Nic nie zapowiadało tego, co miało wydarzyć się w nocy i rano.
cdn. - Tajfun warning – w drodze na PalawanOdc. 11. Tajfun warning – w drodze na Palawan
W nocy strasznie wiało i lało. Rano wiatr trochę ucichł, ale lało ciągle mocno, widoczność była sporo ograniczona.
Przed 10:00 straż przybrzeżna ogłosiła „tajfun warning”, zakaz wypływania łódek i poszła do domu
:mrgreen: A tymczasem przed południem zaczęło się przejaśniać
Zapoznana na Apo rodzinka z Polski, Bartek i Asia z dwójką dzieci, mieli płynąć do Dumaguete, bo nazajutrz o 6:55 mieli samolot. My swoje połączenie mieliśmy o 8:55, co i tak niewiele zmieniało. Komunikaty pogodowe straż przybrzeżna dostaje 2 razy dziennie, rano i o godz. 17:00 Umówiliśmy się z Pinky i Bartkiem, że o 17:00 uderzamy na chatę do strażnika. Oprócz nas jeszcze kilka osób miało samolot tego samego dnia.
Koło południa na horyzoncie zrobiło się już ładniej
Można było pospacerować i zrobić parę zdjęć. Obok Liberty jest Apo Island Beach Resort. Niby plaża jest prywatna, ale można z niej korzystać. Na końcu plaży w skale znajduje się przejście, którym droga prowadzi do tego najdroższego na wyspie ośrodka. Ponoć wcale nie jest rewelacyjny.
Tam akurat wiało dosyć mocno, ale bez dramatu
Po południu rozpogodziło się już całkowicie i pozostaje dla mnie zagadką, dlaczego przed wieczorem nie puścili żadnej łódki. Zwłaszcza że morze było płaskie jak deska do prasowania.
Na strażnika naciski wywieraliśmy osobiście, odwiedzając go w 5 osób domu. Zgodził się, że jeśli pogoda się nie popsuje, to o 4:00 rano pozwoli wypłynąć. Potem jeszcze zmienił zdanie i przyszedł do hotelu, że możemy płynąć o 5:00. Bartek jednak przekonał go, że aby zdążyć na samolot, najpóźniej musimy ruszyć o 4:30.
Tak też ruszyliśmy. Po ciemku
:o Dwoma łódkami. My przodem, a 5-10 minut za nami druga łódka. Jeden koleś z obsługi miał latarkę
:!: Ale na szczęście była pełnia księżyca i brak chmur na niebie. Nie było dużych fal, jednak płynęło się dziwnie. „Silnik rzęził ostatkiem sił”
:D i bałem się, że zaraz się zepsuje. Jednak na szczęście to nie nastąpiło i w miarę sprawnie zostaliśmy dostarczeni do Malatapay. Kierowca trochę po drodze pomylił azymut i znaleźliśmy się za na lewo, jednak pomrugali sobie latarkami i skorygował kurs.
Wsadzili nas w busa, a kierowca za punkt honoru wziął chyba sobie dostarczenie nas na lotnisko, tak żeby piątka z nas zdążyła na samolot. Na szczęście nikogo po drodze nie przejechaliśmy ani nie potrąciliśmy. W Dumaguete zaczął się już ruch uliczny, a gościu jechał czasami centralnie środkiem. On nie łamał przepisów, on cały czas jechał niezgodnie z nimi. W Polsce zabraliby mu prawko na 100 lat. Godzinę przed odlotem dotarliśmy na lotnisko, gdzie pożegnaliśmy się z sympatyczną rodzinką. Oni ruszyli do Port Barton, a my do El Nido. Znowu trafiliśmy economy premium
:mrgreen:
Szkoda tylko, że szyba była porysowana...
W Manili chwilę po czasie, tymczasem DELTA szykowała się na do odlotu na NRT.
Rzut obiektywu na zgrupowanie Cebu.
Był jeszcze czas coś przetrącić i wypić w Great Fortune.
Jak w ZEA wszędzie na lotniskach są „prayer room”, tak i w Manili kaplica.
W samolocie do PPS znowu przy awaryjnym
;)
W PPS zgodnie z planem. Welcome to Palawan.
