+2
pestycyda 11 sierpnia 2019 18:10
Image

Image

A w ramach odpoczynku od kotów, zagadka (ale łatwa :D

Image

Widzicie sępy? :)

W trakcie safari nie można było wysiadać z samochodu i tu, po raz kolejny, można było zauważyć powód, dla którego trudno mi wyobrazić sobie samodzielne zorganizowanie takiej przejażdżki. Otóż człowiek, niestety, podlega pewnym potrzebom fizjologicznym (a nie miałam jeszcze nocnika od Marcina :D I gdy sytuacja stała się już dosyć, hmm..nagląca :D Lorenzo skontaktował się z pozostałymi kierowcami ze swojej agencji, samochody zjechały się w jedno miejsce, utworzyły okrąg (obejmujący nikłe krzaki :D i wszystkich turystów wypuszczono na wybieg, gdzie mogli, no, zrealizować swoje potrzeby :)

Image

Image

Takie widoki też do rzadkości nie należały. Choć wydaje mi się, że kierowcy pomagali sobie chętniej w obrębie jednej agencji - tym bardziej, że łatwiej im było wysłać prośbę o pomoc przez radio.

Image

No, a teraz już oczy Wam odpoczęły, więc myślę, że możemy wrócić do kotów :D

Image

To starszy, bardzo waleczny samiec. Przepraszam, darzę je ogromną miłością.
Natomiast widząc to :

Image

Człowiek zaczyna się trochę niepokoić, spoglądając na to :

Image

Nie mam pojęcia, czy to jest bezpieczne. Lwy wyglądały na spokojne i zrelaksowane, auta momentalnie gasiły silniki, turyści zachowywali się cicho i nie niepokoili zwierząt. Natomiast na twarzy Lorenzo widać było duże napięcie, bacznie obserwował zachowanie lwów. A ja mam w głowie obraz mojego tłuściutkiego i poczciwego kota, który w ułamku sekundy potrafi się zmienić w urodzonego zabójcę, gdy zobaczy muchę...

Image

Wcześniej chyba nie do końca wierzyłam, że zobaczę tyle zwierząt. Wydawało mi się to zupełnie nieprawdopodobne.

Image

I jeszcze z tak bliska...

Image

Rozczulające te ogonki, prawda? :)

I nasz pierwszy lampart w życiu.

Image

Po próbie zobaczenia go na Sri Lance - szaleńczej pogoni w poszukiwaniu lamparta, zakończonej niepowodzeniem - tu spotkaliśmy go niejako "mimochodem". Po prostu był. Oszalałam ze szczęścia :)

Image

Dlatego trochę przykro mi się zrobiło, gdy odwrócił pysk :) Pierwszy lampart, a jakiś taki niezbyt bystry z wyglądu :D

Image

Image

W Masai Mara po prostu nie da się nie zobaczyć zwierząt. Nie ma takiej możliwości.

Image

Człowiek uświadamia sobie, wiem, trochę banał, ale naprawdę sobie uświadamia, jak wielka jest siła natury.

Image

A pobyt tam, przynajmniej według mnie, jest wart każdych pieniędzy. Nie wiem, jak jest w innych parkach, w Amboseli czy Tsavo. Nie wiem, bo tam nie byłam. Natomiast i tak Masai Mara to dla mnie absolutny i niekwestionowany zwycięzca parków narodowych Kenii.

Image

CDN.@Rafał Marschall, @Kalispell - bardzo dziękuję - w imieniu Marcina i moim :) A lampart faktycznie, taki poimprezowy trochę :D
@cart, po drogach, przynajmniej Lorenzo. Wydaje mi się, że inni kierowcy też. W ogóle mam wrażenie, że jakoś wszyscy dbali o przestrzeganie zasad - nie było takiego śmigania, jak na Sri Lance, w parku raczej cicho i spokojnie, nawet turyści w większości przypadków porozumiewali się szeptem przy zwierzętach :) Cenę też miałeś super. W dodatku z Amboseli...
@flower188, gratuluję podróży z małymi dziećmi, na pewno nie było to łatwe. I, pomimo, że jestem absolutnie zakochana w Masai Mara, to jednak trochę zazdroszczę Amboseli, więc jest 1:1 :) Trzymajmy się tego "innego razu" :) A jak Tsavo? Bo słyszałam różne opinie.

