Jest boisko do siatkówki, z siatką zawieszoną adekwatnie do wzrostu Filipińczyków.
Jest też molo, ale łódki do niego obecnie nie podpływają.
Nikt jeszcze nie wpadł na durny pomysł wycięcia palm, jak na Las Cabans.
W drodze powrotnej (kierowca czekał na nas przy parkingu) cyknęliśmy parę fotek zieleni.
Po powrocie był jeszcze czas na mały spacerek. Podczas odpływu na Corong Corong jest naprawdę płytko.
Można wejść daleko do wody i ciągle jest do kostek, w porywach do kolan
:D
Tradycji nie stałoby się zadość, gdyby nie było fotek zachodów słońca
:mrgreen: Dla odmiany z żaglami i fajnymi laskami
:D
A wieczorem udaliśmy się do Talindak Pizza. Mając w pamięci pizzę rybną z Apo Liberty, taka nas naszła ochota.
Ze zdjęć wynika, że wiedzą jak powinna wyglądać pizza, ale... dodatków było mało, a sera prawie wcale
:o Jedno, na co narzekać nie można, duża była naprawdę duża i wystarczyła na 2 osoby, ale złe wrażenie zostało.
cdn. - Tour COdc. 14. Tour C
Wybraliśmy się na Tour C, a był to pierwszy dzień, kiedy straż przybrzeżna pozwoliła łódkom na niego wypływać, po kilkudniowej przerwie.
Tour C to: Matinloc Shrine Secret Beach Star Beach Hidden Beach i Helicopter Island
Zaliczyliśmy miejsca dokładnie w takiej kolejności. I „zaliczyliśmy” jest tu chyba właściwym określeniem. Tour C to bowiem więcej pływania łódką, niż przebywania na poszczególnych punktach wycieczki.
Po zbiórce w biurze, z którym mieliśmy płynąć, przeprowadzili nas przez stację benzynową
:D W porównaniu do Siquijor - to normalnie „european standard”.
Wszyscy ruszają o tej samej porze i czekają na „znak – sygnał”
I poszli, ruszyli z kopyta, wszyscy w to samo miejsce co my :megreen:
A my w środku stawki. Po drodze parę fotek
i jeszcze jedna ciekawostka:
Przystanek pierwszy Sanktuarium Mantiloc miał być osiągnięty w 45 minut
:D Ale to chyba motorówą, bo naszą łódką dopłynęliśmy w 75. Miejsce jest znane, z tego, że jest znane. Mieszkał tam kiedyś Niemiec z Filipinką... Co trzeba przyznać, to widoczki po wejściu na skałkę,
są bardzo ładne.
Następny przystanek, tylko dla tych, którzy dobrze pływają. Secret Beach, która wcale nie jest taka sekretna, wszyscy tam byli
:D Żeby zrobić zdjęcie tego sekretu trzeba mieć wodoodporny sprzęt, którego my nie mieliśmy. Ten jedyny raz żona została jednak na łódce i uwieczniła moje podejście.
A w środku prawie nic, mała zatoczka, kawałek piasku, rybek zero. Na Star Beach chłopaki z obsługi przygotowali dla nas posiłek. Muszę przyznać – baaardzo dobry. Dużo mięsa, bo o ryżu nie wspomnę i jeszcze więcej owoców. Plaża fajna, ale straszny tłum... Zdjęcia – ni ma. Po jedzeniu popłynęliśmy dalej do „Hidden Beach” tym razem nie zapominając o zdjęciach.
Tędy trzeba było się dostać i wydostać z plaży.
Otaczały ją wysokie skały, słońce prawie już nie docierało. W środku była jedna „rybka Nemo” i pełno meduz
:o Bez rewelacji. Meduzy za to złośliwie poparzyły damską część naszej rodziny moją ukochaną
:( Ostatni przystanek zatarł słabe wrażenie po wycieczce – Helicopter Island. Był tam nawet pływający monopolowy, z którego oczywiście skorzystałem
:D oraz pływająca lodziarnia
:mrgreen:
A tak wygląda z daleka, oświetlona promieniami zachodzącego słońca.