Przy wyjściu z lotniska mnóstwo naganiaczy, wzięliśmy busa. Firma Ayen, 500 php /os. Poczekaliśmy z 45 minut i ruszyliśmy w drogę. Na wyjeździe z Puerto Princessa niezły korek, jeszcze wspomniana wcześniej Włoszka zapragnęła wymienić eurasy, co trochę nas opóźniło. Po drodze jeszcze pół godziny przerwy w Roxas i tak to wyruszając o 4:30 z Apo po całym dniu w podróży koło 21:00 byliśmy w Corong Corong, gdzie mieliśmy spędzić kolejne 6 dni.
cdn. - Palawan – na zwiady i drut kolczasty na Las CabanasOdc. 12. El Nido – na zwiady i drut kolczasty na Las Cabanas
Rano postanowiliśmy ruszyć na zwiady „do miasta”. Po drodze widzieliśmy wiele różnych ciekawych miejsc i rzeczy. A na przykład taki autobus, który skończył żywot po zderzeniu z workiem zimniaków
:D
Na myjnię miał blisko, ale nie dojechał to i stoi taki brudny
:mrgreen:
Sprawne jeepneye też można spotkać
:D
Jedną z lepszych miejscówek zajmuje kościół.
Dlalej jest wesołe miasteczko, jak by ktoś chciał, to na sprzedaż. Na wyposażeniu kolejka.
Do fryzjera też była kolejka
;)
W El Nido, jakbyście chciali, to jest nawet siłownia.
Sporo się buduje, a upodobali sobie zwłaszcza drut kolczasty (o czym później), więc jest i skład budowlany.
Żeby dojść do plaży trzeba przecisnąć się przez bardzo wąskie przejście.
Panorama ładna,
ale plaża jako całokształt, z nóg nie zwala.
Pokręciliśmy się trochę po mieście, gdzieś tam była baza Cherry.
Atmosfera jeszcze świąteczna.
Kupiliśmy na poczcie kartki i znaczki. Naprzeciwko poczty była tania knajpka. W środku byli sami lokalsi, co przekonało nas do skorzystania z jej oferty.
70 php za mięsne danie z ryżem. Zamieniliśmy w pokoju ekwipunek i ruszyliśmy na Las Cabanas na mapach występującą pod nazwą Marimegmeg Beach.
Już z góry wyglądało to żałośnie, jakby przeszedł tajfun, a to tylko człowiek. Palmy wycięte w pień i postawiony płot z drutem kolczastym. Z dołu wygląda to trochę lepiej.
Ale tylko jak się skoncentrujemy na plaży i morzu. Na prawdę wygląda to tak:
Jak wyglądała plaża wcześniej można sobie wygooglać, co oni z niej zrobili to przechodzi ludzkie pojęcie. Za winklem jest Dolarong Beach, ale był mega odpływ, więc nie wyglądało to ciekawie. Nawet nie zrobiłem zdjęcia. Małpka za to, zgodnie z tradycją nakarmiona.
Jak to zwykle bywa, zwierzaki z całej okolicy przy nas.
A na zachód słońca postanowiliśmy przenieść się na Corong Corong. Zachodzące słonko padało na taras restauracji.
Zachody słońca na Corong Corong są oszałamiające
:D Akurat na horyzoncie się przejaśniało.
Mamy takich zdjęć chyba z 500 i nie wiadomo, które wybrać.
cdn. - Nacpan BeachOdc. 13. Nacpan Beach
Postanowiliśmy ruszyć na Nacpan Beach. Po Tajlandii chciałem nauczyć się jeździć motórem, ale niestety na ambitnych planach się skończyło. Trzeba było więc zorganizować trajkę. Jak już pisałem na początku, wytargowaliśmy cenę 800 php, używając magicznego zaklęcia pół dnia. Biorąc pod uwagę, jak wygląda droga i że o nic nie trzeba się martwić, a i napić się można, cenę uważam za bardzo rozsądną. Za motór przecież trzeba dać 500 i paliwem go zalać. Jedzie się jakieś 45 minut. Ostatni kawałek nie ma asfaltu, a że jedzie się po nim znacznie wolniej, to czasowo wypada pół na pół. A kurzyło się tam niemiłosiernie.