Image

Na obiad pojechaliśmy na brzeg rzeki Mara. Tak, TEJ rzeki. I tak, w TO miejsce :) Niby brzeg jak brzeg, woda trochę zamulona, ale dokładnie tutaj rzekę próbują przekraczać zwierzęta podczas migracji. Dla mnie to podróżniczy Graal, po prostu. To również miejsce odpoczynku wszystkich wycieczek, a turyści są wypuszczani z aut na krótki popas :)

Image

Lorenzo usadził nas na kamieniu, wydał torby z jedzeniem i zabronił się poruszać :) Miało to sens, bo byliśmy dosłownie otoczeni przez zwierzęta. Gdy skończyłam zbierać szczękę z podłogi po obserwacji hipopotamów, zauważyłam, że właściwie niezbyt mam już co jeść - większością obiadu poczęstowały się małpy, korzystając z mojego hipopotamowego zaćmienia :) I prawie popadłam w załamanie z powodu mojej beznadziejności - jak można nie zauważyć, że małpa podbiera ci jedzenie z torby, którą TRZYMASZ w ręku? :/ - ale gdy usłyszałam, że wokół wszyscy przeklinają w każdym z możliwych języków, dotarło do mnie, że nie jestem jedyna :D Pozostało nam więc wygrzebywanie resztek z torby i dalsza obserwacja rzeki. Było pięknie. Zwierzęta, cisza, czasem tylko musieliśmy uchylać się przed papierami po kanapkach, zrzucanymi z drzew przez małpy :) Możecie wierzyć, lub nie, ale jestem przekonana, że celowały w głowy :D

Image

Czerwone plamy na ciałach hipopotamów to oparzenia słoneczne.

Image

W końcu nadszedł moment, gdy trzeba było skorzystać z krzaków. Lorenzo wprawdzie nie był tym zachwycony, ale cóż, z naturą nie wygrasz, więc pozwolił nam oddalić się kawałeczek (ale niewielki :) I wtedy okazało się, że takie zasady bezpieczeństwa naprawdę są konieczne, bo dosłownie parę metrów od auta Marcin niechcący wkroczył na teren dużego samca pawiana. Pawian pokazał mu zęby, Marcin natomiast pokazał mu coś innego (ale nie złośliwie, tak wyszło - po prostu był w trakcie :D Na szczęście po prezentacji swoich najważniejszych atrybutów, panowie rozeszli się w dwie strony.

Image

Ja na szczęście pawiana nie spotkałam (i dobrze. Niezbyt mam mu co pokazać :D, ale znalazłam sobie ślad. To hiena albo gepard, te zwierzęta nie potrafią chować pazurów, więc na ich tropach widać wgłębienia. W przypadku lwa i lamparta byłyby same poduszki (nie, nie jestem taka mądra. Po prostu tak się podekscytowałam, że pobiegłam zaraz pochwalić się Lorenzo i on mnie pouczył :)

Image

Po obiedzie można było się przejść na krótki spacer wzdłuż rzeki, pod opieką pracujących w parku rangerów.

Image

Strażnicy brali ze sobą małe grupki turystów i bacznie obserwowali otoczenie. Przechadzka była za darmo, jednak większość turystów zostawiała napiwki. Kenijczyk z naszego safari (naprawdę, skarbnica wiedzy, jak chodzi o zwyczaje i kulturę Kenii) opowiadał, że rangerzy pracujący w parku, zarabiają około 5000-6000 KES miesięcznie :/ Takie spacery to właściwie ich jedyna możliwość na dodatkowy zarobek, a jak chodzi o wysokość napiwku, to odpowiednie jest 10 USD od grupy.

