0
singielka_1976 19 kwietnia 2016 19:29
P1013672.jpg



Syberia też jest w Australii :lol:

_DSC2559.jpg



Wjeżdżamy do Parku Narodowego Kościuszko

P1043784.jpg



i ostatnim rzutem na taśmę znajdujemy miejsce dla campera-cała ta uliczka była zastawiona autami:
https://goo.gl/maps/QgwrDBu63bp

Robimy śniadanie, a za oknem jest +15C i na zmianę to pada to mży -nie leje ale jest niefajnie :cry: , szaro, buro i mokro, brrr.
Jako, że nie posiadam odpowiedniej odzieży na wędrówkę przy takiej pogodzie (wszak cały rok Adam mi tłukł do głowy, że tylko lekkie ciuchy na upały mam brać) to decyduję się zostać w aucie, Natalia do mnie dołącza.

Gosia z Adamem startują o g.13 powinni wrócić za jakieś 7-8h, zdjęcia z ich trasy, która miała łącznie ok.20km:

DSCN3076.jpg



DSCN3081.jpg



DSCN3082.jpg



DSCN3083.jpg



DSCN3096.jpg



DSCN3097.jpg



DSCN3098.jpg



Schronisko dla strudzonych wędrowców, którzy nie zdążą zejść na dół do cywilizacji:

DSCN3128.jpg



DSCN3137.jpg



DSCN3148.jpg



DSCN3150.jpg



DSCN3161.jpg



DSCN3165.jpg



DSCN3167.jpg



DSCN3182.jpg



DSCN3184.jpg



DSCN3188.jpg



I upragniony cel:

DSCN3191.jpg



DSCN3212.jpg



DSCN3261.jpg



I powrót:

DSCN3267.jpg



DSCN3277.jpg



DSCN3280.jpg



DSCN3281.jpg



DSCN3290.jpg



P1023676.jpg



DSCN3275.jpg



Idziemy z Natalią do WC
https://goo.gl/maps/aLEAfBtCKum
smród jak diabli ale natura wzywa, co gorsze nie ma tam umywalki żeby nabrać wody na herbatę, mycie rąk odbywa się tylko pianką :cry: .

Wracamy do auta, sprzątamy po śniadaniu, mnie dopada nieziemski ból głowy, na szczęście przestaje padać i przed 14 kulamy się do doliny Charlotty, gdzie jest cywilizacja: bar i toaleta.
Nasz camper wśród "brokułów" - dość ciekawa roślinoość :)


P1023682.jpg



P1023684.jpg



Zamawiamy gorącą herbatę i korzystamy z WC. Zupełnie nieoczekiwanie dostaję torsji…no to mam po śniadaniu, trudno :shock: .
Na ładne oczy dostajemy jeszcze za darmo wrzątek do termosu-zrobimy herbatę dla zmarzniętych i zmęczonych wędrowców.
Powoli wracamy do auta.

P1023681.jpg



P1023686.jpg



P1023687.jpg



Wlokę się noga za nogą, bo zaczynam się czuć coraz gorzej, obie padamy jak muchy i śpimy kolejne 2h.Dzwoni budzik –żebyśmy nie spały za długo, bo potem będzie problem w nocy, odpalam silnik żeby się auto trochę nagrzało, torsje nie ustępują, wręcz przeciwnie, średnio co pół godziny mam akcję wydalania górnego :evil: .
Trudno to uznać za zatrucie, bo wszyscy jedliśmy to samo a przecież to niemożliwe żeby mi zaszkodziły czekoladowe KitKaty :D . Chorobą wysokościową też tego nazwać nie można, choć objawy w sumie pasują.

O 19 wracają nasi wędrowcy i zmywamy się stąd jak najszybciej na dół do centrum Jindabyne

P1023688.jpg



w poszukiwaniu prysznica i noclegu dla mnie. Uznałam, że skoro mam takie problemy z żołądkiem to może lepiej nie zakłócać innym nocy i przespać się gdzieś gdzie toaletę będę miała pod ręką.
Niestety jak na złość ceny mają mega kosmiczne: 290$/noc albo brak miejsc :oops: .
Trudno, w takim razie dzisiaj zamiana miejsc do spania, bo z góry nie ma szans żebym dobiegła choć do krzaków. Dobrze, że mieliśmy pepsi- to mnie uleczyło, w każdym razie w przeciwieństwie do zwykłej wody pepsi nie wracała, a to już duży sukces. Głowa na dole też jakby mniej bolała. Koniec końców nocujemy na dziko ale za to przy toalecie publicznej nieopodal campingu nad jeziorem ale w zupełnie innym miejscu niż poprzedniej nocy.