Przed wjazdem na teren plaży zatrzymaliśmy się przy budce, gdzie wykupiliśmy opłatę środowiskową El Nido. Kosztuje to 200 php od osoby i ważne jest na 10 dni, obejmuje też island hopping. Pan sprzedający uprzedzał, żeby nikomu do ręki tego kwitu nie dawać, tylko pokazywać
:D Przy wjeździe jeszcze taka ciekawostka.
Odc. 2 - Jeszcze raz rady dla gromadyChociaż zmianę stref czasowych pokonałem w miarę bezboleśnie, to i tak obudziłem się dzisiaj za wcześnie
;)A że coś tam mi się w nocy jeszcze przyśniło to kontynuuję.- Internet. Jeśli w ofercie miejsca noclegowego jest obecne wifi to znaczy, że ono jest, ale niekoniecznie jest połączenie z internetem
:mrgreen: Rzecz jasna, przy braku prądu najczęściej nie będzie nawet połączenia do routera, dlatego polecam kupić kartę SMART lub GLOBE. Ja miałem SMARTA i generalnie jakiś tam kontakt ze światem również. Najgorzej było na Siquijor.Kartę SMART można dostać za darmo na lotnisku w Manili. Chłopaki z obsługi zrobili wszystko za mnie. New Surfmax Plus 299 to koszt, a jakże 299 peso. Ważne na tydzień, limit 30MB dziennie, ale po przekroczeniu dalej działa. Zapodali mi 2 takie pakiety. Jednak moim zdaniem lepsze jest Big Bytes 299 - 1.7GB danych i 1.1GB "entertainment" czyli iflix, Spinnr, YouTube, Vimeo, DailyMotion, Dubsmash& Skype Qik. Wszystko to ważne miesiąc. Na wyspach net działa tak, że ciężko to zużyć. Prędkość transmisji na Filipinach nie powala.Na wszystkich lotniskach jest bezpłatne wifi sieci GLOBE.- Buty "do chodzenia po wodzie" przydają się bardzo. Nie wyobrażam sobie wyjazdu bez nich. Nam się super sprawdziły zwykłe Tribordy z Decathlona, widziałem jest również u innych osób.- Torba nieprzemakalna typu Ocean Pack - obowiązkowa dla tych, którzy wybierają się gdziekolwiek łódką.- Wybierając się na jakikolwiek island hopping w El Nido unikajcie dużych łódek. Płynie się nimi co prawda trochę bardziej komfortowo, ale tam gdzie małe łódki podpływają prawie pod brzeg i uczestnicy na brzeg uderzają z buta, co najwyżej mocząc się do pasa, tam duże zatrzymują się dalej i do brzegu/atrakcji trzeba płynać. Nie jest to komfortowe dla osób które słabo pływają (fale bywają duże), a zabranie ze sobą lustrzanki też nie jest łatwe. My mieliśmy taką łódkę na Tour A, ale "na szczęście" zepsuła się na pierwszej stacji i podstawili nam mniejszą
:D.Pomimo, że ceny na island hopping wszędzie są takie same, 300 php opuszczają wszyscy "bez łaski". Najtaniej chyba kupić tuż przy plaży w El nido, skąd odpływają łódki, bezpośrednio u organizatora. Najbardziej polecane wycieczki to Tour A i C. Miejsca ciekawe, ale jeśli ktoś liczy na snorkeling, to się bardzo zawiedzie. Płetwy są całkowicie zbędne, wystarczy maska z rurką, a tak po prawdzie to nawet zwykłe okulary do pływania. Najlepszy snorkeling mieliśmy na Apo (wiadomo - żólwie) i Siquijor. Na Siquijor wystarczyło wejść po kolana, a już była rafa i pierwsze formy życia podwodnego.- Dla osób, które nie prowadzą skutera, a chcą udać się na Nacpan Beach. Jaka jest droga pisano już na forum, więc my wybraliśmy się tricyklem. Oficjalna cena to 1500 php. Można jednak wynegocjować 800, co jest już zbliżone do kosztu wynajmu skutera i zakupu paliwa. Komfort o wiele wyższy, nie wspominając o tym, że można się napić jak człowiek
:D Jest to cena w 2 strony, kierowca cierpliwie czeka na parkingu. Magiczne słowo: na pół dnia. Podróż trwa ok 50 min. w każdą stronę. Na miejscu byliśmy 4 godziny.- Całodniowa objazdówka po Siquijor, też tricyklem, kosztowała nas 1200 php- Jeszcze temat rzeka, czyli jedzenie na Filipinach. Wiele osób pisało, że niedobre, mdłe itp. Przyznam szczerze - nie zauważyłem. Co prawda nie rzuca na kolana, ale na pewno nie mogę powiedzieć, że było niedobre. Ba, przeważnie nam po prostu smakowało. Jest smaczniej i o wiele taniej niż w Dubaju. Tam to dopiero jest niedobre, albo my tak trafiliśmy. Jeśli będzie okazja, to na śniadanie polecam "corned beef".- Codziennie rano budziły nas koguty. Miało to swoje dobre strony, bo mieliśmy więcej dnia dla siebie - wstawaliśmy kilka godzin wcześniej niż zazwyczaj. Jeśli ktoś jednak lubi pospać - polecam zatyczki do uszu. Widno robi się przed 6 rano. Zachód słońca około 18:00.cdn. - pierwsze foty obiecuję jeszcze dziś.
@MaPS zapowiada się kolejna świetna relacja . Niestety dla mnie z bólem serca bo tez miałem kupione te bilety z Cebu , nie poleciałem i dzięki Tobie / albo przez Ciebie
:) czuje , że pocierpię teraz troszkę czytając Twoją relacje
;)
heh no ja tez tak kiedyś mówiłam... po czym kupiłam bielty na listopad 2015, choć podróż nie doszła do skutku -> okazało się, że mam poród chwilę wcześniej;p;p to i tak zamierzam polowac od nowa na bilety. czekam na całą relację z niecierpliwością;)
widzę, że mijaliśmy się
:) mamy niemal identyczne foty - w coco grove tez byliśmy pytać o transport:) ba może się nawet spotkaliśmy na Siquior:) bo miejsca te same widzę odwiedzaliśmy
Witam, wyruszamy z zona za kilka dni tym samym szlakiem, przystanek w Dubaju na 3 dni, co radziłbyś tam zwiedzić w tak okrojonym czasie? Czy mogę zabrac funty w podróz czy koniecznie musza być dolary?? (Dubaj, Flipiny, Katar)? pozdrowienia!!
No cóż, nam Dubaj do gustu za bardzo nie przypadł, lecz nie zmienilibyśmy w naszym planie nic.Tak więc - Atlantis the Palm Waterpark - drogo, ale warto, dodatkową atrakcją jest monorail
:DBurj Khalifa - również warto. Jeśli ktoś lubi zakupy, to w Dubai Mall poczuje się jak ryba w wodzie.Kto lubi plaże - Jumeirah beach jest ładna. Wszyscy polecają Dubaj Muzeum, ale my za takimi atrakcjami nie przepadamy.Możecie też pomyśleć o jakimś safari...
thonsonmusic22 napisał:Witam, wyruszamy z zona za kilka dni tym samym szlakiem, przystanek w Dubaju na 3 dni, co radziłbyś tam zwiedzić w tak okrojonym czasie? Czy mogę zabrac funty w podróz czy koniecznie musza być dolary?? (Dubaj, Flipiny, Katar)? pozdrowienia!!mozesz zabrac funty i wymienic je bez problemu, tak samo robilem i w tych miejscach - dubaj, filipiny - w dubaju btw mozna wszedzie placic karta, zaden problem, na lotnisku MNL wymienisz kase bezproblemowo z usd, eur, gbp i innych bez zadnego walka to potwierdzam bo bylem w listopadzie'15
W Dubaju wymieni się większość popularnych walut, w tym funty, jeny, php czy THB, kwestia tylko w jakiej cenie...Kiedy ja wymieniałem najlepszy kurs był na USD. Dla porównania euro stało zaledwie 5% wyżej, podczas gdy na forex'ie było prawie 1,12
:o
@MaPSJestem pierwszą ofiarą Twojej relacmi.Mam już kupione bilety z MNL do Wietnamu z kilkudniowym stopem w Bangkoku, ale przekonałeś mnie, zaraz kupuję RT z MNL do PPS, pożyczam motór i zrobię objazd po Palawanie
:D
Ciekawa opcja, nie wiedziałem
:D Nie wiem tylko jak z wypożyczeniem motocykla i cenami bliżej El Nido, w Puerto jest duży wybór , konkurencja i dobre ceny (400php/doba) za prostego crossa.