Image

Image

To jest największy krokodyl, jakiego widziałam w życiu. Spokojnie miał ponad 3 metry długości. Obserwowaliśmy go w milczącym podziwie, stojąc na urwisku. Wyglądał na bardzo najedzonego i pewnie taki był. Wielka migracja zwierząt, okres krokodylowych żniw, odbywa się dwa razy w roku. W czerwcu-lipcu zwierzęta migrują z Serengeti do Masai Mara, natomiast od końca listopada zaczynają wracać. My byliśmy w Kenii pod koniec grudnia, więc co chwilę mijaliśmy takie widoki :

Image

Image

Krokodyle zostawiają upolowane zwierzęta w rzece, żeby mięso trochę skruszało. Pewnie też nie są w stanie zjeść wszystkiego naraz - po rzece poruszały się leniwie, ociężałe i objedzone.

Image

I most łączący Kenię z Tanzanią. Nasz kenijski towarzysz opowiadał, że był na safari w Tanzanii podczas wielkiej migracji. Obserwował ją właśnie blisko tego miejsca. Podobno ziemia aż drżała...Tak, to zdecydowanie jest mój kolejny, podróżniczy cel :)

Image

Stojąc na moście, obserwowaliśmy stado marabutów. Brodziły po wodzie z dużą gracją. Nagle zauważyliśmy, że jeden z nich bardzo dziwnie chodzi - kiwa się na boki, potrąca innych, szczytem zgrabności na pewno nie jest. Początkowo trochę się z niego podśmiewaliśmy, potem zrobiło się nam go żal - może chory jakiś? Dopiero gdy się uważnie przyjrzeliśmy, dotarło do nas, że to po prostu sęp. Pomimo swojej niezdarności, ptak potrafił rozgonić rywali i przejął posiłek.

Image

Sępy potrafią całkowicie zanurzyć się w martwym ciele. Gdy się przyjrzycie zdjęciu, zobaczycie, że z antylopy wystają tylko jego skrzydła. Niesamowite wrażenie. Gdy pierwszy raz zobaczyłam to na filmie "Ptaki śpiewają w Kigali", długo nie mogłam wyjść z szoku.

Image

Przechadzka z rangerem kończyła się na moście, a cały spacer trwał może jakieś pół godziny. Natomiast zdecydowanie - było warto.

Image

Ostatni rzut oka na Marę i ponownie wsiadamy do auta.

Image

Jednak stanowczo wolę oglądać antylopy w takiej postaci.
Pozostała część dnia była równie magiczna. Były i słonie

Image

Image

i długie postoje, bo całe stado zapragnęło przejść właśnie tą samą drogą, co i my :)

Image

Były różne ciekawe ptaki, ale o tym, to Wam za wiele nie powiem, bo z ptaków jestem cienka :) Ostatnio nawet motyla pomyliłam z kolibrem :/ :D ale za to rozróżniam sępa (pod warunkiem, że je albo chodzi po ziemi. Poznaję go po niezgrabności :)

Image

Było mnóstwo różnych antylop.

Image

A na koniec był nawet szakal czaprakowy.

Image

O 18.00 wyjechaliśmy z parku. Szybka kolacja w obozowisku, jakieś piwo...Ostatnia noc z wsłuchiwaniem się w odgłosy zwierząt i wpatrywaniem w ciemność. Zrobiło się jakoś tak bardzo nostalgicznie i tęskno. Złożyliśmy sobie obietnicę, że co jak co, ale tutaj, to na pewno wrócimy... A potem zrobiło się trochę przerażająco, bo uświadomiliśmy sobie, że od jutra Lorenzo przestanie się nami opiekować, mówić, co mamy robić i gdzie iść. I to nas jednak trochę załamało...

