi do Coogee,=> pobyczyć się na plaży cały dzień,=> Royal National Park niedaleko Sydney.Australia jest absolutnie fantastycznym miejscem, wywarła na nas niesamowite wrażenie, co rusz pozytywnie zaskakiwała nas po drodze zarówno krajobrazami, zwierzętami, ludźmi, rozwiązaniami, infrastrukturą, to jest po prostu inny świat :) .I jeszcze taka ciekawostka: jako, że intensywnie myślę aby do Australii pojechać drugi raz to mam takie poczucie, że skraca mi się dystans, że to wcale nie jest na końcu świata, że magiczna kraina OZ nie jest aż tak daleko, przecież to tylko dwa loty po ca.9h :mrgreen: Już kiedyś pisałam o tym moim paradoksie: jestem mieszczuchem ale duże miasta, metropolie mnie przerażają i przytłaczają. Sydney to bardzo duże miasto ale również bardzo przyjazne dla ludzi, nie odczuwa się tego pędu, pośpiechu, codziennej gonitwy. Miasto rozległe, pełne przestrzeni i bardzo zielone a w dodatku ze wzorową komunikacją tak miejską jak i podmiejską, gdzie od czasu do czasu wystarczy auto pożyczana na godziny.Sydney bezapelacyjnie skradło moje serce :) ale tuż za nim jest Brisbane, a tak naprawdę to jestem rozdarta między SYD a BNE, lecz w tym drugim spędziłam za mało czasu aby jednoznacznie się określić, poza tym SYD to taka miłość od pierwszego wrażenia i tym samym kompletnie zdeklasowało moje do tej pory ulubione miasta zagraniczne czyli Barcelonę i St.Petersbug.Rozwiązania i infrastruktura: powala na kolana, w dużej części jest bezpłatna i ogólnodostępna, strefy dla dzieci w centrum miasta, parki wodne, parki linowe, ławki, leżaki, plaża, w miejscach turystycznych podesty, kosze na śmieci, poidełka, łazienki, samo meldowanie się na campingu, itd. ;) Gdyby ktoś musiał wybrać tylko jedno miasto jakie mógłby odwiedzić w Australii to koniecznie powinno to być właśnie Sydney, za to, że w pewnym sensie jest taką Australią w pigułce jak napisała @Japonka76.Ale żeby nie było tak idealnie to dodam do tej beczki miodu odrobinę dziegciu.Minusami wyjazdu w okresie świąteczno-noworocznym są kolejki i tłumy głównie Azjatów oraz krótkie godziny otwarcia atrakcji (głównie do g.17) ale cała reszta fantastycznych wrażeń rekompensowała te małe niedogodności. Podsumowanie +praktyczne porady, które już umieściłam na forum:plan podróży:miesiac-w-australii-niekoniecznie-budzetowo,1545,91510pogoda:pogoda-kiedy-jechac-i-dokad,849,91534W Sydney było ładnie, pogoda iście wakacyjna, temperatury od 22-30C, zdarzył się raz, że przez 2-3h padało i raz wieczorem, po wyjeździe pogoda była różna, właściwie aż do Adelajdy to marzliśmy, nie cały czas ale często.W górach było i zimno i mokro, w Melbourne całkiem ciepło może 22-23C, w Cape Jervis zimnica i wietrzysko, dopiero na KI poczuliśmy lato, choć tak naprawdę najcieplej a nawet upalnie było w Adelajdzie, Brisbane i Gold Coast.ceny w sklepach:ceny-i-zakupy-w-australii,849,87070karta SIM Lebara – 50$, bez limitu na rozmowy krajowe i międzynarodowe ale bez smsów,karta OPAL – 45$paliwo -1 pełny bak to 72-75$, za pierwszą trasę czyli odcinek od Sydney do Adelajdy koszt paliwa to 960$ do podziału na 4osoby.za pierwsze 9dni na trasie koszt noclegów+paliwo+jedzenie bez wydatków osobistych i wstępów to 240$/os.jak wypisać Passenger Incoming Cardpassenger-incoming-card-kwitek-wjazdowy-do-australii,849,83173dla poszerzenia horyzontówksiazki-o-australii,849,88505blogi-o-australii,849,87895Odwiedzone zwierzaki – mój subiektywny ranking - ocena w skali 1-6Sealife Sydney i Manly - 5/6Wildlife Sydney -nie warto jeśli ktoś będzie w innych miejscach ze zwierzętami, 4/6Featherdale Wildlife park Doonside -6/6Seal bay-KI -5/6Pardana wildlife park-KI -5/6Hanson Bay koala walk KI -6/6Cape du Couedic – foki na wolności 6/6ZOO Adelajda –słabe, 3/6Lone Pine Koala Sanctuary Brisbane – 6/6Koala hospital Port Macquaire- 