Ja niestety tez nie wiem. Bylismy tylko 2 razy przejazdem. Pierwszym razem kiero byl w srednim wieku i mial szacunek do drogi. Drugim byl bardzo mlody i na zakretach hamowal uslizgami opon. Uwazaj na niego, jak tym motórem bedziesz jechac.
To chodzi o to drugie Roxas koło Kalibo to tam lata Cebu. Można natomiast dolecieć z Manili i Cebu bezpośrednio do El Nido liniami http://air-swift.com/ niestety ceny i ilość bagażu możliwego do zabrania nie należą do najprzyjemniejszych, oszczędza się jednak sporo czasu na dojeździe z Puerto Princesa.
Czekam na dalszy ciąg. Do niedawna miałam tak jak Ty czyli "eee Filipiny to raczej nie wchodzą w grę". Ale ostatnio coraz bardziej przekonuję się do tego miejsca. Pozdrawiam :)
Czekam na dalszy ciąg. Do niedawna miałam tak jak Ty czyli "eee Filipiny to raczej nie wchodzą w grę". Ale ostatnio coraz bardziej przekonuję się do tego miejsca. Pozdrawiam
:)
Łoo, trochę "spędowe" te wycieczki dookoła El Nido. Myślałam, że mniejszy ruch tam panuje, a to wygląda prawie jak w Tajlandii
:DPierwsza wycieczka to była Tour C, a druga? Tour A?
To były na poczcie znaczki? Ja jak byłem w listopadzie to ich nie mieli
:lol: Sprzedawca powiedział że dowiozą na następny dzień ale nie dowieźli ale i tak nas chciał lekko oszukać bo powiedział że znaczek do krajów Unii Europejskiej kosztuje pona 40 peso a my wysłaliśmy później na poczcie na Boracay za 13
:D
@kaviorwikiZazdroszczę
:D@latokingZnaczki były. Nawet 2 razy kupowaliśmy. Kosztowały 13 php. Poczta od 12:00 do 13:00 jest nieczynna.Kiedy zapytałem dziewczynę z informacji turystycznej, czy na poczcie będą znaczki, odpowiedziała, że tak.Na pytanie czy jest pewna, już się tylko śmiała
:)
:D
:lol: @stefkaCebu Pacific ma w marcu 20 urodziny. Powinni wrzucić jakąś pulę tanich biletów. Z tej okazji zrobili nowy projekt mundurków
:D Załogę w nowych uniformach będzie można spotkać od 27 marca.
super relacja, wiele cennych wskazówek. Wszystko przeczytałam zwłaszcza, że za rok będę w Dubaju i na Filipinach
:)Mam pytanie odnośnie pobytu na Burj Khalifa. Ponoć jest tam jakiś ograniczony czas pobytu na górze, czy naprawdę ktoś to sprawdza? czy mogę być ile chce?
Raczej stoisz
:D Bo siedzieć nie ma gdzie, chyba że na schodach pomiędzy 124 a 125
;) A siedzieć na podłodze ponoć nie pozwalają, choć ja tego nie doświadczyłem
:mrgreen:
Byłam na Filipinach w tym roku i bardzo chętnie jeszcze tam powrócę, tylko nie wiem czy życia mi starczy ,żeby wszystko zobaczyć
:-) .Dzięki za relację, znajdę tu pewnie kilka nowych inspiracji
:-)
Nic nie zapowiadało tego, co miało wydarzyć się w nocy i rano.
cdn. - Tajfun warning – w drodze na PalawanOdc. 11. Tajfun warning – w drodze na Palawan
W nocy strasznie wiało i lało. Rano wiatr trochę ucichł, ale lało ciągle mocno, widoczność była sporo ograniczona.
