Wreszcie docieram do Hatcher Pass – to podobno jeden z ulubionych letnich punktów wypadowych mieszkańców Alaski. Jest tu po trochu wszystkiego, co stan ten ma do zaoferowania: góry, rwące lodowcowe rzeki, tundra, doskonałe szlaki, historia związana z gorączka złota i odosobnienie. W kilku miejscach robię postój na zdjęcia.
Dalsza droga prowadziła nad jezioro Summit Lake. Cały czas wjeżdżało się pod górę i co zakręt musiałem robić przystanek, żeby móc w spokoju podziwiać widoki – przepiękna sprawa. W końcu moje oczy ujrzały jezioro Summit oraz lodowiec Izabeli. Postanowiłem zrobić przerwę w jeździe i przejść się na godzinny spacer szklakiem. Widoki podobne do tych tatrzańskich z tą różnicą, że przestrzeń kilka razy rozleglejsza.
Po zejściu postanowiłem jechać dalej przed siebie. Droga nie była dobrej jakości – szutrowa, duże kamienie i dosyć wąska. Nie mogłem jechać szybciej niż 20-30 mil/h. Kierowałem się w stronę miasteczka Willow, gdzie w końcu wjechałem na drogę numer 3 w kierunku do Anchorage. Pojechałem do swojego miejsca noclegowego zarezerwowanego przez Airbnb, które muszę mocno zarekomendować. W cenie 52 euro miałem na wyłączność całe, przytulne mieszkanie. Patrząc na ceny innych przybytków na Alasce to rzeczywiście 1/3 ceny.
Zrobiła się już 22, ale patrzę przez okno i zupełnie jasno – tak samo jak o 14
:D W takim razie czas jechać dalej na podziwianie krajobrazów. Wybrałem sobie punkt widokowy Point Woronzof Overlook, z którego możemy oglądać zachód słońca oraz startujące samoloty. Jak widzicie udało mi się kilka uchwycić. Może nie robią takiego wrażenia, jak na wyspie St Marteen, ale mimo tego jest to fajne doświadczenie. Poza tym poniżej punktu widokowego jest kamienista plaża, gdzie przychodzi bardzo dużo miejscowych na spacer. Kiedy zrobiło się już wpół do dwunastej postanowiłem się zbierać do apartamentu na nocleg. Niestety nie mogłem zasnąć, a za oknem do 1 w nocy na pewno było widno. Budzik nastawiłem na 5:45, żeby kolejnego dnia udać się na południe od Anchorage. W końcu już pół tytułowego weekendu za mną, a Alaska robi tak dobre wrażenie, że szkoda każdej chwili.
Poszedłem spać po 1 w nocy, a wstawałem już po 5 rano. Mam wrażenie, że całą noc było widno, chociaż nie mam pewności. W każdym razie jak się obudziłem to było już zupełnie jasno. Szybko się spakowałem, wykąpałem i poszedłem na parking pod mieszkaniem, żeby wyruszyć wypożyczoną Toyotą Venza.
Pierwsza część drogi jest wzdłuż zatoki Turnagain Arm, a droga nazywa się Seward Highway. Wzdłuż drogi mamy tory kolejowe – jeździ tutaj Alaska Railroad. Spokojnie możemy pociągiem dotrzeć np. do Seward czy Whittier. Z tego co się orientowałem ceny biletów są bardzo wysokie – kilkaset złotych w jedną stronę. Wróćmy jednak do przejazdu samochodem i stopach w takich punktach widokowych jak np. Beluga Point i Bird Point. Trzeba przyznać, że cała droga do Seward jest bardzo atrakcyjna i oferuje piękne widoki.
Po dotarciu do tej niewielkiej mieściny (ok. 3 tysięcy mieszkańców), która utrzymuje się przede wszystkim z rybołówstwa, zaparkowałem samochód na jej końcu, żeby przespacerować się dookoła. Wpierw poszedłem brzegiem Ressurection Bay, gdzie mijałem liczne przyczepy kempingowe. Zabudowa tutaj w większości jest drewniana, całość robi wrażenie jakby się było na dzikim zachodzie. W centrum mamy już zdecydowanie więcej budynków murowanych. Warto zwrócić uwagę na śnieg na górach, który zaczyna się już 300 metrów npm. Warto odwiedzić także niewielki park dwóch jezior. Poza nimi jest tam wodospad.