CDN3 styczeń –dzień 14


Adam nas budzi o 8,

P1023698.jpg



poranna toaleta a w przebieralni na ścianie był taki gość :D

P1023707.jpg



a na drzewie i trawie czerwone papugi

P1023695.jpg



P1023701.jpg




szybkie śniadanie –dla mnie wersja dietetyczna, co by żołądka jeszcze nie męczyć, mycie garów i w drogę.
A po drodze emu:

_DSC2570.jpg



DSCN3335.jpg



DSCN3382.jpg



Dzisiaj długa trasa, bo aż do Melbourne czyli jakieś 600km, z Jindabyne wyjeżdżamy w deszczu i taka pogoda będzie nam towarzyszyła prawie całą drogę :( .

DSCN3369.jpg



Dzisiaj pierwsze przekroczenie granicy między stanami z Nowej Południowej Walii (NSW)

P1033734.jpg


wjeżdżamy do Victorii (VIC)

DSCN3359.jpg



Moje samopoczucie wraca do normy, do tego stopnia, że popołudniu Adam deleguje mnie za kierownicę ;) .
To był mój pierwszy raz w ruchu lewostronnym. Przez pierwsze kilometry czułam się jakbym uczyła się jeździć całkiem od nowa, jakiś kosmos: nogi z waty, oczy dokoła głowy :D .
Do tego jazda w deszczu (czego nie lubię), po serpentynach, wąsko, no muszę przyznać, że gacie miałam pełne tak jak Adam gdy kilka dni temu wyjeżdżał z wypożyczalni :) .
Poza tym mam nieodparte wrażenie, że ich pasy są węższe niż u nas i camper z trudem mi się mieści, że jadę pod prąd i na czołówkę albo że duże auto czy ciężarówka z przeciwległego pasa o mnie zahaczy :D .
No szkoła życia jak nic zwłaszcza, że po drodze i ronda były i wjazd na autostradę.
Niewątpliwie zaprocentowało wcześniejsze doświadczenie z jazd busami i dostawczakiem , zresztą moje auto którym jeżdżę na co dzień też małe nie jest, więc nie miałam szoku co do gabarytów campera.
Generalnie nie boję się jeździć innym autem niż własne ale tu nie powiem jakieś obawy były :roll: .
Pewnych trudności nastręczyło mi ogarnięcie redukcji w automacie, co prawda automatem wcześniej jeździłam nie raz ale co innego jazda tym po autostradzie czy po mieście a co innego na serpentynach i po górkach, gdzie trzeba jednak redukować :| .
Jako, że od wyjazdu z Sydney nie było nam dane skorzystać z prysznica (co najwyżej mycie się w umywalce) to po drodze rozglądaliśmy się za tym przybytkiem.
Trafiliśmy na dość dużą stację benzynową, gdzie prysznice były ale tylko dla kierowców ciężarówek-tak wynikało z informacji na drzwiach. Trochę lipa :oops: ale upór Adama sprawił, że jednak można z tych prysznica skorzystać nie będąc kierowcą tira, w dodatku za darmo-w zastaw Adam zostawia swoje australijskie prawo jazdy. Dopiero za 2 dni zorientuje się, że na tej właśnie stacji zapomniał swoich okularów :x .
Spędzamy 2h: prysznic i obiad, cały czas leje :evil: .
O 18.30 ruszamy dalej do Melbourne, mamy 300km.Po drodze kolejna gwałtowna ulewa, wycieraczki na najszybszym biegu nie nadążają ze zbieraniem wody, mijamy zalane pola a woda wylewa się aż na jezdnię powodując rwącą rzekę, która mocno utrudnia bezpieczną jazdę. Późnym wieczorem docieramy do Mel,

DSCN3407.jpg



DSCN3404.jpg



DSCN3408.jpg



P1033742.jpg



tankujemy i szukamy jak dojechać do St.Kilda, żeby zobaczyć pingwiny, które urzędują na końcu betonowego mola na wprost za drewnianym domkiem.
https://goo.gl/maps/wKwGkGyMsTM2


Dodaj Komentarz

Komentarze (30)