Po powrocie udało się jeszcze zrobić następne sto zdjęć zachodu słońca na Corong Beach. Nie po raz pierwsz w kadr wleciały mi ptaki
No to jeszcze po zachodzie
:mrgreen:
Szczerze, to wycieczka była taka sobie, bez rewelacji. Jeśli nastawiacie się na coś spektakularnego, to możecie się rozczarować. Następnego dnia miała jednak być dużo ciekawsza i z przygodami
:D
Rady dla gromady: weźcie nieprzemakalną torbę typu „Ocean Pack”, buty do wody i kamerkę typu „Go Pro”, lub aparat w wodoszczelnej obudowie. Pomimo ustalonej ceny, zniżkę 300 php można dostać bez łaski. Najlepiej chyba wykupować wycieczkę w samym porcie, stawki powinny być najniższe. Maski i rurki będą raczej zbędne, na dobry snorkeling nie ma co liczyć
:D
cdn. - Tour AOdc. 15. Tour A
Trochę to trwało, ale jest i dalsza część...
A więc, rano rozpoczęliśmy przygotowania do ślubu
:D
Kiedy ruszaliśmy do El Nido na tour A, akurat przychodził ksiądz
:mrgreen: W porcie jak zwykle łódek co niemiara, a wody brak
:D Przed wyjściem wszyscy wypożyczali maski i rurki, a żona dostała gratis (ja miałem swoją).
Czekała na nas duża łódka, pomyślałem, nie będzie przynajmniej mocno huśtać. A tymczasem łódka nie chciała odpalić
:( 3 strzały młotkiem i autostart pryśnięty bezpośrednio do układu załatwiły jednak sprawę
:D „American components, Russian components, all made in Taiwan”
:D A wszyscy byli już przed nami
:mrgreen:
Bardzo mocno wiało, tak mocno, że zwiało nam pokrywkę z plastikowego pudła z prowiantem. Na ratunek pokrywki wskoczył jeden z chłopaków z obsługi.
Pokrywka uratowana
:D
Ale z silnika zaczęło się dymić...
Zanim dotarliśmy do pierwszego punktu wycieczki silnik zgasł ze 2 razy, a widoki były takie:
Pierwszy przystanek to 7 Commando Beach. Straciliśmy czas na odpalenie silnika i mieliśmy po drodze przygody, więc przypłynęliśmy jako ostatni
:( Nasza wielka łódka nie miała szans podpłynąć blisko do brzegu, zwłaszcza z gasnącym co chwilę silnikiem. Z mniejszych łódek na brzeg uderzali z buta, w wodzie co najwyżej po pas, a my musieliśmy wpław. A wcale nie było blisko
:( Wiało bardzo mocno, fale były spore, więc żona się bała i została z paroma innymi osobami na łódce. A ja nawet nie mogłem zabrać ze sobą lustrzanki...
Na szczęście jeden z kolesi obsługi pomyślał i pożyczył od innej załogi kajak. Przetransportował nim dziewczyny na brzeg. A już mnie zaczynało nosić
:!: A tymczasem silnik sp....suł się do końca i próby naprawy przy pomocy noża i młotka, z perspektywy czasu stwierdzam, że spełzły na szczęście na niczym
:mrgreen:
Przysłali po nas inną, mniejszą już na szczęście łódkę, która bez problemu podpłynęła do samego brzegu. Przed dalszą podróżą zdążyłem jeszcze zrobić kilka zdjęć.
Następny przystanek – Shimitzu Island.
Mniejsza łódka podpłynęła tak, że bez problemu można było przejść do brzegu.
Czekając na posiłek, który mieliśmy spożyć właśnie tutaj, po prawej można było popływać.
Na plaży leżało mnóstwo muszli, niektóre naprawdę duże.
Przed jedzeniem zapytałem chłopaków z obsługi, że drugi postój i druga łódka, czy mają jeszcze 3 w zapasie
:D Ale chyba nie uchwycili żartobliwego tonu
:D Wreszcie jedzenie.