To sobie polatasz
:-) Ale zorzy to raczej nie zobaczysz, bo zachod slonca w Anchorage jest 23.32, a wschod o 4.37. Moze na trasie Toronto-Kopenhaga, jak jest to nocny lot i leci wysoko na polnocy, ale tez nie wiem czy nie bedzie za jasno. Powodzenia! Moj bilet z tej taryfy dopiero we wrzesniu.
Fajne się zapowiada, tylko aż się zrobiłem głodny od widoku tego jedzenia w salonikach. Idę na parówkę z wody i chleb z masłem
:)Będę śledził na bieżąco, mam nadzieję, że cały plan się uda.
Sprawdzilam swoje bilety, ale ja mam LH na calej trasie, wiec nie bede testowac tej "biznes klasy" SAS. Jak Ci sie podobalo lotnisko w Kopenhadze? Zawsze lubilam sie tam przesiadac, ale jakos nigdy nie lecialam Star Alliance, wiec nie testowalam tego saloniku SAS. Jak tak dalej pojdzie, to forum bedzie zawalone relacjami z Alaski
;-)
Aga_podrozniczka napisał: Jak Ci sie podobalo lotnisko w Kopenhadze? Zawsze lubilam sie tam przesiadac, ale jakos nigdy nie lecialam Star Alliance, wiec nie testowalam tego saloniku SAS. Nie nastawiaj się na smakołyki - niestety pod względem jedzenia i trunków to chyba najgorsza poczekalnia w Europie w porównaniu do innych hubów Star Alliance.Daleko im do Poloneza, MUC czy FRA o IST nie wspominając.
igore napisał:Fajna relacja,czekam na więcej. Mam podobnie jak @asiasz: czytam, oglądam a później muszę się zastanawiać co zrobić z nogami w economy
:)Lekki OT. Ostatnio był artykuł o tym jak bezsensowne jest latanie 'ęą' na krótkich dystansach
:D Ale na 10 godzinnym locie łóżko to super sprawa
:D Art: http://www.economist.com/blogs/gulliver ... tless-perk
Potwierdzam Chihuly Gardens and Glass jest interesujace. Jesli chodzi o punkt widokowy w Seattle, to dobre jest Columbia Center. Dales mi pomysl co jeszcze zobaczyc na miejscu, z tym Boeingiem. Ja jeszcze nie sfinalizowalam swoich planow i ciagle siedze na bilecie tylko do SEA.
przemos74 napisał:kazał mi wejść do środka bez biletu.
:mrgreen: Uśmiałem się. W pewnym europejskim kraju kazałby Ci - ze schetynowskim uśmiechem na twarzy - kindly sp$#*@$%ać. Super sprawa ten wypad. Podziwiam Was za te umiejętności składania biletów, za te saloniki, za te mile.
;)
Jasne, ze czytamy! Relacje z Alaski - zawsze
:)Na zorze wczesniej niz w drugiej polowie sierpnia to raczej nie ma szans, poki co jest za jasno. Ale trzymam kciuki, zeby za jakas niespodziewana burze sloneczna!Z tego co widze, to chyba juz na Alasce jestes? Jesli jeszcze nie masz planow na te dwa dni, to polecam przejechac w poprzek polwyspu Kenai, do Seward. Nieco ponad 2h w jedna strone, przepiekne widoki po drodze, taka Alaska w pigulce - w sam na weekendowe zwiedzanie. A jesli bedziesz miec szczescie, moze zobaczysz orki i wieloryby.
Aga_podrozniczka napisał:Sprawdzilam swoje bilety, ale ja mam LH na calej trasie, wiec nie bede testowac tej "biznes klasy" SAS. W SK nie ma C w Europie tylko SAS Plus czyli to klasa ekonomiczna "premium" - tylko na tych biletach była formalnie bookowana jako C
;)
Dyskutowalismy juz o paniach, ktore trzymaja znaki STOP, jak rowniez o ich atrakcyjnosci
:-) A jechales przez jakies ronda? Ciekawe czy dobudowali wiecej, bo zdaje sie, ze spodobalo im sie to rozwiazanie.