singielka-1976 21 kwietnia 2016 11:08 Odpowiedz
jdfbjbdsafjkbadkbfc'kdlbv'kldbv'kldbs'klvbd'slbv'dbtest :)
cypel 22 kwietnia 2016 09:07 Odpowiedz
Co tu taka cisza :roll: Moim zdaniem relacja by była lepsza gdyby było trochę mniej zdjęć.@singielka_1976, nie zrozum mnie źle i nie ma w tym złośliwości, ale ilość zdjęć trochę przytłacza i powoduje, że tekst znika.Hint, niepotrzebne jest 4,5 zdjęć tego samego obiektu, tylko z innej pozycji albo z inną ogniskową ;) Generalnie większość ludzi po kilkudziesięciu zdjęciach zaczyna się nudzić.Podziękowania za włożony trud i chęć podzielenia się z innymi.
okowita 22 kwietnia 2016 09:37 Odpowiedz
Niepotrzebnie przeczytałem tę relację przy porannej kawie zamiast zwyczajowej prasówki. Teraz nie chce mi się brać za robotę.Mnie zdjęcia jak najbardziej odpowiadają. Wyczytuję z nich więcej niż z tekstu. Jeszcze, jeszcze! Pozdrawiam :-)
singielka-1976 22 kwietnia 2016 10:58 Odpowiedz
@cypel dziękuję za konstruktywną krytykę :).@Okowita dziękuję za Twoją opinię :).Jeszcze się taki nie narodził co by wszystkim dogodził :D .Długie relacje mają to do siebie, że jest mnóstwo zdjęć, starałam się wybrać te najciekawsze i wg mnie w pewnym sensie najlepsze.Zapewniam, że będą posty gdzie tych zdjęć będzie dużo mniej.Cieszę się, że ktoś poświęca swój czas i to czyta, bo to dopinguje do dalszej publikacji, którą postaram się zamieszczać sukcesywnie.
dziabag131 22 kwietnia 2016 11:46 Odpowiedz
Bardzo prosimy o dalszy ciąg!Co prawda mnie tez się wydaje że jest trochę bardzo podobnych zdjęć, ale przeczytałem i obejrzałem wszystko od początku do końca.Do niektórych bardziej trafiają zdjęcia do innych tekst.Gratuluję wyprawy!
maarcin1938 22 kwietnia 2016 11:47 Odpowiedz
Wzruszyłem się jak napisałaś, że sie popłakałas pod Opera :cry: :D Mam nadzieję, że bedize mi dane też to osobiście zobaczyć.Bardzo dobra relacja ! Tak trzymaj.
correos 22 kwietnia 2016 11:48 Odpowiedz
wole raz zobaczyc niz 3 razy przeczytac :)jest ok :)
ara 22 kwietnia 2016 12:02 Odpowiedz
super, czekam na więcej!
kamo375 22 kwietnia 2016 13:28 Odpowiedz
Bardzo fajna ralacja :) Licze jutro na kolejną część :)
gosiagosia 22 kwietnia 2016 18:30 Odpowiedz
Oooooo @singielka_1976 - w końcu :D A odnośnie ilości zdjęć.... To nie jest takie proste. Fajne jest kiedy z relacji,zawartych tam wskazówek i informacji skorzystają inni na forum. Ale jej pisanie zajmuje masę czasu a dodatkowym bonusem jest spisanie swoich wspomnień z podróży, podzielenie się nimi ze wspolpodrozujacymi, wydrukowanie i zostawienie sobie "na wieczność".
sranda 22 kwietnia 2016 18:33 Odpowiedz
singielka_1976 napisał:Kolejną rzeczą jaka mi się tu podoba to zadaszone centrum miast, wszędzie tam gdzie są budynki są daszki jako jeden ciąg, proste rozwiązanie, które ma dwojakie zastosowanie: chroni od słońca ale i od deszczu i tym sposobem można przejść pół miasta w deszczu suchą stopą.Odwiedź kiedyś Bolonię. ;)
jacakatowice 22 kwietnia 2016 20:16 Odpowiedz
To do mnie ? Jestem tym "ktosiem" ?Cóż za poświęcenie i altruizm. :D Znalazłam 100 dolarów na ulicy i nie schowałam TYLKO dla siebie. Postanowiłam coś postawić ( kawę ? Lody ?) Ludziom którzy goszczą mnie w Australii.Podziwiam. Cóż za poświęcenie. Szkoda tylko , że kochasz tak bardzo zwierzątka w ZOO, a dzieci dalej nienawidzisz. W każdym poście jest wzmianka o tych wstrętnych cudzych "bachorach", które nie dają SINGLOM / SINGIELKOM( de facto nic nie noszącym dla ludzkości) "spokojnie" podróżować.
okowita 22 kwietnia 2016 21:35 Odpowiedz
Eh, też zwrócił moją uwagę ten passus o dzieciach i też odebrałem go przykro. Ale wiesz, @jacakatowice, spotkałem w życiu sporo kobiet, które mówiły, że dzieci to nie, nigdy w życiu, a fe i w ogóle, a wszystko tylko do czasu, aż się doczekały własnych, a potem odchył w tym samym kierunku tylko o przeciwnym zwrocie, więc @singielka_1976 trzymam kciuki ;-)A relacja bardzo fajna, przeczytałem jeszcze raz od początku, bo jednak w biurze musiałem koniec końców trochę popracować :p
singielka-1976 22 kwietnia 2016 23:30 Odpowiedz