6/6Kangury na wolności Morisset 5/6 –warto ale jeśli ktoś już karmił kangury w jakimś parku to można sobie odpuścić. Niebezpieczna fauna - mimo obaw stad pająków nie uświadczyliśmy, jedynie karaczany trochę dały się we znaki w Sydney.Potem na obu trasach nie było ani komarów ani innych insektów.Znając specyfikę forum zapewne prędzej czy później padnie pytanie o koszty ;) . Nie odkryję Ameryki jak napiszę, że Australia jest dla nas- przeciętnych Polaków droga. Nie ukrywam, że dopisało mi szczęście, bo gdyby nie bilet w prezencie i premia, to bym do tej pory spłacała ten wyjazd. Z drugiej strony gdyby nie kilka innych dużych wydatków, których nijak nie można było uniknąć (np.leczenie kanałowe) zbieranie funduszy poszłoby szybciej. Plusem jest to, że sama sobie udowodniłam, iż jestem w ciągu roku odłożyć naprawdę niemałe pieniądze, oczywiście kosztem wielu wyrzeczeń i zgodnie z zasadą: rachunki, jedzenie, dentysta i paliwo, cała reszta o ile jakaś została szła na specjalne konto pod tytułem Australia :) .Powiem tylko tyle: absolutnie było warto, Australia jest warta każdych wyrzeczeń żeby tylko uzbierać $.Koszty:bilet: 4500złpolisa biletu: 143złpolisa turystyczna: 550złbilet ADL-BNE 205$zakupy PRZED wyjazdem i na wyjazd: 1300złprom 150$/os.wynajem obu camperów – 1380$/os.gotówka 1020$,której de facto mi brakło :D , jak dobrze że są kkinne wydatki na miejscu: paliwo,wstępy, jedzenie, pamiątki ( a tu naprawdę zaszalałam :D )all in = 18.500zł Zamieszczone zdjęcia pochodzą z naszych wspólnych zbiorów a na ich publikację autorzy wyrazili zgodę ;) .Podziękowania :) .Z tego miejsca chciałabym bardzo podziękować:Adamowi – za bezpieczne obwiezienie nas przez pół Australii, za przepyszne posiłki i za to, że wytrzymał w tym babińcu :D Gosi – że mnie ze sobą wzięła i była dobrym duchem tej wyprawy ;) Natalii – za towarzystwo i humor ;) Elwirze i Pawłowi oraz Ewie z Rodziną za gościnę i pomoc ;) Rodzicom i Siostrze – za najpiękniejszy prezent i wyrozumiałość :) Kasi – mojej pierwszej czytelniczce wszystkich tu publikowanych relacji za doping i korektę tego co tu zamieściłam ;) Kamilowi - za ciekawość i chęć oglądania zdjęć live już podczas wyjazdu ;) I dziękuję również Wam drodzy forumowicze, za to, że poświęciliście czas, duuużo czasu na przeczytanie mojej relacji ;) . KONIEC P.S. Wiem jedno: zrobię wszystko aby tam wrócić, przy dobrych wiatrach powinno się udać w najbliższej 5latce :D .
jarekgdynia 6 maja 2016 11:30 Odpowiedz
Ale serca włożyłaś w swoją relacje. :D Widać, że naprawde musiałaś się zakochać w Australii.Gratuluje super wycieczki. Miesiąc czasu to już naprawdę można solidnie odpocząć i zapomnieć o pracy, codzienności itp.
japonka76 6 maja 2016 12:34 Odpowiedz
Nie da się ukryć, że @singielka_1976 zwariowała, w pozytywnym tego słowa znaczeniu na punkcie Australii.Ale wyprawa była super, relacja super.
apaczka 6 maja 2016 20:23 Odpowiedz
Przeczytałam relację z zapartym tchem! Wspaniała podróż, pozytywnie zazdroszczę. Też marzę o takiej wyprawie ale nie wiem czy to realne...może kiedyś. Dzięki Tobie poczułam jakbym tam była, dziękuję :)
olajaw 7 maja 2016 22:35 Odpowiedz
Relacja fajna, dość szczegółowa :D i wiele fajnych zdjęć :)Po przeczytaniu nie pozostaje nic innego jak.. ustawić sobie na awatara jedno ze zdjęć przeuroczych koali :D :D :D
glasvegas 13 maja 2016 22:55 Odpowiedz
Super relacja, dzieki Tobie moglem wrocic na chwile w miejsca, ktore odwiedzilem. Az sie lezka zakrecila. Dzieki!
gosiagosia 22 czerwca 2016 00:08 Odpowiedz
@singielka_1976 - tak mi się przypomniało: co z listem :?: Mam nadzieję, że dasz znać jak dostaniesz odpowiedź ;)
singielka-1976 22 czerwca 2016 07:55 Odpowiedz
@gosiagosia na razie cisza, nikt się nie odezwał ale jeśli tylko coś się w tej kwestii zmieni to na pewno o tym napiszę :)