SPLDER napisał:Aga_podrozniczka napisał: Jak Ci sie podobalo lotnisko w Kopenhadze? Zawsze lubilam sie tam przesiadac, ale jakos nigdy nie lecialam Star Alliance, wiec nie testowalam tego saloniku SAS. Nie nastawiaj się na smakołyki - niestety pod względem jedzenia i trunków to chyba najgorsza poczekalnia w Europie w porównaniu do innych hubów Star Alliance.Daleko im do Poloneza, MUC czy FRA o IST nie wspominając.no nie wiem- mam inne wrazenia: zgodze sie jesli chodzi o alkohol- w CPH SAS salonik nie wyroznia sie, ale jesli chodzi o jedzenie to ja zdecydowanie wole CPH-niz poloneza czy lunge LH w uC czy FRA: z dwoch ostatnich pobytoww CPH w czerwcu: na cieplo-m.in zupa w stylu tajski- kokosowo kwasna; losos, szparagi, drugi raz dyniowa plus chniszczyzna; moze moje smaki bo w polonezie tez ostatnio jest lepiej niz rok, dwa lat temu ale wole CPH; no i to ladowanie nad woda, zwlaszcza poznym wieczorem- podswietlone miasto
;-) za to szczegolnie lubie CPH; bussiness SAS komfort- zalezy od samlotu to jasne- ale jedzenei gorsze niz LH; @Aga_podrozniczka, @przemos74 zazdrocha
;-) ja chlopaka na eskapade na kilka dni na drugi koniec Swiata namowic nie moge takze czytam i wzdycham do waszych zdjec z roznych relacji
;-)
sim napisał:@Aga_podrozniczka, @przemos74 zazdrocha
;-) ja chlopaka na eskapade na kilka dni na drugi koniec świata namowic nie moge takze czytam i wzdycham do waszych zdjec z roznych relacji
;-)To nie namawiaj tylko lec sama jak bede dawac jakies promocje
:-)
sim napisał:no nie wiem- mam inne wrazenia: zgodze sie jesli chodzi o alkohol- w CPH SAS salonik nie wyroznia sie, ale jesli chodzi o jedzenie to ja zdecydowanie wole CPH-niz poloneza czy lounge LH wMUC czy FRA: z dwoch ostatnich pobytow w CPH w czerwcu: na cieplo-m.in zupa w stylu tajski- kokosowo kwasna; losos, szparagi, drugi raz dyniowa plus chniszczyzna; moze moje smaki bo w polonezie tez ostatnio jest lepiej niz rok, dwa lat temu ale wole CPH; no i to ladowanie nad woda, zwlaszcza poznym wieczorem- podswietlone miasto
;-) za to szczegolnie lubie CPH; bussiness SAS komfort- zalezy od samlotu to jasne- ale jedzenie gorsze niz LH; @Aga_podrozniczka, @przemos74 zazdrocha
;-) ja chlopaka na eskapade na kilka dni na drugi koniec świata namowic nie moge takze czytam i wzdycham do waszych zdjec z roznych relacji
;-)Nie zaznaczyłem w swojej wypowiedzi, że oceniałem część *G, bo porównując standardową zapewne jest dość podobnie.Dla mnie salonik w CPH jest głównym czynnikiem zniechęcającym mnie do podróży SASem.
@grzegorz84, dzięki
:) niebawem wszystko będzie
;)@sim, zdecydowanie nie ma co namawiać tylko realizować swoje marzenia
:)@Aga_podrozniczka, mam wrażenie, że nie widziałem żadnego ronda na Alasce.@adix198201, aż trudno wybrać które fotki wrzucić do relacji bo jest ich tyle i każda podobna, a jednak inna
;)
Leciales ta Delta za mile czy za gotowke? Wlasnie sprawdzilam, ze mam wystarczajaco duzo mil Alitalia na lot z Seattle do Anchorage albo na Hawaje i jest dostepnosc na oba kierunki. Teraz mam kurcze dylemat czy leciec na Alaske czy na Big Island. Juz sie nastawilam na jesienny road trip po Alasce, ale druga opcja tez nie jest zla.