W to puste miejsce wylądował jeszcze kurczak. I powtórzę się. Pomimo obiegowej opinii o niedobrym jedzeniu na Filipinach – to było pyszne. Szczególnie to w prawym dolnym rogu, mówili że to kałamarnica
:D Jeszcze taka ciekawostka:
Po jedzeniu udaliśmy się na pozostałe 3 punkty trasy, a znajdują się one wszystkie na jednej wyspie – Miniloc. Wizyta w Secret Lagoon w zasadzie bez historii, w środku ciasno i chłodno, bo słońce nie dociera, ale na zewnątrz ładnie
:D
Potem kolej przyszła na Big Lagoon i tu wyszły zalety podmiany naszego środka transportu. Mogliśmy wpłynąć do środka, co większą łajbą byłoby niemożliwe
:mrgreen:
Odc. 2 - Jeszcze raz rady dla gromadyChociaż zmianę stref czasowych pokonałem w miarę bezboleśnie, to i tak obudziłem się dzisiaj za wcześnie
;)A że coś tam mi się w nocy jeszcze przyśniło to kontynuuję.- Internet. Jeśli w ofercie miejsca noclegowego jest obecne wifi to znaczy, że ono jest, ale niekoniecznie jest połączenie z internetem
:mrgreen: Rzecz jasna, przy braku prądu najczęściej nie będzie nawet połączenia do routera, dlatego polecam kupić kartę SMART lub GLOBE. Ja miałem SMARTA i generalnie jakiś tam kontakt ze światem również. Najgorzej było na Siquijor.Kartę SMART można dostać za darmo na lotnisku w Manili. Chłopaki z obsługi zrobili wszystko za mnie. New Surfmax Plus 299 to koszt, a jakże 299 peso. Ważne na tydzień, limit 30MB dziennie, ale po przekroczeniu dalej działa. Zapodali mi 2 takie pakiety. Jednak moim zdaniem lepsze jest Big Bytes 299 - 1.7GB danych i 1.1GB "entertainment" czyli iflix, Spinnr, YouTube, Vimeo, DailyMotion, Dubsmash& Skype Qik. Wszystko to ważne miesiąc. Na wyspach net działa tak, że ciężko to zużyć. Prędkość transmisji na Filipinach nie powala.Na wszystkich lotniskach jest bezpłatne wifi sieci GLOBE.- Buty "do chodzenia po wodzie" przydają się bardzo. Nie wyobrażam sobie wyjazdu bez nich. Nam się super sprawdziły zwykłe Tribordy z Decathlona, widziałem jest również u innych osób.- Torba nieprzemakalna typu Ocean Pack - obowiązkowa dla tych, którzy wybierają się gdziekolwiek łódką.- Wybierając się na jakikolwiek island hopping w El Nido unikajcie dużych łódek. Płynie się nimi co prawda trochę bardziej komfortowo, ale tam gdzie małe łódki podpływają prawie pod brzeg i uczestnicy na brzeg uderzają z buta, co najwyżej mocząc się do pasa, tam duże zatrzymują się dalej i do brzegu/atrakcji trzeba płynać. Nie jest to komfortowe dla osób które słabo pływają (fale bywają duże), a zabranie ze sobą lustrzanki też nie jest łatwe. My mieliśmy taką łódkę na Tour A, ale "na szczęście" zepsuła się na pierwszej stacji i podstawili nam mniejszą
:D.Pomimo, że ceny na island hopping wszędzie są takie same, 300 php opuszczają wszyscy "bez łaski". Najtaniej chyba kupić tuż przy plaży w El nido, skąd odpływają łódki, bezpośrednio u organizatora. Najbardziej polecane wycieczki to Tour A i C. Miejsca ciekawe, ale jeśli ktoś liczy na snorkeling, to się bardzo zawiedzie. Płetwy są całkowicie zbędne, wystarczy maska z rurką, a tak po prawdzie to nawet zwykłe okulary do pływania. Najlepszy snorkeling mieliśmy na Apo (wiadomo - żólwie) i Siquijor. Na Siquijor wystarczyło wejść po kolana, a już była rafa i pierwsze formy życia podwodnego.- Dla osób, które nie prowadzą skutera, a chcą udać się na Nacpan Beach. Jaka jest droga pisano już na forum, więc my wybraliśmy się tricyklem. Oficjalna cena to 1500 php. Można jednak wynegocjować 800, co jest już zbliżone do kosztu wynajmu skutera i zakupu paliwa. Komfort o wiele wyższy, nie wspominając o tym, że można się napić jak człowiek
