Po pobycie w Halls Gap, został nam ostatni odcinek drogi na lotnisko w Melbourne. Samochód oddaliśmy bez najmniejszej rysy, chwile póżniej już kierowaliśmy się na boarding do Brisbane. Niestety nasz lot był odkładany dwa razy w czasie z powodu burzy jaka pojawiła się nad Brisbane, ze wzgeldu bezpieczeństwa samoloty były odwołane. Po ok 2 godzinach od planowanej godziny wylotu udało się wsiąść na pokład samolotu ( ponownie JetStar) i bezpiecznie wylądować w Brisbane. Po przedostaniu się przez ciemnie chmury nad Brisbane, udało się bezpiecznie wylądować. Nie było już burzy, jednak było widać efekty sporych opadów deszczu.
Widok z tarasu hostelu w Brisbane
W Brisbane panował inny klimat niż w Sydney czy Melbourne. Powietrze było wilgotne i duszno. Przylecieliśmy wieczorem, szybko dostaliśmy się do centrum i po znalezieniu hostelu wybraliśmy sie na miasto.
Następny dzień w pełni spędzony na odkrywaniu miasta. Musze przyznać że Brisbane na prawde mi sie spodobało, myślę że gdybym miał szanse wyboru mieszkania miedzy Brisbane, Melbourne a Sydney – wybrałbym Brisbane. Jest miastem spokojniejszym, a natura wydaję się bardziej bujna niż w Melbourne czy Sydney.
Mikołaj już był w Brisbane
:D
Odebraliśmy z lotniska samochód który wczesniej zarezerowaliśmy przez internet. Tym razem była to Toyota Corolla ( poprzednio KIA Rio ) Pojechaiśmy w kierunku wyspy Fraser, po drodze odwiedzająć Rainbow Beach. Następnie pojechaliśmy do miejscowości Hervey Bay gdzie spędziliśmy kilka nocy.
Rainbow Beach
Nasz plan zakładał pełen relaks w tej miejscowości, oraz odwiedzenie wyspy Fraser. Widziałem wcześniej zdjęcia z tej wyspy i po prostu musiałem tam pojechać. Błękitna woda jeziora McKenzie, las deszczowy, możliwość zobaczenia psa Dingo ( widziałem tylko jednego i to zaraz po przyjeździe na wyspie, nie byłem w stanie tak szybko wyciągnąć aparatu i zrobić zdjęcia) wrak statku na plaży, oraz lot samolotem nad wyspą bardzo za mna przemówiły. Poruszaliśmy się po wyspie ciężarówką marki MAN, kierowca był po prostu kapitalny! Jeździł szybko i zdecydowanie po wąskich piaszczystych drogach, ciekawie opowiadał o faunie i florze, był bardzo pomocny i uprzejmy – polecam z czystym sumieniem.
Hervey Bay
Molo
Wyspa Fraser, która jest też największa na świecie piaskową wyspą
Jezioro McKenzie
Odwiedziliśmy też wystawe Vica Hislopa ( łowce rekinow) można tam przeczytać relacje z gazet na temat wypadków z rekinami. Jest również okaz rekina ( za szybą) Lecz niestety właśnie przeczytałem że już dłużej ta atrakcja nie jest otwarta.
Droga powrotna samochodem do Brisbane, oddanie samochodu jak i sam lot przebiegły bardzo sprawnie. Dotarliśmy do Sydney, i czekaliśmy na nasz lot powrotny do Kantonu, a następnie do Londynu. W Kantonie spędzilismy jeszcze ok 7 godzin czekając na kolejny lot, trochę męczące ale trzeba wytrzymać
:)
Powrót do Londynu bardzo w nas uderzył, zmiana temperatury dała we znaki. Trzeba było wyciągnąć kurtki i bluzy z plecaka ( ale bylismy na to przygotowani) Nie mieliśmy już siły na Londyn tego dnia. Podroż z Hervey Bay do Brisbane, później lot z Brisbane do Sydney, czekanie na lot do Kantonu ok 5 godzin, lot do Kantonu z Sydney to kolejne 9 godzin, 7 godzin w Kantonie i ponad 11 godzin lotu do Londynu zrobiły swoje.
Jednak następnego dnia siły wróciły, szybki spacer wokół Tamizy, widzieliśmy między innymi Big Ben i Tower Bridge, sklep Harrods oraz Buckingham Palace – całkiem sporo, ponieważ popołudniu mieliśmy już lot do Eindhoven, a i musieliśmy się dostać na lotnisko w Stansted.
Po pobycie w Halls Gap, został nam ostatni odcinek drogi na lotnisko w Melbourne. Samochód oddaliśmy bez najmniejszej rysy, chwile póżniej już kierowaliśmy się na boarding do Brisbane. Niestety nasz lot był odkładany dwa razy w czasie z powodu burzy jaka pojawiła się nad Brisbane, ze wzgeldu bezpieczeństwa samoloty były odwołane. Po ok 2 godzinach od planowanej godziny wylotu udało się wsiąść na pokład samolotu ( ponownie JetStar) i bezpiecznie wylądować w Brisbane. Po przedostaniu się przez ciemnie chmury nad Brisbane, udało się bezpiecznie wylądować. Nie było już burzy, jednak było widać efekty sporych opadów deszczu.
Widok z tarasu hostelu w Brisbane
W Brisbane panował inny klimat niż w Sydney czy Melbourne. Powietrze było wilgotne i duszno.
Przylecieliśmy wieczorem, szybko dostaliśmy się do centrum i po znalezieniu hostelu wybraliśmy sie na miasto.
Następny dzień w pełni spędzony na odkrywaniu miasta. Musze przyznać że Brisbane na prawde mi sie spodobało, myślę że gdybym miał szanse wyboru mieszkania miedzy Brisbane, Melbourne a Sydney – wybrałbym Brisbane. Jest miastem spokojniejszym, a natura wydaję się bardziej bujna niż w Melbourne czy Sydney.
Mikołaj już był w Brisbane :D
Odebraliśmy z lotniska samochód który wczesniej zarezerowaliśmy przez internet. Tym razem była to Toyota Corolla ( poprzednio KIA Rio ) Pojechaiśmy w kierunku wyspy Fraser, po drodze odwiedzająć Rainbow Beach. Następnie pojechaliśmy do miejscowości Hervey Bay gdzie spędziliśmy kilka nocy.
Rainbow Beach
Nasz plan zakładał pełen relaks w tej miejscowości, oraz odwiedzenie wyspy Fraser. Widziałem wcześniej zdjęcia z tej wyspy i po prostu musiałem tam pojechać. Błękitna woda jeziora McKenzie,
las deszczowy, możliwość zobaczenia psa Dingo ( widziałem tylko jednego i to zaraz po przyjeździe na wyspie, nie byłem w stanie tak szybko wyciągnąć aparatu i zrobić zdjęcia) wrak statku na plaży, oraz lot samolotem nad wyspą bardzo za mna przemówiły. Poruszaliśmy się po wyspie ciężarówką marki MAN, kierowca był po prostu kapitalny! Jeździł szybko i zdecydowanie po wąskich piaszczystych drogach, ciekawie opowiadał o faunie i florze, był bardzo pomocny i uprzejmy – polecam z czystym sumieniem.
Hervey Bay
Molo
Wyspa Fraser, która jest też największa na świecie piaskową wyspą
Jezioro McKenzie
Odwiedziliśmy też wystawe Vica Hislopa ( łowce rekinow) można tam przeczytać relacje z gazet na temat wypadków z rekinami. Jest również okaz rekina ( za szybą) Lecz niestety właśnie przeczytałem że już dłużej ta atrakcja nie jest otwarta.
Droga powrotna samochodem do Brisbane, oddanie samochodu jak i sam lot przebiegły bardzo sprawnie. Dotarliśmy do Sydney, i czekaliśmy na nasz lot powrotny do Kantonu, a następnie do Londynu. W Kantonie spędzilismy jeszcze ok 7 godzin czekając na kolejny lot, trochę męczące ale trzeba wytrzymać :)
Powrót do Londynu bardzo w nas uderzył, zmiana temperatury dała we znaki. Trzeba było wyciągnąć kurtki i bluzy z plecaka ( ale bylismy na to przygotowani) Nie mieliśmy już siły na Londyn tego dnia. Podroż z Hervey Bay do Brisbane, później lot z Brisbane do Sydney, czekanie na lot do Kantonu ok 5 godzin, lot do Kantonu z Sydney to kolejne 9 godzin, 7 godzin w Kantonie i ponad 11 godzin lotu do Londynu zrobiły swoje.
Jednak następnego dnia siły wróciły, szybki spacer wokół Tamizy, widzieliśmy między innymi Big Ben i Tower Bridge, sklep Harrods oraz Buckingham Palace – całkiem sporo, ponieważ popołudniu mieliśmy już lot do Eindhoven, a i musieliśmy się dostać na lotnisko w Stansted.