Przed 10:00 straż przybrzeżna ogłosiła „tajfun warning”, zakaz wypływania łódek i poszła do domu :mrgreen: A tymczasem przed południem zaczęło się przejaśniać
Zapoznana na Apo rodzinka z Polski, Bartek i Asia z dwójką dzieci, mieli płynąć do Dumaguete, bo nazajutrz o 6:55 mieli samolot. My swoje połączenie mieliśmy o 8:55, co i tak niewiele zmieniało. Komunikaty pogodowe straż przybrzeżna dostaje 2 razy dziennie, rano i o godz. 17:00 Umówiliśmy się z Pinky i Bartkiem, że o 17:00 uderzamy na chatę do strażnika. Oprócz nas jeszcze kilka osób miało samolot tego samego dnia.
Koło południa na horyzoncie zrobiło się już ładniej
Można było pospacerować i zrobić parę zdjęć. Obok Liberty jest Apo Island Beach Resort. Niby plaża jest prywatna, ale można z niej korzystać. Na końcu plaży w skale znajduje się przejście, którym droga prowadzi do tego najdroższego na wyspie ośrodka. Ponoć wcale nie jest rewelacyjny.
Tam akurat wiało dosyć mocno, ale bez dramatu
Po południu rozpogodziło się już całkowicie i pozostaje dla mnie zagadką, dlaczego przed wieczorem nie puścili żadnej łódki. Zwłaszcza że morze było płaskie jak deska do prasowania.
Na strażnika naciski wywieraliśmy osobiście, odwiedzając go w 5 osób domu. Zgodził się, że jeśli pogoda się nie popsuje, to o 4:00 rano pozwoli wypłynąć. Potem jeszcze zmienił zdanie i przyszedł do hotelu, że możemy płynąć o 5:00. Bartek jednak przekonał go, że aby zdążyć na samolot, najpóźniej musimy ruszyć o 4:30.
Tak też ruszyliśmy. Po ciemku :o Dwoma łódkami. My przodem, a 5-10 minut za nami druga łódka. Jeden koleś z obsługi miał latarkę :!: Ale na szczęście była pełnia księżyca i brak chmur na niebie. Nie było dużych fal, jednak płynęło się dziwnie. „Silnik rzęził ostatkiem sił” :D i bałem się, że zaraz się zepsuje. Jednak na szczęście to nie nastąpiło i w miarę sprawnie zostaliśmy dostarczeni do Malatapay. Kierowca trochę po drodze pomylił azymut i znaleźliśmy się za na lewo, jednak pomrugali sobie latarkami i skorygował kurs.
Wsadzili nas w busa, a kierowca za punkt honoru wziął chyba sobie dostarczenie nas na lotnisko, tak żeby piątka z nas zdążyła na samolot. Na szczęście nikogo po drodze nie przejechaliśmy ani nie potrąciliśmy. W Dumaguete zaczął się już ruch uliczny, a gościu jechał czasami centralnie środkiem. On nie łamał przepisów, on cały czas jechał niezgodnie z nimi. W Polsce zabraliby mu prawko na 100 lat. Godzinę przed odlotem dotarliśmy na lotnisko, gdzie pożegnaliśmy się z sympatyczną rodzinką. Oni ruszyli do Port Barton, a my do El Nido. Znowu trafiliśmy economy premium :mrgreen:
Szkoda tylko, że szyba była porysowana...
W Manili chwilę po czasie, tymczasem DELTA szykowała się na do odlotu na NRT.
Rzut obiektywu na zgrupowanie Cebu.
Był jeszcze czas coś przetrącić i wypić w Great Fortune.
Jak w ZEA wszędzie na lotniskach są „prayer room”, tak i w Manili kaplica.
W samolocie do PPS znowu przy awaryjnym ;)
W PPS zgodnie z planem. Welcome to Palawan.