:D Jest to cena w 2 strony, kierowca cierpliwie czeka na parkingu. Magiczne słowo: na pół dnia. Podróż trwa ok 50 min. w każdą stronę. Na miejscu byliśmy 4 godziny.- Całodniowa objazdówka po Siquijor, też tricyklem, kosztowała nas 1200 php- Jeszcze temat rzeka, czyli jedzenie na Filipinach. Wiele osób pisało, że niedobre, mdłe itp. Przyznam szczerze - nie zauważyłem. Co prawda nie rzuca na kolana, ale na pewno nie mogę powiedzieć, że było niedobre. Ba, przeważnie nam po prostu smakowało. Jest smaczniej i o wiele taniej niż w Dubaju. Tam to dopiero jest niedobre, albo my tak trafiliśmy. Jeśli będzie okazja, to na śniadanie polecam "corned beef".- Codziennie rano budziły nas koguty. Miało to swoje dobre strony, bo mieliśmy więcej dnia dla siebie - wstawaliśmy kilka godzin wcześniej niż zazwyczaj. Jeśli ktoś jednak lubi pospać - polecam zatyczki do uszu. Widno robi się przed 6 rano. Zachód słońca około 18:00.cdn. - pierwsze foty obiecuję jeszcze dziś.
@MaPS zapowiada się kolejna świetna relacja . Niestety dla mnie z bólem serca bo tez miałem kupione te bilety z Cebu , nie poleciałem i dzięki Tobie / albo przez Ciebie
:) czuje , że pocierpię teraz troszkę czytając Twoją relacje
;)
heh no ja tez tak kiedyś mówiłam... po czym kupiłam bielty na listopad 2015, choć podróż nie doszła do skutku -> okazało się, że mam poród chwilę wcześniej;p;p to i tak zamierzam polowac od nowa na bilety. czekam na całą relację z niecierpliwością;)
widzę, że mijaliśmy się
:) mamy niemal identyczne foty - w coco grove tez byliśmy pytać o transport:) ba może się nawet spotkaliśmy na Siquior:) bo miejsca te same widzę odwiedzaliśmy
Witam, wyruszamy z zona za kilka dni tym samym szlakiem, przystanek w Dubaju na 3 dni, co radziłbyś tam zwiedzić w tak okrojonym czasie? Czy mogę zabrac funty w podróz czy koniecznie musza być dolary?? (Dubaj, Flipiny, Katar)? pozdrowienia!!
No cóż, nam Dubaj do gustu za bardzo nie przypadł, lecz nie zmienilibyśmy w naszym planie nic.Tak więc - Atlantis the Palm Waterpark - drogo, ale warto, dodatkową atrakcją jest monorail
:DBurj Khalifa - również warto. Jeśli ktoś lubi zakupy, to w Dubai Mall poczuje się jak ryba w wodzie.Kto lubi plaże - Jumeirah beach jest ładna. Wszyscy polecają Dubaj Muzeum, ale my za takimi atrakcjami nie przepadamy.Możecie też pomyśleć o jakimś safari...
thonsonmusic22 napisał:Witam, wyruszamy z zona za kilka dni tym samym szlakiem, przystanek w Dubaju na 3 dni, co radziłbyś tam zwiedzić w tak okrojonym czasie? Czy mogę zabrac funty w podróz czy koniecznie musza być dolary?? (Dubaj, Flipiny, Katar)? pozdrowienia!!mozesz zabrac funty i wymienic je bez problemu, tak samo robilem i w tych miejscach - dubaj, filipiny - w dubaju btw mozna wszedzie placic karta, zaden problem, na lotnisku MNL wymienisz kase bezproblemowo z usd, eur, gbp i innych bez zadnego walka to potwierdzam bo bylem w listopadzie'15
W Dubaju wymieni się większość popularnych walut, w tym funty, jeny, php czy THB, kwestia tylko w jakiej cenie...Kiedy ja wymieniałem najlepszy kurs był na USD. Dla porównania euro stało zaledwie 5% wyżej, podczas gdy na forex'ie było prawie 1,12
:o
@MaPSJestem pierwszą ofiarą Twojej relacmi.Mam już kupione bilety z MNL do Wietnamu z kilkudniowym stopem w Bangkoku, ale przekonałeś mnie, zaraz kupuję RT z MNL do PPS, pożyczam motór i zrobię objazd po Palawanie
:D
Ciekawa opcja, nie wiedziałem
:D Nie wiem tylko jak z wypożyczeniem motocykla i cenami bliżej El Nido, w Puerto jest duży wybór , konkurencja i dobre ceny (400php/doba) za prostego crossa.