Image

CDN.@bozenak, @ruda_laur, @Ryglu - cieszę się, że czytacie. Dziękuję :)
@Ryglu, mam nadzieję, że udało się jakoś rozładować sytuację i nie skończyła się źle (tzn. i tak źle się skończyła, skoro miała wpływ na Wasz dalszy pobyt :( Właśnie jakoś tak odbieram Kenię - oprócz przepięknej twarzy, ma też w pewnym sensie i okrutne oblicze.

Kolejny poranek również zaczął się dosyć wcześnie - o godzinie 7.00 byliśmy umówieni z masajskimi przewodnikami na wycieczkę po buszu.

Image

Spacer trwał około godziny i nie był zbyt wymagający. Natomiast to, co opowiadał i pokazywał przewodnik - dla mnie niezmiernie ciekawe. Dowiedziałam się np., że morning glory, gatunek powoju, który w Azji jest częstym dodatkiem do posiłku (a ja go uwielbiam:), Masajowie wykorzystują zupełnie inaczej - liście przykłada się do czoła, aby ochłodzić się trochę podczas gorączki lub w upale (bardzo praktyczna informacja :) sprawdziliśmy - działało bardzo dobrze. A ponieważ zamierzaliśmy w kenijskim upale spędzić jeszcze dobrych parę dni, natychmiast obfotografowaliśmy roślinę z każdej możliwej strony, żeby się później nie pomylić :) Niestety, na nic się to nie przydało - więcej tego powoju nigdzie nie spotkaliśmy :)

Image

Poznaliśmy też roślinę, której liście odstraszają komary i insekty. Masajowie palą je w chacie, żeby okadzić budynek. Można się też nimi nacierać.

Image

I poznaliśmy mnóstwo innych, bardzo ciekawych, roślin, które również skrzętnie obfotografowaliśmy. W efekcie zostaliśmy z milionem zdjęć różnych liści, które byłyby bardzo przydatne, gdyby nie to, że pomieszałam notatki :/ I teraz nie ma co ryzykować, bo przygotowując doskonałą maseczkę do twarzy (pan bardzo zachwalał), mogłabym sobie zaaplikować np. trujący wywar, służący do nasączania grotu dzidy :/

Image

W końcu podeszliśmy pod jedną z wiosek, otaczających Masai Mara. Wycieczka po buszu była bezpłatna, natomiast za wejście do wioski trzeba było zapłacić 10 USD od osoby - zdecydowaliśmy się wszyscy. Pieniądze miały posłużyć całej społeczności, czasami można podchodzić sceptycznie do takich informacji, jednak, po zwiedzeniu wioski, jestem skłonna w to uwierzyć.

Image

Niekiedy można spotkać się się z opiniami, że wioski Masajów są "komercją", są "nieprawdziwe" i "turystyczne". Po pobycie w Masai Mara niezbyt się jednak można z tą opinią zgodzić. Bo jak? Że niby podchodzą turyści, Masajowie szybko biegną do fikcyjnych chatek, łapią za pierwszą lepszą krowę i ustawiają się w malowniczej pozie? Uszczęśliwieni turyści robią pięćset zdjęć, a gdy tylko wyjdą z wioski, ona natychmiast pustoszeje, bo "aktorzy" wracają...No właśnie, dokąd? Na pewno nie do swoich pięknych mieszkań, bo wokół po prostu jest tylko olbrzymia przestrzeń, sawanna, busz i inne wioski. Nie, oni mieszkają w tych właśnie wioskach, to jest właśnie prawdziwe życie. Gdy turyści kończą wizytę, wyjeżdżają z wioski ze swoimi aparatami i całym zamieszaniem, mieszkańcy wracają do swoich zajęć - wypasania bydła, gotowania, zbierania roślin...