Przy wyjściu z lotniska mnóstwo naganiaczy, wzięliśmy busa. Firma Ayen, 500 php /os. Poczekaliśmy z 45 minut i ruszyliśmy w drogę. Na wyjeździe z Puerto Princessa niezły korek, jeszcze wspomniana wcześniej Włoszka zapragnęła wymienić eurasy, co trochę nas opóźniło. Po drodze jeszcze pół godziny przerwy w Roxas i tak to wyruszając o 4:30 z Apo po całym dniu w podróży koło 21:00 byliśmy w Corong Corong, gdzie mieliśmy spędzić kolejne 6 dni.
cdn. - Palawan – na zwiady i drut kolczasty na Las CabanasOdc. 12. El Nido – na zwiady i drut kolczasty na Las Cabanas
Rano postanowiliśmy ruszyć na zwiady „do miasta”. Po drodze widzieliśmy wiele różnych ciekawych miejsc i rzeczy. A na przykład taki autobus, który skończył żywot po zderzeniu z workiem zimniaków :D
Na myjnię miał blisko, ale nie dojechał to i stoi taki brudny :mrgreen:
Sprawne jeepneye też można spotkać :D
Jedną z lepszych miejscówek zajmuje kościół.
Dlalej jest wesołe miasteczko, jak by ktoś chciał, to na sprzedaż. Na wyposażeniu kolejka.
Do fryzjera też była kolejka ;)
W El Nido, jakbyście chciali, to jest nawet siłownia.
Sporo się buduje, a upodobali sobie zwłaszcza drut kolczasty (o czym później), więc jest i skład budowlany.
Żeby dojść do plaży trzeba przecisnąć się przez bardzo wąskie przejście.
Panorama ładna,
ale plaża jako całokształt, z nóg nie zwala.
Pokręciliśmy się trochę po mieście, gdzieś tam była baza Cherry.
Atmosfera jeszcze świąteczna.
Kupiliśmy na poczcie kartki i znaczki. Naprzeciwko poczty była tania knajpka. W środku byli sami lokalsi, co przekonało nas do skorzystania z jej oferty.
70 php za mięsne danie z ryżem. Zamieniliśmy w pokoju ekwipunek i ruszyliśmy na Las Cabanas na mapach występującą pod nazwą Marimegmeg Beach.
Już z góry wyglądało to żałośnie, jakby przeszedł tajfun, a to tylko człowiek. Palmy wycięte w pień i postawiony płot z drutem kolczastym. Z dołu wygląda to trochę lepiej.
Ale tylko jak się skoncentrujemy na plaży i morzu. Na prawdę wygląda to tak:
Jak wyglądała plaża wcześniej można sobie wygooglać, co oni z niej zrobili to przechodzi ludzkie pojęcie.
Za winklem jest Dolarong Beach, ale był mega odpływ, więc nie wyglądało to ciekawie. Nawet nie zrobiłem zdjęcia. Małpka za to, zgodnie z tradycją nakarmiona.
Jak to zwykle bywa, zwierzaki z całej okolicy przy nas.
A na zachód słońca postanowiliśmy przenieść się na Corong Corong. Zachodzące słonko padało na taras restauracji.
Zachody słońca na Corong Corong są oszałamiające :D Akurat na horyzoncie się przejaśniało.
Mamy takich zdjęć chyba z 500 i nie wiadomo, które wybrać.
cdn. - Nacpan BeachOdc. 13. Nacpan Beach
Postanowiliśmy ruszyć na Nacpan Beach. Po Tajlandii chciałem nauczyć się jeździć motórem, ale niestety na ambitnych planach się skończyło. Trzeba było więc zorganizować trajkę. Jak już pisałem na początku, wytargowaliśmy cenę 800 php, używając magicznego zaklęcia pół dnia. Biorąc pod uwagę, jak wygląda droga i że o nic nie trzeba się martwić, a i napić się można, cenę uważam za bardzo rozsądną. Za motór przecież trzeba dać 500 i paliwem go zalać. Jedzie się jakieś 45 minut. Ostatni kawałek nie ma asfaltu, a że jedzie się po nim znacznie wolniej, to czasowo wypada pół na pół. A kurzyło się tam niemiłosiernie.
Przed wjazdem na teren plaży zatrzymaliśmy się przy budce, gdzie wykupiliśmy opłatę środowiskową El Nido. Kosztuje to 200 php od osoby i ważne jest na 10 dni, obejmuje też island hopping. Pan sprzedający uprzedzał, żeby nikomu do ręki tego kwitu nie dawać, tylko pokazywać :D Przy wjeździe jeszcze taka ciekawostka.
A dalej jest pięknie.