Ja niestety tez nie wiem. Bylismy tylko 2 razy przejazdem. Pierwszym razem kiero byl w srednim wieku i mial szacunek do drogi. Drugim byl bardzo mlody i na zakretach hamowal uslizgami opon. Uwazaj na niego, jak tym motórem bedziesz jechac.
To chodzi o to drugie Roxas koło Kalibo to tam lata Cebu. Można natomiast dolecieć z Manili i Cebu bezpośrednio do El Nido liniami http://air-swift.com/ niestety ceny i ilość bagażu możliwego do zabrania nie należą do najprzyjemniejszych, oszczędza się jednak sporo czasu na dojeździe z Puerto Princesa.
Czekam na dalszy ciąg. Do niedawna miałam tak jak Ty czyli "eee Filipiny to raczej nie wchodzą w grę". Ale ostatnio coraz bardziej przekonuję się do tego miejsca. Pozdrawiam :)
Czekam na dalszy ciąg. Do niedawna miałam tak jak Ty czyli "eee Filipiny to raczej nie wchodzą w grę". Ale ostatnio coraz bardziej przekonuję się do tego miejsca. Pozdrawiam
:)
Łoo, trochę "spędowe" te wycieczki dookoła El Nido. Myślałam, że mniejszy ruch tam panuje, a to wygląda prawie jak w Tajlandii
:DPierwsza wycieczka to była Tour C, a druga? Tour A?
To były na poczcie znaczki? Ja jak byłem w listopadzie to ich nie mieli
:lol: Sprzedawca powiedział że dowiozą na następny dzień ale nie dowieźli ale i tak nas chciał lekko oszukać bo powiedział że znaczek do krajów Unii Europejskiej kosztuje pona 40 peso a my wysłaliśmy później na poczcie na Boracay za 13
:D
@kaviorwikiZazdroszczę
:D@latokingZnaczki były. Nawet 2 razy kupowaliśmy. Kosztowały 13 php. Poczta od 12:00 do 13:00 jest nieczynna.Kiedy zapytałem dziewczynę z informacji turystycznej, czy na poczcie będą znaczki, odpowiedziała, że tak.Na pytanie czy jest pewna, już się tylko śmiała
:)
:D
:lol: @stefkaCebu Pacific ma w marcu 20 urodziny. Powinni wrzucić jakąś pulę tanich biletów. Z tej okazji zrobili nowy projekt mundurków
:D Załogę w nowych uniformach będzie można spotkać od 27 marca.
super relacja, wiele cennych wskazówek. Wszystko przeczytałam zwłaszcza, że za rok będę w Dubaju i na Filipinach
:)Mam pytanie odnośnie pobytu na Burj Khalifa. Ponoć jest tam jakiś ograniczony czas pobytu na górze, czy naprawdę ktoś to sprawdza? czy mogę być ile chce?
Raczej stoisz
:D Bo siedzieć nie ma gdzie, chyba że na schodach pomiędzy 124 a 125
;) A siedzieć na podłodze ponoć nie pozwalają, choć ja tego nie doświadczyłem
:mrgreen:
Byłam na Filipinach w tym roku i bardzo chętnie jeszcze tam powrócę, tylko nie wiem czy życia mi starczy ,żeby wszystko zobaczyć
:-) .Dzięki za relację, znajdę tu pewnie kilka nowych inspiracji
:-)
Jest boisko do siatkówki, z siatką zawieszoną adekwatnie do wzrostu Filipińczyków.
Jest też molo, ale łódki do niego obecnie nie podpływają.
Nikt jeszcze nie wpadł na durny pomysł wycięcia palm, jak na Las Cabans.
W drodze powrotnej (kierowca czekał na nas przy parkingu) cyknęliśmy parę fotek zieleni.