@Aga_podrozniczka, leciałem za mile
:) Dostępność była akurat na weekend. Kupowałem bardzo blisko terminu wylotu (w jedną stronę AC, w drugą DL). Ja bym pewnie na kolejny raz wybrał Hawaje, ale niekoniecznie Big Island (byłem tam 2 lata temu kilka dni). Mile z seszelskiego EF wpadły u nas na konto Etihadu (prawie 10k)
:) Nic tylko latać
:)
Komentarz na szybko, zeby czasem ktos nie polecial specjalnie do Barrow zeby zobaczyc grizzly - przynajmniej teoretycznie, wieksze szanse na ich zobaczenie sa wlasnie na poludniu (vide mapka ponizej). Choc to tez nie regula, bo ja jedyne niedzwiedzie widzialem w parku Denali
;)
Nie do końca rozumiem o co chodzi z tymi salonikami, punktami za coś tam i klasami biznes
:lol:
:lol:
8-)
:twisted: ale pomijając to relacja bardzo fajna
:D
Wreszcie docieram do Hatcher Pass – to podobno jeden z ulubionych letnich punktów wypadowych mieszkańców Alaski. Jest tu po trochu wszystkiego, co stan ten ma do zaoferowania: góry, rwące lodowcowe rzeki, tundra, doskonałe szlaki, historia związana z gorączka złota i odosobnienie. W kilku miejscach robię postój na zdjęcia.
Dalsza droga prowadziła nad jezioro Summit Lake. Cały czas wjeżdżało się pod górę i co zakręt musiałem robić przystanek, żeby móc w spokoju podziwiać widoki – przepiękna sprawa. W końcu moje oczy ujrzały jezioro Summit oraz lodowiec Izabeli. Postanowiłem zrobić przerwę w jeździe i przejść się na godzinny spacer szklakiem. Widoki podobne do tych tatrzańskich z tą różnicą, że przestrzeń kilka razy rozleglejsza.
Po zejściu postanowiłem jechać dalej przed siebie. Droga nie była dobrej jakości – szutrowa, duże kamienie i dosyć wąska. Nie mogłem jechać szybciej niż 20-30 mil/h. Kierowałem się w stronę miasteczka Willow, gdzie w końcu wjechałem na drogę numer 3 w kierunku do Anchorage. Pojechałem do swojego miejsca noclegowego zarezerwowanego przez Airbnb, które muszę mocno zarekomendować. W cenie 52 euro miałem na wyłączność całe, przytulne mieszkanie. Patrząc na ceny innych przybytków na Alasce to rzeczywiście 1/3 ceny.
Zrobiła się już 22, ale patrzę przez okno i zupełnie jasno – tak samo jak o 14 :D W takim razie czas jechać dalej na podziwianie krajobrazów. Wybrałem sobie punkt widokowy Point Woronzof Overlook, z którego możemy oglądać zachód słońca oraz startujące samoloty. Jak widzicie udało mi się kilka uchwycić. Może nie robią takiego wrażenia, jak na wyspie St Marteen, ale mimo tego jest to fajne doświadczenie. Poza tym poniżej punktu widokowego jest kamienista plaża, gdzie przychodzi bardzo dużo miejscowych na spacer. Kiedy zrobiło się już wpół do dwunastej postanowiłem się zbierać do apartamentu na nocleg. Niestety nie mogłem zasnąć, a za oknem do 1 w nocy na pewno było widno. Budzik nastawiłem na 5:45, żeby kolejnego dnia udać się na południe od Anchorage. W końcu już pół tytułowego weekendu za mną, a Alaska robi tak dobre wrażenie, że szkoda każdej chwili.
Pierwsza część drogi jest wzdłuż zatoki Turnagain Arm, a droga nazywa się Seward Highway. Wzdłuż drogi mamy tory kolejowe – jeździ tutaj Alaska Railroad. Spokojnie możemy pociągiem dotrzeć np. do Seward czy Whittier. Z tego co się orientowałem ceny biletów są bardzo wysokie – kilkaset złotych w jedną stronę. Wróćmy jednak do przejazdu samochodem i stopach w takich punktach widokowych jak np. Beluga Point i Bird Point. Trzeba przyznać, że cała droga do Seward jest bardzo atrakcyjna i oferuje piękne widoki.
Po dotarciu do tej niewielkiej mieściny (ok. 3 tysięcy mieszkańców), która utrzymuje się przede wszystkim z rybołówstwa, zaparkowałem samochód na jej końcu, żeby przespacerować się dookoła. Wpierw poszedłem brzegiem Ressurection Bay, gdzie mijałem liczne przyczepy kempingowe. Zabudowa tutaj w większości jest drewniana, całość robi wrażenie jakby się było na dzikim zachodzie. W centrum mamy już zdecydowanie więcej budynków murowanych. Warto zwrócić uwagę na śnieg na górach, który zaczyna się już 300 metrów npm. Warto odwiedzić także niewielki park dwóch jezior. Poza nimi jest tam wodospad.