@Okowita, żeby była jasność: nie mam nic przeciwko dzieciom ale jak wsiadasz do cichego wagonu i przez 1,5h masz naprawdę głośne rozmowy i przekrzykiwania to chyba można się zirytować, prawda?Mam mnóstwo znajomych, którzy mają dzieci, w różnym wieku i jakoś potrafią się zachować (nie tylko w domu ale także w podróży czy w sklepie) a trusiami nie są, więc myślę, że nie ma powodu żeby Ci było przykro z powodu tego co napisałam ;) .Poza tym chyba nie ma obowiązku uwielbienia wszystkich dzieci, mam swoje 4 ulubienice i One mi w zupełności wystarczają :P .
tiktak 24 kwietnia 2016 13:45 Odpowiedz
Groźnie wyglądają te koale. :lol: Bardzo fajna relacja.Uprzejmie bardzo proszę, jak już będzie kamper, o dużo zdjęć kampera.Ze szczególnym uwzględnieniem instrukcji, jak żyć w tym wynalazku.
don-bartoss 27 kwietnia 2016 12:57 Odpowiedz
A czy jadłaś stek z kangura, bom ciekaw?
don-bartoss 27 kwietnia 2016 12:57 Odpowiedz
A czy jadłaś stek z kangura bom ciekaw?
tomgsm 27 kwietnia 2016 13:12 Odpowiedz
Odpowiem za Singielkę. Stek z kangura (dostępny w każdym większym sklepie) ma konsystencję jak każdy stek. Smak? Chyba najbliższy smakowi wieprzowiny marynowanej w dużej ilości cukru z niewielką ilością przypraw. Na pewno zjadalny, chociaż (moim zdaniem) na kolana nie rzuca.
slotherin 27 kwietnia 2016 13:36 Odpowiedz
@Don_Bartoss można kupić w Makro i czasami w Lidlu (pojawiają się razem ze strusiem i krokodylem). Zarówno mięso z kangura jak i z krokodyla nie zachwyca :Dświetna relacja, zazdroszczę, w pozytywnym sensie oczywiście ;)
mackoz 27 kwietnia 2016 13:43 Odpowiedz
Dodam, że największym atutem takiego mięsa jest brak tłuszczu. Smak, jak napisano wyżej, jest ok. Chociaż ja jadłem Skippiego tylko w Europie. W PL mięso jest do kupienia w Lidlu :D (Trochę żart, bo tylko czasami się pojawia. W normalnej sprzedaży we Frisco).
pestycyda 30 kwietnia 2016 16:50 Odpowiedz
Świetna wyprawa i super relacja!Quote: Leniwiec jest w pawilonie po ciemku, wisi taki kołtun i nie widać mu mordki :cry: :D najlepszy opis leniwca, jaki czytałam :DNo i domagam się zdjęcia diabła tasmańskiego i sarongu, co to go "koniecznie musi się mieć" !
singielka-1976 30 kwietnia 2016 19:58 Odpowiedz
EPILOGPisząc tę relację miałam świetną zabawę :) , siłą rzeczy wracały wspomnienia ale właściwie dopiero teraz w całości przeniosłam na mapę naszą trasę, wcześniej były to tylko jakby urywki, dlatego w tekście co rusz są linki do map, zarówno ze względów praktycznych -może ktoś z tego skorzysta a także dla mnie samej.Wyjazd w liczbach:4 stany: NSW, VIC, SA, QLD,4350km2 campery29 dni7lotówponad 10000 zdjęć z 3 aparatów.Przed wyjazdem zastanawiałam się jak dam radę wytrzymać z innymi 24h przez miesiąc, bo mówiąc krótko: nie nawykłam ale na szczęścia dla wszystkich dość szybko się przestawiłam na tryb koegzystencji w grupie.Miałam lekkie obawy czy znajdę wspólny język z prawie dorosłą nastolatką. Od naszego poprzedniego wspólnego wyjazdu minęło 10 lat i trudno porównywać 2tyg. urlop z 6 latką do miesiąca z 16latką. Powiem tak: oby rówieśnicy Natalii byli tacy rozsądni i oryginalni jak Ona, to jest jakaś nadzieja dla tego kraju :P . Natalia była świetną towarzyszką podróży, momentami rozumiałyśmy się bez słów :) .Gdzieś z tyłu głowy cały czas pojawiał się znak zapytania :?: czy aby cały nasz misterny plan podróży uda się zrealizować? Szczęście nam dopisywało, bo nie zadziało się nic takiego co bym nam skutecznie pokrzyżowało plany, no może z wyjątkiem tego załamanie pogody na koniec trasy i pominięcie Port Stephens. Co nam się nie udało, na co brakło czasu aby zrealizować to co było w planie:=> pochodzić po Otway w poszukiwaniu koali na wolności,=> GOR -więcej czasu aby nacieszyć się widokami uroczych zatoczek, Kenneth River i druga wioska (zamknięta droga),=> Port Stephens z powodu załamania pogody,=> Melbourne -żeby więcej zobaczyć i utwierdzić się w opinii co do tego miasta,=> zobaczyć katedrę w Sydney i Taronga Zoo,=> Coastalwalk z Bondi do Coogee,=> pobyczyć się na plaży