Po powrocie był jeszcze czas na mały spacerek. Podczas odpływu na Corong Corong jest naprawdę płytko.
Można wejść daleko do wody i ciągle jest do kostek, w porywach do kolan :D
Tradycji nie stałoby się zadość, gdyby nie było fotek zachodów słońca :mrgreen: Dla odmiany z żaglami i fajnymi laskami :D
A wieczorem udaliśmy się do Talindak Pizza. Mając w pamięci pizzę rybną z Apo Liberty, taka nas naszła ochota.
Ze zdjęć wynika, że wiedzą jak powinna wyglądać pizza, ale... dodatków było mało, a sera prawie wcale :o
Jedno, na co narzekać nie można, duża była naprawdę duża i wystarczyła na 2 osoby, ale złe wrażenie zostało.
cdn. - Tour COdc. 14. Tour C
Wybraliśmy się na Tour C, a był to pierwszy dzień, kiedy straż przybrzeżna pozwoliła łódkom na niego wypływać, po kilkudniowej przerwie.
Tour C to:
Matinloc Shrine
Secret Beach
Star Beach
Hidden Beach
i Helicopter Island
Zaliczyliśmy miejsca dokładnie w takiej kolejności. I „zaliczyliśmy” jest tu chyba właściwym określeniem. Tour C to bowiem więcej pływania łódką, niż przebywania na poszczególnych punktach wycieczki.
Po zbiórce w biurze, z którym mieliśmy płynąć, przeprowadzili nas przez stację benzynową :D W porównaniu do Siquijor - to normalnie „european standard”.
Wszyscy ruszają o tej samej porze i czekają na „znak – sygnał”
I poszli, ruszyli z kopyta, wszyscy w to samo miejsce co my :megreen:
A my w środku stawki. Po drodze parę fotek
i jeszcze jedna ciekawostka:
Przystanek pierwszy Sanktuarium Mantiloc miał być osiągnięty w 45 minut :D Ale to chyba motorówą, bo naszą łódką dopłynęliśmy w 75. Miejsce jest znane, z tego, że jest znane. Mieszkał tam kiedyś Niemiec z Filipinką... Co trzeba przyznać, to widoczki po wejściu na skałkę,
są bardzo ładne.
Następny przystanek, tylko dla tych, którzy dobrze pływają. Secret Beach, która wcale nie jest taka sekretna, wszyscy tam byli :D Żeby zrobić zdjęcie tego sekretu trzeba mieć wodoodporny sprzęt, którego my nie mieliśmy. Ten jedyny raz żona została jednak na łódce i uwieczniła moje podejście.
A w środku prawie nic, mała zatoczka, kawałek piasku, rybek zero. Na Star Beach chłopaki z obsługi przygotowali dla nas posiłek. Muszę przyznać – baaardzo dobry. Dużo mięsa, bo o ryżu nie wspomnę i jeszcze więcej owoców. Plaża fajna, ale straszny tłum... Zdjęcia – ni ma. Po jedzeniu popłynęliśmy dalej do „Hidden Beach” tym razem nie zapominając o zdjęciach.
Tędy trzeba było się dostać i wydostać z plaży.
Otaczały ją wysokie skały, słońce prawie już nie docierało. W środku była jedna „rybka Nemo” i pełno meduz :o Bez rewelacji. Meduzy za to złośliwie poparzyły
damską część naszej rodzinymoją ukochaną :( Ostatni przystanek zatarł słabe wrażenie po wycieczce – Helicopter Island. Był tam nawet pływający monopolowy, z którego oczywiście skorzystałem :D oraz pływająca lodziarnia :mrgreen:A tak wygląda z daleka, oświetlona promieniami zachodzącego słońca.
Po powrocie udało się jeszcze zrobić następne sto zdjęć zachodu słońca na Corong Beach. Nie po raz pierwsz w kadr wleciały mi ptaki
No to jeszcze po zachodzie :mrgreen:
Szczerze, to wycieczka była taka sobie, bez rewelacji. Jeśli nastawiacie się na coś spektakularnego, to możecie się rozczarować. Następnego dnia miała jednak być dużo ciekawsza i z przygodami :D
Rady dla gromady:
weźcie nieprzemakalną torbę typu „Ocean Pack”, buty do wody i kamerkę typu „Go Pro”, lub aparat w wodoszczelnej obudowie. Pomimo ustalonej ceny, zniżkę 300 php można dostać bez łaski. Najlepiej chyba wykupować wycieczkę w samym porcie, stawki powinny być najniższe. Maski i rurki będą raczej zbędne, na dobry snorkeling nie ma co liczyć :D
cdn. - Tour AOdc. 15. Tour A
Trochę to trwało, ale jest i dalsza część...