Image

Inną sprawą jest jednak, przynajmniej według mnie, duża niezręczność, która wynika z chęci "podglądania" tego życia. Natomiast jakimś pocieszeniem dla mnie jest fakt, że po prostu niektóre wioski się na to decydują i traktują to jako możliwość zarobku. I zgodzę się z tym, że takie wioski są po prostu trochę bogatsze od innych, może bardziej kolorowe, może więcej dzieci pójdzie do szkoły...To dla mnie bardzo trudny temat i, właściwie, nie potrafię jednoznacznie powiedzieć, co od strony moralnej jest większą wartością...

Image


Dodaj Komentarz

Komentarze (32)

brzemia 11 sierpnia 2019 18:27 Odpowiedz
Szczepienia jakieś mialaś wcześniej?Tapniete z telefonu
pestycyda 11 sierpnia 2019 18:30 Odpowiedz
@brzemia, tak. Przed jednym z pierwszych wyjazdów zrobiłam zestaw szczepień, teraz tylko uzupełniam na bieżąco, jak trzeba wziąć dawkę przypominającą.
igore 11 sierpnia 2019 18:36 Odpowiedz
Przekaż proszę Marcinowi, że ładne zdjęcia [emoji3]Wysłane z mojego Mi MIX 2 przy użyciu Tapatalka
chupacabra 15 sierpnia 2019 20:20 Odpowiedz
W Kenii widziałem jedne z najpiękniejszych krajobrazów w swoim życiu, ale pomimo poruszania się z autochtonami, też pamiętam, że zawsze musieliśmy gdzieś dotrzeć przed zachodem słońca i noc była jakoś nie do końca zdefiniowanym zagrożeniem.
brzemia 15 sierpnia 2019 20:45 Odpowiedz
Ja chyba taki film widziałem? Z Will Smith ?Tapniete z telefonu
chupacabra 15 sierpnia 2019 20:56 Odpowiedz
Był taki film, ale to remake Omega Man z 1971 https://www.imdb.com/title/tt0067525/?ref_=nm_knf_i1
pestycyda 16 sierpnia 2019 13:07 Odpowiedz
@brzemia, faktycznie, chyba coś w tym jest. Skojarzyło mi się dopiero, jak napisałeś :)@Chupacabra, dziwne wrażenie, prawda? Zastanawiałam się, na ile sami sobie stworzyliśmy taki klimat - po nocnej drodze autobusem, rozmowie w palarni i czytanych w przewodnikach ostrzeżeniach "nie poruszać się po zmroku, zwłaszcza w Nairobi" - ale skoro nawet miejscowi podróżujący z Tobą tego przestrzegali, to znaczy, że nie było to "własne wkręcenie". Inna sprawa, że dwa tygodnie po naszym pobycie w Nairobi ponownie doszło do zamachu terrorystycznego, w którym zginęło 15 osób...
cart 20 sierpnia 2019 07:39 Odpowiedz
Ja byłem w Nakuru po Masai Mara i to może był błąd. Z perspektywy czasu, park jest świetny i też widzieliśmy kilka nosorożców :)Widzę, że ceny aż tak mocno nie skoczyły. 380$ za 4 dniową opcję to naprawdę tanio.
cart 23 sierpnia 2019 15:10 Odpowiedz
Ja byłem w 2010/11 i safari chyba nawet z sylwestrem. Za 6 dni zapłaciliśmy 660$ - Masai Mara, Nakuru i Amboseli.Dalej jeżdżą na przełaj w Masai Mara? Bo w innych parkach można tylko na drogach, a nasz przewodnik śmigał po trawie gdzie się dało.Mieliście farta z tym lampartem. My szukaliśmy długo, ale nie udało się zobaczyć.
kalispell 23 sierpnia 2019 23:59 Odpowiedz
Ale "ustrzeliliście" pana lampart'a - pewnie z imprezy wracał;) Niesamowite widoki i relację rewelacyjnie się czyta.
flower188 27 sierpnia 2019 10:07 Odpowiedz
My w styczniu byliśmy w Tsavo i Amboseli - Amboseli było strzałem w 10! Kilimandżaro jest absolutnie magiczne a dojazd do Amboseli choć męczący (zwłaszcza z dwójką jeszcze dość małych dzieci gdzie jedno ma chorobę lokomocyjną) pokazuje prawdziwą Kenię. Zazdroszczę tego Nakuru i nosorożców - może innym razem ;)
flower188 27 sierpnia 2019 11:08 Odpowiedz
My w styczniu byliśmy w Tsavo i Amboseli - Amboseli było strzałem w 10! Kilimandżaro jest absolutnie magiczne a dojazd do Amboseli choć męczący (zwłaszcza z dwójką jeszcze dość małych dzieci gdzie jedno ma chorobę lokomocyjną) pokazuje prawdziwą Kenię. Zazdroszczę tego Nakuru i nosorożców - może innym razem ;)
bozenak 27 sierpnia 2019 19:23 Odpowiedz
Jak zawsze super :)
ryglu 27 sierpnia 2019 19:36 Odpowiedz
Świetna relacja!! Z resztą jak zawsze!Szkoda, że nam Kenia pokazała jedynie to trudne i niebezpieczne oblicze. Gdy po zmroku w Nairobi, z plecakami, czekając na Ubera zostaliśmy otoczeni przez grupkę wyrostków zrobiło się nieciekawie. Do tego momentu, podchodziłem do tematu bezpieczeństwa w Nairobi z dystansem. Póki było widno wszystko było ok, byliśmy zaczepiani, proszeni o pieniądze, ale nie czuliśmy się zagrożeni, ale wtedy wszystko się zmieniło. Dopiero dotarcie na lotnisko obniżyło poziom adrenaliny :)Dzięki Twojej relacji wiem, że jednak musimy tam wrócić!
ruda-laur 29 sierpnia 2019 05:08 Odpowiedz
relacja jak zawsze świetna! uwielbiam czytać ten "planowany spontan" :D czekam na więcej! ?
sudoku 4 września 2019 20:05 Odpowiedz
Zaj...a relacja i obłędne zdjęcia!Mam też w planach Kenię, a właściwie to już nie w planach, bo bilety kupione. Tylko te plany się trochę komplikują i nie wiem, co z tego wyjdzie. Ale ta relacja tylko zachęca, żeby się nie poddawać i walczyć o to, aby plany skomplikowały się odpowiednio.
jerzy5 11 września 2019 01:06 Odpowiedz
Fantastyczna relacja, marzenie mojego życia, oby się spełniło
lousylucky 7 października 2019 13:03 Odpowiedz
Czytam chyba od godziny i pochłonąłem tą relacje na jednym wdechu, super się czyta! I świetne zdjęcia.
bozenak 11 października 2019 20:27 Odpowiedz
Jak zwykle świetna relacja, szkoda , że już koniec. 8-)
tit 11 października 2019 22:37 Odpowiedz
Kolejny raz nie zawiodlas :)
tarman 11 października 2019 22:45 Odpowiedz
Jeszcze przed północą to mogę... Cisza wyborcza tuż, tuż.... [emoji6]To piwo TUSKER takie wymowne... [emoji38][emoji38][emoji38]
2catstrooper 12 października 2019 04:24 Odpowiedz
Relacja boska!Oczywiscie zaglosowalam!!!
calaira 14 października 2019 14:47 Odpowiedz
Niesamowita podróż, a podsumowanie kosztów aż niewiarygodne. Taka przygoda za taką cenę? Rewelacja! :D Gratuluję zasłużonej nominacji na relację miesiąca :)
jemjam 14 października 2019 15:58 Odpowiedz
Relacja rewelacja, swietnie sie czyta. A jak robiliscie końcową mapkę.Wysłane z mojego SM-A520F przy użyciu Tapatalka
pestycyda 15 października 2019 18:41 Odpowiedz
@Calaira, dziękuję i gratulacje dla Ciebie - czytałam o przygodach bułek, dostając ataków śmiechu :) @jemjam, dzięki :) mapka robiona w Corelu, ale nie pytaj mnie o szczegóły - Marcin zrobił :)
e-prezes 19 października 2019 22:31 Odpowiedz
Początek był pełen emocji, ale nieco siadły przy końcu mimo ciekawej relacji. Zdjęcia fajne.
south 21 października 2019 11:53 Odpowiedz
Faktycznie, początek zapowiadał jakieś mroczne epizody? A tu żadnej krwi nie było? Pestycyda jesteś najlepszą pisarką na tym forum, trzymaj tak dalej. Myślę że inspirujesz wielu z nas do podróżowania, także w miejsca mniej oczywiste. Czekamy na więcej ?
b79 21 października 2019 20:35 Odpowiedz
Też miałem przyjemność odwiedzić dokładnie te same parki, do tego poruszałem się wzdłuż wybrzeża od Mombasy do wyspy Lamu. W kilku miejscach na świecie byłem, ale to właśnie w Kenii czułem się najmniej komfortowo. I dotyczy to głównie Nairobi i Mombasy. Na prowincji lepiej, ale trzeba radzić sobie z zaczepianiem (a oni bywają duzi) i bardzo zaawansowanymi technikami naciągania.
pestycyda 22 października 2019 21:02 Odpowiedz
@e-prezes, @south - dziękuję za miłe słowa, w większości przesadzone :) Ale zastanowiłam się nad jednym - faktycznie, relacja odzwierciedla moje prawdziwe emocje podczas podróży. Początek pełen strachu i myśli "co myśmy najlepszego zrobili?". Natomiast im dłużej przebywaliśmy w Kenii, tym mniej się przejmowaliśmy, a przynajmniej mniej myśleliśmy o "złych rzeczach, przed którymi ostrzegają i które mogą nas napotkać" - coś w tym stylu. Kenia jest przepięknym, bardzo zróżnicowanym krajem, jednak nie jest to "łatwy" kraj (w przypadku samodzielnych podróży. Gdy zwiedzamy wyłącznie z agencją, z pewnością jest jednym z łatwiejszych :) @b79, z tym brakiem komfortu, masz rację. I nie chodzi mi właściwie o brak poczucia bezpieczeństwa czy niewygodę. Bardziej o fakt jakiejś niechęci (?), czegoś w rodzaju delikatnego rasizmu (?). W Etiopii podróżowało i czuło się zupełnie inaczej. Np. tam miejscowi chętnie siadali przy nas w autobusach i próbowali nawiązać kontakt, w Kenii - czasami się odsuwali. Po prostu jakoś inaczej - bardziej się to czuje, niż można nazwać. Nie zmienia to faktu, że z chęcią bym tam wróciła - ze względu na przepiękne miejsca, ale i po to, żeby lepiej ten kraj zrozumieć.Pozdrawiam :)
bozenak 23 października 2019 19:10 Odpowiedz
Gratuluję wygranej :D :D
bubu69 1 listopada 2019 21:59 Odpowiedz
@pestycyda świetna relacja :)!! Napisana przystępnie (jak zawsze - dlatego tak chętnie się czyta... pochłania :P), bardzo pozytywnie (skądś to znam :D), na wesoło, ale i momentami groźnie! Co Wy tam mieliście za przygody! Podziwiam Waszą odwagę w niektórych momentach, choć pewnie zachowałabym się czasem podobnie (założę się o takie zdjęcie z krokodylem :P), ale było czasem niebezpiecznie :/. Cóż, wyjazd bez przygód, to wyjazd stracony :P. Ogółem wyprawa czaderska, mnóstwo śmiechu przy czytaniu - dzięki za podzielenie się tą przygodą :). Czekamy na następne!
malyjohnn 26 grudnia 2019 05:08 Odpowiedz
Rzeczywiście aż się nie chce wierzyć, że za taką cenę można zobaczyć tak wiele. Mega przyjemnie oglądało mi się tą relację i mam nadzieje, że też uda mi się odwiedzić Afrykę w najbliższym czasie.