cały dzień,=> Royal National Park niedaleko Sydney.Australia jest absolutnie fantastycznym miejscem, wywarła na nas niesamowite wrażenie, co rusz pozytywnie zaskakiwała nas po drodze zarówno krajobrazami, zwierzętami, ludźmi, rozwiązaniami, infrastrukturą, to jest po prostu inny świat :) .I jeszcze taka ciekawostka: jako, że intensywnie myślę aby do Australii pojechać drugi raz to mam takie poczucie, że skraca mi się dystans, że to wcale nie jest na końcu świata, że magiczna kraina OZ nie jest aż tak daleko, przecież to tylko dwa loty po ca.9h :mrgreen: Już kiedyś pisałam o tym moim paradoksie: jestem mieszczuchem ale duże miasta, metropolie mnie przerażają i przytłaczają. Sydney to bardzo duże miasto ale również bardzo przyjazne dla ludzi, nie odczuwa się tego pędu, pośpiechu, codziennej gonitwy. Miasto rozległe, pełne przestrzeni i bardzo zielone a w dodatku ze wzorową komunikacją tak miejską jak i podmiejską, gdzie od czasu do czasu wystarczy auto pożyczane na godziny.Sydney bezapelacyjnie skradło moje serce :) ale tuż za nim jest Brisbane, a tak naprawdę to jestem rozdarta między SYD a BNE, lecz w tym drugim spędziłam za mało czasu aby jednoznacznie się określić, poza tym SYD to taka miłość od pierwszego wrażenia i tym samym kompletnie zdeklasowało moje do tej pory ulubione miasta zagraniczne czyli Barcelonę i St.Petersbug.Rozwiązania i infrastruktura: powala na kolana, w dużej części jest bezpłatna i ogólnodostępna, strefy dla dzieci w centrum miasta, parki wodne, parki linowe, ławki, leżaki, plaża, w miejscach turystycznych podesty, kosze na śmieci, poidełka, łazienki, samo meldowanie się na campingu, itd. ;) Gdyby ktoś musiał wybrać tylko jedno miasto jakie mógłby odwiedzić w Australii to koniecznie powinno to być właśnie Sydney, za to, że w pewnym sensie jest taką Australią w pigułce jak napisała @Japonka76.Ale żeby nie było tak idealnie to dodam do tej beczki miodu odrobinę dziegciu.Minusami wyjazdu w okresie świąteczno-noworocznym są kolejki i tłumy głównie Azjatów oraz krótkie godziny otwarcia atrakcji (głównie do g.17) ale cała reszta fantastycznych wrażeń rekompensowała te małe niedogodności. Podsumowanie +praktyczne porady, które już umieściłam na forum:plan podróży:miesiac-w-australii-niekoniecznie-budzetowo,1545,91510pogoda:pogoda-kiedy-jechac-i-dokad,849,91534W Sydney było ładnie, pogoda iście wakacyjna, temperatury od 22-30C, zdarzył się raz, że przez 2-3h padało i raz wieczorem, po wyjeździe pogoda była różna, właściwie aż do Adelajdy to marzliśmy, nie cały czas ale często.W górach było i zimno i mokro, w Melbourne całkiem ciepło może 22-23C, w Cape Jervis zimnica i wietrzysko, dopiero na KI poczuliśmy lato, choć tak naprawdę najcieplej a nawet upalnie było w Adelajdzie, Brisbane i Gold Coast.ceny w sklepach:ceny-i-zakupy-w-australii,849,87070karta SIM Lebara – 50$, bez limitu na rozmowy krajowe i międzynarodowe ale bez smsów,karta OPAL – 45$paliwo -1 pełny bak to 72-75$, za pierwszą trasę czyli odcinek od Sydney do Adelajdy koszt paliwa to 960$ do podziału na 4osoby.za pierwsze 9dni na trasie koszt noclegów+paliwo+jedzenie bez wydatków osobistych i wstępów to 240$/os.jak wypisać Passenger Incoming Cardpassenger-incoming-card-kwitek-wjazdowy-do-australii,849,83173dla poszerzenia horyzontówksiazki-o-australii,849,88505blogi-o-australii,849,87895Odwiedzone zwierzaki – mój subiektywny ranking - ocena w skali 1-6Sealife Sydney i Manly - 5/6Wildlife Sydney -nie warto jeśli ktoś będzie w innych miejscach ze zwierzętami, 4/6Featherdale Wildlife park Doonside -6/6Seal bay-KI -5/6Pardana wildlife park-KI -5/6Hanson Bay koala walk KI -6/6Cape du Couedic – foki na wolności 6/6ZOO Adelajda –słabe, 3/6Lone Pine Koala Sanctuary Brisbane – 6/6Koala hospital Port Macquaire- 6/6Kangury na wolności Morisset 5/6 –warto ale jeśli ktoś już karmił kangury w jakimś parku to można sobie odpuścić. Niebezpieczna fauna - mimo obaw stad pająków nie uświadczyliśmy, jedynie karaczany trochę dały się we znaki w Sydney.Potem na obu trasach nie było ani komarów ani innych insektów.Znając specyfikę forum zapewne prędzej czy później padnie pytanie o koszty ;) . Nie odkryję Ameryki jak napiszę, że Australia jest dla nas- przeciętnych Polaków droga. Nie ukrywam, że dopisało mi szczęście, bo gdyby nie bilet w prezencie i premia, to bym do tej pory spłacała ten wyjazd. Z drugiej strony gdyby nie kilka innych dużych wydatków, których nijak nie można było uniknąć (np.leczenie kanałowe) zbieranie funduszy poszłoby szybciej. Plusem jest to, że sama sobie udowodniłam, iż jestem w ciągu roku odłożyć naprawdę niemałe pieniądze, oczywiście kosztem wielu wyrzeczeń i zgodnie z zasadą: rachunki, jedzenie, dentysta i paliwo, cała reszta o ile jakaś została szła na specjalne konto pod tytułem Australia :) .Powiem tylko tyle: absolutnie było warto, Australia jest warta każdych wyrzeczeń żeby tylko uzbierać $.Ten wyjazd miał jeszcze jeden aspekt, z całą premedytacją totalny detoks informacyjny, zero netu (tylko do sprawdzenia pogody albo godzin otwarcia atrakcji), zero informacji co się działo w Polsce i Europie, naprawdę odpoczęłam mimo iż mieliśmy maraton.Być może ktoś uzna, że bez sensu ten pośpiech i dokładnie zaplanowany każdy dzień wyjazdu ale wyszłam z założenia, że jadę tam po raz pierwszy i ostatni. Już w trakcie pobytu zorientowałam się iż muszę tam wrócić i zrobię wszystko aby to zamierzenie spełnić, przy dobrych wiatrach powinno się udać w najbliższej 5latce :D .Koszty:bilet: 4500złpolisa biletu: 143złpolisa turystyczna: 550złbilet ADL-BNE 205$zakupy PRZED wyjazdem i na wyjazd: 1300złprom 150$/os.wynajem obu camperów – 1380$/os.gotówka 1020$,której de facto mi brakło :D , jak dobrze że są kkinne wydatki na miejscu: paliwo,wstępy, jedzenie, pamiątki ( a tu naprawdę zaszalałam :D )all in = 18.500zł Zamieszczone zdjęcia pochodzą z naszych wspólnych zbiorów a na ich publikację autorzy wyrazili zgodę ;) .Podziękowania :) .Z tego miejsca chciałabym bardzo podziękować:Adamowi – za bezpieczne obwiezienie nas przez pół Australii, za przepyszne posiłki i za to, że wytrzymał w tym babińcu :D Gosi – że mnie ze sobą wzięła i była dobrym duchem tej wyprawy oraz niezmąconą oazą anielskiej cierpliwości do nas wszystkich ;) Natalii – za towarzystwo i humor ;) Elwirze i Pawłowi oraz Ewie z Rodziną za gościnę i pomoc ;) Rodzicom i Siostrze – za najpiękniejszy prezent i wyrozumiałość :) Kasi – mojej pierwszej czytelniczce wszystkich tu publikowanych relacji za doping i korektę tego co tu zamieściłam ;) Kamilowi - za ciekawość i chęć oglądania zdjęć live już podczas wyjazdu ;) I dziękuję również Wam drodzy forumowicze, za to, że poświęciliście czas, duuużo czasu na przeczytanie mojej relacji ;) . KONIEC
singielka-1976 30 kwietnia 2016 19:58 Odpowiedz
EPILOGPisząc tę relację miałam świetną zabawę :) , siłą rzeczy wracały wspomnienia ale właściwie dopiero teraz w całości przeniosłam na mapę naszą trasę, wcześniej były to tylko jakby urywki, dlatego w tekście co rusz są linki do map, zarówno ze względów praktycznych -może ktoś z tego skorzysta a także dla mnie samej.Wyjazd w liczbach:4 stany: NSW, VIC, SA, QLD,4350km2 campery29 dni7lotów.Przed wyjazdem zastanawiałam się jak dam radę wytrzymać z innymi 24h przez miesiąc, bo mówiąc krótko: nie nawykłam ale na szczęścia dla wszystkich dość szybko się przestawiłam na tryb koegzystencji w grupie.Miałam lekkie obawy czy znajdę wspólny język z prawie dorosłą nastolatką. Od naszego poprzedniego wspólnego wyjazdu minęło 10 lat i trudno porównywać 2tyg. urlop z 6 latką do miesiąca z 16latką. Powiem tak: oby rówieśnicy Natalii byli tacy rozsądni i oryginalni jak Ona, to jest jakaś nadzieja dla tego kraju :P . Natalia była świetną towarzyszką podróży, momentami rozumiałyśmy się bez słów :) .Gdzieś z tyłu głowy cały czas pojawiał się znak zapytania :?: czy aby cały nasz misterny plan podróży uda się zrealizować? Szczęście nam dopisywało, bo nie zadziało się nic takiego co bym nam skutecznie pokrzyżowało plany, no może z wyjątkiem tego załamanie pogody na koniec trasy i pominięcie Port Stephens. Co nam się nie udało, na co brakło czasu aby zrealizować to co było w planie:=> pochodzić po Otway w poszukiwaniu koali na wolności,=> GOR -więcej czasu aby nacieszyć się widokami uroczych zatoczek, Kenneth River i druga wioska (zamknięta droga),=> Port Stephens z powodu załamania pogody,=> Melbourne -żeby więcej zobaczyć i utwierdzić się w opinii co do tego miasta,=> zobaczyć katedrę w Sydney i Taronga Zoo,=> Coastalwalk z Bondi do Coogee,=> pobyczyć się na plaży cały dzień,=> Royal National Park niedaleko Sydney.Australia jest absolutnie fantastycznym miejscem, wywarła na nas niesamowite wrażenie, co rusz pozytywnie zaskakiwała nas po drodze zarówno krajobrazami, zwierzętami, ludźmi, rozwiązaniami, infrastrukturą, to jest po prostu inny świat :) .I jeszcze taka ciekawostka: jako, że intensywnie myślę aby do Australii pojechać drugi raz to mam takie poczucie, że skraca mi się dystans, że to wcale nie jest na końcu świata, że magiczna kraina OZ nie jest aż tak daleko, przecież to tylko dwa loty po ca.9h :mrgreen: Już kiedyś pisałam o tym moim paradoksie: jestem mieszczuchem ale duże miasta, metropolie mnie przerażają i przytłaczają. Sydney to bardzo duże miasto ale również bardzo przyjazne dla ludzi, nie odczuwa się tego pędu, pośpiechu, codziennej gonitwy. Miasto rozległe, pełne przestrzeni i bardzo zielone a w dodatku ze wzorową komunikacją tak miejską jak i podmiejską, gdzie od czasu do czasu wystarczy auto pożyczana na godziny.Sydney bezapelacyjnie skradło moje serce :) ale tuż za nim jest Brisbane, a tak naprawdę to jestem rozdarta między SYD a BNE, lecz w tym drugim spędziłam za mało czasu aby jednoznacznie się określić, poza tym SYD to taka miłość od pierwszego wrażenia i tym samym kompletnie zdeklasowało moje do tej pory ulubione miasta zagraniczne czyli Barcelonę i St.Petersbug.Rozwiązania i infrastruktura: powala na kolana, w dużej części jest bezpłatna i ogólnodostępna, strefy dla dzieci w centrum miasta, parki wodne, parki linowe, ławki, leżaki, plaża, w miejscach turystycznych podesty, kosze na śmieci, poidełka, łazienki, samo meldowanie się na campingu, itd. ;) Gdyby ktoś musiał wybrać tylko jedno miasto jakie mógłby odwiedzić w Australii to koniecznie powinno to być właśnie Sydney, za to, że w pewnym sensie jest taką Australią w pigułce jak napisała @Japonka76.Ale żeby nie było tak idealnie to dodam do tej beczki miodu odrobinę dziegciu.Minusami wyjazdu w okresie świąteczno-noworocznym są kolejki i tłumy głównie Azjatów oraz krótkie godziny otwarcia atrakcji (głównie do g.17) ale cała reszta fantastycznych wrażeń rekompensowała te małe niedogodności. Podsumowanie +praktyczne porady, które już umieściłam na forum:plan podróży:miesiac-w-australii-niekoniecznie-budzetowo,1545,91510pogoda:pogoda-kiedy-jechac-i-dokad,849,91534W Sydney było ładnie, pogoda iście wakacyjna, temperatury od 22-30C, zdarzył się raz, że przez 2-3h padało i raz wieczorem, po wyjeździe pogoda była różna, właściwie aż do Adelajdy to marzliśmy, nie cały czas ale często.W górach było i zimno i mokro, w Melbourne całkiem ciepło może 22-23C, w Cape Jervis zimnica i wietrzysko, dopiero na KI poczuliśmy lato, choć tak naprawdę najcieplej a nawet upalnie było w Adelajdzie, Brisbane i Gold Coast.ceny w sklepach:ceny-i-zakupy-w-australii,849,87070karta SIM Lebara – 50$, bez limitu na rozmowy krajowe i międzynarodowe ale bez smsów,karta OPAL – 45$paliwo -1 pełny bak to 72-75$, za pierwszą trasę czyli odcinek od Sydney do Adelajdy koszt paliwa to 960$ do podziału na 4osoby.za pierwsze 9dni na trasie koszt noclegów+paliwo+jedzenie bez wydatków osobistych i wstępów to 240$/os.jak wypisać Passenger Incoming Cardpassenger-incoming-card-kwitek-wjazdowy-do-australii,849,83173dla poszerzenia horyzontówksiazki-o-australii,849,88505blogi-o-australii,849,87895Odwiedzone zwierzaki – mój subiektywny ranking - ocena w skali 1-6Sealife Sydney i Manly - 5/6Wildlife Sydney -nie warto jeśli ktoś będzie w innych miejscach ze zwierzętami, 4/6Featherdale Wildlife park Doonside -6/6Seal bay-KI -5/6Pardana wildlife park-KI -5/6Hanson Bay koala walk KI -6/6Cape du Couedic – foki na wolności 6/6ZOO Adelajda –słabe, 3/6Lone Pine Koala Sanctuary Brisbane – 6/6Koala hospital Port Macquaire- 6/6Kangury na wolności Morisset 5/6 –warto ale jeśli ktoś już karmił kangury w jakimś parku to można sobie odpuścić. Niebezpieczna fauna - mimo obaw stad pająków nie uświadczyliśmy, jedynie karaczany trochę dały się we znaki w Sydney.Potem na obu trasach nie było ani komarów ani innych insektów.Znając specyfikę forum zapewne prędzej czy później padnie pytanie o koszty ;) . Nie odkryję Ameryki jak napiszę, że Australia jest dla nas- przeciętnych Polaków droga. Nie ukrywam, że dopisało mi szczęście, bo gdyby nie bilet w prezencie i premia, to bym do tej pory spłacała ten wyjazd. Z drugiej strony gdyby nie kilka innych dużych wydatków, których nijak nie można było uniknąć (np.leczenie kanałowe) zbieranie funduszy poszłoby szybciej. Plusem jest to, że sama sobie udowodniłam, iż jestem w ciągu roku odłożyć naprawdę niemałe pieniądze, oczywiście kosztem wielu wyrzeczeń i zgodnie z zasadą: rachunki, jedzenie, dentysta i paliwo, cała reszta o ile jakaś została szła na specjalne konto pod tytułem Australia :) .Powiem tylko tyle: absolutnie było warto, Australia jest warta każdych wyrzeczeń żeby tylko uzbierać $.Koszty:bilet: 4500złpolisa biletu: 143złpolisa turystyczna: 550złbilet ADL-BNE 205$zakupy PRZED wyjazdem i na wyjazd: 1300złprom 150$/os.wynajem obu camperów – 1380$/os.gotówka 1020$,której de facto mi brakło :D , jak dobrze że są kkinne wydatki na miejscu: paliwo,wstępy, jedzenie, pamiątki ( a tu naprawdę zaszalałam :D )all in = 18.500zł Zamieszczone zdjęcia pochodzą z naszych wspólnych zbiorów a na ich publikację autorzy wyrazili zgodę ;) .Podziękowania :) .Z tego miejsca chciałabym bardzo podziękować:Adamowi – za bezpieczne obwiezienie nas przez pół Australii, za przepyszne posiłki i za to, że wytrzymał w tym babińcu :D Gosi – że mnie ze sobą wzięła i była dobrym duchem tej wyprawy ;) Natalii – za towarzystwo i humor ;) Elwirze i Pawłowi oraz Ewie z Rodziną za gościnę i pomoc ;) Rodzicom i Siostrze – za najpiękniejszy prezent i wyrozumiałość :) Kasi – mojej pierwszej czytelniczce wszystkich tu publikowanych relacji za doping i korektę tego co tu zamieściłam ;) Kamilowi - za ciekawość i chęć oglądania zdjęć live już podczas wyjazdu ;) I dziękuję również Wam drodzy forumowicze, za to, że poświęciliście czas, duuużo czasu na przeczytanie mojej relacji ;) . KONIEC P.S. Wiem jedno: zrobię wszystko aby tam wrócić, przy dobrych wiatrach powinno się udać w najbliższej 5latce :D .
jarekgdynia 6 maja 2016 11:30 Odpowiedz
Ale serca włożyłaś w swoją relacje. :D Widać, że naprawde musiałaś się zakochać w Australii.Gratuluje super wycieczki. Miesiąc czasu to już naprawdę można solidnie odpocząć i zapomnieć o pracy, codzienności itp.
japonka76 6 maja 2016 12:34 Odpowiedz
Nie da się ukryć, że @singielka_1976 zwariowała, w pozytywnym tego słowa znaczeniu na punkcie Australii.Ale wyprawa była super, relacja super.
apaczka 6 maja 2016 20:23 Odpowiedz
Przeczytałam relację z zapartym tchem! Wspaniała podróż, pozytywnie zazdroszczę. Też marzę o takiej wyprawie ale nie wiem czy to realne...może kiedyś. Dzięki Tobie poczułam jakbym tam była, dziękuję :)
olajaw 7 maja 2016 22:35 Odpowiedz
Relacja fajna, dość szczegółowa :D i wiele fajnych zdjęć :)Po przeczytaniu nie pozostaje nic innego jak.. ustawić sobie na awatara jedno ze zdjęć przeuroczych koali :D :D :D
glasvegas 13 maja 2016 22:55 Odpowiedz
Super relacja, dzieki Tobie moglem wrocic na chwile w miejsca, ktore odwiedzilem. Az sie lezka zakrecila. Dzieki!
gosiagosia 22 czerwca 2016 00:08 Odpowiedz
@singielka_1976 - tak mi się przypomniało: co z listem :?: Mam nadzieję, że dasz znać jak dostaniesz odpowiedź ;)
singielka-1976 22 czerwca 2016 07:55 Odpowiedz
@gosiagosia na razie cisza, nikt się nie odezwał ale jeśli tylko coś się w tej kwestii zmieni to na pewno o tym napiszę :)