A więc, rano rozpoczęliśmy przygotowania do ślubu :D
Kiedy ruszaliśmy do El Nido na tour A, akurat przychodził ksiądz :mrgreen:
W porcie jak zwykle łódek co niemiara, a wody brak :D Przed wyjściem wszyscy wypożyczali maski i rurki, a żona dostała gratis (ja miałem swoją).
Czekała na nas duża łódka, pomyślałem, nie będzie przynajmniej mocno huśtać. A tymczasem łódka nie chciała odpalić :( 3 strzały młotkiem i autostart pryśnięty bezpośrednio do układu załatwiły jednak sprawę :D „American components, Russian components, all made in Taiwan” :D A wszyscy byli już przed nami :mrgreen:
Bardzo mocno wiało, tak mocno, że zwiało nam pokrywkę z plastikowego pudła z prowiantem. Na ratunek pokrywki wskoczył jeden z chłopaków z obsługi.
Pokrywka uratowana :D
Ale z silnika zaczęło się dymić...
Zanim dotarliśmy do pierwszego punktu wycieczki silnik zgasł ze 2 razy, a widoki były takie:
Pierwszy przystanek to 7 Commando Beach. Straciliśmy czas na odpalenie silnika i mieliśmy po drodze przygody, więc przypłynęliśmy jako ostatni :( Nasza wielka łódka nie miała szans podpłynąć blisko do brzegu, zwłaszcza z gasnącym co chwilę silnikiem. Z mniejszych łódek na brzeg uderzali z buta, w wodzie co najwyżej po pas, a my musieliśmy wpław. A wcale nie było blisko :( Wiało bardzo mocno, fale były spore, więc żona się bała i została z paroma innymi osobami na łódce. A ja nawet nie mogłem zabrać ze sobą lustrzanki...
Na szczęście jeden z kolesi obsługi pomyślał i pożyczył od innej załogi kajak. Przetransportował nim dziewczyny na brzeg. A już mnie zaczynało nosić :!: A tymczasem silnik sp....suł się do końca i próby naprawy przy pomocy noża i młotka, z perspektywy czasu stwierdzam, że spełzły na szczęście na niczym :mrgreen:
Przysłali po nas inną, mniejszą już na szczęście łódkę, która bez problemu podpłynęła do samego brzegu. Przed dalszą podróżą zdążyłem jeszcze zrobić kilka zdjęć.
Następny przystanek – Shimitzu Island.
Mniejsza łódka podpłynęła tak, że bez problemu można było przejść do brzegu.
Czekając na posiłek, który mieliśmy spożyć właśnie tutaj, po prawej można było popływać.
Na plaży leżało mnóstwo muszli, niektóre naprawdę duże.
Przed jedzeniem zapytałem chłopaków z obsługi, że drugi postój i druga łódka, czy mają jeszcze 3 w zapasie :D Ale chyba nie uchwycili żartobliwego tonu :D Wreszcie jedzenie.
W to puste miejsce wylądował jeszcze kurczak. I powtórzę się. Pomimo obiegowej opinii o niedobrym jedzeniu na Filipinach – to było pyszne. Szczególnie to w prawym dolnym rogu, mówili że to kałamarnica :D Jeszcze taka ciekawostka:
Po jedzeniu udaliśmy się na pozostałe 3 punkty trasy, a znajdują się one wszystkie na jednej wyspie – Miniloc. Wizyta w Secret Lagoon w zasadzie bez historii, w środku ciasno i chłodno, bo słońce nie dociera, ale na zewnątrz ładnie :D
Potem kolej przyszła na Big Lagoon i tu wyszły zalety podmiany naszego środka transportu. Mogliśmy wpłynąć do środka, co większą łajbą byłoby niemożliwe :mrgreen: